20 Września.
Żywot i męczeństwo Św. Eustachego, żony i synów jego.
(żyli około roku 100.)
Źródło: Żywoty Świętych Pańskich Starego i Nowego Testamentu z dzieła Ks. Piotra Skargi, T. V, 1880r.
Gdy cesarz Trajan państwu Rzymskiemu panował, wojskom jego zacny i dzielny hetman imieniem Placyd przywodził. Wielkimi zwycięstwami sławny, rodem i bogactwy między pierwszymi, sprawiedliwym zachowaniem się i cnotą wyższym był nad innych; nie tylko bowiem nieprzyjaciela, ale i własne złe chucie mężnie zwalczał. Ręka też jego nie tylko mieczem i włócznią władnąć, ale i ubogim dobrze czynić umiała, i więcej on się cieszył gdy kogo wspomógł, jak kiedy wroga poraził.
Takim był poganin jeszcze podówczas Placyd, gdy pewnego razu znajdując się na łowach, zapędził się za ogromnym jeleniem w głęboką puszczę, i nim dosięgnąć go zdołał, jeleń wyskoczył na skałę, a hetman ujrzał między rogami jego krzyż bardzo jasny, a na nim wizerunek Tego, którego kiedyś żywo rozpiętego dźwigał. I pilnie się weń wpatrując, usłyszał głos: „Czemu mnie gonisz Placydzie? Jam jest Chrystus, Który będąc Bogiem, Krzyż ten dla ludzi cierpiałem“. On zląkł się bardzo i z konia spadłszy, gdy nieprędko przyszedł do siebie, jako Paweł Apostoł, uwierzył w Pana Jezusa i podając się pokornie Woli Jego, zapytał co miał czynić? Wskazał mu Chrystus Pan kapłana chrześcijańskiego, od którego miał Naukę Ewangelii usłyszeć, a powróciwszy do domu Placyd nie pomału zdziwił się i uweselił, gdy opowiadając żonie, równie jak on zacnej i cnotliwej niewieście, co mu się przytrafiło, dowiedział się że i ona przez sen słyszała Pana Jezusa mówiącego te słowa: „Ty, mąż twój i synowie twoi, jutro do Mnie przyjdziecie“. Rzekła mu wtedy radośnie: A więc mężu najmilszy, nie odwłóczmy tak potrzebnej rzeczy. I tejże nocy wziąwszy sługi swe i synów, poszli tajemnie do Jana kapłana, oznajmiając mu owo dziwne widzenie. I nauczeni Wiary, Chrztem Świętym odrodzeni, a Ciałem i Krwią Chrystusową nakarmieni zostali. Na Chrzcie Świętym Placyd wziął imię Eustachego, żona Teopisty, a synowie Agapit i Teopist nazwani byli.
Zakosztowawszy przedziwnej Ducha Bożego słodkości, Eustachy nazajutrz udał się w owo miejsce, na którym miał widzenie i ze łzami dziękował Panu Bogu za ową Łaskę. Kiedy się tak modlił, a powierzał się Woli Bożej, objawił mu Pan Jezus, iż miał być doświadczanym i wiele cierpieć na świecie dla Tego, w Którego uwierzył, aby sobie świetniejszą w Niebie koronę wysłużyć. Powrócił potem do domu, powiedział żonie co mu oznajmione było i społem krzepiąc się oboje, a gotując na złe i dobre jakie ich z Ręki Pańskiej spotkać mogło, wzywali Chrystusa Pana, aby im dał stateczne w Służbie Swojej wytrwanie.
Niebawem też przypuścił Bóg na nich ciężkie plagi: powietrze morowe pozbawiło ich wszystkich sług i niewolników, zabrało im całe stada trzody i bydła, które głównie wielkie bogactwo ich stanowiły; tak, że w krótkim czasie do zupełnego przyszli ubóstwa. Pokornie jednak przyjmując owo Dopuszczenie Pańskie, na duszny pożytek obrócić je zamierzyli, i tajemnie Rzym opuszczając, postanowili udać się do Egiptu na czynienie pokuty.
Wsiadłszy na okręt, wszyscy czworo dążyli w obcą im stronę, gdy przybiwszy do brzegów Syrii, właściciel okrętu dozwoliwszy wysiąść tam Eustachemu i synom jego, Teopistę cudnej będącą piękności, przemocą sobie zatrzymał i z nią niewiadomo dokąd odpłynął. Z niewymowną boleścią poddać się musiał mąż zacny krwawemu losowi; lecz rozważając: iż na to do Wiary Świętej był powołany, aby przez ucisk przyjść do Królestwa Bożego, i za tę boleść straszną Panu Bogu dziękował.
Nie tu jednak miał być koniec strapieniom jego. Szedł wraz z synami w dalszą drogę, gdy trafili na bystrą rzekę, u której nie znalazłszy przewozu, każdego z nich z osobna na swych ramionach przenosić przez nią musiał. Gdy już jednego na przeciwny brzeg przeniósłszy, wracał się po drugiego, spojrzy, a tu lew pochwyciwszy go w paszczę, w las z nim ucieka. Omdlało z bólu serce ojcowskie, i kiedy pełen przerażenia i żałości zwraca się by się z Teopistem połączyć, widzi jak go wilk porywa i w las z nim bieży. Tak został osamotniony ów nieszczęśliwy mąż i ojciec; lecz Ręka Boża krzepiła mu serce: Ten który go doświadczał, dawał i wytrwanie i nie przypuszczał większych nad przemożenie pokus. W owym też morzu swej nędzy nic przeciw Panu Bogu nie szemrał, ale uchylając karku przed Wolą Jego, dziękował znowu Panu Bogu, iż z Rozrządzenia Jego naśladownikiem Ukrzyżowanego być nareszcie poczynał.
Ale Pan Bóg, Który to wszystko nie na karanie, lecz na doświadczenie Eustachego jakby drugiego Joba dopuszczał, w smutku sobie jego, w cierpliwości i dziękach w tak złą godzinę sobie składanych podobając, jako Jonasza w brzuchu wieloryba, takowe dziatki w paszczękach srogich bestii obronić nie zaniechał. Pasterze w lesie zobaczyli lwa pędzącego z chłopczyną w paszczęcę, a gdy się za nim puścili krzycząc, zwierz go nieuszkodzonego porzucił. Podobnie się stało i z drugą dzieciną: Oracze ujrzeli wilka uciekającego z nim do lasu i krzykiem swoim nastraszyli okrutną bestię, która im nie obrażone upuściła chłopię. Tym sposobem jedni i drudzy wychowali sobie po dwóch stronach rzeki dwóch braci, którzy wcale nie wiedzieli o sobie. Żonę też jego Pan Bóg wolną od wszelkiej zniewagi, a jem u wierną zachował, gdyż zaledwie łotr, który ją porwał na pełne morze wypłynął, zachorował nagle i umarł. Teopista zaś dostawszy się na ląd, osiadła w jakiejś wiosce, gdzie uczciwie na chleb wyrabiając, zjednała sobie szacunek i względy jej mieszkańców.
Eustachy po owych ciężkich plagach i wielkim wśród nich nad samym sobą zwycięstwie, większym się jeszcze stając jak kiedy Persów, Indian i żydów wojował, w takim się znalazł ubóstwie, iż osiadłszy w wiosce Badyzus zwanej, w pocie czoła u wieśniaków na utrzymanie przez lat 15 pracował. Tak srogie przeciwności nie zachwiały ani cierpliwości, ani pobożności męża Bożego i gdy niekiedy wspomnienia ubiegłych chwil szczęśliwych tym mu dotkliwszym czyniły osierocenie i poniżenie obecne, zwracał się znowu całą duszą do Pana Boga i wołał rzewnie: — Panie! odjąłeś mi wszystko co mnie do świata wiązać mogło, ale mi wszystko jest słodkim, Zbawicielu, gdyś mnie do znajomości Imienia Twego przywiódł i drogę mi przez te krzyże do Siebie ukazałeś. Czyń ze mną Wolę Twoją, lecz nie odejmuj mi Twej Łaski. — Tymczasem państwo rzymskie zagrożone zostało wojną z Persami i cesarz Trajan nie mając godnego wodza, wspomniał na męstwo i dzielność Placyda. Kazał go wtedy koniecznie wyszukać, i w tym celu wysłał dwóch rotmistrzów, którzy go niegdyś dobrze znali. Zrządzeniem Bożym przybyli oni właśnie do wioski, w której był Eustachy i spotkawszy go, rozpytywali o takiego a takiego człowieka. Nie poznany dla nędzy swej od dawnych towarzyszy, Eustachy poznał ich natychmiast i uprosiwszy u gospodarza swego, aby im posiłek przyrządzić kazał, sam gościom u stołu służył. Zwróciwszy posłowie nieco uwagi na jego osobę, spostrzegli na jego szyi głęboką bliznę, która im dostatecznie znajoma była.
Po tym znaku poznali oni tego, którego szukali, i upadłszy mu do nóg ściskali je ze łzami. Wzruszony tym Eustachy, opowiedział im bolesne przygody swoje i po wielu trudnościach dał się zaledwie nakłonić, aby im do Rzymu towarzyszył.
Wszystko miasto z nieopisaną radością męża dzielnego przyjęło. Cesarz sam wyszedł na jego spotkanie, witał go, ściskał i obdarzył sowicie, czyniąc go bogatszym jak był poprzednio i mianował go hetmanem wojsk swoich, prosząc, aby dał odpór nieprzyjacielowi. Widząc Eustachy zbyt szczupłe zastępy swoje, nowych żołnierzy zaciągać począł; w ich liczbie znaleźli się dwaj synowie jego, których pociągająca i miła powierzchowność szczególne im względy hetmana zjednała. Jakby wrodzonym wiedziony uczuciem, chciał ich mieć stale przy sobie i w tym celu umieścił ich przy swym boku. Wyruszył wreszcie na wojnę i wzywając swego Chrystusa Pana, tak roztropnie, tak szczęśliwie ją poprowadził, iż nie dość że nieprzyjaciela pobił, ale nadto i ziemię jego zawojował.
Tam to rozmaitymi wiedziona przygodami, zaszła była żona jego Teopista i we wsi jednej z najętego ogrodu żywność swą opatrywała. Przechodząc Eustachy tą stroną, trzy dni się w niej dla wypoczynku zatrzymał. Zrządzeniem Bożym, dwaj synowie jego rozbili namioty swoje przy ogrodzie, w którym matka pracowała i rozmawiając, opowiadali jeden drugiemu wiadome nam szczegóły ich smutnego życia. Poznali się stąd uszczęśliwieni bracia, a matka ich Teopista wysłuchawszy ich rozmowę i oddając Panu Bogu dzięki za tak niespodziewaną pociechę, umyśliła dać się im także poznać i udała się do samego hetmana z prośbą, aby wraz z nimi przy wojsku jego pójść mogła do Rzymu. I w samej rzeczy, stanąwszy przed wodzem, nim jeszcze synów widziała, uzyskała u niego łaskawe przyjęcie i zezwolenie na to czego żądała. Lecz któż opisze jej szczęście i zdumienie, gdy w owym sławionym wodzu, męża swego znalazła? Oboje rzucili się sobie w objęcia i łzy radości wylewając, przywołali synów i oznajmili im wszystko co się stało. Zacna ta i wybrana od Pana Boga rodzina opowiedziawszy sobie przygody swoje, zwróciła myśl i serca do Pana nad pany, składając Mu dzięki za tak szczególną, a tak łaskawą nad nimi Opatrzność. A Eustachy mógł mówić: „Słuchajcie którzy się Boga boicie, jako wielkie rzeczy uczynił Bóg mej duszy! On zabija, On ożywia, zaraża i leczy, a cierpliwość doświadczanych od Niego, próżną nie będzie“.
Gdy się to działo, nim Eustachy z wojny powrócił, cesarz Trajan umarł, a w jego miejsce Adrian wielki prześladowca Chrześcijan nastąpił. Po niejakim czasie zwycięzca wjeżdżał z tryumfem do Rzymu licznych za sobą wiodąc jeńców; lud wszystek z cesarzem na czele wyszedł na jego spotkanie, przyjmując go z czcią wielką. A że Pan Bóg posila tylko, a nie rozpieszcza szczęściem tego świata wierne swe sługi, najwyższe dla nich uciechy na inny odkładając żywot, powodzenie też jego ziemskie niedługo trwało. Skoro po tryumfie Adrian szedł do świątyni cześć złożyć bogom za odniesione zwycięstwo, a całe rycerstwo miał przy swym boku, Eustachy stanął u progu i wnijść tam nie chciał. Zdumiony cesarz spytał go co by to znaczyć miało? A rycerz Pański odrzekł mu skromnie i śmiało: — Chrześcijaninem jestem, cesarzu, Chrystusowi Zwycięzcy memu, a nie głuchym i niemym bałwanom, zwycięstwo moje zawdzięczam i Jemu za nie dzięki składam. — Uniesiony gniewem cesarz, Eustachemu urząd odjął, a kiedy ani groźby, ani namowy nie mogły poruszyć na skale utwierdzonego serca, kazawszy mu wraz z żoną i synami stawić się przed sobą, po długiej rozmowie, wszystkich czworo rzucić kazał lwom na pożarcie.
Poszli mężni wyznawcy w Imię Chrystusa Pana, by dać świadectwo Panu swojemu. Gdy głodne i ryczące lwy wypuszczono, przybiegły pokłon raczej jak szkodę im uczynić i długo liżąc im nogi, spokojnie do jam swoich wróciły. I tak zwierzęta bezrozumne potępiły ludzi obdarzonych rozumem, wielką niewinnym pokazując litość. A przecież cud ten nie opamiętał Adriana, przeciwnie, tym bardziej zawziął on się na Świętych: nazajutrz rozpalono wielkiego miedzianego wołu i wszyscy czworo z wesołymi twarzami wrzuceni weń byli. Tam dusze swoje oddali Chrystusowi, a gdy po trzech dniach podniesiono wieko wołu, ujrzano ciała ich tak całe i nietknięte, że i włos jeden na nich nie ogorzał. Co widząc lud zgromadzony, wołał wielkim głosem: — Wielki Bóg Chrześcijański! Chrześcijanie zaś ciała Męczenników zabrali i ze czcią pochowali, dając Chwałę i pokłon Panu Bogu cuda czyniącemu, Który był, jest i będzie na wieki wieków. Amen.
Pożytki duchowne.
Pan Bóg przeplatanym szczęściem synów Swoich karmi. Lecz Święci na żadnych pociechach ziemskich nie poprzestając, woleli tu cierpieć, a dobra doczesne dla dóbr niebieskich opuszczać. Tak Mojżesz, wielki ów prorok skoro się urodził, krył się przed śmiercią, a Pan Bóg go podał w ręce królowej, która go wychowała. Dorósłszy, był hetmanem i zwycięzcą i na królestwo miał wstąpić, gdy się szczęście odmieniło i z króla stał się pastuchem u Jetra. Później znów był wodzem wielkiego ludu, i w morzu Faraona poraził, a przecież za szczęście sobie tego nie mając, śmierci pragnął i nie doszedłszy do ziemi obiecanej, na inne, wieczne poszedł gody.
Żywot ten Eustachego Świętego wielce mu jest podobny w odmianach swoich. Toż samo działo się z Jobem, z Jakubem patryarchą i z innymi, którym Pan Bóg raz brał, drugi raz dawał pociechy, śmiercią ich dopiero do trwałych i nieodmiennych prowadząc.
Przyjmujmy wtedy z wdzięcznością te jakie nam Ręka Pańska wydziela; lecz pamiętajmy zawsze, iż lada chwila muszą one ustąpić miejsca przeciwnościom, i prośmy Pana Boga w pokorze, abyśmy wśród jednych jak wśród drugich zachowali ów spokój serca i wiarę, że Opatrzność Jego najmiłościwiej i najdoskonalszymi ku wiecznym celom wiedzie nas drogami.
© salveregina.pl 2023