Kazania o Męce Pańskiej.

 

 

Kazanie II.

 

 

Źródło: Ks. Tomasz Dąbrowski – Kazania o Męce Pańskiej na trzy posty 1907r.

 

 

„Ojcze Mój jeśli można, rzec, niechaj odejdzie ode Mnie ten kielich, wszakże nie jako Ja chce, ale jako Ty” (Mat. 26. 39).

 

Najmilsi! W izbie obszernej, jasno oświetlonej, widzę około jednego stołu kilkunastu mężów. Baranek upieczony chleb przaśny i wino jest na stole. Cisza uroczysta panuje w izbie, a oczy wszystkich zwrócone na jednego, który siedzi w pośrodku stołu. Kto jest ten mąż, miły i ujmujący, który oczy wszystkich pociąga ku sobie? To jest Ten, Którego Przyjście Pan Bóg w Raju jeszcze zapowiedział, Którego Patryarchowie tęsknie wyczekiwali, Którego Prorocy żydom ciągle wskazywali, który się urodził z Panny Maryi; — to jest Ten, 0 Którym Pismo Święte powiada: „Pan włożył Nań nieprawości wszystkich nas” (Ks. Iz. 53. 6), to jest Jezus Chrystus, Bóg i Człowiek w jednej Osobie, Odkupiciel nasz.

A cóż znaczy ta wieczerza? To jest pożegnanie. Jako ojciec czując się bliskim śmierci otacza się dziatkami, upomina je i błogosławi, tak Pan zgromadził najmilszych uczniów, aby się z nimi pożegnać, bo wkrótce miał wstąpić na drogę śmierci. Głosem wzruszonym począł tak mówić: „Pożądaniem pożądałem pożywać z wami tej Paschy, pierwej niżbym cierpiał” (Łuk. 22).

Zbliża się chwila, abym był wydany w ręce kapłanów żydowskich. Maluczko, a już mnie nie ujrzycie pośród siebie. Lecz nie smućcie się, nie zostawię was sierotami.

 „I wziął chleb w Ręce i dzięki czynił i łamał i dał im mówiąc: To jest Ciało Moje, które się za was dawa. To czyńcie na Moją pamiątkę. I wziąwszy kielich mówił: Ten jest kielich, Nowy Testament we Krwi Mojej, który za was wylan będzie” (Łuk. 22. 20). Tak więc w istocie nie uczynił Apostołów ani nas sierotami, bo zostawił Siebie Samego pod postaciami chleba i wina.

Potem smutek oblał Oblicze Pana Jezusa i rzekł: „Zaprawdę powiadam wam, iż jeden z was Mnie wyda” (Mat. 26. 21). I spojrzeli Uczniowie jeden na drugiego, szukając niejako tego, co miał Mistrza zdradzić, aż Piotr zapytał: Panie, kto jest? Odpowiedział Jezus: „On jest, któremu Ja umoczony chleb podam. A umoczywszy chleb dał Judaszowi. I rzekł mu Pan Jezus: Co czynisz, czyń rychlej. A tego żaden nie rozumiał z siedzących” (Jan 13, 25 — 28.) tylko Judasz i zaraz wyszedł.

Po wyjściu Judasza począł się Pan żegnać z Uczniami Swymi tymi słowy: „Jeśli Mnie miłujecie, chowajcie przykazania Moje. Ja odchodzę, ale będę prosić Ojca niebieskiego, a innego pocieszyciela da wam, aby z wami mieszkał na wieki, Ducha prawdy. W końcu wzniósł oczy w niebo i począł się modlić. Słuchajcie, Najmilsi, jak wzniosła i rzewna ta modlitwa. Ojcze! przyszła godzina, wsław Syna Twego, aby Cię Syn Twój wsławił. Ojcze Święty zachowaj, którycheś Mi dał (tj. Uczniów), aby byli jedno jako i My. A nie tylko za Nimi proszę, ale i za tymi, którzy przez słowo ich uwierzą we Mnie. Skończył i rzekł: Wstańcie, pójdźmy stąd — i wyszli z wieczernika”.

I my pójdźmy w duchu za Panem Jezusem i przypatrzmy się dziś Cierpieniom Jego w Ogrójcu.

Wejrzyj na nas, Jezu Cierpiący. Niechaj Krew Twoja Przenajświętsza obmyje winy nasze i zbawi nas. Ciebie, o Matko współcierpiąca, prosimy o wstawienie się słowy Św. Bonawentury:

Zdrowaś Maryo — Boleści pełna, Ukrzyżowany z Tobą — łzawaś Ty między niewiastami i łzawy owoc żywota Twego — Jezus. Święta Maryo, Matko Ukrzyżowanego, módl się za nami krzyżującymi Syna Twego teraz, a szczególnie w godzinę śmierci naszej. Amen.

 

 

Część pierwsza.

 

 

Najmilsi! Po wschodniej stronie miasta Jerozolimy leży dość obszerna dolina, którą przerzyna niewielki potok, nazwany Cedron. Za tym potokiem podnosi się zwolna góra Oliwna. U stóp góry znajduje się ogród zarosły drzewami oliwnymi, ogród który w języku polskim Ogrojcem nazwano. Do tego ogrodu i dziś jeszcze dążą tysiące pielgrzymów i zabierają zeń choćby jeden listek na pamiątkę, bo doń lubiał Pan Jezus chodzić na modlitwę, bo tam po odbytej wieczerzy zaczął Bolesną Mękę Swą. W ogrodzie Rajskim wziął początek grzech i zguba nasza, w ogrodzie też miało się zacząć nasze Odkupienie.

Ciemna noc pokryła już miasto, gdy Zbawiciel wyszedł z uczniami z wieczernika. Ulice były puste, mieszkańcy pogrążeni we śnie. — W gronie uczniów przeszedł Pan miasto, a minąwszy bramę zbliżył się do potoka. I potok bosą nogą przebrnął i stanął u furtki wiodącej do wnętrza ogrodu. Zaraz przy wejściu rzekł do Apostołów: „Siedźcie tu, aż pójdę ondzie i będę się modlił” (Mat. 26. 36.). Sam zaś wziął ze Sobą trzech najzaufańszych tj. Piotra, Jakuba i Jana. Oni widzieli Chwałę Jego i Moc Boską przy Przemienieniu na górze Tabor, oni też mieli teraz oglądać Jego uniżenie. Z tymi trzema postąpił trochę dalej i ozwał się tak: „Smętna jest Dusza Moja aż do śmierci. Czekajcie tu i czuwajcie ze Mną” (Mat. 26. 38). I oddalił się jeszcze jakoby na rzut kamienia, tam padł na kolana swe — i był Sam. W tej samotności przygniotła Duszę Jego śmiertelna trwoga!

a) I cóż to było przyczyną tego smutku i tej trwogi straszliwej? Wedle zdania najpoważniejszych Ojców Kościoła, stanęły teraz przed Oczyma Zbawiciela grzechy całego świata. Wszystkie występki i zbrodnie — począwszy od grzechu pierworodnego, popełnionego w Raju, aż do ostatniego grzechu, który miał być popełnionym przy końcu świata. — Stanęły Mu przed Oczyma duszy, jakoby pędzlem namalowane na obrazie. Widział pogan, oddających cześć bałwanom, pogan pogrążonych w sprośnościach, lubujących się w zbrodniach i okrucieństwach. Widział duchem proroczym żydów — odpychających od siebie Prawdę, prześladujących i zabijających Proroków i posłanników Boskich; widział Chrześcijan wyśmiewających Wiarę i Przykazania dane z Nieba; widział grzechy starców i młodzieńców i dzieci, grzechy niewiast i panien, przełożonych i podwładnych, świeckich ludzi i duchownych. Widział niedowiarstwa, świętokradztwa, krzywoprzysięstwa, zabójstwa, różnorodne wyuzdania i rozpusty cielesne, zdzierstwa, oszukaństwa, nienawiści, przekleństwa i pijaństwa. Widział wszystkie, a wszystkie jawne i skryte grzechy każdego pojedynczego człowieka, a więc i nasze. Widział wszelki zły uczynek nasz, każde grzeszne słowo i każdą najtajniejszą myśl.

Widok tylu nieprawości, tylu zbrodni, które miał wziąć na Siebie i zgładzić, przejął Duszę Jego Najświętszą, Która się złem niewymownie brzydzi, taką odrazą, taką boleścią straszną, że aż zadrżał cały i zawołał: „Ojcze, jeżeli można, rzecz, niechaj odejdzie ode Mnie ten kielich, wszakże nie jako Ja chcę, ale jako Ty” (Mat. 26. 39.).

Potem własnym oblany — podniósł się i chwiejnym krokiem przybliżył do Uczniów i znalazł ich śpiących. I rzekł Piotrowi: „Tak? nie mogliście jednej godziny czuwać ze Mną? Czuwajcie i módlcie się, abyście nie weszli w pokusę. Duch i wprawdzie jest ochotny, ale ciało mdłe (Mat. 26. 40. 41.).

b) I znowu rzucił się na kolana. Teraz stanęła Mu cała Męka przed Oczyma, którą tej nocy jeszcze i dnia następnego ponosić miał. Widział żywo zdradę i pocałunek obłudny tego, którego kochał i na Apostoła obrał, tj. Judasza; widział, jak zgraja służalców rzuci się Nań z kijami, jakoby na zbójcę i zwiąże te Ręce, Które tyle dobrego dla ludzi czyniły; widział wyrok śmierci dany przez Kajfasza — i zaparcie się trzykrotne głowy Apostołów, Piotra; widział, jak żołnierze Nań plwać będą, jak po zawiązaniu Oczu bić po Najświętszej Twarzy, jak Go Herod wyszydzi, a Piłat na równi postawi z Barabaszem; — widział i czuł biczowanie i cierniem koronowanie, widział cieślę z toporem przygotowującego Dlań krzyż i łotrów dwóch idących ze sobą na górę Kalwarii — i gwoździe w Rękach i Nogach, i żydów urągających Zeń; widział nareszcie pod krzyżem Matkę Najdroższą, z mieczem Boleści w Sercu — jednym słowem, widział wszystkie, a wszystkie katusze, — a ponieważ był nie tylko Bogiem, ale zarazem i Człowiekiem, więc bojaźń Męki i Śmierci przeszyła Mu Serce tak, że powtórnie zawołał: „Ojcze Mój, jeśli można rzec, niechaj odejdzie ode Mnie ten kielich, wszakże nie jako Ja chcę, ale jako Ty” (Mat. 26, 39.).

I podniósł się znowu i zbliżył do Uczniów i znalazł ich śpiących. A zostawiwszy ich — wrócił na Swe miejsce i jak przedtem rzucił się znowu na kolana.

c) I trapiła go myśl taka: Wydam Siebie Samego, Życie położę za naród ludzki, lecz jakiż będzie pożytek z Męki Mojej? Ja zmażę i obmyję ich za grzechy, a oni na nowo grzeszyć będą. Zostawiłem im Ciało i Krew Moją pod postaciami chleba i wina, a oni Tym Darem gardzić, a nawet znieważać Go będą. Ja z Miłości za nich umieram, a oni więcej umiłują służbę świata i czarta i ciała, aniżeli Mnie. Widzę, ach widzę, te nieprzejrzane szeregi, te miliony dusz, które nie są godne, abym za nie cierpiał tak okropnie. „Cóż za pożytek we Krwi Mojej?” (Ps. 29. 10). „Próżnom pracował, bez przyczyny i na próżno strawiłem siłę Moją” (Ks. Iz. 49. 4.). Czyż to nie bolesne bardziej, niż wszelka Męka, cierpieć, poświęcić się za takich, którzy bluźnić będą Imieniowi Memu?

I na tę myśl — o nas niewdzięcznych, o nas zatwardziałych grzesznikach, potoczyły się Łzy po Świętym Obliczu Zbawiciela, pot krwawy oblał Czoło i skropił ziemię. I wzniósł Pan Oczy w niebo i zawołał po raz trzeci: „Ojcze Mój, jeśli nie może ten kielich odejść, jeno, abym go pił, niech się dzieje Wola Twoja” (Mat. 26. 42.).

Gdzie żeście Uczniowie Pańscy, przyjdźcie i pocieszcie Mistrza waszego! Oni śpią! O Jezu od wszystkich opuszczony, Ty Sam, Sam jeden pasujesz się ze śmiercią!

I wejrzał Ojciec Niebieski na ciężki smutek Syna Swego i zesłał Anioła, aby Go pocieszył. Wolą Ojca Twojego, rzekł Anioł, jest, abyś wychylił kielich goryczy aż do dna. Prawda, wielu wzgardzi Miłością i Ofiarą Twoją, ale odkupisz świat, a duszom dasz życie nowe.

I wspomniał Zbawiciel na Patryarchów i Proroków, czekających w otchłani na Odkupienie i słyszał głos ich błagający: Zmiłuj się nad nami i zbaw nas; — i wspomniał na dzieci niewinne, które umierając bez chrztu nie mogłyby być zbawione: wspomniał na mnogie rzesze ludzi pobożnych, którzy z czcią i nabożeństwem wymawiać będą Imię Jego; — wspomniał na miliony Męczenników, którzy z miłości do Niego położą życie swoje; — wspomniał nareszcie i na grzeszników, którzy się nawrócą i uzyskają zbawienie — i to wspomnienie nadało Mu nowej siły. I przyjął ochotnie kielich cierpień na Się i rzekł: Ojcze, niech się dzieje Wola Twoja.

Podniósłszy się śmiałym już i pewnym krokiem przyszedł do Uczniów i rzekł: „Wstańcie, pójdźmy, oto się przybliża, który mnie wyda” (Mat. 26. 46).

Takie to, Najmilsi — okropne katusze wewnętrzne przebył Zbawiciel w Ogrójcu. Zatrzymajmy się jednak jeszcze chwilę w tym ogrodzie, abyśmy z Przykładu Pańskiego odnieśli korzyść duchowną.

 

Część druga.

 

1) Najmilsi! W pielgrzymce naszej po ziemi wiele i wiele jest chwil, nie tak może ciężkich, ale podobnych do owej chwili w Ogrójcu. Z częsta przygniata synów Adama gorzki smutek, wielkie zmartwienie, niedola różnorodna. Z częsta jesteśmy sami, opuszczeni, przygnębieni, bez pomocy i bez przyjaciela, który by boleść naszą odczuł i podzielił. Natenczas ciemno jest w naszej duszy, gorzko i smutno, podobnie jak tam w Ogrójcu. Przyglądnijmy się z bliska takim chwilom ogrójcowym.

Oto widzę w ubogiej chacie matkę zalaną łzami. Ośmioro dziatek okala ją, a wszystkie prawie nagie, bo ojciec nie trzyma się domu, bo nie tylko marnuje ostatni zarobiony grosz, ale i to jeszcze wynosi, co matka zarobi. Płacz dzieci i wołanie: chleba! napełnia izbę, zakrwawia serce macierzyńskie i wydobywa z piersi skargę: czemu mnie taką goryczą karmisz i poisz? Zapomniałeś chyba o mnie! A ileż to jest domów takich?

W innym domu inna w prawdzie, ale także okropna przedstawia się scena. Na katafalku leży ojciec, opiekun i żywiciel rodziny. Żona i drobne dzieci zostały same, jako łódź na morze bez sternika rzucona. Pusto im i ciemno w oczach, a nędza zewsząd zagląda, gdyż choroba ojca zjadła wszystko, co było. Jęk wdowy i sierót przenika kości i szpik, a najtwardsze serca powiadają: Boże! zanadto ciężkim cierpieniem przywaliłeś te biedne istoty.

Lecz pójdźmy dalej. Oto znowu napotykam rodzinę szczęśliwą i zadowoloną, ale przychodzi godzina czarna, bo wybucha ogień, obejmuje dom, niszczy zbiory, i wydziera wszystek krwawo zapracowany dobytek. I płonie chata za chatą, i kilka, kilkanaście, czasem kilkadziesiąt rodzin marznie na mrozie, załamują ręce i rwą sobie włosy i wołają: Boże! chłoszczesz nas ponad nasze siły.

I znowu w innym domu siedzi ojciec stary przy łożu syna. Szkoły pokończył, stanowiska się dobił i mógłby osłodzić staremu ojcu stare lata, a tu śmierć chwyciła go już w ramiona swe i ściska i pozbawia życia. Boże! żali się ojciec, czemum prędzej nie umarł, abym nie patrzył na ten ciężki cios! A jeszcze w innym domu inny odsłania się widok. I tam widzę i wdowę i syna, — ale jakiego? Gryzie matkę, klnie, znieważa, wypycha, a ona ręce do nieba wznosi i woła: Boże! czemu mnie karmisz taką niewdzięcznością, czemuś tego potwornego syna nie zabrał, gdy był jeszcze dzieckiem?

Najmilsi! Nie są-że to zdarzenia i chwile podobne do onej w Ogrójcu? Ta tylko zachodzi między nimi różnica, że Zbawiciel cierpiał niewinnie, a my z częsta na utrapienie zasługujemy; On się Wyrokom Ojca Niebieskiego poddawał, a my zawsze szemrzemy i narzekamy. Otóż ile razy spadnie na was taka chwila ogrójcowa, z Przykładu Zbawiciela się uczcie, jak się Chrześcijaninowi zachować przystoi. Płakać wolno, ale nigdy nie należy tracić ducha, ani burzyć się przeciw Panu Bogu. Rzućcie się raczej na kolana, a krusząc serca żalem za grzechy, wołajcie wraz z Panem Jezusem: Ojcze, jeśli można rzec, niechaj odejdzie ten kielich ode Mnie, wszakże nie jako Ja chcę, ale jako Ty” (Mat. 26. 39). Jako zaś Bóg Ojciec Chrystusowi Panu zesłał Anioła, tak i nam nie odmówi pociechy, bo On Sam powiedział w Piśmie Świętym: „Wzywaj Mnie w dzień utrapienia, a wyrwę cię i czcić Mnie będziesz” (Ps. 49. 15).

2) Najmilsi! Wiele ach, wiele jest chwil w życiu naszym podobnych do chwili w Ogrójcu, — a taką właśnie godziną ogrójcową, jest szczególnie godzina śmierci.

Wejdźcie ze mną do izby konającego. Blade światło rzuca świeca po izbie, w której panuje dziwna cisza. Na twarzach krewnych i znajomych widać niepokój i trwogę. Za godzin kilka, a może za parę tylko chwil, przerwie się nić życia tego, który blady, wynędzniały spoczywa na łożu. Jego oczy błędne w jedno zwrócone miejsce. Co mniemacie, czym też myśl jego zajęta?

Oto grzechy całego życia stają mu przed oczyma duszy. Byłem dzieckiem, tak, lub podobnie myśli sam u siebie, miałem rodziców, którzy mnie troskliwie i po chrześcijańsku wychowywali, — o jakoż wówczas byłem niewinny i szczęśliwy!…. Podrósłszy, nie czuwałem nad sobą, przestawałem z towarzyszami lekkimi i zepsutymi i wnet nauki matki uleciały. Poszedłem za namową i przykładem moich niby to przyjaciół, a właściwie najgorszych wrogów i puściłem się na wszystko złe. Grzech następował po grzechu, Przykazanie Boskie łamałem jedno po drugim. „Nieprawości moje przewyższyły głowę moją” (Ps. 37. 5). Upominali mnie ludzie bogobojni i rodzice i przełożeni i duchowni, ale jam był głuchy; — zamiast pomyśleć o poprawie, myślałem, jakby zaspokoić namiętności moje. Przeklęty niechaj będzie ten dzień, w którym nauczyłem się grzeszyć. Ach, gdyby mi Pan Bóg przedłużył jeszcze życia, teraz ja bym już wiedział, jak się mam zachować. Ale czyż Pan Bóg zechce użyczyć mi czasu, mnie, którym tyle lat użył na Jego zniewagę?

Na ten widok grzechów dreszcz przebiega duszę i ciało chorego, ciężar winy przygniata go i ciężkie westchnienie wydobywa się z piersi. Wy drzemiecie, mówi do przytomnych, o! czuwajcie i módlcie się, aby w rozpacz nie popadła dusza moja.

Znowu cicho w izbie. Śmierć prowadzi robotę swoją dalej, krew poczyna stygnąć zwolna, ciało coraz słabsze, a dusza ciągle duma. Co mnie czeka? pyta chory sam siebie, jeśli Pan Bóg życia nie przedłuży, jeśli teraz umrzeć każe? Co mnie czeka za tyle grzechów, za tę moją zatwardziałość, z jaką odpychałem wszystkie Łaski Boże? Ach! straszno wspomnąć — Sąd mnie czeka, Sąd Sprawiedliwy i nieubłagany, a potem kara. Za chwil kilka stanę przed Trybunałem Sędziego i usłyszę te przerażające słowa: „Idź ode Mnie przeklęty w ogień wieczny, który zgotowany jest diabłu i aniołom jego” (Mat. 25. 41). O ja nieszczęsny! Jam sobie drwił z piekła, a teraz dopiero spadła mi łuska z oczu, teraz widzę, żem się okropnie zawiódł. O męko piekielna! dusza mi usycha z bojaźni przed tobą. O Boże! miej Miłosierdzie nad ślepotą moją!

Ta bojaźń przed piekłem pot zimny wyciska na czoło umierającego, obłąkanym wzrokiem rzuca znowu po izbie, a widząc drzemiących, mówi: Czuwajcie i módlcie się, abym nie był potępiony na wieki!

Jeszcze chwila, a dusza chorego uleci z ciała i z tej ziemi; — jeszcze chwila, a zapisany zostanie w księgę zmarłych, ale myśli płyną ciągle, nasuwają się ustawicznie.

Co za pożytek, żem przeżył lat tyle? Tylu innych cudzych i krewnych weszło do chwały niebieskiej, a ja, który się z nich naśmiewałem, com uzyskał? Ubiegałem się za majątkiem, za znaczeniem, za przyjemnościami. Cóż pomogła pycha, albo chluba bogactw, co przyniosła. „Przeminęło ono wszystko, jako cień” (Ks. Mądr. 5. 8). Jak siałem, tak też i zbieram. Zmarnowałem życie, sam przez własną winę zatraciłem szczęście wieczne. O Boże! daruj rok jeden życia, a będę żyć tak, abym bez trwogi mógł zamknąć powieki.

I znowu wiedzie okiem po izbie mówiąc: Módlcie się, aby Pan Bóg raczył mieć Litość nade mną!

Najmilsi! Godzina śmierci, ta chwila prawdziwie ogrójcowa, nie minie nikogo. Prędzej czy później położy się każdy z nas na łoże śmierci. I staną mu wówczas przed oczyma grzechy całego żywota, i męki piekielne w całej swej okropności, i zimny pot obleje czoło. I my będziemy sobie wtedy wyrzucać, że się zmarnowało życie i będziemy wołać: Panie! rok jeden jeszcze użycz czasu, a poprawię się. Otóż, jeśli chcecie zaradzić i ulżyć sobie, czyńcież teraz, co byście chcieli uczynić w godzinę śmierci.

A gdy po życiu prawem, nadejdzie chwila śmierci, wówczas za przykładem Zbawiciela wołajcie: Boże, jeśli można, rzec, niechaj odejdzie ode mnie ten kielich, abym mógł jeszcze więcej zasług zabrać, wszakże nie jako ja chcę, ale jako Ty. Jeśli zaś zapadł wyrok, abym umarł, gotów jestem.

I wysłucha Pan Bóg prośbę, bo albo przedłuży życie, albo też, jako Synowi Swemu w Ogrójcu posłał Anioła, pośle i tobie kapłana, aby cię pocieszył, wzmocnił chlebem żywym i wyprawił w drogę do wieczności.

O Panie Jezu! Przez Pot Twój Krwawy, którym pociłeś się za nas w Ogrójcu, błagam Ciebie, opamiętaj duszę w grzechach zanurzoną. Niech pamięć na śmierć powstrzymuje kroki nasze od złego, a kiedy uderzy owa chwila ogrójcowa, tj. godzina ostatnia, poślij Kapłana, aby mnie oczyszczonego przez Spowiedź i zasilonego Krwią Twoją Przenajświętszą wyprawił tam, gdzie Ty mieszkasz z Ojcem i Duchem Świętym. Amen.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

© salveregina.pl 2024