Miesiąc Luty poświęcony ku czci Matki Boskiej Bolesnej – dzień 25

 

 

Źródło: Matka Bolesna wzór dla cierpiących wolne tłumaczenie dzieła O. Fabera Oratorianina pod tytułem: „U Stóp Krzyża” przez O. Prokopa Kapucyna, 1895r.

 

 

 

 

Zachęta Św. Alfonsa Marii Liguori’ego o nabożeństwie do Matki Boskiej Bolesnej.

Źródło: Arka pociechy 1880

Kto pragnie żywe w sercu swoim przechowywać do Przenajświętszej Panny nabożeństwo, powinien często Jej Boleści rozpamiętywać. Nimi to bowiem pozyskała Ona te niezmierzone zasługi swoje przed Bogiem, które po Zasługach Męki Pańskiej są największym Skarbem Kościoła; przez nie stała się najpodobniejsza do Boskiego Syna Swojego i przez nie dostąpiła tytułu Współodkupicielki rodu ludzkiego, jak ją Ojcowie Święci nazywają.

Święty Alfons Liguori, zachęcając dusze pobożne do nabożeństwa do Matki Bolesnej, przytacza dwa następujące objawienia. Jedno, w którym Pan Jezus tak przemówił do pewnej duszy Błogosławionej: „Drogimi są w oczach moich łzy wylane nad rozmyślaniem Męki Mojej; lecz tak kocham Matkę Moją, że gdy kto rzewnie rozpamiętywa Jej Boleści, jeszcze Mnie to więcej ujmuje“.

Drugie objawienie przytoczone przez tegoż Świętego jest następujące, a wyjęte z najpoważniejszych podań pierwszych wieków Chrześcijaństwa: Wkrótce po Wniebowzięciu Przenajświętszej Panny Święty Jan Ewangelista ujrzał Pana Jezusa i Matkę Bożą, proszącą Go o szczególne Łaski dla wszystkich mających nabożeństwo do Jej Siedmiu Boleści. Chrystus Pan zadość czyniąc Jej prośbie przyrzekł:

  1. Że ktokolwiek uciekać się będzie do Zasług Boleści Matki Bożej i przez nie prosić będzie o potrzebne Łaski, może być pewnym, iż nie umrze bez szczerej pokuty za grzechy.
  2. Że uwolnionym będzie od przerażenia i ucisków wewnętrznych, ostatniej godzinie życia zwykle towarzyszących.
  3. Że będzie miał Łaskę serdecznego nabożeństwa i do Męki Pańskiej i za to szczególną nagrodę otrzyma w niebie.
  4. Na koniec, że wszyscy pobożną cześć oddający boleściom Matki Przenajświętszej mieć Ją będą za swoją szczególną Panią i Władczynią, i że Marya nimi rozporządzać będzie według Najmiłościwszej Woli Swojej w sposób szczególniejszy.

Wyżej przytoczony Św. Alfons dodaje w końcu, że różne poważne dzieła liczne przytaczają przykłady i wypadki na stwierdzenie tego podania.

Duszo pobożna weź to do serca twego.

 

 

ODPUSTY:

Skarbnica odpustów modlitewnych i uczynkowych, 1901

Odpusty. Podręcznik dla duchowieństwa i wiernych opr. X. Augustyn Arndt 1890r.

Miesiąc LUTY na cześć Matki Boskiej Bolesnej.

Odpust: 1) 300 dni za każdy dzień, gdy kto przez miesiąc luty według jakiejkolwiek książki o Boleściach Maryi, aprobowanej przez kościelną władzę, odprawi to nabożeństwo z sercem skruszonym i pobożnie.

Pius IX Brew. z 3 kwietnia 1857. Reskr . Św. Kongr. Odp. z 26 listop. 1876).

2) Odpust zupełny raz w dniu dowolnie obranym dla wiernych, którzy codziennie przez miesiąc luty odprawiają pobożne rozmyślanie o Boleściach Matki Boskiej, bądź wspólnie, bądź też osobno.

Warunki: Spowiedź Święta, Komunia Święta, modlitwa przez jakiś czas na intencję Papieża.

(Leon XIII, Reskr. Św. Kongr. Odp. 27 styczn . 1888, Acta S. Sed. XX. 478).

Odpust zupełny raz na rok w dniu, w którym kto odprawia godzinę modlitwy na cześć Matki Boskiej Bolesnej, rozważając Jej Boleści i odmawiając inne modlitwy odpowiadające temu nabożeństwu.

Warunki: Spowiedź i Komunia Święta.

(Klem. XII. Dekr. Św. Kongr. Odp. d. 4 lutego 1736).

 

Pobożne ćwiczenie na cześć Matki Boskiej Bolesnej w Wielki Piątek i inne piątki roku.

Odpusty: 1) Odpust zupełny dla tych, którzy we Wielki Piątek w czasie od (około) godziny trzeciej po południu aż do godziny 11. rano w Wielką Sobotę zajmują się publicznie lub prywatnie przez godzinę albo przynajmniej przez pół godziny rozmyślaniem lub pobożnymi modlitwami, współbolejąc nad boleściami Najświętszej Panny po śmierci Zbawiciela. Odpust ten zyska się w dniu, w którym czyni się zadość obowiązkowi wielkanocnemu.

2) Odpust 300 dni w każdym tygodniu, gdy kto podobne ćwiczenia odprawia przez godzinę lub pól godziny w czasie od 3. godziny po południu w piątek aż do rana niedzieli.

3) Odpust zupełny co miesiąc w jednym z ostatecznych dni dla tych, którzy w tydzień nabożeństwo to odprawiali.

Warunki: Spowiedź i Komunia Święta.

(Pius VII Reskr. Sekret. Memoryał. 24 25 lut. i 21 marca 1815, najprzód na 10 lat, potem Reskr. Św. Kongr. z 18 czerwca 1812 na zawsze).

 

 

WEZWANIE DO DUCHA ŚWIĘTEGO

V. Racz przyjść Duchu Święty i napełnić serca wiernych Twoich.

R. A ogień Miłości Twojej racz w nich zapalić.

V. Ześlij Ducha Twego, a będą stworzone.

R. A cała ziemia będzie odnowiona.

V. Módlmy się: Boże! Światłem Ducha Świętego serca wiernych nauczający, daj nam w Tymże Duchu poznawać co jest dobrem, i zawsze obfitować w pociechy Jego. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, Który z Tobą i z Duchem Świętym żyje i króluje, Bóg w Trójcy Świętej Jedyny na wieki wieków.

R. Amen.

 

 

ROZWAŻANIE.

Szósta Boleść.
ZDJĘCIE Z KRZYŻA.

 

§. IV. Czego nas uczy Przenajświętsza Matka w Swojej szóstej Boleści.

 

Nareszcie szósta Boleść naszej Przenajdroższej Matki uczy nas dwóch rzeczy głównie: w niej Marya jest dla nas wzorem do naśladowania Jej w nabożeństwie do Przenajświętszego Sakramentu Ołtarza, i wzorem zachowania się w wielkich strapieniach. Widzieliśmy już w powyższych uwagach, jak w tej szóstej Boleści, wiele szczegółów jest obrazem zapowiednim, czyli figurą nabożeństwa do Przenajświętszego Sakramentu. Ze sposobu zaś zachowania się wtedy Przenajświętszej Panny, powinniśmy brać naukę co do naszego nabożeństwa do tego Sakramentu nad Sakramentami, bo można powiedzieć, że szósta Boleść przeciąga się w Kościele Chrystusowym po wszystkie czasy aż do końca wieków. Jak Chrystus Pan codziennie zaofiarowany zostaje we Mszach Świętych, i jak Śmierć Jego na Kalwarii, powtarza się i nie ustaje sposobem niekrwawym dzień i noc w świecie całym — tak podobnież krzątania się Maryi około Przenajświętszego Utajonego Ciała Jezusowego, nie ustają na tysiącach Ołtarzy, powtarzane przez ręce tysiąca kapłanów. Tylko że jak we wszystkim, co zawdzięczamy Panu Jezusowi i Maryi, tak i tu, to co było dla Niej powodem okrutnych Cierpień, jest dla nas Źródłem największej pociechy i Łask niewyczerpanych.

Gdy z największym uszanowaniem zdjąwszy koronę cierniową z głowy Zbawiciela, i dobywszy gwoździe z Rąk i Nóg Jego wręczyła je Janowi i Magdalenie, Sama, ukląkłszy oddała cześć najgłębszą Przenajświętszemu Ciału. Powiedziałbyś, że znikła była wtedy w Niej godność Macierzyństwa, i była to nie Matka przy Ciele Syna, lecz zwykłe stworzenie korzące się przed swoim Stwórcą Najwyższym. Trzymając zaś Je na Ręku, podała do czci i tych kilku dusz Świętych, które się wtedy przy Niej znajdowały.

Otóż, pamiętajmy o tym, że w Przenajświętszym Sakramencie Ołtarza, jest coś więcej jak to co było wtedy w zmarłym Ciele Pańskim. Wtedy w Przenajświętszym Ciele było tylko Bóstwo żyjące, a Człowieczeństwo było zamarłe; w Przenajświętszym zaś Sakramencie Ołtarza, Pan Jezus przebywa cały i żywy jako Bóg i Człowiek razem. Sakrament więc Ołtarza wymaga od nas, jeśli tak wyrazić się można, czci jeszcze szczególniejszej, bo jeśli nie głębszej, gdyż i w Ciele zamarłym Pana Jezusa przebywało Bóstwo — to czci już nie tylko Jego Bóstwu, lecz i Człowieczeństwa, które z nieograniczonej Miłości Swojej ku nam, przyjąć na Siebie raczył.

Przy tym, my nie posiadamy nad Nim praw Macierzyńskich, jakie posiadała Marya; i wreszcie w Przenajświętszym Sakramencie, Pan Jezus jakby powtórnie zstępuje z Nieba do nas i dla nas, i w tym jakby powtórnym Wcielaniu się, jeszcze większej jak w pierwszym dowodzi ku nam Miłości. Gdy bowiem Wcielał się w Przeczystym Łonie Matki, jeszcze nie miał dowodów jak Go ludzie przyjmą i jak Mu się za to odpłacą. A gdy przychodzi do nas w Przenajświętszym Sakramencie Ołtarza, czyni to nawet potem, gdy Go ludzie okrutną Śmiercią zamęczyli, i chociaż wie, że na tak wiele i strasznych zniewag i w tej Tajemnicy jeszcze większej Jego Miłości ku ludziom, od tychże ludzi się wystawia.

Jakąż więc to czcią przejęci być powinniśmy ku Przenajświętszemu Sakramentowi Ołtarza! Przygotowywanie się nasze ku przyjęciu Komunii świętej, powinno być najgorętszymi aktami wielbienia i miłości; przyjęcie zaś Jej, najwyższym jakie człowiek dostąpić może na ziemi szczęściem, w porównaniu, z którym wszelkie największe szczęścia, uciechy i radości ziemskie, są zupełnie niczym. Następnie podczas dziękczynienia, za uczestniczenie w tej Przenajświętszej Tajemnicy, powinniśmy być przejęci uczuciem najwyższego podziwu, a także i najżywszej wdzięczności, widząc jak Pan Bóg raczy się zniżać do nas, — a korzystając z Niebieskiego Szczęścia posiadania Go w sobie, błagać Go wtedy należy o najpotrzebniejsze nam Łaski. Słuchając Mszy Świętej powinniśmy tak zachować się, jak gdybyśmy byli na Kalwarii kiedy się tam odbywała krwawa Ofiara z Boga Bogu czyniona, a która, tyle tylko że nie krwawo, lecz ponawia się przy każdej Mszy Świętej. Modląc się zaś przed Przenajświętszym Sakramentem w jakiejkolwiek innej porze, wyobrażajmy sobie jak to Boskie Ciało, w Nim Utajone, spoczywało po zdjęciu Go z Krzyża w Łonie Matki Bolesnej i ponawiajmy te akty zadość czynne, jakie Ona wtedy czyniła, łącząc je z takowymi. A w tym wszystkim, starajmy się naśladować i Jej niezachwiany pokój, który i wtedy Ją nie odstępował, jak to wcześniej rozważaliśmy, i który właśnie tym łatwiej zapełni duszę naszą, im żywszym uczuciem najgłębszej czci ku Panu Bogu w Przenajświętszym Sakramencie Utajonemu przejęci będziemy. — Trzeba wtedy ile możności zapomnieć nie tylko o wszystkim i o wszystkich, ale i o sobie samym. Nie trzeba zwracać uwagi na to czy dobrze i właściwie oddajemy cześć Panu Bogu, przed którym się znajdujemy, i to bowiem odrywa nas od myśli o Panu Bogu i Jego Sakramentalnej Obecności, która uwagę naszą całkowicie, w takiej błogosławionej chwili, pochłaniać powinna.

Wracając zaś jeszcze do przyjmowania Komunii Świętej, pamiętajmy o tym, że dobre przygotowanie zawisło głównie na tym, żebyśmy starali się wyrzucić z serca wszelkie zaprzątnienia się przedmiotami ziemskimi, o których myśli najbardziej przeszkadzają nam do tego skupienia i wewnętrznego uspokojenia, w jakim być powinniśmy przyjmując Pana Boga w Sakramencie Ołtarza Utajonego. Byleśmy ogołocili ile możności serce nasze z przywiązań doczesnych, i przystępowali do Stołu Pańskiego, Nim tylko zajęci, nie kłopoczmy się jeśli, pomimo tego, nie będziemy doznawać tej uczuciowej gorącości ducha, jakiej byśmy pragnęli, bo to od nas nie zależy. Sztuczne nawet rozniecanie jej w sobie, byłoby niewłaściwym, gdyż właśnie pozbawiałoby nas tak potrzebnego wtedy wewnętrznego spokoju, wewnętrznej ciszy, bez której nie dosłyszymy, co Pan Bóg do nas przemawiać raczy i na obecność w nas Jego mniej czułymi będziemy. Jeśli spodoba się Panu Panu Bogu dopuszczać na nas oschłości, nawet i w chwilach, gdy Go Sakramentalnie przyjmujemy w siebie, wolno nam smucić się z tego, lecz nie wolno zaniepokajać, gdyż uczuciowa gorącość ducha nie od nas zależy i wszelkie wysiłki żeby ją w sobie rozniecać, byłyby nie tylko daremnymi, lecz i szkodliwymi, niepokojąc duszę. Po przyjęciu Komunii Świętej, trzeba zachować się bardziej biernie aniżeli czynnie. Zamiast wysilań się na uczucia które nie w naszej jest mocy rozbudzać w sobie, upokarzajmy się głęboko, uznawajmy naszą wielką nędzę, naszą złość, i rzucając się do Nóg Pana Jezusa, wyznawajmy jak niegodni jesteśmy przyjścia Jego do nas, jak niegodni tego, że On dozwala, żebyśmy toż Boskie Ciało Jego, które Matka Przenajświętsza przyjmując z krzyża zdjęte, ze świętym drżeniem na Przeczystym Łonie Swoim trzymała — przyjmowali w tej chwili do łona naszego. A wszystko starajmy się czynić jak najspokojniej, jak najpokorniej, bo nic nie przyczynia się więcej do wewnętrznego pokoju jak pokora. Komunia przyjęta z wielką ciszą wewnętrzną, Komunia spokojna, chociażby jej nie towarzyszyła uczuciowa gorącość ducha, głębiej przejmuje duszę, aniżeli Komunia, po której wysilamy się na jakieś wzniosłe myśli, szamotając się wewnętrznie.

Lecz przy rozważaniu szóstej Boleści naszej Przenajdroższej Matki, zwracaliśmy uwagę i na świętą poufałość z jaką obchodziła się Ona z Boskim Ciałem Syna Swojego, gdy Je zamarłe na Matczynych Rękach Swoich trzymała. Otóż, była to poufałość szczególnej natury, szczególnej własności, gdyż wypływała nie z lekceważenia sobie przedmiotu, z którym się ma do czynienia, jaką bywa zwykle poufałość w stosunkach ludzi pomiędzy sobą, — lecz ze świętego nawyknienia ciągłego obcowania z Panem Bogiem. Stąd, poufałość takowa nie powinna mieć w sobie nic śmiałego, nie powinna w niczym objawiać jakowąś zarozumiałość, niedbałość, obojętność, ani za wiele sobie pozwalać. Przychodzi się do niej jedynie po długiem nawyknieniu do ściślejszego, bliższego, wznioślejszego obcowania duszy z Panem Bogiem, nawyknienia do Jego wyraźniejszych nawiedzin. Stąd, gdy one nadchodzą, dusza nie znajduje się zaskoczoną niespodzianie, nie doznaje zmieszania, nie przelęka się, i umie zachować się jak wtedy zachować się jest najwłaściwszym. Święta poufałość, nie ujmując nic a nic uczuciu najgłębszej czci, jaką przejęta być powinna dusza do ściślejszego obcowania z Panem Bogiem przypuszczona, sprawia, że dusza jest wtedy zupełnie swobodna. Wszakże, nie żeby wiedziała, że jej wszystko wolno, lecz że zapominając wtedy o sobie samej, z miłością, ze spokojem, i z najgłębszym uszanowaniem zajęta jest tylko Panem Bogiem. I o taką to świętą z Panem Bogiem poufałość, starać się powinniśmy najbardziej po przyjęciu Komunii Świętej, bo w Niej to, w tej to Tajemnicy, Pan Bóg ze Swej znowu strony, posuwa z nami spoufalenie do stopnia najwyższego jaki tylko być może. I starając się to najusilniej o ten rodzaj świętego spoufalenia się z Panem Jezusem w Komunii Świętej przyjmowanym, ustrzeżemy się tego znowu grzesznego spoufalenia się z częstym przystępowaniem do Stołu Pańskiego, wskutek którego wyradza się w nas już nie oschłość od nas nie zależna, lecz oziębłość i obojętność, której jak najbardziej wystrzegać się powinniśmy.

Patrzmy na naszą Przenajdroższej Matkę, w tej szóstej Jej Boleści. Któż częściej od Niej obcował jak najściślej z Jezusem? któż, tak jak Ona, przez lat trzydzieści trzy przestawał z Nim jak matka z synem? A jednakże czyż wyrodziło to w Niej chociażby cień jakowego zobojętnienia, jakiejś oziębłości w Jej Miłości Pana Jezusa? Owszem, im częściej i dłużej cieszyła Ją Jego Obecność, póki żył i obcował z ludźmi, z tym większą Miłością, ze czcią tym głębszą, piastowała na Swym Dziewiczym Łonie Jego zamarłe Zwłoki, gdy je oddano Jej po zdjęciu z krzyża. Syn Boży w owej chwili pewnie nie mniejszą znalazł w Jej Sercu Miłość ku Sobie, nie mniejszą cześć od Niej odbierał, jak kiedy przed laty trzydziestu, przy Zwiastowaniu Anielskim, zstępował z Nieba do Jej Niepokalanego Łona. Owszem, znalazł w Niej teraz tęż miłość spotęgowaną, jak to widzieliśmy, tym wszystkim, co ją w Jej Sercu do coraz wyższej podnosiło potęgi. — Toż samo w odpowiedniej naszej nędzy mierze, powinna sprawiać w nas każda przyjęta Komunia Święta, tak, aby ostatnia, za Łaską Pana Jezusa i Opieką Maryi, była najżywszym aktem naszej miłości Boga i jak najściślejszym zjednoczeniem się z Nim na wieki.

Nareszcie nabożeństwo nasze do Przenajświętszego Sakramentu, ożywione być powinno duchem zadość czynnym, to jest pragnieniem zadośćuczynienia Panu Jezusowi za to, co On wycierpieć raczył, zanim pozostawił nam ten największy dowód Swojej ku ludziom Miłości, jako też i za obdarzenie nas takim Darem nad który już droższego, wyższego, świętszego, pożądańszego dać nam nie mógł; i wreszcie za te wszystkie zniewagi których w tym właśnie Przenajmiłościwszym i Przenajświętszym Sakramencie, tyle i tyle odbiera od ludzi. Jeżeli w każdej niemal Tajemnicy z Życia Pana Jezusa, widzimy Go doznającego największych pokrzywdzeń i zniewag od ludzi, to najbardziej się to objawia w Tajemnicy Sakramentu Jego ciągłej pomiędzy nami Obecności, narażającej Go, nie tak jak podczas Męki przez godzin kilkanaście na zniewagi, lecz przez tyle wieków ile ich upłynęło od Wieczerzy Pańskiej, i upłynie jeszcze do końca świata. Otóż, nic bardziej nie roznieca miłości w sercu szlachetnym, jak gdy osoba umiłowana doznaje krzywd i niesprawiedliwości od ludzi. Sama myśl o tym tak nas boleśnie dotyka, że z niej wyradza się jakby nowa miłość, a taka jakiej nigdy przedtem nie czuliśmy, i która rozbudza w nas najżywszą chęć wynagrodzenia pokrzywdzonego, rozbudza w nas ducha zadość czynienia. W takim razie miłość przestaje być uczuciem w którym, chociaż inną osobę ma się na celu, jednak szuka się w tym dla siebie samego zadowolenia, w którym miłość własna w miłości drugiego koniec końcem siebie ma na głównym celu, według tego bardzo trafnego wyrażenia naszego języka: kocha się, to jest w kimś drugim kocha siebie samego. A co będąc rzeczą bardzo upokarzającą i wcale niepoetyczną, w końcu jednakże jest prawdą niezaprzeczoną. Lecz niechże osoba przez nas umiłowana zostanie pokrzywdzoną, niech dozna wielkiej jakiej niesprawiedliwości od ludzi, a wnet uczucie nasze ku niej, przechodząc w uczucie czci i uwielbienia, oczyszcza się z samolubstwa. Nic bowiem nie masz bardziej niezgadzającego się z sobą jak samolubstwo, jak miłość własna i uczucie czci i uwielbienia względem kogokolwiek. Nigdy bardziej nie wyrzeka się człowiek siebie samego, nigdy nie robi całkowitszej ofiary z miłości własnej jak w aktach czci i uwielbienia drugich.

Ale nie dość na tym: Pan Jezus w Przenajświętszym Sakramencie Ołtarza utajony, przedstawia się nam nie tylko jako Pan Bóg, Który doznał i doznaje wielkich krzywd i niesprawiedliwości od ludzi, lecz również, Który domaga się i wygląda od nas współczucia, dla doznania pociechy i odebrania zadośćuczynienia za poniesione i ciągle ponoszone przez Niego zniewagi. I ten więc wzgląd, na takie ze się tak wyrażę położenie Pana Jezusa, powinien rozbudzać w nas miłość ku Niemu jak najgorętszą, w której, jeśli pozostaje jaki zwrot na nas samych, to chyba ten tylko, żebyśmy się Mu najcałkowiciej w duchu zadość czynnym zaofiarowali. O! bo też ten duch zadośćuczynienia, jest czymś nadzwyczaj wzniosłem, jest czymś przecudnym w usposobieniu duszy: jest usposobieniem najodpowiedniejszym czci oddawanej przez nas Przenajświętszemu Człowieczeństwu Najdroższego Zbawcy naszego. Tym też to duchem zadośćuczynienia, przejętą była Marya w najwyższym stopniu, gdy po zdjęciu z krzyża Ciała Pańskiego, trzymała je na Swym Łonie, namaszczając do złożenia w grobie. I ten duch zadośćuczynienia, jest najwłaściwszym przygotowaniem się do przyjmowania tegoż Ciała Boskiego w Komunii Świętej, jego rozżywiame w sercu naszym najwłaściwszym dziękczynieniem po przystąpieniu do Stołu Pańskiego, a gorące wypraszanie go sobie, najwłaściwszą modlitwą przy nawiedzaniu Przenajświętszego Sakramentu.

Takim więc być powinno nasze nabożeństwo do Tajemnicy Ołtarza, bo takiego uczy nas Przenajdroższa Matka nasza, namaszczając na Kalwarii Ciało Pana Jezusowe. Nabożeństwo to powinno przejmować nas czcią najgłębszą, wielkim pokojem obdarzać naszą duszę, najgorętszą rozniecać w niej Miłość Pana Jezusa, wyradzać w nas świętą, bo pełną uszanowania z Nim poufałość, i w końcu jak najżywsze pragnienie zadość czynienia, na jakie tylko za Łaską Boską i Opieką Maryi, zdobyć się jesteśmy w stanie.

Lecz jak w każdej z Boleści Swoich tak i w tej, Przenajświętsza Matka, jest dla nas wzorem jak zachować się powinniśmy w strapieniach. Strapienie, nieszczęście, wszelkiego rodzaju cierpienie, może stać się podwaliną, podstawą, na której wznieść się powinien wielki gmach uświęcenia. Lecz może także stać się powodem wielu szkód dla duszy i zmarnowaniem największych Łask Boskich. Bo nie masz wątpliwości, że w każdym strapieniu, w cierpieniu wszelkiego rodzaju, ukrywa się jakaś szczególna Łaska, przeznaczona do udoskonalenia duszy doznającej takowego. Wtedy też to, bardziej jak kiedy, powinniśmy być gotowymi do współdziałania z Łaską, wtedy jak najpilniej o to się starającymi, wtedy bardziej jak kiedy przejęci duchem zaparcia, i pragnieniem zadość czynienia. Skoro tylko poddajemy się smutkowi, kładziemy tamę wielkiemu Dziełu Bożemu. Wszystko w ogólności, co się nam przydarza, jest w widokach Pana Boga skierowane ku dobru naszej duszy. Lecz cierpienie jest narzędziem, którym Pan Bóg wykończa w nas Swoje Dzieło, jak ten dziełmistrz w sztuce rzeźbiarskiej, który najostrzejszymi dłutami nadaje wyrobionemu przez niego posągowi, całą jego piękność i doskonałość. Biada nam, jeśli chwytamy za to narzędzie, i własnymi rękoma chcemy złagodzić jego dłutowanie, albo nim według naszej woli kierować. Jeśli Pan Bóg raczy nas przerabiać z tak brzydkich jakimiśmy się sami zrobili, żeby rozpocząć z nami Swoje dzieło upiększenia, musi nas przekształcić cierpieniem, żeby nas uzdolnić do skuteczniejszego przyjmowania Jego Łaski. A tym czasem wszyscy podlegamy pokusie, a tern silniejszej im czulszym sercem jest kto obdarzony — pokusie pieszczenia się w cierpieniu, i to do tego stopnia, że takowe rozpieszczenie się przywodzi nas ledwie że me do bałwochwalskiej czci siebie samych o ile cierpiących. Cierpiąc z pokornym poddaniem się Woli Bożej, spełniając pomimo tego nasze obowiązki o ile temu doznane cierpienie rzeczywistej tamy nie kładzie, zamienić cierpienie na wielkie zasługi nadprzyrodzone, w Niebo ciągle patrzyć: słowem: dźwigać krzyż swój jeśli nie z weselem to przynajmniej z niezachwianym wewnętrznym spokojem — wszystko jest rzeczą nadzwyczaj trudzącą. Wrażenie jakie się od tego doznaje jest takie, jakiego się doznaje wspinając się na jaką stromą górę. Czujemy się wtedy bardzo zmęczeni, jak ci, którzy się wdrapują na wysokie i spadziste miejsce, a nie mamy pociechy z uczucia, że się idzie coraz wyżej, gdyż zwykle wydaje się nam wówczas, żeśmy ani kroku nie zrobili naprzód. Poddać się zaś smutkowi rozpływać się bez miary we łzach, rozwodzić się w żalach, (a zwłaszcza, przymieszując do tego ździebełko pobożności i wiele poezji) wszystko to nie małą jest ulgą, podobną znowu do uczucia jakiego się doznaje, schodząc powoli ze wzgórza na którem nie miło nam było przebywać. Lecz naprawdę, jest to najrzeczywistszym jakie być może odwróceniem serca od Nieba, a skierowaniem go ku ziemi. Stąd też, kto posiada serce bardzo czułe, bardzo tkliwe, gdy go strapienie dotyka, a szczególnie gdy pochodzi ono z powodu straty drogich nam osób — powinien mieć się na wielkiej baczności. Jest bowiem w strapieniu coś jakby odurzającego, zaślepiającego, a łatwo o zgubę przyprawić mogącego, tego który go doświadcza. W strapieniach zaś doznanych ze straty drogich osób, co ukrytą w niej pokusę czyni tern niebezpieczniejszą, to że temu rodzajowi smutków świat przyklaskuje, upatrując w nich dowód dobroci serca. A przeciwnie, wysilenia nasze nad zapanowaniem nad doznaną w takich razach boleścią, ludzie łatwo przypisują obojętności i brakowi miłości. Lecz wzgląd na to, duszę pragnącą znosić cierpienia wszelkiego rodzaju jak je znosiła Marya, nie powinien powstrzymać od tego żeby się smutkowi nie poddawała.

Wszelako, z tego wszystkiego, cośmy wyżej powiedzieli, nie idzie za tym, żeby w pewnych razach nie dozwolić łzom przynieść nam jakowąś ulgę. Albo żeby w chwilach wielkiego ucisku wewnętrznego, nie spróbować mu ulżyć, spokojnym wynurzeniem się przed sercem przyjaznym. Bo iż to jest dozwolonym i godziwym, i jednego i drugiego raczył nam Pan Jezus na Sobie Samym pozostawić Przykład. Nad grobem ukochanego przez Niego Łazarza dopuścił na Siebie wielkie rozrzewnienie, bo mówi Ewangelia Święta: Jezus rozrzewniwszy się Sam w Sobie, przyszedł do grobu (J 11, 18). A w Ogrójcu, dozwoliwszy strasznemu smutkowi zalać Jego Przenajświętszą Duszę, powiedział o nim do uczniów: Smutna jest Dusza Moja aż do Śmierci. Trwajcież czuwajcie ze Mną (Mat. 26, 38). I Pan Jezus bowiem i Przenajświętsza Matka Bolesna nie uczą nas nieczułości, nie wymagają jej po nas, lecz uczą i wymagają wielkiego wśród cierpień umiarkowania, wielkiej baczności, żebyśmy poddając się mu, nie przeszkodzili działaniom Łask przywiązanych do każdego strapienia.

Lecz częstokroć poddanie się smutkowi z doznanego strapienia, nie tylko pozbawia nas wielkich pożytków duszy, ale nawet przywodzi nas do wyraźnej winy. Pozwalamy sobie w takich razach zwalniać się od najważniejszych obowiązków, z tego jedynie powodu, że nieszczęście jakie nas dotknęło zbytnie nas zaprzątając, czyni nas ociężałymi i obojętnymi na wszystko. Wydaje się nam rzeczą zbyt trudną oddawać się zwykłej pracy, gdy doznajemy wielkiego strapienia. A tymczasem właśnie-to trudność takowa, wszelkiemu naszemu obowiązkowemu zajęciu nadaje wtedy największe przed Panem Bogiem zasługi. Wyobrażamy sobie, że strapienie obdarza nas jakimiś wyjątkowymi przywilejami, zapominając, że rzeczywistym przywilejem jakim wzbogaca nas nieszczęście, jest to, żebyśmy szczególnych, a niedostępnych inną drogą Łask dostąpili. Te zaś otrzymują się wtedy tylko, gdy naszą boleść znosimy z niezachwianym spokojem, skutkiem którego nie stanie ona nigdy na przeszkodzie do spełniania naszych zwykłych powinności. Dobro rodziny naszej albo zgromadzenia, do którego należymy, i wreszcie całego społeczeństwa, którego jesteśmy członkami, nie powinno najmniejszego ponosić uszczerbku z powodu naszego strapienia; i wśród chociażby największego osobistego nieszczęścia, nie godzi się nam zapominać o tym. A tymczasem, miłość własna przywodzi nas do tego, żebyśmy będąc w strapieniu, sobą tylko się zajmowali, jakby już wtedy nikogo więcej nie było na świecie, i jakbyśmy już względem drugich żadnych nie mieli obowiązków.

Gdy cierpimy, miliony innych osób w tejże chwili cierpi, a może i bardziej od nas, lecz pomimo tego trzeba żeby wszystko szło swoim trybem, i żeby każdy na posterunku wyznaczonym mu przez najwyższą, najmądrzejszą i najmiłościwszą Opatrzność, swoje obowiązki spełniał jak najwierniej. Nieszczęście, które nas dotknęło, jest cząsteczką większą lub mniejszą tej ogromnej masy nieszczęść, cierpień i strapień, które ciążą, wskutek grzechu pierworodnego, na całym rodzie ludzkim, bo jest to droga, którą każda dusza najprędzej zdąża do Pana Boga. Stąd cierpienie, obok innych warunków życia ludzkiego na ziemi, nie tylko nie jest tamą na drodze po której iść powinniśmy, lecz jest na niej ułatwieniem i pomocą. Nie jest zatrzymywaniem się w pochodzie ludzkości do Nieba, lecz przeciwnie, przyspieszaniem kroku na tej drodze, a więc nie tylko nie jest czymś upoważniającym nas do gnuśnej bezczynności, lecz przeciwnie pobudzać nas powinno do tym czynniejszych wysileń z naszej strony.

Gdy jesteśmy w wielkim strapieniu, obchodzimy się zwykle z duszą naszą, jak obchodzić się powinniśmy z bardzo chorym, przy którym obsługa nam została zwierzona. Takiemu choremu dogadzamy ile możności we wszystkim, strzeżemy go od wszelkich zewnętrznych niemiłych w rażeń; staramy się go ciągle rozrywać, uwalniamy go od wszelkich obowiązków. I podobnież chcemy postępować z duszą naszą, gdy ona wielkim dotknięta zostaje smutkiem. A zapominamy, że strapienie, nieszczęście, cierpienie, dla duszy wcale nie jest chorobą, lecz owszem jest to wszystko czymś najbardziej ją orzeźwiającym, pokrzepiającym i często jedynym środkiem jej uzdrowienia, jeśli chora, lub uchronienia od słabości, jeśli zdrowa. W prawdzie, w czasie gdy się jest pod ciężarem bardzo ciężkiego jakiego krzyża, gdy się doznaje wielkiego nieszczęścia, grzechy opuszczenia łatwiej jak w innej porze przebacza nam Pan Bóg; wszelako ileż-to najpiękniejszych klejnotów wyrywają one z korony przeznaczonej przez Pana Boga dla duszy, która wśród najcięższych osobistych strapień, swoje obowiązki względem drugich, bądź co bądź jak najwierniej stara się dopełniać.

Strapienie, nieszczęście, boleść, i wszelkiego rodzaju cierpienie, jest świątynią, byle w niej miłość własna nie zapanowała wyłącznie. Samolubność-to bowiem znieważa i zbezczeszczą błogosławiony przybytek cierpienia, w którym Pan Bóg chce w sposób szczególny, wyraźniejszy i najmiłościwszy, zamieszkać w duszy. Jeżeli strapienie nie stanie się dla nas żyznym polem do dostąpienia na nim Łask najobfitszych i największych zasług, wtedy będzie polem obfitych, a gorzkich owoców rozpieszczonej miłości własnej. I dlatego, jakże smutny obraz przedstawiają na sobie osoby rozczulające się nad sobą i sobą tylko zajęte w doznanym strapieniu! Poczytują się za punkt środkowy, około którego wszystko w ich stosunkach z ludźmi obracać się powinno. Wszystko ma ustępować przed ich strapieniem. A stąd na nic względu nie mają: chciałyby, żeby z tego powodu w całym domu, w rodzinie, w zgromadzeniu jeśli do jakiego należą, w zajęciach ich urzędu jeśli jaki piastują, — żeby w tym wszystkim nie zachowywano zwykłego porządku, a przede wszystkim nimi się tylko zajęto. Stają się ciężarem dla osób z którymi żyją, wszelką pracę na drugich zwalają, są w każdym zetknięciu się tak kwaśni, niemili, oburkliwi, że wielką przykrością jest zbliżyć się wtedy do nich. Z każdej usługi drugich są niezadowoleni; sądzą że z powodu swego strapienia, mają prawo do najszczególniejszych i to we wszystkim względów; a nawet oznaki współczucia przyjmują jak rzeczy, które ich nudzą i drażnią. Gdy nad cierpieniem panować nie chcemy, gdy się mu z miękkością poddajemy, wszystkie w nas najrozmaitsze wady — chociażby były przedtem już silnie przytłumione — występują na wierzch, jak brudne męty osiadłe u spodu naczynia z wodą, która się ustała, a które ją zanieczyszczają, byle naczynie poruszyć.

Wprost zaś przeciwnie dzieje się z duszą, która doznając strapienia, nie poddaje się takowemu, i widząc w nim szczególnego nad sobą Miłosierdzia Boskiego Zamiary, znosi je spokojnie, cierpliwie, z wniesionym ciągle sercem do Nieba. Doskonały chrześcijanin, gdy jest w nieszczęściu, z wdzięcznością przyjmuje wszelkie oznaki współczucia, od nikogo ich wszakże nie wymagając jako mu należne. Bardziej niżeli kiedy czuje on wtedy, że na nic takiego nie zasługuje, i bardziej go dziwią jak cieszą dowody miłości jakie odbiera. Chociażby najsilniej znękany, o drugich nie zapomina, a obowiązki swoje — skoro cierpienie fizyczne nie stawia go w wyraźnej niemożności ich wykonywania, — dopełnia jeszcze dokładniej jak zwykle, nadając wtedy każdej swej sprawie ten rodzaj jakby świętego namaszczenia, które w istocie cechuje czynności osoby bardzo zbolałej, lecz pomimo tego nad boleścią swoją święcie panującej. Co więcej: kto cierpi z niezachwianą cierpliwością, ten sam srodze zbolały, lepiej jednak aniżeli kto inny pocieszać umie drugich, gdy ich widzi cierpiących, i tak im krzyże nieść dopomaga, jakby ten, który sam dźwiga nie był od tamtych daleko cięższym. Gorzkie łzy ma w oczach albo tylko w sercu, a słodki uśmiech na ustach dla wszystkich; w głosie nawet jego jest coś tak uroczo, a spokojnie smutnego i poruszającego, że w każdym zetknięciu się z drugimi, milszym się okazuje, łagodniejszym, przychylniejszym, jak kiedykolwiek indziej. Boleść, chociażby największa, w Świętych, dla nikogo przykrą nie bywa; bo wyraźniej jak kiedy objawia ich świętość, a to jej rozpromienienie wówczas, zamienia się na najskuteczniejsze z ich strony apostolstwo. Nic skuteczniej nie pobudza nas do cierpliwego znoszenia naszych krzyżów, jak widok świętej jakiej duszy, wielkie cierpienie znoszącej z niezachwianym spokojem wewnętrznym i niezachwianą cierpliwością. A gdy takim apostołem znoszenia cierpień, jak je znosić powinniśmy, jest każdy Święty, gdy doznaje jakowego strapienia, jakimże Apostołem, jakim nauczycielem tej cnoty jest nasza Przenajdroższa Matka, gdy Jej Boleści rozważamy.

Od Niej też uczyć się powinniśmy i tego, żeby gdy cierpimy, nie ubiegać się o współczucie drugich, a nawet takowego nie pragnąć. Jeśli je zdobędziemy własnymi wymaganiami, jakiejże będzie wartości, gdy cała jego cena zawisła od tego, żeby było samoistnym. Traci bowiem współczucie całą swoją własność pocieszającą, gdy jest jakby wytargowane. Chociaż ściśle mówiąc, czuć w strapieniu potrzebę współczucia, nie jest czymś nagannym, gdyż nie rozbieramy tu tego pod względem godziwości lub niegodziwości, lecz mówimy o tym, co jest warunkiem wyższej doskonałości, co milszym jest Panu Bogu, a więc co strapienie nasze najbardziej uświęca. Im więcej doznajemy pociech od ludzi, tym mniej udzieli ich nam Pan Bóg: jest to prawidłem niezmiennym. Panu Bogu najmilszym i są dusze opuszczone, i takie On raczy nawiedzać i starczyć im w trójnasób za największe pociechy świata całego. Drogo też okupujemy każdą pociechę ludzką, bo się przez nią pozbawiamy pociech Boskich, a czyż pomiędzy nimi wybór trudny? Ileż to zasług straciliśmy, ileż łask przygotowanych dla nas zmarnowaliśmy, ulegając w czasach strapienia, potrzebie doznawania współczucia drugich i szukając w tym pociechy!

Takie więc nauki tyczące się zachowania naszego w wszelkiego rodzaju strapieniach i cierpieniach, daje nam Marya i w tej szóstej Swojej Boleści. I są to nauki, do których w istocie nie przychodzi nam łatwo stosować się wiernie. Umieć cierpieć jest, wyjąwszy rzadko napotykające się szczególne do tego usposobienie, rzeczą arcytrudną, i mało kto tej nauki nabywa. Lecz to darmo; nie możemy wymagać, żeby to czego nas uczy Marya było czymś łatwym, a zwłaszcza gdy uczy tego z samego już szczytu Kalwarii. Wszelako wszystko możemy w Tym, Który nas wzmacnia (1 Kor. 2, 6): to jest za Łaską Pana Jezusa wyjednaną nam prośbami Maryi. Rozważając więc serdecznie Jej Boleści, prośmy Ją przez też Jej wielkie Cierpienia, żeby nam wyjednywać raczyła Łaskę znoszenia naszych jak najświęciej, a bądźmy pewni, że nam tego nigdy i w najcięższych naszych przejściach nie odmówi.

 

 

 

Uczcijmy Siedem Boleści Najświętszej Maryi Panny modlitwą Św. Bonawentury oraz Koronką i Litanią do Matki Boskiej Bolesnej:

 

 

Uczczenie Matki Boskiej Bolesnej.

 

 

Źródło: Arka pociechy 1880

 

V. Boże! wejrzyj ku wspomożeniu mojemu.

R. Panie! pośpiesz ku ratunkowi mojemu.

V. Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu.

R. Jak była na początku, teraz i zawsze, i na wieki wieków. Amen.

 

  1. Użalam się nad Tobą, O Matko najboleśniejsza, dla tego smutku, który ogarnął Serce Twe najczulsze w chwili proroctwa Świętego Starca Symeona. O Matko najmilsza! przez Serce Twoje tak zasmucone, uproś mi cnotę pokory i dar Świętej Bojaźni Bożej.

 

Ave Maria Doloribus plena, Crucifixus tecum, lacrimabilis tu in mulieribus et lacrimabilis Fructus Ventris Tui, Iesus.

— Sancta Maria, Mater Crucifixi lacrimas impertire nobis crucifixoribus Filii Tui, nunc et in hora mortis nostrae. Amen.

Zdrowaś Maryo, Boleści pełna, ukrzyżowany z Tobą, najboleśniejsza między niewiastami i bolesny Owoc Żywota Twojego, Jezus.

— Święta Maryo, Matko Ukrzyżowanego, módl się za nami krzyżującymi Syna Twojego, i wyjednaj nam łzy pokuty teraz i w godzinę śmierci naszej naszej. Amen.

100 dni odpustu za każdy raz pozwolił Pius IX dnia 23 Grudnia 1847r.

 

  1. Użalam się nad Tobą, o Matko najboleśniejsza, dla tej trwogi, która przejmowała Twe Serce najtkiwsze w ucieczce do Egiptu i w czasie Twego tam pobytu. O Maryo najmilsza! przez Serce Twoje tak zatrwożone uproś mi litość względem ubogich i dar pobożności.

Zdrowaś Marya.

  1. Użalam się nad Tobą, o Maryjo najboleśniejsza, dla tej tęsknoty, w jaką popadło Twe najtroskliwsze Serce czasu zgubienia drogiego Jezusa Twojego. O Matko najmilsza! przez Serce Twoje taką tęsknotą ściśnione, uproś mi cnotę czystości i dar umiejętności.

Zdrowaś Marya.

  1. Użalam się nad Tobą, o Matko najboleśniejsza, dla tej boleści, którą jęknęło Macierzyńskie Serce Twoje w spotkaniu Jezusa Krzyż dźwigającego. O Matko najmilsza! przez Serce Twoje tak pełne miłości a tak rozbolałe, uproś mi cnotę cierpliwości i dar mocy.

Zdrowaś Marya.

  1. Użalam się nad Tobą, o Matko najboleśniejsza, dla tego męczeństwa, którego doznało mężne Serce Twoje patrząc na konanie ukochanego Syna Twego. O Matko najmilsza! przez Serce Twoje tak współ umęczone, uproś mi cnotę wstrzemięźliwości i dar dobrej rady.

Zdrowaś Marya.

  1. Użalam się nad Tobą, o Matko najboleśniejsza, dla tej Rany, które litościwemu Sercu Twemu zadało uderzenie włócznią w Serce Syna Twego. O Matko najmilsza! przez Serce Twoje tak okrutnie przeszyte uproś mi cnotę miłości bliźniego i dar rozumu.

Zdrowaś Marya.

  1. Użalam się nad Tobą, o Matko najboleśniejsza, dla tego ostatniego ciosu, który wytrzymało Serce Twe najmiłosierniejsze w chwili pogrzebu Jezusa Syna Twego. O Matko najmilsza! przez Serce Twoje tą ostatnią boleścią do szczętu złamane, uproś mi cnotę pilności i dar mądrości.

Zdrowaś Marya.

 

 

Litania o Siedmiu Boleściach Najświętszej Maryi Panny

Źródło: Wianek różany 1853

 

Kyrie elejson! Chryste elejson! Kyrie elejson!

Chryste, usłysz nas! Chryste, wysłuchaj nas!

Ojcze z Nieba Boże, zmiłuj się nad nami!

Synu Odkupicielu świata, Boże,

Duchu Święty Boże,

Święta Trójco Jedyny Boże,

Święta Maryo, Matko Bolesna, módl się za nami!

Święta Maryo, Któraś nie znalazła miejsca w gospodzie,

Święta Maryo, Któraś zmuszona była szukać przytułku w stajence,

Święta Maryo, Któraś Twego Pierworodnego w żłóbku złożyła,

Święta Maryo, Któraś krwawemu Obrzezaniu Syna Twojego obecną była,

Święta Maryo, Której powiedziano, że Syn Twój położon jest na znak, któremu sprzeciwiać się będą,

Święta Maryo, Której wyprorokowano, że duszę Twą własną miecz boleści przeszyje,

Święta Maryo, Któraś z Synem do Egiptu uchodzić musiała,

Święta Maryo, Któraś rzezią niewiniątek przerażoną była,

Święta Maryo, Któraś dwunastoletniego Syna Twego w Jeruzalem zgubionego przez trzy dni żałośnie szukała,

Święta Maryo, Któraś ciągle na nienawiść żydów ku Synowi Twemu patrzała,

Święta Maryo, Któraś Męki i Śmierci Syna Twojego obraz bezustannie w sercu nosiła,

Święta Maryo, Któraś w dniu Ostatniej Wieczerzy Syna do Jeruzalem na Mękę idącego ze smutkiem pożegnała,

Święta Maryo, Któraś Mękę Ogrójcową i krwawy pot Syna Twojego na modlitwie wylany, Sercem Matki przeczuwała,

Święta Maryo, Któraś o Synu przez Judasza zdradzonym, a powrozami skrępowanym, z Ogrójca wiedzionym wieść odebrała,

Święta Maryo, Któraś Syna jakoby złoczyńcę przed sąd kapłanów stawionego widziała, Któraś na Syna fałszywych świadków zeznania słuchała,

Święta Maryo, Któraś okrutny policzek przez Najdroższego Syna Twojego odebrany na Sercu uczuła,

Święta Maryo, Któraś obelgi od żydów i żołnierzy na Syna Twego bezbożnie miotane słyszała,

Święta Maryo, Któraś Syna biczami sieczonego i cierniem koronowanego ujrzała,

Święta Maryo, Któraś bezbożny, a haniebny wyrok śmierci na Syna Twego wydany słyszała,

Święta Maryo, Któraś Syna Twego Krzyż niosącego spotkała,

Święta Maryo, Któraś łoskotu przybijania gwoźdźmi Rąk i Nóg Syna Twojego słuchała,

Święta Maryo, Któraś ostatnie słowa Syna Twojego na Krzyżu do Serca przyjmowała,

Święta Maryo, Któraś konaniu Syna Twojego obecną była,

Święta Maryo, Któraś zmarłe Ciało Syna Twojego z Krzyża zdjęte na Macierzyńskie Łono Swoje przyjęła,

Święta Maryo, Któraś od grobu Syna Twojego cała zbolała do domu wracała,

Święta Maryo, Królowo Męczenników,

Święta Maryo, Zwierciadło wszystkich utrapień,

Święta Maryo, Morze goryczy,

Święta Maryo, Opiekunko bolejących,

Święta Maryo, Wspomożycielko stroskanych,

Święta Maryo. najszczodrobliwsza pocieszycielko chorobą złożonych,

Święta Maryo, mocy najpotężniejsza słabych,

Święta Maryo, pewna Ucieczko grzeszników,

Przez okrutną mękę i śmierć Syna Twojego, wybaw nas, o Królowo Męczenników.

Przez najcięższe Boleści Serca Twojego,

Przez największe smutki i utrapienia Twoje,

Przez straszne uciski Twoje,

Przez łzy i łkania Twoje,

Przez wszystkie Macierzyńskie współubolewania Twoje,

Przez przemożne pośrednictwo Twoje,

Od niepomiarkowanego smutku,  Zachowaj nas, o Matko Najboleśniejsza.

Od upadku na duchu,

Od trwożliwego umysłu,

Od niechętnego znoszenia wszelkich cierpień,

Od rozpaczy i braku nadziei w Miłosierdziu Bożym,

Od wszelkiej okazji i niebezpieczeństwa zgrzeszenia,

Od sideł szatańskich,

Od zatwardziałości serca,

Od ostatecznej niepokuty,

Od nagłej i niespodziewanej śmierci,

Od potępienia wiecznego,

My grzeszni Ciebie prosimy, wysłuchaj nas, Matko!

Abyś nas w wierze prawdziwej, nadziei i miłości Świętej Opieką Twoją utrzymywać raczyła, Ciebie prosimy, wysłuchaj nas, Matko.

Abyś nam u Syna Twojego za grzechy nasze doskonałą skruchę i pokutę wyjednać raczyła,

Abyś wzywającym Cię, pociechę i ratunek Twój udzielać raczyła,

Abyś nas w chwili konania wspierać najszczególniej raczyła,

Abyś nam w stanie łaski zejście ze świata tego wyjednać raczyła,

O Matko Boska, pełna Łaski, Ciebie prosimy, wysłuchaj nas.

Matko najboleśniejsza, Ciebie błagamy, zmiłuj się nad nami.

Baranku Boży, któryś wobec Matki Twojej przez trzy godziny na Krzyżu wisiał przez boleści tejże Matki Twojej w ten czas doznane, przepuść nam Panie.

Baranku Boży, któryś wobec Matki Twojej Bogu Ojcu Ducha oddał, przez boleści tejże Matki Twojej w ten czas doznane, wysłuchaj nas Panie.

Baranku Boży, któryś wobec Matki Twojej z Krzyża nieżywy zdjęty, na Jej Łono złożony został, przez boleści tejże Matki Twojej w ten czas doznane, zmiłuj się nad nami!

Chryste, usłysz nas! Chryste, wysłuchaj nas!

Kyrie elejson! Chryste elejson! Kyrie elejson!

Ojcze nasz… Zdrowaś Marya… Chwała Ojcu…

V. Módl się za nami Matko najboleśniejsza.

R. Teraz i w godzinę śmierci naszej.

V. Panie! wysłuchaj modlitwy nasze.

R. A wołanie nasze niech do Ciebie przyjdzie.

V. Módlmy się: Niech raczy wstawić się za nami, prosimy Panie Jezu Chryste, teraz i w godzinę śmierci naszej do miłosierdzia Twojego, Błogosławiona Marya Panna, Matka Twoja, której Przenajświętszą Duszę w chwili Męki i Śmierci Twojej miecz boleści przeszył. Przez Ciebie Jezu Chryste, Zbawco świata, który z Ojcem i Duchem Świętym żyjesz i królujesz, Bóg po wszystkie wieki wieków.

R. Amen.

 

 

 

 

 

 

© salveregina.pl 2023