21 czerwca.
Żywot Św. Alojzego Gonzagi, wyznawcy.
(żył około r. 1580.)
Źródło: Żywoty Świętych Pańskich Starego i Nowego Testamentu z dzieła Ks. Piotra Skargi, T. III, 1880r.
Zacnością rodu, a nierównie więcej cnotami jaśniejący Alojzy, czyli Ludwik Świętego, pochodził z domu panujących książąt Mantuańskich, i był synem księcia Fernanda Gonzagi, margrabi Kastylionu i Marii Tany Sentenii z Eberei i z Tauryna. Gdy przy urodzeniu Alojzego Świętego matka jego w ostatecznym znalazła się niebezpieczeństwie życia, uczyniła ślub pielgrzymki do Najświętszej Panny Loretańskiej, i w zamku Kastyliońskim dziecię zdrowo na świat przyszło 9 Marca 168 r. Matka nań znak Krzyża Świętego włożyła, jakoby błogosławionym go głosząc. Zaledwie wymawiać umiał, nauczony od niej pacierza, chłopczyna z każdym dniem więcej do modlitwy się garnął, a ubogim ile mógł hojne sypał jałmużny. Doszedłszy lat 7-miu, zupełnie jak sam twierdzi, oddał się Bogu. Codziennie siedem psalmów pokutnych i officium do Najświętszej Panny, zawsze klęczący, odmawiał. Przy dworze Wielkiego księcia Toskańskiego Franciszka de Medicis we Florencji zostając, znacznie w drodze duchownej postąpił. Dlatego zwykł był mawiać, iż to miasto matką nabożeństwa jego było. Tam to przed obrazem Zwiastowania Najświętszej Dziewicy, wykonał ślub wiecznej czystości, której przez całe życie tak ściśle dochował, że świadectwem spowiednika jego kardynała Belarmina, nie tylko ciałem ale i myślą nawet cnocie tej przeciwną, nie zgrzeszył. Czuwając pilnie nad zmysłami swoimi, surowymi dręczył się umartwieniami, pościł trzy razy w tydzień o chlebie i wodzie, a innych dni pokarm jego nie przechodził wagi uncji. Na noc kładł deski w łóżko pod prześcieradło i na nich sypiał; a że włosiennicy nie miał, nosił pod koszulą łańcuch z powiązanych ostróg, których żelazne bodźce okrutnie go kaleczyły. Przydawał do tego ustawiczną modlitwę; o północy zwykle na rozmyślanie wstawał, bo najmilszym spoczynkiem jego było, zatapianie się w Panu Bogu. Ufność też jego w Panu, kiedy mu co polecał, nigdy zawiedzioną nie była, otrzymał zawsze to czego pragnął.
Przemieszkawszy lat parę we Florencji, przeniósł się z bratem do Mantui, a stamtąd wrócił do Kastylionu, gdzie pomnażając się w nabożeństwie, taką bywał przepełniony słodkością gdy się w niebieskich rzeczach zatapiał, iż obfite łzy wylewając, nie tylko szaty ale i pokój nimi skrapiał. Słudzy zaglądając do jego pokoju, widywali go przez wiele godzin klęczącego przed krucyfiksem w płaczu i wzdychaniu, a częstokroć gdy w zachwyceniu zostawał, żaden hałas i łoskot uwagi jego nie zwrócił. Kiedy uczęszczał do szkoły, rówieśników wieku swego wiary i dobrych obyczajów uczył, źle mówiących strofował, niezgodnych jednał, złego życia osoby do poprawy przywodził, i cierpieć nie mógł by kto Pana Boga obrażał.
Ulubionym czytaniem Alojzego były Żywoty Świętych, a pomiędzy świeckimi księgami, Plutarch, Seneka, Valeri Maxymi itp. Czytając raz listy z Judyi o nawracaniu pogan przez braci Zakonu OO. Jezuitów, zapragnął i on tą drogą starać się o swe zbawienie. Około tego czasu właśnie podał mu Pan Bóg myśl zostania zakonnikiem; gorące przeto zasyłał modły do Pana Boga, żeby go w rzeczy tak ważnej sam pokierować raczył. Kiedy najpilniej nad zrozumieniem powołania swego rozmyślał, wypadło mu popłynąć do Hiszpanii z rodzicami, którzy tam cesarzową Marię Austriacką z Czech odprowadzali. Przez dwa przeszło lata zostając w Madrycie, słuchał filozofii i teologii, a gdy go do napisania rozprawy wezwano, wziął sobie za temat, iż Tajemnica Trójcy Przenajświętszej może być światłem przyrodzonym poznana. Skromność jego była tak wielka, iż codziennie znajdując się przy boku cesarzowej, której był paziem, nigdy na twarz jej nie spojrzał. Mówią, że w ten sam sposób z własną zachował się matką. Przy dworze będąc, gdy inni się stroili, on rad w wytartych i dziurawych sukniach chodził; duszę tylko codziennie nowymi cnotami zdobiąc. Nikt nie śmiał przy nim nic nieprzystojnego mówić, słusznie też u panów dworskich w przysłowie weszło, iż margrabia z Kastylionu nie człowiekiem jest ale aniołem.
Nadeszła nareszcie chwila, iż po wielu modłach, namysłach i komuniach świętych, mając lat 15 i pół, usłyszał Głos Boży wzywający go, by wstąpił do Zakonu Societate Jesu. Gdy oznajmił to ojcu, margraf jak ogniem rażony odepchnął go, grożąc, iż go rózgami osiec każe. Na co Alojzy pokornie odpowiedział: Dałby to Pan Bóg, żebym co godzien był cierpieć dla Jego Miłości. – I odszedł.
Biedził się margraf sam z sobą, nie wiedząc co czynić. Polecił raz jednemu z panów dworskich by zobaczył czym się młodzieniec u siebie zajmował? Że pokój był zamknięty, zajrzał pan ów przez szczelinę we drzwiach, i zobaczył Alojzego klęczącego przed krucyfiksem i srogo się biczującego. Drugiego dnia sam margraf wszedł tam z żoną i znalazł pawiment krwią skropiony, a miejsce gdzie młodzian klęczał, łzami przesiąkłe. Zniewolony tym widokiem i ustawicznymi prośbami syna, przychylił się do nich dając mu swe ojcowskie błogosławieństwo. Miasto Kastylione dowiedziawszy się, iż go postradać miało, i żałując że z takim panem rozstać się musi, ilekroć wyszedł, cisnęło się, aby go widzieć i cześć mu wyrządzać, Świętym go nazywając. Alojzy zdawszy margrabstwo bratu młodszemu Rudolfowi, puścił się do Mantui, gdzie wziął sukienkę zakonną. A gdy mu ktoś rzekł: Wyobrażam sobie jak brat wasz jest szczęśliwy, że mu się państwo wasze dostało. Święty odpowiedział: Radość jego zaiste nie jest tak wielką w tym, że go dostąpił, jak moja, iż się go zrzekłem. I poprowadzony przez brata i stryja do Rzymu, nowicjat swój rozpoczął. Coraz hojniej Darami Bożymi obsypywany, odbywając nauki w kolegium rzymskim, znaczne w nich czynił postępy. Po skończonym dwuletnim nowicjacie, w którym zbudowaniem był wszystkich, zwyczajne śluby zakonne ubóstwa, czystości, posłuszeństwa wykonał, i nigdy przeciw żadnemu z nich nie wykroczył. Pomimo to, nieraz w gorącości ducha mawiał: Jam jest jako żelazo krzywe, po to przyszedłem do zakonu, żebym młotem umartwienia był naprostowany. A gdy mu niektórzy mówili, iż doskonałość na dyscyplinowaniu woli a nie ciała zależy, odpowiadał: Te rzeczy trzeba czynić, a tamtych nie opuszczać, W głębokiej utwierdzony pokorze, młodzian ten święty miał się za ostatniego z ludzi, i wesoło najdotkliwsze dla swej miłości własnej znosił pokuty. On to mówił: iż ani z urodzenia, ani z majątku wywyższać się nie mamy, albowiem popiół w który się najmożniejszy pan obróci, tym chyba różni się od popiołu najuboższego człowieka, iż często jest smrodliwszy.
Mieszkającego już w Mediolanie, gdy go spytał brat jeden, czy też trudno panu wielkiemu próżności tego świata opuścić? odpowiedział, iż to niepodobna, dopóki Zbawiciel nasz nie położy takiemu, jak onemu ślepemu z urodzenia, błota na oczy. To jest, jeśli mu nie pokaże iż te rzeczy nikczemniejsze są niż błoto. W tym to mieście, kiedy czasu jednego w wysokiej pogrążony był kontemplacji, objawił mu Pan Bóg iż mu tylko rok życia jeszcze naznaczał, i zalecał, by odpychając wszelkie rzeczy stworzone, tym pilniej Mu służył. Takiej też doskonałości ta służba jego była, iż w niej chociażby najlżejszej skazy nikt nie dopatrzył.
W roku 1591 kiedy we Włoszech głód i powietrze panowało, ojcowie Jezuici częścią własnymi, częścią uproszonymi jałmużnami ratowali strapionych, obsługiwali po szpitalach chorych. Sam generał ich Claudius Aquaviva pilnie służył trędowatym w szpitalu który założył. Alojzego tylko nie przypuszczali Ojcowie do pracy pielęgnowania chorych, bojąc się by nadmiarem gorliwości nie narażał własnego zdrowia. Chodził więc tylko z torbą po Rzymie, szukając dla ubogich i cierpiących wsparcia. Aż w końcu, ulegając prośbom jego, pozwolili mu przełożeni uczęszczać do szpitala Pocieszenia, gdzie zapowietrzonych nie przyjmowano. Ostrożność ta nie zapobiegła spełnieniu wyroków Bożych; niebawem tak ciężko zachorował Święty, że dnia siódmego dogorywać się zdawał. Z wielką tedy pobożnością wyspowiadał się i Sakramenty Święte przyjął. Gdy ojciec prowincjał przyszedł go odwiedzić, prosił by mu się dyscyplinować pozwolił. Odpowiedział mu kapłan, iż ręką nie mogąc ruszyć, bić się nie ma siły. On na to: Więc niech mnie kto inny od głowy aż do nóg siecze. I gdy tak nalegał, pod posłuszeństwem dopiero ustąpić był zmuszony.
Pragnęli wszyscy żeby sobie anielski ów Święty uprosił u Boga przedłużenie żywota, ale on rzekł: – Lepiej umrzeć i być z Chrystusem Panem. I przepowiedział, że w oktawę Bożego Ciała życie skończy. Nadszedł ów dzień naznaczony, brat zakonny przy nim będący, nie widząc żeby był gorzej, rzecze: – Otóż bracie Alojzy umrzeć już miałeś, a żyjesz przecie jeszcze! On ciągle twierdził iż umrze.
Gdy się Grzegorz Papież dowiedział o chorobie Alojzego, przysłał mu swoje Błogosławieństwo z odpustem zupełnym. Zmieszał się młodzian usłyszawszy, iż Ojciec Święty wspomniał na niego, i twarz rękami zakrył. Prosił potem o Najświętszy Sakrament, który z wielkim przyjął uniesieniem. Po czym przystąpił do niego prowincjał, mówiąc: – Co porabiamy ojcze Alojzy? – Idziemy Ojcze, odpowie.
– A dokądże? spyta ojciec. – Do Nieba, rzecze. Jeśli nie przeszkodzą grzechy, mam nadzieję w Miłosierdziu Bożym, że tam dziś jeszcze będę. Kiedy nakrycie z głowy zdejmował i znowu mu je kładziono, mówiąc że mu to dla zdrowia potrzebne, on rzekł:
Chrystus kiedy umierał, nie miał nic na Głowie. Po czym zsiniała twarz jego, i z wielką już trudnością wymawiając Imię Chrystusa Pana, Panu Bogu duszę oddał 21 Czerwca 1591 r.
Nazajutrz rano wielkie mnóstwo braci duchownych i świeckich osób, zbiegając się do uczczenia zwłok świętych i polecenia się modlitwom zgasłego, ubiegało się aby otrzymać jaką bądź cząstkę jego ubioru lub ciała. Otrzymali też suknię, koszulę, trzewiki, a nawet paznokcie, włosy i kawałki palców jego. Złożono zwłoki w kolegium rzymskim, gdzie świętość wyznawcy Swego, Pan Bóg wielkimi cudami światu ogłosił. Między licznymi jakie go wsławiły, wspomnimy uzdrowienie własnej jego matki, gdy już dogorywającej ukazał się przy łóżku Alojzy Święty. Każdy jaką bądź pokusą przeciw czystości trapiony, możnego i najłaskawszego ma w nim Patrona, do którego uciekając się modlitwy, pokona ją na cześć i Chwałę Panu Bogu Wielkiemu w Świętych Swoich na wieki. Amen.
Papież Benedykt XIII po przeprowadzeniu procesu kanonizacji, wpisał w poczet Świętych tego anielskiego młodzieńca, przeznaczając go na szczególnego młodzieży opiekuna.
Uwaga.
Zaiste, anioł to był w ludzkim ciele, który przebiegając to życie, wskazał nam jak czystymi wolą i uczynkami być mamy, aby dostąpić wiecznych rozkoszy. Nie jest niestety w mocy człowieka dosięgnąć doskonałości Alojzego Świętego, w którym szczególna Łaska Boża spoczęła. Ale się uczmy od niego, iż na próżno niewinność duszy i ciała zachować by usiłował ten, kto dogadzając zachceniom swoim, ani swych zmysłów umartwić, ani panować nad nimi nie umie.
© salveregina.pl 2023