Źródło: Św. Józef Sebastian Pelczar – Życie duchowne, czyli doskonałość chrześcijańska T. 1 1924r.

 

 

a) W imię Pana Jezusa

Jak mamy się modlić, uczy nas sam Syn Boży: O cokolwiek byście prosili Ojca, da wam w imię moje (J 16, 23). Mówi Pan: W imię moje, jakby chciał powiedzieć: O ludzie nędzni i grzeszni, potrzebujecie wielu łask i darów, a więc proście mego Ojca, od którego pochodzi wszelki dobry dar. Lecz ponieważ sami jesteście niegodni wysłuchania, proście w imię moje, to jest przez moje zasługi i według mojej woli.

Do kogo trzeba się modlić? Do Boga w Trójcy Świętej Jedynego albo do każdej z trzech Osób Boskich. Wolno jednak prosić aniołów i świętych14, aby jako dworzanie niebiescy wstawili się za nami do Boga. Szczególnie poleca się gorąco modlitwę do Najświętszej Bogarodzicy, na której prośbę Syn Boży spełnił pierwszy cud w Kanie i którą z krzyża ogłosił Matką całego rodu ludzkiego. Jak skuteczne jest Jej wstawiennictwo, poznać można z praktyki Kościoła i z orzeczeń świętych doktorów, którzy śmiało twierdzą, że wszelkie dobro przychodzi nam przez Najświętszą Pannę Maryję i nazywają Ją „wszechmocą błagającą”.

A jak trzeba się modlić, aby być wysłuchanym przez Boga? Najpierw przez zasługi Jezusa Chrystusa, a to dlatego że „moc zjednywania Boga dla naszych pragnień modlitwa czerpie z Jego naturalnej dobroci i miłosierdzia, z zasług życia i męki Jego Jednorodzonego Syna”15. Jezus Chrystus, żyjąc na ziemi, modlił się za nami i wyjednał skuteczność naszym modlitwom, teraz zaś wstawia się za nami na ołtarzu i na tronie niebieskim. Trzeba zatem łączyć nasze modlitwy z modlitwą Chrystusa, aby im zapewnić miłe przyjęcie u Boga. Gdy bowiem łączymy się ze Zbawicielem, już nie my się modlimy, lecz sam Pan w nas i z nami się modli. My mówimy do ucha Bożego, a Bóg raczy słuchać nie naszego głosu, lecz głosu swego Syna. „O, jakże łatwiej byłyby nasze modlitwy wysłuchane – mówi św. Teresa – gdybyśmy tylko chcieli ofiarować nasze uczynki Ojcu Przedwiecznemu w zjednoczeniu z zasługami Pana naszego”. Tak czyni Kościół święty, ta ob­lubienica Chrystusowa, kończąc wszystkie swoje modlitwy „przez Chrystusa Pana naszego” itd. Radzą także mistrzowie duchowi łączyć nasze modlitwy z modlitwami Pana Jezusa utajonego w Najświętszym Sakramencie i pełniącego tam nieustanny urząd Pośrednika, a składać je Najsłodszemu Sercu Jezusowemu przez ręce Bogarodzicy, która jest Pośredniczką naszą u Syna.

Modlić się w imię Jezusa znaczy, po drugie, prosić o to, co się zgadza z wolą Bożą, a więc przede wszystkim o rzeczy duchowe i do własnego zba­ wienia potrzebne, według słów Zbawiciela: Starajcie się naprzód o królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane (Mt 6, 33). Te bowiem dobra przyobiecał Pan wszystkim, jedynie one prowadzą do szczęścia wiecznego, ich też nie można nadużyć. Proś więc o nie bezwarunkowo i usil­ nie, a szczególnie proś o szczere nawrócenie się do Boga, o wierność dla łaski Bożej, o głęboką pokorę, o miłość doskonałą, o cierpliwość niezachwianą, o dar modlitwy, dar umartwienia, dar pokoju duszy i najcenniejszy dar wytrwania w łasce. Ale nie wyznaczaj Panu Bogu chwili, kiedy, ani sposobu, jak ma cię wysłuchać, bo Bóg ma swoje czasy i swoje drogi.

Św. Alfons Liguori i św. Teresa radzą prosić o wielkie i cenne dary, a to dlatego że Bóg jest Panem nad podziw bogatym i łaskawym. Tym sposobem uczcimy miłosierdzie i szczodrobliwość Bożą, chociaż sami przez się mamy się uznawać za bardzo nędznych i niegodnych tych dobrodziejstw. Tak też czynili święci. Św. Pachomiusz np. błagał nieustannie o czystość serca, św. Augu­styn o wielką miłość, św. Bernard o niewinność niepokalaną, św. Franciszek Borgiasz, św. Jan od Krzyża, św. Teresa, św. Magdalena de Pazzi o znoszenie cierpień dla Boga itd.

A o dary ziemskie dla siebie, np. o zdrowie, majątek, powodzenie, czy wolno prosić? Wolno, lecz pod warunkiem, że te dary posłużą do chwały Bożej i do naszego zbawienia16. Najlepiej zaufać tu całkowicie Panu Bogu, jak ufa chory dobremu lekarzowi, i zdać się ze wszystkim na wolę Bożą, pragnąc tyl­ko tego, co się Bogu podoba, gdyż w takim razie dobry Bóg daje nam prócz zbawienia wiecznego to wszystko, co nam jest pożyteczne. Tak modlił się sam Zbawiciel: Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich (Łk 22, 42). Tak modlili się święci. „Ja jestem dzieckiem – mówił św. Augustyn – i nie wiem, co mi jest pożyteczne. Jestem chory, dlatego nie mogę osądzić, co mi do zdrowia posłuży. Czyń zatem ze mną, o Panie, jak sam uznasz za najlepsze. Daj mi zdrowie i błogosławieństwo, jeżeli taka jest wola Twoja, ale nie miej względu na moje zachcenia. Jeżeli to dla mnie będzie niepożyteczne, wtenczas błagam Cię, zostaw mnie w chorobie i ubóstwie, zostaw mnie pod krzyżem. Wtenczas Ty sam bądź moim życiem, moim zdrowiem, moim szczęściem, moim bogactwem, moją miłością, moim jedynym dobrem, moim wszystkim”. I ty módl się podobnie, pragnąc, aby wola Boża spełniała się zawsze w tobie i przez ciebie. Inaczej, gdybyś prosił natrętnie o dobra doczesne, mógłby ci Pan powiedzieć: „Nie wiesz, o co prosisz”. Owszem, proś Boga, aby nigdy nie wysłuchał twej prośby, gdybyś błagał o rzeczy szkodliwe, gdyż w takim razie wysłuchanie byłoby dla ciebie karą, a nie łaską.

b) Sercem czystym albo skruszonym

Módl się z wiarą i z taką miłością, na jaką zdobyć się możesz, stąd sercem czystym albo przynajmniej skruszonym, bo człowiek splamiony grzechem nie jest godny rozmawiać z Bogiem. Modlitwa złego języka – mówi św. Bona­wentura – nie jest błaganiem modlącego się, ale sykiem węża. Kto modli się i równocześnie grzeszy – dodaje św. Jan Chryzostom – ten nie modli się, ale znieważa Boga. Gdyby ktoś zabił syna królewskiego i zaraz biegnąc do króla, rękę zbroczoną świeżą krwią wyciągnął po jałmużnę, czy zamiast jałmużny nie otrzymałby zasłużonej kary? Lecz oto grzesznik krzyżuje Syna Bożego i te same ręce, które Krew Najświętszą przelały, podnosi w modlitwie. Czyliż nie słuszne, aby zamiast darów ściągnął na siebie gniew Boży? Kto zatem splamił swą duszę, niech ją najpierw oczyści pokutą. Prorok Izajasz skarżył się, że jego wargi nie są czyste, by mogły mówić do Boga i o Bogu. Wtedy Bóg zesłał serafina, który węglem żarzącym oczyścił usta proroka (por. Iz 6, 6). Podobnie powinna dusza prosić przed modlitwą, aby Pan ją oczyścił i pozwolił mówić jej do siebie. Ona zaś sama ma przy pomocy łaski Bożej pozbyć się nieuporządkowanego przywiązania do stworzeń i spełniać wolę Bożą, bo słusznie ostrzega św. Cezariusz: „Jakże odważysz się prosić o to, co Bóg przyobiecał, jeżeli nie czynisz tego, co Bóg nakazał”.

Czy zatem grzesznik nie może się modlić? Przeciwnie, modlitwa jest jego ostatnim ratunkiem i biada mu, jeżeli nią wzgardzi. Niech się więc modli do tego Pana, który jest Bogiem łagodnym i miłosiernym, nieskorym do gniewu i bogatym w łaskę, litującym się nad niedolą (Jon 4, 2). Niech się modli, jak ów syn marnotrawny: Ojcze, zgrzeszyłem, albo jak ów celnik: Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu, albo jak Magdalena modlitwą serca i cichej łzy, albo jak Niniwici pokutą ducha i ciała. Lecz modląc się, niech przerwie i porzuci więzy grzechu. Gdyby bowiem ustami wołał: Boże, zmiłuj się, a sercem lgnął do grzechu i nie chciał go porzucić, sama modlitwa byłaby grzechem. Do takich mówi Bóg: Gdy wyciągniecie ręce, odwrócę od was me oczy. Choćbyście nawet mnożyli modlitwy, Ja nie wysłucham. Ręce wasze pełne są krwi (Iz 1, 15). Taka modlitwa sprowadza klątwę Bożą, dlatego że czyni sobie z Boga igraszkę. Toteż upomina Pan przez proroka: Obmyjcie się, czyści bądźcie! Usuńcie zło uczynków waszych sprzed moich oczu! Przestańcie czynić zło! Zaprawiajcie się w dobru! Troszczcie się o sprawiedliwość, wspomagajcie uciśnionego, oddajcie słuszność sierocie, w obronie wdowy stawajcie! Chodźcie i spór ze mną wiedźcie! – mówi Pan (Iz 1, 16-18). Upomina również Apostoł: Umiłowani, jeśli serce nas nie oskarża, to mamy ufność w Bogu, a o co prosić będziemy, otrzymamy od Niego (1 J 3, 21-22). Idąc zatem za głosem Bożym, staraj się przynosić zawsze na modlitwę serce czyste albo przynajmniej skru­szone. Równocześnie modlitwę serca łącz z modlitwą czynu.

c) Z uszanowaniem

Módl się z uszanowaniem, które by ogarnęło duszę i ciało, a wyrażało się w słowach i w postawie. Pamiętaj tylko, że ty, proch i ziemia, rozmawiasz ze Stwórcą i Panem wszechświata, przed którego majestatem drżą potęgi niebieskie i zakrywają swe oblicza. Wnet słowo nieśmiałe zawiśnie na ustach, głowa się komie pochyli, kolana mimowolnie się zegną. Tak się modlił Syn Boży w owej strasznej nocy. Padł na ziemię i modlił się – mówi Pismo (Mk 14, 35). Dlacze­ go tak gorąco się modlił? Czy potrzebował czegoś dla siebie? Nie. Modlił się za nami i dał nam przykład, jak mamy się modlić. Czy wszyscy ludzie idą za tym przykładem? Ach, nie! Oto Wszechmoc się modli, a nędza się nie modli.

Miłość się korzy, a nieprawość się nie upokarza. Lekarz pada na ziemię, a chory się nie zgina. Sędzia błaga o litość, a winowajca nie prosi o przebaczenie!17.

Na wzór Chrystusa modlili się święci, szczególnie owi „aniołowie pusty­ ni”. Opowiada opat Jan, że odwiedzając pustelników Tebajdy, zastał jednego z nich zatopionego w modlitwie. Ten pobożny starzec klęczał na desce, mając ręce złożone na krzyż, a oczy wzniesione w górę. Gdy się podniósł, spostrzegł opat Jan głębokie wydrążenie w owej desce, a tu i ówdzie krople krwi18. Po­ dobnie św. Marcin, modląc się w kościele, nie śmiał ani usiąść, ani zakaszleć, taką czcią był przejęty dla Boskiego Majestatu!Dzisiaj wszyscy roszczą sobie prawo do poufałości z Bogiem i z mniejszą czcią przemawiają do Boga aniżeli do sługi. Przy modlitwie bowiem drzemią, ziewają, śmieją się i kręcą się na wszystkie strony, tak że nigdy z człowiekiem, choćby najnędzniejszym, nie postępują ludzie tak niegodnie, jak ze swoim Stwórcą i Zbawicielem. Czy taka modlitwa jest miła Bogu? Opowiada Cezariusz, że pewien zakonnik miał zwyczaj spać na modlitwie. Raz ukazał mu się Pan Jezus, lecz natychmiast odwrócił od niego swoją twarz, mówiąc: „Ponieważ jesteś leniwy i śpisz pod­ czas modlitwy, nie oglądasz mojego oblicza”. Jeżeli więc chcesz oglądać oblicze Jezusa, módl się zawsze z uszanowaniem zewnętrznym i wewnętrznym. Ostatnie daje pokora, a więc staraj się koniecznie o pokorę.

d) Z pokorą

Módl się z pokorą, bo w modlitwie jesteś żebrakiem proszącym o wspar­cie, a do tego niegodnym wysłuchania. „Gdyby żebrak prosił o dar z postawą dumną i słowem wyniosłym, zamiast jałmużny otrzymałby ostrą naganę. To samo odbiera modlitwa bez pokory”19. Taka była modlitwa faryzeusza, dlate­go Bóg nią wzgardził. Przeciwnie, pokorna modlitwa ściąga na siebie wzrok Najwyższego, jak mówi Pismo: Modlitwa pokornego przeniknie obłoki i nie dozna pociechy, zanim nie osiągnie celu. Nie odstąpi, aż wejrzy Najwyższy (Syr 35, 17-18). Na którą zaś modlitwę Bóg wejrzy, tej użyczy błogosławieństwa. Taka była modlitwa celnika, ślepego z Jerycha, dobrego łotra itp. Pewnego razu prosiła św. Katarzyna Sieneńska Pana Jezusa o naukę, jaka modlitwa jest Mu najmilsza i wnet usłyszała głos wewnętrzny: „Wiedz, córko, iż ten otrzyma wszelką cnotę, kto trwa na pokornej modlitwie”20. Pokora i miłość [wyd. Verbum, Kielce 1948 – przypis redakcji]. oto są „dwa skrzydła duchowe modlitwy, na których dusza unosi się w górę aż do Boga”21.

Jeśli zatem chcesz, by twoja modlitwa dotarła aż do tronu i serca Bożego, nie zapominaj nigdy, jak jesteś słaby, jak nędzny, jak grzeszny i uniżaj się głęboko przed Bogiem, wyznając swe nicestwo, swą niemoc, swą niegodność i wołając często podczas modlitwy: Kto Ty jesteś, o Boże, a kto ja jestem? Albo powtarzaj słowa pobożnego autora księgi O naśladowaniu Chrystusa’. „Kim ja

jestem, abym śmiał wołać ku Tobie? Ja, Twój najnędzniejszy sługa, najlichszy robaczek, stokroć nędzniejszy, lichszy i godniejszy pogardy, niż to sam uczuć i wymówić mogę”. Tak modlili się święci, a jeden z nich mówi o sobie: „Więcej niż czterdzieści lat starałem się z wszelką pilnością nabyć wprawy w modlitwie, lecz nie znalazłem środka skuteczniejszego niż ten, by stawać przed Bogiem jako słabe dziecko lub jako ubogi żebrak, ślepy i od wszystkich opuszczony”. Cały gmach modlitwy – mówi św. Teresa – wspiera się na pokorze. Im głębiej się dusza uniża, tym wyżej ją Bóg podnosi. Takiej też modlitwie nie odmawia Pan wysłuchania22. Gdy św. Eutymiusza prosili ludzie, by dla nich wyjednał deszcz u Pana Boga, bo już długo panowała susza, odrzekł tenże: „Jak to ja, grzesznik, mam mówić do Boga, którego sprawiedliwy gniew zapalił się na widok naszych występków? Wszyscy upadnijmy przed Nim na oblicze, a On nas wysłucha”. Wszyscy tak uczynili i wnet spadł na ziemię obfity deszcz.

Wzór podobnej pokory daje również niewiasta kananejska. Przychodzi ona do Pana Jezusa, prosząc, by uzdrowił jej córkę, dręczoną przez złego du­ cha, lecz Pan Jezus ani na nią nie wejrzał. Niewiasta błaga tym głośniej, tak iż Apostołowie zniecierpliwieni nalegają na Mistrza: Panie, odpraw ją, bo krzyczy za namil Pan Jezus nie tylko się nie skłania do prośby niewiasty, lecz odpowiada jej dosyć szorstko: Niedobrze jest zabrać chleb dzieciom, a rzucić psom. Czy obraziła się Kananejka? Bynajmniej. Jeszcze bardziej się upoka­ rza: Tak, Panie, lecz i szczenięta jedzą z okruszyn, które spadają ze stołów ich panów. Wtedy Pan Jezus, widząc tak wielką pokorę i tak silną ufność, mówi: O niewiasto, wielka jest twoja wiara; niechaj ci się stanie, jak chcesz (por. Mt 15, 22-28). Widzisz, jak w modlitwie tej niewiasty łączy się pokora z ufnością, jakby dwie rodzone siostry. Więc i ty módl się z pokorą i ufnością. Tak samo w rozmyślaniu upokarzaj się jak najgłębiej przed Bogiem, bo ze swego doświadczenia uczy nas św. Teresa, że im głębiej uniża się dusza, tym wyżej Pan ją podnosi23.

 

e) Z wytrwałą ufnością

Módl się z wytrwałą ufnością, to jest z tą silną wiarą, że Bóg jako nieskończenie mądry umie dać, jako nieskończenie możny potrafi dać, jako nieskończenie dobry chce dać, o co prosisz, jeżeli to dla ciebie jest pożyteczne i jeżeli jesteś tego godny. Tej ufności żąda Pan Jezus jako warunku wysłuchania naszej modlitwy: Dlatego powiadam wam: Wszystko, o co w modlitwie pro­ sicie, stanie się wam, tylko wierzcie, że otrzymacie (Mk 11, 24). Przedstawia to w przypowieściach o wdowie naprzykrzającej się sędziemu i o przyjacielu budzącym w nocy przyjaciela. Apostoł zaś zachęca nas: Przybliżmy się więc z ufnością do tronu łaski, abyśmy doznali miłosierdzia i znaleźli łaskę pomocy w stosownej chwili (Hbr 4, 16). Ufność ta jest duszą modlitwy, która chociaż zasługę bierze z miłości, skutekjednak, czyli wysłuchanie, ma z wiary i ufności24. Pan Bóg, jako „miłość rozlewająca się”25, pragnie rozdawać swe łaski, a nawet pragnie więcej rozdawać, niżeli my pragniemy odbierać26, żąda tylko, byśmy ufali Jego sercu i słowu. „Miłosierdzie Boże – mówi św. Bernard27- jest studnią niezgłębioną, z której czerpiemy naczyniem ufności, a kto ma większe naczynie, ten więcej otrzymuje łask”. Widzimy to na przykładzie setnika. Ufał, że Pan swo­ im słowem może uleczyć chorego sługę, i natychmiast mówi Pan Jezus: Idź, niech ci się stanie, jak uwierzyłeś (Mt 8, 13). Tak też dziś i zawsze modlitwa gorąca, pokorna i pełna ufności przebija niebiosa i wraca stamtąd z błogosławieństwem, podczas gdy bojaźliwa nie wychodzi nawet z serca, oziębła ustaje w drodze do nieba, zarozumiała wraca bez skutku, owszem ściąga karę28. Módl się więc, duszo, z silną ufnością, naśladując dobre dzieci, gdy o coś proszą ukochanego i kochającego je ojca, bo „silna ufność modlących się zadaje gwałt Bogu”,jak to objawił św. Gertrudzie. Tę zaś ufność czerp z rozważania dobroci Bożej, miłości Serca Jezusowego i pośrednictwa Najświętszej Bogarodzicy.

Lecz ta ufność niech będzie pokorna i woli Bożej poddana, jeżeli prosimy o rzeczy doczesne, bo Bóg najlepiej wie, co nam posłuży do prawdziwego dobra. W takim razie zawsze dodawać należy: nie moja, ale Twoja wola niech się stanie. Jeżeli zaś prosimy o rzeczy duchowe, niech ufność będzie wytrwała, bo modlitwa wyprasza, ale wytrwałość otrzymuje. Bóg obiecał wprawdzie dać potrzebne łaski, ale nie obiecał dać natychmiast. Jednym daje zaraz, gdy Go proszą, innym powoli i częściowo, wszystkim według najmędrszych wy­roków29. Jeżeli więc twoja modlitwa nie będzie natychmiast wysłuchana, nie zniechęcaj się wcale, owszem, módl się tym gorliwiej i tym silniej podnoś głos swój do Boga. Pan bowiem pragnie, abyśmy Go „z pewnym świętym natręctwem błagali, skłaniali i zmuszali”30, jak sam nas zapewnił: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam (Mt 7, 7). Proś i ty wytrwale, szukaj pilnie i kołacz cierpliwie. Szczególnie zaś w czasie pokus i cierpień tul się do Serca Jezusowego, jak dziecko do uko­chanej matki. Wzorem niech ci będzie ślepy z Jerycha. Słyszy on, że Jezus, Boży Mistrz i Zbawca ludzi, przechodzi tuż obok, i pełen ufności woła głośno: Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną (Mk 10,47). Rzesza go ucisza, aby nie trudził Mistrza, lecz on woła tym głośniej: Jezusie, Synu Dawida, zmiłuj się nade mną. Ta wytrwałość została też wynagrodzona cudem.

Podobne natręctwo jest zawsze miłe Bogu, jako dowód wielkiej ufności, i przyciąga Boga do duszy. Gdy dziecko jest głodne, zaczyna płakać i nie utuli się, dopóki go matka nie nakarmi, bo któraż matka zniesie dłuższy płacz dziec­ ka? My jesteśmy niemowlętami Bożymi, które Pan nosi przy piersiach, a więc trzeba nam często krzyczeć i płakać, by nas Pan Bóg nakarmił. On bowiem, czulszy niż wszystkie matki, nie może obojętnie patrzeć na płacz swoich dzieci. Czyi moie niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu – tak mówi sam przez proroka – ta, która kocha syna swego łona? A nawet gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie (Iz 49, 15).

Szczególnie wtenczas potrzeba wytrwałości, gdy Bóg nie wysłuchuje za­ raz modlitwy, a dzieje się to z różnych powodów. Często nie wysłuchuje Bóg zupełnie, gdy modlitwajest zła, a tym samym niegodna wysłuchania. Czasem nie wysłuchuje dlatego, że nie żyjemy tak, jak powinniśmy, że nie prosimy tak, jak należy, lub że prosimy o rzeczy szkodliwe. Często nie wysłuchuje Bóg zupełnie, chociaż prosimy o rzeczy dobre w porządku przyrodzonym, np. o zdrowie dla siebie czy dla drugich. Widzi bowiem, że choroba czy śmierć jest w tej chwili nam czy drugim potrzebna do zbawienia, a stąd postępuje jak lekarz, który mimo próśb chorego nie usuwa przykrego, ale potrzebnego lekarstwa. Często Bóg nie wysłuchuje od razu, chociaż modlitwa jest dobra, a to dlatego że chce nas skłonić do dalszej modlitwy. Miłuje bowiem niezmiernie modlitwę, a oko Jego spoczywa słodko na modlącej się duszy. Jak więc matka nie od razu daje dziecku owoc lub cukierka, nie jakby dać nie chciała, lecz iż ma upodobanie w jego szczebiotaniu, łzach i pieszczotach. Podobnie zdarza się, że i Bóg nie zaraz spełnia nasze prośby, bo mu się podoba pokorna i ufna modlitwa.

Nie wysłuchuje Bóg zaraz, aby doświadczyć naszej ufności, nauczyć nas pokory, oczyścić nas przez oschłość duchową czy przez pokusę, udoskonalić naszą pobudkę lub zmusić nas do gorętszej modlitwy i świętego natręctwa. Tak Pan Jezus, idąc z uczniami do Emaus, dopiero wtenczas z nimi pozostał, gdy na Niego nalegali usilnie. Nie wysłuchuje zaraz, abyśmy poznali naszą nędzę i nauczyli się cenić dary Boże, zwłaszcza kosztowne. Co bowiem łatwo nabywamy, to zwykle mało cenimy31. Nie wysłuchuje zaraz, by pomnożyć nasze zasługi32 albo aby nam dać obfitsze łaski, bo przecież i żebrak, jeżeli długo i cierpliwie czeka pod drzwiami, hojniejszą odbiera jałmużnę. Nie wysłuchuje zaraz, aby nas nauczyć cierpliwości i zdania się na Jego wolę. Pan Bóg – mówi św. Katarzyna Ricci – odmierzył dla każdej duszy nie tylko miarę łask, ale i miarę modlitw, po których użycza tych łask. Jeżeli więc coś do tej miary nie dostaje, musi dusza czekać i dłużej się modlić, by rozpłomienić swe pragnienia i stać się godniejszą Boskiego daru. Tak ów paralityk trzydzieści osiem lat czekał na uzdrowienie, lecz że nie stracił ufności, otrzymał od Pana pożądaną łaskę. Tak św. Teresa przez siedemnaście lat prosiła o dar modlitwy.

Co więcej, nieraz zdaje się Pan zasypiać, jak niegdyś w łodzi Piotra na Morzu Galilejskim, i niby nie słyszy proszących. Nieraz odkłada ratunek na sam koniec, gdy już wszelka nadzieja zniknęła, jak to uczynił ze zniesławioną Zuzanną lub z oblężoną Betulią. Nieraz odpycha rzekomo duszę modlącą się i zamiast łaskawego oblicza ukazujejej swój gniew. Tak prorok Dawid uczuł podczas modlitwy wielką trwogę, bo zdawało mu się, że go Pan odrzuca. Mimo to nie zaprzestał modlitwy, lecz we dnie i w nocy wołał o zmiłowanie Pańskie. Czasem Bóg mimo gorących próśb nie oddala ciężkiej chłosty, bo ona jest potrzebna do nawrócenia niektórych dusz. Czasem znowu Bóg zdaje się być głuchy na obfite łzy i modlitwy o nawró­ cenie jakiejś duszy, a to dlatego że ona sama stawia przeszkody łasce. W takim razie należy naśladować św. Monikę, to jest nie ustawać w modlitwie, a z resztą zdać się na wolę Bożą. Są, niestety, dusze, które swoją zatwardziałością, podobnie

jak Judasz, udaremniają wszystkie modlitwy i prace podjęte dla ich nawrócenia. Gdy i ciebie Pan Bóg nie od razu wysłucha, nie zrażaj się, ale tym silniej ufaj, im więcej zdawać ci się będzie, że Pan twoją modlitwę odrzuca. Jak cię sam uczy w Ewangelii (Łk 11), pukaj wytrwale do wrót miłosierdzia Bożego. Prędzej czy później powstanie Pan i otworzy, a gdyby nawet nie dał tego, o co prosisz, zawsze użyczy daru modlitwy, co zaprawdę wielką jest łaską.

Jeśli wreszcie chcesz łatwiej wzruszyć Serce Jezusowe do litości, bądź litościwy dla braci biedniejszych i cierpiących, a surowy dla siebie, czyli – jak mówi św. Augustyn – przypraw modlitwie dwa skrzydła: post i jałmużnę. O co bowiem modlitwa prosi, to post niejako popiera, a miłosierdzie otrzymuje, jak Duch Święty zapewnił: Lepsza jest szczera modlitwa i miłosierdzie połączone ze sprawiedliwością […]. Lepiej jest dawać jałmużnę, aniżeli gromadzić złoto. Jałmużna uwalnia od śmierci i oczyszcza z wszelkiego grzechu (Tb 12, 8-9).

Cokolwiek zaś Pan zrobi, czy cię wysłucha, czy nie, wszystko przyjmuj chętnie i za wszystko dziękuj, bo wszystko pochodzi od kochającego cię Ojca. Wyliczone dotąd warunki dotyczą szczególnie modlitwy błagalnej, następne dwa każdej bez wyjątku.

f) Ze skupieniem ducha

Módl się z uwagą i skupieniem ducha, aby myśl szła w parze ze słowem, a co usta wymawiają, nad tym duch rozmyślał. Czym bowiem jest modlitwa? Podniesieniem ducha do Boga, a więc nie tylko rąk. Jest rozmową duszy, a więc nie samych ust. Kto zaś tylko ustami się modli, ten się wcale nie modli33. „Kto by – mówi św. Teresa – nałogowo zwykł rozmawiać z Majestatem Boskim tak, jakby mówił do swego sługi, nie zważając na słowa, a mówiąc, co mu przyjdzie na język albo co od ciągłego powtarzania już umie na pamięć, tego modlitwy nie uznaję za modlitwę”34. Tylko modlitwa skupiona jest miła Bogu, a nam pożyteczna, jak zapewnia sam Zbawiciel: Gdzie są dwaj albo trzej ze­ brani w imię moje, tam jestem pośród nich (Mt 18, 20). Cóż znaczą ci „dwaj lub trzej”, pyta św. Ambroży, jeżeli nie ciało, duszę i Ducha Świętego. Gdy bowiem dusza wszystkie swe władze gromadzi w świątyni serca, by się modlić w skrytości, gdy ciało zbiera swe zmysły i poddaje je duszy, wtenczas zbliża się Duch Święty i przynosi do tego zjednoczenia ciszę i pokój, tak iż modlitwa jest skuteczna i przyciąga do towarzystwa samego Pana Jezusa.

Przeciwnie, modlitwa dobrowolnie roztargniona jest wzgardą dla Boga, a szkodą dla nas. Modlitwa zaś jest roztargniona dobrowolnie wtenczas, gdy ktoś swoją uwagę odwraca od modlitwy, a zwraca do innego obcego przedmio­tu, albo gdy ze świadomością i dobrowolnie nie usuwa przyczyny, która roztar­gnienie sprowadza. Nie dzieje się to bez grzechu, bo jaka to obraza dla Majestatu Bożego, że gdy Bóg się zniża, aby słuchać człowieka, nędzny człowiek odwraca się od Stwórcy i idzie myślą do stworzeń! Wszakże rozmawiając z człowiekiem, nie pozwalamy sobie odbiegać myślą od przedmiotu i zajmować się kim in­nym, inaczej bowiem okazalibyśmy mu wzgardę. „Czy zresztą może nas Bóg wysłuchać, gdy my sami siebie nie słyszymy?”35. Jaki więc owoc roztargnionej dobrowolnie modlitwy? Ten tylko, że człowiek odchodzi z próżnymi rękami i ściąga na siebie winę przed Bogiem za lekceważenie Jego majestatu.

Jeżeli chcesz tego uniknąć, módl się zawsze z uwagą. Jak owi dwaj cherubini, umieszczeni na arce, mieli skrzydła rozpostarte w górę, tak i twój duch niech wśród modlitwy wznosi się do Boga. Ofiaruj Panu Jezusowi czystą modlitwę – upomina cię św. Paulin – ażeby światowe myśli nie zawieruszyły twego serca i nie uwikłały twej duszy w tysiączne próżności. Pamiętaj, że jesteś pod okiem Boga, który przetrząsa fałdy twego serca i tajniki twego ducha36. Pamiętaj wreszcie i na to, że lepiej zmówić jedno „Ojcze nasz” z uwagą niż tysiąc pacierzy bez pobożności i skupienia37.

Lecz cóż począć, gdy roztargnienia gwałtem się cisną?

 

O roztargnieniach

Roztargnienia są to obce myśli, które jak rój natrętnych komarów napadają na duszę i dręczą ją, pustosząc i niszcząc owoce modlitwy. Skąd one pochodzą? Często ze słabości ciała. Kiedy ciało jest chore, osłabione, rozstrojone lub zbyt zmęczone, modlitwa jest zwykle bardzo utrudniona. Niechaj się dusza w tym stanie wiele nie wysila, lecz o ile można, zachowa się spokojnie w obecności Bożej i zadowoli się czy to aktami strzelistymi, czy krótką modlitwą ustną, czy odczytaniem jakiej medytacji.

Często pochodzą roztargnienia z wrodzonej słabości duszy, która nie znosi dłuższego spoczynku i nie lubi trwać długo przy jednym przedmiocie, lecz jak motyl przelatuje z jednego na drugi. Dusze o żywej wyobraźni i wrażliwym sercu z trudnością mogą skupić swe myśli i zwrócić je do Boga, bo co chwila przemocą się wciska jakaś myśl obca albo nieodpowiednie uczucie. Takim duszom daje pewien pisarz duchowy następującą radę: „Jeżeli twój duch jest tak niestały i lotny, że nie możesz zważać na znaczenie słów modlitwy, nie gniewaj się, nie rozpaczaj, ale czyń chętnym i spokojnym sercem, co możesz.

Ofiaruj Bogu swoją dobrą chęć, trwaj w cierpliwości i bądź pokorny, a nie małoduszny”38.

Czasem roztargnienia pochodzą od szatana, który nie może znieść modli­ twy, wiedząc, że to jest czas łaski dla duszy39. Dlatego wszelkimi sposobami stara się ją przerwać i albo odwraca uwagę duszy gdzie indziej, albo ją zaj­ muje czczymi marzeniami, albo rozpala jaką żądzę, albo napełnia wyobraźnię szkaradnymi obrazami i rozżarza zmysłowość, albo budzi niepokój, wstręt, zniechęcenie, drażliwość, ospałość i znudzenie. Powiada św. Jan Klimak, że jak na głos dzwonu gromadzą się kapłani i wierni na modlitwę, tak też zbierają się i szatani, aby nas w rozmaity sposób kusić i odwodzić od modlitwy. Wten­ czas te roztargnienia są liczne, natarczywe, niepokojące, więcej jednostajne, zwykle połączone z pokusami, mianowicie nieczystymi, bluźnierczymi lub gniewliwymi40.

Czasem także Bóg doświadcza duszę dążącą do doskonałości, aby ją wypróbować, oczyścić lub podnieść do wyższego stopnia modlitwy.

Najczęściej jednak roztargnienia pochodzą z naszej winy. Nie czuwamy nad zmysłami, stąd pełno próżnych myśli i wrażeń wchodzi do duszy, jakby do zajezdni. Jesteśmy „zaślepieni kurzawą miłości własnej i prochem zniko­ mych zajęć”41, stąd pełno w nas ziemskich trosk, dumnych rojeń, samolubnych planów i zbytecznych obaw. Jesteśmy niezmiernie gadatliwi i ciekawi, stąd mnóstwo nowinek sprowadzamy do duszy. Nie staramy się umartwić, stąd pełno w nas czczych pragnień i nieuporządkowanych przywiązań lub wstrętów. Nie przygotowujemy się wcale do sprawy tak ważnej, a podczas modlitwy nie pamiętamy o obecności Boga i nie zadajemy sobie pracy, więc cóż dziwnego, że tyle mamy roztargnień; owszem, byłoby cudem, gdybyśmy ich nie mieli.

Skądkolwiek roztargnienia pochodzą, pamiętaj, że tylko dobrowolne pozbawiają duszę owoców modlitwy i ściągają na nią winę przed Bogiem, pod­ czas gdy niedobrowolne są raczej próbą, którą Bóg na to dopuszcza, aby dusza uczuła swoją niemoc i niegodność, a walcząc i pracując podczas modlitwy, pomnożyła swe zasługi. Niestety, nasza słabość jest tak wielka, że niepodobna uwolnić się całkowicie od roztargnień. Słusznie powiedział św. Piotr Damiani: „Nie wierzę, aby nawet sam Eliasz, który przez swą modlitwę niebo zamykał, zdołał zamknąć swoją duszę przed wszelkimi myślami w czasie modlitwy”. Każdy człowiek musi powiedzieć z pobożnym autorem księgi O naśladowaniu Chrystusa: „Wyznaję szczerze, iż nawykłem być bardzo roztargniony. Tam często jestem, gdzie jest moja myśl. Tam jest często moja myśl, gdzie jest to, co miłuję”. Nawet święci skarżyli się na roztargnienia. Jeżeli jeden z nich, św. Alojzy, w czasie siedmiu miesięcy tak mało doświadczył roztargnień, że razem wzięte mniej by zajęły czasu niż jedno „Zdrowaś Maryjo”, był to raczej dar wyjątkowy, który otrzymał od Boga w nagrodę za to, że nieraz tę samą modlitwę przez cztery lub pięć godzin powtarzał, by się ustrzec wszelkiego roztargnienia. Podobnie św. Róża z Limy nabyła tak wielkiego skupienia i tak ścisłego zjednoczenia z Bogiem, że już nie wiedziała, co to jest roztargnienie, choćby chwilowe, a myśl jej tak była zatopiona w Bogu, że oderwać się od Niego nie mogła. Były to przywileje szczególne, których Pan użycza tylko małej garstce wybranych. „Z tym wszystkim – mówi opat Mojżesz – cho­ ciaż nie jest w naszej mocy powstrzymać nawału różnych myśli, by nas nie nagabywały, można jednak nie dopuszczać, aby w duszy pozostały, a gdy się natrętnie wciskają, można je odrzucić, czyli można po większej części ustrzec się roztargnień dobrowolnych!”

Środki są następujące. Przede wszystkim módl się gorąco o dar modlitwy, aby Bóg promieniem łaski rozpraszał mgłę roztargnień. Tego daru udziela Bóg proszącym, jak przyrzekł przez proroka Zachariasza: Na dom Dawida i na mieszkańców Jeruzalem wyleję Ducha pobożności (Za 12, 10). „Bez Ducha Świętego – mówi święty proboszcz z Ars – jesteśmy jak kamień na drodze”. Wołaj więc często do Boga: Panie, naucz mnie modlić się i daj mi ducha modlitwy. Łącz przy tym swoją modlitwę z modlitwą Chrystusa, aby przez to zjednoczenie oczyścić i udoskonalić swoją modlitwę.

Po drugie, zamykaj źródła roztargnień, a mianowicie czuwaj nad zmysłami i nad wyobraźnią, inaczej w twoim umyśle będą zamieszanie i hałas jak na jarmarku. Poskramiaj nieuporządkowane pragnienia i przywiązania, inaczej twoje serce, jak wilgotne drzewo, niełatwo rozpali się świętym ogniem. Wy­ strzegaj się zbytniej ciekawości, wielomówności, smutku, goryczy i wstrętu do ludzi, inaczej twoja dusza, jak rozstrojony instrument, będzie wydawać tylko fałszywe lub niemiłe tony. Słowem, umartwiaj się zewnętrznie i wewnętrznie. Jak bowiem kadzidło wydaje swoją woń, gdy zostanie spalone na żarzących węglach, tak i modlitwa tylko wtedy wzniesie się w niebo wdzięczną wonią, gdy wypłynie z umartwionej duszy42.

Po trzecie, przed rozpoczęciem modlitwy poproś zawsze o łaskę skupienia i przypomnij sobie doskonałości i dzieła Boże, by rozgrzać swe serce i nastroić je na ton miłości Bożej. Dobrze też jest zaraz na wstępie połączyć się z Panem Jezusem i ofiarować modlitwę Jego Sercu przez Najświętszą Pannę. Św. Ger­truda, odmawiając raz brewiarz w chórze, tak się czuła nagabywaną obcymi myślami, że zawołała z bólem: „O mój Panie, jaki odniosę pożytek z modli­twy tak rozproszonej?”. W tej chwili objawił się jej Pan Jezus, a wskazując na swoje serce, rzekł: „Ilekroć wskutek słabości ludzkiej napadną na ciebie roztargnienia, poleć swą modlitwę mojemu Sercu, a Ono uzupełni twe braki”. Dusza w takim razie podobna jest do wysokiej góry, której szczyt kąpie się w świetle słonecznym, podczas gdy u spodu piętrzą się chmury.

Wreszcie szukaj na modlitwę miejsca samotnego, dokąd by ziemski gwar nie dolatywał. Takim miejscem jest przede wszystkim świątynia Pańska, w niej zaś ołtarz z Najświętszym Sakramentem. Gdy pewnego pustelnika spytał ktoś, gdzie by można znaleźć Boga, zaprowadził go pustelnik na miejsce puste w lesie i rzekł: „Tu jest Bóg”, dając tym poznać, że w samotności Bóg najchętniej mówi do duszy, a dusza najłatwiej do Boga. Jeżeli nie możesz znaleźć takiego miejsca, utwórz sobie pustynię w duszy, to jest idąc na modlitwę, zostaw za drzwiami duszy wszystkie ziemskie myśli. Mów do nich, jak św. Bernard: „Zostańcie tutaj, moje myśli, uczucia i sprawy, a ty, duszo moja, wstępuj do wesela twego Pana i Boga, abyś poznała Jego oblicze i nawiedziła Jego świątynię”.

Błogosławiona Maria od Wcielenia radzi naśladować rzemieślnika, który przyszedłszy wieczorem do domu, rzuca w kąt narzędzia i nie myśli o nich aż nazajutrz. Tak nam trzeba zapomnieć o świecie i o sobie, a wszystkie swe myśli i uczucia zwrócić do Boga. Może powiesz: Niestety, chciałbym tak czynić, ale myśli to nie narzędzia, nie chcą leżeć spokojnie. Prawda, więc staraj się ziemskie myśli natychmiast usunąć, skoro poczną się cisnąć, albo przynajmniej tak je oczyścić, aby nie przeszkadzały zjednoczeniu z Bogiem. Jak grający na lutni jednym palcem dotyka struny grubszej, resztą zaś strun mniejszych, tak jednak, że stąd miła harmonia powstaje, podobnie i ty wszystkie uczucia i myśli, które ciągną cię do stworzeń, tak staraj się nastroić, by cię podnosiły do Boga i zle­ wały się w świętą melodię. W tym celu przejmij się przed modlitwą głęboko tą myślą, że masz mówić do Boga, że cała Trójca Święta daje ci posłuchanie i wraz z dworem niebieskim spogląda na ciebie. Tę pamięć o obecności Bożej często odnawiaj.

Podczas modlitwy rzuć czasem okiem na Najświętszy Sakrament, na krzyż lub na obraz albo też wzbudź akt strzelisty, jak np.: Jezusie Zbawicie­ lu, zmiłuj się nade mną, daj, abym Cię widział. Gdy cię ogarnia sen, zmień pozycję ciała, zwilż oczy zimną wodą, wyciągnij ręce na krzyż lub módl się głośno. Gdy spostrzeżesz, że odbiegłeś dobrowolnie od Boga, upokorz się i wzbudź akt żalu, lecz nie powtarzaj modlitwy. Jeżeli roztargnienia bardzo cię trapią podczas medytacji, użyj odpowiedniej książki do skupienia ducha.

A jak podróżny, kiedy zaśnie w drodze i od towarzyszy zostanie opuszczony, zrywa się czym prędzej i pospiesza za nimi, tak i ty, gdy spostrzeżesz, że byłeś roztargniony lub leniwy, zrywaj się czym prędzej, aby podwojoną gorliwością nagrodzić stracone chwile43.

Za dobrowolne roztargnienie przepraszaj Boga, z niedobrowolnym zaś walcz bez ustanku, nie zrażając się trudem ani słabym początkowo skutkiem, często wystarczy odwrócić się spokojnie od obcych myśli. Odtrącając je, nie zwracaj uwagi na ich przedmiot ani z nimi nie walcz wstępnym bojem, bo któż będzie gonił za muchami, które nas napastują. Raczej przypominaj sobie często obecność Pana Boga i rozgrzewaj serce aktami strzelistymi. Jeżeli pomimo to roztargnienia nie ustąpią, nie smuć się i nie wpadaj w zniecierpliwienie, bo one wtenczas nie są grzechem. Jak ojciec wcale się nie obraża, gdy syn w gorączce mówi niedorzecznie, lecz raczej lituje się nad nim, tak Bóg z przyczyny naszych niedobrowolnych roztargnień nie pobudza się do gniewu, ale do litości. Nie po­ rzucaj zatem modlitwy jako przykrej i niepożytecznej. Jest ona bowiem wtenczas milsza Bogu i pożyteczniejsza dla ciebie niżeli modlitwa swobodnie z duszy płynąca, a to dlatego, że modląc się mimo roztargnień, czynisz z siebie ofiarę.

Co więcej, św. Augustyn zapewnia, że „jeżeli to nam przykrość sprawia, że nie możemy się modlić, to już to samo jest modlitwą”. Ofiaruj więc Panu tę przykrość i trwaj cierpliwie na modlitwie, jak radzi św. Franciszek Salezy. Kiedy przed tym świętym żaliła się pewna zakonnica na silne roztargnienia, taką dał jej radę: „Jeżeli twoje serce błąka się i doznaje roztargnień, skieruj je łagodnie do przedmiotu modlitwy i staw je spokojnie przed obliczem Pańskim. A gdybyś i przez całą godzinę nic innego nie robiła, tylko skupiała swe serce i sprowadzała je do stóp Pana, a mimo to roztargnienia ponawiały się bez ustanku, to jednak czas modlitwy nie byłby stracony, a twoje zajęcie byłoby bardzo przyjemne twojemu najmilszemu Oblubieńcowi”.

Niech cię również nie odstraszają pokusy, jakich nieraz doświadczasz podczas modlitwy. Są to owoce zepsutej natury i złego ducha, którymi chce cię oderwać od modlitwy. Odpędź je tylko mężnie, jak odpędził Abraham drapieżne ptaki, co chciały porwać ofiarę złożoną na ołtarzu, a ofiara, jaką chcesz poświęcić Panu na ołtarzu serca, pozostanie nietknięta. Najlepszą bronią jest wtedy wzbudzanie aktów miłości, jak też innych cnót. Tak np. jeżeli cię napastują nieskromne wyobrażenia, nie wpatruj się w nie, ale odwróć spiesznie swoją myśl i wołaj w duszy: Panie, ratuj! Raczej umrzeć, niż się splamić! To znowu przedstaw sobie, że patrzysz na Hostię Najświętszą. Jeżeli się nasuwają ohydne bluźnierstwa, wzbudź akt miłości i nie zważaj na nie ani się nie trwóż.

Jeżeli powstają poruszenia pychy i miłości własnej, upokorz się przed Panem, mówiąc: Jestem nicością i grzesznikiem! Jeżeli cię rozpala gniew, pragnienie zemsty lub niechęć do bliźniego, pomódl się w tej chwili za niego, prosząc: Błogosław mu. Boże! Jeżeli wreszcie trapi cię niepokój, rzuć się w duchu do nóg Zbawiciela i mów: W ręce Twoje oddaję siebie i wszystko moje.

 

 

g) Z nabożeństwem serca

Módl się sercem gorącym, czyli – jak się zwykle mówi – nabożnym, to jest rozgrzanym miłością Boga. Z serca bowiem, jako ze źródła, płynie modlitwa, i na serce również Bóg patrzy. „Ludzie – mówi św. Grzegorz – ważą serce podług słów, Bóg zaś waży słowa według serca”44. Gdy więc serce jest gorące, choćby słowo było nieudolne, modlitwa jest doskonała. Gdy serce z naszej winy jest zimne dla Boga i przywiązane do grzechu, a słowa są wymowne, modlitwa jest kłamliwa i Panu Bogu wstrętna, jak sam się skarży przez proroka: Ten lud zbliża się do Mnie w słowach i sławi Mnie tylko wargami, podczas gdy serce jego jest z dala ode Mnie (Iz 29, 13).

Lecz na czym polega modlitwa serca? Czy na tkliwości uczucia, objawiającego się we łzach i westchnieniach? Wprawdzie czytamy, że wielu świętych wylewało hojnie łzy na modlitwie, że innym, jak np. św. Alojzemu lub św. Stanisławowi Kostce, twarz od wewnętrznego wzruszenia płonęła, lecz mimo to łzy i wzruszenia nie są miarą doskonałej modlitwy. Często bowiem ta czułość pochodzi z wrodzonej tkliwości serca, żywej wyobraźni lub silniejszego wrażenia, a więc nie zawsze jest dziełem łaski ani znakiem prawdziwej pobożności. Trafia się więc czasem, że jakaś dusza modli się niby gorąco i czule, a jednak jej modlitwa nie jest doskonała. Przyczyna jest ta, że prawdziwe nabożeństwo polega na rozgrzaniu serca miłością ku Bogu i na pochodzącej stąd gotowości woli, aby wszystko czynić, czego Bóg od nas żąda. Ta zaś gotowość może być bez wewnętrznej pociechy, a nawet bez smaku i zadowolenia.

Abyś to lepiej zrozumiał, nie pomijaj różnicy między nabożeństwem istotnym a nieistotnym, czyli nadzwyczajnym. Pierwsze jest spokojną, ale silną gotowością woli służenia Bogu, drugie z tą gotowością łączy pociechy i wewnętrzne słodycze, których owocem są dziwna radość, siła i błogość duszy, a są one często tak obfite, że aż udzielają się ciału. Te pociechy nie stanowią istoty nabożeństwa, są jednak darem Bożym, a więc trzeba je przyjmować z wdzięcznością i cenić należycie.

Trzeba zarazem z nich korzystać, ale tak, by się do nich nie przywiązywać, uważając je niejako za orzeźwienie wśród męczącej podróży, które powinno nam dodawać sil, a nie wstrzymywać nas w drodze45.

Ale czy wolno o nie prosić? Wolno, byle w dobrym celu, np. dla utwier­ dzenia się w cnocie, a nie dla zaspokojenia duchowego łakomstwa, bowiem sam Duch Święty zachęca nas: Skosztujcie i zobaczcie, jak dobryjest Pan (Ps 34,9). „Proś Boga – wzywa też św. Bernard46- aby ci dał światło nabożeństwa, pogodę dnia, szabat ducha, abyś jak wysłużony wśród wielu trudów żołnierz żył odtąd bez znoju i z rozszerzonym sercem biegł drogą przykazań Bożych, abyś to czynił z największą słodyczą i rozkoszą, co wcześniej czyniłeś z gory­ czą i przymusem ducha”. Tak samo inni mistrzowie duchowi twierdzą, że pobożność uczuciowa ułatwia polot duszy do zjednoczenia się z Bogiem. „Modlitwa to rosa wonna, ale trzeba się modlić czystym sercem, aby czuć tę rosę” – powiedział św. Jan Maria Vianney. Św. Teresa nie odważyła się ni­ gdy prosić o pociechy na modlitwie, uważając to za wielką łaskę, że jej Pan pozwolił stać przed swoją obecnością47. Ona też radzi duszom, by nie były pochopne do szukania pociech, ale za to mocno trzymały się krzyża.

Proś więc i ty zawsze o nabożeństwo istotne, płynące z miłości Boga, 0 pociechy zaś warunkowo: jeżeli się Tobie, Panie, podoba. Są one zwykle pokarmem dusz doskonałych, i to nie ustawicznym. Często jednak karmi nimi Bóg dusze początkujące w swojej służbie, jakby małe dzieci mlekiem swych piersi, aby je pociągnąć do wzgardy pociech światowych i do miłości krzyża. Skoro zaś podrosną i ukochają krzyż, usuwa im te pociechy, czy to za karę nadużycia, czy to bez winy, by duszę oczyścić albo wypróbować. Trafną tu naukę daje św. Teresa, jak używać pociech na modlitwie, a strzec się nieumiarkowanych uniesień i czułości: „Niechaj dusza uczy się skupić w sobie miłość swoją, aby nie była jak woda w garnku zbyt mocno kipiąca, przelewająca się i pryskająca na wszystkie strony, bo za dużo drwa do ognia nałożono. Niech ujmuje drew, niech opanowuje przyczyny, to jest myśli 1uczucia, z których wybuchł ów płomień gwałtowny, niech się stara zalać go łzami, ale cichymi i słodkimi, a nie siłą dobywanymi, jakie zwykle bywają łzy z tych nieposkromionych uczuć się rodzące, a niemałą szkodę czyniące”48.

Staraj się i ty, chrześcijaninie, modlić się zawsze z nabożeństwem, wzbudzając stosowne uczucia: czci, miłości, upokorzenia, oddania się, żalu itp. Gdyby jednak mimo twej pracy serce było twarde i zimne, nie zaprzesta­waj ani nie skracaj modlitwy. Jak zaś należy zachować się w czasie oschłości duchowej, posłuchaj.

O oschłości duchowej na modlitwie

Dusza, zostająca w oschłości, staje się podobna do skalistej opoki lub do bezwodnej pustyni. Zdaje się jej, że Bóg odwrócił od niej swoją twarz i spełnia na niej przekleństwo rzucone na lud izraelski: Niebiosa, które masz nad głową, będą z brązu, a ziemia pod tobą – żelazna (Pwt 28, 23). Gdy dusza chce się modlić, nie może ani myśli zebrać, ani uczuć rozniecić, tak iż modlitwa staje się dla niej męczarnią. Pochodzi to czasem z rozstroju duszy, spowodowa­nego cierpieniami fizycznymi lub moralnymi, a częściej jeszcze z jej winy, mianowicie z duchowego lenistwa, umysłowej pychy, nieumartwienia złych pożądań i zbytniej ciekawości. Czasem ta oschłość jest dziełem szatana, któ­ry – jak powiedziano wyżej – jest śmiertelnym wrogiem modlącej się duszy, a stąd stara się ją albo rozproszyć, albo znudzić i zniechęcić, albo zatrwożyć pokusami. Czasem wreszcie Bóg to sam dopuszcza, by albo duszę ukarać za duchową oziębłość i dobrowolne niewierności, albo też by doświadczyć jej stałości i pomnożyć zasługi49. W takim razie oschłość jest dla niej jakby ziem­skim czyśćcem, to znowu próbą jej wierności i szkołą pokory i cierpliwości. Często po takiej oschłości Bóg udziela duszy daru kontemplacji. W duszy ludzkiej dzieje się to samo, co w naturze: czasem jest słoneczna pogoda, to znowu niebo pokrywa się czarnymi chmurami, czasem rosa spada obficie, to znowu następuje mniejsza lub większa posucha.

Jeżeli podobnym stanem Pan cię nawiedzi, nie lękaj się, ty nie jesteś pierw­szy, który tego doświadczył, bo przed tobą wiele dusz podobną szło drogą. Św. Antoni pustelnik, chociaż tak gorliwy w modlitwie, skarżył się jednak: „O, jakże bym chciał być dobry, o Panie, ale nie pozwalają mi na to moje myśli”. Podobnie żalił się św. Bernard: „Wyschło moje serce, zsiadło się jak mleko, stało się jak ziemia bez wody, nie mogę się skruszyć do płaczu, tak twarde mam serce. Nie smakuje mi śpiewanie, niemiło mi czytać, nie mam pociechy z modlitwy”50. Również inni święci doświadczali oschłości na modlitwie, często przez długi czas. Nie myśl zatem, że cię Bóg opuścił. Nie. On cię tylko doświadcza, czy na modlitwie chcesz zadowolić Boga, czy siebie, a tą próbą potęguje i doskonali twoją miłość. Może chce cię oczyścić i zapobiec, by z tych pociech nie wylągł się robak upodobania w sobie, a z tego upodobania nie zrodziła się pycha, ta truciciełka duszy51. Jeżeli zaś sądzisz, że za winę niedbalstwa odjął ci Pan słodycz i skupienie w modlitwie, upokorz się, wielbiąc sprawiedliwość Bożą. „Słuszna to rzecz, o Panie – tak mów do Boga – że mnie nie chcesz słuchać i drzwi przede mną zamykasz, gdy ja tyle razy zamykałem serce moje na głos Twoich natchnień i kołaczącemu nie chciałem otworzyć52.

Skądkolwiek jednak oschłość przychodzi, nie opuszczaj ani nie przery­waj modlitwy, choćby była przykra. Pamiętaj, że istotą nabożeństwa nie są pociechy, lecz oddanie się woli Bożej i że ta modlitwa jest najlepsza, w której spełniamy wolę Bożą. Gdy więc Pan Bóg żąda od ciebie modlitwy oschłej, ofiaruj Mu oschłą, pragnąc jednak, aby była gorąca. Taka modlitwa miła jest Bogu i korzystna dla duszy, bo jest połączona z ofiarą. Oto modlitwa Pana Jezusa w Ogrójcu była najdoskonalsza i najcenniejsza, a jednak tej modlitwie towarzyszyła najstraszniejsza oschłość. „Nie trzeba się zatem zrażać ani tracić ducha z przyczyny oschłości na modlitwie. Nie należy również rozpaczać ojej skutku, bo chociaż Pan się ociąga, przyjdzie jednak w końcu i da wszystko”53.

Taka modlitwa jest jakby drogą wiodącą wśród pustyni do oazy, to jest do wysepki, pełnej słodkich owoców i świeżych źródeł. Gdy dusza nie lęka się pustyni, prędzej czy później napoi ją Pan i hojnie obdarzy. Wszakże zapewnia nas prorok: Ciebiepragnie moja dusza […]jak ziemia zeschła, spragniona, bez wody. W świątyni tak się wpatruję w Ciebie, bym ujrzał Twoją potęgę i chwałę (Ps 63, 2-3). Co więcej, taka modlitwa jest milsza Bogu i korzystniejsza dla duszy, aniżeli gdyby jej towarzyszyły najczulsze wylewy serca, bo jest czystą od skażenia miłości własnej, która w niej nie znajduje dla siebie pokarmu, a nadto jest połączona z wieloma cnotami. I tak, łączy się z nią męstwo, gdy dusza mimo przeszkód nie zraża się. Łączy się pokora, gdy uznaje swą nędzę i czuje się niegodna pociech Bożych. Łączy się wierność, gdy mimo pozor­ nego opuszczenia trwa silnie przy Bogu. Toteż i Pan nie skąpi dla tej duszy swoich nagród, chociaż one są nieraz przed duszą ukryte. Trafnie powiedział św. Franciszek Salezy, że „jeden gram modlitwy w czasie oschłości więcej ma wartości przed Bogiem aniżeli dziesięć kilogramów w czasie pociechy”.

Lecz powiesz może: Ach, ja wtenczas ani na jedną myśl, ani na jedno uczucie zdobyć się nie mogę. Dobrze, więc stój spokojnie przed Bogiem jak żołnierz przed drzwiami pałacu lub posąg w ogrodzie królewskim. Raz skarżył się młody pustelnik przed św. Makarym: „Ojcze, nie mogę się modlić”. „Synu – odrzekł św. Makary – nie opuszczaj modlitwy, owszem, módl się dłużej, mówiąc do siebie: Dla miłości Pana Jezusa chcę pilnować ścian mojej celi”54. Patrz – mówi podobnie św. Franciszek Salezy55- iluż to dworzan idzie codziennie na pokoje królewskie bez nadziei nawet rozmawiania z królem, lecz na to tylko, aby spojrzał na nich i aby mu złożyli swój hołd. Tak i ty idź na modlitwę jedynie dla służby Bożej i dla okazania Bogu swojej wierności. Gdy przemówi do ciebie pociechą wewnętrzną, dziękuj Mu za to. Gdy nie przemówi, a nawet udawać będzie, że cię nie widzi, stój spokojnie przed Jego obecnością, a prędzej czy później wejrzy i nagrodzi. Dobrze jest w takim stanie patrzeć okiem miłości na krzyż czy na Najświętszy Sakrament albo nawet krzyż całować, a podczas rozmyślania posługiwać się książką i wzbudzać akty strzeliste.

Nieraz się zdarzy, że oschłym i zimnym sercem rozpoczniesz modlitwę. Lecz tym się nie zrażaj, owszem, módl się usilnie, bo w chwili, gdy najmniej będziesz się spodziewał, rzuci Pan promień swej łaski i wnet znikną ciemności, pękną lody, a potoki słodkiej pobożności będą płynąć w twym sercu. Najko­ rzystniej jest wtenczas oddawać się woli Bożej. „Jeżeli – mówi św. Joanna Franciszka de Chantal – dusza czuje się przygnębiona wewnętrzną oschłością, niech w modlitwie zstąpi do nicości, a przy tym poddaje się z ufnością woli Bożej. Niech trwa w obecności Boga, jak biedny poddany przed królem, i takich tylko słów używa, które wyrażają miłosne zgadzanie się z wolą Bożą”. Po­ dobną radę daje św. Teresa: „Sądzę, że najlepiej podczas rozważania pamiętać o obecności Bożej, wspominać Jego miłosierdzie i własną niskość i pozostawić Jego łasce, czy zechce nam spuścić wodę, czy posuchę”.

Jeżeli oschłość trwa dłużej, radzi św. Filip Nereusz naśladować żebra­ ków i z wyciągniętą ręką iść do Pana Jezusa, do Najświętszej Panny, do Anioła Stróża i świętych Pańskich, prosząc o kilka okruszyn duchowej jałmużny. Aby przyspieszyć powrót tej pociechy, poleca św. Ignacy z Loyoli przedłużenie modlitwy i zadanie sobie jakiej pokuty. Tak postępuj, duszo, w czasie oschłości, a odniesiesz z niej niemałe korzyści. W ogólności idź śladami św. Franciszka Sa- lezego, który sam o sobie tak mówi: „Co do mnie, przyjmuję spokojnie wszystko, co mi Pan zsyła. Jeżeli odbieram pociechy, całuję prawicę Jego miłosierdzia, jeżeli doznaję oschłości i roztargnień, całuję lewicę Jego sprawiedliwości. Kto ma zamiłowanie w modlitwie z miłości ku Bogu, ten chce tylko tego, czego Bóg chce”.

Nie należy także zrażać się znużeniem i zniechęceniem, jakie czasem duszę napada, ale trwać trzeba na modlitwie, zwłaszcza przed Najświętszym Sakramentem i wzbudzić akty wiary, upokorzenia się, ufności i miłości.

 

h) Nieustannie Sam Pan Jezus wzywa nas, aby się modlić zawsze, a nie ustawać (por. Łk 18, 1). I słusznie Pan żąda tego, albowiem w tym życiu walka trwa bez końca, praca bez wytchnienia. Trzeba zatem ustawicznej pomocy łaski, a więc i ciągłej modlitwy. Modlitwa jest codziennym chlebem duszy. Krzyczę aż do rana […] jak pisklę jaskółczę, tak kwilę, wzdycham jak gołębica (Iz 38, 13-14) – mówi prorok, a słowa te znaczą, że jak pisklęta w gnieździe ustawicznym świergotaniem dopominają się o pokarm u matki, tak dusza ciągłą modlitwą powinna prosić Boga o pokarm łaski.

Lecz czy możliwe jest modlić się bez ustanku? Na ziemi niemożliwe. To szczęście jest udziałem błogosławionych. Jakże zatem spełnić rozkaz Zbawi­ ciela? Oto najpierw trzeba czuć nieustanną potrzebę ijakby głód modlitwy. Kto bowiem tęskni za Bogiem, ten ustawicznie się modli, chociażby język milczał56, a to dlatego że modlitwa nie jest niczym innym, tylko miłością ku Panu Bogu, objawioną pragnieniem. Takie pragnienie mieli zawsze święci i zaspokajali je, 0 ile to było możliwe. Tak np. św. Franciszka miała wiele zajęć i roztargnień jako jedna z najbogatszych pań rzymskich, a mimo to potrafiła znaleźć tyle czasu, by codziennie uczestniczyć w kilku Mszach św. i kilka godzin poświęcić na modlitwę. To samo czytamy o św. królu Ludwiku IX.

Po drugie, należy wszystko czynić dla chwały Bożej i według woli Bożej tak, aby całe życie było modlitwą, a więc także praca i rozrywka.

Wreszcie należy się modlić wtenczas, kiedy Duch Święty do tego pobu­dza, kiedy dusza doznaje pociechy albo smutku i oschłości, kiedy potrzeba tego wymaga i kiedy pora stosowna, tak że obowiązek nie ponosi na tym szkody.

Przede wszystkim módl się rano, aby pierwociny dnia ofiarować Bogu, uprosić Jego błogosławieństwo, uczcić Trójcę Świętą, Najświętszy Sakrament i Najświętszą Pannę. Zaledwie skowronek obudzi się ze snu, wzlatuje w górę, by zanucić Stwórcy pieśń poranną, a potem dopiero szuka pokarmu. Tak i ty, człowiecze, zaledwie się obudzisz, wznieś się ku niebu na skrzydłach modli­twy i pierwszą myślą powitaj Stwórcę. Oddaj Mu cześć, podziękuj za opiekę wśród nocy, ofiaruj dzień na Jego chwałę, proś o pomoc w pracach, cierpie­niach i pokusach. Nie zaniedbuj też nigdy poświęcać wszystkie swoje sprawy Najświętszemu Sercu Jezusowemu przez niepokalane ręce Bogarodzicy i przy­ najmniej w duchu staraj się uczestniczyć we Mszy św. Jeżeli rano mało masz czasu, skróć sen o kilka chwil i poświęć je na modlitwę, bo dosyć snu będzie w grobie. Święta dziewica, Róża z Limy, wstawała codziennie o godzinie trze­ ciej, aby dłuższy czas poświęcić rozmyślaniu. Aby nie pominąć tej godziny, prosiła Najświętszą Pannę z dziecięcą ufnością, by ją w razie zaspania zbudziła. Jej modlitwa została wysłuchana, tak że nigdy swej godziny nie ominęła. Gdy raz podczas ubierania się zasnęła, stanęła przed nią Najświętsza Panna i biorąc ją za rękę, rzekła słodko: „Córko moja, wstań, już czas na modlitwę”. Sw. Róża natychmiast się obudziła, lecz widzenie znikło.

Módl się także wieczorem, aby jak rozpocząłeś dzień z Bogiem, tak też z Bogiem zakończyć. Tyle łask otrzymałeś w ciągu dnia, czyż nie słusznie, byś za nie podziękował? Żebrak nie odchodzi od twoich drzwi bez podzięki za lichy kawałek chleba, a ty nie będziesz wdzięczny za to, że cię Bóg tak hojnie karmił chlebem duszy i ciała? Do modlitwy wieczornej dodawaj zawsze ra­ chunek sumienia, nawiedzenie w duchu Najświętszego Sakramentu, polecenie się Najświętszej Pannie i Aniołowi Stróżowi.

Módl się często w dzień, mianowicie w czasie cierpienia i pokusy, przed posiłkiem i po posiłku, przed każdą ważniejszą sprawą, jak to czynił Pan Jezus. Módl się w podróży, szczególnie gdy wzrok twój padnie na kościół, krzyż lub figurę. Módl się przy pracy, jak to czynił św. Baldimerus kowal, który za każdym uderzeniem młota powtarzał: „W imię Pańskie”, lub jak to czynili starzy mnisi, którzy robiąc kosze, śpiewali psalmy. Módl się, gdy rozpoczynasz jakąś pracę, gdy wychodzisz z domu, gdy słyszysz głos dzwonu, zwłaszcza na „Anioł Pański” lub uderzenie zegara, odmawiając wtenczas „Zdrowaś Marya”. Módl się w nocy, gdy sen unika twojej powieki i swoją samotność połącz z samotnością Pana Jezusa w grobie lub w przybytkach sakramentalnych, w celu wyjednania sobie lub innym łaski dobrej śmierci57. Módl się szczególnie aktami strzelistymi i staraj się chodzić nieustannie w obecności Bożej, a tak spełnisz rozkaz Pański, aby „zawsze się modlić”. Możesz także rozłożyć swe modlitwy na cały tydzień, aby np. w niedzielę czcić Trójcę Świętą, w poniedziałek Ducha Świętego, we wtorek aniołów, w środę świętych, w czwartek Najświętszy Sakrament, w piątek mękę Pańską i Serce Jezusowe, a w sobotę Najświętszą Pannę.

 

 

 

14 Św. Franciszek Ksawery miał zwyczaj prosić o wstawienie się zmarłych dzieci, które ochrz Czy dobrze jest polecać się duszom w czyśćcu cierpiącym, powiemy w rozdziale XVII, 4, g.

15 Wawrzyniec Scupoli, Walka duchowa, rozdz. 44 [Klub Książki Katolickiej. Poznań 2 – przypis redakcji].

16Por. św. Tomasz z Akwinu, Suma teologiczna, II-II, q. 83, a. 6, ad 3.

17Św. Cezariusz z Arles, Homilia 35.
18Sophron, Na łące duchowej, 184.
19Św. Augustyn, Kazanie 15, O Słowie Pańskim.
20 Por. św. Katarzyna Sieneńska, Księga miłosierdzia Bożego, czyli Dialog, t. I, rozdz. 66

21Św. Wawrzyniec Justiniani, O czystym małżeństwie, I, 22. 22Por. św. Teresa od Jezusa, Zycie, 22, 11.

23Por. tamże.

24Por. św. Tomasz z Akwinu, Suma teologiczna, II-II, q. 83, a. 1. 25Św. Tomasz z Akwinu, Dobro obdarzające sobą.
26Św. Augustyn.
27 Św. Bernard, Kazanie 2, O Zwiastowaniu.

28Św. Bernard

29 Bóg najprędzej wysłuchuje, gdy dusza prosi o krzyże i upokorzenia albo gdy kołacze do Najsłodszego Serca Jezusowego, albo gdy się modli przez przyczynę Najświętszej Panny, albo jak poleca św. Teresa, gdy błaga za wstawieniem się św. Józefa (Faber, Postęp w życiu duchownem, rozdz. 15).

30Św. Grzegorz Wielki, W Psalmie 6, O pokucie, v. I.

31 Św. Augustyn, Kazanie 5, O słowie Pańskim. 32Św. Grzegorz Wielki.

33 Św. Tomasz z Akwinu mówi, że jeżeli z początku modlitwy nie brakło dobrej intencji i uwagi, a potem mimo woli nastąpiło roztargnienie, taka modlitwa nie traci zasługi i wyprasza łaski u Boga (por. tegoż, Suma teologiczna, II-II, q. 83, a. 13).

34Św. Teresa od Jezusa, Twierdza wewnętrzna, I, 1, 7 [por. tejże, Dzieła, t. II, Twierdza wewnętrzna, Wyd. 0 0 . Karmelitów Bosych, Kraków 1987 – przypis redakcji].

35Św. Cyprian.
36Św. Paulin, O modlitwie.
37Św. Edmund Kantuaryjski, Zwierciadło kościelne, rozdz. 17.

38Ludwik Blozjusz.
39Św. Izydor.
40Faber, Postęp w życiu duchownem, rozdz. 24. 41Jan Tauler, Ustawy duchowne, rozdz. VI.

42Św. Franciszek Salezy.

43 Por. A. Rodrycjusz, O postępowaniu w doskonałości, cz. I, ks. V, rozdz. XVIII.

44Św. Grzegorz Wielki, Moralia, ks. 26, rozdz. 7.

45Por. rozdz. XIX, 12, a.
46Św. Bernard, Kazanie III, O obrzezaniu. 47Por. św. Teresa od Jezusa, Życie. 9. 9. 48Św. Teresa od Jezusa. Życie, 29, 9.

49Por. t. II, rozdz. XIX, 12. b.
50Św. Bernard, Kazanie 54, Do Pieśni nad pieśniami.

51Św. Franciszek Salezy.
52Rodrycjusz, O postępowaniu w doskonałości, cz. I, ks. VIII, rozdz. XXV. 53Por. św. Teresa od Jezusa, Droga doskonałości, 17, 2.

54Św. Makary, U Suriusza.
55Por. św. Franciszek Salezy, Filotea, cz. II, rozdz. IX.

56Św. Augustyn, Kazanie 70. Do ludu.