Św. Grzegorz z Tours, biskup

14 Listopada.

Żywot Św. Grzegorza, biskupa Turoneńskiego.

(żył około roku 560)

 

 

 

 

Źródło: Żywoty Świętych Pańskich Starego i Nowego Testamentu z dzieła Ks. Piotra Skargi, T. VI 1880r.

 

 

Grzegorz Święty rodem z miasta Awerny (Auvergne) we Francji, był synem Florencjusza i Armentarii z potomstwa męczennika Wecjusza, bardzo bogatych i nie tylko świecką, ale zacnością wielce bogobojnego żywota, znakomitych rodziców. Przodkowie jego wysokie urzędy Rzeczypospolitej piastowali, a wielu Świętych z krwi swej mieli. To też ktokolwiek w tym domu bardzo pobożnym nie był, za wyrodka go poczytano.

Grzegorz Święty składać jeszcze liter nie umiał, kiedy już garnął się do modlitwy, a Pan Bóg przez niego cuda czynił. Zachorował był bardzo Florencjusz i gdy cały dom w wielkim zostawał strapieniu, dziecko takie miało widzenie: ukazał mu się mąż jakiś, mówiąc: „Czytałeś księgi Jezusa?” — „Ja się dopiero czytać uczę, odpowie, a nie wiem co to za księgi”. — „Idź, rzecze mąż, weź drewnianą deskę, napisz to Imię i połóż nad głową ojca twego, a pomocy dozna”. Opowiedział to wszystko chłopczyna matce, a ona uczynić mu tak jak był nauczony kazała, i ojciec tejże godziny ozdrowiał. We dwa lata później Florencjusz gorzej jeszcze zachorował i zdawał się być bliskim śmierci, gdy młodzieniaszek miał znowu widzenie: pytał go ktoś we śnie: „Czy wiesz ty o księgach Tobiaszowych?” — „Nie wiem”, odrzekł, i słyszał dalej: „Wiedz tedy że on był ślepym, a syn go za poradą Anielską wątrobą rybią uleczył. Uczyń tak i ty, a ojciec twój zdrów będzie”. — Powiedział to Grzegorz matce, ułowiono w rzece rybę, wnętrzności jej na węglach spalono, a skoro chory woń ich poczuł, w tejże chwili uleczony został.

Widzieli to dobrze rodzice, iż Pan Bóg ich syna do Służby Swej powołuje, wszakże ani oni jemu, ani też on im nigdy o tym nie wspomniał. Dorosłym już będąc, zapadł raz w ciężką chorobę i kiedy żadne lekarstwa nie pomagały, kazał się ponieść do nieodległego stamtąd grobu Św. Elidiusza. Lecz i to na nic się nie przydało i odniesiony do domu, mocniej jeszcze zachorował. Strapiony bardzo swym stanem, Grzegorz rzecze: — „Nieście mnie po raz drugi do Św. Elidiusza, mam nadzieję, że on mnie zdrowie, a wam pociechę zjedna”. I poniesiony tam ślubował Panu Bogu, iż jeśli mu zdrowie powróci, wstąpi do stanu duchownego. I zaledwie to wyrzekł, uczuł się jak pokrzepionym na siłach, a wkrótce zdrów był zupełnie.

Nie odwlekając przeto, udał się na naukę i wychowanie duchowne do arwerneńskiego biskupa Awitusa, przy którym wielkie w świętych obyczajach i cnotach czynił postępy. A jakkolwiek i w filozofii i w innych świeckich naukach ćwiczyć się nie zaniedbał, w szczególności jednak zatapiał się w cudownych opowiadaniach Ewangelii Świętych, a towarzystwa pobożnych i duchownych ludzi z których mógł brać przykłady dobrego żywota, pilnie szukał.

Do Św. Marcina wielkie miał nabożeństwo, i gdy raz niebezpiecznie zachorował, do grobu jego wieźć się kazał, pomimo przedstawienia jakie mu czyniono, aby się nie wystawiał na tak utrudzającą podróż. — „Wieźcie mnie, rzecze Grzegorz, żywego czy umarłego dostawić mnie tam musicie”. — W drodze pogorszyło mu się znacznie, lecz wiara w przyczynę Św. Marcina do Pana Boga, nie zawiodła go bynajmniej, bo skoro tylko u celu swej pielgrzymki stanął, nie tylko samemu sobie, ale i klerykowi, który z nim przybył, zdrowie uprosił.

Na modlitwie czujny był bardzo i gorący, i z dniem każdym pomnażał się zarówno w cnocie i pobożności. To też po śmierci Eufroniusza, biskupa w Turonie (Tours), za czasu króla Sygeberta i królowej Brunechildy i za usilnym ich wstawieniem, zmuszono Grzegorza do objęcia po nim biskupiej stolicy. Pasterz Święty, jak na takiego przystało, najświątobliwiej i naj przykładniej sprawował swą owczarnię; a pisząc Żywoty Świętych, karmił dusze swych owieczek naukami jakie czerpał w ich postępkach, w ich pracach i walkach z samymi sobą. Odnowił on kościół Św. Marcina i żywot cały Świętego na ścianach kościoła odmalować kazał.

Miał zwyczaj Grzegorz relikwie Świętych przy sobie nosić, i im to przypisywał cuda jakie Pan Bóg przez niego czynił. Pewnego razu, krzyżem, który miał na sobie, ogień wielki ugasił. Innym razem, gdy z nim głuchy na jedno ucho Sygo, dworzanin króla Sygeberta, w zakrystii rozmawiał, raptem uczuł, iż słuch odzyskał, i gdy dziękował za ów cud Grzegorzowi, on mu na to: — „Nie mnie synu, lecz dziękuj Św. Marcinowi, bo jego to relikwie, które mam przy sobie, ucho twe otworzyły.

Piastując już lat 16-cie swój urząd biskupi, zapragnął Grzegorz nawiedzić grób Świętych Apostołów Piotra i Pawła. Puścił się więc do Rzymu, gdzie go Papież Grzegorz Wielki uprzejmie bardzo przyjął. Sam go wprowadził do grobu Św. Piotra, i gdy się obydwa modlili, pomyślał sobie Papież: — „Jak wielkie Łaski Pan Bóg temu, małemu ciałem człowiekowi, dać raczył!” (bo biskup małego był wzrostu). A on wstawszy z modlitwy, na myśl jego odpowiedział:— „Pan uczynił nas, a nie my siebie, i jednako też działa tak w małych jako i w wielkich”. — Poznał Papież, iż go odgadł ów Święty i tym go większą czcią otaczał. Podczas, gdy odnowiony w Turonie kościół poświęcał, a ciało Św. Marcina do niego wnoszono, światłość wielka jakoby latająca po kościele, tak przeraziła wszystkich, że popadali na ziemię; a Grzegorz rzekł: — „Nie trwóżcie się, pomnijcie jak kiedy Marcin Święty odprawiał Mszę Świętą, koło ogniste otaczało jego głowę. Ten nas też teraz przy tych kościach nawiedził”. A wszyscy chwaląc Pana Boga zawołali: „Błogosławiony, Który idzie w Imię Pańskie.“

Przebywszy 21 lat na biskupstwie, poniósł mąż Święty cnoty swe i zasługi do podnóża Stwórcy swego. Zasnął szczęśliwie w Panu, a ciało jego złożone najpierw na jego żądanie w zwyczajnym grobie, przeniesione później zostało przez wielbiące go owieczki i umieszczone obok Św. Marcina, z którym króluje w Niebie przez Jezusa Chrystusa, na wieki wieków. Amen.

 

 

Pożytki duchowne.

 

 

Po Łasce Bożej, wychowaniu to dobremu dziatek przypisać należy cnoty i pobożność, które ich z czasem Świętymi, a przynajmniej o ile podobna, do doskonałości zbliżonymi czynią. Potrzeba jednak ażeby rodzice rozpatrując się sami w Prawie Bożym, więcej o wpojeniu im takich zasad, jak o nagromadzeniu ziemskich dostatków myśleli. Niech im z rozwojem pierwszego pojęcia wpajają znajomość i bojaźń Bożą, fundament wszelkiej mądrości i wszelkich cnót chrześcijańskich. Niechaj w to piękne niewinności naczynie, w które Pan Bóg przez Chrzest wlewa Swe hojne Łaski i Dary, oni też wlewają i gruntują w nim Zasady i Nauki Wiary Świętej, pomnąc, że próżne czy złem czy dobrem się napoi, na zawsze mu to zostanie. Rozkazał Pan Bóg ojcom w Starym Zakonie, aby synom podawali Sprawy i Dobrodziejstwa Boskie od narodu do narodu. Święci Nowego Zakonu zawdzięczają po większej części naukom i przykładom pobożnych i cnotliwych rodziców wysokie zasługi, do jakich się przed Panem Bogiem i ludźmi wznieśli. A szczęśliwa stokroć rodzina o której, jak o domu Grzegorza Świętego powiedzieć można: iż cnota i pobożność są jakoby jej godłem, i wyrodkiem zwać trzeba tego, którego brak tych najcenniejszych przymiotów wyłączyć z niej musi.

 

 

 

 

 

 

 

 

© salveregina.pl 2023

Newsletter

Otrzymaj za darmo: Niezbędnik modlitewny za dusze czyśćcowe.
Jeśli chcesz otrzymywać żywoty świętych, codzienne rozmyślania, modlitwy za dusze czyśćcowe, nowenny przed świętami, wypełnij poniższy formularz.
Zaznacz: *
Regulamin *