Św. Stanisław Kostka

(Nowenna rozpoczyna się od dnia 4 listopada)

 

 

 

 

Źródło: Ks. Michał Jagusz T.J. Nowenna do Św. Stanisława Kostki dla użytku młodzieży polskiej 1946

 

 

DNI NOWENNY:

 

 

DZIEŃ I. (4 listopada)

Duch modlitwy i zjednoczenia z Panem Bogiem.

 

 

Św. Stanisław Kosta

Rozważanie.

Już jako dziecko Stanisław okazywał wielkie zamiłowanie do Rzeczy Bożych, nadprzyrodzonych i z niezwykłą pojętnością i zapałem ogromnym przyswajał sobie wiedzę o Panu Bogu i Religii, którą mu wpajała jego prawdziwie chrześcijańska matka. Tę wiedzę o Panu Bogu i Religii w domu rodzicielskim nabytą, wydoskonalał w sobie w Wiedniu przez czytanie książek religijnych, a ścisłe zjednoczenie z Panem Bogiem wyrażało się w modlitwie, której oddawał się z wielką gorliwością. Czytanie książek nabożnych i modlitwa, to były jego zwykle i najmilsze zajęcia.

Świętość polega na doskonałej miłości Pana Boga i jest ściśle złączona z pełnieniem głębokiej pokory i wszystkich innych cnót, ale nadzwyczajny Dar modlitwy jest bardzo skutecznym środkiem dojścia do najwyższej doskonałości. Tym przedziwnym, nadzwyczajnym Darem modlitwy Pan Bóg wyposażył Św. Stanisława od najpierwszych lat jego młodości. Świadkami tej modlitwy były mury w domu w Rosikowie, gdzie widywano Stanisława często, zazwyczaj w jakimś miejscu odosobnionym, trwającego na długiej rozmowie z Panem Bogiem, nawet w zachwyceniu, z oczyma utkwionymi w Niebo.

Już wtedy dla Stanisława Pan Bóg był wszystkim. Ten duch modlitwy i zjednoczenia z Panem Bogiem jeszcze wyraźniej się ujawnił, gdy Stanisław przebywał na studiach we Wiedniu. W kolegium jezuickim czuł się bardzo szczęśliwy, bo codziennie mógł bywać na Mszy Świętej, co tydzień przystępował do Komunii Świętej, rano i wieczór brał udział we wspólnych modlitwach i rozmyślaniach pobożnych. Gdy inni się wesoło zabawiali, Stanisław zazwyczaj spieszył do bliskiego kościoła i tam oddawał się długiej i gorącej modlitwie. Seraficzna miłość Pana Boga sprawiała, że zaledwie udał się na modlitwę, wpadał w miłosny zachwyt, cały pogrążał się w nieprzebranym morzu Dobroci i doskonałości Bożej.

Z raz obranej drogi nie dał się sprowadzić, gdy zmuszony był zamieszkać w domu heretyckim. Goniący za swobodnym i wesołym życiem starszy brat jego, Paweł, usiłował go odciągnąć od praktyk pobożnych i porwać w wir światowego, pełnego rozrywek życia. Gdy się to Pawłowi nie udało, zaczął naigrawać się z pobożności Stanisława, ośmieszać jego praktyki religijne jako dziwactwa, niegodne jego wysokiego pochodzenia, nazywał Stanisława pogardliwie świętoszkiem, a nawet posuwał się do czynnej zniewagi i bicia. Wszystkie te wymówki i przykrości ze strony brata i innych domowników Stanisław znosił z anielską cierpliwością, a jednocześnie z łagodnością, ale stanowczo odpowiadał, że nie pragnie podobać się światu i że nie jest stworzony dla rzeczy ziemskich, ale dla wyższych. Nie tylko nie dał się pozyskać dla życia światowego, ale jeszcze pomnożył swe ćwiczenia duchowe, modlitwy w domu i w kościele. Zwykł był wstawać o północy i przy świetle lampki lub świecy rozczytywał się w książkach pobożnych, albo klęczał na podłodze lub krzyżem leżał i przez kilka nieraz godzin trwał na gorącej modlitwie. A tak był w Panu Bogu zatopiony, że nawet przykrości ze strony brata i innych domowników nie odrywały go od modlitwy.

Już mu nie wystarczała jedna Msza Święta, starał się ich wysłuchać kilka. Wcześniej wstawał, by przy tym nie zaniedbać obowiązków szkolnych, a w ciągu dnia, jak tylko była wolna chwila, zaraz biegł do kościoła, by tam, leżąc krzyżem u stóp Najświętszego Sakramentu pomodlić się, spocząć przy Boku Najświętszego Serca Jezusowego i nabrać otuchy do walk, czekających go w domu.

Modlitwa, której najwięcej czasu poświęcał, nie przeszkadzała mu w spełnianiu obowiązków ucznia, gdyż i praca była dla niego modlitwą, a tak przy wielkiej pilności i przy pomocy Łaski Bożej nie tylko wkrótce innym dorównał, ale nawet ich prześcignął. Sprawdziły się na nim słowa Św. Pawła Apostoła: „Pobożność do wszystkiego jest pożyteczna, mając obietnicę żywota niniejszego i przyszłego” (Tym. 4, 8).

W nowicjacie rzymskim modlitwa była dla Stanisława źródłem niepojętego szczęścia. Spełniał on tam dosłownie rozkaz Św. Pawła Apostoła: „Bez przestanku się módlcie” (I Tes. 5, 16). Posiadał bowiem w zadziwiającym stopniu silne poczucie Obecności Pana Boga i dlatego dalekim było u niego wszelkie roztargnienie. Tak był skupiony i zatopiony w Panu Bogu podczas ćwiczeń duchownych, że nieraz trzeba było budzić go z tego świętego letargu. Ustawiczna pamięć na Obecność Bożą bynajmniej nie przeszkadzała Świętemu w wypełnianiu nałożonych mu obowiązków, a ponieważ Stanisław zawsze Pana Boga miał przed oczyma, więc postępował z jednej doskonałości w drugą.

„Trzeba zawsze się modlić i nigdy nie ustawać” (Łuk. 18, 1), powiedział Chrystus Pan do Apostołów. Stanisław wiernie ten rozkaz Zbawiciela stosował, przez całe życie duchem modlitwy się odznaczał i dlatego był „doskonałym człowiekiem Bożym” (II Tym. 3, 17), żyjąc z Panem Bogiem i dla Pana Boga. Łaska Boża była z nim zawsze.

I mnie Łaska Boża w każdym położeniu życia jest potrzebna, a bez modlitwy Łaski nie otrzymam.

Św. Teresa powiada, że „modlitwa jest bramą, przez którą Pan Bóg podaje nam Swe Łaski, jeśli tę bramę zamkniemy, to ustanie dopływ Łaski, bo powiedział Zbawiciel: Beze Mnie nic nie możecie”. Modlitwa jest oddechem duszy i jeśli ona dobrze się modli, to jest zdrowa, a gdy przestanie się modlić, to naraża się na śmierć grzechową. Kto umie się dobrze modlić, ten umie dobrze żyć, powiada Św. Augustyn. Jeśli więc chcesz być zdrowy na duszy i dobrze żyć, to bądź człowiekiem modlitwy. Staraj się być zawsze w ścisłym zjednoczeniu z Panem Bogiem, bo nie często, ale „zawsze się modlić trzeba”.

W tym celu na wzór Św. Stanisława musisz przyswoić sobie pewne akty strzeliste, byś nawet wśród codziennych zajęć myśl swą zawsze ku Bogu wznosił.

 

Przysługa.

Nie opuszczę nigdy pacierza rannego i wieczornego. Przyswoję sobie kilka krótkich aktów strzelistych, czyli modlitewek i będę je często w ciągu dnia powtarzał, by nabyć łatwość ustawicznej modlitwy i zjednoczenia z Panem Bogiem.

Ojcze nasz. Zdrowaś Marya. Chwała Ojcu.

O Św. Stanisławie, któryś dał przykład ustawicznej modlitwy i ścisłego zjednoczenia z Bogiem, spraw, prosimy, byśmy zawsze myśl naszą ku Bogu wznosili i z uwagą do modlitwy i pamięci o Bogu się przykładali, a tak złączeni z Panem i Ojcem naszym za życia, przez całą wieczność razem z Tobą chwalić Go mogli. Amen.

 

 

DZIEŃ II. (5 listopada)

Anioł w ludzkim ciele.

 

 

Św. Stanisław Kosta

Rozważanie.

Św. Stanisław Kostka, zdaniem wszystkich, którzy go znali, był aniołem w ludzkim ciele i lilią dziewiczej czystości bez najmniejszej skazy zachował aż do śmierci. Już jako mały chłopczyk w domu rodzicielskim zadziwiał wszystkich swą nadzwyczajną skromnością, a każde słowo mniej przyzwoite rozbudzało w pięknej jego duszy, niewypowiedzianą odrazę; zdarzało się nieraz, że nie mogąc dłużej przenieść na sobie coraz bardziej rosnącego wstrętu, padał bez zmysłów na ziemię. Wszyscy też domownicy uważali, żeby jakim słówkiem, lub czynem nieoględnym nie zranić anielskiego serca Stanisława, znając delikatność jego.

Nadziemski dar czystości od Pana Boga otrzymany, Stanisław przechowywał z nadzwyczajną czujnością i skrupulatnością, usilnie współpracując z Łaską Bożą, na Chrzcie Świętym odebraną i dokładając wszelkich starań już w dziecięcym wieku, by sukienki niewinności nie splamić żadnym grzechem dobrowolnym. Strzegł pilnie nie tylko wzroku i słuchu swego, by do serca nic nieczystego się nie wkradło, ale też czuwał nad swoimi myślami i nad wyobraźnią swoją, by jakimkolwiek brudem skalane nie zostały. We Wiedniu z największą cierpliwością znosił liczne przykrości i dokuczania, by tylko obronić swą czystość, zagrożoną w domu heretyckim przez zły przykład domowników i hulaszcze życie brata. Prócz tego przez modlitwy, posty i umartwienia starał się coraz bardziej podbijać swe ciało pod panowanie ducha i nie dopuścić do obudzenia się złych pożądliwości.

Szczególniejszy dar czystości i niewinności zawdzięczał Stanisław również serdecznej, a gorącej miłości ku Najświętszej i Niepokalanej Dziewicy, Którą od samego dzieciństwa swoją Najdroższą Matką nazywał. Pokorny młodzieniaszek, wiedząc, w jak kruchym naczyniu nosi najcenniejszy skarb niewinności, nie przestawał ustawicznie się przypominać Najdroższej swej Matce w Niebie, aby go nie opuszczała. W każdym niebezpieczeństwie z dziecięcą ufnością uciekał się do Matki Najświętszej i pod Jej Macierzyńskim Płaszczem czuł się bezpieczny. Pamięć na Obecność Bożą miał bardzo żywą, stąd nadzwyczajna i ujmująca skromność u niego.

Mowa jego świadczyła o wysokiej doskonałości duszy jego. „Jeżeli kto w mowie nie upada, ten jest mąż doskonały” (Jak. 3, 2). Stanisław nie tylko nigdy się w słowie nie potknął, ale nawet nie umiał nigdy o czym innym mówić, jak tylko o Panu Bogu, Niebie i dobrach wiecznych. Zanim słowo jakie wypowiedział, dwa razy się namyślił, jak poucza Św. Bernard. Z szczególną sztuką i właściwą sobie zręcznością umiał przerywać świeckie lub niepożyteczne rozmowy i skierowywać je na tematy nadprzyrodzone.

W obejściu był nadzwyczaj miły, pełen szczerości i uprzejmości, wszystkich serdecznie kochał i nawzajem wszyscy go szczególną miłością darzyli. Sposób zachowania się jego był zawsze pełen układności, połączonej z powagą męża dojrzałego. Radość serdeczna, wesele iście anielskie przebijało się we wszystkich jego słowach i czynach. Nigdy nie widziano go smutnym lub niezadowolonym, ale raczej zawsze z twarzą wypogodzoną, jaśniejącą niewinnością i anielskim uśmiechem. W całej postawie Stanisława przebijała się wewnętrzna jego niewinność, a blask jego doskonałej czystości tak mocno przeświecał, że dość było na niego spojrzeć, aby poczuć skłonność do ukochania tej cnoty.

O jakże daleki jestem od czystości i niewinności serca Św. Stanisława! Jakże mało uważny w mowie, spojrzeniu i całym postępowaniu moim. Wstyd mnie okrywa, gdy niewinność Św. Stanisława z moimi grzechami porównywam. A jednak mimo to nie opłakuję jeszcze ze skruchą grzechów moich. W sercu nieczystym nie zamieszka Pan Jezus, a do Nieba nic zmazanego nie wejdzie. Postanawiam naśladować Św. Stanisława w jego czystości i skromności, i z Psalmistą wołać nie przestanę: „I będę niepokalanym z nim i będę strzegł nieprawości mojej” (Psalm 17, 24).

 

Przysługa.

Za przykładem Św. Stanisława będę zawsze unikał okazji do grzechu, a przede wszystkim złego towarzystwa, i trzymał jedynie z dobrymi kolegami, pomnąc na to, że „z Świętym Święty będziesz, a z mężem niewinnym niewinny będziesz. I z wybranym wybrany będziesz, a z przewrotnym przewrotny się staniesz” (Psalm 17, 26—27).

Ojcze nasz. Zdrowaś Marya. Chwała Ojcu.

O Święty Stanisławie, aniele czystości i wzorze niewinności, uproś mi u Boga szczery żal za popełnione winy, wyjednaj mi drogocenny dar czystości, spraw, abym nigdy już Boga nie obrażał, lecz abym Mu czystym sercem i ciałem służył i do końca w dobrem wytrwał. Amen.

 

 

DZIEŃ III. (6 listopada)

Seraficzna miłość Pana Boga.

 

 

Św. Stanisław Kostka

Rozważanie.

Gdy Stanisław doszedłszy do używania rozumu dowiedział się, że ojciec chrzestny zaraz po Chrzcie ofiarował go Panu Jezusowi, wyrył to sobie głęboko w sercu swoim, często przywodził sobie na pamięć czyn swego ojca chrzestnego i odnawiał ślub uroczysty za niego złożony. Zaledwie więc wyszedł z lat niemowlęcych, poważnym już krokiem zaczął zdążać do przyszłej doskonałości chrześcijańskiej. Od najmłodszych lat Duch Święty kierował jego krokami, a on nie sprzeciwiał się Duchowi Świętemu, ale pilnie uważał na Jego Natchnienia i usiłował wedle udzielonej sobie Łaski za nimi postępować, tak, iż już na małym chłopczyku sprawdzały się słowa Apostoła narodów: „Nasze obcowanie jest w Niebiesiech” (Filip. 3, 20), co jako młodzieniec wyrażał słowami: „Nie jestem urodzony dla rzeczy ziemskich, ale dla Niebieskich, toteż tymi, a nie tamtymi chcę się zajmować”.

W świetle Łaski Bożej, której nigdy oporu nie stawiał, ale wiernie z nią współpracował, poznał wartość rzeczy nadprzyrodzonych; poznał, że Pan Bóg stworzył go tylko dla Siebie; odrywał się więc od rzeczy doczesnych, a chociaż żył w świecie, to jednak nie ze światem.

Serce jego było czyste i niewinne od samego dzieciństwa. Wolne od wszelkiego nieporządnego uczucia było jakby zwierciadło doskonale wykonane, w którym Obraz Pana Boga odbijał się w całej swej piękności. Nic też dziwnego, że Stanisław miał silne odczucia bliskiej Obecności Pana Boga: “Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądają”. Czysta jego dusza nie w pewnych tylko czasach, ale ustawicznie była wzniesiona ku Niebu i złączona z Najwyższym Dobrem.

Już w domu rodzicielskim doznawał zachwytów na modlitwie, daleko częściej się to zdarzało we Wiedniu, a w nowicjacie rzymskim ustawiczna pamięć na Obecność Pana Boga i ciągła modlitwa do tego stopnia opanowały wszystkie jego władze ciała i duszy, że zdawało się, jakoby zbliżała się już chwila, w której gorąca jego miłość Pana Boga potarga więzy ciała i wzbije się tam, gdzie czystą jego duszę już nic nie oderwie od nieskończonego uwielbiania Trójcy Przenajświętszej razem z Chórami Aniołów i Błogosławionych w Niebie.

Ogień Miłości Pana Boga tak bardzo trawił serce Stanisława, iż nawet w porze zimowej spotykano go, jak w ogrodzie przy fontannie zimną wodą uśmierzał żar wewnętrzny. Przełożeni, obawiając się, by serce jego z nadmiaru miłości nie pękło, skracali mu czas zwyczajny na modlitwę wyznaczony, co naszemu Świętemu sprawiało wielką boleść. Posłuszny Młodzieniaszek czynił wszelkie wysiłki, by o Panu Bogu nie myśleć, jednak mimowolnie był Nim ciągle zajęty.

Częste zachwycenia i objawienia niebieskie coraz więcej wzniecały w nim ten płomień Miłości Bożej, którym serce jego było przejęte. Twarz zdawała się jaśnieć promieniami, a z oczu sączyły się jakby łzy nieustanne, bo modlitwa jego była nieprzerwanym ćwiczeniem miłości bardzo tkliwej. Seraficzna ta miłość Pana Boga często silniejszą się okazywała od wątłego jego ciała. W takim nadmiarze miłości Stanisław omdlewał, padał na ziemię, tak iż piersi musiano mu chłodzić chustami w zimnej wodzie zmoczonymi, dla umniejszenia gorącości, jaką czuł w sobie.

Do takiej miłości Pana Boga Stanisław doszedł nie jakimś rozumowaniem albo gwałtownym wysiłkiem, ale przez pełnienie cnoty najgłębszej pokory, a „pokornym Bóg Łaskę daje”. Pokora jego była niewymuszona, bez udawania, bez przesady, bez obłudy, prosta, rzetelna, jak i niewinne serce jego. Siebie samego miał w wielkiej pogardzie, a drugich zawsze wysoko cenił. Z gołębią prostotą i niekłamaną szczerością podziwiał cnoty innych i starał się je zaraz naśladować. Z zapałem ćwiczył się w ustawicznym zapieraniu samego siebie, a pospolite i najniższe posługi spełniał z największą ochotą. W nowicjacie był pierwszym w wyjawianiu win swoich, tak iż towarzysze jego nazywali go największym potwarcą samego siebie.

Z tej głębokiej pokory płynęło tak doskonałe posłuszeństwo, że przełożeni nazywali go wszechmocnym, bo wszelkie polecenia bez żadnej wymówki wykonywał.

Tę doskonałą miłość Pana Boga zdobył sobie Stanisław przez zupełne i niepodzielne oddanie serca swego Panu Bogu, „albowiem dwom panom razem służyć nie można”. Jeszcze w domu rodzicielskim w pierwszej modlitwie, którą sobie zapamiętał, całkowicie się Panu Bogu ofiarował i tę ofiarę ustawicznie ponawiał. Tę zasadę pozostawił Stanisław w swoich zapiskach: „Należeć zupełnie i we wszystkim do Pana Boga przez darowanie się Jemu zupełne, posiadać Pana Boga zawsze i na miejscu wszelkiego innego dobra, jest to mieć na ziemi żywot podobny Wybranym i Błogosławionym w Niebie”. Świadomość, że Pan Bóg jest dla niego wszystkim, i że on całkowicie do Niego należy serce jego napełniała anielskim weselem i z oczu jego wytaczała strumienie łez obfitych i rzewnych. Ta radość nadziemska była skutkiem zupełnego polegania na Panu Bogu.

„Kto Mnie miłuje, Przykazania moje chowa”, powiedział Zbawiciel. Te zaś Stanisław tak doskonale wypełniał, że mógł razem z owym młodzieńcem ewangelicznym powtórzyć: „Wszystkiegom tego dochował od młodości mojej”. Seraficzna miłość Pana Boga, która trawiła jego czyste, niewinne serce i ten najwyższy stopień doskonałości chrześcijańskiej, były niezawodnym znakiem, że coraz bardziej zbliża się kres jego ziemskiej wędrówki. „Stawszy się za krótki czas doskonałym, przeżył czasów wiele; podobała się bowiem Panu Bogu dusza jego, dlatego pospieszył się wywieść go spośród nieprawości” (Ks. Mądr. 4, 13—14). Za Św. Pawłem Apostołem często powtarzał: „Mnie żyć jest Chrystus, a umrzeć zysk”, więc umarł z miłości ku Panu Jezusowi i Maryi.

Czy w sercu moim płonie ogień Miłości Pana Boga ponad wszystko? Czy jestem gotowy wszystko uczynić i wszystko wycierpieć, byle tylko Panu Bogu się podobać, kochać to, co do Boga prowadzi, a nienawidzić tylko tego, co od Pana Boga mnie odwraca?

Boże, Któryś płomieniami Miłości Swojej wypalił grzechy świata i Któryś Ogień Miłości przyniósł z Nieba na ziemię, prosimy Cię, zapal i nasze serca zimne taką miłością ku Sobie, abyśmy zniszczywszy wszelki zaród grzechu, czystym ciałem i sercem Tobie służyli.

 

Przysługa.

Postanowię sobie wszystkich i wszystko miłować tylko dla Pana Boga i w Panu Bogu, i będę często prosił Pana Boga, aby mnie raczył nauczyć, jak Go mam miłować.

Ojcze nasz. Zdrowaś Marya. Chwała Ojcu.

O Święty Stanisławie, wzorze seraficznej miłości Boga, racz mi wyjednać choć iskierkę onej miłości, którą serce twe płonęło. Zagrzej to moje nieczułe i oziębłe serce jak największą miłością Boga, odejmij to wszystko, co w nim może nie podobać się Bogu i co przeszkadza do ścisłego z Nim zjednoczenia. Bądź dla mnie pośrednikiem łaskawym w otrzymaniu tego najcenniejszego Daru, żebym tu na ziemi poczynając Boga miłować ponad wszystko, zasłużył Go oglądać i miłować w Niebie przez całą wieczność. Amen.

 

 

DZIEŃ IV. (7 listopada)

Wszystko dla Pana Boga — dobra intencja.

 

 

Św. Stanisław Kostka

Rozważanie.

Św. Stanisław w życiu swym głośnych i wielkich czynów nie dokonał, ale spełniał zwykłe dla jego wieku zajęcia. Prowadził życie ukryte, na wzór Życia Pana Jezusa w domku nazaretańskim. A jednak w Oczach Pana Boga uczynki jego miały wartość nieskończoną, w ciągu niewielu lat życia zebrał niezliczone skarby zasług na żywot wieczny, a to dlatego, że każdy, choćby najdrobniejszy i najbardziej obojętny uczynek spełniał w stanie Łaski uświęcającej i w czystej intencji przypodobania się Panu Bogu, w ścisłym zjednoczeniu z Panem Bogiem.

Codziennie składając siebie w ofierze Panu Bogu, Stanisław ofiarował Mu również swe myśli, mowę, sprawy i cierpienia, a ta dobra intencja tak często i z taką żywą wiarą ponawiana, dodawała mu Łaski i siły potrzebnej do zachowania anielskiej niewinności i czyniła go coraz bardziej miłym Panu Bogu.

„Ja, co się podoba Ojcu memu, czynię” powiedział Zbawiciel, a Stanisław idąc za natchnieniem Ducha Świętego również starał się wszystkie swe uczynki spełniać jedynie z czystej miłości ku Panu Bogu. Czuwał nad sobą troskliwie, by niczego nie czynić dla próżnej chwały i dla zadowolenia miłości własnej. Starannie więc ukrywał przed rówieśnikami swoimi we Wiedniu zewnętrzne oznaki swej pobożności; dłuższe modlitwy i ćwiczenia pobożne odprawiał zazwyczaj w nocy, by go nikt nie widział i nie podziwiał, w ciągu zaś dnia na rozmowę z Panem Bogiem wyszukiwał sobie jakiś cichy kącik w domu, a w kościele najchętniej klęczał gdzieś ukryty za filarem, by nikt nie spostrzegł wzruszenia, jakiego na modlitwie doznawał. Stosował nasz Święty w życiu słowa Ewangelii: „Kiedy się modlisz, wejdź do izdebki swej i zamknąwszy drzwi, módl się w skrytości do Ojca swego” (Mat. 6, 6).

Pod różnymi pozorami skrzętnie ukrywał swe liczne umartwienia, zwłaszcza posty, które bardzo często zachowywał, a zawsze w przeddzień Komunii Świętej.

Początkowo Stanisław okazywał słabe zdolności w naukach, ale się z tego powodu nie tylko nie smucił, ale Panu Bogu za to dziękował, bo sumienie miał czyste, nie dla pochwał ludzkich pracował, a jedynie dla Pana Boga. Pracując w ścisłym zjednoczeniu z Panem Bogiem, wnet należał do najpierwszych w szkole. Z nadzwyczajną pilnością notował sobie wykłady i wszystkie uwagi nauczycieli. Naukę chciał i umiał zawsze łączyć z modlitwą, na ustach i sercu zawsze miał jakieś pobożne westchnienie, jakiś akt strzelisty, tak, że ucząc się ciągle był z Panem Bogiem zjednoczony. Modlitwa nigdy nie przeszkadzała mu w wypełnianiu obowiązków, ale owszem najskuteczniej pomagała.

Przykrości, których doznawał ze strony swego brata i najbliższych domowników, znosił bez słowa skargi i z anielską cierpliwością, ofiarując je Panu Bogu jako zadośćuczynienie za obrazę Mu wyrządzoną.

Kierując więc ku Panu Bogu wszystkie swoje uczucia, myśli, uczynki i cierpienia, ściągał przez to na siebie obfite Błogosławieństwa Nieba i dla innych stał się przykładem doskonałej cnoty, „pomnażał się w leciech i w łasce u Boga i u ludzi” (Łuk. 2, 52).

Poznawszy, że go Pan Bóg dla Siebie tylko stworzył, Jego Chwały we wszystkim szukał i ku Niemu przez dobrą intencję wszystkie, choćby najbardziej obojętne uczynki odnosił, spełniając słowa Św. Pawła Apostoła: „Czy jecie, czy pijecie, czy co innego czynicie, wszystko ku Chwale Bożej czyńcie” (I Kor. 10).

W nowicjacie rzymskim z największą sumiennością i skrupulatnością wszystkie przepisy zakonne zachowywał i polecenia przełożonych wykonywał, umiał jednak tak zgrabnie się ułożyć, że zdawało się na pozór, jakoby nic nadzwyczajnego nie uczynił, bo u Pana Boga jedynie nagrody szukając, niczym od innych ani wyróżniać się, ani odznaczać nie chciał. Przełożeni jednak poznawali tę wysoką doskonałość, jaką wszystkie uczynki Stanisława były owiane i jako wzór do naśladowania innym go stawiali.

A ja, czy staram się zawsze w stanie Łaski uświęcającej pozostawać i wszystkie uczynki z miłości ku Panu Bogu spełniać? Czy pobudką mego działania jest Chwała Pana Boga, czy też szukanie własnej jedynie chwały i korzyści? Czy mam w zwyczaju każdego poranka wzbudzać dobrą intencję i czy ją w ciągu dnia często odnawiam Szczęśliwi ci, którzy usiłują we wszystkim działać jedynie z miłości ku Panu Bogu! Ich dobra intencja ożywia, uświęca, i najbardziej nawet obojętne uczynki czyni zasługującymi w Oczach Pana Boga. Do takich to właśnie stosują się słowa Zbawiciela: „Dobrze, prawy i wierny sługo! Ponieważ byłeś wierny w małym, postawię cię nad wieloma: wejdź do wesela pana swego” (Mat. 25, 21).

 

Przysługa.

Przed każdą czynnością i pracą wzbudzę dobrą intencję, starając się wszystko z miłości ku Bogu spełniać i przynajmniej sercem będę powtarzał: „Dla Ciebie Panie Jezu”.

Ojcze nasz. Zdrowaś Marya. Chwała Ojcu.

O Święty Stanisławie, któryś stale serce swe ku Bogu wznosił i we wszystkim jedynie Chwały Bożej szukał, spraw to, prosimy, aby uczynki, serca i mowy nasze jedynie ku Bogu były skierowane i byśmy we wszystkim Jemu tylko przypodobać się starając, zbierali obfite skarby zasługi na żywot wieczny. Amen.

 

 

DZIEŃ V. (8 listopada)

Wielki czciciel Najświętszego Sakramentu.

 

 

Św. Stanisław Kostka

Rozważanie.

Złożenie Stanisława u stóp Najświętszego Sakramentu zaraz po odbytej ceremonii Chrztu Świętego było wyraźną zapowiedzią, że Chleb Niebieski stanie się bezpośrednim źródłem uświęcenia w jego młodocianym nawet już wieku, będzie prawdziwym życiem i siłą tej duszy anielskiej.

Świątobliwa matka już wcześnie prowadziła Stanisława do kościoła, odsłaniając przed jego duszą Tajemnicę Miłości, ukazując białą postać Hostii, za którą kryje się w sposób cudowny Bóg-Człowiek. Serce Stanisława przejęte słowami prawdziwie chrześcijańskiej matki z całym pędem dziecięcej wiary zapala się niewymowną miłością ku Panu Jezusowi, Utajonemu w Najświętszym Sakramencie. Toteż zaledwie kilkuletni Stanisław porywa otaczających wyrazem skupienia i świętego zachwytu w czasie spełniającej się Ofiary Mszy Świętej. Poznał on zawczasu, że Najświętszy Sakrament jest tym słońcem, dookoła którego skupiają się dusze czyste, chcące żyć na ziemi życiem Łaski.

To życie eucharystyczne duszy jeszcze silniej rozwinęło się podczas studiów wiedeńskich. Z największą radością codziennie słuchał Mszy Świętej i pragnął ich jak najwięcej wysłuchać. Do Komunii Świętej przystępował regularnie co tydzień, a miał taki piękny zwyczaj, że trzy dni w tygodniu poświęcał na przygotowanie, a trzy dni na dziękczynienia. Pragnąc jak najczęściej Zbawiciela przyjmować do serca swego, poprosił swego spowiednika o pozwolenie, by także w inne dni uroczyste mógł przystępować do Stołu Pańskiego. W przeddzień Komunii Świętej wieczorem zawsze od posiłku się wstrzymywał, by tym godniej Pana Boga do serca swego przyjąć. Nie tylko codziennie przed szkołą i po szkole Najświętszy Sakrament nawiedzał, ale korzystał z każdej sposobności, by choć na chwilę wstąpić do kościoła, tak iż, ile razy wśród towarzyszy lub domowników był nieobecny, nie gdzie indziej jak tylko w kościele go szukano. U stóp Najświętszego Sakramentu Stanisław szukał pociechy i zawsze ją znajdywał, gdy brat stawiał mu przeszkody na drodze do doskonałości. Działanie Najświętszego Sakramentu coraz bardziej przenikało duszę Świętego młodzieniaszka, a wywierało również wielki wpływ na całe zewnętrzne jego postępowanie. Stanisław nie tylko ciągle wzrastał w miłości Pana Boga, lecz promieniał dobrocią względem bliźnich, wywierając na nich wpływ zbawienny. Z energią spełniał swe obowiązki i pokonywał wszystkie trudności. Gdy ciężką niemocą był złożony, niezmiernie ubolewał, że tak daleko jest od Najświętszego Sakramentu, i że nie mógł nawiedzić Pana i Zbawiciela swego. Tęsknił za przyjęciem Pana Jezusa do serca swego, a ta tęsknota wzrastała w miarę zwiększania się słabości jego. Lękał się najbardziej tego, by tej tak pożądanej pielgrzymki do Nieba nie musiał odbyć bez Wiatyku. Najczulszymi więc słowami prosił brata i wychowawcę swego, by Mu Pana Jezusa sprowadzono. Gdy prośby jego pozostały bezskuteczne, i gdy się przekonał, że wszyscy ludzie na ziemi go opuścili, wówczas zwrócił się o pomoc do Mieszkańców Nieba. Jako członek, a nawet prefekt Bractwa Św. Barbary, miał Stanisław wielkie nabożeństwo do tej Patronki dobrej śmierci. Widząc, że stoi już u kresu doczesności z całą wiarą i gorącością duszy wezwał pomocy swej Patronki, prosząc ją o wstawiennictwo, by mu w godzinę śmierci przyniesiono Pana i Zbawiciela, Którego jeszcze raz na tej ziemi oglądać i do serca swego przyjąć pragnie, zanim pójdzie do Nieba. I oto w nocy widzi Św. Barbarę i dwóch Aniołów, oddających najgłębszy pokłon Przenajświętszej Hostii i choć osłabiony, podnosi się z posłania, pada na kolana i z rąk Anioła Przenajświętsze Ciało Zbawiciela przyjmuje. Po raz drugi w cudowny sposób z rąk Anioła otrzymał Komunię Świętą podczas podróży, którą po przyjściu do zdrowia na rozkaz Matki Najświętszej do Rzymu odbywał. Jak szczęśliwym czuł się Stanisław w nowicjacie rzymskim, gdy już bez żadnej przeszkody mógł Panu Bogu służyć i długie godziny przed Najświętszym Sakramentem spędzać! „Coraz częściej następowały zachwyty po Komunii Świętej z coraz to większym zapałem z towarzyszami swymi rozmawiał o tym nadmiarze miłości, jaką Zbawiciel pała ku nam w Przenajświętszym Sakramencie i jaką zlewa na tych, którzy Go z pokorą i z żywą wiarą do serca przyjmują. Z ust jego płynęły słowa tak słodkie i tak zachwycające, że słuchacze nie mogli się dość nasłuchać porywającej jego mowy o tym Pokarmie Anielskim.

Ostatnie Sakramenty Święte przyjmuje leżąc na posadzce swego pokoju. Gdy kapłan z Najświętszym Sakramentem wszedł do jego pokoju, Stanisław uniesiony radością na widok Najdroższego Zbawiciela swego, podniósł się na posłaniu, a jaśniejące dziewiczością oblicze jego rozpromieniło się blaskiem nadziemskim, tak iż wszyscy obecni nie mogli się od łez powstrzymać, widząc z takim uniesieniem rwące się do Pana Jezusa serce Świętego młodzieńca.

„Chodźcie do Mnie wszyscy, którzy pracujecie i jesteście obciążeni, a Ja was ochłodzę” (Mat. 11), tak słodko odzywa się do nas z głębi Ołtarza Zbawiciel, Towarzysz naszego wygnania na ziemi. Jakiż głęboki żal ściska serce moje, gdy wspomnę na to, że tak niedbale odpowiadam na Jego pełne Miłości wezwanie, i tak mało odwiedzam Go Utajonego w Najświętszym Sakramencie. Nie umiem ocenić korzyści i pożytku z częstego albo nawet z codziennego bywania na Mszy Świętej. A jeśli słucham Mszy Świętej z obowiązku w niedziele i święta, to z małą wiarą, a brakiem należytego uszanowania, więcej z przyzwyczajenia niż z pobożności.

„Kto pożywa Ciała Mego, ma żywot wieczny” (Jan 6), zapewnia Zbawiciel. A ja tak stronię od Pana i Zbawiciela mego i tak rzadko do serca Go przyjmuję, tak łatwo pozbywam się owej mocy duchowej, którą „Chleb mocnych” daje. Komunia Święta nie tylko utrzymuje duszę naszą w czystości przed Panem Bogiem, ale wzmacnia w nas odwagę i wytrwałość w trudnych okolicznościach życia i rozwija przyrodzone życie duszy, polegające na połączeniu się z Panem Bogiem przez miłość. „Kto pożywa Mego Ciała, we Mnie mieszka, a Ja w nim” (Jan 6).

 

Przysługa.

Za przykładem Św. Stanisława postanowię sobie przynajmniej w pierwsze piątki miesiąca do Komunii Świętej przystępować. Nadto będę się starał codziennie Zbawiciela mego w Najświętszym Sakramencie Utajonego odwiedzać.

Ojcze nasz. Zdrowaś Marya. Chwała Ojcu.

O Święty Stanisławie, któryś był wzorem gorącego nabożeństwa do Najświętszego Sakramentu i któryś z rąk Aniołów Ciało Zbawiciela naszego przyjąć zasłużył, spraw, abyśmy Boga do serca godnie przyjmując i z wiarą w Przenajświętszym Sakramencie cześć Mu oddając, mogli Go w Niebie na wieki uwielbiać. Amen.

 

 

DZIEŃ VI. (9 listopada)

Miłośnik Matki Najświętszej.

 

 

Św. Stanisław Kostka

Rozważanie.

Kto gorącą pała miłością ku Panu Jezusowi, nie może być zimnym lub obojętnym dla Matki Jego Najświętszej. Gdy Stanisław dowiedział się, że matka go zaraz po Chrzcie Świętym ofiarowała Najświętszej Maryi Pannie, Obraz Niepokalanej Dziewicy wyrył się głęboko w jego niewinnym sercu. Z dziecięcą ufnością tulił się do swej Niepokalanej Matki, a w każdym niebezpieczeństwie czuł zupełny spokój pod Jej Płaszczem Macierzyńskim. „Ona jest Najdroższą moją Matką”, zwykł był z ufnością powtarzać, kochał Ją synowską miłością, w Jej Opiece Przemożnej nadzieję położył.

Podczas pobytu w Wiedniu często spotykano go w kościele, jak z największym skupieniem i nabożnością odmawiał Różaniec lub Oficjum, a książki zawierające modlitwy i czytania o Matce Najświętszej prawie zawsze widziano w jego rękach. Na temat do zadań szkolnych zwykł był zawsze brać jakiś przedmiot pobożny, ale najchętniej wychwalał Matkę Najświętszą, a na zeszytach i książkach szkolnych często wypisywał słowa: „O Maryo! bądź mi litościwa!” Z niewymowną słodyczą Imię Matki Najświętszej wymawiał, a zachwycał innych i do łez poruszał, ile razy nadarzyła mu się sposobność wysławiania tej ukochanej swej Matki. W zamian za tę synowska ku Sobie miłość, Najświętsza Panna wielką pieczołowitością otaczała Swego Ulubieńca na ziemi. Jej to właśnie Stanisław zawdzięczał Dar czystości i niewinności anielskiej od samego już dzieciństwa, dzięki Jej Pomocy niewinność do końca życia bez najmniejszej skazy zachował.

Podczas ciężkiej choroby, gdy się już na śmierć gotował i w cudowny sposób z rąk Aniołów Komunię Świętą przyjął, objawiła się mu ta kochająca Matka jego, na jego rękach Boskie Dzieciątko Jezus złożyła i serdecznie do niego przemówiła, polecając mu, by wszystko opuścił i wstąpił do Zakonu Towarzystwa Jezusowego i by nie tracił odwagi w trudnościach, które go czekają, bo Ona bierze go za syna Swego i zawsze z nim będzie. Stanisław pocieszony i cudownie uzdrowiony kroczy mężnie po drodze mu wskazanej, wybiera się w daleką i niebezpieczną pielgrzymkę, doznając na każdym kroku Opieki swej Matki w Niebie. Gdy już stanął u celu pielgrzymki i w Rzymie przez Św. Franciszka Borgiasza do Zakonu przyjęty został, wówczas radością uniesiony zawołał: „To moja Matka Najdroższa to sprawiła”.

Serdeczna ta i głęboka miłość dziewiczego Młodzieńca ku Niepokalanej Dziewicy wzmogła się daleko więcej w nowicjacie jezuickim. Stanisław odznaczał się szczególną wprawą i zdumiewającą biegłością naprowadzania zwyczajnej rozmowy na Matkę Najświętszą. Wtedy to ożywiał się, a z ust jego płynęły coraz to nowsze tytuły i nazwy, którymi wielbił i wychwalał Najświętszą Matkę, a nie małą przykrością było dla niego, gdy nie mógł znaleźć słów, które by odpowiadały jego myślom i dostatecznie wyrażały należne Jej pochwały.

Przez Ręce Matki Najświętszej zasyłał do Pana Boga wszystkie swe modlitwy.

Pewnego razu w drodze do kościoła towarzyszący mu jeden z Ojców spytał się go, czy naprawdę i szczerze kocha Matkę Najświętszą. — „Co mówisz, mój Ojcze? Wszak to Matka moja”, odpowiedział Stanisław, a słowa te wymówił z takim namaszczeniem, z taką radością i rzewną słodyczą, że Ojciec ów był do głębi wzruszony. Zdawało się, że nie człowiek, ale anioł mówił. Następnie Stanisław z wielkim zapałem, z dziecięcą prostotą i szczerością opowiadać zaczął, jak to corocznie w dniu Wniebowzięcia Najświętszej Panny Wszyscy Aniołowie i Święci z radością obchodzą pamiątkę triumfalnego Jej wejścia do Nieba i spodziewa się, że i on najbliższą uroczystość w Niebie będzie obchodził. Tak bardzo serce Stanisława gorzało pragnieniem połączenia się z Panem Bogiem i ujrzenia swej Matki Najdroższej. Pisze więc list do Matki Najświętszej, pokornie Ją prosząc, by mu nie dozwalała zostawać na wygnaniu i aby przed uroczystością Swego Wniebowzięcia do Nieba go zawezwała, pragnie bowiem umrzeć z miłości ku Niej. Z listem tym na piersiach w dniu swego Patrona miesięcznego, Św. Wawrzyńca, przystępuje do Komunii Świętej, prosząc Go, by mu pośredniczyć raczył u Matki.

Niedługo Stanisław czekał na spełnienie swej gorącej prośby, bo jeszcze tego samego dnia słabym się poczuł, a kładąc się do łóżka z polecenia przełożonych, wyraźnie zaznaczył, że już za dni kilka umrze, bo prosił Matkę Najświętszą przez przyczynę Św. Wawrzyńca, by go na święto Wniebowzięcia do Siebie powołała.

Przed samą śmiercią twarz jego nadziemską radością zajaśniała, a z ust jego do otaczających go padły słowa: „Widzę, jak zbliża się Matka Najświętsza z Orszakiem Dziewic, które przyszły mnie do Nieba zabrać”, i w zachwycie Słodkie Imiona Jezusa i Maryi wymawiając, przestał żyć dla ziemi i znalazł się u Stóp swej Matki, za Którą tak bardzo tęsknił.

„Kto Mnie znajdzie, znajdzie żywot i wyczerpie zbawienie od Pana” (Ks. Przyp. 8, 35). Jeśli i my chcemy zasłużyć sobie na szczególną Opiekę Matki Najświętszej, musimy się odznaczać prawdziwym i szczerym nabożeństwem ku Niej. Miłość Matki Najświętszej to cecha prawdziwych uczniów Pana Jezusa, to jedna z najpewniejszych oznak wybrania. Sam Pan Jezus pragnie, byśmy Ją serdecznie miłowali i za swoją Najdroższą Matkę uważali, skoro przed samym skonaniem na krzyżu zwrócił się do umiłowanego Swego Ucznia, a w Nim do nas wszystkich, i wskazując na Swoją Matkę, rzekł Słowa: „Oto Matka twoja”. To też Syn Boży niczego nam nie odmówi, ilekroć za Pośrednictwem Maryi do Niego się zwrócimy i przez Maryę wszystkie Swe Łaski rozdzielać pragnie. Nabożeństwo do Matki Najświętszej jest najkrótszą drogą do nabycia prawdziwej Miłości Pana Jezusa.

Zapytaj siebie, czy nabożeństwo twoje do Najświętszej Dziewicy nie pozostawia nic do życzenia i czy nie w tej oziębłości tkwi przyczyna tak małego postępu w cnocie. Obudź w sobie synowską miłość ku Niepokalanej Dziewicy, pamiętając o tym, że „Ona miłuje tych, którzy Ją miłują”. Na wzór Świętego Stanisława Kostki z dziecięcą ufnością przedkładaj Jej wszystkie swe troski i potrzeby, a nigdy się nie zawiedziesz, bo jak Św. Bernard mówi: „Dziecię Maryi nie zginie”. Wyryj sobie głęboko w duszy Obraz Najświętszej Matki i przez czystość i świętość życia staraj się do Niej upodobnić.

 

Przysługa.

Rozbudzę w sobie żywe i serdeczne nabożeństwo do Matki Najświętszej, z największą radością będę uczestniczył w nabożeństwach ku Jej czci urządzanych, a w szczególności postanowię sobie codziennie jeden dziesiątek Różańca odmówić.

Ojcze nasz. Zdrowaś Marya. Chwała Ojcu.

O Święty Stanisławie, wielki miłośniku Najświętszej Bogarodzicy, któryś ku Niej synowskie uczucia żywił i od Niej Macierzyńskiej Opieki doznawał, uproś nam tę Łaskę, byśmy w sercu naszym do Niepokalanej Dziewicy podobne uczucia żywili i od Niej zawsze Opieki doznawali. Amen.

 

 

DZIEŃ VII. (10 listopada)

Ofiarny dla Pana Boga.

 

 

Św. Stanisław Kostka

Rozważanie.

„Miłość dowodzi się ponoszeniem cierpień” mówi Św. Grzegorz Papież. Kto nie umie cierpieć, ten nie umie miłować. Jeśli człowiek Pana Boga ponad wszystko miłuje, pragnie też dla Niego być ofiarnym, znosić krzyże i cierpienia, by tym bardziej upodobnić się do Zbawiciela, Który Miłość Swą ku nam przypieczętował złożeniem z Siebie Ofiary na krzyżu.

Taka ofiarna miłość Pana Boga płonęła w sercu Św. Stanisława. Nie uciekał on przed cierpieniem, ale chętnie je przyjmował, a nawet pragnął jak najwięcej cierpieć z miłości ku Panu Jezusowi. Nie tylko więc chętnie z Ręki Pana Boga przyjmuje wszelkie upokorzenia, ale jeszcze dodaje sobie umartwień i dyscypliną niewinne swe ciało chłosta. Cierpliwie znosi wszelkie przykrości, nawet bicie i znęcanie się nad nim za to, że jest wierny Panu Bogu, ani jednego słowa skargi z ust swoich nie wypuszcza.

Pociechy szuka jedynie w modlitwie przed Najświętszym Sakramentem i przed Obrazem Matki Najświętszej. W sercu jego wzrasta dziwne pragnienie i zamiłowanie do wszelkiego rodzaju smutków, udręczeń, przeciwności i cierpień. Przed nikim nie żali się na postępowanie swego brata, jest zawsze dla niego pełen miłości i uprzejmości, jak gdyby nigdy nic nie zaszło, a nawet go przed innymi uniewinnia i broni, powtarzając, że brat działa z dopuszczenia Bożego. Tego rodzaju cierpienia i ćwiczenia się w cierpliwości uważa za potrzebne, więc ze łzą w oku Panu Bogu za nie dziękuje. Równocześnie ćwiczy się w pokorze i z największą pilnością spełnia niskie posługi i na klęczkach błaga brata, by mu przebaczył jego miłość Pana Boga i jego praktyki religijne. Z największą pokorą i poddaniem się Woli Bożej znosi nadzwyczajne osłabienie podczas swojej choroby, a boleje jedynie nad tym, że Ciałem Pańskim duszy swej nakarmić nie może.

Z miłości ku Panu Jezusowi i na rozkaz Najświętszej Panny o chlebie i wodzie, wśród skwaru słońca odbywa daleką i pełną trudów drogę, a gdy po drodze spotkany zakonnik Towarzystwa Jezusowego chce go zawieźć do celu podróży, Stanisław opiera się tym namowom, bo pragnie jako nieznany ubogi drogę przebyć i coś dla Pana Jezusa ucierpieć. Opisując swe przygody w liście do przyjaciela, prosi go o modlitwy, by Pan Jezus raczył mu okazać Miłość Swą, darząc go jak najliczniejszymi krzyżami.

Ewangeliczny zapał do zaparcia samego siebie i postępowania za Chrystusem Panem z krzyżem na barkach swoich wzrósł niepomiernie, gdy już stanął u celu swych pragnień, w Rzymie. Z największym zapałem i z prawdziwą radością wyszukuje dla siebie najniższe posługi i wystawia się choćby na największe trudy, tak iż przełożeni musieli go poskramiać w wielkim zapale, jaki okazywał i w tak nadzwyczajnej pokorze.

W sercu jego płonęło gorące pragnienie znoszenia krzyżów, boleści i cierpień dla Chrystusa Pana, pragnął śmierci męczennika. Gdy ojciec jego, usiłując złamać jego powołanie zakonne, groził mu w liście więzami i kajdanami, które go w domu czekają, Stanisław odpisał, że wprawdzie nie godzien jest co ucierpieć dla Pana naszego Jezusa Chrystusa, gdyby go jednak w Łaskawości Swej Pan Jezus zechciał takim Darem obdarzyć, nic by go w tym życiu nie mogło bardziej uszczęśliwić, jak znosić tak lekkie kajdany z miłości ku Niemu, który z Miłości ku nam tyle wycierpiał.

Będąc już bliskim śmierci, błagał ojca przełożonego, aby go na gołej ziemi złożono, albowiem pragnął choć w części naśladować Mistrza i Zbawiciela swego, który z własnych szat odarty, na twardym drzewie krzyża za nas umierał.

Taka ofiarna miłość Pana Boga w moim sercu płonąć winna. „Jeśli kto chce iść za Mną, niechaj zaprze samego siebie i niech nosi krzyż swój codziennie, a naśladuje Mnie” (Łuk. 9, 22). Oto warunek, którego Zbawiciel żąda od prawdziwych uczniów Swoich. Czy chcę, czy nie chcę, cierpieć muszę, a chodzi tylko o to, bym to czynił chętnie, od cierpień nie uciekał, ale znosił je z korzyścią dla żywota wiecznego, idąc w ślady Pana naszego Jezusa Chrystusa. Droga, którą Chrystus Pan na ziemi kroczył, była drogą zaparcia samego siebie, drogą krzyża i cierpień, „uczeń nie jest większy nad Mistrza”, więc i ja tą drogą kroczyć muszę i z miłości ku Panu Jezusowi wszystkie cierpienia, przykrości i niepowodzenia chętnie i cierpliwie znosić, by coraz bardziej być podobnym swemu Boskiemu Wodzowi i razem z Nim mieć udział w większej Chwale w Niebie. Muszę dźwigać krzyż i iść za Chrystusem Panem, to znaczy „zawsze umartwienie Jezusa z sobą nosić w ciele” (2 Kor. 4), a więc, podobnie jak Święty Stanisław umartwiać się ustawicznie i we wszystkim, abym będąc umarłym dla siebie i świata żyć tylko dla Pana Boga samego, to znaczy być ofiarnym i wielkodusznym dla Pana Boga.

 

Przysługa.

W każdym cierpieniu i niepowodzeniu wspomnę na Pana Jezusa cierpiącego na krzyżu i w modlitwie ulgi będę szukał. Wszelkie przykrości i upokorzenia będę przyjmował z pogodnym sercem i w duchu pokuty.

Ojcze nasz. Zdrowaś Marya. Chwała Ojcu.

O Święty Stanisławie, wierny uczniu Ukrzyżowanego, któryś mimo młodego wieku z miłości dla Chrystusa tyle wycierpieć i drogą krzyża, i zaparcia samego siebie kroczyć umiał, spraw prosimy, byśmy za twym wzorem codziennie Krzyż Chrystusa chętnie dźwigać chcieli i wszystkie cierpienia jak Dar od Boga przyjmowali. Amen.

 

 

 

DZIEŃ VIII. (11 listopada)

Niezłomny charakter.

 

 

Św. Stanisław Kostka

Rozważanie.

Św. Stanisław pod wpływem działania Łaski Bożej, której żadnego oporu nie stawiał, na ten świat spoglądał oczyma Pana Boga. To właśnie były ideały, które w sercu swym żywił, a które zapalały jego wolę do kroczenia po drodze do doskonałości. Poznawszy marność i znikomość rzeczy ziemskich, czuł nieprzeparty pociąg do rzeczy nadprzyrodzonych i był wrażliwy na wszystko co wzniosłe i nieprzemijające. Już w pierwszej swej modlitwie Panu Bogu na służbę i ofiarę zupełnie się oddał, a mając serce pełne zapału i porywu do wszystkiego co Boże, czuł także obrzydzenie do grzechu, że na samo nieprzyzwoite czyjeś słowo omdlewał. Ta zdecydowana postawa jeszcze bardziej ujawniła się w okresie studenckim we Wiedniu. Podczas gdy brat jego i lekkomyślny wychowawca prowadzili życie lekkie, myśląc tylko o zabawach i hulankach, to Stanisław zdecydowanie wzbraniał się prowadzić taki rodzaj życia i na wszelkie nalegania pod tym względem miał tylko jedną odpowiedź: „Nie jestem stworzony dla rzeczy doczesnych, ale dla wiecznych, i dla tych tylko chcę żyć, a nie dla tamtych”. I znowu oddawał się tylko modlitwie i nauce.

Ta szczytna zasada przeplatała jak nić złota wszystkie dni jego anielskiego życia i wyrobiła w nim niezłomny charakter. Tak silna była wola u Św. Stanisława, że go nie złamały żadne szyderstwa, zniewagi i złe obchodzenie się ze strony brata i innych domowników: niewzruszony kroczył on dalej po raz obranej drodze. Z zapałem oddawał się nauce, dla której przez rodziców do Wiednia został posłany, ale jeszcze większy zapał widać było w jego życiu religijnym. Patrząc na niego podczas modlitwy można było odgadnąć Miłość Pana Boga, która paliła się w jego sercu. Gdy uczuł w sobie natchnienie, aby świat zupełnie opuścić i w Zakonie Panu Bogu na służbę się poświęcić, skwapliwie na głos z Nieba odpowiedział. Już od dawna nie czuł Święty Młodzieniaszek upodobania w błyskotkach i rozkoszach świata, a dostojeństwa i honory straciły u niego wszelki powab. Ideał życia zakonnego w zupełności odpowiadał usposobieniu jego duszy, to też bez namysłu światem wzgardził i wyrzekł się wszelkiej nadziei na zaszczyty i godności, które go jako syna senatora na pewno czekały.

Przedziwną wytrwałość okazał Stanisław w dążeniu do spełnienia swego ideału i to mimo trudności, które zdawały się być niepokonalne. Wszelkie przeszkody pokonał z tym samym męstwem, którego przykład już nieraz dał w swym młodym wieku. Dążąc z energią do celu, decyduje się na ucieczkę z Wiednia i na podróż pełną trudów i niewygód. Podróż tę odbywa o chlebie żebraczym, sypia pod gołym niebem i z Różańcem w ręku jakby na skrzydłach Aniołów unoszony pośpiesznym krokiem zdąża przez obce kraje, zdecydowany tak długo tułaczkę swą odbywać, aż upragnione przyjęcie do Zakonu otrzyma. Gdy już ideał swój urzeczywistnił, nie ugina się przed pogróżkami ojca swego, lecz raczej śmierć ponieść, niż śluby Panu Bogu uczynione złamać, opłakując jedynie zaślepienie rodzica swego, który na Darach Bożych się nie poznał.

I ja też powinienem wyrobić sobie prawdziwy Boży pogląd na rzeczy doczesne i pamiętać o tym, że chwilowy mój pobyt na ziemi nie jest prawdziwym życiem, a jedynie przygotowaniem do życia przyszłego. Zatem wbiję sobie w pamięć zasadę Św. Stanisława Kostki, że „do wyższych rzeczy jestem stworzony”, dla Pana Boga, a nie dla ziemi, do rzeczy wiecznych i nieprzemijających, i tą zasadą w życiu mym kierować się będę. Wyryję sobie w sercu szacunek i miłość dóbr wiecznych, tak iżby mnie żadne ponęty świata ani wzgląd ludzki od Pana Boga nie oddalały. Byłby to dowód słabej woli i braku silnego charakteru, gdybym pod wpływem trudności zbaczał z raz obranej drogi. Zatem nie będę tą trzciną chwiejącą się za każdym podmuchem wiatru.

 

Przysługa.

Będę wierny moim Katolickim Zasadom i żadnym względom ludzkim nie pozwolę się sprowadzić z drogi obowiązku i cnoty.

Ojcze nasz. Zdrowaś Marya. Chwała Ojcu.

O Święty Stanisławie, który kierując się szczytną zasadą „do wyższych rzeczy jestem zrodzony”, wielkodusznie wzgardziłeś rozkoszami ciała i wszelkimi zaszczytami, i godnościami świata, uproś nam szacunek, miłość dla dóbr wiecznych, abyśmy za Twoim przykładem spoglądając na Niebo, gardzili fałszywymi i przemijającymi dobrami ziemskimi, a szukając we wszystkim jedynie Boga, zasłużyli sobie razem z Tobą weselić się w Niebie. Amen.

 

 

DZIEŃ IX. (12 listopada)

Duch apostolstwa.

 

 

Św. Stanisław Kostka

Rozważanie.

Chociaż Św. Stanisław nie był kapłanem, nie wygłaszał ognistych nauk, pod wpływem których wzruszyłyby się twarde serca grzeszników, to jednak cała jego pobożność i jego sposób postępowania nosiły cechę apostolstwa. Już jako mały chłopczyk w domu rodzicielskim Stanisław zadziwia wszystkich swą pobożnością, uprzejmością i skromnością i na całe otoczenie wpływ wywiera. Nie tylko domownicy, ale i goście pilnie musieli uważać, by słowem lub czynem nieoględnym nie zranić niewinnego serca Stanisława, znając jego wstręt do wszelkiego grzechu.

Jako student wiedeński pod każdym względem był on wzorem dla wszystkich swoich kolegów. Przede wszystkim przyświecał dobrym przykładem. Kiedy się modlił w kościele, koledzy po prostu cisnęli się, by przy nim klęczeć. Zdawało się im, że przy Stanisławie czują się lepiej, że duchowo im cieplej, pragnęli budować się anielskim jego obliczem, nasycić się widokiem jego pobożności i przez to lepiej się modlić.

Będąc pobożnym Stanisław umiał też być wesołym, towarzyskim i uprzejmym, dla innych najlepszym przyjacielem, pełnym szczerości i życzliwości. Postępowanie jego tchnęło wielką skromnością i łagodnością, zachowanie się jego było pokorne, a chociaż Stanisław był jeszcze bardzo młody, to jednak we wszystkich jego ruchach i uczynkach przebijała się powaga męża dorosłego. Już z wejrzenia oczu i zewnętrznego jego ułożenia wnioskować było można o czystości i niewinności jego serca. Sam widok Stanisława był najwymowniejszym kazaniem, a woń cnoty udzielała się innym i pociągała ich do Pana Boga.

Z towarzyszami obcował tylko wtedy, kiedy na to pozwalały przepisy zakładu! Czuł wstręt nie tylko do wszystkiego, co mogło trącić nieprzyzwoitością, ale do żarcików i figlów dziecinnych.

„Kto pochodzi z ziemi, ten po ziemsku przemawia” (Jan 3, 31). Stanisław dobrze rozumiał znaczenie tych słów i dlatego nie umiał o czym innym mówić jak tylko o Panu Bogu i o tym wszystkim, co się do Pana Boga odnosi. Umiejętnie skierowywał błahe i światowe rozmowy tak wśród swych towarzyszy jak i wśród domowników na jakieś przedmioty pobożne, a gdy mu obraza Pana Boga dolegała, wtedy pod jakimś pozorem opuszczał towarzystwo i udawał się na samotność lub do kościoła na rozmowę z Panem Bogiem.

Najchętniej przebywał wśród członków Bractwa Św. Barbary i jako jego prefekt z wielkim zapałem o rzeczach duchownych przemawiał. Pobożnymi rozmowami zawsze kolegów do dobrego i wzajemnej modlitwy zachęcał. Serdeczni jego przyjaciele z rozrzewnieniem wspominali później Świętego Stanisława. Jednym z nich był Jan Tarnówski, późniejszy Prymas Polski, który przy śmierci przyciskał z miłością do serca pamiąteczki po Świętym Stanisławie i wyznał, że jeżeli w długiej swej pielgrzymce cośkolwiek dobrego zdziałał, to po Panu Bogu zawdzięczał to budującym i porywającym mowom tego anioła w ludzkim ciele.

Życie, obyczaje i uczynki Stanisława służyły wszystkim za zwierciadło i przykład i okazywały, jaką powinna być doskonała cnota. To też wszyscy zgodnie uważali go za świętego. Nie tylko przykładem i słowem, ale też i czynnie Stanisław spełniał apostolstwo. By zwrócić z błędnej drogi swego brata i skłonić go do gorliwości w praktykach religijnych, nie poprzestał na uprzejmości i cierpliwości, ale stał się niejako sługą jego. Spełniał więc najniższe usługi i gdzie tylko mógł bez sprzeciwiania się Woli Bożej starał się zastosować do jego życzeń.

Nie mniej zbawienny wpływ na otoczenie wywierał pobożny i cnotliwy Młodzieniec w Rzymie. Przełożeni stawiali Stanisława innym za szczególniejszy wzór i rzadki przykład doskonałego zakonnika. To też w wolnych chwilach wszyscy koło niego się zbierali i sami nasuwali mu sposobność do objawiania uczuć wewnętrznych, słuchali go z wielkim skupieniem i zachowywali w sercu jego śliczne i głębokie uwagi i myśli. Klaudiusz Akwawiwa, jeden z towarzyszy Św. Stanisława, a późniejszy generał Zakonu, takie świadectwo wystawił o nim: „Spodobało się Nieskończonej Dobroci, iż byliśmy świadkami najniewinniejszego jego życia, jako też najszczytniejszych przykładów we wszelkiej cnocie, a szczególnie w posłuszeństwie, modlitwie, w jednoczeniu się z Panem Bogiem i w miłości”.

Gdziekolwiek Opatrzność Boża postawiła Stanisława, wszędzie tak młodych jak i starych zachwycał zapachem cnót swoich i do Pana Boga pociągał. Pragnął świętości dla siebie, pragnął jej i modlił się o nią dla innych, a Pan Bóg spełnił to gorące jego pragnienie. I dziś ten Święty Młodzieniaszek króluje w Niebie, i razem z innymi, którzy w ślady jego poszli, zażywa szczęścia wiekuistego.

Kto Pana Boga ponad wszystko miłuje, ten pragnie jak najwięcej dusz do Niego pociągnąć. Stąd każdy Święty w Kościele Katolickim jest równocześnie apostołem. Duch Apostolstwa, to Duch Chrystusa Pana, który w całym swym życiu ziemskim niczego innego nie szukał, jak tylko Chwały Ojca Niebieskiego i zbawienia dusz ludzkich. A wstępując do Nieba wszystkim dzieciom swego kościoła powierzył posłannictwo prowadzenia dalej Swego Dzieła Odkupienia i zbawienia: „I każdemu z osobna dal rozkazanie o bliźnim jego” (Eklez. 17, 12).

Bądźmy więc gorliwymi o zbawienie dusz bliźnich naszych, bo to, jak mówi Św. Jan Chryzostom, najlepiej świadczy o naszej wierności i miłości względem Boskiego Mistrza. Rozniećmy w sobie ducha apostolskiego, by jak najwięcej do Pana Boga dusz przyprowadzić. Nie wszyscy możemy się wybierać w kraje dalekie, by w pogaństwie żyjącym ludom nieść światło Ewangelii Świętej; natomiast wszyscy na wzór Św. Stanisława możemy przez pobożne i pożyteczne rozmowy, a zwłaszcza przez dobry przykład wywierać zbawienny wpływ na otoczenie.

„Niech świeci światłość wasza przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, Który jest w Niebiesiech”, mówi Zbawiciel. Dawać wszędzie dobry przykład pobożności, cnoty, gorliwości, to znaczy świecić w swej rodzinie, wśród swych przyjaciół i kolegów i wszędzie, gdziekolwiek się znajdziesz.

 

Przysługa.

Będę uważny na moje słowa i czyny, by nikogo nie zgorszyć, a raczej przykładnym postępowaniem wszystkich pociągać do Pana Boga. Ukocham też modlitwę o nawrócenie grzeszników.

Ojcze nasz. Zdrowaś Marya. Chwała Ojcu.

O Święty Stanisławie, któryś wszędzie, gdziekolwiek Opatrzność Boża Cię postawiła, doskonałością cnót swoich przyświecał i wszystkich do Boga pociągał, spraw prosimy, byśmy gorliwość o dusz zbawienie w sobie roznieciwszy, modlitwą, słowem i przykładem zbawiennie także na bliźnich naszych wpływali i Bogu ich pozyskiwali. Amen.

 

 

Modlitwy końcowe na każdy dzień Nowenny:

 

 

Poniższe modlitwy odmawia się każdego dnia Nowenny:

V. Módl się za nami Św. Stanisławie Kostko.

R. Abyśmy się stali godnymi Obietnic Chrystusa Pana.

V. Módlmy się: Boże, Któryś pomiędzy innymi Mądrości Twojej Cudami w młodziuchnym nawet wieku dojrzałej świątobliwości Łaskę okazać raczył, daj nam proszącym Cię, abyśmy za przykładem Św. Stanisława Kostki, usilną pracą około zbawienia czas okupując, do wiecznego. odpocznienia wnijść zasłużyli. Przez Jezusa Chrystusa Pana naszego. Amen.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

© salveregina.pl 2023

Newsletter

Otrzymaj za darmo: Niezbędnik modlitewny za dusze czyśćcowe.
Jeśli chcesz otrzymywać żywoty świętych, codzienne rozmyślania, modlitwy za dusze czyśćcowe, nowenny przed świętami, wypełnij poniższy formularz.
Zaznacz: *
Regulamin *