Źródło: Matka Bolesna wzór dla cierpiących wolne tłumaczenie dzieła O. Fabera Oratorianina pod tytułem: „U Stóp Krzyża” przez O. Prokopa Kapucyna, 1895r.

 

 

 

 

Zachęta Św. Alfonsa Marii Liguori’ego o nabożeństwie do Matki Boskiej Bolesnej.

Źródło: Arka pociechy 1880

Kto pragnie żywe w sercu swoim przechowywać do Przenajświętszej Panny nabożeństwo, powinien często Jej Boleści rozpamiętywać. Nimi to bowiem pozyskała Ona te niezmierzone zasługi swoje przed Bogiem, które po Zasługach Męki Pańskiej są największym Skarbem Kościoła; przez nie stała się najpodobniejsza do Boskiego Syna Swojego i przez nie dostąpiła tytułu Współodkupicielki rodu ludzkiego, jak ją Ojcowie Święci nazywają.

Święty Alfons Liguori, zachęcając dusze pobożne do nabożeństwa do Matki Bolesnej, przytacza dwa następujące objawienia. Jedno, w którym Pan Jezus tak przemówił do pewnej duszy Błogosławionej: „Drogimi są w oczach moich łzy wylane nad rozmyślaniem Męki Mojej; lecz tak kocham Matkę Moją, że gdy kto rzewnie rozpamiętywa Jej Boleści, jeszcze Mnie to więcej ujmuje“.

Drugie objawienie przytoczone przez tegoż Świętego jest następujące, a wyjęte z najpoważniejszych podań pierwszych wieków Chrześcijaństwa: Wkrótce po Wniebowzięciu Przenajświętszej Panny Święty Jan Ewangelista ujrzał Pana Jezusa i Matkę Bożą, proszącą Go o szczególne Łaski dla wszystkich mających nabożeństwo do Jej Siedmiu Boleści. Chrystus Pan zadość czyniąc Jej prośbie przyrzekł:

  1. Że ktokolwiek uciekać się będzie do Zasług Boleści Matki Bożej i przez nie prosić będzie o potrzebne Łaski, może być pewnym, iż nie umrze bez szczerej pokuty za grzechy.
  2. Że uwolnionym będzie od przerażenia i ucisków wewnętrznych, ostatniej godzinie życia zwykle towarzyszących.
  3. Że będzie miał Łaskę serdecznego nabożeństwa i do Męki Pańskiej i za to szczególną nagrodę otrzyma w niebie.
  4. Na koniec, że wszyscy pobożną cześć oddający boleściom Matki Przenajświętszej mieć Ją będą za swoją szczególną Panią i Władczynią, i że Marya nimi rozporządzać będzie według Najmiłościwszej Woli Swojej w sposób szczególniejszy.

Wyżej przytoczony Św. Alfons dodaje w końcu, że różne poważne dzieła liczne przytaczają przykłady i wypadki na stwierdzenie tego podania.

Duszo pobożna weź to do serca twego.

 

 

ODPUSTY:

Skarbnica odpustów modlitewnych i uczynkowych, 1901

Odpusty. Podręcznik dla duchowieństwa i wiernych opr. X. Augustyn Arndt 1890r.

Miesiąc LUTY na cześć Matki Boskiej Bolesnej.

Odpust: 1) 300 dni za każdy dzień, gdy kto przez miesiąc luty według jakiejkolwiek książki o Boleściach Maryi, aprobowanej przez kościelną władzę, odprawi to nabożeństwo z sercem skruszonym i pobożnie.

Pius IX Brew. z 3 kwietnia 1857. Reskr . Św. Kongr. Odp. z 26 listop. 1876).

2) Odpust zupełny raz w dniu dowolnie obranym dla wiernych, którzy codziennie przez miesiąc luty odprawiają pobożne rozmyślanie o Boleściach Matki Boskiej, bądź wspólnie, bądź też osobno.

Warunki: Spowiedź Święta, Komunia Święta, modlitwa przez jakiś czas na intencję Papieża.

(Leon XIII, Reskr. Św. Kongr. Odp. 27 styczn . 1888, Acta S. Sed. XX. 478).

Odpust zupełny raz na rok w dniu, w którym kto odprawia godzinę modlitwy na cześć Matki Boskiej Bolesnej, rozważając Jej Boleści i odmawiając inne modlitwy odpowiadające temu nabożeństwu.

Warunki: Spowiedź i Komunia Święta.

(Klem. XII. Dekr. Św. Kongr. Odp. d. 4 lutego 1736).

 

Pobożne ćwiczenie na cześć Matki Boskiej Bolesnej w Wielki Piątek i inne piątki roku.

Odpusty: 1) Odpust zupełny dla tych, którzy we Wielki Piątek w czasie od (około) godziny trzeciej po południu aż do godziny 11. rano w Wielką Sobotę zajmują się publicznie lub prywatnie przez godzinę albo przynajmniej przez pół godziny rozmyślaniem lub pobożnymi modlitwami, współbolejąc nad boleściami Najświętszej Panny po śmierci Zbawiciela. Odpust ten zyska się w dniu, w którym czyni się zadość obowiązkowi wielkanocnemu.

2) Odpust 300 dni w każdym tygodniu, gdy kto podobne ćwiczenia odprawia przez godzinę lub pól godziny w czasie od 3. godziny po południu w piątek aż do rana niedzieli.

3) Odpust zupełny co miesiąc w jednym z ostatecznych dni dla tych, którzy w tydzień nabożeństwo to odprawiali.

Warunki: Spowiedź i Komunia Święta.

(Pius VII Reskr. Sekret. Memoryał. 24 25 lut. i 21 marca 1815, najprzód na 10 lat, potem Reskr. Św. Kongr. z 18 czerwca 1812 na zawsze).

 

 

WEZWANIE DO DUCHA ŚWIĘTEGO

V. Racz przyjść Duchu Święty i napełnić serca wiernych Twoich.

R. A ogień Miłości Twojej racz w nich zapalić.

V. Ześlij Ducha Twego, a będą stworzone.

R. A cała ziemia będzie odnowiona.

V. Módlmy się: Boże! Światłem Ducha Świętego serca wiernych nauczający, daj nam w Tymże Duchu poznawać co jest dobrem, i zawsze obfitować w pociechy Jego. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, Który z Tobą i z Duchem Świętym żyje i króluje, Bóg w Trójcy Świętej Jedyny na wieki wieków.

R. Amen.

 

 

ROZWAŻANIE.

Niezmierność Boleści Przenajświętszej Panny.

 

 

Gdy zastanawiamy się nad sposobem najlepszego jak tylko być może opisania Boleści Maryi, coraz bardziej przekonujemy się, że w istocie są one nie do opisania. Widzimy tylko zewnętrzne ich słabe jakby połyski, a brak nam wyrazów mogących i te zewnętrzne tylko objawy określić.

Kto rzuci okiem na wielki Ocean atlantycki, widzi ogromną ilość wody, otoczonej zewsząd białawym widnokręgiem. Lecz ten niezmierny obszar wód milczy: nic nie mówi, ani o żyjątkach w rozmaitych kształtach przebywających w jego łonie; ani o czarujących ogrodach podmorskich, zapełnionych krzewami najjaskrawszych kolorów; ani o gajach purpurowych; ani o rozłożystych krzakach zieloności złocistej; ani o jaskiniach powyżłabianych w malowniczych skałach pokrytych bujnymi drzewami podobnymi do świeżo rozwiniętej palmy, a oblanych błękitnymi nurtami; ani 0 świecących się traw ach najpiękniejszymi barwami nakrapianych, a wielkością zbliżających się do drzew naszych, i stanowiących kłąby przecudne; ani o milami i milami ciągnących się koralowych lasach, wśród których mrowi się życie pod przedziwnymi postaciami, o których ani wyobrażenia nie mieliśmy, dopóki świeże badania przyrodników, nie odkryły tych zatajonych w głębinach m orskich piękności.

Toż samo co do oceanu Boleści, zalewającego tajemne głębiny Niepokalanego Serca Matki Bożej. To co z nich widzimy, wprawia nas w podziwienie, a jednakże zaledwie objawia to malutką cząsteczkę tego, co się w tych głębiach ukrywa.

Stąd pierwsza rzecz, która uderza nas w Boleściach Przenajświętszej Panny, jest, że one miary nie miały, nic w znaczeniu dosłownym tego wyrażenia, lecz w znaczeniu jakie mu dajemy, stosując je do rzeczy stworzonych. Do Boleści to Maryi odnosi Kościół te Słowa Proroka Jeremiasza: „O! wy wszyscy, którzy przechodzicie, patrzcie i uważcie, czy jest boleść jako Boleść Moja. Kogoż przyrównam do Ciebie o! Córko Jerozolimska. Z kimże Cię zrównam dla pocieszenia Cię, o! Córko Syonn; albowiem wielką jest Boleść Twoja jako morze. Kto Cię zleczy?” (Treny 1. 12.) Miłość Pana Boga u Maryi była, według porównania przez Pismo Święte użytego, „jako ogień, którego najobfitsze wody nie mogły przygasić” (Pnp 1, 2 ), a w podobnyż sposób Święci i Doktorowie Kościoła wyrażają się i o Jej Boleściach. Święty Anzelm powiada: „że jakkolwiek okrutnym było pastwienie się tyranów pogańskich nad ciałami Męczenników, było to czymś lekkim, albo raczej było niczym, w porównaniu z okrucieństwem męki poniesionej przez Maryę“ (De excel. Virg. C. 5.). Święty Bernard Seneński utrzymuje: „Że Boleści Przenajświętszej Panny były tak wielkimi, że gdyby je rozdzielić pomiędzy wszystkie istoty stworzone zdolne cierpienia, poginęłyby one niezwłocznie” (Serm. d. V. B. Ps. 54.). Anioł objawił Świętej Brygidzie, że gdyby Pan Jezus nie wspierał był cudowną siłą Swoją Przenajświętszą Matkę, nie mogłaby była pozostać przy życiu, doznając Boleści, które przebyła (In Serm. Ang. t. XVII.). I łatwo byłoby wielką liczbę podobnych
ustępów i wyrażeń przytoczyć, tak z objawień mianych przez Świętych, jak i z pism Ojców Kościoła.

Lecz co przede wszystkim wykazuje niezmierność Boleści Maryi, to, że przewyższały one wszystkie męczeństwa. Nie tylko nigdy nie było Męczennika, jakkolwiek wielkie i długie byłyby poniesione przez niego męczeństwa i katusze, który by wyrównał Maryi w cierpieniu, lecz nawet barbarzyńskie śmierci wszystkich Męczenników razem wzięte, w całej ich rozmaitości i okrucieństwach, ani się zbliżały do mąk Jej Boleści.

Nikt z rozsądnych ludzi nie lekceważy sobie cierpień fizycznych, a wielu doświadczyło na sobie, jak trudne są one do przeniesienia z cierpliwością. A jednakże cierpieniem to w mierze przeważnej świat został odkupionym, i czyż nie tymże to sposobem głównie i każda dusza się uświęca? Najwyższa to Sprawiedliwość Boska wkłada na czoła Męczenników ich najświetniejszą koronę, a którą otrzymują ci tylko, którzy bohaterstwem swojej cierpliwości w znoszeniu mąk fizycznych, poświęcili życie swoje za Pana Jezusa.

Owoż, pod względem nawet cierpień fizycznych, Marya przewyższyła wszystkich Męczenników. Cała Jej istota przesycona była goryczą; miecze przeszywające Jej duszę dosięgały wszystkich nerwów, wszystkich włókien Jej ciała; a obok tego wątpić nie można, iż ciało to zachowane od grzechu, w całej swojej doskonałości było tak ukształtowane, żeby więcej być zdolnym cierpienia jak wszystkie inne ciała ludzkie, wyjąwszy Ciało Jej Syna. Prócz tego, co do Męczenników, od dawna już nawykli oni byli patrzeć na ciała swoje, jako na nieubłaganego wroga i ciągłą zaporą na ich drodze do nieba. Karali to cielsko grzeszne, umartwiali je, karcili, aż dopóki nie doszli do tego, że je święcie znienawidzali.

Lecz z Maryą tak nie było: grzech nie skaził Jej Niepokalanego Ciała, był to utwór Rąk Boskich, najczystszy, nieskażony, najświętszy jaki mogła posiadać ziemia, i z którego wyszło Przenajświętsze Ciało i Przenajdroższa Krew Pana naszego. Nie mogła więc Marya w żaden sposób doznawać uczucia tej zbawiennej mściwości, przez którą bohaterska świętość odnosi wśród najsroższych cierpień fizycznych, zwycięstwo nad ciałem.

Prócz tego, cóż głównie podtrzymuje Męczenników i obdarza ich niezachwianym męstwem w ich męczarniach? Oto, że umysł ich zalany jest światłem i blaskiem niebieskim; o to , że wewnętrzne ich spojrzenie wlepione jest w Pana Jezusa, Którego Piękność i Chwała zachwyca ich i jakby cudownej dodaje im siły. To jest co przygłuszało płomienie, w których ich smażono i czyniło je dla nich tak miłymi, jak lekki powiew wiosennego wietrzyku; to jest, co sprawiało, że ostre knuty wydawały się im tak miękkimi, że ich prawie nie czuli, a każde ich uderzenie napełniało ich radością; to jest co przytępiało ostrze żelaza, którymi ich rozsiekiwano. To czym wewnętrzne pociechy niebieskie obdarzały dusze Męczenników, było silniejszym od tego, czego zewnętrznie na ciele doznawali i przemagało uczucie mąk im zadawanych. Nie żeby ich katusze i konania nie były rzeczywistymi, lecz że były złagodzone, zrównoważone, zniszczone, wsparciem jakie zaczerpywali w Łaskach uczuciowej Miłości Pana Jezusa, którymi On wtedy, w mierze wyjątkowo hojnej, zalewał ich dusze.

Lecz czyż Marya w Boleściach Swoich, przez takie wpatrywanie się w Pana Jezusa, przez zatapianie się w Niego, co stanowiło siłę i męstwo Męczenników, mogła znaleźć pociechę, gdy właśnie widok to wtedy Pana Jezusa i tego, co On cierpiał, stanowiło największe Jej katusze? Widzi Jego naturę ludzką najokrutniejszym poddaną mękom, a jest Matką, i Matką nad wszystkie inne matki, kochającą jak nigdy matka nie kochała,
jak nie mogą kochać wszystkie matki razem wzięte, gdyby połączyły miliardy swoich przywiązań do dzieci, w najsilniejszym i najgorętszym akcie miłości macierzyńskiej. Jest On Jej Synem, i jakim Synem, i jak cudownie za Syna Jej danym! Jest Jej skarbem i Jej wszystkim. Cóż więc to za otchłań powodów cierpienia, i jak dalece nie tylko pociechą, lecz właśnie źródłem największych Boleści było dla Maryi wpatrywania się w Pana Jezusa męczonego, wpatrywanie się w Jego Człowieczeństw o, na najsroższe jakie tylko być mogą wydane cierpienia.

Lecz Pan Jezus był i Bogiem, a stąd wpatrywanie się w Jego Bóstwo, podczas Boleści Maryi, stawało się dla Niej powodem jeszcze większej boleści.

Mówimy o niektórych matkach, że z dzieci swoich robią sobie bożyszcza, to jest, że miłując je więcej nad Pana Boga nawet, w nich upatrując swój koniec ostateczny i swoją prawdziwą i jedyną szczęśliwość, oddają im serce swoje, tak jak je tylko Panu Bogu oddać są wprawie. A tego Marya nie uczyniłaby nigdy, chociażby nawet dla Niej było możliwym, w istocie zaś takim nie było. Albowiem Przenajświętsza Matka ubóstwiając Swego Syna, nie mogła obawiać się, żeby przez to uwłaczała należnej czci i miłości Pana Boga, gdy ten Syn Jej był zarazem i Bogiem. Miłość więc Jej Macierzyńska żadnych granic mieć nie potrzebowała i w istocie nie miała; lecz to właśnie że w Panu Jezusie cierpiącym widziała nie tylko Syna Swego, lecz i Swego Boga, Boleści Jej w znosiło do stopnia wszelkie nasze pojęcie przechodzącego.

Słowem jak dla każdego Męczennika, wpatrywanie się w Pana Jezusa, czy to już w Chwale Niebieskiej na Niego czekającego, czy dla jego zbawienia ponoszącego męki — było największą pociechą i pokrzepieniem wśród odbieranych katuszy — tak wprost przeciwnie, dla Maryi, w Jej Boleściach, wpatrywanie się w Pana Jezusa i jako Boga i jako Człowieka, było właśnie najstraszniejszym cierpieniem.

Na próżno też byłoby wysilać się, na wyrażenie tego co doznała dusza Maryi w Swoich Boleściach. Dość powiedzieć, że Pan Jezus, wesele Męczenników, w Boleściach Matki Przenajświętszej, stawał się właśnie powodem, stawał się narzędziem największej Jej Męki, jakby podwójnie Ją krzyżując, bo raz naturą Swoją ludzką, drugi raz Swoją Naturą Boską.

A stąd żadne męczeństwo nie wyrównywało Jej Boleściom, i nie można porównywać z niemi żadnej danej chociażby największej liczby Męczeństw. Nawet nazwać męczeństwem to co Marya cierpiała, jak nazywamy te wszystkie najsroższe męki, jakie przenieśli Święci oddający życie za wiarę, zdawało się Kościołowi niewłaściwym i niedostatecznym. I dlatego wynaleziono na to osobne wyrażenie nazywając Męczeństwo Maryi: Jej B OLEŚCIAMI.

Cierpienia Przenajświętszej Panny były i z tego powodu jakby miary nie mające, że musiały być odpowiedniemu Jej osobistości. Jeśli Marya miała cierpieć jako Matka Boga Wcielonego, a cierpieć właśnie z powodu cierpień jakie On na Siebie dopuścił — wtedy Jej cierpienia musiały odpowiadać godności Jej Macierzyństwa Boskiego. Lecz czyż jest kto w stanie pojąć szczyt tej godności? Święty Tomasz powiada, ze już i Wszechmocność Najwyższa nie mogłaby wyobrazić sobie coś jeszcze wyższego. Tenże Doktor Kościoła przydaje, że Pan Bóg w wyniesieniu Maryi do godności Matki Boga, nadał jej godność nad którą wyżej już i cała nieograniczona Potęga Jego nadać nie może.

Zastanówmy się nad tym, czym my jesteśmy w porównaniu ze Świętym, albo Święty porównany z najwyższym z pomiędzy Aniołów, a rozważajmy, że i najwyższy z Aniołów, ani w przybliżeniu jakowym, nie może być porównany z Maryą. Nie masz wątpliwości, że każdy z nas bliższy jest Michała Archanioła, albo którego z najwyższych Serafinów, aniżeli oni Maryi. A jednakże już nam niepodobna jest ocenić, rozumieć jak dalece niżsi jesteśmy od tych Duchów Niebieskich.

Tymczasem wiemy to dobrze, że cierpienie zastosowane, jak to zawsze bywa, do sił naszych, do naszej zdolności cierpienia, bywa niekiedy czymś czego nigdy wyobrazić sobie nie mogliśmy. A znowu wiemy i to, że najsroższe cierpienia jakich człowiek doznać może na ziemi, są jakby niczym w porównaniu cierpień nieszczęsnych dusz w stanie grzechu ciężkiego z tego świata schodzących i na wieczne męki Sprawiedliwością Boską skazanych. Strach więc jest pomyśleć, co dusza ludzka wycierpieć jest zdolna!

Owoż, Dusza Maryi jako po Duszy Pana Jezusa najdoskonalsza, jak wszystkie własności duszy ludzkiej posiadała w najwyższym jaki tylko być może stopniu, tak i zdolność cierpienia; a która to zdolność w ciągu Jej Boleści była ciągłym cudem w Niej podtrzymywana, gdyż inaczej Boleści przez Nią doznane byłyby Ją o śmierć przyprawiły. Do czego, według zdania niektórych pisarzy kościelnych, w chwili gdy Matka Boża stała już pod krzyżem, przyczyniło się i to, że wtedy posiadała w sobie Sakramentalną Obecność Pana Jezusa po przyjęciu Przenajświętszego Sakramentu przy Jego postanowieniu, a która to Obecność trwała w Niej zawsze od jednej Komunii do drugiej. Miarkujmyż czym musiały być Boleści Maryi zastosowane i do Jej godności i do Jej cudownej zdolności cierpienia, i zawnioskujmy, że musiały jakby nie mieć miary: że ich niezmierność wszelkie nasze pojęcie przechodzi.

Lecz potrzeba było żeby cierpienia Przenajświętszej Panny były także w stosunku do jej świętości. Próby zsyłane na Świętych, odpowiadają zawsze ich zasługom, którym wyrównywają co do stopnia, i są z nimi w ścisłym związku. Gdy Boleści Maryi były wyjątkowym Dziełem Pana Boga, i w sposób szczególny miały przynieść Mu Chwały; gdy były zasłużalnymi i najpodobniejszymi z cierpieniami Pana naszego; gdy Boleści Jej zjednoczone były z Męką Syna w sposób nieoddzielny, chociaż podrzędnie; gdy były polem ciągłych aktów miłości Pana Boga i przymnażały Łask w Maryi — musiały więc być odpowiednimi doskonałości Jej Duszy i zastosowane do Jej świętości. Lecz ocenienie stopnia doskonałości, szczytu świętości Maryi przechodzi wszelką ludzką możność. Brak nam liczb na określenie mnogości i stopnia Łask przez Nią otrzymanych; jest to zadanie mnożenia, do którego nie posiadamy dostatecznych ilości. Świętość Matki Boga nie była, ściśle mówiąc, nieograniczoną, nieskończoną, bo taką jest tylko Świętość Pana Boga; lecz ludzkim pojęciem ogarnąć jej nie jesteśmy w stanie, i to jest co najmniej o tym powiedzieć możemy. Jeśli bowiem ogólnym poglądem przebiegniemy liczbę Jej Łask, ich rodzaj i stopień; jeśli poczynając od Niepokalanego Poczęcia, obliczymy je chociaż w przybliżeniu tylko, aż do Tajemnicy Wcielenia, a już i do tego posługując się chyba bystrością rozumów anielskich; i gdy zastanowimy się jak taki nasz obrachunek, takie obliczenie w pada w nieskończoność, albo raczej mało co jej nie dosięga w chwili Wcielenia.

Jeśli potem zastanowimy się nad liczbą Łask, którymi przez następne lat trzydzieści trzy, w stosunku ciągle wzrastającym zapełniał Pan Bóg Jej Duszę, Cuda w Niej Swej hojności dokonując — będziemy mogli zrobić sobie jakie takie wyobrażenie siły, mocy, potęgi Boleści doznanych przez Maryę pod krzyżem, a Boleści odpowiednich stopniowi świętości do jakiego już wówczas wyniesioną była. Pomimo jednakże tego, ocenić Jej Boleści właściwie, dokładnie, nigdy nie potrafimy. Bądź co bądź, zawsze pozostaną one dla nas podobnymi do najgłębszych Artykułów Wiary Świętej, w które wierzymy najmocniej, chociaż przechodzą one nasze ograniczone pojęcie.

Następnie nie masz wątpliwości, że Boleści Maryi były w stosunku Jej wewnętrznego oświecenia. W ogólności mówiąc, im dokładniej rozpoznaje kto powody zadające mu boleść, tym boleść ta jest dotkliwszą. Że zaś jak wszystkie w nas władze umysłowe, tak i pojęcie jest ograniczone, więc w danym razie, chociażbyśmy i wielką tkliwością na cierpienia i bardzo bystrym pojęciem obdarzeni byli, nigdy całkowicie, dokładnie powodów zadających nam boleść nie jesteśmy w stanie pojąć. Podobniśmy w tym do nieposiadającego jeszcze pełnego rozumu dziecka, które płacze w prawdzie po stracie matki, ale czym jest rzeczywiście dla niego ta strata, dobrze tego nie rozumie.

Lecz z Przenajświętszą Panną działo się inaczej. Bystrość Jej rozumu i pojęcia, światło i naturalne i nadprzyrodzone, w które Dusza Jej opływała w najwyższym stopniu, sprawiało, że Ona jak najdoskonalej rozpoznawała i oceniała powody Swoich Boleści. I to właśnie potęgowało Jej cierpienia, podnosiło je do najwyższego stopnia.

Głównym, owszem jedynym powodem Jej Boleści były cierpienia Pana Jezusa; a któż prócz Niego Samego, mógł tak jak Marya objąć myślą i ogarnąć pojęciem wszystkie okrucieństwa Jego strasznej Męki? Rozpoznawanie, pojmowanie całej okropności tego co Zbawiciel dopuścił na Siebie, a co Jego Matce Przenajświętszej zadawało najsroższe Boleści, było w Niej tak dokładne, że i to stawiało Ją jak najbliżej Jezusa, a było skutkiem tego nadmiaru światła niebieskiego, nadprzyrodzonego, które bezustannie zalewało Jej Duszę uchowaną od grzechu, tego źródła wszelkiego przytłumienia w nas światła wewnętrznego, bystrość rozumu i pojęcia. Nam trudno jest pojąć jakimi oświeceniami obdarzać raczy Pan Bóg duchy Anielskie, jak dalece są one pod tym względem wyżsi nad nami, — a cóż dopiero gdy idzie o oświecenie, o bystrość rozumu i pojęcia, którymi obdarzył Swoją Matkę! Jak ktoś słaby wzrok mający, nie może uwierzyć, że kto inny bardzo bystrym obdarzony, widzi przedmioty których on istnienia ani się domyślał — tak my nie możemy mieć wyobrażenia, jak dalece Marya rozumiała, pojmowała i właściwie oceniała powody zadające Jej cierpienia. I z tej więc przyczyny, rozmiary Boleści Przenajświętszej Panny, ich niezmierność, jest dla nas niedostępną, gdyż nie posiadamy środków ocenienia rozmiarów światła nadprzyrodzonego, do których nie tylko były one zastosowane, ale których nawet obfitość coraz to bardziej je zwiększała.

Lecz i mnogości, rozliczności, ilości Boleści Maryi podobnież obliczyć nie jesteśmy w możności. Od chwili gdy usłyszała proroctwa Symeona zapowiadające Jej Miecze przeszyć mające Jej Niepokalaną Duszę, — a prócz tego mając najwyraźniej objawionym Sobie co czeka Pana Jezusa — Życie Jej było już ciągłym męczeństwem. Każde spojrzenie na Syna, wtłaczało te miecze coraz głębiej w Duszę Matki. Każdy dźwięk Jego ukochanego głosu, wzmagając w Niej uczucie Miłości Macierzyńskiej, napełniał Jej serce smutkiem i goryczą, na wspomnienie tego, co czeka to najdroższe Jej Dziecię, — a smutkiem tym większym im to Dziecię większą sprawiało Jej pociechę. Każdy czyn Pana Jezusa zadawał Maryi mnóstwo cierpień, w których przeszłość i przyszłość zlewały się w jedynym okropnym przewidywaniu, ciągle rozbudzanym w Jej Duszy. Każdy akt nadprzyrodzony, wzbudzony w Jej Sercu, a takie akty czyniła bezustannie, był nową Boleścią. Jakoż, czy coś nowego dowiadywała się o Panu Jezusie, czy odpowiadała nowej jakowej oznace miłości Jej Syna ku Niej, czy nowa miłość ku Niemu w Jej Sercu się wzniecała, czy zjednoczenie Jej z Panem Jezusem stawało się coraz ściślejszym, czy umysł Jej rozświecał się coraz bardziej, czy doznawała zachwytu w Swoim do Niego przywiązaniu, w Swoich uczuciach Macierzyńskich; — słowem, im głębszą czcią i uwielbieniem przejmowała się ku Swemu Boskiemu Synowi, im droższym i ukochańszym stawał się On dla Niej, czuła tym srożej rozdzierające się w Niej Serce niewymownymi cierpieniami okrutnej i haniebnej Męki Pana naszego, którą bezustannie miała przed oczami.

Życie Jej zapełnione było zdarzeniami najwyższej jaka tylko być może wagi, bo odnoszącymi się do sprawy Odkupienia całego rodu ludzkiego. Wszystkie szybko po sobie następowały, a każde z nich mnożyło i zwiększało Jej Boleści, przybliżając chwile najcięższych, przy Męce Syna przeniesionych. Nie było w nich tej przerwy, jaka zwykle się przytrafia w najcięższych strapieniach ludzkich, ograniczając je w pewnej mierze żeby nie przechodziły zwykłej w człowieku możności przeniesienia cierpień. A prócz tego bywały chwile, gdzie Boleści Jej skupiały się jakby w jedno straszne brzemię, przytłaczające duszę ze wszystkimi Jej władzami.

Lecz i pod innym jeszcze względem Boleści Maryi były niezmiernemu, były jakby miary niemającymi, a to dlatego, że przewyższały to, co zwykła siła ludzka z tego powodu przenieść może: przechodziły ten stopień, w którym cierpienie odejmuje życie. Powszechnym jest to pomiędzy pisarzami kościelnymi przekonaniem, opartym na objawieniach wielu Świętych, ze tylko cudem Marya zachowaną była przy życiu, wśród strasznych cierpień, jakie przeniosła. W tym bowiem, jak w wielu innych rzeczach, współuczestniczyła w przywilejach Pana Jezusa, w ciągu Męki Jego. I to odnosi się nie tylko do Jej Boleści na Kalwarii już doznawanych, lecz i do całego Jej Przebłogosławionego Życia. Najwyraźniejsze przewidywanie wszystkich czekających Ją Boleści, którym obdarzoną była co najmniej od chwili przepowiedni Świętego Symeona, było tak dokładne i tak żywe, że bez szczególnej cudownej Pomocy Wszechmocności Boskiej, Dusza Jej odłączyłaby się była od ciała. Nie mogłaby była żyć ani chwilę pod ciężarem tak niezmiernego smutku. Nie mogłaby była oddychać wśród atmosfery tak zaduszającej, byłaby zatonęła w tym morzu goryczy, w której Dusza Jej bezustannie pogrążoną była. Niemożliwym było, żeby umysł tak wzniosły, jak Maryi pomieszanym został od niewymownych strapień, których doznawała; niemożliwym było, aby dusza, tak jak Jej Dusza zjednoczona z Panem Bogiem, chociażby na chwilę straciła wewnętrzny pokój. Lecz do tego żeby od doznawanych bezustannie, najsroższych Boleści nie umarła, potrzeba było ciągłego Cudu Wszechmocności Pana Boga zachowującego Ją przy Życiu. Jak bowiem co chwila umarłaby była od Miłości Pana Boga, gdyby Ją Pan Bóg podobnież Cudem Swojej Mocy przy życiu był nie zachowywał, — aż gdy ujmując Jej tej siły nadprzyrodzonej, miał już wziąć Ją do Nieba; — tak podobnież ciągłego Cudu potrzeba było, żeby od doznawanych w ciągu całego życia Boleści, co chwila Dusza Jej nie odłączyła się od ciała.

Nareszcie i z powodu swojej rzeczywistości, Boleści Przenajświętszej Panny przewyższały miarę najrzeczywistszych strapień i cierpień ludzkich, a to pod każdym względem.

W strapieniach jakich doznajemy, wpadamy zwykle w wielką przesadę. Wyobraźnia podwaja je nam prawie zawsze. Jeśli cierpienia nasze pochodzą od drugich, przypisujemy je koniecznie złej woli, której w tym wcale nie było. Upatrujemy w nich złośliwe zamiary, które nigdy nie przyszły na myśl tym, których o to posądzamy. Zdarzeniom żadnego niemającym związku z tym, co nas przykrego spotkało, przypisujemy większą aniżeli na to zasługują wagę, żeby i nimi cierpienie nasze przystroić i większym jak jest w rzeczywistości sobie przedstawić. Albo jeśli spotkała nas jaka dotkliwa szkoda, przewidujemy jej następstwa zupełnie nieprawdopodobne, nadajemy im rozmiary, które do rzeczywistych skutków poniesionej straty są tak podobne, jak do dziecka niosącego latarkę, podobnym jest ogromny cień jego, zarysowujący się na przeciwległej ścianie.

Dziwaczność i niepohamowana ruchliwość wyobraźni, otaczają boleść naszą chmurą złudzeń, a chmurę tę zgęszcza jeszcze nierozsądny upór, z którym odrzucamy wszelką pociechę. Zatykamy sobie uszy na głos rozsądku, oddajemy się gnuśności, grzesznemu zniechęceniu, opuszczamy się w pełnieniu obowiązkowi w takowym rozpieszczaniu się znajdujemy pewnego rodzaju wielką, ale wcale niegodną duszy chrześcijańskiej, ulgę.

Lecz w cierpieniach Przenajświętszej Panny nie było najmniejszej przesady, wszystko było w nich najrzeczywistszym. Boleści Jej, w znosiły się do wyżyn tak szczytnych, że tylko niedokładne o nich możemy zrobić sobie wyobrażenie. Wzmagały się one przez ocenić się nie dające doskonałości natury Maryi, przez Jej Łaskę wszelką miarę przechodzącą, przez doskonałą piękność, a zwłaszcza przez Boskość Jezusa. Każda z tych przyczyn przydając Boleści Maryi, podnosiła je do takiej wysokości, że ograniczony wzrok nasz już nie może ich objąć. Lecz dla Maryi, która posiadała ciągłe skupienie wewnętrzne i pokój Duszy niezachwiany, każde z tych cierpień przygniatało Ją całą swoją rzeczywistością; doskonale było przez Nią zrozumianym i ocenionym, co do wszystkich swoich następstw; a przyjęte z najdokładniejszym ich pojmowaniem, tak co do jego siły w danej chwili, jak i co do jego dłuższego trwania. Jej natura fizyczna, wolna od szkód jakie wyrządza choroba, i od nieprawidłowości będących następstwem grzechu, posiadała żywotność wyjątkowej siły, a stąd odznaczała się największą wrażliwością, najtkliwszą i najżywszą czułością; a obok tego wszystkiego obdarzoną była najszczególniejszą, najprzedziwniejszą zdolnością cierpienia. Stąd nie było w Niej nic takiego, czy to w Jej rozumie, czy w uczuciach, co by mogło łagodzić którykolwiek z ciosów na Nią spadających. Nawykłość nawet nie czyniła Boleści Jej znośniejszymi: nie przestawały one być najtrudniejszymi do przeniesienia, chociaż były bezustannym. Żadna z nich nie była miejscową; czuć się dawały po całej Jej istocie; były, że się tak wyrażę, obdarzone nieustającą rzutkością i palącą ostrością, której doskwierające katusze dosięgały jednocześnie wszystkie części Jej Ciała i Jej Duszy. Wśród właściwego Jej niewymownego wewnętrznego spokoju, Boleści doznawane nie dawały Jej żadnego wytchnienia, nie odstępowały Jej ani na chwilę, nigdy nie łagodniały, nie dopuszczały, ani na chwilę ulgi. Przy tym nie było cierpienia którego by srogość oszczędzoną dla Niej została, albo której by całej goryczy nie zakosztowała. Obok zaś tego wszystkiego doskonale rozpoznawała ich moc i wytężenie, a gdy najniespodzianiej raniły Jej serce, nie przyprawiało
to Ją wcale o zdziwienie, które nas zwykle ogarnia w chwili nieprzewidzianego nieszczęścia.

Nie było też i następstwa w Boleściach Maryi, albowiem wszystkie tkwiły w Niej jednocześnie, jak strzały w Świętym Sebastianie, i wszystkie ostrza ich razem zaprawiały się jadem. Ta rzeczywistość Boleści Maryi, jest przerażającą, a jest to jedną z ich cech głównych, o której nie powinniśmy zapominać w dalszych rozpamiętywaniach naszych tych tajemnic życia Przenajświętszej Matki. Bez tego bowiem jeszcze trudniej byłoby nam zrozumieć je i ocenić właściwie Jej Męczeństwo.

Na koniec zwróćmy uwagę i na to, że Boleści Maryi przyczyniły się w pewnej mierze, do odkupienia świata, a więc i z tego powodu m usiały być niezmiernymi, jakby nie mającymi miary. Gdy bowiem z Wyroków Boskich Marya, jako Matka Odkupiciela, miała współuczestniczyć w Jego Męce, tak jak żadna inna istota stworzona, więc i dlatego Jej Boleści musiały być jak największymi po Cierpieniach Pana Jezusa: ich niezmierność musiała być jak najbardziej zbliżona do niezmierności granic, nie mającej Cierpień Pana Jezusowych. A tak z jakiejkolwiek strony zapatrywać się na nie będziemy, przedstawiają się nam one w stopniu przechodzącym wszelkie nasze pojęcie i wyobrażenie. Są dla nas, dla naszego pojęcia cierpieniami wszelką miarę przechodzącymi.

 

 

 

Uczcijmy Siedem Boleści Najświętszej Maryi Panny modlitwą Św. Bonawentury oraz Koronką i Litanią do Matki Boskiej Bolesnej:

 

 

 

Źródło: Arka pociechy 1880

 

V. Boże! wejrzyj ku wspomożeniu mojemu.

R. Panie! pośpiesz ku ratunkowi mojemu.

V. Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu.

R. Jak była na początku, teraz i zawsze, i na wieki wieków. Amen.

 

  1. Użalam się nad Tobą, O Matko najboleśniejsza, dla tego smutku, który ogarnął Serce Twe najczulsze w chwili proroctwa Świętego Starca Symeona. O Matko najmilsza! przez Serce Twoje tak zasmucone, uproś mi cnotę pokory i dar Świętej Bojaźni Bożej.

 

Ave Maria Doloribus plena, Crucifixus tecum, lacrimabilis tu in mulieribus et lacrimabilis Fructus Ventris Tui, Iesus.

— Sancta Maria, Mater Crucifixi lacrimas impertire nobis crucifixoribus Filii Tui, nunc et in hora mortis nostrae. Amen.

Zdrowaś Maryo, Boleści pełna, ukrzyżowany z Tobą, najboleśniejsza między niewiastami i bolesny Owoc Żywota Twojego, Jezus.

— Święta Maryo, Matko Ukrzyżowanego, módl się za nami krzyżującymi Syna Twojego, i wyjednaj nam łzy pokuty teraz i w godzinę śmierci naszej naszej. Amen.

100 dni odpustu za każdy raz pozwolił Pius IX dnia 23 Grudnia 1847r.

 

  1. Użalam się nad Tobą, o Matko najboleśniejsza, dla tej trwogi, która przejmowała Twe Serce najtkiwsze w ucieczce do Egiptu i w czasie Twego tam pobytu. O Maryo najmilsza! przez Serce Twoje tak zatrwożone uproś mi litość względem ubogich i dar pobożności.

Zdrowaś Marya.

  1. Użalam się nad Tobą, o Maryjo najboleśniejsza, dla tej tęsknoty, w jaką popadło Twe najtroskliwsze Serce czasu zgubienia drogiego Jezusa Twojego. O Matko najmilsza! przez Serce Twoje taką tęsknotą ściśnione, uproś mi cnotę czystości i dar umiejętności.

Zdrowaś Marya.

  1. Użalam się nad Tobą, o Matko najboleśniejsza, dla tej boleści, którą jęknęło Macierzyńskie Serce Twoje w spotkaniu Jezusa Krzyż dźwigającego. O Matko najmilsza! przez Serce Twoje tak pełne miłości a tak rozbolałe, uproś mi cnotę cierpliwości i dar mocy.

Zdrowaś Marya.

  1. Użalam się nad Tobą, o Matko najboleśniejsza, dla tego męczeństwa, którego doznało mężne Serce Twoje patrząc na konanie ukochanego Syna Twego. O Matko najmilsza! przez Serce Twoje tak współ umęczone, uproś mi cnotę wstrzemięźliwości i dar dobrej rady.

Zdrowaś Marya.

  1. Użalam się nad Tobą, o Matko najboleśniejsza, dla tej Rany, które litościwemu Sercu Twemu zadało uderzenie włócznią w Serce Syna Twego. O Matko najmilsza! przez Serce Twoje tak okrutnie przeszyte uproś mi cnotę miłości bliźniego i dar rozumu.

Zdrowaś Marya.

  1. Użalam się nad Tobą, o Matko najboleśniejsza, dla tego ostatniego ciosu, który wytrzymało Serce Twe najmiłosierniejsze w chwili pogrzebu Jezusa Syna Twego. O Matko najmilsza! przez Serce Twoje tą ostatnią boleścią do szczętu złamane, uproś mi cnotę pilności i dar mądrości.

Zdrowaś Marya.

 

 

Litania o Siedmiu Boleściach Najświętszej Maryi Panny

Źródło: Wianek różany 1853

 

Kyrie elejson! Chryste elejson! Kyrie elejson!

Chryste, usłysz nas! Chryste, wysłuchaj nas!

Ojcze z Nieba Boże, zmiłuj się nad nami!

Synu Odkupicielu świata, Boże,

Duchu Święty Boże,

Święta Trójco Jedyny Boże,

Święta Maryo, Matko Bolesna, módl się za nami!

Święta Maryo, Któraś nie znalazła miejsca w gospodzie,

Święta Maryo, Któraś zmuszona była szukać przytułku w stajence,

Święta Maryo, Któraś Twego Pierworodnego w żłóbku złożyła,

Święta Maryo, Któraś krwawemu Obrzezaniu Syna Twojego obecną była,

Święta Maryo, Której powiedziano, że Syn Twój położon jest na znak, któremu sprzeciwiać się będą,

Święta Maryo, Której wyprorokowano, że duszę Twą własną miecz boleści przeszyje,

Święta Maryo, Któraś z Synem do Egiptu uchodzić musiała,

Święta Maryo, Któraś rzezią niewiniątek przerażoną była,

Święta Maryo, Któraś dwunastoletniego Syna Twego w Jeruzalem zgubionego przez trzy dni żałośnie szukała,

Święta Maryo, Któraś ciągle na nienawiść żydów ku Synowi Twemu patrzała,

Święta Maryo, Któraś Męki i Śmierci Syna Twojego obraz bezustannie w sercu nosiła,

Święta Maryo, Któraś w dniu Ostatniej Wieczerzy Syna do Jeruzalem na Mękę idącego ze smutkiem pożegnała,

Święta Maryo, Któraś Mękę Ogrójcową i krwawy pot Syna Twojego na modlitwie wylany, Sercem Matki przeczuwała,

Święta Maryo, Któraś o Synu przez Judasza zdradzonym, a powrozami skrępowanym, z Ogrójca wiedzionym wieść odebrała,

Święta Maryo, Któraś Syna jakoby złoczyńcę przed sąd kapłanów stawionego widziała, Któraś na Syna fałszywych świadków zeznania słuchała,

Święta Maryo, Któraś okrutny policzek przez Najdroższego Syna Twojego odebrany na Sercu uczuła,

Święta Maryo, Któraś obelgi od żydów i żołnierzy na Syna Twego bezbożnie miotane słyszała,

Święta Maryo, Któraś Syna biczami sieczonego i cierniem koronowanego ujrzała,

Święta Maryo, Któraś bezbożny, a haniebny wyrok śmierci na Syna Twego wydany słyszała,

Święta Maryo, Któraś Syna Twego Krzyż niosącego spotkała,

Święta Maryo, Któraś łoskotu przybijania gwoźdźmi Rąk i Nóg Syna Twojego słuchała,

Święta Maryo, Któraś ostatnie słowa Syna Twojego na Krzyżu do Serca przyjmowała,

Święta Maryo, Któraś konaniu Syna Twojego obecną była,

Święta Maryo, Któraś zmarłe Ciało Syna Twojego z Krzyża zdjęte na Macierzyńskie Łono Swoje przyjęła,

Święta Maryo, Któraś od grobu Syna Twojego cała zbolała do domu wracała,

Święta Maryo, Królowo Męczenników,

Święta Maryo, Zwierciadło wszystkich utrapień,

Święta Maryo, Morze goryczy,

Święta Maryo, Opiekunko bolejących,

Święta Maryo, Wspomożycielko stroskanych,

Święta Maryo. najszczodrobliwsza pocieszycielko chorobą złożonych,

Święta Maryo, mocy najpotężniejsza słabych,

Święta Maryo, pewna Ucieczko grzeszników,

Przez okrutną mękę i śmierć Syna Twojego, wybaw nas, o Królowo Męczenników.

Przez najcięższe Boleści Serca Twojego,

Przez największe smutki i utrapienia Twoje,

Przez straszne uciski Twoje,

Przez łzy i łkania Twoje,

Przez wszystkie Macierzyńskie współubolewania Twoje,

Przez przemożne pośrednictwo Twoje,

Od niepomiarkowanego smutku,  Zachowaj nas, o Matko Najboleśniejsza.

Od upadku na duchu,

Od trwożliwego umysłu,

Od niechętnego znoszenia wszelkich cierpień,

Od rozpaczy i braku nadziei w Miłosierdziu Bożym,

Od wszelkiej okazji i niebezpieczeństwa zgrzeszenia,

Od sideł szatańskich,

Od zatwardziałości serca,

Od ostatecznej niepokuty,

Od nagłej i niespodziewanej śmierci,

Od potępienia wiecznego,

My grzeszni Ciebie prosimy, wysłuchaj nas, Matko!

Abyś nas w wierze prawdziwej, nadziei i miłości Świętej Opieką Twoją utrzymywać raczyła, Ciebie prosimy, wysłuchaj nas, Matko.

Abyś nam u Syna Twojego za grzechy nasze doskonałą skruchę i pokutę wyjednać raczyła,

Abyś wzywającym Cię, pociechę i ratunek Twój udzielać raczyła,

Abyś nas w chwili konania wspierać najszczególniej raczyła,

Abyś nam w stanie łaski zejście ze świata tego wyjednać raczyła,

O Matko Boska, pełna Łaski, Ciebie prosimy, wysłuchaj nas.

Matko najboleśniejsza, Ciebie błagamy, zmiłuj się nad nami.

Baranku Boży, któryś wobec Matki Twojej przez trzy godziny na Krzyżu wisiał przez boleści tejże Matki Twojej w ten czas doznane, przepuść nam Panie.

Baranku Boży, któryś wobec Matki Twojej Bogu Ojcu Ducha oddał, przez boleści tejże Matki Twojej w ten czas doznane, wysłuchaj nas Panie.

Baranku Boży, któryś wobec Matki Twojej z Krzyża nieżywy zdjęty, na Jej Łono złożony został, przez boleści tejże Matki Twojej w ten czas doznane, zmiłuj się nad nami!

Chryste, usłysz nas! Chryste, wysłuchaj nas!

Kyrie elejson! Chryste elejson! Kyrie elejson!

Ojcze nasz… Zdrowaś Marya… Chwała Ojcu…

V. Módl się za nami Matko najboleśniejsza.

R. Teraz i w godzinę śmierci naszej.

V. Panie! wysłuchaj modlitwy nasze.

R. A wołanie nasze niech do Ciebie przyjdzie.

V. Módlmy się: Niech raczy wstawić się za nami, prosimy Panie Jezu Chryste, teraz i w godzinę śmierci naszej do miłosierdzia Twojego, Błogosławiona Marya Panna, Matka Twoja, której Przenajświętszą Duszę w chwili Męki i Śmierci Twojej miecz boleści przeszył. Przez Ciebie Jezu Chryste, Zbawco świata, który z Ojcem i Duchem Świętym żyjesz i królujesz, Bóg po wszystkie wieki wieków.

R. Amen.

 

 

 

 

 

 

© salveregina.pl 2023

Newsletter

Otrzymaj za darmo: Niezbędnik modlitewny za dusze czyśćcowe.
Jeśli chcesz otrzymywać żywoty świętych, codzienne rozmyślania, modlitwy za dusze czyśćcowe, nowenny przed świętami, wypełnij poniższy formularz.
Zaznacz: *
Regulamin *