Św. Mariusz z rodziną męczennicy

19 Stycznia.

MĘCZEŃSTWO ŚWIĘTYCH MARIUSZA, MARTY, ANDYFASA I ABAKUKA.

(żyli około roku 214.)

 

 

 

 

Źródło: Żywoty Świętych Pańskich Starego i Nowego Testamentu z dzieła Ks. Piotra Skargi, T. I, 1880r.

 

 

Za czasów Klaudiusza cesarza, zacni, a wielkiego rodu z Persji ludzie, Mariusz syn hetmana perskiego Maromena i Marta żona jego, córka księcia Rusantii, z dwoma synami Andyfasem i Abakukiem, uwierzywszy w Pana naszego Jezusa Chrystusa, wyprzedali swoje majętności i większą część rozdawszy ubogim, na wieczne się pielgrzymstwo i posługę męczenników Świętych, a także ku zwiedzeniu grobów Apostołów Świętych, do Rzymu udali. Stanąwszy u celu swej podróży, poszli do więzienia za Tybrem, gdzie zastali Kwiryna Świętego i wielu innych Chrześcijan, dla Imienia Jezusowego tam osadzonych i prześladowanych. Cieszyli ich przeto, opatrywali ich potrzeby, a jakoby na Samego Chrystusa Pana patrząc, z wielką miłością członkom, a braci Jego usługiwali, o ich modlitwę za sobą prosząc. Gdy następnie Klaudiusz dekret wydał, ażeby tych, którzy byli dla Wiary Świętej więzieni, lub na roboty skazani, stracono 262 Chrześcijan, wywiedziono na plac i czyniąc ludziom igrzysko, żołnierzom z łuków rozstrzelać ich kazano.

Stali się oni jako owce wiedzione na zabicie, aby uczestnikami byli wiecznej Chwały z Chrystusem Panem. Wiele pracy i kosztu podjęła Święta Perska rodzina około pogrzebu tych świętych ofiar barbarzyństwa, a gdy się dowiedzieli, że i Kwiryna w nocy zabito i do Tybru wrzucono, wyszukali ciało jego, i uczciwie jako i tamte pochowali. Kiedy się tak pobożnemu oddawali zajęciu, usłyszeli w pobliskiej gospodzie śpiewy Chrześcijan, weszli tam i wśród innych, zastali też i biskupa Kaliksta, a niemałej w owym zgromadzeniu wiernych zakosztowawszy pociechy, wraz ze wszystkimi posilali się wspólnie, na nowe prace i męki. Wkrótce też potem pojmano Mariusza z żoną i synami i stawiono przed cesarzem. Ten ich pytał: Skąd, jakiego są urodzenia, po co do Rzymu przyszli, i jakie posiadają dostatki? A gdy Andyfas dał mu na wszystko odpowiedź, i dodał, iż przyszli u nóg apostolskich czynić modlitwy. — „Czemuście odstąpili ojcowskiej wiary i bogów, a umarłego sobie za Pana Boga wzięliście?” — zawołał. Oni rzekli: — Jesteśmy słudzy Chrystusa, i Jemu oddaliśmy te skarby nasze, których nam tu na mały czas tylko użyczył. — Usłyszawszy to Klaudiusz, rzekł do starosty Muscjusza: — „Jeżeli nie będą ofiarować bogom, każ ich rozmaitymi katować mękami”. — Wtedy Muscjusz bić ich kijmi rozkazał.

Marta upominała męża i synów, ażeby cierpliwymi byli aż do końca. — „Pomnijcie, mówiła, co nasz Zbawiciel za nas wycierpiał. Krótki ten wiek, który tracimy, i krótkie te męki, które cierpimy, a do wielkiego nas wesela i nieprzeżytych rozkoszy doprowadzą. Jam to zaprawdę porodziła was wedle ciała, ale gdy was według ducha Chrystusowi urodzonych dochowam, moje się wesele w was wypełni, a trudy jakie dla was poniosłam, dobrze mi się nagrodzą”.

Takimi słowy zagrzewała ta białogłowa synów i męża do ciężkiej walki. I patrzała jak na palach ciągnęli ich powrozami, jak żelaznymi blachami palili, jak srogimi grzebieniami ciało ich targali, a ona krwią ich oczy i członki swoje mazała i z kolei te co i oni męki cierpiała. W tym wszystkim jednak nie zmieniły się ich serca. W pośród okrutnych katuszy chwalili oni Chrystusa Pana, iż ich uczestnikami Swej Męki uczynić raczył. W końcu obie ręce wszystkim czworgu poobcinać kazano, i każdemu jego własne zawiesiwszy na szyi, wożono ich po ulicach Rzymu, wołając: — Że bluźnicie bogom za to was karzą. Boleści te straszne skromnie znosiło owo święte gniazdo, posilali się dobrymi słowy, a przewodniczyła wszystkim święta żona i matka. Wreszcie wywieziono ich na drogę Kornelię i tam na miejscu Kalabassy zwanym, pościnać kazano. Niewiasta jedna Felicyta, ciała ich na pół spalone pobrawszy, na roli swojej uczciwie pogrzebała, na cześć i Chwałę Panu Bogu Nieśmiertelnemu. Amen.

 

 

Pożytki duchowne.

 

 

O! dziwna i mężna tej matki ku synom miłości! Wtedy się ona dopiero zna być ich matką, wtedy w nich źródło szczęścia własnego widzi, gdy swe dzieci Panu Bogu dla Nieba, a nie światu dla ziemi wychowuje; gdy na ich męki i śmierć dla Chrystusa Pana patrzy. Nie każe im uchodzić, bo ich według Pana Boga nie według świata miłuje. Fałszywa miłość doczesna, krótką jest i znikomą; prawa przeciwnie, gdy się w Panu Bogu poczyna, w Niebie bez końca trwać będzie. Gorącą była wiara tych nowo nawróconych, którzy z dalekiej Persji aż do Rzymu bieżeli na posługi braci Chrześcijan, niosąc zdrowie i życie ku wyznaniu Pana swojego.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

© salveregina.pl 2024