13 czerwca.
Żywot Św. Antoniego z Padwy.
(żył około r. 1200.)
Źródło: Żywoty Świętych Pańskich Starego i Nowego Testamentu z dzieła Ks. Piotra Skargi, T. III, 1880r.
Święty Antoni dla długiego w mieście Padwie pobytu, Padewskim nazwany, urodził się w Lizbonie, stolicy Portugalii, z uczciwych i pobożnych stanu rycerskiego rodziców, Marcina Bulhan i Marii z Tewerów. Z młodości do rzeczy duchownych skłonny, miał lat 15 kiedy wstąpił do zakonu Ojców Augustianów. Tam żył jako anioł, w posłuszeństwie, pokorze, w utrapieniu ciała; nauki też ku pomocy zbawienia bliźnich, nie zaniedbując. Gdy jednak w Lizbonie częste odwiedziny znajomych i krewnych przerywały święte jego ćwiczenia, wyprosił sobie, ażeby go przeniesiono do innego klasztoru. Przełożeni tedy z wielkim żalem zgromadzenia, wysłali go do Coimbry, gdzie zażywając upragnionego spokoju, coraz wyższe w sobie rozwijał cnoty, w czytaniu Pisma Świętego jedynie szukał pociechy i ochłody ducha, i głębokiego nabierając w nim rozumienia, pokornym był, jakoby nic nie umiał.
Dwa lata w takim żywocie tam przemieszkał, gdy Piotr królewicz Portugalski, ciała Świętych pięciu Męczenników, franciszkanów, w Marokko od Maurów przy nawracaniu pogan zamordowanych przywiózł. Zapalony sławą ich zasług i śmierci, Antoni Święty zapragnął i on krew swoją za ukochanego Zbawiciela przelać. W tym celu otrzymawszy pozwolenie przełożonych, przeniósł się do Zakonu Braci Mniejszych Św. Franciszka, który świętobliwością słynący, szczególnie dzielnych żołnierzy wojsku Chrystusowemu dostarczał. Ze smutkiem rozłączali się z nim dawni towarzysze, a brat furtian wypuszczając go rzekł mu: Idź, idź, pewno tam Świętym zostaniesz. Na co Antoni z pokorą: Czyż nie pochwalisz Boga, gdy mnie usłyszysz pomiędzy Świętych policzonego?
Ojcowie Franciszkanie dawszy mu imię Antoni w miejsce Fernanda jakie dotąd nosił, niedługo spełniając jego życzenia, wysłali go między pogaństwo, błogosławieństwy i modlitwami opatrzonego. Przyjął Pan Bóg mile te chęci jego, ale go ku innym zachowywał celom. W drodze tej całą przechorował zimę i niepomyślne wiatry zagnały płynącego morzem na sycylijskie brzegi. Tam dowiedział się o odbywającej się kapitule Franciszkanów w Asyżu; udał się więc do generalnego przełożonego, ażeby zdać sprawę z tego co zaszło, i zapytać go, gdzie się miał dalej obrócić. Wedle zwyczaju gwardianie rozjeżdżając się, wypraszali sobie do klasztorów tych i owych braci, o Św. Antoniego nikt się nie upomniał, aż sam generał przeznaczył go do jednego klasztoru w Romanii, gdzie starszy widząc pobożność jego, chętnie go przyjął. Święty miał się za tak prostego i niegodnego człowieka, iż unikając wszelkiego w klasztorze odznaczenia, żądał tylko usilnie, aby mu dozwolono udać się na puszczę góry Św. Pawła, i tam jako inni pustelnicy żyjąc, znalazł skałę, a w niej małą komórkę, w której zamieszkał. Rozpalając tu serce swoje rozpamiętywaniem spraw i Dobrodziejstw Boskich, Święty tak trapił ciało pokutnymi ćwiczeniami, modlitwą, postem i łzami, iż wysuszony taczał się, a wiatr nim powiewał.
Po długim czasie wysłano go wraz z innymi bracia do Forli, gdzie z rąk biskupa święcenie kapłańskie przyjąć mieli. Antoni Święty wyjednał sobie u gwardiana tamecznego, iż go do najpodlejszych usług kuchennych i domowych przeznaczył; tak on mało ważył siebie w swym sercu, pomimo wielkiej nauki swojej. Ale Pan Bóg nie chciał świecy tak jasnej ukrywać pod ławą. Trafiło się, że ojcowie zaprosili Dominikanów do siebie, ci zapragnęli, aby ich też jak to było w zwyczaju, przy kolacji duchownym posilili pokarmem. Ale gdy wszyscy z kolei kapłani, wymawiali się iż nie byli przygotowani na wystąpienie z pobożną nauką; gwardian rozkazał Antoniemu wejść na ambonę, i coś o Panu Bogu powiedzieć.
On pokorę miarkując posłuszeństwem, wstąpił na katedrę; i zacząwszy od prostych, na tak wysokie wzniósł się rzeczy, iż go uczeni ledwie pojmować mogli, a słowa jego płynęły jak ogień z rozmiłowanego w Panu Bogu serca. Zdumieli wszyscy słuchacze, a Dominikanie rzekli: Nigdyśmy takiego kazania nie słyszeli. I generał Zakonu Franciszkanów dowiedziawszy się o tym, kaznodziejski urząd mu zlecił.
Wielki on wzgardziciel świata, który na tak małym przestawał, umiał dobrze i pożytecznie mówić o tym, co sam w sobie wyrobił. Słowa też jego paliły grzechy ludzkie, miękcząc twarde serca. Żadna nie uwiodła go obietnica; żadnego i najwyższego nie uląkł się stanowiska. Jakoby jaki Eliasz z puszczy, pełny Ducha Świętego i żarliwości, złe gromił, nie brakując osób, panów grzechy karcił, zepsutych naprawiał, dobrych umacniał, słabych posilał, poróżnionych jednał. Stał on się ową rosą Łaski Bożej dla wszystkich. Dowiedziawszy się o heretykach w Aryminie, kazaniem swoim nie tylko całe miasto w Wierze Świętej utrzymał, ale i kacerza Boniwilla z błędu wy wiódł. Słodką i uczoną mową jego nikt się nasycić nie mógł: nowy i stary Zakon tak mądrze i tak głęboko wykładał, iż zdało się, jakoby na wzór Ezdrasza wszystko Pismo Święte na pamięć umiał, a słuchając go raz Papież: Skrzynia to jest testamentu – powiedział. Dostrzegłszy w Zakonie swym niejakiego w pożytecznych zbawieniu dusz naukach, zaniedbania, co mu w opinii ludzi nieco uwłaczało; z wielką pilnością je wzbudził, i sam za dozwoleniem Św. Franciszka, teologię wykładał. Kiedy się zdarzyło, iż przebiegając Włochy, gdzie misje po miastach odprawiał, każąc raz do zgromadzonych kacerzy spostrzegł, jak odpychając przekonujące dowody, uszy sobie zatykali, aby ich raczej nie słyszeć; Święty zstąpił z ambony, poprowadził ich nad brzeg morza, i tam do ryb przemawiać zaczął. Te zebrawszy się gromadnie, wysunęły głowy nad wodę, jakby go bacznie słuchały. Antoni ukazał je heretykom, mówiąc: Patrzcie jako te zwierzęta posłuszne są Słowu Bożemu któremiście wzgardzili. Wszystkich prawie cud ten nawrócił.
Mianowany gwardianem w Podymu, a następnie prowincjałem prowincji Emilijskiej, z wielkim pożytkiem te urzędy piastował; aż na rok przed śmiercią Św. Franciszka, kapituła generalna wyzwoliła go od wszelkiego nad bracią przełożeństwa. Wziął tylko moc i wolność chodzenia z kazaniem po świecie. Najpierw wtedy udał się do Padwy, gdzie pociągająca wymowa jego tak zniewalała wszystkich, iż kościoły napływu słuchaczy pomieścić nie mogły. W czasie Postu Wielkiego mianowicie, wychodzić musiał z nimi na pole, i tam już od północy ubiegano się o miejsce, a biskup Padewski z swymi kapłanami, na przykład innym, pokornie za nim na kazanie spieszył. Cisnący się lud około niego, nożyczkami kapicę jego obcinał, chowając z nabożeństwem te skrajki. A na głos Antoniego godzili się powaśnieni, ustawały lichwy i wszeteczeństwa. Zwyczaj biczowania się ludzi w czasie procesji, powstał za czasu tego Świętego, i rozszerzył się po Włoszech. Strasznym Antoni był heretykom; przekonywał ich bowiem tak nieodwołalnie, iż z zawstydzeniem ustępować mu musieli. Razu jednego około Tuluzy we Francji, dysputując z różnowiercą, który Najświętszy Sakrament bluźnił, zaprzeczając w Nim Obecności Chrystusa Pana; gdy już heretyk dowodzeniu jego oprzeć się nie mógł, rzekł do niego: Poprzyj cudem jakim twą prawdę, a ja uwierzę. Z Pomocą Bożą, odpowie Święty, nie wymówię się z tego. A jakiego żądasz cudu? Oto mam osła w domu, rzecze, przyprowadzę go tutaj; od trzech dni wygłodzonemu ja owies pokażę, a ty stań przed nim z tym, co zowiesz Ciałem Bożym. Jeżeli pominie owies, a pokłon Bogu twemu uczyni, ja uwierzę. Przyzwolił na to Antoni Święty, i gdy wśród bardzo licznie zgromadzonego ludu stanął heretyk z owsem, wyszedł też i Antoni Święty z kapliczki, w której Mszę Świętą odprawił, niosąc Ciało Pana Chrystusowe. Wypuszczono wtedy osła, który owies pominąwszy, postąpił, padł na kolana przed Najświętszym Sakramentem, i jaką mógł cześć mu uczynił. A kacerz zarzekł się błędu swego.
Wielu bardzo cudami wsławiał Pan Bóg sługę swego. Trwając raz na modlitwie, ujrzał Przenajświętszą Pannę Maryę z Dzieciątkiem Jezus, które mu podała na ręce, i pozwoliła przez godzin kilka piastować. Umarłych wskrzeszał, przyszłe przepowiadał wypadki; miał dar znajdowania się jednocześnie w kilku miejscach, tajniki serc ludzkich przenikał, choroby najcięższe jednym przeżegnaniem leczył. Słuchający kazania jego w Rzymie, obcy pielgrzymi rozumieli go, nie znając języka, którym mówił. Zdarzyło się też we Francji, że pewna niewiasta, której mąż nie pozwolił iść na kazanie Świętego, zafrasowana i pełna wiary, wstąpiła na wyższe w swym domu miejsce, i patrząc w stronę gdzie o nim wiedziała, cudownie o dwie mile każącego słyszała. I mężowi też u Pana Boga uprosiła tę Łaskę, gdy szukając, tam ją znalazł; a odtąd oboje, choć daleko, na jego nauki chodzić nie omieszkali. Razu jednego w mieście Bituriu we Francji, kiedy ani kościoły, ani place publiczne słuchaczów objąć nie mogły, wyszli wszyscy procesją w pole. Podczas gdy Święty kazał, zerwała się straszna z deszczem burza; wszyscy rozbiec się chcieli, a on rzekł: Stójcie, i kropla jedna was nie zmoczy. I tak się stało. Wszystko wkoło nich przemokło, a miejsce gdzie słuchający stali, niezwilżone zostało.
W Weronie mieście włoskim był wielki tyran Ekcelin, który w swym okrucieństwie wiele krwi niewinnej przelewał i duchowieństwo srogo prześladował. Poszedł do niego Antoni Święty i jawnie w oczy przemówił: Okrutniku szalony, nad głową twoją Kara Boża wisi; długoż krew ludzką masz rozlewać? – Obecni temu, zdumieli na słowa jego, i pewni byli iż go ściąć każe. A Ekcelin zawołał: Dajcie mi powróz! I zarzuciwszy go na szyję, padł do nóg Świętego, żałując swych złości, i obiecując poprawę, w której dotrwał do śmierci.
Wielki ten człowiek wszelkimi ozdobiony był cnotami; mądry, ludzki, przed małymi się uniżał, większym zaś równym się stawił; zbawienia wszystkich bez miary pragnął. Świadomy czasu swej śmierci, chcąc duszę swą obmyć łzami pokuty z prochu jakim się w obcowaniu z ludźmi skalać mogła; opatrzył sobie ciche jedno w Padwie ustronie, gdzie z dwoma bracią zamieszkał, i tam w rozmyślaniu i czytaniu Pisma Świętego do bliskiego przejścia się gotował. W chorobie swojej, dnia w którym skonał, pilnie w Niebo patrząc, powiedział: Widzę Pana mojego! A uczyniwszy Spowiedź, i przyjąwszy Sakramenty Święte, mówiąc hymn: ,,O gloriosa Virginum!” cielesne opuścił więzy 13 Czerwca 1231 r., przeżywszy lat 35. W pierwszą rocznicę swej śmierci, kanonizowany został przez Papieża Grzegorza IX w Spolecie. Powiadają, iż w dniu tym, który był zarazem dniem urodzin Świętego, niepojęte i dziwne wesele, którego nie znali przyczyny, uczuli w sobie mieszkańcy Lizbony; a dzwony same bez dotknięcia ręki ludzkiej, dzwoniły.
Ciało Świętego Antoniego z czcią wielką w kościele Panny Maryi złożono, chwaląc Pana Boga Wszechmocnego, Który takich używa narzędzi ku rozszerzeniu Wiary i dobrych uczynków, za które trwającym w nich, wieczna zapłata. Amen.
Uwaga.
Tylu zasługami i Łaskami Boga słynący Święty, którego szczególnym patronem w odszukaniu rzeczy zgubionych uznano, o ileż nam się miłosierniejszym i dobroczynniejszym okaże, jeśli go z ufnością wzywać będziemy, kiedy grzechem skalana dusza nasza, spokój dobrego sumienia i swobodę utraci! Czcijmy przeto pamięć jego, naśladujmy cnoty, abyśmy jednając sobie opiekę tego Świętego, dostąpili szczęścia nie rozłączać się nigdy z Bogiem naszym Chrystusem Panem, Którego nie na ręku, ale w sercu nosimy przyjmując Go w Najświętszym Sakramencie Ciała i Krwi Jego.
© salveregina.pl 2023