Rok Boży

w liturgji i tradycji Kościoła świętego
z uwzględnieniem obrzędów i zwyczajów ludowych
oraz literatury polskiej

Księga ku pouczeniu i zbudowaniu
wiernych katolików

1932 rok.

 

 

 

 

Ostatni dzień roku, Św. Sylwestra

(31 grudnia)

 

Dotąd widzieliśmy u kołyski Zbawiciela tylko męczenników: św. Szczepana, który oddał życie pod gradem kamieni, św. Jana, męczennika pragnienia, który przeszedł zwycięsko przez ogień prze­śladowań, niewinne dzieci, ginące pod mieczem kata, i św. Tomasza, którego siepacze króla angielskiego zamordowali w jego własnej katedrze. To są prawdziwi szermierze, stojący na straży nowego Króla. Lubo wielka jest liczba męczenników, to jednak nie wszyscy są powołani, aby należeć do tych wybranych szeregów. Zastępy niebieskie mają wśród siebie także wyznawców, którzy w niekrwawym zwycięstwie pokonali świat. Chociaż nie dzielą zaszczytów męczenników, nie są pozbawieni przywileju, by mogli służyć swemu Królowi. Nie dzierżą w swym ręku palmy, ale skronie ich zdobi wieniec sprawiedliwości, a Ten, który go na nich włożył, chce dla Swej chwały mieć ich przy Swym boku.

Jest zatem rzeczą słuszną, że Kościół, chcąc złączyć w tej chwalebnej oktawie wszelką wspaniałość nieba i ziemi, poświęcił w niej jeden dzień czci wyznawcy, jako przedstawiciela niezliczo­nych ich hufców.

Tym wyznawcą jest Sylwester, pasterz Świętego Rzymskiego Kościoła, papież, który długo i spokojnie rządził Kościołem, praw­dziwy, wszystkimi cnotami przyozdobiony sługa Chrystusa Pana. Zasiadł na stolicy Piotrowej bezpośrednio po krwawej walce, trwającej trzy wieki, w której Kościół okupił krwią tysięcy mę­czenników walne zwycięstwo nad pogaństwem.

Sylwester I, następca papieża Melchiadesa, urodził się w Rzy­mie, a po wczesnej śmierci ojca kierował starannie jego wycho­waniem pewien kapłan. Wierne spełnianie obowiązków, mężne wytrwanie wśród niebezpieczeństw i burz prześladowania, miłość i współczująca uprzejmość wobec uciśnionych braci, zapał modlitwy i nieskazitelność obyczajów zjednały mu wielkie poszanowanie wśród wiernych. W roku 304 wstąpił na tron papieski. W tym samym roku zamianował czterech legatów, którzy mieli go za­stąpić na synodzie w Arles. Potępiono tam herezję donatystów. Obecni biskupi przesłali mu godny uwagi list i przedłożyli po­wzięte uchwały do zatwierdzenia.

Wielka musiała być radość Sylwestra, kiedy ujrzał triumf, jaki krzyż odniósł nad nikczemnością pogaństwa, kiedy cesarz Konstanty Wielki w dniu 28 marca r. 312 pokonał Maksencjusza i pozwo­lił na swobodne wykonywanie Religii. Służby Bożej nie trzeba było już odprawiać po ciemnych katakumbach, znalazła w kościołach godniejsze siebie miejsce. Ustały wprawdzie krwawe prześladowa­nia przez tyranów pogańskiej władzy państwowej; lecz inne groźne niebezpieczeństwo zawisło w tym czasie nad Kościołem: poczęła się szerzyć straszna herezja Ariusza, który zaprzeczał Bóstwa Chry­stusa Pana. Cesarz Konstanty zwołał za zgodą papieża w roku 325 powszechne zgromadzenie przedstawicieli Kościoła do Nicei. We­zwania jego usłuchało 318 biskupów. Było to naprawdę czcigodne zebranie. Wśród uczestników było wielu takich, którzy mieli jeszcze na swym ciele blizny z ran, zadanych podczas ostatniego prześladowania za Dioklecjana. Nawet sam cesarz przybył na sobór. „Podobny do anioła, odziany w purpurowe szaty, stanął wśród biskupów”. Kiedy odrzucono fałszywą naukę Ariusza, oświadczyli biskupi jednomyślnie: Chrystus jest prawdziwym, jednorodzonym Synem Bożym, a nie tylko stworzeniem Boga. Jest Bogiem z Boga, światłością z światłości, nie stworzony, lecz współistotny z Bogiem Ojcem. Dumny heretyk nie chciał się ugiąć. Skutkiem tego sobór rzucił na niego klątwę a pisma jego spalono.

Święty papież przyczynił się wiele do rozszerzenia chrześci­jaństwa przez gorliwe spełnianie wszystkich swych obowiązków arcypasterskich. Umarł dnia 31 grudnia 325 r., rządząc niemal dwadzieścia dwa lata Kościołem Chrystusowym.

Już za czasów Grzegorza Wielkiego istniał w Rzymie kościół pod wezwaniem Św. Sylwestra; papież Sergiusz II przeniósł zwłoki świętego do tej świątyni i pochował je pod wielkim ołtarzem.

Na obrazach i statuach przedstawia się Św. Sylwestra z ozna­kami godności papieskiej. Gdzieniegdzie ma obok siebie jako symbol wołu. Legenda bowiem mówi o nim: Pewien poganin, który zaprze­czał Bóstwa Chrystusa Pana, zażądał, aby święty przywrócił życie wołu, którego czarownik zabił. Sylwester zdziałał wymagany cud i nawrócił owego człowieka. Rafał przedstawia na pewnym obra­zie, znajdującym się w jednej ze sal watykańskich, chwilę, kiedy święty Sylwester przyjmuje do Kościoła Konstantego Wielkiego. Malatury ścienne kaplicy, poświęconej świętemu papieżowi w ko­ściele rzymskim pod wezwaniem Czterech Ukoronowanych Mę­czenników, przedstawiają sceny z jego życia.

 

 

Wieczór sylwestrowy w kościele i domu

 

Nam chrześcijanom przypomina wieczór sylwestrowy łaski i dobrodziejstwa, odebrane w minionym roku, i każę poważnie zastanowić się nad ostatnim przeznaczeniem człowieka i nad szybkim biegiem czasu. Wierni zbierają się jeszcze raz w świątyni na zakończenie roku. Najwięcej bodaj wzrusza serce ludzkie wspomnienie tych, co z nami rozpoczęli rok, ale wśród niego przeszli do wieczności. Niema chyba miejscowości, której by nie dotknęła śmierć, bo każdy opłakuje albo matkę, ojca, brata, siostrę lub serdecznego przyjaciela, którego nieubłagany żeniec nam zabrał. Nic dziwnego, że smutek opanuje niejedno serce na wspomnienie tych drogich zmarłych i łza zwilży oko.

Ale niechaj otucha wstąpi do serc naszych; umarli przecież żyją, przeszli tylko do lepszej ojczyzny, a śmiertelną powłokę zamienili na szczęśliwość wie­czną. Otrzymali palmę życia po trudach, cierpieniach i troskach doczesności. Osiągnęli swe przeznaczenie, swój cel; to też możemy ich nazwać szczęśliwymi; atoli w osiągniętym przeznaczeniu naszych ukochanych widzimy i swój cel, którego nie powinniśmy nigdy tracić z oczu. Do tej ojczyzny niebieskiej kierował nas Pan Bóg w minionym roku rozmaitymi drogami, w tak różno­rodny sposób objawiał nam Swoją wolę, miłość, łaskę, mądrość i potęgę, abyśmy w Nim tylko chcieli upatrywać cel i kres swego dążenia. Nie oddalał się od żadnego z nas; tak bliskim był każdemu, żeśmy Go niejako rękoma dotknąć mogli; przeto teraz składamy dzięki za tę miłościwą opiekę i błogo­sławieństwo Bogu swemu; dziękujemy za słońce, które każdego dnia przy­świecało i nas ogrzewało i ożywiało, za księżyc i gwiazdy, które rozjaśniały noc a nam głosiły Boski majestat, za powietrze, którem oddychaliśmy, za deszcz, który zraszał pola, ogrody i siewy, za chleb powszedni, za odzież, która nas ogrzewała, za przyjaciela, który przynosił nam w nieszczęściu pociechę i służył radą, za te liczne sposobności, w których znaleźliśmy po­uczenie i zachętę do życia cnoty, za zdrowie, którem się cieszyliśmy, za wszystkie dowody nieskończenie mądrej Opatrzności, za wszystko, co otrzy­maliśmy za pośrednictwem Kościoła, który pragnie nas wychować dla nieba, za tę cierpliwość, z jaką Bóg znosił nasze grzechy. A kiedy te uczucia wdzięczności rozkołysały duszę naszą, wówczas w imieniu wszystkich zanosi kapłan do Boga wspaniały hymn: Te Deum laudamus — Ciebie Boga chwa­limy. Na tym kończy się nabożeństwo wieczorne, ostatnie w tym roku.

 

 

Wieczór Sylwestrowy

(31 grudnia)

 

Wieczór Sylwestrowy obchodzili dawniej Polacy poważnie, żegnając rok stary, modlitwą dziękczynną za doznane dobrodziejstwa.

Dopiero w nowszych cza­sach przyjął się u nas zwyczaj — prawdopodobnie z Niemiec — spędzania wieczoru sylwestrowego w wesołym kółku, by o północy z kieliszkiem w ręku powitać Rok Nowy i życzyć sobie wzajemnie: „Dosiego Roku“.

Wesoły nastrój, jaki panuje u nas w noc sylwestrową, nie da się porównać z objawami humoru w innych krajach, szczególnie w Niemczech, gdzie przekracza on nieraz miarę i kończy się często wybrykami ulicznymi. W miastach spotykamy się czasem z objawami nadmiernej sylwestrowej zabawy, natomiast po wsiach i w małych miasteczkach w wigilie nowego roku zadawalają się ogólnie wróżbami lub psotami i figlami.

Lud przywiązuje do wieczoru sylwestrowego różne zabobony. Na Mazowszu skrzętna gospodyni przystraja izbę chojarkami, wysypuje podłogę piaskiem, aby zgotować miłe przyjęcie aniołom i duchom, przybywającym w odwiedziny. Jeżeli w nocy tej między godziną jedenastą a dwunastą po­stawi się przy piecu ogrzanym ławę posypaną popiołem, to z rana będą na niej widoczne ślady ducha, który wygrzewał się przy piecu.

Aby zapewnić sobie powodzenie na przyszły rok, należy w dzień św. Sylwestra pilnie czuwać nad całym dobytkiem. Na ostatnią wieczerzę w sta­rym roku wypieka gospodyni „lemieszki” z mąki pszennej lub hreczanej, suto okraszone, aby nie zbywało na tłuszczu przez cały rok. Przy spożywaniu lemieszek młodzież uderza się łyżką po twarzy, zamazuje ciastem szyby, aby w nowym roku dom był pełen chleba a stodoły pełne zboża.

W niektórych okolicach, n. p. na Mazowszu, kobiety wypiekają z ciasta figurki t.zw. „nowolatki”, które po wysuszeniu przechowują starannie przez cały rok, używając ich przeciwko chorobom bydła. Z tego samego ciasta wy­piekają bułeczki, które dają bydłu, aby się dobrze chowało. Przy zarabianiu ciasta na nowolatki kładą pod nieckę słomę, którą potem obwiązują drzewa, aby dobrze rodziły.

Dziewczęta i chłopacy czynią sobie wzajemnie rozmaite psoty: — zamazują szyby gliną, — wciągają na dymnik bronę, — zastawiają drzwi chaty pniami, żądając okupu.

Dziewczęta zabawiają się wróżbami, podobnie jak w wigilię Św. Andrzeja i Bożego Narodzenia. Leją więc na wodę roztopiony wosk lub ołów, wróżą przyszłość z kształtu zastygłych przedmiotów; jednej odlał się habit — więc wstąpi do klasztoru; innej wieniec — nie wyjdzie niestety zamąż w tym roku; tamtej podkowa lub miecz — o szczęśliwa! dostanie rycerza za męża. Cie­kawsza dziewczyna siedzi przed zwierciadłem przy palących się świecach woskowych do północy; jeżeli nie obejrzy się ani razu, ujrzy w lustrze stoją­cego za nią przyszłego męża. — Pobożna i skromna dziewczyna nie próbuje tej wróżby, obawiając się, aby za karę nie ukazał jej się szatan. Woli zapalić wraz z towarzyszkami lekkie wiechetki lnu — a której wiechetek wzniesie się w górę, ta w tym roku zamąż wyjdzie; lub rzucić psu gałki z chleba, albo kogutowi ziarnka pszenicy, — której gałkę pies, wpuszczony do izby, naj­pierw chwyci, lub której ziarno kogut najpierw zbierze, ta dozna szczęścia wielkiego w tym roku.

Ogólnie przyjętym przysmakiem — i to we wszystkich sferach towarzy­skich — są w wieczór sylwestrowy „pączki”, którymi gościnna pani domu czę­stuje swych gości, skracając im czas oczekiwania północy; z wybiciem godziny dwunastej zebrani trącają się wzajemnie szklanicami, napełnionymi „ponczem” gorącym, życząc sobie szczęścia w rozpoczynającym się Nowym Roku.

 

 

 

 

 

 

 

 

© salveregina.pl 2023