Zachęta Św. Alfonsa Marii Liguori’ego o nabożeństwie do Matki Boskiej Bolesnej.

Źródło: Arka pociechy 1880

Kto pragnie żywe w sercu swoim przechowywać do Przenajświętszej Panny nabożeństwo, powinien często Jej Boleści rozpamiętywać. Nimi to bowiem pozyskała Ona te niezmierzone zasługi swoje przed Bogiem, które po Zasługach Męki Pańskiej są największym Skarbem Kościoła; przez nie stała się najpodobniejsza do Boskiego Syna Swojego i przez nie dostąpiła tytułu Współodkupicielki rodu ludzkiego, jak ją Ojcowie Święci nazywają.

Czytaj więcej

Święty Alfons Liguori, zachęcając dusze pobożne do nabożeństwa do Matki Bolesnej, przytacza dwa następujące objawienia. Jedno, w którym Pan Jezus tak przemówił do pewnej duszy Błogosławionej: „Drogimi są w oczach moich łzy wylane nad rozmyślaniem Męki Mojej; lecz tak kocham Matkę Moją, że gdy kto rzewnie rozpamiętywa Jej Boleści, jeszcze Mnie to więcej ujmuje“.

Drugie objawienie przytoczone przez tegoż Świętego jest następujące, a wyjęte z najpoważniejszych podań pierwszych wieków Chrześcijaństwa: Wkrótce po Wniebowzięciu Przenajświętszej Panny Święty Jan Ewangelista ujrzał Pana Jezusa i Matkę Bożą, proszącą Go o szczególne Łaski dla wszystkich mających nabożeństwo do Jej Siedmiu Boleści. Chrystus Pan zadość czyniąc Jej prośbie przyrzekł:

  1. Że ktokolwiek uciekać się będzie do Zasług Boleści Matki Bożej i przez nie prosić będzie o potrzebne Łaski, może być pewnym, iż nie umrze bez szczerej pokuty za grzechy.
  2. Że uwolnionym będzie od przerażenia i ucisków wewnętrznych, ostatniej godzinie życia zwykle towarzyszących.
  3. Że będzie miał Łaskę serdecznego nabożeństwa i do Męki Pańskiej i za to szczególną nagrodę otrzyma w niebie.
  4. Na koniec, że wszyscy pobożną cześć oddający boleściom Matki Przenajświętszej mieć Ją będą za swoją szczególną Panią i Władczynią, i że Marya nimi rozporządzać będzie według Najmiłościwszej Woli Swojej w sposób szczególniejszy.

Wyżej przytoczony Św. Alfons dodaje w końcu, że różne poważne dzieła liczne przytaczają przykłady i wypadki na stwierdzenie tego podania.

Duszo pobożna weź to do serca twego.

 

 

Uwaga o odpustach.

Źródło: Głos duszy 1881;

Odpusty. Podręcznik dla duchowieństwa i wiernych opr. X. Augustyn Arndt 1890r. 

Benedykt XIV, sławny i uczony papież, polecał Brewem d. 16 grudnia 1746r., bardzo gorąco rozmyślanie, i bardzo słusznie, mało bowiem jest ćwiczeń pobożnych, z których by Chrześcijanie mogli czerpać skuteczniejsze środki do zapewnienia sobie wytrwania i postępu w cnotach.

Czytaj więcej

„Dajcie mi kogoś, który co dzień choć kwadrans poświęca rozmyślaniu powiedziała Św. Teresa, a ja mu obiecuję Niebo“.

Odpusty:

1) Zupełny raz na miesiąc w dzień dowolnie obrany, jeśli kto przez miesiąc co dzień rozmyśla przez pół godziny lub przynajmniej przez kwadrans. Warunki: Spowiedź, Komunia Święta i modlitwa pobożna na zwyczajne intencje.

2) 7 lat i 7 kwadragen za każdy raz, gdy kto w kościele lub gdzieindziej, publicznie lub prywatnie, naucza innych o sposobie rozmyślania, albo gdy kto tej nauki słucha. Warunek: Spowiedź, Komunia Święta za każdym razem.

3) Odpust zupełny raz na miesiąc w dniu dowolnie obranym, gdy kto pilnie naucza, albo się dał pouczyć. Warunki: Spowiedź, ilekroć z sercem skruszonym przyjmą Komunię Świętą i modlitwa na zwyczajne intencje. (Benedykt XIV. Brew. dn. 16 grudnia 1746r.)

Wszystkie te odpusty można ofiarować za dusze wiernych zmarłych.

 

 

Pobożne ćwiczenie na cześć Matki Boskiej Bolesnej w Wielki Piątek i inne piątki roku.

Odpusty: 1) Odpust zupełny dla tych, którzy we Wielki Piątek w czasie od (około) godziny trzeciej po południu aż do godziny 11. rano w Wielką Sobotę zajmują się publicznie lub prywatnie przez godzinę albo przynajmniej przez pół godziny rozmyślaniem lub pobożnymi modlitwami, współbolejąc nad boleściami Najświętszej Panny po śmierci Zbawiciela. Odpust ten zyska się w dniu, w którym czyni się zadość obowiązkowi wielkanocnemu.

Czytaj więcej

2) Odpust 300 dni w każdym tygodniu, gdy kto podobne ćwiczenia odprawia przez godzinę lub pól godziny w czasie od 3. godziny po południu w piątek aż do rana niedzieli.

3) Odpust zupełny co miesiąc w jednym z ostatecznych dni dla tych, którzy w tydzień nabożeństwo to odprawiali.

Warunki: Spowiedź i Komunia Święta.

(Pius VII Reskr. Sekret. Memoryał. 24 25 lut. i 21 marca 1815, najprzód na 10 lat, potem Reskr. Św. Kongr. z 18 czerwca 1812 na zawsze).

 

 

WEZWANIE DO DUCHA ŚWIĘTEGO

V. Racz przyjść Duchu Święty i napełnić serca wiernych Twoich.

R. A ogień Miłości Twojej racz w nich zapalić.

V. Ześlij Ducha Twego, a będą stworzone.

R. A cała ziemia będzie odnowiona.

V. Módlmy się: Boże! Światłem Ducha Świętego serca wiernych nauczający, daj nam w Tymże Duchu poznawać co jest dobrem, i zawsze obfitować w pociechy Jego. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, Który z Tobą i z Duchem Świętym żyje i króluje, Bóg w Trójcy Świętej Jedyny na wieki wieków.

R. Amen.

 

 

DZIEŃ 4

 

 

CYKL I.

 

ROZWAŻANIE. MATKA, KTÓRA BOLEJĄC, SZUKAŁA DZIECIĘCIA JEZUSA PRZEZ TRZY DNI. CZĘŚĆ 1

 

Ks. Józefa Raba TJ – Matka Bolesna

 

 

 

Kiedy zakończyło się uroczyste święto pielgrzymki, Rodzina Święta wybrała się z powrotem do Nazaret. Zwykle, niewiasty szły razem – a mężczyźni oddzielnie. Na ulicach i w bramach miasta, którymi wychodzili pielgrzymi, panował natłok i ścisk. Zapewne w takim to tłoku i nieładzie Dziecię Jezus odszedł od Swej Matki i przybranego Ojca.

W pierwszej chwili nikt nic nie spostrzegł. Marya, będąca wśród innych niewiast, nie widząc Syna przy Sobie, pomyślała, iż jest z Józefem „wśród gromady pielgrzymów” (Łuk. 2, 44).

Józef tak samo przypuszczał, iż Dziecię Jezus pozostał z Matką Swoją – młody Jego wiek dozwalał Mu odbywać drogę wraz z niewiastami. Karawana ruszyła z rana; dzień cały przeszedł w zamieszaniu nieodłącznym od takich podróży; dopiero wieczorem, w Beeroth, korzystając z pierwszego przystanku, Marya poszła do Józefa.

– A Jezus?… gdzie On?… To pytanie wyszło jednocześnie z ust i Serca obu Osób. Dziecięcia Jezusa nie było…! Miecz boleści zaczął rozdzierać Serce Matki…

Poznaj dalszą część rozważania

Dziecię może pozostało wśród innych krewnych: idą oboje szukać… wracają… pytają… – głos Maryi zaczyna drżeć z bólu:

– A Jezus?… Dziecię Jezusa nie było!…

Wtedy miecz przeniknął Serce Matki, które się zakrwawiło!… Dziecię Jezus zgubiony!… zgubiony!… zgubiony w tym natłoku ludzi!… Po drogach rozbójnicy napastowali przechodniów, podróżnych… Kraj był zbuntowany, napełniony powstańcami, chcącymi zrzucić z siebie jarzmo rzymskie, a przede wszystkim nowe podatki. Bandy opryszków przebiegały kraj cały… A Dziecię Jezus zgubiony!…

Noc nadchodziła. Głęboki ból przeszył Serce Józefa i Maryi. Nie tracąc minuty czasu, nie licząc się ze zmęczeniem, mimo nocy i wbrew niebezpieczeństwom grożącym na drogach tak niepewnych, a przebytych w licznym towarzystwie Józef i Marya, Sami, zawracają z drogi… Ojciec i Matka Jezusa także znajdują się zgubieni na tej drodze… bez ratunku żadnego… bez opieki… i bez Dziecięcia Jezusa!…

Nazajutrz rano byli już w Jeruzalem. Przez dzień cały – wśród łez – szukali Dziecięcia Jezusa… Bezskutecznie!…

Męką dla Nich nieopisaną była noc następna: biedna Matka rozdzierała Sobie Serce wymówkami, jakie Sobie czyniła, przypuszczeniami najboleściwszymi! Najdotkliwszą dla niej myślą było — ponieważ nie wiedziała ni dnia ni godziny – że Jej Syn może już zechciał rozpocząć Posłannictwo Swoje, a w takim razie, co Go spotkać może?!… W jaki sposób ma się odbyć okrutne odkupienie świata? Chociaż Marya nie była we wszystko wtajemniczona, wiedziała jednak jak bolesna droga została wytknięta Mesjaszowi. Czy to już pierwszy etap tej drogi rozpoczęty?

I drugi dzień upłynął… a z każdą godziną wątpliwsze się stawało odnalezienie Dziecięcia Jezusa!… Każda chwila coraz głębiej zanurzała miecz boleści w Serce Maryi!…

Wreszcie rankiem trzeciego dnia Józef i Marya zawrócili do świątyni i spostrzegli pod arkadami portyków zebranych skrybów i kapłanów, siedzących wedle zwyczaju przyjętego, i nauczających.

Zbliżywszy się Marya, niedowierzając własnym Oczom – zobaczyła siedzącego wśród doktorów opromienionego szczęściem, powagą i spokojem, odpowiadającego i pytającego Swego ukochanego Syna Jezusa, Dziecię Swoje najdroższe!

Żywo przebijając się przez tłum, przybliżyła się do Dziecięcia Jezusa i rzekła Mu: „Synu, czemuś Nam to uczynił? Widzisz, ojciec Twój i Ja z bólem Serca szukaliśmy Ciebie. Lecz On im odpowiedział: Czemuście Mnie szukali? Nie wiedzieliście, że powinienem być w domu Ojca Mego?” (Łuk. 2, 48-49).

Jeśli Pan Jezus w dwunastym roku życia usuwa się przez trzy dni od Serca Swej Matki, aby „być w domu Ojca”, i jeśli przez to jest dla Niej przyczyną wielkiego smutku, to dlatego, że chce przygotować Maryę do wielkiego cierpienia Kalwarii, gdzie będzie wyrwany Jej miłości, aby iść do Ojca, gdzie zostanie Jej przywrócony dopiero po trzech dniach, po Zmartwychwstaniu. To małe zdarzenie jest wyobrażeniem uprzedzającym dramat śmierci.

Dziecię Jezus nie jest nieczuły na boleść Swej Matki, tak jak nie będzie nieczuły, kiedy, przygwożdżony do krzyża, ujrzy Ją przy Sobie drżącą z boleści. Ale wie, że zadając Jej ten ból, którego chciałby Jej oszczędzić, wprowadza Ją w rolę Macierzyńskiego uczestnictwa w Odkupieniu. Ufa odwadze Maryi, że w zupełności weźmie Ją na Siebie, a pogrążając Ją w cierpieniu, jest pewny Jej niezachwianego męstwa w zniesieniu boleści. Rozdzierając Serce Swej Matki, rozdziera Swoje własne Serce, ale czyni to śmiało, według Woli Ojca Niebieskiego. Daje Maryi do zrozumienia, że jeśli usuwa się od Niej, czyni to nie przypadkowo i lekkomyślnie, ale z przemyślanego postanowienia: przynależności do Ojca. W ten sposób wprowadza Ją w Tajemnicę, w której ma uczestniczyć Swoim Sercem.

Na razie Marya nie zrozumiała, zachowała jednak starannie słowa, starając się powoli wniknąć w ich znaczenie i czekając na zdarzenia, które je w zupełności wyjaśnią.

Daleki od tworzenia przepaści między Sobą a Swą Matką, Dziecię Jezus zbliżył Ją do Siebie, przyłączając Ją jeszcze ściślej i jakby już z góry do Swego zbawczego Dzieła i wprowadzając Ją w głąb Swego Boskiego Synostwa i Swego współżycia z Ojcem. Pomaga Swej Matce, by wyżej wzniosła się w Swym Macierzyńskim poświęceniu, i przygotowuje Ją do Jej ofiary. Jego przywiązanie do Niej skłania Go nie do oszczędzania Jej wielkich cierpień, ale do tego, aby znosiła cierpienia, jakie Jej Ojciec przeznaczył, przyzwalając na nie całym Sercem. Już Ojciec Sam przez przepowiednię Symeona przeszyło Serce mieczem boleści; Pan Jezus odnawia i rozszerza ranę, aby zapewnić najwyższy stopień zjednoczenia Maryi z przyszłą Męką Syna. Jego zniknięcie w świątyni nie jest rozłączeniem, ale najgłębszym zjednoczeniem.

I jeszcze dwie uwagi dla naszego życia wewnętrznego; W gorączkowych poszukiwaniach Maryi i Józefa odnajdujemy bodziec dla naszych poszukiwań Pana Boga. Zasadniczy obowiązek szukania Pana Boga ciąży na tych, którzy go utracili przez grzech ciężki, albowiem oni utracili wszystko: jego Bożą Łaskę, przyjaźń, a nade wszystko prawdziwą radość i szczęście. „Szukajcie Pana, póki znaleziony być może; wzywajcie go, póki jest blisko” (Ks. Iz. 55, 6).

Szukać należy Pana Boga w Jego świątyniach, przed Jego Ołtarzami, u stóp Jego sług rozdzielających w Trybunale Pokuty Cuda Bożego Miłosierdzia. W Spowiedzi Świętej odnajduje się Pana Jezusa i odzyskuje życiową radość. Problem radości zaznawanej po wyznaniu grzechów wymyka się wszelkim próbom psychologicznego opisu. Czym jest radość związana z odnalezieniem Pana Jezusa przez Łaskę w Sakramencie Pokuty, o tym wie z najbardziej intymnego doświadczenia każdy Katolik odprawiający z właściwym nastawieniem Sakramentalną Spowiedź.

Promień takiej radości przebłyskuje ze słów Napoleona do swego przyjaciela, generała Montholona. Gdy na wygnaniu spędzonym na wyspie Św. Heleny eks-cesarz podniósł się raz po wyznaniu grzechów w konfesjonale, oświadczył swemu zaufanemu przyjacielowi: „Generale, jestem zadowolony, jestem szczęśliwy, jak nigdy dotąd w moim życiu, nawet w dniach najświetniejszych moich zwycięstw”.

Druga uwaga: „Bóg błogosławi człowiekowi nie dlatego, że Go znalazł, lecz dlatego, że Go szukał” (Kierkegaard).

Są ludzie, którzy szukają prawdy, szukają Pana Boga, szukają Chrystusa Pana na przestrzeni swojego życia i nie znajdują. Tak przynajmniej myślą – bo Pan Bóg był z nimi w chwili rozpoczynania poszukiwań… Szukać Go to właśnie Go spotykać, nie odnajdując Go jeszcze… Pan Bóg woli szukającego niż tego, który mówi, że Pana Boga znalazł, a nie zrozumiał Ewangelii Chrystusa Pana w odniesieniu do własnego życia…

Szukającym Pana Boga można tylko serdecznie doradzić: „Skosztujcie i zobaczcie, jak Dobry jest Pan” (Ps. 34/33/, 9). Znajdziemy Go na pewno przy pomocy Maryi, Matki Bolesnej. Amen.

 

 

CYKL II.

 

Źródło: Matka Bolesna wzór dla cierpiących wolne tłumaczenie dzieła O. Fabera Oratorianina pod tytułem: „U Stóp Krzyża” przez O. Prokopa Kapucyna, 1895r.

 

ROZWAŻANIE. Źródła Boleści Przenajświętszej Maryi Panny.

 

 

Możemy teraz przejść do trzeciego działu naszych badań, to jest do źródeł Boleści Przenajświętszej Maryi Panny. Przez źródła zaś rozumiemy tu właściwie nie przyczyny tych Boleści, jak raczej wewnętrzne usposobienie Maryi, nadające Jej cierpieniom odrębną siłę i zaprawiające je właściwą sobie a największą goryczą.

Gdy jaka matka traci jedynaka, strata ta sama z siebie jest bardzo ciężką; lecz nabiera właściwej sobie cechy i natężenia, od różnych okoliczności już to rozżywiających w sercu matki przywiązanie macierzyńskie, już z innych powodów stratę takową wyjątkowo dotkliwą czyniących. Dziecię było tak miłe, tak piękne, tak dobre, tak obiecujące! W nim matka złożyła była wszystkie swoje nadzieje; cała jej przyszłość w nim była zawarta, wszelkie pociechy i osłody smutnego skądinąd życia, w nim ona znajdowała. Albo-li też zaszły jakowe wypadki, które po ludzku rzeczy uważając, łatwo mogły być odwrócone, a które właśnie śmierć tego ukochanego dziecka spowodowały. I wreszcie stratę takową przychodzi opłakiwać wśród okoliczności z rozmaitych powodów dotkliwszą ją czyniących, aniżeli by nią była w istocie, w każdej innej chwili. Takie więc i tym podobne okoliczności, a których wielką rozmaitość przypuszczać można, są to jakby odrębne źródła boleści matki tracącej ukochane dziecię: jakby odrębne ogniska cierpień, najrozmaitszymi goryczami zaprawiające jej serce.

Poznaj dalszą część rozważania

Otóż co do Przenajświętszej Maryi Panny, wszystko co tylko Jej Boleści Macierzyńskie zwiększyć mogło, co tylko mogło podnieść je do najwyższego możliwego stopnia, zbiegło się było w największej swojej okrutnej pełni. Powody Jej cierpień, ich źródła, okoliczności im towarzyszące, przechodziły w mierze żadnego porównania nieznoszącej, wszelkie źródła i powody wszelkich możliwych ludzkich strapień i cierpień. Owszem, Boleści Jej, jakkolwiek były po cierpieniach Pana Jezusa największe, jakich kiedy doznać mogło serce ludzkie, — pomimo tego nie dorównały, nie odpowiadały całkowicie powodom Jej cierpień. Powody te bowiem jako biorące całe swoje znaczenie od tego, że tyczyły się osoby Jej Boskiego Syna, Osoby Boskiej, były to powody cierpienia nieskończone, granic nie mające. A stąd trzeba nam przygotować się do tego, że już z tej jednej przyczyny, Boleści Maryi są rzeczą przechodzącą, przewyższającą nasze wszelkie pojęcie i wyobrażenie.

Pierwszym wtedy źródłem, pierwszym powodem Boleści Maryi była myśl, że nie mogła umrzeć razem z Panem Jezusem. Każda matka znajdująca się w Jej położeniu, pragnęłaby śmierci. Dla serca dotkniętego wielką boleścią, śmierć pożądańszą jest nad życie, i gdy śmierć nie jest rozstaniem się, lecz przeciwnie, połączeniem na wieki na Łonie Pana Boga z ukochanym dziecięciem, któraż matka opłakująca jego stratę, nie poczytywałaby za największe szczęście, przejście z tego świata na tamten?

Toż samo, a w najwyższym stopniu, zachodziło co do Maryi. Żaden syn nie był tak drogim matce, jak nim był Pan Jezus dla Maryi. Żaden syn nie był tak dobry, tak piękny, tak ukochany i tak godny miłości, tak prawdziwie synem, jak On był dla Swej Matki. Prawa bowiem, a więc i uczucia i ojca i matki zlewały się razem w Sercu Maryi, a stąd Pan Jezus podwójnie był Jej Dzieckiem, dwoiście Synem. A któż w stanie opisać piękno i wszystkie powaby Jego Przenajświętszego Człowieczeństwa? Któż potrafi wyobrazić sobie, do jakiego stopnia Miłość Macierzyńska w Jej Niepokalanym Sercu roznieconą być musiała? Był on z Synów najuleglejszym, a jednakże był razem i Bogiem i miłował Ją temiż obydwoma uczuciami i Syna i Boga, jak żaden syn najprzywiązańszy nie miłował matki, jak Pan Bóg Miłości Nieskończonej, nie umiłował żadną inną duszę.

A oto przyszło Jej było takiego Syna tracić, i jeszcze w jaki sposób tracić! na jakie męki Jego i na jak okrutną i w oczach ludzkich hańbiącą śmierć patrzeć!

Lecz chociażby i najłagodniejszą i najsłodszą śmiercią umierał był Pan Jezus, bądź co bądź, pozostawiał Ją bez Siebie na tej ziemi. A cóż Jej po życiu bez Pana Jezusa? Po cóż Jej było żyć bez Niego? Cóż Jej po Życiu bez takiego Syna? Czym jest słońce dla dnia, tym był Pan Jezus dla Maryi; gdy wtedy to Jej słońce zniknęło, cóż się z Nią stać musiało? Było to dla Niej rzeczywiściej końcem wszystkiego, aniżeli byłoby tym rozsypanie się w gruzy świata całego; bo trudno Jej było pojąć, jakby świat mógł istnieć dłużej, straciwszy swego Stwórcę. Gdy Pan Jezus zamordowany ręką ludzką skonał na krzyżu, czyż nie mogła przypuszczać, że wszelkie Błogosławieństwa Niebieskie odjęte zostaną ziemi, i że albo ją lody zmrożą i zniszczą, lub płomienie ognia karzącego spalą na węgiel. Gdy wtedy Pan Jezus żyć przestał, po cóż było żyć Maryi?

Ale nastręcza się pytanie, jak żyć mogła? Jak się to stało, że od Boleści wtedy doznanych nie umarła? Nie ma też wątpliwości, że wyraźnym Cudem Wszechmocności Boskiej przy Życiu, wśród doznanych Swoich Boleści, zachowaną została, i na to się zgadzała, pomimo, że już to samo było dla Niej najwyższą Boleścią.

Wszak gdy razu pewnego prosiła Pana Jezusa o przemienienie wody w wino, chociaż powiedział był wtedy, że godzina czynienia przez Niego Cudów jeszcze nie nadeszła, Cud ten jednakże dopełnił (zob. J 2, 3), żeby żadnej prośby Matki bez skutku nie pozostawić, i żeby Jej powtarzać nie potrzebowała. Gdyby więc na Kalwarii jednym słówkiem, jednym spojrzeniem, jedną myślą, poprosiła była Syna, żeby odchodząc z tego świata zabrał Ją ze Sobą, byłby to niechybnie zrobił. A dlaczegóż nie domaga się tego? O to: bo jak Pan Jezus, najokrutniejsze męki wycierpiawszy z miłości ludzi, pragnął jeszcze ich cięższych doznać, tak i Marya, zszedłszy już wtedy do ostatnich głębin przepaści Swoich Boleści, z Miłości tychże ludzi tak przez Pana Jezusa umiłowanych nie pragnęła wcale ich końca. I temu to Jej pragnieniu zadość czyniąc Zbawiciel, cudownie Ją utrzymuje po Swojej Śmierci przy życiu, Męczeństwo Jej aż do lat piętnastu przeciągając. Niezrównana więc Świętość Maryi, dostąpiła i tego przywileju, że dłużej cierpiała od Pana Jezusa i przeżyła Go na to tylko, żeby Boleściami niewymownej tęsknoty za Synem i Bogiem Swoim, przydać Mu Chwały przez całą połowę tylu lat, ile On ich przebył na ziemi, i przez tę właśnie świętą tęsknotę dojść do tego stopnia miłości Jego, żeby od Niej umierając, wziętą zostać do Nieba z Ciałem i Duszą. „O! głębokości bogactw mądrości i wiadomości Bożej! jako są niepojęte Sądy Jego i niedościgłe Drogi Jego!” (Rzym. 11, 33).

Innym znowu źródłem zwiększającym gorycz Boleści Maryi, była dokładna wiedza tego, że Jej własne cierpienia nie tylko przydawały cierpień Panu Jezusowi, lecz z całej Męki Jego były dla Niego cierpieniem najsroższym. Ze wszystkich katuszy zadawanych Jej Synowi, nie było ani jednej, której przeniesienie na Siebie, a przez to uwolnienie go od takowej, nie poczytałaby była za największe szczęście, za które oddałaby była nie tylko życie, lecz całą wieczność szczęścia, które Ją czekało. A obok tego, wiedziała z największą pewnością, że Jej własne Boleści, stawały się dla Pana Jezusa okrutniejszymi od najzawziętszych Jego katów. Stłumić zaś te Boleści, albo je ukryć było dla Niej niepodobieństwem. Im z większym bowiem spokojem wewnętrznym, im z większym poddaniem się Woli Pana Boga je znosiła, tym droższą stawała się Panu Jezusowi, tym silniejsze rozbudzała w Nim z cierpieniami Swoimi współczucie, a przez to tern większe zadawała Mu męki. Ukryć też ich przed Jego Boskimi Oczyma czyż mogła? Jej postawa spokojna, wyraz Jej twarzy niezmieniony, Jej Oczy bez łez, Jej Piersi bez łkania, mogły w błąd wprowadzić ludzi, lecz nie Boskiego Jej Syna.

Boleść więc Maryi spowodowana przekonaniem, że właśnie Jej to Boleści ze wszystkich doznawanych przez Jezusa cierpień, zadawały Mu cierpienia największe, była jakby bez granic. Było to bowiem przeniesienie Jej własnych cierpień na Pana Jezusa, a cierpień zwiększonych tym przekonaniem, że niemi zadaje Mu najcięższą mękę, z niemożnością odwrócenia mieczów, które w Jej Serce przez to właśnie, najsrożej się wtłaczały.

Odrębnym także źródłem, czyli powodem Boleści Maryi pod krzyżem, była niemożność przyniesienia chociażby najmniejszej ulgi w cierpieniach doznawanych przez Syna, w Jej Oczach, na tym okrutnym rusztowaniu, wśród najsroższych mąk konającego.

Widzi jak sącząca się z pod cierniowej korony Krew Przenajdroższa, zalewa Oczy Pana Jezusa, a nie może zbliżyć się do Niego, żeby otrzeć oczy Tego, Który ociera łzy ze wszystkich oczów. Widzi Usta Jego spalone od pragnienia, a nie może ani kroplą, chociażby Łez Swoich, ochłodzić Je i zwilgocić. Widzi jak Głowa Jego skłuta cierniami, nie ma innego oparcia jak też ciernie właśnie zewsząd ją okalające, a nie może pod tę Głowę, która tyle razy w niemowlęctwie na Dziewiczych Jej Piersiach spoczywała, podłożyć Macierzyńskie Dłonie, żeby na Nich chociaż na chwilkę ulgi jakiej doznała. Słyszy, jak z Duszy Pana Jezusa, gdy spodobało się Mu pogrążyć Ją w ostatnich już głębiach udręczeń wewnętrznych, wydobywa się to wołanie: „Boże! Boże! czemuś Mnie opuścił” (Mat. 27, 46), a czuje, że znowu to, że Ona Go nie opuściła, nie odstąpiła, przydaje Mu najsroższej Męki, a przecież odejść stamtąd czyż może? O! Matko Najboleśniejsza, ta niemożność przyniesienia ulgi Synowi w Jego katuszach, jakże srogą zadawała Ci Mękę!

Było też dla Niej innym znowu źródłem odrębnego znowu cierpienia, to, że na całą Mękę Pana Jezusa patrzała, że była przy niej obecną. Z objawień bowiem mianych przez wielu Świętych, dowiadujemy się, że chociaż Przenajświętsza Panna nie znajdowała się w Ogrójcu, podczas krwawej tam modlitwy Zbawiciela, w duchu jednakże dano Jej było widzieć, jakie wtedy męki wewnętrzne przebywał Syn Jej, wskutek czego i Sama zapadła jakby w konanie. Biczowaniu zaś Pana Naszego, okazywaniu Go ludowi przez Piłata z koroną cierniową na skroniach i przybranego w łachman purpurowy, według najdawniejszego podania, była obecną. Skoro zaś krzyż włożono Mu na Barki, szła już za Nim nieodstępnie i stała pod krzyżem aż do Jego skonania. Prócz tego, wielu poważnych dawnych pisarzy kościelnych utrzymuje, że chociaż nie mogła wejść do mieszkań Annasza i Kajfasza, gdy przed nimi stawiono Pana Jezusa, znajdowała się tam jednakże tak blisko, że Uszu Jej dochodziły obelgi miotane na Niego przez oną noc straszną, w której trzymany był w piwnicy, i że nawet słyszała łoskot uderzeń, jakich się na Boską Osobę Jego dopuszczono wtedy.

Obecność więc Maryi przy całej Męce Pana Jezusowej zadawała Jej Macierzyńskiemu Sercu taką Boleść, że żadna inna matka przenieść by jej nie była w sile, i albo by się od takiego widoku uchylić musiała, albo by od niego umarła. Jeżeli przeto w czym, to właśnie w tej ciągłej obecności przy Panu Jezusie, przez ciąg Jego chwil ostatnich, — objawia się cudowna Moc, którą Pan Bóg utrzymywał Ją przy Życiu, pomimo cierpień, które by Ją tysiąc razy o śmierć przyprawić powinny były.

Dla każdej innej matki właściwiej byłoby w podobnym razie nie patrzeć na męki dziecka, lecz gdzieś w cichym ustroniu, w Panu Bogu, przez modlitwę szukać pociechy i wsparcia. Ale rzecz miała się inaczej co do Maryi. Pan Jezus będąc Jej Synem, był i Jej Bogiem, żeby więc w Panu Bogu szukać siły do zniesienia cierpień, które Ją ogarniały, trzeba Jej było nie odstępować Pana Boga, chociaż jako Jej Syna tak okrutnie męczonego i zamordowywanego. A tymczasem zbliżanie się wtedy do Pana Boga, nieodstępowanie Jezusa było dla Niej nie ulgą, lecz właśnie powodem i źródłem najsroższej Boleści. Dla Niej uciekanie się do Pana Boga, jednoczenie się z Nim jak najściślejsze, nie stawało się pociechą, jak tym jest dla każdej duszy strapionej — lecz wprost przeciwnie wtłaczało najokrutniej miecze Boleści w Jej Serce.

Tak wtedy Przenajświętsza Matka, patrzała jak w biczowaniu sieczono Boskie Ciało, w Dziewiczym Żywocie Jej Poczęte przez Nią na świat wydane i przez całe niemowlęctwo z taką pieczołowitością wypielęgnowane. Widziała jak odrywane przez bicie kawałki tego Przenajświętszego Ciała spadały pod nogi biczowników, brodzących we Krwi Pana Jezusa, po słupie kamiennym, u którego był uwiązany, spływającej na ziemię. Potem słyszała naigrywania się z Niego, przy wbijaniu laską trzcinową cierni w Głowę Jego. Następnie widziała Go tak skatowanego i z tąż koroną na skroniach, przedstawionego rozjuszonemu motłochowi, i słyszała jak lud domaga się Jego śmierci, przekładając nad Niego Barabasza. W ciągu całej Drogi krzyżowej, szła ślad w ślad za Nim, a co się z Nią dziać musiało, gdy me raz nie mogła uniknąć, żeby Jej Macierzyńskie Stopy nie deptały Krwi Jej Syna i Jej Boga! A na Kalwarii cóż Ją czekało? Oswoiliśmy się z tym, że patrzała tam na barbarzyńskie przybijanie do krzyża Pana Jezusa, na podniesienie Go z tym okrutnym rusztowaniem, gdy Go już na nim rozpięli, na Jego trzygodzinne wśród najstraszniejszych cierpień zewnętrznych i wewnętrznych konanie, i nareszcie na Jego oddanie ducha.

Oswoiliśmy się z tym mówię, i dlatego słabe to na nas wywiera wrażenie. A jednakże ta obecność Maryi, chociażby tylko na samej Kalwarii, musiała być dla Niej takim męczeństwem, jakiego ani pojąć, ani wyobrazić sobie, ani ocenić, nigdy nie potrafimy.

Wprawdzie, obdarzona wiedzą prorocką od chwili zapowiedzianego Jej przez Symeona miecza boleści, Panna Przenajświętsza przewidywała to wszystko jak najdokładniej, i to stanowiło mękę całego Jej Błogosławionego Życia. Lecz któż z nas nie wie, jak wielka różnica zachodzi pomiędzy tym, czego się doznaje pod wpływem samego tylko przewidywania nieszczęścia, a uciskami, smutkami i goryczą, gdy się już ono na nas zwaliło. Urzeczywistnienie się najdokładniej przewidzianego ciosu, przynosi ze sobą tysiące szczegółów zupełnie niespodziewanych, a przewidziane nabierają siły i potęgi, jakiej dotąd nie miały.

Święty Ksawery, Apostoł Indian, pisał stamtąd do Świętego Ignacego, swego przełożonego: „O! jak wielka zachodzi różnica, pomiędzy wyobrażeniem sobie trudów i niebezpieczeństw, na jakie się wystawionym bywa wśród niewiernych, gdy się im przynosi Ewangelię, — a temiż trudami i niebezpieczeństwami, gdy się już na nie jest narażonym”. Można powiedzieć, że pomiędzy nieszczęściem już nas całym swoim brzemieniem, całą swoją rzeczywistością przygniatającym, a jego tylko, chociażby najdokładniejszym, przewidywaniem, taka zachodzi różnica, jak pomiędzy jakimś przedmiotem o jaskrawych barwach, a mdłym cieniem jego zarysowującym się od niego na ścianie obok której stoi.

To więc, że Przenajświętsza Marya Panna jak najdokładniej przewidywała całą Mękę Syna, nie odejmowała wcale niewymownej goryczy, jaka zalała Jej Serce, gdy na nią patrzeć musiała.

Znajdujemy także inne jeszcze źródło Boleści Maryi w Jej rozpoznawaniu grzechu i ocenianiu jego jakby nieograniczonej złości, a rozpoznawaniu i ocenianiu tego tak jasnym i dokładnym, jak tego żaden umysł ludzki, ani nawet Anielski zdolnym być nie może. Nie masz wątpliwości, że Zbawiciel jak obdarzył Duszę Swojej Przenajświętszej Matki przywilejem nie grzeszenia (im pecabilitas) tak podobnież przypuścił Ją do uczestniczenia w jak największej mierze w Jego Własnej Boskiej Wiedzy co do złości grzechu, a stąd do brzydzenia się nim i Świętej, a jak największej jego nienawiści.

Otóż, wiemy i o tym, że poczucie złości grzechu jakiego dopuszczali się ludzie zadając Męki swemu Zbawicielowi, sroższe zadawało Mu cierpienia, aniżeli wszystkie te męki i chociażby milion razy większe. Widok to, przewidzenie to grzechów ludzkich, których straszne pasmo najdroższy Pan nasz roztoczył był przed Swoją Wszechwiedzą w Ogrójcu, zadało Mu te pojęcie nasze przechodzące mękę duszy, skutkiem której krwawy pot wystąpił na Boskie ciało Jego. Brzemię to grzechów, które przyjął na Siebie, trzy razy obalało Go na ziemię podczas modlitwy w Getsemani, w której aż Anioł zesłany z Nieba musiał podtrzymywać Jego już od tego cierpienia konające Człowieczeństwo. Jakież więc podobneż męki zadawać musiało i Maryi toż rozpoznawanie grzechu i ocenienie jego złości, którym obdarzona była w najwyższym po Panu Jezusie stopniu! Ale czym to być musiało najbardziej wtedy, gdy już nie tak jak Pan Jezus w Ogrójcu, Który tylko przewidywał grzechy ludzkie, lecz gdy patrzała na ich dokonywanie, a dokonywanie, w którym przepełniała się już miara wszelkich złości ludzkich, bo dopuszczali się oni męczenia Boga i Zbawcy Swego, pastwienia się nad Nim najokrutniejszego, i zamordowywanie Go w sposób za najhaniebniejszy uchodzący.

Piszą, że gdy razu pewnego, Święta Katarzyna Seneńska miała okazaną sobie w objawieniu, całą szpetność i złość grzechu tylko powszedniego, omdlała od bolesnego wrażenia, jakiego stąd doznała. Jakichże mąk doznawać musiała Marya, gdy w Jej oczach, nie już grzech powszedni, lecz ze śmiertelnych najcięższe jakie sobie wyobrazić możemy dopełniały się grzechy, a to na Osobie Jej Syna i Boga!

Nikt tak jak Ona, nie rozpoznawał i nie oceniał najwyższej niewinności Tego, na którego spadała kara za wszystkie winy ludzkie. Nikt lepiej od Niej nie pojmował nie mającej niejako granic niewdzięczności tychże ludzi, mękami i śmiercią Mu zadanymi, wypłacających się Jego nieograniczonej Miłości. Nikogo większą grozą nie przejmowało to, czego dopuszczano się na Panu Jezusie, od nocy Wielkoczwartkowej aż do wieczoru dnia następnego. A gdy obraz tego wszystkiego przedstawił się Jej myśli, w całej swojej ohydzie, gdy patrzała nań z najdoskonalszym jakie tylko być mogło ocenieniem całej złości grzechu wtedy dokonywającego się, — o! cóż to za osobne, odrębne było źródło Jej cierpień, jakże to okrutnie zaostrzało miecze Jej Boleści, jak srodze zaogniało, zadane nimi Rany Jej Sercu! Ona w każdym narzędziu Męki Pańskiej, widziała nie tylko to co przez nie zadawało cierpienie Ciału Panu Jezusowemu, lecz widziała i złość ludzką tych narzędzi na to używających, a przez to nierównie cięższe zadających cierpienia Jego Duszy. A tak i w każdej z Jej Boleści były dwa rodzaje cierpienia: jedno ze współczucia z cierpieniami Pana Jezusa zewnętrznymi, drugie, a nierównie dotkliwsze, ze współubolewania z Jego Cierpieniami wewnętrznymi, pochodzącymi od niewymownego zasmucenia, jakiego doznawał z powodu złości grzechów ludzkich.

Niepodobieństwem jest określić co w Męce Pańskiej było jakby górującym punktem, co w Niej najdotkliwsze zadawało Mu katusze. Narzędzia Męki Pańskiej nie wszystkie były materialne, albowiem katowały Go i bicze, i ciernie, i gwoździe, i młotki, i krzyże, i dzidy niewidzialne. A tym były Cierpienia Pana Jezusowe wewnętrzne, moralne. I jakkolwiek począwszy od zdrady Judaszowej, od ucisków wewnętrznych, smutków i trwogi, którą dopuścił na Siebie Pan nasz Najdroższy w Ogrójcu, a następnie od boleści jaką zadało Sercu Jego zaparcie się Piotra — aż do opuszczenia Go przez Ojca Przedwiecznego na krzyżu, które wywołało z konających Ust Jego najboleśniejsze westchnienie jakie kiedy wyszło z ust czyich na tej ziemi — w całym tym szeregu cierpień wewnętrznych, moralnych, trudno określić, które z nich było najdotkliwszym, które największą goryczą zalało było Jego Boskie Serce. Jednakże wątpliwości nie podpada, że jednym z najdotkliwszych wewnętrznych Cierpień Pana Jezusa, musiał być widok niewdzięczności ludzi, której tak straszne miał dowody w ciągu Męki Swojej, i że po niej takie mnóstwo dusz temiż mękami okupionych, dopuści się tegoż na przyszłość aż do końca świata. I to stanowiło odrębne źródło Boleści Maryi. Gdy bowiem Marya wszystkie cierpienia Syna podzielała najzupełniej, więc i ten widok niewdzięczności ludzkiej był i dla Niej źródłem niewymownej Boleści.

I Ona więc widziała i przewidywała, jak odpłacą się ludzie Bogu i Zbawcy swojemu, za Przyjście Jego na świat dla wykupienia ich z niewoli szatańskiej, w którą dobrowolnie podpadli. Przed oczyma Jej myśli roztaczało się całe, jakby nieprzerwane pasmo, najrozmaitszego rodzaju i stopnia zbrodni cięższych  lub mniej ciężkich, których nie przestaną się dopuszczać ludzie, nawet po dokonanej sprawie zbawienia, tyle ich Pana Boga i Stwórcę kosztującej. Przewidywała nie tylko grzechy śmiertelne, lecz i powszednie, jak zjadliwe robactwo toczące dusze  skądinąd niewinne. Patrzała na grzechy nie tylko uczynkowe, lecz i grzechy opuszczenia, tak łatwo chociaż nieznacznie, ciężką winę stanowiące. Widziała wreszcie i to mnóstwo dusz wybranych, poddających się oziębłości, gnuśnie odpowiadających wyjątkowym Łaskom im udzielanym i wiele z nich nawet z tegoż powodu gubiących się na wieki. I w końcu, ogarniając Wzrokiem Swoim najodleglejszą przyszłość świata, widziała na nim, pomimo wszystkich środków uświęcenia się pozostawionych ludziom przez Jej Syna, w każdych czasach tak mało Świętych, że ich tam zaledwie dopatrzyć mogła.

A gdy tak niezmiernie smutną przedstawiała się Jej przyszłość, czyż teraźniejszość, czy to co pod tymże względem działo się wtedy w około Niej, było powodem jakiej dla zbolałego Jej Serca pociechy? Gdzież jest Piotr, którego Pan Jezus uczynił Opoką Swego Kościoła i który Go zapewnił, że gdyby Go wszyscy opuścili, on Go nie odstąpi nigdy? Gdzież brat jego Andrzej, który później miał stać się najwyższym wzorem wszystkich miłośników krzyża? Gdzież Jakub, w którego Diecezji Mistrza jego krzyżowano? Gdzie wszyscy inni, prócz jednego Jana, Apostołowie, ci najpierwsi Wybrańcy Pana Jezusowi? Gdzie tylu innych Uczniów Pańskich, i gdzie ci, którzy uznali Go już byli Mesjaszem i Naukę Jego przyjęli? Żadnego z tych nie widzi przy krzyżu, nie widzi przy sobie, a cóż to dla Jej Serca podwójnie Macierzyńskiego za ciężka Boleść? Bo Boleść z tego, że zasmucają Pana Jezusa swoją nieobecnością, i Boleść, że własnym duszom taką szkodę przynoszą, i wreszcie Boleść na myśl, że czymże będą inne dusze wybrane w przyszłości, gdy te takimi się okazują!

Wprawdzie, stała tam obok Niej Magdalena, najwierniejsza z uczennic Pan Jezusowych; nie odstępował Boskiego Mistrza Swojego najulubieńszy z uczniów Jego; było tam i kilka innych pobożnych, a nieustraszonych niewiast. Lecz niestety! czyż takie tylko miały być owoce Męki i Śmierci Syna Bożego? Czyż tak mała tylko garstka dusz, będzie korzystać z Jego nieograniczonych Zasług?

Ale może przewidywać mogła że w przyszłości będzie już inaczej; że już wszyscy ludzie odkupieni Krwią Baranka Bożego, nie tylko dostępować będą zbawienia, ale każdy z nich zostanie Świętym już za pobytu swego tu na ziemi, a po śmierci prosto do Nieba, nabytego mu tak ciężkimi Mękami Zbawiciela, dostawać się będzie bez zatrzymywania się w ogniach czyśćcowych. Ale gdzież tam! przenikliwe przewidywanie przyszłości całego zgromadzenia wiernych, po wszystkie czasy, nie takim się wtedy, oczom Matki najboleśniejszej przedstawia. W żywych nawet członkach Kościoła Swego Syna, pomiędzy wiernymi nawet, widzi w przyszłości i po wszystkie czasy niezliczoną liczbę Chrześcijan obojętnych i oziębłych, ciągle wahających się pomiędzy służeniem Panu Bogu, a służeniem światu, nikczemnie ulegających względom ludzkim w najważniejszych swoich obowiązkach religijnych; odkładających całkowite oddanie się Bogu na stare lata, a znowu doczekawszy podeszłego wieku, zwlekających to do ostatecznej godziny śmierci. A wiedząc najdoskonalej o jak ciężki smutek przyprawiało to wszystko konające Serce Pana Jezusa, widząc że zadaje Mu to męki większe od tych, którymi Go krzyż katuje, czuje i własne serce tego rodzaju mieczami na wskroś przeszywane.

A cóż dopiero powiedzieć, o przewidywaniu przez Maryę ogromnej liczby tych dusz, które miały się potępić. Ona rozumiała dobrze jakiej jest ceny chociażby najmniejsza cząsteczka jednej tylko kropli Krwi Pana Jezusowej, a wiedziała że wylał On Ją za zbawienie ludzi co do ostatniej. Widziała Ją gdy się lała strugami z Boskiego ciała Jego podczas biczowania; widziała ile jej wypłynęło spod korony cierniowej; Ona w tej Krwi Przenajdroższej niejako broczyła, zdążając na Kalwarię za Panem Jezusem, po drodze którą nią zlał był idący przed Nią. Tej Krwi Przenajświętszej spadła nie jedna kropla na Jej Macierzyńskie Ręce, gdy krzyż Syna obejmowała; zaczerwieniła Jej odzienie, gdy Ciało Pańskie zdjęte z krzyża na Jej Dziewiczym Łonie spoczęło. Wierzyła najmocniej, że gdyby było tysiąc innych światów i jeszcze grzeszniejszych od naszego, — jedna kropla Tej Krwi wystarczyłaby do ich Odkupienia. Gdyby więc jedynie jedna tylko dusza ludzka, taką ceną nabyta zatracała się na wieki, cóż by to już za straszna boleść była dla Maryi. A tymczasem Ona przewidywała, że ich tyle i tyle, pomimo takich Zasług Zbawiciela iść będzie na potępienie! I to więc było odrębnym źródłem Jej Boleści, w której Oba Jej Macierzyństwa, i Boskie i ludzkie, niewymowne katusze Jej zadawały. Jako Matka Zbawiciela bolała nad nim, że pomimo takich Jego Zasług tak wielkie mnóstwo dusz korzystać z nich nie zechce; jako Matka wszystkich ludzi, bo się Nią pod krzyżem właśnie stała, — bolała niewymownymi cierpieniami nad wieczną zatratą tylu Jej dzieci.

Takiej to więc rozmaitości, były źródła Boleści Maryi, a pod nimi wrzało źródło główne, każde z nich ożywiające, to jest to co każdą Boleść Przenajświętszej Matki podnosiło do wszelkiej możliwej potęgi, do najwyższego jaki tylko mógł być stopnia. Tern zaś była Boskość Pana Jezusa, było to że Ten, Którego cierpienia były powodem cierpień Maryi, był nie tylko Jej Synem, ale był i Bogiem. Nikt z istot stworzonych, nikt nie tylko z ludzi ale ani z pomiędzy najwyższych, Duchów Niebieskich, nie posiadał tak dokładnego pojęcia czym jest Pan Bóg, co się Mu od stworzenia każdego należy i czym On był gdy z niepojętej Miłości ku ludziom stał się Człowiekiem, wszystkie nędze nasze prócz grzechu przyjmując na Siebie. Nikomu tak jak Jej nie dano było, żyjąc z Panem Jezusem w najściślejszym stosunku Matki do Syna, poznać Go bliżej, zjednoczyć się z Nim i wpatrzeć się w Jego Doskonałości jako Boga-Człowieka. To więc najwyższe jakie być może znanie Syna Bożego, potęgowało do najwyższego stopnia boleści Maryi, i wszystkim powyższym źródłom Jej cierpień niewymownych, nadawało odrębną i właściwą im tylko siłę. Zamieniało to Jej boleści na morze goryczy, w którym do ostatnich głębin zstąpiła była, według wyrażenia samego Ducha Świętego, przez usta Proroka mówiącego: Wielkim jest jako morze zasmucenie Twoje, któż Cię zleczy? (Treny 2, 3).

 

 

 

UCZCZENIE MATKI BOSKIEJ BOLESNEJ.

 

 

Uczcijmy Siedem Boleści Najświętszej Maryi Panny modlitwą Św. Bonawentury oraz Koronką i Litanią do Matki Boskiej Bolesnej:

 

 

Koronka do Siedmiu Boleści Matki Boskiej.

Źródło: Arka pociechy 1880

V. Boże! wejrzyj ku wspomożeniu mojemu.

R. Panie! pośpiesz ku ratunkowi mojemu.

V. Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu.

R. Jak była na początku, teraz i zawsze, i na wieki wieków. Amen.

 

  1. Użalam się nad Tobą, O Matko najboleśniejsza, dla tego smutku, który ogarnął Serce Twe najczulsze w chwili proroctwa Świętego Starca Symeona. O Matko najmilsza! przez Serce Twoje tak zasmucone, uproś mi cnotę pokory i dar Świętej Bojaźni Bożej.

 

Ave Maria Doloribus plena, Crucifixus tecum, lacrimabilis tu in mulieribus et lacrimabilis Fructus Ventris Tui, Iesus.

— Sancta Maria, Mater Crucifixi lacrimas impertire nobis crucifixoribus Filii Tui, nunc et in hora mortis nostrae. Amen.

Zdrowaś Maryo, Boleści pełna, ukrzyżowany z Tobą, najboleśniejsza między niewiastami i bolesny Owoc Żywota Twojego, Jezus.

— Święta Maryo, Matko Ukrzyżowanego, módl się za nami krzyżującymi Syna Twojego, i wyjednaj nam łzy pokuty teraz i w godzinę śmierci naszej naszej. Amen.

100 dni odpustu za każdy raz pozwolił Pius IX dnia 23 Grudnia 1847r.

 

  1. Użalam się nad Tobą, o Matko najboleśniejsza, dla tej trwogi, która przejmowała Twe Serce najtkiwsze w ucieczce do Egiptu i w czasie Twego tam pobytu. O Maryo najmilsza! przez Serce Twoje tak zatrwożone uproś mi litość względem ubogich i dar pobożności.

Zdrowaś Marya.

  1. Użalam się nad Tobą, o Maryjo najboleśniejsza, dla tej tęsknoty, w jaką popadło Twe najtroskliwsze Serce czasu zgubienia drogiego Jezusa Twojego. O Matko najmilsza! przez Serce Twoje taką tęsknotą ściśnione, uproś mi cnotę czystości i dar umiejętności.

Zdrowaś Marya.

  1. Użalam się nad Tobą, o Matko najboleśniejsza, dla tej boleści, którą jęknęło Macierzyńskie Serce Twoje w spotkaniu Jezusa Krzyż dźwigającego. O Matko najmilsza! przez Serce Twoje tak pełne miłości a tak rozbolałe, uproś mi cnotę cierpliwości i dar mocy.

Zdrowaś Marya.

  1. Użalam się nad Tobą, o Matko najboleśniejsza, dla tego męczeństwa, którego doznało mężne Serce Twoje patrząc na konanie ukochanego Syna Twego. O Matko najmilsza! przez Serce Twoje tak współ umęczone, uproś mi cnotę wstrzemięźliwości i dar dobrej rady.

Zdrowaś Marya.

  1. Użalam się nad Tobą, o Matko najboleśniejsza, dla tej Rany, które litościwemu Sercu Twemu zadało uderzenie włócznią w Serce Syna Twego. O Matko najmilsza! przez Serce Twoje tak okrutnie przeszyte uproś mi cnotę miłości bliźniego i dar rozumu.

Zdrowaś Marya.

  1. Użalam się nad Tobą, o Matko najboleśniejsza, dla tego ostatniego ciosu, który wytrzymało Serce Twe najmiłosierniejsze w chwili pogrzebu Jezusa Syna Twego. O Matko najmilsza! przez Serce Twoje tą ostatnią boleścią do szczętu złamane, uproś mi cnotę pilności i dar mądrości.

Zdrowaś Marya.

 

 

Litania o Siedmiu Boleściach Najświętszej Maryi Panny

Źródło: Wianek różany 1853

 

Kyrie elejson! Chryste elejson! Kyrie elejson!

Chryste, usłysz nas! Chryste, wysłuchaj nas!

Ojcze z Nieba Boże, zmiłuj się nad nami!

Synu Odkupicielu świata, Boże,

Duchu Święty Boże,

Święta Trójco Jedyny Boże,

Święta Maryo, Matko Bolesna, módl się za nami!

Święta Maryo, Któraś nie znalazła miejsca w gospodzie,

Święta Maryo, Któraś zmuszona była szukać przytułku w stajence,

Święta Maryo, Któraś Twego Pierworodnego w żłóbku złożyła,

Święta Maryo, Któraś krwawemu Obrzezaniu Syna Twojego obecną była,

Święta Maryo, Której powiedziano, że Syn Twój położon jest na znak, któremu sprzeciwiać się będą,

Święta Maryo, Której wyprorokowano, że duszę Twą własną miecz boleści przeszyje,

Święta Maryo, Któraś z Synem do Egiptu uchodzić musiała,

Święta Maryo, Któraś rzezią niewiniątek przerażoną była,

Święta Maryo, Któraś dwunastoletniego Syna Twego w Jeruzalem zgubionego przez trzy dni żałośnie szukała,

Święta Maryo, Któraś ciągle na nienawiść żydów ku Synowi Twemu patrzała,

Święta Maryo, Któraś Męki i Śmierci Syna Twojego obraz bezustannie w sercu nosiła,

Święta Maryo, Któraś w dniu Ostatniej Wieczerzy Syna do Jeruzalem na Mękę idącego ze smutkiem pożegnała,

Święta Maryo, Któraś Mękę Ogrójcową i krwawy pot Syna Twojego na modlitwie wylany, Sercem Matki przeczuwała,

Święta Maryo, Któraś o Synu przez Judasza zdradzonym, a powrozami skrępowanym, z Ogrójca wiedzionym wieść odebrała,

Święta Maryo, Któraś Syna jakoby złoczyńcę przed sąd kapłanów stawionego widziała, Któraś na Syna fałszywych świadków zeznania słuchała,

Święta Maryo, Któraś okrutny policzek przez Najdroższego Syna Twojego odebrany na Sercu uczuła,

Święta Maryo, Któraś obelgi od żydów i żołnierzy na Syna Twego bezbożnie miotane słyszała,

Święta Maryo, Któraś Syna biczami sieczonego i cierniem koronowanego ujrzała,

Święta Maryo, Któraś bezbożny, a haniebny wyrok śmierci na Syna Twego wydany słyszała,

Święta Maryo, Któraś Syna Twego Krzyż niosącego spotkała,

Święta Maryo, Któraś łoskotu przybijania gwoźdźmi Rąk i Nóg Syna Twojego słuchała,

Święta Maryo, Któraś ostatnie słowa Syna Twojego na Krzyżu do Serca przyjmowała,

Święta Maryo, Któraś konaniu Syna Twojego obecną była,

Święta Maryo, Któraś zmarłe Ciało Syna Twojego z Krzyża zdjęte na Macierzyńskie Łono Swoje przyjęła,

Święta Maryo, Któraś od grobu Syna Twojego cała zbolała do domu wracała,

Święta Maryo, Królowo Męczenników,

Święta Maryo, Zwierciadło wszystkich utrapień,

Święta Maryo, Morze goryczy,

Święta Maryo, Opiekunko bolejących,

Święta Maryo, Wspomożycielko stroskanych,

Święta Maryo. najszczodrobliwsza pocieszycielko chorobą złożonych,

Święta Maryo, mocy najpotężniejsza słabych,

Święta Maryo, pewna Ucieczko grzeszników,

Przez okrutną mękę i śmierć Syna Twojego, wybaw nas, o Królowo Męczenników.

Przez najcięższe Boleści Serca Twojego,

Przez największe smutki i utrapienia Twoje,

Przez straszne uciski Twoje,

Przez łzy i łkania Twoje,

Przez wszystkie Macierzyńskie współubolewania Twoje,

Przez przemożne pośrednictwo Twoje,

Od niepomiarkowanego smutku,  Zachowaj nas, o Matko Najboleśniejsza.

Od upadku na duchu,

Od trwożliwego umysłu,

Od niechętnego znoszenia wszelkich cierpień,

Od rozpaczy i braku nadziei w Miłosierdziu Bożym,

Od wszelkiej okazji i niebezpieczeństwa zgrzeszenia,

Od sideł szatańskich,

Od zatwardziałości serca,

Od ostatecznej niepokuty,

Od nagłej i niespodziewanej śmierci,

Od potępienia wiecznego,

My grzeszni Ciebie prosimy, wysłuchaj nas, Matko!

Abyś nas w wierze prawdziwej, nadziei i miłości Świętej Opieką Twoją utrzymywać raczyła, Ciebie prosimy, wysłuchaj nas, Matko.

Abyś nam u Syna Twojego za grzechy nasze doskonałą skruchę i pokutę wyjednać raczyła,

Abyś wzywającym Cię, pociechę i ratunek Twój udzielać raczyła,

Abyś nas w chwili konania wspierać najszczególniej raczyła,

Abyś nam w stanie łaski zejście ze świata tego wyjednać raczyła,

O Matko Boska, pełna Łaski, Ciebie prosimy, wysłuchaj nas.

Matko najboleśniejsza, Ciebie błagamy, zmiłuj się nad nami.

Baranku Boży, któryś wobec Matki Twojej przez trzy godziny na Krzyżu wisiał przez boleści tejże Matki Twojej w ten czas doznane, przepuść nam Panie.

Baranku Boży, któryś wobec Matki Twojej Bogu Ojcu Ducha oddał, przez boleści tejże Matki Twojej w ten czas doznane, wysłuchaj nas Panie.

Baranku Boży, któryś wobec Matki Twojej z Krzyża nieżywy zdjęty, na Jej Łono złożony został, przez boleści tejże Matki Twojej w ten czas doznane, zmiłuj się nad nami!

Chryste, usłysz nas! Chryste, wysłuchaj nas!

Kyrie elejson! Chryste elejson! Kyrie elejson!

Ojcze nasz… Zdrowaś Marya… Chwała Ojcu…

V. Módl się za nami Matko najboleśniejsza.

R. Teraz i w godzinę śmierci naszej.

V. Panie! wysłuchaj modlitwy nasze.

R. A wołanie nasze niech do Ciebie przyjdzie.

V. Módlmy się: Niech raczy wstawić się za nami, prosimy Panie Jezu Chryste, teraz i w godzinę śmierci naszej do miłosierdzia Twojego, Błogosławiona Marya Panna, Matka Twoja, której Przenajświętszą Duszę w chwili Męki i Śmierci Twojej miecz boleści przeszył. Przez Ciebie Jezu Chryste, Zbawco świata, który z Ojcem i Duchem Świętym żyjesz i królujesz, Bóg po wszystkie wieki wieków.

R. Amen.

 

 

 

 

 

 

 

© salveregina.pl 2024