Miesiąc Luty poświęcony ku czci Matki Boskiej Bolesnej – dzień 8
Źródło: Matka Bolesna wzór dla cierpiących wolne tłumaczenie dzieła O. Fabera Oratorianina pod tytułem: „U Stóp Krzyża” przez O. Prokopa Kapucyna, 1895r.
Zawartość strony
Zachęta Św. Alfonsa Marii Liguori’ego o nabożeństwie do Matki Boskiej Bolesnej.
Źródło: Arka pociechy 1880
Kto pragnie żywe w sercu swoim przechowywać do Przenajświętszej Panny nabożeństwo, powinien często Jej Boleści rozpamiętywać. Nimi to bowiem pozyskała Ona te niezmierzone zasługi swoje przed Bogiem, które po Zasługach Męki Pańskiej są największym Skarbem Kościoła; przez nie stała się najpodobniejsza do Boskiego Syna Swojego i przez nie dostąpiła tytułu Współodkupicielki rodu ludzkiego, jak ją Ojcowie Święci nazywają.
Święty Alfons Liguori, zachęcając dusze pobożne do nabożeństwa do Matki Bolesnej, przytacza dwa następujące objawienia. Jedno, w którym Pan Jezus tak przemówił do pewnej duszy Błogosławionej: „Drogimi są w oczach moich łzy wylane nad rozmyślaniem Męki Mojej; lecz tak kocham Matkę Moją, że gdy kto rzewnie rozpamiętywa Jej Boleści, jeszcze Mnie to więcej ujmuje“.
Drugie objawienie przytoczone przez tegoż Świętego jest następujące, a wyjęte z najpoważniejszych podań pierwszych wieków Chrześcijaństwa: Wkrótce po Wniebowzięciu Przenajświętszej Panny Święty Jan Ewangelista ujrzał Pana Jezusa i Matkę Bożą, proszącą Go o szczególne Łaski dla wszystkich mających nabożeństwo do Jej Siedmiu Boleści. Chrystus Pan zadość czyniąc Jej prośbie przyrzekł:
- Że ktokolwiek uciekać się będzie do Zasług Boleści Matki Bożej i przez nie prosić będzie o potrzebne Łaski, może być pewnym, iż nie umrze bez szczerej pokuty za grzechy.
- Że uwolnionym będzie od przerażenia i ucisków wewnętrznych, ostatniej godzinie życia zwykle towarzyszących.
- Że będzie miał Łaskę serdecznego nabożeństwa i do Męki Pańskiej i za to szczególną nagrodę otrzyma w niebie.
- Na koniec, że wszyscy pobożną cześć oddający boleściom Matki Przenajświętszej mieć Ją będą za swoją szczególną Panią i Władczynią, i że Marya nimi rozporządzać będzie według Najmiłościwszej Woli Swojej w sposób szczególniejszy.
Wyżej przytoczony Św. Alfons dodaje w końcu, że różne poważne dzieła liczne przytaczają przykłady i wypadki na stwierdzenie tego podania.
Duszo pobożna weź to do serca twego.
ODPUSTY:
Skarbnica odpustów modlitewnych i uczynkowych, 1901
Odpusty. Podręcznik dla duchowieństwa i wiernych opr. X. Augustyn Arndt 1890r.
Miesiąc LUTY na cześć Matki Boskiej Bolesnej.
Odpust: 1) 300 dni za każdy dzień, gdy kto przez miesiąc luty według jakiejkolwiek książki o Boleściach Maryi, aprobowanej przez kościelną władzę, odprawi to nabożeństwo z sercem skruszonym i pobożnie.
Pius IX Brew. z 3 kwietnia 1857. Reskr . Św. Kongr. Odp. z 26 listop. 1876).
2) Odpust zupełny raz w dniu dowolnie obranym dla wiernych, którzy codziennie przez miesiąc luty odprawiają pobożne rozmyślanie o Boleściach Matki Boskiej, bądź wspólnie, bądź też osobno.
Warunki: Spowiedź Święta, Komunia Święta, modlitwa przez jakiś czas na intencję Papieża.
(Leon XIII, Reskr. Św. Kongr. Odp. 27 styczn . 1888, Acta S. Sed. XX. 478).
Odpust zupełny raz na rok w dniu, w którym kto odprawia godzinę modlitwy na cześć Matki Boskiej Bolesnej, rozważając Jej Boleści i odmawiając inne modlitwy odpowiadające temu nabożeństwu.
Warunki: Spowiedź i Komunia Święta.
(Klem. XII. Dekr. Św. Kongr. Odp. d. 4 lutego 1736).
Pobożne ćwiczenie na cześć Matki Boskiej Bolesnej w Wielki Piątek i inne piątki roku.
Odpusty: 1) Odpust zupełny dla tych, którzy we Wielki Piątek w czasie od (około) godziny trzeciej po południu aż do godziny 11. rano w Wielką Sobotę zajmują się publicznie lub prywatnie przez godzinę albo przynajmniej przez pół godziny rozmyślaniem lub pobożnymi modlitwami, współbolejąc nad boleściami Najświętszej Panny po śmierci Zbawiciela. Odpust ten zyska się w dniu, w którym czyni się zadość obowiązkowi wielkanocnemu.
2) Odpust 300 dni w każdym tygodniu, gdy kto podobne ćwiczenia odprawia przez godzinę lub pól godziny w czasie od 3. godziny po południu w piątek aż do rana niedzieli.
3) Odpust zupełny co miesiąc w jednym z ostatecznych dni dla tych, którzy w tydzień nabożeństwo to odprawiali.
Warunki: Spowiedź i Komunia Święta.
(Pius VII Reskr. Sekret. Memoryał. 24 25 lut. i 21 marca 1815, najprzód na 10 lat, potem Reskr. Św. Kongr. z 18 czerwca 1812 na zawsze).
WEZWANIE DO DUCHA ŚWIĘTEGO
V. Racz przyjść Duchu Święty i napełnić serca wiernych Twoich.
R. A ogień Miłości Twojej racz w nich zapalić.
V. Ześlij Ducha Twego, a będą stworzone.
R. A cała ziemia będzie odnowiona.
V. Módlmy się: Boże! Światłem Ducha Świętego serca wiernych nauczający, daj nam w Tymże Duchu poznawać co jest dobrem, i zawsze obfitować w pociechy Jego. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, Który z Tobą i z Duchem Świętym żyje i króluje, Bóg w Trójcy Świętej Jedyny na wieki wieków.
R. Amen.
ROZWAŻANIE.
Pierwsza Boleść.
PROROCTWO ŚWIĘTEGO SYMEONA.
§. I. Szczegóły tej Tajemnicy.
Przystępując do rozważania Boleści Przenajdroższej naszej Matki Niebieskiej, przychodzi nam na myśl to co spotkało przyjaciół Hioba, gdy przybywszy go odwiedzić, osłupieli na widok jego niezmiernych cierpień. Podniósłszy z daleka oczy swe, powiada Pismo święte, nie poznali go i zakrzyknąwszy płakali, a rozdarłszy szaty swe, sypali proch na głowy swe ku Niebu. I siedzieli z nim na ziemi siedem dni i siedem nocy, a żaden do niego słowa nie mówił, bo widzieli że boleść była gwałtowna (Hiob 12, 13).
I nam też milczeć by wypadało, gdybyśmy sądzili że rozważając Boleści Maryi potrafilibyśmy godnie je opisać, właściwie je wystawić, dokładnie chociażby tylko wyobrazić sobie. Ale nam o to nie chodzi wcale, i wiemy że roić sobie coś podobnego byłoby niedarowanym zuchwalstwem. A więc starać się tylko będziemy przedstawić pobożnej duszy, w ich chronologicznym następstwie te wypadki z Życia Błogosławionego Przenajświętszej Panny, które głównie odnoszą się do doznanych przez Nią cierpień, i jak to już wyżej nadmieniliśmy, wyciągać z nich potrzebne dla nas nauki.
Zaczniemy wtedy od zaofiarowania przez Nią w Świątyni Jerozolimskiej Dzieciątka Jezus; przy tej to bowiem Tajemnicy, pierwszy z Siedmiu Jej Boleści miecz przeszył Jej Niepokalane Serce, przepowiednią jaką z Woli Pana Boga, Święty starzec Symeon wygłosił wtedy przed Nią.
Czterdzieści dni upłynęło było od owej nocy, w której nad kolebką narodzonego w ludzkim Ciele Boga, słyszeć się dały śpiewy Aniołów. Przez czas ten, Marya i Józef coraz więcej zagłębiali się w Tajemnicach Boskich; Pasterze oddali cześć nowonarodzonemu Dzieciątku; Trzej Królowie u nóg Jego złożyli swoje dary, a cudowna Gwiazda która ich do Niego przywiodła, znikła już była z nocnego sklepienia Niebios.
Na świecie tymczasem szło wszystko swoim zwykłym trybem. W jego ówczesnej głównej stolicy Rzymie, zajmowano się najważniejszymi sprawami politycznymi. W Atenach, najsłynniejszym wtedy przybytku nauk, toczyły się po wszechnicach głębokie rozprawy filozoficzne. Do Damaszku, najhandlowniejszego w starożytności miasta, ciągnęły bezustannie karawany obładowane najrozmaitszymi i najkosztowniejszymi towarami, i z nowymi od niego do różnych krajów wracały wyrobami. A na ziemi Żydowskiej, należącej podówczas do Cesarstwa Rzymskiego, urzędnicy cesarscy spisywali w Betlejem, jednym z małych miast tej krainy, całą jej ludność.
I tamto, przybywszy z tego powodu Marya z Józefem, wydała na świat Syna Bożego. Po upływie zaś dni czterdziestu, stosownie do prawa Mojżeszowego, zanosi Boże Dzieciątko do Jerozolimy, aby je tam w świątyni stawić, to jest zaofiarować Panu (zob. Łuk. 2, 23).
Razem więc z Przeczystym Oblubieńcem Swoim i z Nowonarodzonem Bogiem-Dziecięciem, opuszcza miejsce gdzie te dni czterdzieści przeszły Jej tak prędko jak niebieskie widzenie, i przebywa wąską dolinę po której droga wiedzie do Jerozolimy. Winne latorośle pokrywające to spadziste wzgórze, tylko co zaczęły wylewać swoje łzy wiosenne po zacięciach zadanych Im przez uprawiających winnicę, a na pokrytych zieleniejącymi się już zbożami niwach, gdzie niegdyś Rut zbierała pozostawione przez żniwiarzy kłosy, i na szarych skałach okalających grób Racheli, jaśniało słońce wczesnej w owej krainie wiosny.
Dzień był prześliczny; na niebie lazurowym ani najlżejszej nie widać było chmurki, — i Święci Pielgrzymi wyszedłszy z Betlejem bardzo rano, zbliżyli się do Jerozolimy zanim jeszcze zaszło słońce, i ujrzeli w niej błyszczące kopuły wznoszącej się nad wszystkie inne gmachy Świątyni Pana Boga prawdziwego, do której Tegoż Pana Boga nieśli.
Marya, spędziła była dwanaście lat Swego Błogosławionego Życia, w zabudowaniach tego świętego gmachu. Tam zaofiarowanie swego Dziedzictwa Panu Bogu, uczynione od pierwszej chwili Jej Niepokalanego poczęcia, ponowiła była. Tam rozpamiętywała Pismo Święte, i wyuczyła się tajemnic tyczących się obiecanego Mesjasza. Wracała zaś do świątyni Dziewicą jak stamtąd wyszła, a jednakże o! cudzie przenajdroższy! wracała Matką, z Dzieciątkiem Swoim na ręku. Przychodziła po Oczyszczenie Ona, czystsza od śniegów Libańskich, na których nie postała nigdy żadna stopa istoty żyjącej; czystsza od Aniołów niebieską czystością jaśniejących, a przychodziła zaofiarować Dzieciątko Swoje Panu Bogu i złożyć Stwórcy Dar, na jaki żadne stworzenie zdobyć się nie było w możności, bo dar zupełnie Jemu Samemu równy!
Kiedy w miejsce zburzonej pierwotnej Świątyni Salomonowej, nowa odbudowaną została, starsi z ludu wybranego głośne rozwodzili żale, że co do wspaniałości budynku nie dorównywała ona pierwszej. Lecz dawna Świątynia nie oglądała nigdy dnia takiego, jak ten który wtedy poczynał świtać nad nowo odbudowaną. Świętość miejsca zwanego w niej Święte nad Świętymi (Sancta Sanctorum) była tylko symbolem, tylko zapowiedzią rzeczywistej świętości nad świętościami Tego, którego wtedy Marya niosła do Świątyni na Swych rękach.
Lecz i w tym wiernie stosując się do przepisów Starego Zakonu, nieśli Święci Podróżni i inny dar jeszcze: bo gdy Marya niosła Dzieciątko Jezus, Józef niósł parę turkawek albo młodych gołębiąt, przy obrzędzie oczyszczenia składać się mających. Wielu zdążających podówczas także do Świątyni widziało ich idących, lecz nie było w nich nic takiego co by szczególną na Nich uwagę drugich zwracało. Tak bowiem zwykle się dzieje, że największej wagi sprawy Boskie, nie od razu przez ludzi dopatrywane bywają, a dopiero z upływem czasu umysłom oświeconym wiarą, a najprędzej sercom gorejącym miłością, dostępnymi się stają.
Gdy nazajutrz po przybyciu do Jerozolimy Przenajświętsza Rodzina weszła do Świątyni, znajdował się w niej pomiędzy zgromadzonymi na poranne nabożeństwo, mąż wielkiej świątobliwości imieniem Symeon, którego skronie pokrywały już białe kwiaty podeszłej starości. Przeżył on już był, jak to mówią, sam siebie i niejako nie należał już do świata, z którego ówczesnym powszechnym skażeniem nie miał nic wspólnego. Obcymi mu były wszelkie zatargi faryzeuszów z saduceuszami, tak podówczas żywo zajmujące wszystkich należących do narodu wybranego, jak również i innych sekt żydowskich zagorzałe waśnie, w owej porze namiętnie rozdrażniające jednych przeciw drugich. Nic go już do życia nie przywiązywało, nic mu się w nim nie uśmiechało, prócz nadziei, że prędzej czy później, przed śmiercią, dostąpi szczęścia ujrzenia zapowiedzianego Mesjasza. Odebrał bowiem od Ducha Świętego przyrzeczenie, mówi Ewangelia Święta, ze nie będzie oglądał śmierci, aż ujrzy Chrystusa Pańskiego (Łuk. 2, 25). W dniu zaś tym przybył On do Świątyni, przewidując, jak się zdaje, że go już nareszcie szczęście to spotyka.
A także znajdowała się tam i druga jeszcze dusza wybrana, staruszka przeszło osiemdziesięcioletnia, wdowa, imieniem Anna, córka Fanuela z pokolenia Asser. Wyłącznie oddana bogomyślności, osiadła przy świątyni, nie odchodząc z kościoła, a postami i modlitwami służąc Panu Bogu we dnie i nocy (Łuk. 2, 36). A była przy tym obdarzoną i duchem prorockim.
O! cóż to za przecudne, chociaż tak nieliczne grono widzimy tu zgromadzone w Świątyni Pańskiej, w chwili gdy się ma w niej odbyć w cichości i jakby w utajeniu uroczystość nad uroczystościami! Bo oto Pan Bóg Wcielony, Bogu Przedwiecznemu ma być zaofiarowany, na zadość uczynienie Najwyższej Sprawiedliwości za grzechy całego świata. Jest tu poważny i wielkiej świątobliwości Starzec, przedstawiający w sobie wszystkie dusze wybrane Starego Zakonu, i już nie tylko prorok zapowiadający przyjście Zbawiciela, lecz nawet mający Go wskazać i jakby pierwszy uznać w Dziecinie, gdy mu Go Matka poda na ręce.
Jest Anna Prorokini, również posunięta w lata, bo i ona przedstawiała na sobie wszystkie święte niewiasty zestarzałego już i przemijającego Zakonu Mojżeszowego.
Jest Józef, który, z powodu najszczytniejszych jakie spotkać mogły godności człowieka, bo przeczystego Oblubieńca Matki Boga i tegoż Boga wcielonego Piastuna — obdarzony był Łaskami, po łaskach Maryi najwyższymi jakie kiedy duszy ludzkiej udzielone były.
I na koniec jest Marya, po Bogu istota najwyższa, najświętsza, najdoskonalsza, na której rękach jakby na najmilszym dla Niego i najwspanialszym tronie, wstępuje do Swojej Świątyni Pan nad pany, Bóg Najwyższy! Marya złożyła Swoje ofiary, Aby, jak się wyraża Ewangelia Święta, uczynić według przepisu Zakonnego (Łuk. 2, 27). Spełnia więc to w duchu posłuszeństwa, bo wie że ten Pan nad pany, którego przyniosła, gdy zacznie nauczać i przyświecać światu własnym przykładem, przede wszystkim posłuszeństwa Panu Bogu i Jego Prawom nauczać i domagać się będzie. Czyni zaś to tym chętniej i z tą większą skwapliwością, że Obrzęd Oczyszczenia któremu się poddaje, Ona czystsza nad Anioły, służy do zatajenia najwyższej z Łask przez Nią otrzymanych, bo Łaski Macierzyństwa Boskiego. Oddaje Dzieciątko Symeonowi, jak to później nieraz czynić będzie, objawiając się różnym Świętym, gdy im tej niewymownej pociechy udzielać zechce. Szczęśliwy starzec bierze Je na ręce, i chociaż pochylony wiekiem, dźwiga Stwórcę Wszechświatów, a z najgłębszym uszanowaniem zwróciwszy oczy na Oblicze Bożej Dzieciny, zakosztowuje już tu na ziemi szczęścia i radości niebieskich. Wpatruje się z świętym zachwytem w Pana Boga Wcielonego, poznaje w Przenajświętszym Dzieciątku Tego, Który przychodzi odkupić ludzi i nowego objawienia światłem ich obdarzyć, a przejęty najżywszą wdzięcznością Panu Bogu, ze na koniec spełnia się przyrzeczenie dane mu przez Ducha Świętego że nie umrze dopóki Chrystusa Pańskiego nie ujrzy, — taką Pieśń wygłasza: Teraz puszczasz sługę Twego, Panie, w pokoju, teraz umrę już spokojny; i pełen pociechy, gdyż według Słowa Twego oczy moje oglądały zbawienie Twoje, któreś zgotował przed oblicznością wszystkich narodów; ujrzałem jak mi to przyrzekłeś, Zbawiciela przychodzącego odkupić wszystkich ludzi, a który jest Światłość na objawienie poganom i chwałą ludu Twego (Łuk. 2, 29).
Tak przemawia Symeon, i w tej Pieśni swojej, którą Kościół zamieścił w wieczornych pacierzach kanonicznych, opiewa on w istocie wieczór Starego Zakonu, a świtanie nowego. Ta natchniona Pieśń jego jest pieśnią przejścia rodu ludzkiego z pod prawa surowości i sprawiedliwości, pod prawo miłosierdzia i miłości. Spełniają się wreszcie wszystkie proroctwa, wszystkie najgorętsze wyczekiwania dusz najświętszych; cały świat stworzony uzupełnionym, ukoronowanym zostaje i podniesionym do najwyższego zaszczytu przez przyjęcie na Siebie przez Boga ciała stworzonego; Raj niebieski przez tyle wieków zamknięty dla ludzi grzechem pierwszych rodziców, na nowo otwarty zostaje. I oto Symeon, trzymając na ręku Dzieciątko Jezus, zapowiada całemu rodowi ludzkiemu te wszystkie najwyższe szczęścia jakie go spotkać mogły!…
To też na te słowa jego, i w Maryi rozradował się Duch Jej, jak gdy niegdyś Sama zapowiadając Świętej Elżbiecie Wcielenie się w Jej Łonie Syna Bożego, wygłosiła Swój Magnificat Swoją Pieśń: Wielbij duszo moja Pana (Łuk 1, 46).
Lecz o! Matko przenajdroższa! to szczęście nad szczęściami które ma spotkać ludzi w Przyjściu na świat Pana Boga mającego ich wykupić z niewoli szatańskiej, te radości nad radościami i nasze i Nieba całego, Ty będziesz musiała za nas wszystkich zapłacić Boleściami nad wszelkie boleści! Bo otóż wielki ten Prorok, któremu Pan Bóg kazał zapowiedzieć światu tak miary niemające pociechy, z rozkazu Tegoż Pana Boga zwraca się do Maryi, i trzymając nad Jej Przenajświętszą Głową Boskie Dzieciątko i Nim Ją błogosławiąc, jak dziś kapłani błogosławią Przenajświętszym Sakramentem, zapowiada Jej najwyraźniej, że co do Niej Samej, czekają Ją najcięższe Boleści: I błogosławił im Symeon, są słowa Ewangelii Świętej, i rzekł do Maryi Matki Jego: A DUSZĘ TWĄ WŁASNĄ PRZENIKNIE MIECZ (Łuk 2, 35).
A rozważajmy tu te dwa szczególnie wyrazy: DUSZĘ i PRZENIKNIE. Zapowiadając więc Prorok Matce Przenajświętszej Jej Boleści, nie mówi ze Miecz, to jest cierpienia najrozmaitsze i najdotkliwsze, dotkną tylko Jej niewinne ciało; nie mówi, że będą to cierpienia tylko moralne, tylko przeszywające Jej Niepokalane Serce. Lecz powiada, że Miecz ten ugodzi w Jej DUSZĘ, co znaczy, że Boleści, które Ją czekają, dotkną całą Jej Istotę, będą cierpieniami wszelkiego rodzaju, bo cierpienia czy to fizyczne, czy moralne, o tyle są cierpieniami o ile odczutymi są duszą. I dlatego osoba pozbawiona zmysłów, nieprzytomna, nie odbierając wrażeń na duszy, rzeczywiście nie cierpi, to jest od cierpienia, boleści na duszy nie doznaje.
A także nie powiada Symeon, że Duszę Maryi miecz przeszyje, albo że Ją przebije, ale używa wyrażenia najsilniejszego, najdosadniejszego, bo powiada, że Duszę Twą własną PRZENIKNIE miecz. Jakby mówił: Boleści, które Cię czekają, przenikną Cię, ogarną Cię, pochłoną Cię w Siebie całą: będą to cierpienia największe, najcięższe, najrozmaitsze, najdotkliwsze, jakie mogą spotkać istotę ludzką, bo cierpienia całą Twoją Istotę przenikające: Duszę Twą własną PRZENIKNIE miecz.
A dlaczego tak będzie? Co ten straszny Miecz wtłoczy w Niepokalaną, w Przenajświętszą Duszę Maryi? Co będzie powodem Jej Boleści, wszelkie możliwe boleści ludzkie przechodzących? Bo oto, powiada dalej ten wielki Prorok, unosząc w górę na rękach Dzieciątko Jezus i wskazując Je Matce, bo Oto Ten połozon jest na znak któremu sprzeciwiać się będą (Łuk. 2, 34).
Otóż, Marya znała jak najdoskonalej Pismo Święte, i wszystko co w nim przepowiedzianym było o tym, co czekało przyjść mającego Zbawiciela. Wiedziała, że Nim jest najdroższe Dziecię Jej, które w tej chwili na to właśnie przez ręce tego Świętego Starca zaofiarowywała Bogu Ojcu. Więc gdy on wyrzekł te słowa: Oto Ten połozon jest na znak, Któremu sprzeciwiać się będą, było to dla Niej jakby powiedział: „Oto jest Ten na Którego Przenajświętszej Osobie dopuszczą się ludzie największej jaka tylko być może, do ostatecznego najwyższego stopnia posuniętej złości, niewdzięczności, barbarzyństwa; którego z tego powodu czekają upokorzenia, prześladowania, cierpienia, męki i śmierć, najokrutniejsze, najstraszniejsze, jakie kiedy spotkać mogły istotę żyjącą. A Ty, Ty Matka Jego, na to wszystko patrzyć będziesz. Ty doznasz po cierpieniach Pana Boga Odkupiciela, najcięższych Boleści jakich doznać może człowiek;” I duszę Twą własną przeniknie miecz.
A teraz, czyż trudno będzie nam zrozumieć, ze w tejże chwili, przed oczyma Duszy Maryi, stanął cały obraz wszystkich mąk Jezusa i Jego straszliwej Śmierci, że ta pierwsza Jej Boleść była jakby streszczeniem wszystkich później doznanych, i ze ten pierwszy Miecz wtłoczony wtedy w Jej Serce Macierzyńskie, już odtąd nigdy się z niego nie wychylił, nigdy, a coraz głębiej, wtłaczać się nie przestał.
Symeon zamilkł, a w Duszy Maryi zaszła zmiana wyrazić się nie dająca. W prawdzie nie dowiedziała się czegoś o czym wpierw już by nie wiedziała; lecz wtedy w odrębny i wyraźniejszy sposób zostało Jej wszystko objawionym. Było to zaś nowym działaniem w Niej Łaski, było nowym stopniem Jej uświęcenia, a stopniem ogromnym, w porównaniu nawet z ogromem Łask jakie już wprzódy otrzymała.
Zwróciwszy Macierzyński Wzrok Swój na Dzieciątko Jezus, zdawało się jakby w tej Boskiej Twarzyczce wyczytywała cały opis Męki i Śmierci, czekającej Jej Najdroższe Dziecię gdy Je wypielęgnuje i doczeka Jego lat młodzieńczych. Oczom zaś Jej duszy, dano zostało zajrzeć wtedy w sameż Serce Pana Jezusa i widzieć je pałające miłością ku ludziom, a zakrwawione niewdzięcznością jaka je od nich czekała. Było to jakby powtórzenie się w Niej tajemnicy Wcielenia, jakby powtórnym Poczęciem w Jej Duszy Słowa Odwiecznego, Syna Bożego, lecz w sposób odmienny. W tym bowiem jakby powtórnym Jej Poczęciu Pana Jezusa, ujrzała Go rozpoczynającego zawód w którym czekały Go największe jakie mogły spotkać istotę ludzką cierpienia, i w końcu śmierć najcięższa, najokrutniejsza, najboleśniejsza, najhaniebniejsza, jaką tylko wyobrazić sobie można. W chwili tej Marya stała się jakby inną od tego jaką weszła do Świątyni. Przyszła była do Niej Matką z Matek najszczęśliwszą, bo Matką Pana Boga, Bogu Ojcu zaofiarowującą Boga Syna Mu równego; a oto stała się Matką z matek najsmutniejszą, najboleśniejszą: Matką Boleści, z sercem przeszytym Mieczem przez Samego Pana Boga wyostrzonym, bo przez Samego Ducha Świętego najwyraźniej Jej zapowiedzianym!
Wszakże nie zachwiało to wcale Jej niewzruszonego wewnętrznego pokoju. Owszem uczyniło go, że się tak wyrażę jeszcze spokojniejszym, jeszcze niezachwiańszym, bo pobudziło to Ją do najdoskonalszego aktu poddania się Woli i Rozporządzeniom Pana Boga we wszystkim, co się Jej Syna tyczyło, a przez to co i Ją Samą czekało.
A gdy wykonali wszystko według Zakonu Pańskiego, mówi dalej Ewangelia Święta, wrócili do Nazaretu, miasta Swojego (Łuk. 2, 39). Jakoż, po dopełnieniu obrzędu Oczyszczenia prawem Starego Zakonu przepisanego, Marya z Bożym Dzieciątkiem na ręku, w towarzystwie Józefa, puściła się w drogę, a przebywszy zieleniejące się doliny Galilejskie, ujrzała się wkrótce w cichym Swoim Nazarecie i weszła do domku, w którym stała się była Matką Odkupiciela świata.
Lecz odkąd opuściła to Swoje ulubione, ukryte przed wrzawą świata mieszkanie, ileż to i jakiejże niezmiernej wagi zaszło wypadków? Jakaż to, a jak smutna, jak bolesna zaszła w Jej Sercu, już teraz przeszytym, zmiana. A tymczasem tu wszystko znajduje, niezmienione. Nad Nazaretem przyświeca jak zwykle zachodzące słońce i pozłaca jego białe domki; krzaki migdałowe otaczające ich dziedzińce kwiatem już pokrywać się zaczynają, winnice rozwijają się bujnie, i wszystko jak dawniej się odbywa. O! jak niezmienność natury okrutną i zimną się wydaje sercu, któremu bolesne zmiany ciężką ranę zadały!
Taką jest wtedy Tajemnica pierwszej Boleści Przenajświętszej Panny, w ogólnym jej zarysie. Przejdzmyż teraz do zastanawiania się nad jej szczegółami. Czas, w którym przypadła ta Boleść i przy jakiej czynności Maryi ten pierwszy Miecz przeszył Jej Przenajświętsze Serce, są zarówno godnym uwagi.
Bo patrzmy: Marya tylko, co uczyniła Panu Bogu Dar równy Jemuż Samemu. Nigdy podobna ofiara nie była złożoną od stworzenia świata, i nie może być podobnej, chyba żeby ją samą ponowić. Przez to Przenajświętsza Matka oddawała Panu Bogu cześć, przewyższającą nieskończenie cześć jak ą odbierał i mógł odbierać od świata całego i od całego Nieba. Wiedziała zaś dobrze, że składając w ofierze Ojcu Przedwiecznemu jak Jego tak i Jej Samej własnego Syna, a z wiedzą na co Go zaofiarowywała — dopełniła ze swej strony czynu najheroiczniejszego na jaki tylko zdobyć się mogła, w porównaniu z którym wszelkie możliwe do złożenia Panu Bogu heroiczne ze strony ludzi ofiary, są zupełnie niczym. Nagrodę też za to otrzymała niezwłoczną, i tą była Boleść niewymowna, a Boleść na całe Jej życie.
I takimi są zawsze drogi Boże, takimi drogami uświęcają się dusze. Krzyż, cierpienie jest zawsze zasiewem szczególnych Łask Boskich; jest tu na ziemi początkiem splatania się wieńca szczególnej chwały w niebie. Z tego też powodu niepowodzenie wszelkiego rodzaju, pożądańszym jest i droższym dla każdej świętej duszy nad pomyślności i chociażby najgodziwsze uciechy tego świata. Wiedzą dobrze Święci, że cierpienie to czyni ich najpodobniejszymi Jezusowi; spragnieni są cierpienia, bo i nadprzyrodzonym jakby instynktem i własnym doświadczeniem wiedzą, że jest to jednym z najdzielniejszych środków ściślejszego jednoczenia duszy z Panem Bogiem. Nic lepiej nie przygaszą przed oczami naszymi złudne błyskotki tego świata, jak cierpienie. Są one jakby wyjątkowej jasności światłością, rozjaśniającą nam najwłaściwszy nas grzesznych tu na ziemi stosunek z Panem Bogiem. Zsyła zaś je Mądrość Pana Boga, zawsze odpowiednie naszym siłom do ich zniesienia i łaskom jakie za ich dla Niego cierpliwe zniesienie, chce nas obdarzyć.
Z tego miarkujemy jaką była Świętość Maryi, jaka Jej siła do zniesienia cierpienia, do której Pan Bóg zastosował te, którymi wtedy przeszył Jej Serce, i jaki w tejże jednej chwili uczyniła w niej postęp, gdy je przyjęła z najdoskonalszym poddaniem się Woli Pana Boga i z niezachwianym pokojem. Nie potrzebowała Ona, jak to zwykle bywa z duszami chociażby do wysokiej doskonałości przeznaczonymi, stopniowego szeregu Łask niższych, żeby być gotową do przyjęcia wielkiej Łaski kornego poddania się takiemu ogromowi cierpień jaki zwalił się na Nią, w Jej pierwszej Boleści.
Począwszy też od tej chwili, całe Jej Życie było już nieustannym cierpieniem, a każdy powód radości źródłem smutku i niewymownego wewnętrznego ucisku. Nie było w Jej Sercu ani punkciku, gdzieby Boleść nie dosięgła. Każde Jej spojrzenie na Pana Jezusa, każdy ruch Bożego Dziecięcia, każde słowo, które wymawiało, wszystko to rozbudzało w Jej umyśle pamięć o tym, co Pana Jezusa czeka, i tego rodzaju pociechy Macierzyńskie zamieniało dla Niej na pełne goryczy myśli. Nawet sam bieg czasu był dla Niej powolną, a bezustanną męczarnią, bo czuła, że w miarę jak on upływa, coraz to bliższym jest Ogrójec i Kalwaria. Ile razy popatrzała na Pana Jezusa, stawał Jej na myśli obraz całej Męki Jego; było to dla Niej jakby ciągłem Jej rozmyślaniem, i o tego wszystko co się tyczyło Jej ukochaną Dziecinę jakby mimowoli odnosiła. Gdy białe jak dwie lilijki wyciągało Ono dłonie dla uczepienia się u dziewiczej szyi Matki, zdawało się Jej że widzi na nich te przebicia, którymi przygwożdżą je do krzyża. Gdy miłośnie i z przymileniem opierało Główkę o Macierzyńskie Piersi, zdawało się Jej że widzi na Jego czole krew z pod korony cierniowej się sączącą. A gdy Go uczyła chodzie, przypominało się Jej jak kiedyś z krzyżem na ramionach idąc na Kalwarię, pod jego ciężarem upadać będzie. W miarę zaś jak Dziecię, według wyrażenia Ewangelii Świętej, rosło i umacniało się pełne mądrości (Łuk. 2, 40), rosły i umacniały się Boleści Maryi, bo coraz to Pan Jezus stawał się Jej droższym, a coraz to wyraźniej przedstawiał się Jej obraz Męki i śmierci Jego, którą sam już bieg czasu coraz to bardziej zbliżał.
A tak odtąd życie Przenajświętszej Panny, stało się nieprzerwanym pasmem smutków i ucisków wewnętrznych, wszelkie wyobrażenie przechodzących, zatruwających dla Niej każdą pociechę Serca Macierzyńskiego, zamieniając już od chwili kiedy odbiły się o Jej Uszy prorockie słowa Symeona, Jej Macierzyństwo na bezustanne męczeństwo. Jak bowiem raz dowiedziała się, jak raz objawionym Jej zostało przez Samego Ducha-Świętego przemawiającego przez usta Świętego starca, że jest Matką Tego, którego Pismo Święte nazwało Mężem Boleści (Ks. Iz. 50, 3), musiała i Ona od tejże chwili stać się w całym znaczeniu tego wyrażenia Matką Bolesną. I można powiedzieć, że inaczej być nie mogło: inaczej bowiem nie odpowiedziałaby niezrównanej godności Swego Macierzyństwa. Jako Matka Pana Boga, odpowiadała temu niezrównaną najwyższą po Samym Panu Bogu Świętością Swoją. Jako Matka Męża Boleści, musiała znowu odpowiedzieć temu, największymi jakie może przenieść istota stworzona cierpieniami, a te nie byłyby takimi, gdyby nie były bezustannymi, odkąd dowiadując się o tym jakby drugim Macierzyństwie Swoim, stała się Matką Bolesną. Jak bowiem przy Zwiastowaniu Jej przez Anioła, że ma zostać Matką Syna Bożego, odrzekła: Oto Ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa Twego (Łuk. 1, 38) i w tejże chwili Pan Bóg Wcielił się w Jej Dziewiczym Łonie, — tak znowu, gdy Prorok Pański zapowiedział Jej że ma zostać Matką najboleśniejszą, że Duszę Jej własną przeniknie miecz (Łuk. 2, 35), w tejże Duszy powtórzył się podobnyż akt poddania się Woli Najwyższej, i w tejże chwili Miecz ten przeszył Jej Niepokalane Serce: wtłoczył się w nie raz na zawsze, i morze goryczy, smutków i boleści zalało Jej Duszę, nigdy już odtąd nie ustępując. Jak po Zwiastowaniu przez Anioła stawszy się Matką Boską, już nigdy ani na chwilę być Nią nie przestała tak po przepowiedni Symeona, stawszy się Matką Bolesną, już nigdy, ani na chwilę bez boleści nie była.
Gdy jakim nadzwyczajnym strapieniem dotknięci bywamy, stajemy się niezdolnymi do wszelkich zajęć chociażby najważniejszych. A nawet gdy cios przechodzący pospolitą miarą nieszczęść ludzkich nas dotyka, Pan Bóg uwzględniać raczy w takich razach naszą nędzę, i nie wymaga wtedy po nas tego co w istocie nasze pospolite siły moralne przechodzi. Potrzebujemy wypłakać się spokojnie i na ustroniu, potrzebujemy, że się tak wyrażę, zorientować się, zapoznać z boleścią która nam serce przeszyła, i oswoić się z nią niejako, zanim weźmiemy się na nowo do spełnienia naszych obowiązków. A już nie mówimy o tych słabszych duszach, które krzątając się ochoczo w zawodzie jaki im Opatrzność przeznaczyła, gdy na niewielki, a niespodziany cios się zwali, upadłszy pod nim, już się dźwignąć nie chcą, i przez całą resztę swego życia, w bezczynnej gnuśności się pogrążają.
Lecz z Maryą ani jedno ani drugie miejsca mieć nie mogło. Pan Bóg Najwyższy zsyłając na Nią tę pierwszą Jej Boleść, która stać się miała już Boleścią całego Jej Życia, a wszystkie następne Jej Boleści streszczała i jakby w najwierniejszym źwierciadle w wyobraźni i Jej Sercu utrwaliła — Pan Bóg Najwyższy zsyłając to na Nią, wzbogacił Ją w tejże chwili takimi Łaskami, że mógł wymagać po Niej żeby sobie w żadnych zajęciach Swoich, w żadnych obowiązkach ani na najkrótszą chwilę nie złagodzała. I w istocie tak uczyniła.
Owoż, któż z nas nie wie jaką jest to męką, z ciężką w sercu raną oddawać się pospolitego życia zajęciom. Jaka wtedy rozbudza się w nas potrzeba usamotnienia, oderwania się. od wszystkiego, usunięcia się od stosunku z ludźmi, których wtedy nawet i z ich miłości pochodzące usiłowania, aby nas rozerwać, drażnią nas i trudną do zniesienia przykrość wyrządzają.
Tymczasem Marya, wróciwszy do Swego ubogiego domku w Nazarecie, a wróciwszy z Sercem już przeszytym mieczem najcięższej jako matkę spotkać może boleści, do zwykłych Swoich domowych zajęć wróciła niezwłocznie. A były to zajęcia i trudzące i ciągłe i kłopotliwe, bo Przenajświętsza Rodzina była bardzo ubogą. Jak Święty Józef Swoją pracą przy warsztacie ciesielskim, tak Matka Boża ręcznymi robotami niewieścimi zarabiali na życie. Że zaś sług żadnych nie miała, więc na Niej jednej wszystkie zajęcia domowe ciążyły. Na pozór wtedy w Jej zwykłym trybie Życia, żadnej nie było zmiany, lecz w istocie Życie Jej już odtąd było zupełnie czym innym w porównaniu z poprzednio w tymże cichym i odludnym miejscu spędzonym. Już rana zadana Jej Sercu Mieczem pierwszej Boleści jątrzyła się ciągle, i nie tylko nic cierpień od Niej pochodzących nie łagodziło, lecz owszem stawały się one coraz to dotkliwszymi, coraz to bardziej Macierzyńskie Jej Serce rozdzierały. Czas nie przynosił Jej żadnej ulgi. Albowiem im bardziej myśli Jej zatapiały się w przyszłej Męce Syna, tym więcej okrutnych szczegółów mających Jej towarzyszyć przedstawiało się Jej wyobraźni, tym żywszych kolorów nabywał dla Niej ten obraz i tym coraz silniej utrwalał się w Jej pamięci. Cała ta chociaż jeszcze odległa, a tak okropna przyszłość, skutkiem jak tylko być może najżywszej wyobraźni, zamieniała się dla Niej na teraźniejszość. A jakby granic nie mająca Jej wiedza, dosięgająca najmniejszych odcieni cierpień wszelkiego rodzaju czekających Jej ukochane Dziecię, uzdalniała i Ją do odczuwania w najwyższym stopniu tych cierpień przez samo ich przewidywanie. Bystrość Jej pojęcia, była jakby narzędziem ciągle zaostrzającym ten pierwszy Miecz Jej Boleści, a niezrównana tkliwość i czułość Jej Serca jako w naturze najdoskonalszej jaka tylko być może po naturze Boga Człowieka — podnosiła te Jej udręczenia do najwyższego możliwego w istocie ludzkiej stopnia.
Uderzającą jest w człowieku własność przyzwyczajania się, nabywania nawyknień, oswajania się z ubiegiem czasu z rzeczami najprzeciwniejszymi nawet jego naturze, jego najsilniejszym w rodzonym skłonnościom. Stąd z cierpieniami nawet chociażby bardzo ciężkimi, gdy długo one trwają, oswajamy się niejako, i samo ich przedłużanie się chociażby nie czyniło je znośniejszymi, do znoszenia ich jednakże nas wdraża, i już przez to samo mniej dotkliwymi je czyni.
Lecz Maryi i ta, smutna wprawdzie, ale bądź co bądź ulga w cierpieniach, odmówioną była. Jej Boleść biorąca źródło swoje jedynie w Miłości Pana Jezusa, nie była Boleścią jedną i tąż samą długo się przeciągającą, z którą dlatego właśnie mogłaby się była jakby oswoić; lecz była to Boleść ciągle nowa, ciągle jakby niespodziana, nieprzewidziana. Jak bowiem w miarę jak Pan Jezus wzrastał, coraz to nowe objawiały się w Nim przymioty i przez to coraz to nowe zachodziły pobudki podniecające miłość Maryi ku Niemu, tak przez to samo ponieważ ta właśnie miłość była źródłem Jej Cierpień, Boleści Jej były ciągle nowymi boleściami, nie dającymi czasu do oswajania się z nimi.
I takim było Życie Przenajdroższej Matki naszej po powrocie Jej do Nazaretu z Jerozolimy, z której wróciła po uroczystym zamianowaniu na Matkę Bolesną: I Twoją własną Duszę przeniknie Miecz (Łuk. 2, 35). Przeniknął też on Ją, przeszył, utkwił w Niej i już ani na chwilę wtłaczać się nie przestawał, ani na chwilę ostrza swego nie przytępiał; owszem, coraz się ono zjadliwszym i coraz bardziej doskwierającym stawało.
Uczcijmy Siedem Boleści Najświętszej Maryi Panny modlitwą Św. Bonawentury oraz Koronką i Litanią do Matki Boskiej Bolesnej:
Uczczenie Matki Boskiej Bolesnej.
Źródło: Arka pociechy 1880
V. Boże! wejrzyj ku wspomożeniu mojemu.
R. Panie! pośpiesz ku ratunkowi mojemu.
V. Chwała Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu.
R. Jak była na początku, teraz i zawsze, i na wieki wieków. Amen.
- Użalam się nad Tobą, O Matko najboleśniejsza, dla tego smutku, który ogarnął Serce Twe najczulsze w chwili proroctwa Świętego Starca Symeona. O Matko najmilsza! przez Serce Twoje tak zasmucone, uproś mi cnotę pokory i dar Świętej Bojaźni Bożej.
Ave Maria Doloribus plena, Crucifixus tecum, lacrimabilis tu in mulieribus et lacrimabilis Fructus Ventris Tui, Iesus. — Sancta Maria, Mater Crucifixi lacrimas impertire nobis crucifixoribus Filii Tui, nunc et in hora mortis nostrae. Amen. | Zdrowaś Maryo, Boleści pełna, ukrzyżowany z Tobą, najboleśniejsza między niewiastami i bolesny Owoc Żywota Twojego, Jezus. — Święta Maryo, Matko Ukrzyżowanego, módl się za nami krzyżującymi Syna Twojego, i wyjednaj nam łzy pokuty teraz i w godzinę śmierci naszej naszej. Amen. |
100 dni odpustu za każdy raz pozwolił Pius IX dnia 23 Grudnia 1847r.
- Użalam się nad Tobą, o Matko najboleśniejsza, dla tej trwogi, która przejmowała Twe Serce najtkiwsze w ucieczce do Egiptu i w czasie Twego tam pobytu. O Maryo najmilsza! przez Serce Twoje tak zatrwożone uproś mi litość względem ubogich i dar pobożności.
Zdrowaś Marya.
- Użalam się nad Tobą, o Maryjo najboleśniejsza, dla tej tęsknoty, w jaką popadło Twe najtroskliwsze Serce czasu zgubienia drogiego Jezusa Twojego. O Matko najmilsza! przez Serce Twoje taką tęsknotą ściśnione, uproś mi cnotę czystości i dar umiejętności.
Zdrowaś Marya.
- Użalam się nad Tobą, o Matko najboleśniejsza, dla tej boleści, którą jęknęło Macierzyńskie Serce Twoje w spotkaniu Jezusa Krzyż dźwigającego. O Matko najmilsza! przez Serce Twoje tak pełne miłości a tak rozbolałe, uproś mi cnotę cierpliwości i dar mocy.
Zdrowaś Marya.
- Użalam się nad Tobą, o Matko najboleśniejsza, dla tego męczeństwa, którego doznało mężne Serce Twoje patrząc na konanie ukochanego Syna Twego. O Matko najmilsza! przez Serce Twoje tak współ umęczone, uproś mi cnotę wstrzemięźliwości i dar dobrej rady.
Zdrowaś Marya.
- Użalam się nad Tobą, o Matko najboleśniejsza, dla tej Rany, które litościwemu Sercu Twemu zadało uderzenie włócznią w Serce Syna Twego. O Matko najmilsza! przez Serce Twoje tak okrutnie przeszyte uproś mi cnotę miłości bliźniego i dar rozumu.
Zdrowaś Marya.
- Użalam się nad Tobą, o Matko najboleśniejsza, dla tego ostatniego ciosu, który wytrzymało Serce Twe najmiłosierniejsze w chwili pogrzebu Jezusa Syna Twego. O Matko najmilsza! przez Serce Twoje tą ostatnią boleścią do szczętu złamane, uproś mi cnotę pilności i dar mądrości.
Zdrowaś Marya.
Litania o Siedmiu Boleściach Najświętszej Maryi Panny
Źródło: Wianek różany 1853
Kyrie elejson! Chryste elejson! Kyrie elejson!
Chryste, usłysz nas! Chryste, wysłuchaj nas!
Ojcze z Nieba Boże, zmiłuj się nad nami!
Synu Odkupicielu świata, Boże,
Duchu Święty Boże,
Święta Trójco Jedyny Boże,
Święta Maryo, Matko Bolesna, módl się za nami!
Święta Maryo, Któraś nie znalazła miejsca w gospodzie,
Święta Maryo, Któraś zmuszona była szukać przytułku w stajence,
Święta Maryo, Któraś Twego Pierworodnego w żłóbku złożyła,
Święta Maryo, Któraś krwawemu Obrzezaniu Syna Twojego obecną była,
Święta Maryo, Której powiedziano, że Syn Twój położon jest na znak, któremu sprzeciwiać się będą,
Święta Maryo, Której wyprorokowano, że duszę Twą własną miecz boleści przeszyje,
Święta Maryo, Któraś z Synem do Egiptu uchodzić musiała,
Święta Maryo, Któraś rzezią niewiniątek przerażoną była,
Święta Maryo, Któraś dwunastoletniego Syna Twego w Jeruzalem zgubionego przez trzy dni żałośnie szukała,
Święta Maryo, Któraś ciągle na nienawiść żydów ku Synowi Twemu patrzała,
Święta Maryo, Któraś Męki i Śmierci Syna Twojego obraz bezustannie w sercu nosiła,
Święta Maryo, Któraś w dniu Ostatniej Wieczerzy Syna do Jeruzalem na Mękę idącego ze smutkiem pożegnała,
Święta Maryo, Któraś Mękę Ogrójcową i krwawy pot Syna Twojego na modlitwie wylany, Sercem Matki przeczuwała,
Święta Maryo, Któraś o Synu przez Judasza zdradzonym, a powrozami skrępowanym, z Ogrójca wiedzionym wieść odebrała,
Święta Maryo, Któraś Syna jakoby złoczyńcę przed sąd kapłanów stawionego widziała, Któraś na Syna fałszywych świadków zeznania słuchała,
Święta Maryo, Któraś okrutny policzek przez Najdroższego Syna Twojego odebrany na Sercu uczuła,
Święta Maryo, Któraś obelgi od żydów i żołnierzy na Syna Twego bezbożnie miotane słyszała,
Święta Maryo, Któraś Syna biczami sieczonego i cierniem koronowanego ujrzała,
Święta Maryo, Któraś bezbożny, a haniebny wyrok śmierci na Syna Twego wydany słyszała,
Święta Maryo, Któraś Syna Twego Krzyż niosącego spotkała,
Święta Maryo, Któraś łoskotu przybijania gwoźdźmi Rąk i Nóg Syna Twojego słuchała,
Święta Maryo, Któraś ostatnie słowa Syna Twojego na Krzyżu do Serca przyjmowała,
Święta Maryo, Któraś konaniu Syna Twojego obecną była,
Święta Maryo, Któraś zmarłe Ciało Syna Twojego z Krzyża zdjęte na Macierzyńskie Łono Swoje przyjęła,
Święta Maryo, Któraś od grobu Syna Twojego cała zbolała do domu wracała,
Święta Maryo, Królowo Męczenników,
Święta Maryo, Zwierciadło wszystkich utrapień,
Święta Maryo, Morze goryczy,
Święta Maryo, Opiekunko bolejących,
Święta Maryo, Wspomożycielko stroskanych,
Święta Maryo. najszczodrobliwsza pocieszycielko chorobą złożonych,
Święta Maryo, mocy najpotężniejsza słabych,
Święta Maryo, pewna Ucieczko grzeszników,
Przez okrutną mękę i śmierć Syna Twojego, wybaw nas, o Królowo Męczenników.
Przez najcięższe Boleści Serca Twojego,
Przez największe smutki i utrapienia Twoje,
Przez straszne uciski Twoje,
Przez łzy i łkania Twoje,
Przez wszystkie Macierzyńskie współubolewania Twoje,
Przez przemożne pośrednictwo Twoje,
Od niepomiarkowanego smutku, Zachowaj nas, o Matko Najboleśniejsza.
Od upadku na duchu,
Od trwożliwego umysłu,
Od niechętnego znoszenia wszelkich cierpień,
Od rozpaczy i braku nadziei w Miłosierdziu Bożym,
Od wszelkiej okazji i niebezpieczeństwa zgrzeszenia,
Od sideł szatańskich,
Od zatwardziałości serca,
Od ostatecznej niepokuty,
Od nagłej i niespodziewanej śmierci,
Od potępienia wiecznego,
My grzeszni Ciebie prosimy, wysłuchaj nas, Matko!
Abyś nas w wierze prawdziwej, nadziei i miłości Świętej Opieką Twoją utrzymywać raczyła, Ciebie prosimy, wysłuchaj nas, Matko.
Abyś nam u Syna Twojego za grzechy nasze doskonałą skruchę i pokutę wyjednać raczyła,
Abyś wzywającym Cię, pociechę i ratunek Twój udzielać raczyła,
Abyś nas w chwili konania wspierać najszczególniej raczyła,
Abyś nam w stanie łaski zejście ze świata tego wyjednać raczyła,
O Matko Boska, pełna Łaski, Ciebie prosimy, wysłuchaj nas.
Matko najboleśniejsza, Ciebie błagamy, zmiłuj się nad nami.
Baranku Boży, któryś wobec Matki Twojej przez trzy godziny na Krzyżu wisiał przez boleści tejże Matki Twojej w ten czas doznane, przepuść nam Panie.
Baranku Boży, któryś wobec Matki Twojej Bogu Ojcu Ducha oddał, przez boleści tejże Matki Twojej w ten czas doznane, wysłuchaj nas Panie.
Baranku Boży, któryś wobec Matki Twojej z Krzyża nieżywy zdjęty, na Jej Łono złożony został, przez boleści tejże Matki Twojej w ten czas doznane, zmiłuj się nad nami!
Chryste, usłysz nas! Chryste, wysłuchaj nas!
Kyrie elejson! Chryste elejson! Kyrie elejson!
Ojcze nasz… Zdrowaś Marya… Chwała Ojcu…
V. Módl się za nami Matko najboleśniejsza.
R. Teraz i w godzinę śmierci naszej.
V. Panie! wysłuchaj modlitwy nasze.
R. A wołanie nasze niech do Ciebie przyjdzie.
V. Módlmy się: Niech raczy wstawić się za nami, prosimy Panie Jezu Chryste, teraz i w godzinę śmierci naszej do miłosierdzia Twojego, Błogosławiona Marya Panna, Matka Twoja, której Przenajświętszą Duszę w chwili Męki i Śmierci Twojej miecz boleści przeszył. Przez Ciebie Jezu Chryste, Zbawco świata, który z Ojcem i Duchem Świętym żyjesz i królujesz, Bóg po wszystkie wieki wieków.
R. Amen.
© salveregina.pl 2023