Św. Andrzej

30 Listopada

Żywot Św. Andrzeja, Apostoła.

(żył około roku 60.)

 

 

 

 

Źródło: Żywoty Świętych Pańskich Starego i Nowego Testamentu z dzieła Ks. Piotra Skargi, T. VI 1880r.

 

 

Święty Andrzej Apostoł był rodem z Betsaidy, miasteczka galilejskiego, wsławionego kazaniami jakie miewał i cudami jakie tam czynił Pan Jezus. Urodził on się około tego czasu jak i Zbawiciel i był najpierw uczniem Jana Chrzciciela, a skoro usłyszał od niego o Chrystusie, iż przyszedł, a Święty Posłannik Pański ujrzawszy Go, ukazał tymi słowy: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata“ Andrzej poszedł za Panem Jezusem. Ten widząc go wraz z drugim uczniem, zapytał ich: — Czego szukacie? — Znał dobrze ich myśli Pan Bóg, Który ich Łaską Swoją do szukania Go pobudził. Chciał On atoli, aby Mu własnymi ustami wynurzyli to, co czuli. Oni Mu odpowiedzieli: — Nauczycielu, gdzie mieszkasz? —A Zbawiciel im na to: „Pójdźcie, a oglądajcie“. I poszli za swym Panem; a w rozmowie z Tym, Który jest Mądrością Ojca Przedwiecznego, ileż zaczerpnęli nauki! Ile Łask odebrali od Tego, Który jest Źródłem Wszechdobra i Łaski!

Przepełniony radością Andrzej, pośpieszył do starszego brata swojego Piotra i chcąc go tejże Łaski uczestnikiem uczynić, przywiódł go do Chrystusa Pana. Od tej chwili obaj bracia często słuchali Nauk Pańskich, choć jeszcze nie zostali nieodstępnymi Zbawiciela Uczniami. Później dopiero, gdy pewnego razu ujrzał ich obu braci rybaków jak sieci swoje w morze zapuszczali, zbliżył się do nich Pan Jezus i rzekł: „Pójdźcie za Mną, a uczynię was rybakami ludzi“. Oni w tejże chwili porzucili swe sieci i łodzie, opuścili rodzinę, a poszli za Głosem Pana.

Po Śmierci męczeńskiej i po Zmartwychwstaniu Boga-człowieka, Św. Andrzej opowiadał Słowo Boże czas jakiś w ziemi żydowskiej, po czym udał się do Epiru i Fenicji, później zwiedził Kapadocję, Scytię i Bitynię i dotarł aż do Albanii, głosząc wszędzie Ewangelię Świętą, a znosząc wielkie trudy i niebezpieczeństwa jakie go spotykały w ciężkiej z wrogiem zbawienia naszego walce.

Tam nauką i cudami swoimi pozyskawszy Chrystusowi Panu i Wierze Świętej wielką liczbę ludzi, poszedł do miasta Patras w Achai, gdzie zaczął także jak wszędzie opowiadać Słowo Boże. Dowiedziawszy się o tym Egeusz, starosta tej krainy, przybył do Patras i chcąc powstrzymać postępy Wiary Świętej, przymuszał wiernych, aby pogańskim bożkom ofiary składali. Widząc to Andrzej Święty, nie czekał jego wezwania, owszem, sam udał się do niego i przemówił w te słowa: — Słuchaj Egeuszu, posiadłeś prawo sądzenia ludzi, a Sędziego twego, Który jest w Niebie nie znasz. Trzeba ażebyś poznał Tego, Który cię kiedyś sądzić będzie, abyś Go czcił i chwalił jako Boga Mocnego i Prawdziwego, a uznając Go, wzgardził tą czcią bezbożną, którą fałszywym bożkom oddajesz.

Zdziwiony tak śmiałym wystąpieniem starosta, rzecze: — Tyż byś to był ów Andrzej, który świątynię bogów naszych obala i sektę przez rzymskich cesarzów potępioną, zaleca i rozszerza?—Rzymscy cesarze, odpowie apostoł, dlatego na nią takie wyroki wydali, że nie poznali jeszcze, iż Syn Boży dla zbawienia ludzkiego na świat przyszedł, iż pokonał nieprzyjaciela dusz naszych, owe mocy piekielne które wy za bogi macie, a które wiodą ludzi do grzechu, z którego nas Chrystus Pan wyzwolił, jednając nas z Bogiem. — Wszakże ten Chrystus Pan, Którego Bogiem uznajesz, rzecze Egeusz, sam pomóc sobie nie umiał skoro Go żydzi schwycili i najhaniebniejszą śmiercią na krzyżu zgubili. — Gdybyś chciał wiedzieć, odpowie Święty, jako  jest wielką i czcigodną Tajemnica Krzyża! I jaką była ku rodzajowi ludzkiemu Miłość Boga-Człowieka, gdy nie z przymusu, lecz dobrowolnie Stwórca dla Swego stworzenia śmierć krzyżową przyjął! — Znał On czas Swojej Męki, opowiadał, iż dnia trzeciego miał Zmartwychwstać, wiedział o zdrajcy, który Go miał wydać, a Sam szedł z Własnej Woli na miejsce, gdzie miał być wydan. A widząc Apostoł, iż go Egeusz słucha, mówił dalej: — Ukażę ci zgubę dusz ludzkich, abyś łacniej naprawę ich przez krzyż zrozumiał. I opowiedział mu jako pierwsi rodzice nasi drzewem przestępstwa, śmierć ciała i duszy na cały rodzaj ludzki przywiedli. Dla zadosyćuczynienia przeto Sprawiedliwości Boskiej za grzech tak wielki, godnej też tej wielkości potrzeba było ofiary. Tą zaś ofiarą mógł być jedynie równy Mu w Bóstwie Syn Jego, Który w tym celu stał się Człowiekiem rodząc się z Dziewicy Niepokalanej, tak jako Adam, pierwszy człowiek, z niepokalanej jeszcze grzechem utworzony był ziemi. Tym to właśnie naprawiającym ród ludzki Bogiem-Człowiekiem, jest Jezus Chrystus, Który Życiem Swym dał nam Naukę, jak postępować i coraz więcej doskonalić się mamy; śmiercią Swą zapłacił Bogu za grzechy nasze, a więc otworzył Niebo tym wszystkim, którzy Go słuchać i naśladować w cnotach i w cierpliwym znoszeniu swych rozmaitych cierpień i przeciwności będą. Zmartwychwstaniem zaś Swoim pokazał, że i my też obmyci Krwią i zleczeni Ranami Ciała Jego, jak On zmartwychwstaniemy, aby czy to wieczną za cnotliwe życie nagrodę, czy też wieczną za występne odebrać karę.

Nie wzruszony wcale Egeusz opowiadaniem Apostoła, rzekł groźnym głosem: — Powtarzaj to wszystko tym, którzy ci wierzyć zechcą, a ja ci mówię, że jeśli bogom ofiarować nie zechcesz, stłukłszy cię kijmi, zawieszę potem na krzyżu, który tak chwalisz. — Wtedy Apostoł Święty przez Samego Chrystusa Pana godnością kapłańską przyodziany, wyrzekł te pełne nauki i świadectwa słowa: — Bożkom ja twoim ofiar składać nie będę, bo ja codziennie Panu Bogu Jedynemu, Prawdziwemu i Wszechmocnemu ofiaruję nie mięso byków ani krew kozłów i cielców, ale Niepokalanego Baranka, Który się na Śmierć krzyżową poświęcił, a Ciałem i Krwią Swoją posila lud wierny. A jakkolwiek ów Baranek Boży pożywany jest przez wszystkich, wszakże zawsze równie cały, równie żywy jak przed ofiarowaniem zostaje. — Jak to być może? rzekł Egeusz. — Jeżeli uwierzysz z całego serca, iż Chrystus Pan Ukrzyżowany jest Synem Boga Żywego, powiem ci jako zabity żyje, a ofiarowany i pożywany, nierozdzielny i cały w Królestwie Swoim przebywa. A jeśli nie uwierzysz, do pojęcia owej Prawdy nigdy nie przyjdziesz — odpowiedział Apostoł.

Rozgniewany tą mową starosta, kazał Andrzeja Świętego do więzienia zamknąć, czym przerażony lud, który go miłował bardzo, wołał głośno: — Cóż popełnił ten sprawiedliwy, abyś go tak dręczył? — I chciał się rzucić na Egeusza, aby Świętego uwolnił. Lecz upomniał ich Apostoł, aby nie zakłócali pokoju Chrystusowego, a nie tylko dozwolili mu na wzór Pana Jego cierpliwość wszelką wśród prześladowania zachować, ale i sam i jako żołnierze Pańscy, gotowali się do mężnego zniesienia tego co ich czekać może.

Na takim upominaniu ludu Apostoł Święty noc całą strawił. Skoro dzień, stawiony znowu został przed sądem. Nakłaniał go starosta, aby się namyślił, a dobrowolnie na mękę się nie podawał: — Dlatego cię do ofiar niewolę, rzekł mu, iż za twoim przykładem pójdą ci wszyscy, których nauką twoją od ich czci odwiodłeś. Nie ma już miasta w Achai, w którym by świątynie bogów naszych nie opustoszały. Jeśli tego nie uczynisz, wiele mąk ucierpisz i na krzyżu cię zawieszą. — Słuchaj, odpowie na to Apostoł, słuchaj mnie Sługi Pańskiego, ty trwasz w niegodnym twoim uporze i bałwanów twych porzucić, a Panu Bogu Prawdziwemu, Który jest w Niebie, pokłonić się nie chcesz. A mniemasz, abym ja się twych pogróżek uląkł? Wymyśl najsroższe jakie chcesz dla mnie męki; im więcej cierpieć będę, tym milszym się stanę Królowi mojemu i tym świetniejszą otrzymam nagrodę. — Widząc stałość jego starosta, okrutnie ubiczować go kazał. Po czym ozwał się znowu do niego: — Bądź mi posłusznym, bo cię na krzyżu zabiją. — Jam jest niewolnik krzyża, odpowiedział Św. Andrzej i wzdycham za zwycięstwem na krzyżu. Męka moja krótko potrwa i tej się jak widzisz nie boję; ale ty lękaj się Tego, Który odpychającego ukazywaną sobie Boską Prawdę, wiecznymi ukarać może mękami.

Nie zważając na to wszystko, powiedziono Apostoła Świętego na miejsce ukrzyżowania, a towarzyszące mu pospólstwo wołało znowu: — Co przewinił ten człowiek sprawiedliwy, ten Boski Miłośnik, że go na śmierć wiodą? A Andrzej Święty prosił, aby mu do męczeństwa nie przeszkadzali i z weselem idąc, nauczał ich ciągle. Ujrzawszy zaś krzyż z daleka, wielkim głosem zawołał: — Witam cię Krzyżu Ciałem Chrystusa uświęcony! Obudzałeś trwogę i wstręt w ludziach nim Zbawiciel nasz na tobie umarł, a dziś pociągasz do siebie tych, którzy wiedzą, jaka nagroda czeka umierającego w twoim objęciu! Długom cię pragnął, bez przestanku cię szukałem, weźże mnie spomiędzy ludzi, a oddaj Mistrzowi memu, żeby mnie przez cię przyjął, który mnie przez cię odkupił. — To mówiąc, zdejmował z siebie suknie i oddawał je katom, a oni rozpięli go na krzyżu i przywiązali sznurami. Stało około męczennika do 20,000 ludzi, między którymi i brat sędziego Stratokles, który wraz z ludem wołał: — Niesprawiedliwie ten mąż cierpi! A Św. Andrzej posilał wiernych, zachęcając ich do cierpienia doczesnego, które z wiekuistym za nieszczęściem porównane być nie może. Lud nie dając się uspokoić, biegł tłumnie do domu Egeusza krzycząc: — On mąż Święty, łaskawy i dobry, niechaj złożony będzie z krzyża, bo już drugi dzień na nim wisząc, kazania Prawdy mówić nie przestaje.

Przeląkł się starosta i poszedł z nimi, aby go zdjął z krzyża. A Apostoł zobaczywszy go, przemówił: — Po coś przyszedł Egeuszu? Chcesz-li uwierzyć w Chrystusa Pana? Otworzą ci i przyjmą cię do Łaski; ale jeżeliś przyszedł, abyś mnie z krzyża odwiązał, proszę, nie czyń tego. Już Króla mego widzę, już Mu się kłaniam, nie odwlekaj błogiej chwili, w której się z Nim połączę.

Pomimo to zbliżyli się oprawcy, ażeby go odwiązać; lecz żadną miarą dotknąć się go nie mogli. Cisnęli się też i inni, ale ktokolwiek się przysunął, czuł ręce swoje tak obezwładnione, że nimi ruszyć nie był w stanie. Wtedy Andrzej Święty głosem wielkim modlić się zaczął: „Nie dopuszczaj, o Panie Jezu Chryste, ażebym ja, Twój Sługa, dla Imienia Twego na tym krzyżu rozpięty, miał z niego schodzić. Przyjmij mnie Mistrzu mój, bo Ciebie miłuję, w Tobie jestem i cokolwiek jestem, wszystko to Twoje. Przyjmij, o Jezu, ducha mego w pokoju, boć już czas, abym do Ciebie wrócił, jakom wyszedł od Ciebie! abym Ciebie oglądał na wieki!“

Gdy to mówił, ogarnęła go jasność wielka, na którą nikt patrzeć nie mógł, a w miarę jak ta ustępowała, Święty Apostoł Pański oddał Panu Bogu ducha. Działo się to 30 Listopada, 63 roku. Wszyscy będący świadkami zgonu jego, uwierzyli w Chrystusa Pana, Któremu cześć i Chwała na wieki wieków. Amen.

 

 

Pożytki duchowne.

 

  

Oto znowu wielkiej wagi Apostoła Pańskiego świadectwo: jako Uczniowie Zbawiciela, Mszę Świętą odprawiali, a przy tej Najwyższej Ofierze poświęcali i rozdawali Ciało i Krew Chrystusową w tym duchu i rozumieniu, jak ów Najświętszy Sakrament Zbawiciel postanowił, a nam Kościół nasz Święty Rzymsko-Katolicki podaje.

Uczy nas także ów wielki Apostoł, abyśmy nie tylko nie odpychali krzyża jaki na nasze barki Pan Bóg wkłada, ale przeciwnie, abyśmy go przyjmowali i nosili w pokorze i miłości, jako znamię i jedyne narzędzie naszego zbawienia, a zakład szczególny wiekuistej szczęśliwości.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

© salveregina.pl 2023