Św. Arnulf z Soinoss

18 Sierpnia.

Żywot Św. Arnulfa, biskupa w Soissons.

(żył około roku 1060.)

 

 

 

Źródło: Żywoty Świętych Pańskich Starego i Nowego Testamentu z dzieła Ks. Piotra Skargi, T. IV, 1880r.

 

 

Syn zacnych i bogatych rodziców, Arnulf był rodem z Flandrii. Zanim dzień jeszcze ujrzał, przepowiednie rozmaite zwiastowały w nim wielkiego w Oczach Pana Boga męża; gdy zaś dorastał, skromnymi i uczciwymi odznaczał się obyczajami. Siłę fizyczną tak wielką posiadał, iż czterech i pięciu rówieśników przemagał i z młodu jeszcze, silnym Arnulfem go zwano. Te wszystkie jednak korzyści rodu, dostatków i siły lekko sobie ważąc, wzdychał jedynie za nauką i za Służbą Bożą; ulegając wszelako woli ojca i przyjaciół, rycerskiego nasamprzód skosztować musiał rzemiosła. W tym stanie jak i zawsze poddanym łaskawy, ubogim szczodrobliwy, rodzicom i kościołowi posłuszny, w bojaźni Bożej dla ustrzeżenia się grzechu, czujny, był on pięknym i zacnym dla towarzyszy swoich przykładem. Gdy z księciem Flandrii udał się do Trajektu na dwór cesarza Henryka, i trafił właśnie jak tam w gonitwach i igrzyskach dworskich pobici zawsze flandryjczykowie, niesławą się okrywali, zmuszony rozkazem starszych Arnulf, wystąpił na plac ku podniesieniu czci narodu swego, wziął maszt okrętowy w rękę, stanął z nim jak z lekkim drzewkiem, skruszył go w oczach wszystkich i o ziemię rzucił, a tym czynem sławę męskości współrodakom swoim pozyskał. Następnie zaś w wojnach cesarskich walecznością i roztropnością swoją znakomite zasługi położył. Po stracie ojca przejęty głębiej jeszcze jak kiedykolwiek próżnościami tego świata, pożegnawszy matkę której powiedział, iż na dwór króla francuzkiego jechał; samotrzéć jakby do boju pięknie się wyprawiwszy, podążył do Francji. Słysząc zaś wiele dobrego o prawem zachowywaniu się zakonników klasztoru Św. Medarda, w bliskości miasta Soissons położonego, tam wprost zajechał, i wdzięcznie od świętobliwych braci przyjęty, złożył z siebie ubiór i zbroję króla ziemskiego, a wziął rycerstwo wiecznego Pana i Króla, Chrystusa. Przyobleczony w kapicę, wyćwiczony w obowiązkach zakonnych, Arnulf nie tylko sam wiódł nadzwyczaj pobożny w postach i utrudzeniu ciała, żywot, ale i wielu innych przykładem swoim do opuszczenia świata, i do poświęcenia się Służbie Bożej, pociągnął.

Posłuszeństwo jego ku przełożonemu tak było proste i wielkie, że gdy raz między bracią dobrze po francusku wyrazić się nie mógł a opat mu rzekł: On Lepiej by milczeć, a dobrze się nauczyć. rozumiejąc iż mu milczeć kazano, przez kilka miesięcy nie przemówił do nikogo. Aż gdy się o tym dowiedział opat, zdziwiony taką powolnością młodzieńca, przyzwał go do siebie i powiedział: iż mówić może ilekroć tego potrzeba.

Był w owym klasztorze pobożny bardzo mnich jeden, który się z miłości ku Chrystusowi zamknął zupełnie w osobnej celi. Arnulf pilnie mu służył, i nędzną żywność jego przez okienko mu podawał, biorąc nawzajem duchowny od niego pokarm. A kiedy starzec umarł, uprosił sobie ową komórkę u opata, zamieszkał ją jakby raj jaki, a trudząc się niespaniem, modlitwą, postem o chlebie i wodzie, i słowa do nikogo nie przemówiwszy, trzy lata i sześć miesięcy przebył w niej na bogomyślności i na czytaniu Pisma Świętego, w którego rozumieniu i w mądrości niebieskiej tak wysoko się podniósł, iż i księgi duchowne pisał. Wyszedłszy wreszcie razu jednego z tamtąd, wykopał sobie dół głęboki przy kościele gdzie woda z dachu kapała, i w nim czas długi w zimnie i nędzy przemieszkał. Wtém opat umarł, i Arnulfa jedno zgodnie w jego miejsce na ten urząd obrano. Gdy mu to biskup oznajmić przyszedł, przeląkł się bardzo mąż święty, i prosząc, by pokucie jego nie przeszkadzano, zastrzegł sobie, izby mu w każdym razie do dnia następnego rozmyśléć się wolno było. Zmiarkował biskup iż Święty miał jakieś zamiary tajemne, i straż około mieszkania jego postawił. Lecz to wcale nie pomogło, bo gdy żołnierze zasnęli Arnulf wyszedł, i uciekając, błądził noc całą po drogach i lesie, aż o świcie gdy mniemał, iż na głęboką jaką dostał się puszczę, ujrzał się być w własnym klasztorze. Ukrył się tedy w dół w którym kowano kamienie, ale go tam robotnicy znaleźli, przytrzymali i znać o nim do miasta dali. Lud wielce uweselony tą wieścią, wyległ tłumnie, aby go stamtąd sprowadzić, a biskup nie odwlekając, na opactwo go poświęcił.

Uznając w całym tym zdarzeniu Zrządzenie Boże, Arnulf przyzwolić musiał na swe wyniesienie. Zajął się wtedy czym prędzej podniesieniem Służby Bożej, naprawą błędów i niedostateczności jakie się były między bracią zakradły; a niemniej też gorliwy o przywileje klasztoru, gdy możny i zuchwały Godfryd niejaki, majętność jednę z dawna mu zabrał, a nikt się dotąd upomnieć o nią nie śmiał, Arnulf który przez pokorę nigdy nie używał konia, siadł na osiołka, i tak do owego gniewnego, a dumnego pana pojechał. Zaledwie go ujrzał Godfryd, stał się jak innym człowiekiem, i nie dość, że go z wielką przyjął radością, ale nadto, uczynił wszystko co mu rozkazał, i dobra mu kościelne powrócił. Tak to nierównie więcej waży prawdziwa cnota w wzgardzonej powłoce, niżeli pompa na podłej cnocie.

Świętobliwość męża tego, zjednała mu u Boga łaskę czynienia cudów, i ducha proroctwa: chleb przeżegnany przez niego, różne niemocy leczył, ślepym wzrok, niemym mowę przywracał. Wielkie i zacne osoby schodziły się do niego po błogosławieństwo, a szukając rady i rozmowy Świętego. On im wiele przyszłych rzeczy opowiadał, między innymi, siostrze swej śmierć jej syna w odległej stronie będącego, i dzień w którym nastąpić miała, oznajmił; rozliczne zaś dobrodziejstwa ludziom u Pana Boga wypraszał.

Tyle cnót i zasług męża świętego rozszerzając sławę jego po całej Francji, podniecało też i zazdrość pysznych, a burzliwych. Mnich jeden Otto, chciał go podstępem z opactwa zrzucić, na czym poznawszy się Arnulf, złożył swój urząd, innego z bracią w miejsce swoje obrał, a sam do dawnej celi, na odosobniony, bogomyślny żywot powrócił.

Po niejakim czasie umarł w Soissons Teobald biskup, a stolicę jego zasiadł nieprawnie Ursyon, w nadzieję zasług brata swojego, dobrze u króla położonego. Papież Grzegorz VII oburzając się na takie nadużycie, polecił złożyć z biskupstwa Ursyona, a innego mianować. Gdy tedy duchowieństwo tamtejsze obwołało biskupem Arnulfa, a nuncjusz papieski stawić mu się do siebie kazał, nie mogąc Święty odmówić mu posłuszeństwa, z ciężkością ulec musiał, i poświęcony został. Kiedy miał wjeżdżać do miasta, brat Ursyona zajechał mu zbrojno drogę, i do Soissons wpuścić go nie chciał. Udał się tedy do innego miasta swej diecezji, i tam długo biskupstwo ze zbudowaniem, i z pociechą wszystkich sprawował.

Będąc jeszcze żołnierzem, miał mąż Święty towarzysza imieniem Geryka, który później został wielkim łupieżcą, poddanych uciskał, sąsiadów krzywdził, źle majętności nabywał, słowem, stał się obrzydły ludziom, a szczęście mu zewsząd płynęło. Miłując go szczerze Arnulf Święty, prosił Pana Boga, aby go dotknął przygodami jakimi, które by go do upamiętania przywiodły. I wysłuchał go Pan Bóg: w krótkim przeciągu czasu postradał Geryk wszystkie dzieci, fortunę żony i własną, i sam też ciężko zachorował. Żona mu dała radę, aby się do Arnulfa, dawnego towarzysza swojego udał. Posłuchał jej nieszczęśliwy; biskup zaś ucieszony jego przybyciem, wezwał go do swej celi, strofował złości i grzechy jego, mówiąc: iż prosił Sam Pana Boga, aby go tak karał; kazał mu dziękować Stwórcy, że go z piekła wyrwał i do pokuty czas mu zostawił; a gdy mu chory z całego serca obiecał poprawę, rzekł natenczas biskup: Teraz do domu zdrowo powrócisz, za rok syna mieć będziesz, fortunę odzyskasz, i wraz z żoną wnuczęta twoje oglądać będziesz. Popraw atoli twój żywot, czyń jałmużny, krzywdy zrządzone nagródź, bądź wierny panu twemu, pracuj statecznie, a służ pilnie Panu Bogu. On to obiecał, ozdrowiał, i wszystko się co rzekł Święty, ziściło.

Wdowie jednej Kuregurdzie zabito męża i syna; winowajcy uciekli się do biskupa, aby ich z nią pojednał. Pojechał do niej mąż święty na swym osiołku, ale niewiasta unikając z nim spotkania, most zwodzony do Zakonu wiodący, spuścić kazała, drwiąc i naśmiewając się z Świętego. Odjechał z niczym Arnulf, lecz zaledwie zniknął jej z oczu, zerwał się wicher gwałtowny, obalił część domu, gdzie ona była, przytłukł mściwą kobietę, gdy nikt inny, a nawet i ostatnie bydlę, najmniejszej nie odniosło szkody.

Powrócił wreszcie znowu do Soissons biskup, a słysząc o niektórych nagannych sprawach króla Filipa, takim zdjęty był żalem i frasunkiem, iż nie wiedząc jakby mógł temu zaradzić, zamknął się powtórnie w klasztorze, a wznowiwszy ostry żywot, wzywał nad grzesznym Zmiłowania Bożego; sam gotując się na Głos Pana, aby mu ochotnie gdy zakołacze, otworzył. Tymczasem powstały na nowo niezgody w Flandrii, Święty gorliwy zawsze w niesieniu pomocy tam gdzie go ludzkie wzywały potrzeby, pośpieszył na ich uspokojenie. Kiedy znużony podróżą, położywszy się, zasnął na łące, po przebudzeniu rzekł do swych towarzyszy: – Wiedzcie synowie moi, że się już więcej do Francji nie wrócę, w Aldemburgu umrę, i tam mam być pochowany. I rzeczywiście przybywszy do tego miasta wkrótce zachorował, a po upływie dni 20-tu o północy, ziemia drżeć, a izba w której leżał, trząść się poczęła. Przerażeni mnisi pytali go, co się to dzieje, że już po raz trzeci same się drzwi otwierają?

Znaki to są Majestatu Pańskiego, odpowie, później wam to wytłumaczę. Działo się to w piątek; w sobotę zaś Arnulf pogrzeb gotować sobie kazał, mówiąc: Skoro się zmierzchnie, rozstanę się z wami. A teraz powiem, iż wczoraj, gdy ziemia drżała raz pierwszy, przyszedł do mnie Piotr Święty i oznajmił mi odpuszczenie grzechów moich; wielu z nim było Świętych chwalących i opiewających Majestat Boski. Za drugim razem przyszedł Michał Archanioł, obiecując mi bezpieczne przejście. Za trzecim, przyszła Królowa nasza, prawdziwa Matka Miłosierdzia, z wielą panienkami mówiąc: iż z Jej Wniebowzięciem, dusza moja do wieczności przeniesiona zostanie. Ale wy tego póki ja żyję, nie powiadajcie nikomu. Była to właśnie wigilia Wniebowzięcia Przeczystej Dziewicy; uczynił wtedy Spowiedź, przyjął Olej Święty, a nazajutrz wieczór nakarmiwszy się jeszcze Ciałem i Krwią Pańską, błogosławił wszystkich, wiele rzeczy przyszłych tyczących się królestw i państw przepowiedział; i kiedy noc się zbliżała, kazał się na ziemi popiołem i włosiennicą usłanej położyć, i modląc się, szczęśliwie zasnąwszy, do ziemi żyjących poszedł roku 1081. Przy ubieraniu na pogrzeb w biskupie szaty i przybory, gdy mu na zgięty a zastygły palec wsunąć pierścienia nie mogli, sam ściągnął palec i tak mu pierścień włożono. Wielu też innymi jeszcze zasłynął po śmierci cudami, na Chwałę Pana Boga w Trójcy Świętej Jedynego, Który miłującym Go udziela Swej Mocy na wieki wieków. Amen.

 

 

Uwaga.

 

 

Wielu czytającym to, dziwnym zaprawdę i niegodnym się na pierwsze wrażenie wyda owo postąpienie Arnulfa Świętego, wypraszającego u Pana Boga strapienia dla tego, którego kochał. Lecz bacząc, iż prawi Słudzy Pańscy dobijali się kosztem najcięższych ofiar przyobiecanego zwycięzcom świata i siebie samych, Nieba; bacząc, iż opływającemu w pociechy i rozkosze ziemskie, trudno się przebić sercem ku życiu i pragnieniu wyższej doskonałości; i często nieszczęścia i cierpienia wprowadzają nas dopiero na tę drogę. Bolejący głęboko nad stanem duszy grzesznego przyjaciela; nie mogąc Arnulf Święty ani przykładem ani radami swymi opamiętać nieszczęśliwego, zrozumiał, iż tylko wyzuciem doczesnej pomyślności, Pan Bóg go do zapragnienia wiecznej, to jest do Siebie pociągnie. Wysłuchał też Pan Bóg czystą, a pobożną prośbę Świętego; przywracając zaś potem nawróconemu utracone przez niego dobra, pokazał razem, iż życie z Wiary, czyli prawdziwa cnota i miłość Pana Boga, są jedynymi warunkami istotnego, nawet na ziemi, szczęścia.

 

 

 

 

 

 

 

 

© salveregina.pl 2023

Newsletter

Otrzymaj za darmo: Niezbędnik modlitewny za dusze czyśćcowe.
Jeśli chcesz otrzymywać żywoty świętych, codzienne rozmyślania, modlitwy za dusze czyśćcowe, nowenny przed świętami, wypełnij poniższy formularz.
Zaznacz: *
Regulamin *