Job Święty

1 Grudnia

Żywot Joba Świętego.

(z Pisma Świętego wyjęte)

 

 

 

 

Źródło: Żywoty Świętych Pańskich Starego i Nowego Testamentu z dzieła Ks. Piotra Skargi, T. VI 1880r.

 

 

Nie tylko na innym ale i na tym spełnia się świecie, to co rzekł Chrystus Pan do Świętych Wybranych Swoich, iż: „Sprawiedliwi jaśnieć będą jako słońce”. I zaiste, ani słońce, ani księżyc tyle nie przynosi pożytku jak cnoty, przykłady i walki Świętych Bożych, które innych do miłości i do Służby Bożej pobudzają i zagrzewają. A jako gwiazda różni się od gwiazdy pięknością wydawanego światła, tak i między świętymi jeden wiarą, drugi miłością, jeden czystością, drugi łaskawością, to znowu szczodrobliwością, lub jak ten Job cnotliwy, cierpliwością świetniej błyszczy od innych.

Job był potomkiem Abrahama i żył w ziemi Hus na granicach Arabii i Idumei, około czasu gdy umarł Józef w Egipcie. „Prosty, szczery, bojący się Boga a chroniący się złego” — oto jak się o nim Pismo Święte wyraża, zamykając w krótkich słowach doskonałość pobożnego człowieka. U świętych w cnocie doskonałych jest prostota w szczerości i uprzejmość serca; nie mają oni w sobie ani obojętności, ani obłudy żadnej. Jest tam prawość w mądrości: nikogo sami oszukać nie pragną, chytrości ani zdradzie nie dając miejsca, ale też mają mądrość wężową i podejść się żadną zdradą nie dopuszczą. Pana Boga się boją, nie bojaźnią niewolniczą dla kary, ale synowską, dla uczczenia Tego który ich stworzył, ażeby Woli Jego w niczym nie przestąpić, a do gniewu Go nie przywodzić.

Na takim to gruncie Job Święty cnoty swoje opierał. Dostatki też świeckie miał on wielkie: 7,000 owiec, 3,000 wielbłądów, 500 jarzm wołów i 500 oślic, oraz mnóstwo czeladzi. A takiej majętności swojej nie na rozpustę i zbytki, ale na wspomaganie uciśnionych, ubogich, wdów, sierot i wszystkich niedostatecznych używał. Hojność w jałmużnach i miłosierdzie jego wypowiedzieć się nie dadzą, a czeladź miłowała go jak ojca.

Przy tak wielkim bogactwie miał też Job wielką pokorę i umiarkowanie. Bacząc na krótkość życia, na śmierć, na Sąd Boży, mówił: — Przez czas żywota, który w boju jestem, kaźdodziennie czekam śmierci i odmiany mojej: bo jako próchno rozsypać się i jako szata od molów, zepsuć się mam.— Mawiał też i owe słowa: — Człowiek z niewiasty się rodzi, krótko żyje, pełny jest wszystkiej nędzy, wychodzi jako kwiatek i skruszy się i odchodzi jako cień, a nigdy nie trwa w jednym stanie, ale się zawsze odmienia. — Pełen cnót wszelkich i sprawiedliwości, pełen pokory przed Panem Bogiem miał i u ludzi wielką cześć i sławę, a jak możnością tak też i powagą wszystkie pany i książęta na Wschodzie przechodził.

Ale ponad to wszystko posiadł on jeszcze skarb drogi z ręki Pana Boga; obdarzył go Pan Bóg liczną rodziną. Miał Job trzy córki i siedmiu synów, których w bojaźni Bożej wychował, a między rodzeństwem taka panowała zgoda i miłość, iż chociaż w osobnych domach mieszkali, nigdy jednak jedno bez drugiego chleba nie pożywali, ale schodząc się codziennie u każdego z kolei, wszyscy spoinie posiłek brali. Błogosławił ich pobożny ojciec i upominał, aby się przy stole nie tylko wielomównością i jakim bądź nadużyciem, ale nawet i myślą na sercu nie skalali. Sam zaś rano wstawszy, po każdej większej uczcie, za grzechy jakich dopuścić się mogli składał Panu Bogu ofiary. A Pan Bóg błogosławił mu i domowi jego na wszystkim.

Znał Stwórca doskonale miłość Joba ku sobie, znał iż jej żadna nie zachwieje przeciwność. Chcąc w nim jednak zostawić przykład cierpliwości i uległości Swym niezbadanym Wyrokom, dopuścił Pan Bóg na niego ciężkie swym ogromem próby.

Dnia jednego, gdy dzieci jego zgromadzone w domu najstarszego brata jadły i piły, przybiegali jeden za drugim słudzy do Joba, zwiastując mu same nieszczęścia. I tak, pierwszy donosił: woły twoje orały, a oślice wedle nich były na paszy; aż oto przypadli Sabejczykowie, pobrali wszystko, a sługi pozabijali. Jeszcze ten swoje domawiał, gdy nadbiegł drugi opowiadając: — Piorun z nieba uderzył i wszystkie owce i pasterzy twych spalił. — Ten jeszcze nie dokończył, gdy trzeci przybył oznajmiając: — Chaldejczykowie trzema hufcami najechali, wielbłądy twoje zabrali a sługi pozabijali. W tejże chwili spiesznie przybiega czwarty, mówiąc: — Gdy dzieci twoje zgromadzone były razem w domu pierworodnego brata, znagła uderzył wiatr wielki z puszczy, dom powalił i wszystkich pozabijał; jam tylko sam został, abym ci to oznajmił.

Pozbawiony na raz jeden całego bytu i pociech wszystkich, Job nędzarz i osierocony wstał, rozdarł swe szaty na znak żalu, ogolił głowę, a padłszy twarzą na ziemię pokłonił się Panu Bogu i rzekł: — Nagi wyszedłem z łona matki mej, ziemi, i nagi do niej powrócę. Pan dał, Pan wziął; jako się Jemu podobało, tak się stało. Niech będzie Błogosławione Imię Jego Święte.

Ale nie tu jeszcze miał być koniec strapieniom Joba, dalsze a może sroższe nad te czekały go nędze: wrzody straszliwe pokryły go od stóp do głowy, nieznośne cierpiał boleści długiej owej choroby, którą z przyczyny ubóstwa swego na gnoju leżąc, z największą cierpliwością w milczeniu znosił, a chust nie mając, ropę z wrzodów ciekącą ostrą skorupą ścierał.

Jakkolwiek jednak wszystkie te dolegliwości tak wielkimi były dla człowieka serca, w dostatkach i pomyślności wychowanego, lżejszymi jeszcze i znośniejszymi nazwać je było można, dopóki sromota przymówek i urągania nie przyłączyła się do nich. Lecz jakby ku powiększeniu żałości jego, przyszła doń żona i naigrawając się rzekła: — Jeszczeż trwasz w prostocie twojej? Bluźnij Bogu, aby cię prędzej z tego strapienia zabrał. — Mówisz jako jedna z niemających rozumu, odpowie jej mąż święty, jeżeliśmy dobre z Rąk Pańskich przyjmowali, złego też czemu byśmy przyjąć nie mieli? — Sam zaś cieszył się przyszłym żywotem, odpłatą i wiarą w zmartwychwstanie i oglądanie Pana Boga Zbawiciela swojego, mówiąc: — Wiem, iż Odkupiciel mój żyje i że dnia ostatniego zmartwychwstanę, przyoblekę się znowu w skórę, i w ciele moim oglądać będę Pana Boga mojego. Nadzieja ta spoczywa w sercu moim. — I dalej mówił: — Powaliłeś mnie, Panie, na ziemię; wszakże nie zatracisz mnie do szczętu. Chociaż upadnę, Ty mnie zbawisz, a gdybyś mnie i zabił, w Tobie ja nadzieję mam.

Aż tu trzej przyjaciele jego Elifas, Baldad i Sofar dowiedziawszy się o nieszczęściach Joba, przybyli doń, ażeby go pocieszyć. A zobaczywszy w jak nędznym był stanie, rozdarli swe suknie z żalu, głowy posypali popiołem i w głos płakać poczęli. Trzy dni tak i trzy nocy spędzili przy nieszczęśliwym i słowa nie mówiąc, i tern właśnie milczeniem swoim najgłębszego dowodząc mu współczucia. Lecz i oni nareszcie wpatrując się długo w straszne cierpienia przyjaciela, zwątpili o nim i osądzili w głębi ducha, iż to wszystko co cierpiał, karą tylko być mogło za przestępstwa jakich zapewne tajemnie się dopuścił. I ci jedyni, a ostatni przyjaciele otworzyli w końcu usta, aby mu najdotkliwsze czynić wymówki.

Niewinny Job Święty nie przyjmując bynajmniej na siebie zarzucanych mu zbrodni, nie tyle jednak bronił własnej osoby, ile zastawiał się raczej za Pana Boga, mówiąc o niedocieczonej Mądrości Jego, a dowodząc zarazem, iż jedyną mądrością człowieka jest bojaźń Boga i ukorzenie się przed Świętą Jego Wolą. A że chociaż początkiem wszelkiego złego na świecie, jest grzech, Pan Bóg wszakże doświadcza często cierpieniem i sprawiedliwego.

Tak mąż ów święty upatrując we wszystkich okolicznościach i wypadkach życia swego Mądrość i doskonałość Rozrządzenia Bożego, poddawał mu się z niezachwianym posłuszeństwem i pokorą i stał się po wszystkie wieki wzorem najwyższej rezygnacji, wiary i cierpliwości.

Pan Bóg też, Którego tak wielkim czcił sercem, dozwolił mu i doczesnych tu jeszcze zakosztować pomyślności. Powrócił mu najpierw zdrowie, a następnie oddał mu w dwójnasób utracone dostatki; odwiedzali go z kolei bracia i siostry, krewni i przyjaciele, każdy przyniósł mu dar jakiś mały, a Pan Bóg tak mu błogosławił, iż wzrastający dobytek mnożąc się w jego ręku, podwójnie uczynił go bogatym. Ale co nade wszystko, dał mu Pan Bóg siedmiu synów i trzy córki przewyższające pięknością wszystkie inne niewiasty, a w nich pociechy, jakich go niegdyś w zabranych mu pozbawił. Tak wtedy Job Święty przeżywszy jeszcze po swych strapieniach lat 148, patrzał na syny synów swoich aż do czwartego pokolenia, i dni pełen umarł w Panu Bogu, Którego Chwała na wieki wieków. Amen.

 

Pożytki duchowne. 

 

 

Job, czyli Hiob, był figurą cierpiącego niewinnie Pana naszego Jezusa Chrystusa, który dla wybawienia nas z niewoli grzechu, nie wysłowione boleści bez szemrania cierpiał.

Job jest przykładem nam wszystkim, jak znosić należy niepowodzenia, strapienia duszy i ciała, które niekiedy niezasłużenie, a częstokroć też i słusznie za grzechy nasze ponosimy. Pamiętajmy więc, że jeżeli w przejściach podobnych nie rozróżniamy przyczyn które je na nas sprowadzają, są one bezwzględnie i jedynie Dziełem Mądrości, Sprawiedliwości i Dobroci Boga. Job jak widzimy, nad wszelki wyraz ludzki ucierpiał choć nie zawinił, ale tak umiał przyjąć nawiedzenie Boże, iż w nim na zawsze został dowód światu, jak Pan Bóg nagradza położoną w Nim ufność, niezwyciężoną cierpliwość i doskonałe poddanie Woli Jego Świętej.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

© salveregina.pl 2023