ŚW. JÓZEF SEBASTIAN PELCZAR – ŻYCIE DUCHOWNE, CZYLI DOSKONAŁOŚĆ CHRZEŚCIJAŃSKA.

 

 

Źródło: Św. Józef Sebastian Pelczar – Życie duchowne, czyli doskonałość chrześcijańska T. 1 1924r.

 

 

Rozdział I

O doskonałości chrześcijańskiej

1. Co jest celem życia?

 

Życie człowieka objawia się w czworakiej postaci:

  • jako życie zmysłowe,
  • duchowe,
  • społeczne
  • i religijne.

Człowiek bowiem jest ze swojej natury istotą złożoną i łączącą w sobie dwa światy.

Stąd jego życie naturalne ma podwójną postać: zmysłową i duchową.

Jest on również członkiem społeczeństwa, czyli wielkiej rodziny ludzkiej, z którą dzieli dobra, obowiązki, prace i cierpienia; stąd pochodzi życie towarzyskie albo społeczne.

Przede wszystkim jest on dziełem Boga, od którego wziął początek i do którego winien dążyć jako do ostatecznego celu; stąd płynie życie religijne, dlatego tak nazwane, iż religia określa stosunek człowieka do Boga. Do tak wielorako złożonego życia powołany jest każdy człowiek. A które życie jest jego głównym zadaniem? Po co ostatecznie żyje człowiek? Czy może po to, by sobie – o ile można – uprzyjemnił krótki pobyt na ziemi i jak najwięcej użył tu pociech zmysłowych? Ale na tej ziemi wszelka pociecha pomieszana jest z goryczą, wszelka róża ma tutaj ciernie, a tych cierni dla ludzi ciężko pracujących, ubogich, chorych i opuszczonych jest bardzo wiele. Zresztą pociechy te są znikome i przemijające, podobne do kwiatka, co rano kwitnie, a w południe więdnie, nie zaspokoją pragnienia duszy, która choćby ich całe morze wypiła, zawsze pragnąć będzie, a w chwili śmierci zawoła z bólem: Marność nad marnościami i wszystko marność. „Co mi z tego, że byłem wszystkim”, skarżył się umierający cesarz rzymski Sewerus. Co gorsza, przyjemności zmysłowe, używane wbrew woli Bożej, niszczą zdrowie, otępiają ducha, psują charakter, powodują wiele wykroczeń i stają się przyczyną zguby już w tym życiu. Może więc po to tylko żyje człowiek, aby się oddał pracy lub nauce, by się poświecił dla rodziny, narodu, ludzkości? I to nie! Wszelka bowiem praca, która nie ma wieczności na celu, znuży wreszcie człowieka, a nie da mu prawdziwego szczęścia. Wszelka nauka, co wiarę pomija, nie rozwiąże mu ostatecznej zagadki życia, często nawet uniesie go duma i zamiast oświecić, pogrąży w głębszą ciemność. Wszelka wreszcie miłość, która nie wychodzi od Boga i nie zdąża do Niego, nie jest wieczna, a więc nie zaspokoi duszy nieśmiertelnej, w którą Bóg wlał pragnienia prawie nieskończone. Taka miłość rzadko jest wierna i czysta, zawsze zmienna i krucha. Taka miłość nie wynosi człowieka ponad człowieka, tak że on wszędzie znajduje siebie, a zatem swoją nicość i nędzę, swoje walki, niepokoje i tęsknoty. Jaki zatem jest cel naszego istnienia na ziemi? Uwielbienie Boga i zbawienie duszy, oto odpowiedź rozumu i wiary. Tak jest, Bóg sam jest naszym początkiem, bo On nas wyrwał z nicości i powołał do bytu. On dał nam zmysły ciała tak przedziwnie i misternie urządzone. On dał nam duszę tak wielką i piękną, duszę stworzoną na Jego obraz, duszę obdarzoną tylu władzami i zdolnościami, duszę uzdolnioną do poznawania i miłowania swego Stwórcy. Tę duszę połączył Bóg z ciałem, czyli dał nam życie. I nie tylko raz dał, ale to życie ciągle utrzymuje, inaczej wrócilibyśmy do nicości, z której wyszliśmy. I nie tylko dał nam życie przyrodzone, ale wynosi duszę do stanu nadprzyrodzonego i łączy ją z sobą przez łaskę uświęcającą, wyjednaną śmiercią Zbawcy świata, Jezusa Chrystusa, by ją kiedyś połączyć z sobą w wieczności przez chwałę. Wszystko zatem mamy od Boga i całkowicie należymy do Boga – bardziej niż niewolnik do pana, który go kupił, bardziej niż owoc do drzewa, które go zrodziło, bardziej niż obraz do malarza, który go wykonał. Po co dał nam Bóg życie, a z życiem wszystko? Dla swojej chwały. Bóg bowiem nie może mieć innego celu w swoim działaniu, inaczej przestałby być Bogiem. Uwielbiać zatem Boga, czyli służyć Bogu, oto cel naszego istnienia, cel najwyższy, cel konieczny, cel wiodący nas do szczęścia, bo tylko tym sposobem możemy zbawić duszę, to jest połączyć się z Bogiem, który jak jest naszym początkiem, tak jest również naszym celem, naszym najwyższym i jedynym szczęściem. Służyć Bogu – oto zadanie naszego życia, zadanie najważniejsze, wobec którego wszystko jest niczym, tak że gdybyśmy zakosztowali wszystkich rozkoszy świata, gdybyśmy zgromadzili wszystkie skarby ziemi, gdybyśmy posiedli korony wszystkich królów, sławę wszystkich bohaterów, mądrość wszystkich mędrców, gdybyśmy uszczęśliwili i rodzinę, i naród, i ludzkość całą – jeżeli nie służymy Bogu w zjednoczeniu z Jezusem Chrystusem, jako Co jest celem życia? naszą prawdą, naszą drogą i naszym życiem, jesteśmy niczym i wcale nie żyjemy, bo życie nasze nie jest życiem, ale złudzeniem i snem, po którym nastąpi straszne przebudzenie. Niestety, takie jest życie wielu ludzi. Jedni bowiem żyją tylko dla dogodzenia zmysłom i dla zaspokojenia niższych potrzeb zwierzęcych, a skazują ducha na ciemnotę i niewolę. Hasłem ich życia są te słowa: Korzystajmy z tego co dobre, używajmy świata skwapliwie jak w młodości! Upajajmy się winem wybornym i wonnościami i niech nam nie umkną wiosenne kwiaty, Uwijmy sobie wieniec z róż, zanim zwiędną. […] Wszędzie zostawmy ślady uciechy, bo to nasz dział, nasze dziedzictwo! (Mdr 2, 6-9). Ci nie zasługują prawie na zaszczytne imię ludzi i do nich to stosuje się słowo Pisma Świętego: Bo człowiek nie będzie trwał w dostatku, przyrównany jest do bydląt, które giną (Ps 49, 13). Opowiadają o mędrcu pogańskim Diogenesie, iż pewnego dnia w samo południe chodził z latarnią po rynku ateńskim i zdawał się przy jej świetle pilnie czegoś szukać. „Czego poszukujesz?”, zapytał go ktoś z przechodniów. „Szukam człowieka”, odrzekł mędrzec. „Jak to człowieka! Czy nie widzisz, że pełno jest ludzi na rynku?” „Tak” – odpowiedział na to mędrzec – „ale to nie są ludzie, tylko bydlęta, bo zamiast żyć według rozumu, jak ludzie, dają się kierować i rządzić swoim bydlęcym żądzom”. O, jakże i dzisiaj mało jest ludzi na świecie! Inni uwalniają wprawdzie ducha z poniżających kajdan zmysłowości i karmią go nauką, lecz ta wolność nie jest całkowita ani ten pokarm wystarczający, bo brak im poznania i miłości Boga. Życie umysłowe jest u nich rozwinięte, ale za to zaniedbane życie religijne; a więc i oni nie są ludźmi doskonałymi. Inni poświęcają się dla dobra drugich, nawet ze szkodą własnej duszy, a głównym celem ich życia jest uszczęśliwić rodzinę lub przysłużyć się społeczeństwu, czyli podnieść dobrobyt, przemysł, oświatę, wolność. Żyją oni dla ludzi, ale zapominają o Bogu i o wieczności, a duszę swoją skazują na ciemnotę i głód w tym życiu i na utratę Boga po śmierci; i ci nie są ludźmi doskonałymi. Inni żyją nie tylko dla siebie i społeczeństwa, ale także dla Boga, bo starają się poznać Jego prawdę i spełnić Jego wolę. Jednak to ich życie religijne nie jest doskonałe i wszechstronne. Wiara ich jest mdła lub ciemna, miłość słaba i chwiejna, stąd następują często zaćmienia ducha i zboczenia woli, czyli błędy i grzechy; i ci nie są jeszcze ludźmi doskonałymi. Inni wreszcie mają Boga za ostateczny cel życia, a prawdę Bożą uważają za prawdę najwyższą i miarę wszelkiej prawdy, prawo Boże za jedyny kodeks i podstawę wszystkich kodeksów. Według tejże prawdy i tego prawa urządzają całe swoje życie i wszystkie swoje relacje nie tylko do Boga, ale także do ludzi, do społeczeństwa i do siebie samych, pragnąc jedynie tego, by się podobać Bogu i zjednoczyć się z Bogiem, który jest samą doskonałością i źródłem wszelkiej doskonałości. Ponieważ zaś Słowo wcielone, Jezus Chrystus, przyniósł światu wraz z łaską prawdę i prawo, a raczej sam jest prawdą i prawem, więc oni korzystają z łaski, a trzymają się prawdy i prawa złożonych w Kościele katolickim. Żyją oni doskonale według nauki Chrystusa, jak ją Kościół katolicki wykłada, czyli są doskonałymi chrześcijanami, katolikami, a tym samym doskonałymi ludźmi.

Zastanów się tu, szanowny Czytelniku, jak dotąd zapatrywałeś się na zadanie swego życia?