Miesiąc Luty poświęcony ku czci Matki Boskiej Bolesnej – dzień 21

 

 

Źródło: Matka Bolesna wzór dla cierpiących wolne tłumaczenie dzieła O. Fabera Oratorianina pod tytułem: „U Stóp Krzyża” przez O. Prokopa Kapucyna, 1895r.

 

 

 

 

Zachęta Św. Alfonsa Marii Liguori’ego o nabożeństwie do Matki Boskiej Bolesnej.

Źródło: Arka pociechy 1880

Kto pragnie żywe w sercu swoim przechowywać do Przenajświętszej Panny nabożeństwo, powinien często Jej Boleści rozpamiętywać. Nimi to bowiem pozyskała Ona te niezmierzone zasługi swoje przed Bogiem, które po Zasługach Męki Pańskiej są największym Skarbem Kościoła; przez nie stała się najpodobniejsza do Boskiego Syna Swojego i przez nie dostąpiła tytułu Współodkupicielki rodu ludzkiego, jak ją Ojcowie Święci nazywają.

Święty Alfons Liguori, zachęcając dusze pobożne do nabożeństwa do Matki Bolesnej, przytacza dwa następujące objawienia. Jedno, w którym Pan Jezus tak przemówił do pewnej duszy Błogosławionej: „Drogimi są w oczach moich łzy wylane nad rozmyślaniem Męki Mojej; lecz tak kocham Matkę Moją, że gdy kto rzewnie rozpamiętywa Jej Boleści, jeszcze Mnie to więcej ujmuje“.

Drugie objawienie przytoczone przez tegoż Świętego jest następujące, a wyjęte z najpoważniejszych podań pierwszych wieków Chrześcijaństwa: Wkrótce po Wniebowzięciu Przenajświętszej Panny Święty Jan Ewangelista ujrzał Pana Jezusa i Matkę Bożą, proszącą Go o szczególne Łaski dla wszystkich mających nabożeństwo do Jej Siedmiu Boleści. Chrystus Pan zadość czyniąc Jej prośbie przyrzekł:

  1. Że ktokolwiek uciekać się będzie do Zasług Boleści Matki Bożej i przez nie prosić będzie o potrzebne Łaski, może być pewnym, iż nie umrze bez szczerej pokuty za grzechy.
  2. Że uwolnionym będzie od przerażenia i ucisków wewnętrznych, ostatniej godzinie życia zwykle towarzyszących.
  3. Że będzie miał Łaskę serdecznego nabożeństwa i do Męki Pańskiej i za to szczególną nagrodę otrzyma w niebie.
  4. Na koniec, że wszyscy pobożną cześć oddający boleściom Matki Przenajświętszej mieć Ją będą za swoją szczególną Panią i Władczynią, i że Marya nimi rozporządzać będzie według Najmiłościwszej Woli Swojej w sposób szczególniejszy.

Wyżej przytoczony Św. Alfons dodaje w końcu, że różne poważne dzieła liczne przytaczają przykłady i wypadki na stwierdzenie tego podania.

Duszo pobożna weź to do serca twego.

 

 

ODPUSTY:

Skarbnica odpustów modlitewnych i uczynkowych, 1901

Odpusty. Podręcznik dla duchowieństwa i wiernych opr. X. Augustyn Arndt 1890r.

Miesiąc LUTY na cześć Matki Boskiej Bolesnej.

Odpust: 1) 300 dni za każdy dzień, gdy kto przez miesiąc luty według jakiejkolwiek książki o Boleściach Maryi, aprobowanej przez kościelną władzę, odprawi to nabożeństwo z sercem skruszonym i pobożnie.

Pius IX Brew. z 3 kwietnia 1857. Reskr . Św. Kongr. Odp. z 26 listop. 1876).

2) Odpust zupełny raz w dniu dowolnie obranym dla wiernych, którzy codziennie przez miesiąc luty odprawiają pobożne rozmyślanie o Boleściach Matki Boskiej, bądź wspólnie, bądź też osobno.

Warunki: Spowiedź Święta, Komunia Święta, modlitwa przez jakiś czas na intencję Papieża.

(Leon XIII, Reskr. Św. Kongr. Odp. 27 styczn . 1888, Acta S. Sed. XX. 478).

Odpust zupełny raz na rok w dniu, w którym kto odprawia godzinę modlitwy na cześć Matki Boskiej Bolesnej, rozważając Jej Boleści i odmawiając inne modlitwy odpowiadające temu nabożeństwu.

Warunki: Spowiedź i Komunia Święta.

(Klem. XII. Dekr. Św. Kongr. Odp. d. 4 lutego 1736).

 

Pobożne ćwiczenie na cześć Matki Boskiej Bolesnej w Wielki Piątek i inne piątki roku.

Odpusty: 1) Odpust zupełny dla tych, którzy we Wielki Piątek w czasie od (około) godziny trzeciej po południu aż do godziny 11. rano w Wielką Sobotę zajmują się publicznie lub prywatnie przez godzinę albo przynajmniej przez pół godziny rozmyślaniem lub pobożnymi modlitwami, współbolejąc nad boleściami Najświętszej Panny po śmierci Zbawiciela. Odpust ten zyska się w dniu, w którym czyni się zadość obowiązkowi wielkanocnemu.

2) Odpust 300 dni w każdym tygodniu, gdy kto podobne ćwiczenia odprawia przez godzinę lub pól godziny w czasie od 3. godziny po południu w piątek aż do rana niedzieli.

3) Odpust zupełny co miesiąc w jednym z ostatecznych dni dla tych, którzy w tydzień nabożeństwo to odprawiali.

Warunki: Spowiedź i Komunia Święta.

(Pius VII Reskr. Sekret. Memoryał. 24 25 lut. i 21 marca 1815, najprzód na 10 lat, potem Reskr. Św. Kongr. z 18 czerwca 1812 na zawsze).

 

 

WEZWANIE DO DUCHA ŚWIĘTEGO

V. Racz przyjść Duchu Święty i napełnić serca wiernych Twoich.

R. A ogień Miłości Twojej racz w nich zapalić.

V. Ześlij Ducha Twego, a będą stworzone.

R. A cała ziemia będzie odnowiona.

V. Módlmy się: Boże! Światłem Ducha Świętego serca wiernych nauczający, daj nam w Tymże Duchu poznawać co jest dobrem, i zawsze obfitować w pociechy Jego. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, Który z Tobą i z Duchem Świętym żyje i króluje, Bóg w Trójcy Świętej Jedyny na wieki wieków.

R. Amen.

 

 

ROZWAŻANIE.

Piąta Boleść.
UKRZYŻOWANIE.

 

§. II. Główne cechy piątej Boleści Przenajświętszej Matki.

 

A teraz zwróćmy najpierw uwagę na to, że piąta Boleść Przenajświętszej Panny to ma w sobie szczególnego, odróżniającego ją od wszystkich innych Jej Boleści, że Ukrzyżowanie jak było źródłem i powodem każdej z tamtych, tak było także i ich wszystkich ześrodkowaniem się, skupieniem. W każdej z innych Swoich Boleści przebyła Marya cierpienia niezmierne, jak to widzieliśmy w już rozpamiętywanych, i zobaczymy w dwóch ostatnich. Lecz właściwie dopiero to w piątej, nad którą teraz się zastanawiamy, przeszył Jej Błogosławioną Duszę Miecz, zapowiedziany Jej przez Symeona przy zaofiarowaniu przez Nią Dzieciątka Jezus w Świątyni. Od tej też chwili, jeżeli i nie wprzód jeszcze, ukrzyżowanie Pana Jezusa i przewidywane przez Maryę, a wtedy w szczególny sposób objawione Jej najokrutniejsze tego szczegóły, — były krzyżem wewnętrznym Jej całego Życia: nosiła go bezustannie na Sercu i Duszy. Piąta wtedy Boleść, była urzeczywistnieniem, spełnieniem się na jawie tego, co w innych Jej Boleściach było tylko albo przewidywanym, albo ile możności opóźnianym.

W pierwszej Boleści, gdy zaofiarowywała Pana Jezusa w Świątyni, zanosiła Go jakby własnymi Rękoma na Kalwarię; krzyż więc już wtedy był źródłem Jej cierpienia. Następnie gdy uchodziła z Nim do Egiptu, chroniąc Go od śmierci, którą chciał Mu zadać Herod, wiedziała że Go uchowa od tego na to, żeby później śmierć krzyżową poniósł. Gdy trzy dni zbolała szukając Go po zniknięciu Jego w Świątyni Jerozolimskiej, w końcu znalazła, wiedziała, że przyjdzie chwila w której zniknie On przed Nią prawdziwiej, gdy Go z krzyża do grobu złożą. Spotykając Go krzyż niosącego, w krzyżu to tym, do którego miał być przybity, była zawarta wszelka Jej wtedy Boleść. Przy złożeniu Pana Jezusa z krzyża, ta szósta Jej Boleść była tylko skutkiem piątej, równie jak siódma, to jest złożenie do grobu, było jej następstwem. Słusznie więc mogliśmy powiedzieć, że piąta Boleść Przenajświętszej Panny, była skupieniem się, ześrodkowaniem, najwyższym urzeczywistnieniem się, wszystkich Cierpień całego Jej Życia. I dlatego, Bolesną Matkę Bożą najwłaściwiej przedstawiają i najsilniej przemawiają do serc naszych, Jej wizerunki stojącej pod krzyżem. W porównaniu z Ukrzyżowaniem, wszystkie sześć innych Boleści Maryi, były jakby, że się tak wyrażę, ulgą dla Jej Serca, w którym myśl śmierci krzyżowej od zapowiedzenia Jej takowej przez Symeona, bezustannie tkwiła. Mówię zaś, że były jakby ulgą, bo odwracały myśl Jej od tego strasznego obrazu. I nic w tym dziwnego, gdyż dopiero to wtedy, dopiero w piątej Boleści, Marya dokonywała już ostatecznie, już w całej pełni, ofiarę uczynioną z Syna Bogu Ojcu; jak znowu Syn dokonywał ostatecznie sprawę zbawienia, dla której stał się Jej Synem. To też dopiero to wtedy Boleściami Swoimi doszłymi do najwyższego szczytu, i nas wszystkich porodziła do życia Łaski i nas wszystkich stała się Matką.

Innym znowu odrębnym szczegółem piątej Boleści, jest mnogość, rozmaitość i srogość Cierpień doznanych przez Maryę, przez czas w ciągu, którego stała pod krzyżem, a który to czas porównywając go z czasem trwania innych Jej Boleści, był bardzo krótki. W trzech tylko tych godzinach, jakież to najróżnorodniejsze potoki goryczy zalały Niepokalane Serce Matki Bolesnej! W tych trzech godzinach jakież to zaszły Tajemnice, jak takowych wiele, a każda z nich była odrębną męczarnią dla Maryi!

Począwszy od chwili, gdy patrzała na przybijanie Syna do krzyża, aż do najwyższego już stopnia Cierpień Jego, kiedy wyszedł z Boskich Ust Jego bolesny jęk z opuszczenia wewnętrznego, któremu dozwolił do Siebie przystępu — ileż to mieczów przeszyło Serce tej Przenajświętszej Matki! Gdyby nie cudowne wsparcie, którym Pan Bóg podtrzymywał Ją wtedy przy życiu, ileż razy od doznanych w tych trzech godzinach Boleści, umrzeć by powinna była! Trzy godziny trwania Tajemnicy Ukrzyżowania, były dla Maryi trzema godzinami konania, w ciągu którego cierpienia Jej Serca i Duszy dochodziły do stopnia, w którym nikt z ludzi, bez poniesienia od nich śmierci, przetrwać nie byłby w stanie, chyba wyraźnym Cudem przy życiu byłby zachowany. A tak niezmierne męki wewnętrzne, jakże przebywa Matka Najboleśniejsza? Jak? Oto Ewangelia Święta dwoma tylko słowami to wyraża mówiąc: że Stała pod krzyżem…. (J 19, 25)

Gdy nadzwyczajnego doznajemy cierpienia, gdy wielkim ciosem dotknięci jesteśmy, gdy z jakiegokolwiek powodu cierpimy w stopniu bardzo i bardzo wysokim, postawa stojąca, stanie na jednym miejscu, jest dla nas wtedy jakby rzeczą niemożliwą: nie poruszać się wtedy z miejsca, byłoby nową męczarnią. Jak doznający nadzwyczajnych cierpień fizycznych nie może uleżeć na jednym miejscu, i wijąc się w bólach szuka niejako ulgi, zmieniając położenie ciała, — a zwłaszcza nie byłoby możliwym dla niego stać niewzruszenie — tak coś podobnego dzieje się z nami, gdy moralnego, wewnętrznego na sercu i na duszy doznajemy strapienia. Prócz wypadków, w których wielka boleść osłupia, wprawia w zupełną nienaturalną nieczułość osobę dotkniętą jakim wielkiem cierpieniem moralnym — w innych razach, w wielkim smutku, szuka biedna natura nasza niejakiej ulgi w przemianach, chociażby najspokojniejszych i najpowolniejszych, postawy ciała.

Otóż, jak żadna Boleść Matki Przenajświętszej tak i doznana pod krzyżem, w osłupienie wprowadzić Ją nie mogła, gdyżby to nie zgadzało się z najwyższą doskonałością Jej natury i z tym niezachwianym wewnętrznym spokojem, z jakim wszystkie Swoje cierpienia ponosiła. A jednakże Stała Ona pod krzyżem; Stała nieporuszona, ani najlżejszym ruchem nie zdradzając wewnętrznych, a strasznych Boleści wtedy doznawanych. Stała jak wryta, ale wryta w jednostajnej postawie nie pozbawieniem przez wielkie cierpienie czułości, lecz przykuta tam aktami wolnej woli, którą przez najdoskonalsze poddawanie się, jednoczyła z Najwyższą Wolą Ojca Przedwiecznego.

Innym znowu odrębnym szczegółem Tajemnicy  Ukrzyżowania jest, że była najwyższym doświadczeniem, najwyższym wypróbowaniem i najwyższym stwierdzeniem, niezachwianej i najżywszej jak tylko być może wiary Przenajświętszej Panny. W onej chwili, w Niej zawartą była wiara prawie świata całego, gdy z Janem i Magdaleną stała pod krzyżem. W tej to bowiem Tajemnicy dopełniającej się w Śmierci Syna Bożego na krzyżu, dokonywała się Tajemnica ze wszystkich Tajemnic naszej Świętej Religii najgłębsza, a więc najbardziej przechodząca ograniczone pojęcie człowieka. Pan Bóg umierający na strasznym i za najhaniebniejsze poczytywanym wówczas rusztowaniu! Po ludzku więc sądząc, samym rozumem naturalnym patrząc na to, Bóstwo Pana naszego nigdy bardziej jak wtedy zasłonionym, zakrytym, zatajonym nie było; a tylko dla oka Wiary, nigdy nie objawia się ono wyraźniej. Bo dla samego rozumu naturalnego, cóź trudniejszego być może do pojęcia, do wytłumaczenia sobie, jak żeby Słowo Przedwieczne Wcielone, żeby Pan Bóg Najwyższy, Najwyższej Chwały w Niebie zażywający, podległ zniewadze wszelkie wyobrażenie przechodzącej, poddawszy się karze wyznaczonej wówczas na największych, najnikczemniejszych zbrodniarzy, z którymi właśnie razem był ukrzyżowany, mając i ich także na dwóch krzyżach po obu Jego Bokach rozpiętych. Czyż w takiej chwili nie błyśnie coś dla oka ludzkiego, coby jednakże objawiło, że Ten, Który takiemu zhańbieniu i takim katuszom podlega jest Panem Bogiem? Czyż Wszechmocność Ojca Przedwiecznego, żadnej nie użyczy Mu Pomocy? Ale cóż mówić o pomocy, czy Go czasem w takim stanie nie odstąpi, nie przywiedzie do tego, że w końcu aż na to żałosna skarga z Piersi Jego konających wyjdzie? Niestety! przyjdzie w istocie aż do tego, i Marya nie będzie o tym wątpić, gdy usłyszy z własnych Ust Pana Jezusa to okropne zawołanie: Boże, Boże Mój, czemuś Mnie opuścił! (Mat. 27, 46).

Lecz co pospolitą wiarę na próbę wystawiać mogło, to niezachwianą wiarę Przenajświętszej Matki do najwyższego stopnia podniosło. Nigdy głębszej czci Bóstwu Chrystusowemu nie oddawała Jej Przenajświętsza Dusza, jak właśnie wtedy, gdy pod krzyżem stojąc, na najsroższe męki i straszną Śmierć Swego Boga patrzała. Nigdy się głębiej przed Jego Bóstwem nie korzyła, nigdy Go silniej jako Pana Boga nie miłowała.

Ale nie tylko Bóstwo zasłonione, zatajone było w Panu Jezusie bardziej aniżeli kiedy, przez trzy godziny Jego Męki krzyżowej; lecz i Przymioty i Doskonałości Boskie, bardziej aniżeli kiedy były wtedy przyćmione. Podczas Ukrzyżowania, jak zaćmienie słońca w świecie fizycznym sprowadziło ciemności, tak do najwyższego jaki już być mógł stopnia poniżenie Syna Bożego, sprowadziło ciemności na dusze ludzkie, tak dalece, że i po dziś dzień jak wiara w Bóstwo Zbawiciela pomimo, że umarł na krzyżu, jest zasadniczą podstawą Wiary Chrześcijańskiej, — tak zwątpienie o tym, że był On Prawdziwym Panem Bogiem, jest zupełnym od tej Świętej Wiary odpadnięciem.

Bo w istocie cóż to zaszło na Kalwarii? Wydawało się że grzech wydarł Panu Bogu panowanie nad światem. Świętość uosobniona wydaną została na pastwę bezbożności ostatecznej. Sądziłbyś, że Najwyższa Opatrzność siłą jakąś jakby większą od jej najwyższej potęgi, z właściwego biegu swego odwróconą została. Pan Bóg zdeptany został nogami przez ludzi; wydarli Mu oni władzę nad sobą, i nie dość na tym, Stwórcę swego w posiadanie dostali, żeby się napastwić nad Nim do woli. A więc Pan Bóg nie miesza się do spraw ludzkich i to w chwili, gdy wdanie się Jego tak się zdawało właściwym, koniecznym, niezbędnym. Jeżeli dano zostało ludziom tak postąpić jak wtedy postąpili, to wtedy i nadal i na zawsze wolno im to będzie.

O! zaiste, jakiejże to wiary potrzeba było, jak głębokiej znajomości teologii, żeby wtedy pogodzić między sobą wszystkie zarówno nieograniczone Przymioty Pana Boga. Wtedy nawet wiara w istnienie Aniołów wystawioną była w Maryi na również ciężką próbę. Bo jeśli istnieją oni w istocie, gdzież się podzieli w owej chwili, kiedy Ten, Którego Tron otaczają z najgłębszą czcią w Niebie, teraz oto na ziemi wydań na pastwę najnikczemniejszych ludzi. Marya tyle razy widziała Aniołów, Ona z nimi ciągle obcowała, Ona od nich tyle usług przez cały ciąg Życia odbierała. Wiedziała nawet, że gdy w Ogrójcu Syn Boży zapadał w Konanie, zesłał Mu Bóg Ojciec Michała Archanioła, który Go pokrzepiał i sił Mu dodał. Lecz cóż z nimi wszystkimi teraz się stało? Przecież oni, gdy przed stworzeniem świata zaszedł był bunt pomiędzy nimi, okazali się wiernymi i niezachwianymi obrońcami Chwały Syna Bożego, i za to na zawsze utwierdzeni zostali w Łasce. Jakże być to może, żeby Go teraz nie bronili, żeby Go jakby odstępowali? Wszak gdy po przestępstwie pierwszych naszych rodziców chodziło o niedopuszczenie już odtąd grzesznych ludzi do ziemskiego raju, znaleźli się Cherubini z mieczem obosiecznym, wzbraniający tam przystępu. Czemuż teraz dla nieporównanie większej jeszcze potrzeby, bo dla ochronienia Pana Boga od największych zniewag, nie występują oni z temiż mieczami, dla rozpędzenia najnędzniejszych stworzeń na Stwórcę swego rzucających się?

O! były tam całe Zastępy tych Duchów Niebieskich  spieszących na odsiecz Boga-Człowieka, lecz ciągle Wolą Boską były odpierane, powstrzymywane, jak te chmury, które wśród burzy, na próżno chcą przeprzeć wicher przeciwny ich kierunkowi. Przejęci największą zgrozą na widok tego, co się wtedy działo, pałali żądzą przyjścia w pomoc Panu Jezusowi; lecz słodkie spojrzenia Zbawiciela powstrzymywały ich od tego, i Jego Wola Boska nie dozwalała im użyć ich siły w Jego obronie.

I nieczynność więc wtedy wszystkich Duchów Niebieskich, wystawiała wiarę Maryi na próbę i z tej strony, gdy z drugiej, i to co się wtedy działo z duszami ludzkimi, podobnież było niemałym wypróbowaniem tejże w Niej cnoty.

Niedawno słyszała Ona jak Pan Jezus głośno modlił się za tych, którzy Go katowali, a i prócz tego czuła, że przez cały czas okrutnego rozpięcia Swojego na krzyżu, spływały z Serca Jego wezbrane Miłością potoki Łask, wystarczające na zbawienie nie tego jednego świata, za który umierał, lecz i tysiąca innych. Prócz tego, jak z jednej strony cała Męka Pańska, a zwłaszcza Ukrzyżowanie, zasłoniło niejako bardziej jak kiedy Jego Bóstwo, tak z drugiej strony ciż ludzie którzy Mu te męki zadawali, odsłonili znowu bardziej aniżeli kiedy Jego niezrównaną Świętość i Jego niepojętą, granic nie mającą Miłość ku ludziom. Jego pokora, Jego posłuszeństwo Ojcu Przedwiecznemu, Jego niezrównana cierpliwość, Jego niezachwiana słodycz, Jego męstwo, słowem, wszystkie Jego Cnoty jako Boga-Człowieka, nigdy w większym blasku nie jaśniały, jak właśnie wśród tych wszystkich zniewag, mąk, upokorzeń i cierpień, którym się wtedy był poddał. A jednakże, ludzie ująć się tym wszystkim nie dawali! Ci, którzy na to patrzali, chociaż nie byli wspólnikami Jego morderców, okazywali się jednakże co najmniej obojętnymi. W nocy poprzedzającej, strzegący grobu Pańskiego, a przez to najbliżsi i najpierwsi świadkowie Cudownego Zmartwychwstania Zbawicielowego, nie nawrócili się wcale. Wielu naocznych świadków podziwiało z Litością Jego niezachwianą cierpliwość podczas okrutnego biczowania, ale to na nich zbawiennego wrażenia nie wywarło. Piłat dostąpił niewymownego szczęścia rozmawiania z Panem Jezusem; Herod miał Go na swoim dworze, a pierwszy, koniec końcem wydał Go w ręce żydowskie, a drugi wyszydził bluźniersko. Tuż obok Niego, umierał łotr niedobry, i pomimo takiego i w takiej chwili sąsiedztwa, gubił na wieki swoją duszę. Łaska bezustannie wytryskiwała, jak z rozpalonego ogniska bucha ogień, z krzyża, na którym Najwyższy Dawca Łask wszelkich wysługiwał już cały ich nieograniczony nadmiar. Marya, ta najwyższa odtąd wszystkich Łask jakie na świat odtąd spływać miały Szafarka, stojąc pod krzyżem wypraszała je ciągle, a już takim Sercem Matki dla wszystkich jaką się tam tylko, co stała. A pomimo tego, gdy w on Wielki Piątek, słońce na ziemi miało się już ku zachodowi, a Słońce wiekuistej światłości (Ks. Mdr 7, 25) dogorywało na krzyżu spalone miłością ludzi, jakże mały plon z takiego zasiewu powstawał, jakże mało ludzi widziała Marya korzystających z Męki i Śmierci Syna Bożego!

O zaiste! nigdy wiara w Zasługi Zbawicielowe i w całą Boską Cudowność Sprawy zbawienia, nie była na większą jak wtedy narażona próbę. Nigdy żadna z dusz wypróbowanych w tym przez Pana Boga, przez pozostawianie ich w stanie tak zwanej nagiej, zimnej wiary, nie była wystawioną na tak ciężkie pod tym względem przejścia. A wśród tych właśnie w Maryi rozbudzała się najżywsza, najsilniejsza, całą Jej wewnętrzną Istotę, cały Jej rozum i całe Jej uczucie przenikająca wiara. Wtedy,  jak się wyraża Święty Alfons wielki Doktor Kościoła, w Duszy Jej tyle było wiary, że wystarczałaby na zbawienie świata całego.

Inna znowu właściwa tej piątej Boleści Matki Przenajświętszej srogość, zawierała sią w siedmiu Słowach wyrzeczonych przez Pana naszego na krzyżu. Że one przeszyły Serce Maryi jak siedem mieczów najostrzejszych; że one dosięgły głębin Jej Duszy, do jakich nasze największe moralne cierpienia nie dosięgają nigdy — to nie dlatego tylko że w nich Matka rozpoznawała dobrze Jej znany głos umierającego Syna; że one rozbudzały w Jej umyśle najtkliwsze wspomnienia, i że uroczysta cisza panująca wówczas wokoło, gdy one z Ust Pana Jezusowych wychodziły, przydawały im tym bardziej najboleśniej przejmującego uroku. Ani dlatego tylko, że objawiały one, jak to często się zdarza w chwili śmierci, jakieś zalety nieznane dotąd w duszy już ten świat opuścić mającej. Na koniec i nie dla tego tylko, że one przypominając Maryi inne słowa wyrzeczone w ciągu Życia przez Pana Jezusa, rozjaśniały tajemnicze niektórych z nich znaczenie, a same w sobie miały dla Niej odrębne znaczenie, wyrażały dla Niej tak wzniosłe tajemnice jakich my ani domyśleć się nie jesteśmy w możności. Nie z tych tylko powodów przeszywały one do głębi Serce Maryi, lecz i dlatego, że były to Słowa Boskie, Słowa, o których mówi Pismo Święte że: Żywa jest mowa Boża i skuteczna, i przeraźliwsza aniżeli wszelki miecz po obu stron ostry; i przenikająca aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów też i szpików i rozeznawująca myśli i przedsięwzięcia serca (Żyd. 4, 12). Takie też tych Słów Pana Jezusowych było oddziaływanie na Serce Maryi: one przenikły Jej Serce jak głos silnej trąby przenika do wnętrza organów naszego słuchu. Według wyżej przytoczonego ustępu Pisma Świętego przenikliwe i wrażliwe, rozniosły one Boleści jakby przez nowo poczynione wyłomy aż do tych tajników duszy, do których dotąd jeszcze były nie doszły. Siedem Słów Pana Jezusowych wyrzeczonych na krzyżu były dla Serca Maryi tym, czym Głos Najwyższego, o którym powiedziano w Psalmie dwudziestym dziewiątym że: Głos Pański nad wodami, Bóg Majestatu zagrzmiał, Pan nad wodami wielkimi; Głos Pański w mocy, głos Pański w wielmożności. Głos Pański łamiący Cedry Libańskie. Głos Pański rozpalający płomień ognisty, głos Pański zatrząsający puszczą, i poruszy Pan pustynię Kades (Ps 29/28/, 6).

Już zwracaliśmy uwagę, na podobieństwo zachodzące między Tajemnicą Ukrzyżowania a Tajemnicą Zwiastowania, a podobieństwo stanowiące także jeden z odrębnych szczegółów piątej Boleści. Marya stała się naszą Matką, w chwili właśnie, gdy straciła Pana Jezusa Swego Boskiego Syna. Było to jakby uroczystym zamknięciem, zakończeniem trzydziesto-trzechletniego najściślejszego wspólnego pożycia Maryi z Panem Jezusem, a także było to uroczystym rozpoczęciem tego Życia Maryi dla Kościoła i w Kościele, dla wszystkich wiernych, któremu każda dusza ochrzczona zawdzięcza więcej Łask aniżeli to przypuszcza. W trzeciej Boleści, w zniknięciu Pana Jezusa w Świątyni, Pan Jezus przemówił był z pozorną nieczułością do Maryi, jakby Jej Godność Macierzyńska ustępować miała miejsca posłannictwu, którym obarczał Syna Bóg Ojciec. W tej znowu piątej Boleści zanurza On, pogrąża, zatapia, że się tak wyrażę, Jej Macierzyństwo Boskie w nowym Macierzyństwie ludzkim, którym Ją obarcza.

Ze wszystkich słów kiedykolwiek wyrzeczonych przez Pana Jezusa do Maryi, nie było zdaje się żadnych pełniejszych tajemniczego znaczenia, i większe zadających Jej Sercu Cierpienia, jak te które wyrzekł do Niej, gdy Go odszukała była w Świątyni, a także i te, które dopiero co wyrzekł do Niej z krzyża. A mają one pomiędzy sobą przedziwny związek, są jakby oddźwiękiem, echem jedne drugich.

Przy Miłości dusz ludzkich jaką pałało Serce Maryi, a miłości niezmiernie zwiększonej tym wszystkim, co w dniu Wielkopiątkowym zaszło — stanie się Matką grzeszników, nadzwyczaj też wzmogło i Jej Boleści. To nieprzeliczone mnóstwo ludzi, błąkających się podówczas na całej ziemi, po rozdrożach bezwiernych, to mnóstwo coraz większe takich że w przyszłych czasach, — wszystkich tych Marya przyjęła, przygarnęła do Swego Serca. A obok tego, światło nadprzyrodzone okazywało Jej jak najwyraźniej całą złość grzechu, i dawało Jej pojąć i uczuć jak najwyżej całe nieszczęście grzeszników, w otchłanie mąk piekielnych odrzuconych na wieki od Pana Boga, wskutek ich ostatecznej złości i niepokuty.

Słowo bowiem Zbawiciela, jako Słowo Boskie, wnet dokonało co wyrzekło. Stąd zrobiło ono z Maryi Matkę wszystkich ludzi, a to nie tylko przez uroczyste ogłoszenie tego Jej Macierzyństwa, lecz w rzeczywistości Serce Jej na Serce Matki dla nas wszystkich przeistaczając. Pan Jezus roztworzył wtedy w Jej Sercu nowe źródło Miłości niewyczerpanej, tak żeby Ona umiłowała ludzi jak On ich umiłował, i żeby to Jej Serce Macierzyńskie takie prawie dało nam w sobie miejsce, jakie tam On Sam zajmował. Rozmnożył się, że tak rzeknę, na tyle milionów ile ich było i będzie grzeszników, i obdarzył Maryę Miłością wystarczającą na wszystkich. A jakąż Miłością! Miłością tak stałą, tak uczynną, tak tkliwą tak troskliwą, tak litościwą, tak wytrwałą, jak żadna inna chociażby najwyższa miłość macierzyńska.

Lecz czymże była Miłość taka Maryi, jeśli nie nowym uzdolnieniem Jej do cierpienia i nowym ich źródłem? Nie jesteśmy w stanie mieć dokładnego pojęcia Boleści Przenajświętszej Panny przy Ukrzyżowaniu, nie tylko dlatego, że w ogólności Jej Boleści przechodzą pojęcie ludzkie, ale i dlatego, źe nie dość żywo pamiętamy o tym, że Marya stała się naszą Matką u stóp krzyża, nie tylko przez takowe jej zamianowanie, lecz mocą najrzeczywistszej twórczości Słowa Bożego. Ta bowiem moc twórcza, w tejże chwili rozszerzyła przeszyte Serce Maryi, i napełniła je jakby oceanem nowej ku ludziom Miłości, a przez to samo wzmogła, i to w mierze ogromnej, Jej Cierpienia; bo iluż to takowych źródłem miało być właśnie Jej Macierzyństwo nad nami! A tak Marya przebyła najcięższe na Sercu Boleści porodu, gdyśmy wszyscy jej dziećmi się porodzili, gdy nas na świat Łaski wydawała. Straszne cierpienia przy wydawaniu na świat dzieci, przekleństwem przez Pana Boga zapowiedziane Ewie, a w jej osobie i wszystkim odtąd matkom, ogarnęły w całej swojej sile i srogości Niepokalaną Duszę Maryi, w chwili,  gdy się stawała naszą Matką według ducha.

Lecz powinniśmy zaliczyć także pomiędzy odrębne szczegóły piątej Boleści i to, co ona miała wspólnego z czwartą, przy spotkaniu Pana Jezusa krzyż dźwigającego, a w czym znowu różni się z szóstą, gdy go z krzyża zdjęto. W tej bowiem piątej Boleści równie jak w czwartej, Marya była w niemożności zbliżenia się do Pana Jezusa dla przyniesienia Mu jakowej ulgi.

Cierpienia ludzkie tak smutną mają w sobie rozmaitość, źe co w jednych bywa ulgą, to w drugich je wzmaga. I oto jak przy zdjęciu z krzyża, złożenie na Jej Macierzyńskim Łonie Boskich Zwłok Pana Jezusa, było źródłem niezmiernych dla Maryi Boleści — tak podczas Ukrzyżowania, to że Go na Swym Łonie nie tylko trzymać nie mogła, ale ani się tak zbliżyć do Niego żeby Mu jaką ulgę przynieść — stanowiło największe dla Niej cierpienie.

O! cóż to za męka dla matki, stać nieporuszoną przy łożu konającego dziecka, w zupełnej niemożności przynoszenia mu tej ulgi, jakiej każdy umierający oczekuje od otaczających go w tej ciężkiej chwili. Usługiwanie konającemu dziecku jest jakby niezbędnym roztargnieniem dla matki; gdyby bowiem patrzała nieporuszenie na jego cierpienia, bez możności przynoszenia mu wtedy koniecznej ulgi, chybaby to Ją Samą wpierw od Niego o śmierć przyprawiło. Wszak w takich razach potrzeba ułożyć mu jak najwygodniej poduszkę pod głową; trzeba mu rozgarniać włosy spadające na oczy; ocierać pot z czoła i twarzy, ciągle rozwilżać spalone usta i gardło; rozgrzewać ziębnące ręce i nogi; chronić oczy od rażącego światła; nie pozwalać na żaden hałas dla słuchu wtedy nieznośny; pilnować by przykrycie nie tamowało mu coraz już trudniejszego oddychania. Słowem, ileż tam wtedy zachodu znajduje serce matki, smutnego wprawdzie, ale gdyby nie dozwolono jej było przynosić takowe ulgi umierającemu w jej oczach dziecku, cóżby to za nieznośna była dla niej męka!

Wyobraźmyż sobie, co wycierpiała Marya w ciągu tych trzech godzin pod krzyżem spędzonych! Czyż miał kiedy jaki umierający łoże tak niewygodne, tak twarde, tak męczące, jak nim było drzewo krzyżowe? Czyż kiedy było położenie ciała bardziej dręczące, jak to zawieszenie Pana Jezusa na gwoździach w Rękach i Nogach przebodzonych, a wskutek czego Boskie Ciało Jego ciążąc w dół coraz bardziej, coraz sroższe zadawało Mu katusze. Na czymże spoczywała Przenajświętsza Głowa Jego? Jeśli chciał oprzeć Ją o krawędź tablicy z napisem będącej u wierzchu krzyża, ciernie korony zmuszały Go spuszczać Ją na Piersi, których jednak dosięgnąć nie mógł. Rany w Rękach i Nogach, z których Krew strugami się sączyła, zaogniały się coraz więcej przez ciążenie na nich całego ciała, i od bólów doznawanych wstrząsały Nim całym, co znowu też Rany rozdzierało na nowo. Krew spod cierni wychodząca zalewała Mu Oczy, i krzepnąc na nich, rozbudzała w nich nieznośne swędzenie. Usta wyschłe od palącej gorączki, zapełniały się także Krwią po policzkach spływającą, a to oddychanie coraz dotkliwiej tamowało. Nie było w Nim jednego członka, który nie potrzebowałby ulgi Ręką Matczyną przyniesionej, w którym by Jej dotknięcie nie mogło było złagodzić najsroższe cierpienia. A czy tego pragnęła Marya! O! matki, wy na to odpowiedzcie; wy wynajdźcie wyrażenie na określenie pragnienia jakie miała Marya rozgarnąć na Głowie Syna skrzepłą Krwią zlepione włosy, otarcia Jego Oczu, zwilgocenia spalonych Ust tych, z których dopiero co takie cudowne wyszły były Słowa, oprzeć Głowę Jego na Macierzyńskim Ramieniu podtrzymać, chociażby na chwilkę Jego Ręce umęczone, podłożyć pod Stopy Jego, Dziewicze Dłonie Swoje, żeby w oparciu się na nich ulgi doznały. Lecz nic tego nie dano było Maryi uczynić, a jednakże stała tam niewzruszona, spokojna, wryta jak posąg, ale nie jak posąg zimna i obojętna, lecz w postawie ogromnej Boleści, w postawie Matki z przeszytym już i piątym mieczem Boleści Sercem, a przejętej czcią najgłębszą tego Ojca Przedwiecznego, Który Ją wtedy Mocą Prawicy Swojej cudownie przy Życiu zachowywał, żeby wszystko to w kornym milczeniu i najzupełniejszym poddaniu się Jego Woli do końca znosiła.

Trzeba nam także pamiętać na to, że opuszczenie Pana Jezusa przez Ojca Przedwiecznego, było dla Maryi Boleścią, którą żaden rozum ludzki pojąć nie jest w możności.

W Tajemnicach naszej Świętej Wiary w ogólności, ciągle brakuje nam słów na ich dokładne określenie. Rozprawiamy o Odwiecznym rodzeniu się Boga-Syna z Boga-Ojca, o Odwiecznym pochodzeniu Boga-Ducha Świętego od Nich Obydwóch, ale objąć pojęciem nie możemy tej wzniosłości, tej odwiecznej bezustanności, tej siły, potęgi i pędu, z jakimi odbywają się te wewnętrzne, a od wieków trwające i na wieki trwać mające akty w Łonie Trójcy Przenajświętszej. Wszelako, wszelkie wyrażania się o tej Tajemnicy, więcej zawierają w sobie znaczenia dla biegłych teologów, aniżeli dla Chrześcijan mało w Religii oświeconych; więcej dla Świętych obdarzonych Darami wyższej bogomyślności, kontemplacji, aniżeli dla teologów; a jeszcze więcej dla dusz Wybranych w Niebie, aniżeli dla Świętych na ziemi żyjących. Lecz Marya za pobytu jeszcze na ziemi, była obdarzona tak wzniosłymi i wyjątkowymi oświeceniami, co do najgłębszych Tajemnic naszej Świętej Wiary, że co nasze pojęcie zupełnie przechodzi, to dla Niej nierównie mniej zakrytym było.

Otóż, opuszczenie Pana Jezusa na krzyżu, jest także jedną z tych Tajemnic Świętych, do których pojęcia całej zgrozy i całej okropności, na próżno rwałby się nasz ograniczony rozum. Lecz nikt tego tak dobrze nie pojął, nikt nie był przypuszczony do ocenienia cierpień Pana Jezusa w owej strasznej i najcięższej z całej Jego Męki chwili, jak Marya. Dano Jej wtedy było widzieć w tym to co nikt z ludzi dopatrzyć nie może, co żaden, nawet z rozumów Anielskich, dociec nie był w sile. Stąd też, gdy z wyszłych z Ust Pana Jezusa słów tych: Boże, Boże Mój, czemuś Mnie opuścił (Mat. 27, 46), dano było Maryi zrozumieć to opuszczenie jak żaden inny rozum stworzony zrozumieć tego nie może, a także dano Jej było ocenić całą straszną mękę duszy jakby opuszczonej od Pana Boga — co jest najdotkliwszą męką nawet potępionych — jedno i drugie przeszyło Jej Duszę Boleścią niewymowną, a o tyle sroższą od tych jakich dotąd doznała, o ile i cierpienie to Pana Jezusa czysto moralne, przenosiło Jego męki w nową jakby dziedzinę cierpień, a najcięższych do przeniesienia, bo cierpień, i mąk wewnętrznych, najwyższych cierpień ducha.

Odrębnym także szczegółem piątej Boleści Przenajświętszej Panny, była, że użyję tu tego wyrażenia, rozciągłość doznanych wtedy przez Nią Cierpień ogarniających całą Jej istotę. Któż wyliczyć potrafi rozmaitość i różnorodność Cierpień jakich doznała w ciągu tych trzech godzin? Czyż była aby jedna kryjówka, aby jeden z tajników Jej Duszy i Serca, który by nie został najboleśniej zraniony? Co tylko w Jej Niepokalanej Naturze zdolnym było cierpienia, to wszystko oszczędzonym nie zostało. Do czego tylko boleść uczepić się mogła, to całkiem zalała, przenikła, przesiąkła, do ostatnich głębin ducha się dostając. Zanurzoną, pogrążoną była w cierpieniach, jak przedmiot rzucony w otchłanie morza zanurza się w nim, i zewsząd jego wodami otoczony jest i naciskany. Jak ognie karzące grzech, mają siłę i własności tak straszliwe, dlatego że spodobało się Panu Bogu uczynić je narzędziem kary lub oczyszczenia, — tak i nadprzyrodzonej siły Boleści Maryi na Kalwarii były straszne, gdyż przeznaczone były do wyniesienia Jej Cierpień do najwyższego stopnia w jakim je ponieść może istota stworzona, aby świętość Matki Bożej i Jej zasługi, przewyższyły świętość i zasługi wszystkich innych najdoskonalszych istot stworzonych wyjąwszy Jej Boskiego Syna.

Nie było ani jednego ze zmysłów Maryi, który by nie służył do tego, żeby cierpiała: były one jak pięć kanałów, przez które fale goryczy jak nawał wód wezbranych, gwałtownie wpadały w Jej Duszę. Nie było w Niej ani jednej władzy umysłowej, która by przy wyjątkowo jasnym świetle nadprzyrodzonym z jakim zapatrywała się na wszystko co się wtedy działo, nie zadawała Jej najcięższych męczarni. Wszystkie najtkliwsze uczucia Jej najtkliwszego jakie kiedy było serca, złożone wtedy zostały w ofierze na zadanie im najboleśniejszych ciosów; a najwyższy Ofiarnik ani jednego z nich nie oszczędził. Wolna wola Jej, wystawioną została na najcięższą jaka tylko być mogła próbę, przez konieczność zgadzania się z Wolą Boga Ojca, którego sprawiedliwość wymagała aż wydania na Śmierć Jego i Jej Syna; a więc w zgadzaniu się z Wolą Bożą w rzeczy tak kosztującej Jej Macierzyńskie Serce, jak żadne inne i wszystkie nawet razem wzięte największych Świętych wyrzeczenia się własnej woli dla spełnienia Woli Pana Boga, ich nie kosztowały. Dusza Jej, była ukrzyżowana z Panem Jezusem, Serce konało z Nim razem, a Ciało od takich mąk wewnętrznych z sił opadało. Nogi zmęczone były długim staniem pod krzyżem, na rękach widziała smugi Krwi Pana Jezusowej, a Oczy miała pełne łez gorzkich. W całym najwyższym znaczeniu tego wyrażenia, spełniały się wtedy na Niej w całej swojej strasznej pełni, te słowa Proroka: O! jakże okrył mrokiem zapalczywości Swej Pan Córkę Syon! Płacząc płakała w nocy, a łzy Jej na policzkach Jej: nie masz kto by Ją cieszył ze wszystkich miłośników Jej. Z wysoka puścił ogień na kości Moje i wyćwiczył Mnie. Zastawił sieć na nogi Moje, wywrócił Mnie na wznak, położył Mnie spustoszoną przez wszystek dzień żałością utrapioną. Tłokiem zdeptał Pan Dziewicę Córkę Juda. Przetoż Ja płaczę, a oko moje spuszczające wody, bo się oddalił ode Mnie Pocieszyciel ożywiający duszę Moją. Stali się synowie Moi straconymi, bo przemógł nieprzyjaciel. Przewróciło się serce Moje we Mnie Samej, bom gorzkości jest pełna. Zewnątrz miecz zabija, a wewnątrz śmierć takaż jest. O! wy wszyscy, którzy idziecie przez drogę, zobaczcie a przypatrzcie się, jeśli jest boleść jako Boleść Moja? (Tren 1. passim.)

Na koniec, najsroższą Boleścią Przenajświętszej Matki pod krzyżem stojącej, była niemożność umarcia, poniesienia śmierci wraz z Panem Jezusem.

Nieraz jedyną i rzeczywistą pociechą dla opłakującego zgon drogiej mu istoty, byłoby umrzeć wraz z tym którego stracił. Przez długi przeciąg czasu, jakaś dusza nam droga, była naszą nieodstępną towarzyszką we wszystkich kolejach życia, albo przewodziła nam w ciągu nich, lub z miłością dopomagała je przebywać, dzieląc nasze smutki i radości, w pierwszych nas miarkując, w drugich wzmacniając, wszędzie przyświecając jak gwiazda wśród nieraz ciemnych nocy, a do której wzrok nasz zwracał się ciągle jak do ogniska, z którego wytryskiwało wszystko co nam trudną i smutną pielgrzymkę życia tego rozświecało, ułatwiało i osładzało. Aż oto ta gwiazda zagasła: to światło już nam przyświecać nie będzie. To Serce, które było jakby sercem naszego serca, bić przestało, i ta dusza, która była jakby naszej duszy duszą, z tego świata odeszła! Po cóż ją przeżywać? Czymże teraz być może dla nas życie? Do tego serca już nie bijącego, nasze zwracało się ciągle, i w nim znajdowało to czego nigdzie indziej nie znajdzie. We wszystkich naszych rojeniach o przyszłości, ono główne zajmowało miejsce; w całej przeszłości ono przeważnie jaśnieje. A teraz cóż poczniemy? Na czym się oprzemy? Skąd zasięgać będziemy światła, gdy w duszy ciemno się zrobi; skąd siły, gdy się jeszcze słabszymi jak zwykle poczujemy; skąd pociechy, gdy na nas cięższe nadejdą chwile?

O! zaiste, śmierć drogiej istoty, bywa dla nas rozłączeniem, które wydaje się więcej nas kosztującym, aniżeli byłoby rozłączenie się duszy naszej od ciała. Wszak Apostołowie, a zwłaszcza Święty Tomasz nadzwyczaj przywiązany do Pana Jezusa, zafrasowani niebezpieczeństwem na jakie się On narażał idąc wskrzesić Łazarza, pragnęli pójść za Nim, żeby razem z Nim śmierć ponieść, a nie przeżyć swego najdroższego Mistrza, gdyby Go wtedy zamordować miano (zob. J 12, 26). I któż z nas, jeśli mu dano zapędzić się byle trochę w lata, nie przebył w życiu swoim dnia, w którym zdawało mu się, że doczekanie jutra będzie dla niego największym nieszczęściem; chcę mówić, nie doznał stojąc przy łożu umierającej, najdroższej mu istoty, mimowolnego pragnienia nie przeżycia Jej ani dniem jednym? Nie czuł, że dla niego nie umrzeć wtedy, jest najsroższą boleścią? A nawet chociażby strata takowa dawno przewidzianą była, pomimo tego dotyka nas ona jakby cios niespodziany, wydaje się nam, że już dla nas wszystko się skończyło. Zwykłe i chociażby najważniejsze zajęcia, wszelki dla nas tracą urok; cała przyszłość znika nam niejako z oczu, nic się nam już w niej nie uśmiecha, już w niej nic nie błyszczy, co dotąd ożywiało w nas najrozmaitsze nadzieje, plany i rojenia. Nic już na tej ziemi nas nie zatrzymuje, i pragnęlibyśmy wraz z drogą istotą, którą nam śmierć zabiera, zstąpić do grobu.

I oto do czego dochodzi wielka boleść serca, gdy się widzi bliskim postradania ukochanej istoty, która tu na ziemi była dla niego wszystkim. Lecz czymże i największe tego rodzaju doznane przez kogo z ludzi cierpienie jest w porównaniu z Boleścią Przenajświętszej Matki, gdy stała pod krzyżem? Pamiętajmy, że Ten, Który na nim umierał, był i Synem Jej, a zarazem i Jej Bogiem, a więc że Śmierć Jego zabierała Jej i Syna, a Syna jaki nie był i nie będzie, a zabierała Go Matce jakiej nie było i nie będzie, — a zarazem rozłączała Ją i z Bogiem, Którego Ona miłowała, jak nikt z istot stworzonych miłować Go nie może, i z którym przez lat trzydzieści i trzy ciągle przestawała. To też wyrazić doznanej wtedy przez Maryę Boleści, wyobrazić ją sobie, pojąć ją chociażby w małej części, jest dla nas niepodobieństwem. Bo któż ocenić, któż zrozumieć potrafi cierpienie posunięte do tego stopnia, że doznający takowego tylko cudem przy życiu zachowanym być może. A taką właśnie była ta Boleść Maryi, gdy patrząc na konanie Syna skonać wraz z Nim nie mogła; gdy usłyszała z Ust Jego wychodzące te Słowa: Ojcze! w Ręce Twoje polecam Ducha Mego (Łuk. 23, 46), a Swojej Duszy w Jego Ręce oddać wtedy nie mogła?

 

§. III. Wewnętrzne usposobienie Przenajświętszej Matki, w Jej piątej Boleści.

 

Lecz od rozważania szczegółów piątej Boleści Przenajświętszej Panny, przejdźmy do rozważania wewnętrznego usposobienia z jakim ją przenosiła. Wszakże mówić o tym, jest rzeczą nader trudną. Czytając Żywoty Świętych, znajdujemy w każdym z nich odrębną jakąś cechę ich świętości, niekiedy zupełnie różniącą się od doskonałości innych znanych nam Świętych. W każdym z nich, przychodzi nam podziwiać jakby jakieś nowe Dary Niebieskie, jakby odrębną doskonałość, którą w najrozmaitszych stopniach i rodzajach obdarza Pan Bóg Swoich Wybranych. I do tego też można stosować te słowa Psalmisty Pańskiego: Przedziwny Bóg w Świętych Swoich (Psalm 68/67/, 36). A jednakże wiemy o tym, że to co w Świętych daje się nam dopatrzyć, jest jakby niczym w porównaniu z tym czego w nich widzieć nie jest nam dano. O każdym Świętym, w miarę jak go coraz lepiej poznajemy, powtórzyć możemy to, co królowa Saby mówiła o Salomonie, gdy go bliżej poznała: że co o świetności jego dworu słyszała, ani w połowie nie dorównywało temu, co na nim znalazła. Otóż, gdy tak rzecz się ma z każdym Świętym, cóż dopiero gdy idzie o Przenajświętszą Pannę! O Niej Pismo Święte wyraźnie mówi, że Jej Świętości, całej piękności Jej duszy, ani w małej cząstce dopatrzyć nie jest nam dano: Wszelka chwała Córki królewskiej wewnętrzna jest (Psalm 45/44/, 20), a Duch Święty opisując Jej piękność, aż dwa razy przydaje, że jest to tylko cząstką tego co wewnątrz zostaje ukrytym (Pieśń 4. 1). W miarę też jak rozważamy po szczególe Boleści Matki Przenajświętszej, tym coraz większą napotykamy trudność, w określeniu wewnętrznego Jej usposobienia, z jakim je ponosiła. Do wyrażenia rzeczy tak nadzwyczajnych, mamy wyrazy tylko potoczne, zdolne właściwie określić tylko rzeczy zwyczajne. Tu zaś wchodzimy w dziedzinę tak wzniosłą, tak przewyższającą dziedzinę, w której odbywają się zjawiska zwykłego życia ludzkiego, że nam coraz bardziej braknie słów, na wyrażenie tego, czego się domyślamy tylko, bo rozpoznać to dokładnie i zrozumieć, nigdy nie będziemy mogli. W zapatrywaniu się na Maryę, a zwłaszcza w rozważaniu Jej Boleści, przez co najlepiej poznać Ją możemy, najlepiej Ją, że się tak wyrażę, widzieć — dzieje się coś podobnego do tego, co zachodzi w zapatrywaniu się w Niebie dusz Błogosławionych w Pana Boga. To wpatrywanie się w Stwórcę, ta tak zwana wizja błogosławiona, wznieca wpatrującym się coraz większe pragnienie widzenia jeszcze więcej, chociaż obok tego, najzupełniej zadawalnia, i najwyższą uciechą zapełnia duszę tym, co już widzi, w co już się wpatruje. Otóż, toż samo zachodzi, gdy rozważamy Boleści Maryi, gdy zapatrujemy się na Nią w ten sposób, przez który najlepiej widzieć Ją możemy.

Po takich wtedy uwagach trzeba nam zastanowić się, jak to i przy rozważaniu poprzednich Boleści Przenajświętszej Panny czyniliśmy — nad niezachwianym wewnętrznym spokojem, który w ciągu i tej piątej Boleści panował w Jej Duszy. Przebiegając myślą wszystkie okropne szczegóły Ukrzyżowania, wszystkie okoliczności tej ostatniej męczarni Zbawiciela towarzyszące, gdy zwracamy uwagę jak się to odbijać musiało na sercu Maryi nieodstępnie tam wtedy obecnej — wydawać się nam będzie, że niezachwiany wewnętrzny spokój jest czymś, czego i w takiej jaką była Jej Dusza, przypuszczać niepodobna. A nawet, gdybyśmy nie wiedzieli o tym, że w Panu Bogu panuje pokój niezachwiany, stanowiący jeden z Przymiotów Jego Nieograniczonej Doskonałości, wydałoby się nam rzeczą niezgadzającą się z najwyższą nawet świętością, zachowanie spokoju wśród tak wyjątkowo wzruszających wypadków, a od których cała nawet martwa natura wstrząśniętą została. W nas, zazwyczaj każdemu żywszemu uczuciu, towarzyszy mniejsze lub większe wzruszenie, i z tego to powodu trudno nam zrozumieć niezachwiany spokój duszy, obok najsroższego jakie być może cierpienia? A także i jak największej, jaka może być na nie wrażliwości. W ludziach, w ogólności spokój wśród cierpienia, bywa oznaką nieczułości. Lecz spokój Matki Przenajświętszej pod krzyżem stojącej, był podobnym do spokoju w Panu Bogu niezachwianie panującego. Ten nawet najstraszniejszy objaw czym jest grzech, kiedy aż Pana Boga rozpiął na krzyżu, i jaka złość jego, kiedy aż tego trzeba było dla zadośćuczynienia Najwyższej Sprawiedliwości — ten nawet widok jaki ma wtedy przed Macierzyńskimi Oczami Swoimi, kiedy widzi, że własny Syn Jej jest tym Bogiem, nad którym tak okropnie, tak straszliwie spastwia się grzech — i to nawet Jej spokoju wewnętrznego nie narusza. Nic też bardziej jak ta okoliczność nie dowodzi nam, nic nie objawia silniej, jakim było zjednoczenie Maryi z Panem Bogiem, do jakiego stopnia doszło już było w tej piątej Boleści, zgodzenie się, zlanie się Jej Woli z Wolą Najwyższego.

Gdzie jest Pan Bóg, Którego Pismo Święte nazywa Bogiem pokoju, tam niepokoju być nie może, a całą Duszę Maryi tak Duch Boży na wskroś ogarniał, tak tę Duszę Pan Bóg zapełniał, że w Niej ani szczeliny nie było, przez którą niepokój mógłby się wcisnąć. A stąd, gdy okropność następowała po okropności, w Matce Przenajświętszej nie rozbudzało to ani przerażenia, ani nawet zdumienia; słowem, najmniejszego zmieszania. Kiedy tajemnice odbywające się wówczas, pogrążały Jej Serce w bezdenne przepaści coraz nowych i nieprzewidzianych Cierpień, każdy z tych tajemniczych Wyroków Boskich, padał na przygotowaną na wszystko Jej Duszę. O! w jakimże to bezustannym stawieniu się w Obecności Pana Boga trwać musiała wtedy! Jakąż to próbę przebywały wszystkie Jej władze duchowe, żeby z Jej strony jak najwierniej i jak być może najchętniej, spełniały się nad Nią Zamiary Pana Boga, jak każde uczucie Maryi poddane było niezwłocznemu zapanowaniu nad nim Łaski, gdy z drugiej znowu strony, działanie tejże Łaski wzmagając w Sercu Jej Miłość ku Panu Jezusowi, do coraz wyższego stopnia podnosiło w Niej cierpienia wtedy doznawane.

Z tego też niezachwianego wewnętrznego spokoju; z tej ciszy panującej w głębinach Jej duszy, pomimo strasznej nawałnicy, która z największą gwałtownością uderzała na Nią zewnątrz, pochodziło to męstwo z jakim wszystko znosiła. Trzeba bowiem pamiętać o tym, że chociaż to, że Marya przeżyła tak niezmierną Boleść było cudem, to wszelako Jej cierpliwość w przeniesieniu takowej nie była Cudem, lecz Łaską. Był to skutek Jej najdoskonalszego współdziałania z Łaską wtedy Jej udzieloną. Przy Życiu zachowana została cudowną Mocą Boską; lecz wśród Cierpień Swoich, nie otrzymała ani jednego cudownego Wsparcia Boskiego, mogącego zmniejszyć nieobliczone Zasługi Jej cierpliwości. Było wtedy w Niej męstwo nie tylko przewyższające męstwo i wytrwałość w cierpieniach wszystkich Męczenników, lecz aż takie, na jakie zdobyć by się nie mógł żaden Duch Anielski, należący do rzędu Mocy Niebieskich. Było to męstwo, którego potęgę i wytrwałość objawiało i milczenie, w którym stojąc pod krzyżem pogrążona była bez przerwy, a milczenie dowodzące także jak ścisłym, jak przedziwnym było Jej zjednoczenie z Panem Bogiem. Im kto bowiem ściślej zjednoczonym jest z Panem Bogiem tym mniej skory do mówienia; tacy tracą niejako zwyczaj wylewania się na zewnątrz wyrzeczonymi słowami, a nawykają słyszeć tym wyraźniej Słowo Odwieczne wewnątrz ich duszy bezustannie przemawiające. Marya nie wyrzekła wtedy ani słowa, gdyż duszą bezustannie rozmawiała z Panem Bogiem, albo raczej całkiem pochłoniętą była słuchaniem co On w Jej Duszy do Niej przemawia. Ona nie potrzebowała nawet wewnętrznymi aktami poddawać się Woli Bożej, gdy Ta Wola Przenajświętsza, Jej poddanie się na najcięższe jakie tylko być mogły wystawiała próby. Najdoskonalsze bowiem poddanie się, było już stanem ciągłym Jej Duszy. Wysileń do tego nie potrzebowała juz czynić, wypływało to jakby samo z siebie.

Lecz pomyślisz: jakże postanowienia tak silne, tak wiele kosztujące, na takie próby wystawione, mogły być razem tak spokojnymi? Jak mogły iść w parze z niezachwianym spokojem wewnętrznym? I jest to w istocie zapytanie, łatwo tu nastręczające się naszemu ograniczonemu pojęciu Świętości Maryi. Odpowiedź wszelako na to, nie trudna. Trzeba nam bowiem wiedzieć, że siła, potęga i wytrwałość Jej postanowień, pochodziła właśnie z nadprzyrodzonego niezachwianego pokoju Jej Duszy. Wreszcie było to w Niej czymś co, — jak w wielu podobnych razach — podziwiać, uwielbiać w Matce Przenajświętszej powinniśmy, lecz czego biednym rozumem naszym wytłumaczyć sobie nie potrafimy. Jeśli, jak to niedawno przytoczyliśmy, mówi Pismo Święte, że: Przedziwnym jest w Świętych Swoich Bóg (Psalm 68/67/, 36), jakże nie miałby tym bardziej Przedziwnym być w Matce Swojej?

 

 

 

 

Uczcijmy Siedem Boleści Najświętszej Maryi Panny modlitwą Św. Bonawentury oraz Koronką i Litanią do Matki Boskiej Bolesnej:

 

 

Uczczenie Matki Boskiej Bolesnej.

 

 

Źródło: Arka pociechy 1880

 

V. Boże! wejrzyj ku wspomożeniu mojemu.

R. Panie! pośpiesz ku ratunkowi mojemu.

V. Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu.

R. Jak była na początku, teraz i zawsze, i na wieki wieków. Amen.

 

  1. Użalam się nad Tobą, O Matko najboleśniejsza, dla tego smutku, który ogarnął Serce Twe najczulsze w chwili proroctwa Świętego Starca Symeona. O Matko najmilsza! przez Serce Twoje tak zasmucone, uproś mi cnotę pokory i dar Świętej Bojaźni Bożej.

 

Ave Maria Doloribus plena, Crucifixus tecum, lacrimabilis tu in mulieribus et lacrimabilis Fructus Ventris Tui, Iesus.

— Sancta Maria, Mater Crucifixi lacrimas impertire nobis crucifixoribus Filii Tui, nunc et in hora mortis nostrae. Amen.

Zdrowaś Maryo, Boleści pełna, ukrzyżowany z Tobą, najboleśniejsza między niewiastami i bolesny Owoc Żywota Twojego, Jezus.

— Święta Maryo, Matko Ukrzyżowanego, módl się za nami krzyżującymi Syna Twojego, i wyjednaj nam łzy pokuty teraz i w godzinę śmierci naszej naszej. Amen.

100 dni odpustu za każdy raz pozwolił Pius IX dnia 23 Grudnia 1847r.

 

  1. Użalam się nad Tobą, o Matko najboleśniejsza, dla tej trwogi, która przejmowała Twe Serce najtkiwsze w ucieczce do Egiptu i w czasie Twego tam pobytu. O Maryo najmilsza! przez Serce Twoje tak zatrwożone uproś mi litość względem ubogich i dar pobożności.

Zdrowaś Marya.

  1. Użalam się nad Tobą, o Maryjo najboleśniejsza, dla tej tęsknoty, w jaką popadło Twe najtroskliwsze Serce czasu zgubienia drogiego Jezusa Twojego. O Matko najmilsza! przez Serce Twoje taką tęsknotą ściśnione, uproś mi cnotę czystości i dar umiejętności.

Zdrowaś Marya.

  1. Użalam się nad Tobą, o Matko najboleśniejsza, dla tej boleści, którą jęknęło Macierzyńskie Serce Twoje w spotkaniu Jezusa Krzyż dźwigającego. O Matko najmilsza! przez Serce Twoje tak pełne miłości a tak rozbolałe, uproś mi cnotę cierpliwości i dar mocy.

Zdrowaś Marya.

  1. Użalam się nad Tobą, o Matko najboleśniejsza, dla tego męczeństwa, którego doznało mężne Serce Twoje patrząc na konanie ukochanego Syna Twego. O Matko najmilsza! przez Serce Twoje tak współ umęczone, uproś mi cnotę wstrzemięźliwości i dar dobrej rady.

Zdrowaś Marya.

  1. Użalam się nad Tobą, o Matko najboleśniejsza, dla tej Rany, które litościwemu Sercu Twemu zadało uderzenie włócznią w Serce Syna Twego. O Matko najmilsza! przez Serce Twoje tak okrutnie przeszyte uproś mi cnotę miłości bliźniego i dar rozumu.

Zdrowaś Marya.

  1. Użalam się nad Tobą, o Matko najboleśniejsza, dla tego ostatniego ciosu, który wytrzymało Serce Twe najmiłosierniejsze w chwili pogrzebu Jezusa Syna Twego. O Matko najmilsza! przez Serce Twoje tą ostatnią boleścią do szczętu złamane, uproś mi cnotę pilności i dar mądrości.

Zdrowaś Marya.

 

 

Litania o Siedmiu Boleściach Najświętszej Maryi Panny

Źródło: Wianek różany 1853

 

Kyrie elejson! Chryste elejson! Kyrie elejson!

Chryste, usłysz nas! Chryste, wysłuchaj nas!

Ojcze z Nieba Boże, zmiłuj się nad nami!

Synu Odkupicielu świata, Boże,

Duchu Święty Boże,

Święta Trójco Jedyny Boże,

Święta Maryo, Matko Bolesna, módl się za nami!

Święta Maryo, Któraś nie znalazła miejsca w gospodzie,

Święta Maryo, Któraś zmuszona była szukać przytułku w stajence,

Święta Maryo, Któraś Twego Pierworodnego w żłóbku złożyła,

Święta Maryo, Któraś krwawemu Obrzezaniu Syna Twojego obecną była,

Święta Maryo, Której powiedziano, że Syn Twój położon jest na znak, któremu sprzeciwiać się będą,

Święta Maryo, Której wyprorokowano, że duszę Twą własną miecz boleści przeszyje,

Święta Maryo, Któraś z Synem do Egiptu uchodzić musiała,

Święta Maryo, Któraś rzezią niewiniątek przerażoną była,

Święta Maryo, Któraś dwunastoletniego Syna Twego w Jeruzalem zgubionego przez trzy dni żałośnie szukała,

Święta Maryo, Któraś ciągle na nienawiść żydów ku Synowi Twemu patrzała,

Święta Maryo, Któraś Męki i Śmierci Syna Twojego obraz bezustannie w sercu nosiła,

Święta Maryo, Któraś w dniu Ostatniej Wieczerzy Syna do Jeruzalem na Mękę idącego ze smutkiem pożegnała,

Święta Maryo, Któraś Mękę Ogrójcową i krwawy pot Syna Twojego na modlitwie wylany, Sercem Matki przeczuwała,

Święta Maryo, Któraś o Synu przez Judasza zdradzonym, a powrozami skrępowanym, z Ogrójca wiedzionym wieść odebrała,

Święta Maryo, Któraś Syna jakoby złoczyńcę przed sąd kapłanów stawionego widziała, Któraś na Syna fałszywych świadków zeznania słuchała,

Święta Maryo, Któraś okrutny policzek przez Najdroższego Syna Twojego odebrany na Sercu uczuła,

Święta Maryo, Któraś obelgi od żydów i żołnierzy na Syna Twego bezbożnie miotane słyszała,

Święta Maryo, Któraś Syna biczami sieczonego i cierniem koronowanego ujrzała,

Święta Maryo, Któraś bezbożny, a haniebny wyrok śmierci na Syna Twego wydany słyszała,

Święta Maryo, Któraś Syna Twego Krzyż niosącego spotkała,

Święta Maryo, Któraś łoskotu przybijania gwoźdźmi Rąk i Nóg Syna Twojego słuchała,

Święta Maryo, Któraś ostatnie słowa Syna Twojego na Krzyżu do Serca przyjmowała,

Święta Maryo, Któraś konaniu Syna Twojego obecną była,

Święta Maryo, Któraś zmarłe Ciało Syna Twojego z Krzyża zdjęte na Macierzyńskie Łono Swoje przyjęła,

Święta Maryo, Któraś od grobu Syna Twojego cała zbolała do domu wracała,

Święta Maryo, Królowo Męczenników,

Święta Maryo, Zwierciadło wszystkich utrapień,

Święta Maryo, Morze goryczy,

Święta Maryo, Opiekunko bolejących,

Święta Maryo, Wspomożycielko stroskanych,

Święta Maryo. najszczodrobliwsza pocieszycielko chorobą złożonych,

Święta Maryo, mocy najpotężniejsza słabych,

Święta Maryo, pewna Ucieczko grzeszników,

Przez okrutną mękę i śmierć Syna Twojego, wybaw nas, o Królowo Męczenników.

Przez najcięższe Boleści Serca Twojego,

Przez największe smutki i utrapienia Twoje,

Przez straszne uciski Twoje,

Przez łzy i łkania Twoje,

Przez wszystkie Macierzyńskie współubolewania Twoje,

Przez przemożne pośrednictwo Twoje,

Od niepomiarkowanego smutku,  Zachowaj nas, o Matko Najboleśniejsza.

Od upadku na duchu,

Od trwożliwego umysłu,

Od niechętnego znoszenia wszelkich cierpień,

Od rozpaczy i braku nadziei w Miłosierdziu Bożym,

Od wszelkiej okazji i niebezpieczeństwa zgrzeszenia,

Od sideł szatańskich,

Od zatwardziałości serca,

Od ostatecznej niepokuty,

Od nagłej i niespodziewanej śmierci,

Od potępienia wiecznego,

My grzeszni Ciebie prosimy, wysłuchaj nas, Matko!

Abyś nas w wierze prawdziwej, nadziei i miłości Świętej Opieką Twoją utrzymywać raczyła, Ciebie prosimy, wysłuchaj nas, Matko.

Abyś nam u Syna Twojego za grzechy nasze doskonałą skruchę i pokutę wyjednać raczyła,

Abyś wzywającym Cię, pociechę i ratunek Twój udzielać raczyła,

Abyś nas w chwili konania wspierać najszczególniej raczyła,

Abyś nam w stanie łaski zejście ze świata tego wyjednać raczyła,

O Matko Boska, pełna Łaski, Ciebie prosimy, wysłuchaj nas.

Matko najboleśniejsza, Ciebie błagamy, zmiłuj się nad nami.

Baranku Boży, któryś wobec Matki Twojej przez trzy godziny na Krzyżu wisiał przez boleści tejże Matki Twojej w ten czas doznane, przepuść nam Panie.

Baranku Boży, któryś wobec Matki Twojej Bogu Ojcu Ducha oddał, przez boleści tejże Matki Twojej w ten czas doznane, wysłuchaj nas Panie.

Baranku Boży, któryś wobec Matki Twojej z Krzyża nieżywy zdjęty, na Jej Łono złożony został, przez boleści tejże Matki Twojej w ten czas doznane, zmiłuj się nad nami!

Chryste, usłysz nas! Chryste, wysłuchaj nas!

Kyrie elejson! Chryste elejson! Kyrie elejson!

Ojcze nasz… Zdrowaś Marya… Chwała Ojcu…

V. Módl się za nami Matko najboleśniejsza.

R. Teraz i w godzinę śmierci naszej.

V. Panie! wysłuchaj modlitwy nasze.

R. A wołanie nasze niech do Ciebie przyjdzie.

V. Módlmy się: Niech raczy wstawić się za nami, prosimy Panie Jezu Chryste, teraz i w godzinę śmierci naszej do miłosierdzia Twojego, Błogosławiona Marya Panna, Matka Twoja, której Przenajświętszą Duszę w chwili Męki i Śmierci Twojej miecz boleści przeszył. Przez Ciebie Jezu Chryste, Zbawco świata, który z Ojcem i Duchem Świętym żyjesz i królujesz, Bóg po wszystkie wieki wieków.

R. Amen.

 

 

 

 

 

 

© salveregina.pl 2023