Św. Hilarion opat

22 Października.

Żywot Św. Hilariona opata.

(żył około r. 360.)

 

 

 

 

Źródło: Żywoty Świętych Pańskich Starego i Nowego Testamentu z dzieła Ks. Piotra Skargi, T. V, 1880r.

 

 

Św. Hilarion rodem z miasteczka Tabaty, pięć mil od Gazy w Palestynie odległego, przyszedł na świat z pogańskich rodziców. Oddany młodzieniaszkiem na kształcenie się do Aleksandrii, odznaczył się tam szybkim i znakomitym w naukach świeckich postępem, nieskażoną czystością obyczajów, a co nade wszystko, przyjął Wiarę Chrześcijańska. I odtąd już odrywając swe serce od wszelkich zabaw i próżności światowych, znajdował jedyne upodobanie w książkach i ćwiczeniach pobożnych.

Naonczas właśnie szerzyła się po wszystkim Egipcie sława wielkiego Św. Antoniego. Hilarion pragnąc go poznać, udał się na puszczę, gdzie dwa miesiące przy nim przemieszkał, przypatrując się sposobowi życia i powadze obyczajów jego. Ale gdy mnóstwo ludzi szukających uleczenia swych chorób, schodziło się do świętego pustelnika, młodzieniec wytrwać wśród tego ruchu nie mógł. Rozumiał on bowiem iż kto się na Służbę Bożą i na żywot pustelniczy poświęca, rozpocząć go powinien jak go rozpoczął Antoni Święty, który teraz odpoczywał już tylko niejako, po odniesionym nad samym sobą zwycięstwie. Powrócił wtedy do Palestyny, i nie zastawszy już rodziców przy życiu, część majętności po nich braciom zostawił, a resztę w zupełności ubogim rozdał, pomnąc na owe Słowa Pańskie: „Kto się nie zrzecze wszystkiego co posiada, być uczniem moim nie może”.

Miał właśnie lat 15, gdy wyzuty w ten sposób ze wszystkiego, a uzbrojony Chrystusem Panem, osiadł na puszczy w okolicach Majomy, i nadzwyczaj ostry wieść począł żywot: przywdział włosiennicę na odzienie ze skóry które mu dał Św. Antoni, i tułał się pomiędzy morzem i jeziorem, raz na dzień, i to kilkanaście fig tylko po zachodzie słońca jedząc. Dziwili się wszyscy iż dzieciak jeszcze prawie, tak już żywą ku Panu Bogu zapalał się miłością. Przestrzegali go przyjaciele by się miał na ostrożności, gdyż tam, gdzie przebywał, wiele błąkało się rozbójników.

Lecz ten co śmiercią doczesną za życia wzgardził, ażeby ujść śmierci wiecznej, nie zważał na to. I gdy raz przyszli w istocie do niego rozbójnicy i podrażnieni tym, że się ich nie obawiał, spytali go: co by też czynił gdyby go rozbójnicy napadli? odpowiedział: Ten co nic nie ma, rozbojów się nie boi. – Ależ cię zabić mogą, odrzekną tamci. Mogą zaprawdę, odpowie, ale i tego się nie lękam, bom na śmierć zawsze gotowy. Zdumieni tą mocą wiary jego, złoczyńcy owi wyznawali przed nim swe grzechy, i poprawę żywota obiecywali.

Pozazdrościł szatan potędze duszy zacnego i szlachetnego młodzieńca, i chcąc go odwieść od życia jakie prowadził, rozbudzać w nim począł tęsknotę za światem, za wygodami i powabami jego. To znowu rozlicznymi niepokojeniami, przywidzeniami i niebezpieczeństwami z jakimi się wśród dzikich zwierząt, rozbójników i groźnych, a dotkliwych zmian powietrza spotykał, usiłował go zmusić do opuszczenia pustyni. Z ciężkością i trudem wielkim nosił młody żołnierz Chrystusów owe jarzmo miotających nim uczuć i myśli; i rozgniewany sam na się, mniemając jakoby nie dość surowym był jeszcze dla ciała swego, rzekł raz do niego: – Poczekaj osiołku, postaram ja się abyś więcej nie wierzgał, głodem cię i pragnieniem zmorzę, upaleniem i zimnem ukrócę. – I odtąd raz na trzy lub na cztery dni jadając tylko sokami z ziół omdlewające ciało podtrzymywał, modlitwą się często i śpiewaniem psalmów zabawiał, a do ciężkości postu, przydawał ręczną pracę, uprawiając rolę i plotąc koszyki aż dopóki nie pozbył się zupełnie tych wszystkich pokus. Zbudowawszy zaś sobie komórkę na 4 stopy szeroką, a na 5 wysoką, rogożą ją pokrył, i do tego to grobu raczej a nie domku przed deszczem i przed upałem się chronił. Na gołej ziemi już wtenczas, i aż do śmierci sypiał, i w tak umartwionym życiu lat 22 na puszczy przepędził.

Sława świątobliwego i nadludzkiego sposobu życia Hilariona zaczęła się rozchodzić szeroko po kraju: gromadzono się zewsząd do niego, szukając rady, nauki jego w rzeczach duchownych i pomocy w rozlicznych chorobach i utrapieniach. Nie odmawiał jej mąż święty nikomu, a Pan Bóg wielkie za jego modlitwą czynił cuda. Gdy razu jednego trzech młodzieńców powietrzem rażonych i konających już, w mieście Gaza modlitwą swoją do zdrowia przywrócił, wielka liczba pogan w Chrystusa uwierzyła, a z tych wielu mnichami wkrótce zostało. Klasztorów bowiem jeszcze wtedy nie było, i jako Św. Antoni w Egipcie. tak Hilarion w Syrii i Palestynie pierwszym był założycielem i mistrzem tego żywota, i niemałą liczbę uczniów począł mieć przy sobie. Innym znów razem, zleczony cudownie przez niego bogaty jeden dworzanin cesarski, dawał mu za to 10 funtów złota, a Hilarion wskazując mu kawał suchego jęczmiennego chleba, rzecze: Kto takim karmi się chlebem, ten sobie złoto ma za nic, i ma się rozumieć, nic przyjąć nie chciał. Czasu by nie stało wyliczać wszystkie tego męża Bożego cuda, ściągały one mnóstwo ciekawych i pomocy u niego szukających. Saraceni, poganie, podziwiając świątobliwość jego, wołali: Błogosław! Błogosław! i Chrzest Święty przyjmowali. Niekiedy trzy tysiące ludzi zakonnych za nim chodziło słuchając jego nauki. Założył on kilka klasztorów w których więcej jak po stu braci przebywało, a on dawszy im regułę, był też ich ojcem duchownym.

Doszedłszy lat 60-ciu wieku kiedy już Zakon  jego wzrósł bardzo a świat pokoju mu nie dawał, tak iż pustynia przepełniała się wszelkiego stanu ludźmi świeckimi i duchownymi, którzy po radę i błogosławieństwo do niego się zbiegali, Hilarion Święty gorzkimi zalewał się łzami, wspominając na stary swój żywot. I gdy go bracia pytali czego płacze, on odpowiadał: Chciałem żyć z dala od świata, a powróciłem znowu do niego, i za żywota zapłatę moją u ludzi biorę. Świat mnie ma za cnotliwego, a ja pod pozorem służenia bliźnim, czci własnej służę i sam na starość gorszym się staję. Przepłakał tak całe dwa lata, przemyślając nad tym, jakby się stamtąd wydobyć.

Aż razu jednego siadł na osiołka, bo chodzić nie mógł, i miał wyjechać aby się gdziekolwiek przed ludźmi ukryć, gdy dowiedziano się o tym, i przeszło 10 000 ludzi zastąpiło mu drogę nie chcąc go puścić. Ale Święty zapowiedział im, że dopóty ani jeść ani pić nie będzie aż stamtąd wyjedzie. I gdy przez siedem dni w usta nic nie wziął, z ciężkim swym żalem puścić go musieli. Udał się wtedy Hilarion na puszczę gdzie mieszkał Św. Antoni, tam z dwiema bracią obrał sobie ciche ustronie, i w wielkich postach, pełne umartwień i pociech wiodąc życie, mawiał: Dopierom służyć Chrystusowi począł. Lecz i tam długo zataić się nie mógł; cuda wielkie jakie Pan Bóg przezeń czynił tak go znowu wsławiły, że uciekając przed czcią jaka go i tu spotykała, puścił się w drogę do Aleksandrii.

Tymczasem wstąpił na tron Julian Apostata który bałwochwalstwo przywrócił, i poganie miasta Gazy zburzywszy klasztory Św. Hilariona, uzyskali u cesarza wyrok śmierci na niego i na Ezychiusza ucznia jego. Szukali go przeto, a Święty mając to sobie Duchem Bożym objawione, powiedział też swej braci, i wraz z nimi schronił się do Oazym w głąb wielkiej puszczy. Ale i tam przed czcią ludzką zataić się nie zdołał, i gdy szukając nowego schronienia zatrzymał się w Lybii, przyszedł do niego uczeń dawny z Palestyny, wzywając go do klasztoru, i oznajmując mu że Julian cesarz zginął. Święty jednak powracać tam nie chciał, i nie mogąc już na Wschodzie znaleźć dla siebie dość ukrytego przytułku, zamierzył skierować się na Zachód. Puścił się wtedy okrętem do Sycylii, lecz nie mając czym przewozu zapłacić, oddać chciał księgę Ewangelii Świętej, którą był własną ręką za młodu napisał. Nie przyjął jej pan okrętu, a mąż Boży dowiedziawszy się, iż miał syna ciężką złożonego chorobą, poszedł go nawiedzić, i pomodliwszy się nad nim, zdrowie mu przywrócił.

Gdy stanęli w Sycylii, Hilarion Święty, aby się ukryć przed ludźmi, udał się pomiędzy najdziksze lasy i góry o 20 mil od brzegu morza odległe, i tam z swym uczniem mieszkając, drwa do wsi bliskiej nosili, które sprzedając, chleb sobie kupowali. Lecz i tu nie zatrzymał się długo, jakimś trafem przywlókł się do jego pustelni ciężko chory człowiek, który upadłszy do nóg Świętemu, za jego przeżegnaniem zdrowie zupełnie odzyskał. Cud ten tak sławę jego po okolicy rozniósł, iż znowu chorzy, pobożni, cisnąc się tłumami do niego, spokoju mu nie dawali, i zmusili go do szukania miejsca pobytu, gdzieby wcale był dotąd nieznany.

Udał się więc do Epidauru miasta w Dalmacji, ale tak się zdarzyło, iż w chwili kiedy tam przybył, straszny zwierz jakiś drapieżny ogromne czynił w okolicy zniszczenia: pożerał bydlęta i ludzi, nikt bezpiecznie na drodze ukazać się nie mógł, a mieszkańcy w największym byli przerażeniu. Użalił się nad nimi Hilarion Święty, kazał wtedy wielki stos drzewa ułożyć, a uczyniwszy gorącą do Chrystusa Pana modlitwę, zawołał na zwierza, kazał mu wejść na stos i podrzuciwszy ogień, spalił go w oczach wszystkiego ludu. Co kiedy baczność całej tej krainy zwróciło na niego, Święty zatęsknił znowu za jakimś nieznanym światu ukryciem. Wtem nowa okoliczność na tym wyższym jeszcze postawiła go świeczniku. Powstało tam było wielkie trzęsienie ziemi, skutkiem czego morze gwałtownie się burzyło. Strwożeni bardzo mieszkańcy Epidauru, pobiegli po Hilariona Świętego, aby ich ratował. Poszedł więc z nimi na brzeg morza, a gdy wzniósł ręce ku niebu i trzykrotnie krzyż nad nim uczynił, ucichła burzliwość jego, bałwany opadły, i spokojne jakby nigdy nie poruszone, w swej mierze stanęło. Uniesieni wdzięcznością mieszkańcy Epidauru, rozsławili szeroko imię dobroczyńcy swojego, a matki po dziś dzień podają je swym dzieciom ku wiecznej pamięci.

Widząc starzec jak wielką cześć i uwielbienie wzbudził tam dla siebie, wsiadł nocy jednej tajemnie na okręt i puścił się do Cypru. Płynąc podróżni, trafili na rozbójników morskich, wszyscy bardzo się przelękli, lecz Święty ciesząc ich mówił: – Czyż nie podoła im Ten, który wojska Faraona zatopił? I gdy się zbójcy już przybliżyli skinął na nich ręką i rzekł: Póty kres wasz, dalej nie przestępujcie. – I wnetże mimo ich woli okręt zwrócił się na stronę, a Święty szczęśliwie do portu przybił. Wysiadłszy na brzeg wyspy, upatrzył sobie ciche ustronie o dwie mile od miasta Pafu, lecz go tam wkrótce odkryto i pokoju mu nie dawano, wzywając bezustannie jego pomocy. Przemieszkawszy już dwa lata na Cyprze, wyszukał sobie starzec święty nadzwyczaj wysoką i stromą górę gęstym obrosłą lasem, na którą ledwie mógł się zaczołgać na brzuchu. Tam znalazł piękne miejsce z ogródkiem i wodą, a obok zwaliska starej pogańskiej świątyni, i upodobawszy sobie ową samotnię, cieszył się, iż nieznany, resztę dni swoich spokojnie w niej przepędzi. I przepędził tam zaiste sługa Boży pięć lat ostatnich swojego życia. Wszakże o ile sam we wzgardzie i zapomnieniu pragnął być u ludzi, o tyle cześć i sława ludzka do końca ścigać go miała. Dowiedziano się po długim czasie, gdzie Hilarion przebywał, poniesiono mu przeto paralityka bardzo chorego, którego losem wzruszony, wnet go zleczył słowami Zbawiciela: ,,Wstań i chodź”, rzekł mu. Co słysząc i widząc wszyscy, Panu Bogu składali dzięki, a jego pilnie strzegli aby im stamtąd nie uciekł; wiedziano bowiem, iż nigdy długo na jednym nie zostaje miejscu.

Ale nadeszła już chwila spoczynku i nagrody dlatego, który tak pilnie i z takim trudem od chwały i pociech ludzkich uciekał. Mając lat 80 zachorował Hilarion Święty, a kiedy wszystkim oznajmił, iż się zbliżała ostatnia jego godzina, mnóstwo pobożnych osób schodziło się do niego, a on ich prosił, aby go w ogródku jego pogrzebali.

Bliskim już będąc skonania, ów człowiek, którego całe życie było jedną tylko i to najsroższą pokutą, który do 27 r. wieku swego soczewicę tylko zimną wodą polaną, albo chleb suchy jadał, który do 30-go roku ziołami i korzonkami żył tylko, później znów nieco chleba jęczmiennego z ziołami używał, a od 63 roku aż do śmierci chleba już wcale w usta nie wziął, człowiek, który obcym był całe życie, choćby najlżejszemu próżności i samolubstwa uczuciu, człowiek ten mówię, doznał w ostatniej godzinie obawy Sądów Bożych, i otworzywszy gasnące już oczy, mówił do siebie: Wyjdź duszo moja, wyjdź już, czego się trwożysz? Siedemdziesiąt lat blisko służysz Chrystusowi, a śmierci się lękasz? – I po tych słowach skończył w r. 371. Ciało jego stosownie do tego jak żądał, złożono w ogródku, który uprawiał, w jakiś czas dopiero Ezychiusz uczeń jego przeprowadził je tajemnie do Majomu w Palestynie, gdzie zasłynęło wielkimi cudami, na cześć Pana Boga w Trójcy Świętej Jedynego, któremu pokłon i Chwała na wieki. Amen.

 

 

Pożytki duchowne.

 

 

Każdy z nas spełnić musi to do czego powołany został. W sposobie tylko w jaki się z tego wywiązał, leży zasługa lub wina jego. Św. Hilarion nieustającą prawie staczał walkę z uczuciem podniecanej przez innych w sobie próżności i onej chwały, jaką mu czynione przezeń dobrodziejstwa nagradzać chciano. I nie tylko uznawał całe życie nikczemność własnej istoty, wiedząc iż jedynie Łaska  i Potęga Boża, wszelkiej użyczała jej wartości, ale nadto, w chwili śmierci, lękał się Sądu Bożego, po tak wysoce świętym i umartwionym żywocie. A cóż to z nami będzie, kiedy się przyjdzie na tę straszną godzinę gotować? Czym wytłumaczymy wtedy opieszałość naszą w uczeniu się i poznawaniu tego czego Pan Bóg po nas wymaga? Czym Mu się przypodobać możemy? Jak małymi i nieznaczącymi ukażą nam się podówczas owe dobre uczynki z których najczęściej tak wielkiej szukamy chluby, czy to w opinii drugich, czy w własnym przekonaniu, tracąc tym sposobem wszelką ich zasługę, bo nam powiedzianym być może: Odebraliście już waszą nagrodę”. O, pamiętajmy raczej na ów koniec ostateczny, którego nie potrafimy uniknąć, a i śmierć i Sąd Boży, przed którym drży sprawiedliwy nawet, spokojniejszymi, bo lepiej przygotowanymi nas znajdzie.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

© salveregina.pl 2023