23. STYCZNIA
ŻYWOT I MĘCZEŃSTWO ŚW. ANASTAZEGO.
(żył około r. 627.)
Źródło: Żywoty Świętych Pańskich Starego i Nowego Testamentu z dzieła Ks. Piotra Skargi, T. I, 1880r.
Gdy ów krzyż, na którym wisiało Odkupienie nasze, od króla perskiego Kozroasa zabrany, postrachem wielkim Persów napełnił, tak iż wszyscy mówili w przerażeniu: Bóg Chrześcijan na Persję idzie; sława Żywota, Cudów i Śmierci Zbawiciela szerzyć się tam, i światło Wiary w sercach zapalać poczęła. Między innymi, Anastazjusz, syn jednego maga, czyli czarnoksiężnika dobrze w rzemiośle ojcowskim ćwiczony, gdy usłyszał o Krzyżu, wzruszony Łaską Ducha Świętego, pilnie bardzo zaczął się rozpytywać, co by to był za krzyż? Skąd przyszedł Pan Bóg Chrześcijański, który na nim umarł, i dlaczego umarł? I dowiadując się o wszystkim, skarb Wiary Świętej w sercu swoim gromadził; a gdy przechodził z wojskiem, bo był żołnierzem, przez Hierapol, został tam pomiędzy Chrześcijany, woląc u złotnika rzemiosła się uczyć, jak powracać do bogatego domu ojca, gdzie czarnoksięska sztuka i grzech kwitnęły. Tam wtedy zasmakowawszy w nauce Krzyża, przyjął Chrzest Święty i wziął imię Anastazjusza, będąc pierwej zwany Magnudał. I chcąc dla Pana swego nędzny i ubogi wieść żywot, a wielkiej Służbie Bożej całkowicie się poświęcić, udał się do klasztoru Św. Anastazego, niedaleko Jeruzalem będącego, a tam 7 lat na ćwiczeniu się w cnotach i na pełnieniu wszelkich domowych posług przetrwał. Żywoty Świętych bezustannie czytywał, a podziwiając ich doskonałości, pragnął gorąco stać się uczestnikiem ich zasług i szczęścia.
Razu jednego śpiąc w nocy miał widzenie, że był na wysokiej górze, i przyszedł do niego niejaki mąż, podając mu kielich wina, złotem i drogimi kamieniami nasadzony, mówiąc: Pij! — On wypił, i uczuł dziwną jakąś a niewypowiedzianą słodkość, i spiąć jeszcze zrozumiał, iż to miało znaczyć, że przez koniec męczeński będzie powołany do Pana Boga. Obudziwszy się, wielce był w duchu uweselony widzeniem swoim. A udawszy się w kościele do spowiednika swego, dziękował mu, że go nauką swoją wyzwolił z ciemnoty pogańskiej, a przywiódł do Pana Jezusa; przepraszał go za uchybienia jakie mógł popełnić i prosił o błogosławieństwo, gdyż wkrótce miał się na zawsze z nim rozłączyć. — I czemuż mnie żegnasz, rzecze mistrz duchowny, dokąd się wybierasz? A on mu sen swój opowiedział, upewniając go, iż wkrótce ma umrzeć. I opatrzywszy się najchwalebniejszą świętością Ciała i Krwi Pańskiej, następnej nocy pędzony pragnieniem męczeństwa, potajemnie z klasztoru wyszedł, udając się między Persów. Niebawem napotkał tam magów czyniących zabobony, i strofował ich mówiąc: — Jam też był także w tych błędach, ale oświecony Duchem Chrystusowym, poznałem Pana Boga Jedynego i Syna Jego Jezusa Chrystusa. I wam to radzę, abyście jako ja, obrzydziwszy sobie te diabelskie kuglarstwa, Gniewu Boskiego ujść, a żywot on bez końca osiągnąć mogli. — Słysząc to Persowie, donieśli o nim staroście Mazarabanowi, który go kazał do więzienia wtrącić, skuwszy go wprzódy w kajdany pospołu z drugim, który za łotrostwa na takąż mękę był skazany. Tam go namawiał pilnie starosta, aby się do wiary ojcowskiej wrócił, ale on stale powtarzał, iż woli raczej tysiąc śmierci ponieść, niżeli Prawdy poznanej odstąpić. A gdy znajomi naśmiewali się z niego iż takie wzgardy ponosi, on je z radością przyjmował, pomnąc na one, jakie niegdyś żydzi Panu Jezusowi czynili. Widząc go tak stałym Mazarban, knutami bić go kazał. Szedł Święty chętnie na tę mękę, prosząc tylko, by go słudzy nie trzymali, i żeby zdjęli z niego zakonną sukienkę, nie chcąc by zakon chrześcijański w tym świętym znaku był zelżon. Sam dla Pana swojego dobrowolnie chciał cierpieć, i srodze bity, ani stęknął, ani się ruszył, tylko do Zbawcy swego serce i oczy podnosił. Gdy widział Mazarban, że nic nie wygrał, a tylko podwajała się cierpliwość Męczennika, rozkazał zaprzestać bicia, i zagroził, że go do króla odeśle, gdzie gardłem upór opłaci. — I owszem, tego też właśnie pragnę, rzekł Anastazy. — Gdy się to działo, mistrz jego duchowny w klasztorze, dowiedział się, że uczeń jego jest więźniem Chrystusowym; uradował się niewymownie, zalecił go modlitwom braci, i dwóch z nich posłał mu na pociechę. Pospieszywszy oni do Męczennika, zastali go w więzieniu, trapiącego się, że gdy w nocy chciał przyklęknąć na modlitwę, podnieść się nie mógł, bo mu się zdało przeciw miłości bliźniego, budzić poruszeniem się, skutego z nim towarzysza. Wtem nadeszła odpowiedź króla, jak z Anastazym postąpić miał starosta. Rzekł wtedy Świętemu: — Jednym tylko słowem zaprzyj się Chrystusa, wobec mnie i dwóch świadków, a wolno cię puszczę. — A on rzecze: — Ani ty, ani żadne żyjące stworzenie, nie doczeka się tego, abym przez sen nawet zaparł się Pana Jezusa, Boga mojego! — Gdy poznał starosta stateczność męża świętego odesłał go do króla, który go ze złoczyńcami posadzić kazał, a następnie posłał go zapytać:— Dlaczego wzgardził wiarą ojcowską, wiedząc iż Bóg Chrześcijański między łotrami był ukrzyżowany? — A on odpowiedział: — Prawda, że ukrzyżowany, ale z własnej woli. Dla nas On z Nieba zstąpił, jako Pan Bóg Cuda czynił, i Swoją Śmiercią, śmierć zwojowawszy, wstąpił do Nieba, gdzie króluje na wieki. Stamtąd On Światłość Swoją śle w serca ludzkie, ażeby rozpoznali złe myśli swoje, a nie służyli stworzeniu ale Stwórcy. O! jako wy, rzecze, nie wstydzicie się waszego bałwochwalstwa, a słońce, księżyc i ogień za bogi uważacie! Czyż może być co głupszego, jak żeby człowiek, który jest panem wszystkiego, rzeczom stworzonym, a bezrozumnym cześć boską oddawał? — W milczeniu słów tych słuchali bałwochwalcy, po czym znowu wielkie mu dary obiecywać poczęli, jeżeliby się bałwanom pokłonił. Ale gdy to bynajmniej stałości jego nie zachwiało, kazano go bić okrutnie kij mi, i golenia jego w prasie ściskać. Gdy i to nie pomogło, uwieszono go za jedną rękę, u jednej nogi uwiązano kamień wielki, i tak go przez dwie godziny trzymano. Lecz i ta męczarnia nie zwyciężyła cierpliwości Wyznawcy Świętego. Król więc skazał go na śmierć wraz z 70 innymi Chrześcijanami. Poprowadzono ich wtedy nad rzekę, i dusząc jednego za drugim powrozami, w wodę ich wrzucano. Za każdym mówili kaci do Św. Anastazego: — Tak i tobie będzie, co króla słuchać nie chcesz. — A on w niebo oczy wznosząc, innych posilał, mówiąc: — O Panie Jezu Chryste, ja dla Ciebie i w sztuki porąbany być pragnę. Ty mi już wielką zapłatę gotujesz, a krótkie mi tu cierpieniami do wiecznego pokoju wzywać mnie raczysz! To mówiącego, zadławili także oprawcy, a głowę mu ściąwszy, królowi ją ponieśli. Ciało Świętego do Jeruzalem, a następnie do Rzymu przewiezione, u wód Salwias leży, na którym to miejscu Bernard Święty klasztor swój potem założył, na cześć Jednorodzonemu Synowi Bożemu, który z Ojcem i Duchem Świętym króluje na wieki. Amen.
Uwaga.
Jaki jest pożytek z czytania Żywotów Świętych, i jako się w nim Chrześcijanie, pilni zbawienia swego kochali, dowodzi nam ten Święty, który się takim środkiem do męczeństwa pobudził. Nie ma wieku, w którym by przykłady, jakie w nich znajdujemy, bogatych nie wydały owoców. Tak młodzi, jako i starzy, czerpiemy tam naukę życia w rozlicznych zawodach i okolicznościach; uczymy się miłować Pana Boga nad wszystko, cierpieć dla Jego Miłości i przechowywać to podniesienie duszy do nieba, które jedynie chroni nas od chciwości, próżności i wszystkich marnych tego świata rozkoszy.
© salveregina.pl 2023