Źródło: Św. Józef Sebastian Pelczar – Życie duchowne, czyli doskonałość chrześcijańska T. 1 1924r.

 

 

Praca nad zdobywaniem doskonałości podobna jest do budowy domu, co już Apostoł wyraził tymi słowami: Jesteście Bożą budowlą (1 Kor 3, 9). Gdy kto zamierza budować dom, szuka najpierw budowniczego, który by plan na­ kreślił i kierował jego wykończeniem. Podobnie do budowy domu duchowego potrzebny jest budowniczy, lecz szukać go nie potrzebujemy, bo on się sam ofiaruje bez zapłaty. Kto jest nim? Mądrość wcielona, Jezus Chrystus. On bo­ wiem swoją wszechmocą zbudował ten dom widzialny, to jest wszechświat, w którym mieszkamy, a miłością swoją dom duchowy, którym jest Kościół. On też buduje w każdej duszy dom mniejszy, lecz również wspaniały i misterny – dom życia nadprzyrodzonego.
 Abyś to lepiej zrozumiał, nie zapominaj, że Pan Bóg pierwszego człowieka, a w nim całą ludzkość, do podwójnego życia powołał: do przyrodzo­nego i nadprzyrodzonego. Nie tylko bowiem uposażył go hojnie darami natury, które go uzdolniły do życia przyrodzonego, nie tylko dał mu duszę rozumną, wolną i nieśmiertelną, lecz nadto z bardzo hojnej miłości wlał w tę duszę życie nadprzyrodzone, nieskończenie przewyższające siły i potrzeby natury, bo mu objawił samego siebie, a w jego duszy, wzbogaconej niezmiernymi skarbami łaski uświęcającej, czyli sprawiedliwości i świętości, zbudował swój tron i w niej zamieszkał. Słowem, Bóg oddał się człowiekowi jako prawda, dobro i życie, aby człowiek już nie żył swoim życiem, ale życiem Bożym; aby się stał przez łaskę uczestnikiem natury Bożej, a tym samym dzieckiem Bożym i dziedzicem dóbr niebieskich; aby między człowiekiem i Bogiem istniał nie tylko stosunek poddaństwa, ale synowskiej miłości na ziemi, a zjednoczenia wiecznego w niebie.

Wyjaśnię to podobieństwem. Każde drzewo wydaje owoce według swe­ go gatunku. Jeżeli zaś ogrodnik pragnie, by te owoce były lepsze, wówczas gałązkę ze szlachetniejszego drzewa zaszczepia na gorszym, przez co pierw­sze udziela swoich soków drugiemu i sprawia, że ono wydaje szlachetniejsze owoce. Tak się ma rzecz z człowiekiem. Mocą stworzenia odebrał on od Boga różne dary, tak co do ciała, jak co do duszy i został uzdolniony do osiągnięcia przyrodzonego celu. Gdy jednak Stwórca wytknął mu cel nadprzyrodzony, to jest połączenie z sobą i synostwo Boże, musiał także, na wzór owego ogrodni­ka, wszczepić w niego lepsze soki, czyli życie nadprzyrodzone, aby człowiek, wydając owoce nadprzyrodzone, mógł osiągnąć życie wieczne. Tak też Bóg z nieskończonej dobroci swojej uczynił, a do świętości pierwotnej dodał dary nienależące się naturze ludzkiej, jak zachowanie od błędów, pożądliwości, cierpień i śmierci ciała.
Gdyby Adam pozostał wiemy Panu Bogu, byłby wszystkie te łaski i dary zachował nie tylko dla siebie, ale i dla całego rodzaju ludzkiego. Lecz, niestety, grzech popełniony w raju wydarł człowiekowi życie nadprzyrodzone, czyli Boże, potargał węzeł miłości jednoczący go z Bogiem, zniszczył tę piękną harmonię istniejącą w jego duszy, wprowadził zepsucie do samej natury, jak ciemnotę do umysłu, skłonność do złego i złą miłość własną do woli, pożądliwość, chorobę i śmierć dla ciała, a tak odartego i zranionego rzucił na pastwę rozszalałych namiętności i odrzucenia wiecznego. Mógł Pan Bóg pozbawić na zawsze cały rodzaj ludzki tego życia nadprzyrodzonego i nikogo nie przypuścić do zjed­noczenia z sobą, lecz On, miłośnik dusz, zesłał im ratunek. Przyszedł bowiem Jezus, to jest Zbawiciel, aby okupić swoją krwią i przebłagać sprawiedliwość Bożą i ponownie nawiązać zerwaną przez grzech przyjaźń człowieka z Bogiem. Przyszła Prawda, aby oświecić siedzących w cieniu śmierci; przyszła Droga, aby zbłąkanych zaprowadzić do celu; przyszło Zycie, aby swoją śmiercią wyjednać łaskę uświęcającą, a przez nią dać nadprzyrodzone życie umarłym na duszy; przyszedł Bóg-Człowiek, aby uchwycić człowieka uciekającego od Boga i na nowo podnieść go do godności syna Bożego i dziedzica nieba; słowem, aby wszystko naprawić, wszystko uświęcić, wszystko zjednoczyć.

Jezus Chrystus jest zatem naszym Odkupicielem, który pojednał w sobie świat z Bogiem (por. 2 Kor 5, 19); jest naszym Lekarzem, który wszystko oczyszcza, leczy, udoskonala i uświęca; jest naszym Pośrednikiem, przez którego mamy przystęp do Ojca jest kamieniem węgielnym, na którym mamy się oprzeć, tak że fundamentu innego nikt założyć nie może, prócz tego, który jest założony, a którym jest Chrystus Jezus (por. 1 Kor 3, 11); jest winnym krzewem, na którym my, uschnięte gałązki, mamy się zaszczepić, by z niego soków żywotnych zaczerpnąć; jest naszą głową, z którą my, martwe członki, powinniśmy połączyć się, aby z niej życie otrzymać. On jest głową ciała mi­ stycznego, czyli Kościoła świętego, apostolskiego i katolickiego, w którym żyje i działa; jest twórcą życia nadprzyrodzonego, czyli – jak powiedziałem – budowniczym domu duchowego. On bowiem w Sakramencie Chrztu św. wlewa do duszy początki życia nadprzyrodzonego, dając jej przez Ducha Świętego i posługę Kościoła łaskę uświęcającą, która ożywia duszę, a wraz z łaską zalążki cnót teologicznych: wiary, nadziei i miłości, i cnót kardynalnych, jak też i dary Ducha Świętego. Tym samym rzuca główne zarysy domu duchowego, później zaś dostarcza narzędzi do dalszej budowy, uczy ich użycia, działa na duszę i pracuje z nią, tak iż dusza jest tylko Jego pomocnicą, według słów Apostoła: Jesteśmy pomocnikami Boga (1 Kor 3, 9). Jeżeli dusza przez grzech śmiertelny łaskę uświęcającą, a z nią życie nadprzyrodzone traci, Pan Jezus przywraca ją w Sakramencie Pokuty, albo aktem doskonałej skruchy z niewyraźnym przynajmniej pragnieniem Sakramentu Pokuty, a w innych sakramentach daje pomnożenie tej łaski.
Stąd życie chrześcijanina, jeżeli żyje po chrześcijańsku, nie jest czym in­nym, jedynie życiem Chrystusa Pana w duszy. Cokolwiek bowiem chrześcijanin czyni dobrego, Chrystus w nim i przez niego czyni. Chrystus sprawy dobre w duszy chrześcijanina rozpoczyna, i – że tak powiem – rodzi; Chrystus je uświęca, Chrystus daje im wartość nadprzyrodzoną. Bez Niego nie moglibyśmy nie tylko nic nadprzyrodzonego uczynić, ale nawet zapragnąć, a same nasze dobre czyny byłyby w oczach Bożych jak skrwawiona szmata (Iz 64, 5). Od Niego pochodzi wszelkie światło, wszelki płomień święty, wszelka wyższa siła. Od Niego wywodzi się wszelka cnota, wszelkie poświęcenie, wszelka ofiara. Od Niego jest żarliwość apostołów, męstwo męczenników, zaparcie się wyznawców, czystość dziewic, wytrwałość sprawiedliwych, nawrócenie się grzeszników, zbawienie wszystkich. Słowem, Jezus Chrystus jest naszym życiem i twórcą życia nadprzyrodzonego. W Nim bowiem – mówi św. Paweł – wybrał nas Bóg przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem (por. Ef 1, 4).

To życie nadprzyrodzone pragnie Pan Jezus dać wszystkim, bo wszyst­ kich do tego życia powołał, wszystkich krwią swoją odkupił. Wymaga tylko, byśmy wierząc w Jego prawdę i współdziałając z Jego łaską, przyswoili sobie owoce odkupienia. W tym celu każe głosić Ewangelię i ofiarowuje swoją
łaskę bądź widzialnie przez posługę Kościoła w sakramentach świętych, bądź niewidzialnie przez wewnętrzne natchnienia Ducha Świętego. Tym, którzy tę łaskę przyjmują, daje moc, aby się stali synami Bożymi. W tym też celu nie­ ustannie działa na dusze, by nie utraciły tego życia lub by odzyskały stracone. Posługując się łaskami Ducha Świętego, wzrusza je i zachęca, wzmacnia i dźwiga, upomina, karci i nawraca. Słowem, Pan Jezus jest nieodstępnym to­warzyszem dusz w ich ziemskiej wędrówce, jest ich przewodnikiem, obrońcą, opiekunem, ojcem, bratem, przyjacielem, oblubieńcem, ich życiem”. Stąd wypływa dla nich ścisły obowiązek zjednoczenia się z Panem Jezusem. Ale, niestety, w wielu duszach, nawet wierzących, życie nadprzyrodzone się prze­ rywa albo słabym bije tętnem, dlatego że przez grzech śmiertelny odrywają się od Dawcy życia albo mają przywiązanie do grzechów powszednich i nie współpracują z łaską Bożą.

Jeśli chcesz, aby Pan Jezus był z tobą zawsze, jeśli chcesz mieć Jego życie w sobie – a chcieć powinieneś, inaczej nie osiągniesz swego przeznaczenia – proś przede wszystkim Pana Jezusa, aby to życie w tobie utworzył. O Jezu, Zycie dusz – tak mów za jednym świętym – spraw, niech dusza moja w Tobie, dla Ciebie i przez Ciebie żyje, niech o Tobie myśli, o Tobie mówi, dla Ciebie działa i cierpi; niech Ciebie szuka, do Ciebie dąży, z Tobą się połączy, abyś Ty był jedynie źródłem i celem mego życia, Ty mądrością moją, siłą moją, pociechą moją, moim pokojem, moim skarbem i moim szczęściem tu i w wieczności.

Po wtóre, z łaską Chrystusową połącz własną pracę, by życie nadprzy­rodzone, na chrzcie świętym wlane, zachować, a zachowane pomnożyć, stąd by postępować wiernie i wytrwale według woli Bożej, czyli robić to, co Bóg chce, tak jak Bóg chce i dlatego że Bóg chce. Jeżeli winna gałązka ma rodzić owoce, nie dosyć, że tkwi w winnym krzewie, nie dosyć, że Bóg użycza światła i wilgoci, lecz potrzeba nadto, by ogrodnik ustawicznie uprawiał swoją winnicę. Podobnie jeżeli i ty, chrześcijaninie, chcesz wydawać owoce na żywot wieczny, powinieneś z łaską Bożą zjednoczyć swoją pracę, by oczyścić to, co w tobie jest skażone, udoskonalić, co jest niedoskonałe, uświęcić i pomnożyć, co jest dobre; słowem, by się odrodzić na nowe życie w Jezusie Chrystusie.

 

Niektórzy Ojcowie Kościoła i teologowie uczą, że Syn Boży stałby się człowiekiem nawet wtedy, gdyby Adam nie zgrzeszył, by być Pośrednikiem między stworzeniem i Stwórcą, ale to zdanie inni teologowie jako nieuzasadnione obalają. Por. J.S. Pelczar, Religia katolicka, s. 206, Przemyśl 1923, wyd. 2.

” Obszerniej o tym w rozdz. XXXVI. Czyt. także: o. Kolumban Marmion, Chrystus życiem duszy. Kraków 1921; ks. Piotr Semenenko, Mistyka, Kraków 1896; Robert Hugh Benson, Chrystus w życiu Kościoła, Poznań 1921.