3. STYCZNIA
ŻYWOT ŚW. GORDIASZA
(wypisany od Bazylego Wielkiego umęczony za
Licjusza około 319 roku.)
Źródło: Żywoty Świętych Pańskich Starego i Nowego Testamentu z dzieła Ks. Piotra Skargi, T. I, 1880r.
Miłą jest rzeczą Panu Bogu, gdy o Świętych Męczennikach i Wyznawcach Jego mówimy; bo nie tylko lud Boży, takim słuchaniem o ich świętych sprawach uweselamy, Pana Boga w Jego Sługach wielbimy, ale nadto, sami zapalamy się ku ich naśladowaniu. Oni słów naszych i pochwał nie potrzebują, my raczej potrzebujemy przykładu ich męstwa ku zwyciężaniu zepsutej naszej natury; ich cichości, łaskawości, wytrwałości w tym wszystkim, co nam zapewnić może zwycięstwo duszy nad przyrodzoną ciała słabością. Otóź dzień dzisiejszy stawi nam na pamięć życie i męczeństwo, urodzonego w Cezarei Świętego Gordiasza. Był on stanu żołnierskiego, i był setnikiem, czyli że nad stu żołnierzami miał przełożeństwo. W tym właśnie czasie Kościół Boży, to jest prawdziwi Chrześcijanie Katolicy, wielkie cierpieli prześladowanie. Wydawane wyroki skazywały na gardło każdego, kto by się kłaniał Chrystusowi; stawiano drewniane i kamienne bałwany, i cześć im Boską oddawać kazano. Domy Chrześcijan burzono, wiernych, a uczciwych ludzi kaci siekli, panie zacne po ulicach włóczono, pastwiono się nad młodymi i starymi, bez wstydu i litości. Wydawał syn ojca, a ojciec syna, brat brata itp… nie wiedzieli sami co czynią, tak zapamiętałą złośliwością oślepieni byli. Zaś lasy, góry i pustynie napełniały się ludem Bożym, uciekającym od prześladowania. Zebrania kapłańskie rozpędzano, domy modlitwy gwałcone były rękami bezbożnych, ołtarze prześwięte rozrzucano, sprawowania Ofiary Świętej zaniechano, a miejsca święte krwią ofiar pogańskich zarażone zostały. I smutek jako mgła szeroka opanował wszystkich. Patrząc na to Gordiasz mężny, porzucił dostojność żołnierską, porzucił przyjaciół i rodzinę i udał się na pustynię głęboką, kędy wolał w nędzy i ze zwierzętami, jak z bałwochwalcami mieszkać. Serce, uszy i oczy odwróciwszy od grzesznych pomiędzy ludźmi widoków, chciał swobodnie w bogobojnym rozmyślaniu wpatrywać się w Pana Boga. I tam to wielkich ucząc się Tajemnic od Ducha Prawdy, zrozumiał, jak jest omylny żywot ludzki, jako szybko przemija; tam zapalił się całą potęgą duszy do onego wiecznego! A skoro jako dzielny Chrystusowy żołnierz postami, czuwaniem, modlitwami i bogomyślnym ćwiczeniem przygotował się do boju, czekał dnia, w którym całe miasto, żydzi, poganie i Chrześcijanie schodzili się na igrzyska wozowe i konne, gdzie poganie, Marsowi, panu wojny, cześć wyrządzali. I gdy wszyscy tam już zasiedli, przypatrując się owym widokom, mężny Gordiasz przybieżał z pustyni, a stanąwszy wśród tego zgromadzenia wykrzyknął głosem wielkim owe słowa Pisma Świętego: „Owom ja znalezion od tych, którzy mnie nie szukali“, naśladując w tym Zbawiciela, który nie przymuszony, ale dobrowolnie w noc ciemną, objawił się nieprzyjaciołom swoim. Wnet za onym wołaniem, oczy wszystkich obróciły się na niego, a gdy go ledwo poznano, tak był wysechł i wynędzniał, wnet poganie i Chrześcijanie zgiełk hałaśliwy uczynili. Jedni radowali się z takiego towarzysza; drudzy wołali na sędziego, żeby go ukarał. I wśród rozruchu wielkiego, przywiedziono Gordiasza przed stolicę sędziego. Gdy go spytano: ktoś jest? powiedział imię, ojczyznę swoją, dostojeństwo, przyczynę dla której zbiegł na pustynię. Teraz zaś rzekł: „Słysząc iż pierwszym jesteś w okrucieństwie, i jako Chrześcijan męczysz, wracam tu dając znać jawnie, że o twoje wyroki nie dbam, a Jezusa Chrystusa obronę i nadzieję moją wyznaję. Na twoje ręce się też oddaje, bym tego dostąpił, czego pragnę”. Tymi słowami rozgniewany sędzia zawołał na sługi: — „Przynieście bicze, osęki, pale, grzebienie i wszystkie do męczenia narzędzia; ogień i zwierzęta dzikie miejcie w pogotowiu; zły ten człowiek ciężkiej godzien jest śmierci”. — „O jakże rad jestem, rzecze Gordiasz, takich mąk i cierpień dla Jezusa mojego skosztować”. — Porwany wtedy Święty Męczennik, ciągniony, bity, pieczony, targany był. Ale on tylko w Niebo oczy podnosząc, wołał: — „Niczym się nie zatrwożę, bo i cóż mi zrobi człowiek, kiedyś Ty, Panie, jest ze mną. — Targajcie mnie, męczcie jak chcecie, mojej nadziei nigdy mi nie wydrzecie. Im więcej ucierpię, tym większą otrzymam zapłatę, a czasu zmartwychwstania, rany moje ozdobą mi się staną”. — Kiedy sędzia tym sposobem przekonać go nie mógł, zaczął próbować świeckich dóbr obietnicami myśl jego przełamać. Lecz śmiał się Gordiasz, mówiąc: — „Jako ty doczesne bogactwa do owych wiecznych przyrównywać możesz?” — A sędzia zwątpiwszy o zmiękczeniu go, rozgniewany, na śmierć go skazał. Cały tłum ludu prowadził go za miasto, a wielu przyjaciół i krewnych prosiło: — „Nie rób nam tego żalu i wstydu, a sobie takiej haniebnej śmierci nie sprowadzaj. Wierz sercem w twego Chrystusa Pana, lecz Go się zaprzyj ustami”. — A on na to: „Nie nade mną płaczcie ale nad sobą i nad tymi, co sobie ogień piekielny kupują. Ja nie jednej ale tysiąc śmierci pragnę dla mojego Jezusa. A jako język mój zaprzeć się ma Tego, który go stworzył, na którego służbie ja wychowany jestem . Nie podobna oszukać Boga, bo on nas z mowy naszej sądzić będzie. A nie znacież wy strasznego wyroku Pańskiego? Kto się Mnie zaprze przed ludźmi, ja go się też przed Ojcem Moim w Niebie zaprę. Radzicie mi bym sobie ten nędzny żywot przedłużył, a potępienie kupił na wieki. O jakież to szaleństwo! Strzeżcie się wykrętów z Bogiem, a raczej przy prawdzie stójcie. Lepiej męczeńską śmiercią dostać się do nieba, jak umrzeć na wieczne potępienie śmiercią przyrodzoną, która kiedyś koniecznie i tak nastąpić musi! Czyż ziemskie dobra za niebieskie staną?” — To mówiąc przeżegnał się Krzyżem Świętym i z wesołą twarzą, szyję swą pod siekierę katowską poddał, jakoby Aniołom, aby go wnet na wysokie Niebo podnieśli. Tak skończył Święty Męczennik. Pamięć jego zawsze świeżą zostanie między ludźmi, jako pamięć sprawiedliwego, z czego w Niebie Najwyższemu Sędziemu. Panu naszemu Jezusowi Chrystusowi wraz z Ojcem i z Duchem Świętym niech będzie cześć i Chwała na wieki wieczne. Amen.
Uwaga.
Pragnienie męczeństwa za wyznanie Wiary Chrystusowej, najwyższym było świadectwem miłości ku Niemu. Jednak wyraźny tylko Głos Woli Bożej, mógł bezpiecznie na męki prowadzić, i dawał moc i cierpliwość do przeniesienia najcięższych katuszy ku wsławieniu i uczczeniu Chrystusa Pana. Inaczej bowiem zdaniem wielkich Świętych, pomnąc na przyrodzoną słabość natury naszej, nierozumnie jest w ufności siły własnej szukać śmierci dla Pana swego, bez powołania ku temu. Bo wielu się w ciężkich mękach zaprzało, i zwyciężonymi zostali. Święci więc nie ufając sobie, w czasie prześladowania, uciekali i kryli się po jaskiniach i podziemiach, w głodzie i ucisku, kozimi okrywając się skórami, dopóki Pan Bóg Woli Swej poznać im nie dał, czy to na męki ich posyłając, czy też prześladowanie od nich odwracając, według tego jak to lepszym dla ich zbawienia uznawał.
© salveregina.pl 2023