31 Lipca.
Żywot Św. Ignacego Lojoli.
(żył około r. 1515.)
Źródło: Żywoty Świętych Pańskich Starego i Nowego Testamentu z dzieła Ks. Piotra Skargi, T. IV, 1880r.
Ignacy Święty, syn Bertrama Lojoli i Maryny Sonen, przyszedł na świat w dziedzicznym ich zamku Lojola, w prowincji Biskai, w Hiszpanii, i był jednym i najmłodszym z trzynastu rodzeństwa, to jest, z pięciu sióstr i ośmiu braci tego znakomitego szlacheckiego domu. Urodzony w 1491 r., nie odebrawszy bynajmniej wyższego naukowego wykształcenia, gdy podrósł, został najpierw paziem na dworze króla Ferdynanda V. katolickiego; szukając rycerskiej sławy, wstąpił do wojska, i mężnie walcząc w wojnach z francuzami, gdy podczas oblężenia Pampeluny wszystkim serca dodawał, i słabnące już na duchu miasto, od poddania się nieprzyjacielowi powstrzymał, sam w goleń postrzelony i od Francuzów pojmany, do domu w lektyce odesłany został. Tam długo leżąc, i przy ciężkiej swej ranie na śmierć się gotując, rozmyślać zaczął o błędach dość lekkiego dotychczasowego postępowania swego, i wczytując się w Żywoty Świętych, zapalony Duchem Bożym, postanowił z pomocą Boską zupełną życia odmianę, i pilną a wytrwałą pokutę.
W zamiarze tym świętym utwierdziło go jeszcze widzenie jakie miał nocy jednej, gdy modląc się gorąco, ujrzał w wielkiej jasności Przeczystą Bogarodzicę z Dzieciątkiem Jezus na ręku, czym dziwnie rozweselony, i wielką w duszy napełniony słodkością, skoro tylko wyzdrowiał, puścił się do Montsferatu, gdzie był czci Matki Najświętszej na całą Hiszpanię cudami słynącej, poświęcony kościół. W podróży tej biczował się i rozmaite zadawał sobie pokuty; a przyszedłszy na miejsce, uczynił Spowiedź z całego życia, pieniądze i drogie swe szaty ubogim rozdał, miecz przed Ołtarzem Matki Bożej zawiesił, ślub wiecznej czystości Panu Bogu złożył, a posilony gorącą modlitwą i ufnością w Panu Bogu swoim, przywdział suknię jakby wór ze zgrzebnego płótna, powrozem się przepasał, i z jedną nogą dla puchliny obwiniętą a drugą bosą, wziął kostur w rękę, flaszkę wody zawiesił u pasa, i udał się do Manrezy miasta, gdzie wśród żebraków zamieszkał, i wyproszonym tylko chlebem żyjąc, coraz więcej ciało swoje umartwiał. Noce prawie całe na modlitwie trawił, po siedem godzin cięgiem klęcząc, surowo się biczował: nagradzając dawne w ubiorach zbytki, zapuścił brodę i włosy, które od tej pory rozczochrane nosił. Spowiadał się w każdą niedzielę i Ciało Pańskie przyjmował. Doznawał niekiedy pokus przeciw tak pokutnemu życiu; lecz poskramiał je tym silniej, ubóstwem i wzgardą samego siebie. Opanowały go wreszcie dręczące niepokoje, jakoby się niedokładnie spowiadał; jakoby ten lub ów grzech bez skruchy pozostawił; i znowu spowiedzi swoje powtarzał. Aż w końcu i tu Pan Bóg zwyciężyć mu dozwolił, bo nie tylko sam wielkimi z Niebios pociechami uleczył trwożliwości własnego sumienia, ale i innym, podobne miewającym skrupuły, znakomitym został lekarzem i mistrzem.
Razu jednego idąc do kościoła Św. Pawła o milę włoską od Manrezy odległego, Ignacy, rozmyślając o Boskich Rzeczach, wziął od Pana Boga w mgnieniu oka tak wielkie objaśnienie i naukę o najgłębszych i najtrudniejszych Tajemnicach Wiary Świętej Katolickiej, iż jak to sam przyznawał, cokolwiek potem pracą, słuchaniem do lat 62 zebrał, nigdy do miary onej nie doszło. A ten co tylko czytać i pisać umiał, wyższe oświecenie duszy w jednej chwili od Pana Boga odebrał, jak gdyby był cały żywot na tej nauce strawił. W tym to czasie napisał Ignacy Święty znakomitą książkę: Ćwiczenia duchowne, które prowadząc do poznania samego siebie i do prawdziwego żalu za grzechy, służą dziś pożytecznie odbywającym rekolekcje, a równie prostaczek jak i uczony, zbawienne dla siebie znajduje w nich rady.
Przemieszkawszy w Manrezy rok blisko, puścił się Ignacy do Jerozolimy w 1523 roku. Nie znając żadnych obcych języków, a wędrując przez Rzym, Padwę, Wenecję, nie tylko z tej przyczyny ale i skutkiem ubóstwa swego, i grasującego podtenczas we Włoszech powietrza, ciężkich ów święty pielgrzym doświadczył trudności. Dostawszy od przyjaciół kilka czerwonych złotych na drogę, rozdał ich zaraz ubogim, a sam żebrząc, i unikany od tych którzy się w nim zarażonego powietrzem wystrzegali, przy wędrował nareszcie do Wenecji, gdzie wsiadłszy na okręt, popłynął do Ziemi Świętej.
Żegluga jego trwała półtrzecia miesiąca; 4-go października stanął mąż święty w Jerozolimie i z niewymowną radością zwiedzając miejsca Krwią Zbawcy uświęcone, zamierzał tam osiąść, aby mahometanom Naukę Boską opowiadać, gdy generał Franciszkanów znając jakie od Turków zagrażało mu niebezpieczeństwo, pod klątwą papieską wydalić mu się stamtąd kazał. Ulegając woli jego, mąż święty wsiadł na najmniejszy i najsłabszy z okrętów jakie podówczas odpływały do Europy, i gdy większe i silne potonęły, lub rozbite zostały na morzu, ten szczęśliwie po dwóch miesiącach żeglugi do Wenecji przypłynął. Tam odpocząwszy trochę Ignacy Święty, puścił się do Hiszpanii, i niezmiernych w tej drodze doświadczywszy utrapień, bity i prześladowany od wojujących z Hiszpanami francuskich, którzy często za szpiega go biorąc, nieludzko spotwarzali, przybył na koniec o żebranym chlebie, ale zdrowo pod strażą Boską do Barcelony. Tu rozmyślając nad swoim postanowieniem, a czując w sobie gorące pragnienie służenia zbawieniu dusz ludzkich, które, ilekroć mu się zdarzyła sposobność, odwodził od grzechu, a do pokuty skłaniał, nie chciał owego daru i Głosu Bożego w sobie przytłumić. Znając zaś, iż w wzniosłym założeniu jego, nauka potrzebną mu była, zamierzył, mając już lat 33, wyćwiczyć się w łacińskim języku, aby mógł wykładów filozofii i teologii słuchać. Z trudnością mu szła początkowa praca; chcąc się więc przeciw napadom opieszałości i wymówek własnych uzbroić, przyrzekł mistrzowi swemu, iż przez dwa lata przy nim pozostanie; a prosił aby się z nim jak z dziecięciem obchodził, bił go i karał za każde jego niedbalstwo.
Po upływie tego czasu zdaniem uczonych uzdolniony już dostatecznie, poświęcił się Ignacy słuchaniu filozofii. Gorliwy jednak zawsze o dobro bliźnich, wolne od pracy nad sobą chwile, na ich pożytek obracał, i nie pobłażając w niczym umartwieniom osobistym, towarzyszom swym studentom i licznie gromadzącym się u niego słuchaczom, Naukę Chrześcijańską wykładał, a wszystkich do pobożności zagrzewał, cnoty im święte i wzgardę tego świata zalecając. Postępowanie takie wywołało przeciw niemu zarzuty zazdrosnych, i najdotkliwsze prześladowanie zarówno świeckiej jak i duchownej władzy. Kilkakrotnie więziony, bity, poddany najściślejszym badaniom względem nauki którą rozsiewał naówczas, gdy właśnie luterskie błędy powstały, a podejrzewany zwłaszcza, iż będąc nieuczonym, o Wiary Tajemnicach mówił, wszystko zawsze najspokojniej wycierpiał, i z podziwieniem wszystkich nad biegłością jego w rzeczach duchownych, tak w mowie jak w piśmie i w uczynkach nienagannym się pokazując, za każdym razem niewinnym uznany bywał. Dalsze nauki zamierzył Ignacy w Paryżu kończyć. Osła wtedy z księgami pędząc przed sobą, puścił się do tego miasta, a będąc już mistrzem w filozofii, ćwiczył się w teologii aż do 1535 r. Tak więc przy wątłym zdrowiu, w ubóstwie, pokucie i prześladowaniu przepędził lat dwanaście na moralnej pracy. Ćwicząc się w teologii, tym pilniej do nabożeństwa i do wszelkich cnót chrześcijańskich towarzyszy swych pobudzał. Słowa jego jak ogień przenikały ich serca; wielu też z nich świat opuszczało wstępując do klasztorów; wielu od grzechów i od kacerstwa odstępowało; wielu lgnęło do niego, uważając go za przewodnika swego w Rzeczach Boskich.
Święty nie chcąc sam siebie krępować żadną Regułą klasztorną, sposobił sobie tylko towarzyszy z którymi by mógł po myśli swojej bliźnim służyć, i dziełu temu zdrowie i życie swoje poświęcić. Takim to sposobem dał początek zgromadzeniu, które później otrzymało nazwę: Towarzystwa Jezusowego. Składało je natenczas dziesięciu braci, którzy zebrani w kościele na przedmieściu Montmartre, po Spowiedzi i przyjęciu Ciała Pańskiego wykonali następujące śluby: Aby skończywszy nauki teologiczne, świat opuścili, i w ubóstwie, ludzkiemu zbawieniu służąc, szli do Jerozolimy i tam pogan nawracali; lub w innych stronach za rozkazem papieża, takież posługi duszom w ślepocie żyjącym czynili, żadnego na podróże i potrzeby swe opatrzenia nie biorąc. Wtem Ignacy ciężko zachorował, i przez lekarzy dla odpowiedniego powietrza do Hiszpanii posłany, nie w domu bogatego brata, ale w szpitalu zamieszkał; karmił się chlebem żebranym, a rozmowami i kazaniami swymi tak wielki pożytek czynił, iż zbiegano się z daleka aby przenikających duszę słów jego słuchać. Przyszedłszy do zdrowia, podążył mąż święty do Wenecji, gdzie się spotkał z towarzyszami swymi aby wraz z nimi iść do Jerozolimy w celu nawracania Turków i pogan. Nim to nastąpić mogło, podzielili między siebie miejscowe szpitale, służąc ubogim na duszach i zdrowiu ciała. Udali się potem do Rzymu, gdzie wypróbowani surowo w nauce teologii, odebrali od Papieża Pawła III Farnezego błogosławieństwo i pozwolenie pójścia na misję do Jerozolimy. Ignacy Święty przy tym i dwóch jego towarzyszy kapłańską otrzymali dostojność.
Tak opatrzeni bracia powrócili znów do Wenecji, skąd po dwóch, rozeszli się do różnych miast włoskich, i o żebranym chlebie żyjąc po ulicach kazali, spowiedzi słuchali, chorym po szpitalach służyli, i inne posługi cześć Chrystusowi Panu, a dobro bliźnim niosące, z wielką miłością i cierpliwością pełnili.
W 1538 r. zeszli się znowu wszyscy towarzysze Ignacego do Rzymu, i czyniąc po kościołach kazania, nauczając prostaczków i dzieci katechizmu. pobudzili też Rzym cały do częstszego przystępowania do Spowiedzi i do Komunii Świętej, którego to zwyczaju mieszkańcy tamtejsi dość dawno byli zaniechali. Tu Ignacy w kościele Matki Bożej Śnieżnej pierwszą Mszę Świętą odprawił, i zaraz posła cesarskiego Ortyzjusza wielce uczonego człowieka, do Wiary Świętej zwrócił. A Ortyzjusz dziękując Świętemu, mówił: Stary jestem teolog, alem się wiele douczył; widzę, iż inna rzecz jest uczyć się, aby drugich nauczać, a inna rzecz uczyć się i pobudzać, aby samemu czynić. Pierwsza rzecz rozum ostrzy, a druga wolę do dobrego zapala.
W tym to właśnie czasie umyślili nareszcie pobożni towarzysze zakonnymi związać się ustawami; zlecili przeto Ignacemu, aby takowe napisał. Był to rok wielkiego w Rzymie głodu; Ignacy zebrał 400 nędzarzy takich w domu jednym, i sam na nich żebrząc, z bracia swymi ciałom ich i duszom pełną miłości niósł pomoc. Takimi to uczynkami, postem i modlitwami sposobiąc się do tego dzieła, spisał Ignacy Święty ową Regułę zakonną, której podaliśmy tu wyżej śluby, a którą potwierdzając Papież Paweł III w 1540 r., wyrzekł: Tu jest Duch Boży. Tak wtedy w przedziwnym obmyśleniu Swoim, Pan Bóg wzbudził ten zakon w chwili, gdy Luter i sekta jego szerząc zarazę bluźnierstwa i fałszu, Wiarę Świętą Katolicką podkopywać usiłowali. Nowi ci robotnicy w Winnicy Pańskiej odkrywając ich zdrady, prawdy ewangeliczne przy jedności kościelnej starali się utrzymać. A jako Luter z swym Filipem do szkół się obrócili, aby tam młode, niewinne serca kacerstwem swoim zarażać, tak i ten zakon szkoły otwiera, i młódź prawdą katolicką napawając, umysł ich zbawiennymi naukami oświeca, a zamiłowanie wszelkich cnót świętych w serca ich wraża.
Mianowany generałem powstałego zakonu, Ignacy ś. rozpoczął swój urząd od nauczania katechizmu prostych ludzi i dzieci, gromadzili się na słuchanie go i uczeni także. On upominał wszystkich z prostotą i tak wymownie, iż zwykle po jego nauce wiele się osób do spowiedzi cisnęło. Dwa najpierwsze kolegia swoje założył Ignacy Święty w Coimbrze i w Goi w Indii; trzecim zaś było kolegium rzymskie, z którego inne powstały, także w lat 17 kiedy umierał, bracia jego około stu zakonów po różnych krajach, składali.
Gdy się z przyczyny powstającego kacerstwa Lutra i Kalwina, Kościół Katolicki Europie zmniejszał, Chiny, Japonia, Peru, Meksyk i Ameryka, otworzyły towarzyszom Ignacego Świętego obszerne pole siejby i żniwa Pańskiego. Polewając przeto krwią własną i przypłacając życiem niewymownego poświęcenia prace nad szczepieniem tam Wiary Świętej, obfite w owych narodach zbierali plony; i żaden Zakon nie zostawił pomiędzy poganami tak licznych Męczenników.
W Rzymie chorych z braćmi swymi nawiedzając, wymógł Ignacy Święty u Papieża Innocentego wznowienie dawnej ustawy: aby, gdy raz lub dwa razy lekarz chorego nawiedzi, oznajmił mu, iż nie powróci do niego, dopóki nie uczyni Spowiedzi. On to dla przyjmujących Wiarę Chrześcijańską żydów dom obmyślił i dochody u Papieża wyjednał. On opatrzył miejsce schronienia dla pokutujących niewiast; dom dla sierot i dzieci opuszczonych; przytułek dla dziewcząt które matki sprzedawały, a które tym sposobem od nieszczęsnego ratował upadku. Słowem, nikt nie wyliczy starań tego świętego męża około wszelkich potrzeb duszy i ciała bliźniego.
Wśród tak rozlicznych zajęć w duchu zebrany, a w modlitwach ustawiczny; w pokorze niezrównany, o Chwałę Bożą gorliwy; gdy dwóch z towarzyszy swoich na konsylium trydenckie wysyłał, zalecił im: aby najpierw po szpitalach ubogim i chorym służyli i dzieci uczyli, a dopiero przyzwani, zdanie swe na zebraniu Ojców Świętych dawali. Posłuszeństwo, tę córkę pokory, tę mistrzynię miłości, a nieprzyjaciela własnej woli naszej, pilnie duchownym synom swoim zalecał, mówiąc: iż posłuszeństwo niedoskonałe jest źle ostrożne, a doskonałe, jest dobrze ślepe. Że gdyby go Ojciec Święty w łódce spróchniałej bez wiosła, żagli i żywności, za morza gdzie wyprawił, z ochotą by się w drogę puścił. A gdy mu ktoś rzekł: A co by to była za roztropność? Roztropność, odpowiedział, nie tak temu przysłuża co usługuje, jak temu co rozkazuje. Z natury namiętny i popędliwy, tak się umiał poskromić, iż go nikt nigdy w gniewie nie widział. Cichy, łagodny, w upominaniu podwładnych i błądzących każdemu niewłaściwość postępku jego wystawił, ale upomnianego nie obraził, a ile mógł uniewinniał i wymawiał w obliczu innych.
Żadnej sprawy nie poczynał Ignacy Święty bez modlitwy i wezwania rady Ducha Świętego, prawdziwa też Mądrość Boża i dzielność, czynami jego rządziła. Spokojny zawsze wśród nieprzeliczonych zajęć, kiedy mu raz w chorobie dawano ostrzeżenie by się niczym nie frasował; on zastanowiwszy się nieco, rzekł: Co by mnie najbardziej zafrasować mogło, to gdyby poczynający się Zakon mój, upadł. A byle tylko nie z mojej winy, to zwróciwszy się do Pana Boga, i uwielbiwszy Wolę Jego, w kwadrans bym żałość moją ukoił.
Takimi były cnoty i zasługi tego Sługi Bożego; takim duchem tchnęło i żyło założone przez niego zgromadzenie, które roznosząc światło wiary aż do krańców ziemi, nędze i męki swoje za najwyższe poczytywało sobie zyski. A znakiem Prawdy i Ręki nad nim Bożej jest to: iż nikogo pycha materializmu i rozbujałych umysłów, zajadłość heretyków i obojętność nieznających ani wiary swej, ani też rzeczywistej jego historii nie ścigała podobną nienawiścią i potwarzami, jak ów Zakon. Położył on zaiste, niezmierne w Kościele Świętym zasługi, a jeśli znaleźli się w nim wyrodni synowie, którzy świętości powołania swojego skazę przynieśli; toż zapominać nie trzeba, że każde zgromadzenie składa się z ludzi, między którymi zawsze znajdą się niegodni tego imienia. Za cóż więc jedno szczególnie, tak gorliwością swą zasłużone, wyłączną ohydą piętnować?
Starością wreszcie, pracami i chorobami znękany, uczuł Ignacy Święty, iż ostatnie już jego zbliżały się chwile. Wyjednał sobie wtedy Błogosławieństwo papieskie, na śmierci godzinę. A chociaż nie zdawał się być zagrożony bliskim niebezpieczeństwem, jednak Ostatnie Sakramenty Święte przyjął; po czym wymówiwszy kilkakrotnie Imię Jezus, wśród otaczających go braci Panu Bogu ducha oddał, dnia 31 Lipca 1556 r. przeżywszy lat 65. Kanonizowany został przez Papieża Grzegorza XV w 1622 r. Obyśmy naśladując ów pełen miłości cnoty i bliźniego żywot, czcili jak czcił ten Święty Pana naszego Jezusa Chrystusa, Któremu z Ojcem i z Duchem Świętym Chwała na wieki nieskończone. Amen.
Uwaga.
Do skreślonego tu pobieżnie życiorysu Św. Ignacego dodać jeszcze musimy szczegóły odpowiadające na czyniony mu zarzut: jakoby mocą przepisanego ustawą dla Towarzystwa Jezusowego posłuszeństwa, zwierzchnik mógł nakazać podwładnemu rzeczy najniegodziwsze, i tenże był obowiązany ślepo takowe spełnić. Ale Św. Ignacy mówi wbrew przeciwnie: ,,We wszystkim w czym nie ma grzechu, nie moją, ale zwierzchnika wolę czynić powinienem”. A żądającemu przyjęcia do Towarzystwa, ustawa każe zadawać pytanie: Czy masz postanowienie być posłusznym przełożonym we wszystkim, wyjąwszy gdybyś sądził, że spełniając dany ci rozkaz, obarczyłbyś grzechem sumienie twoje?
Dalej: Ignacy Święty nie tylko, że sam nie przyjął dostojeństwa biskupa triesteńskiego, jakie mu cesarz Ferdynand chciał nadać, ale nadto: chcąc zabezpieczyć Towarzystwo swoje od nagabań przynieść mogących uszczerbek duchowi pokory i ubóstwa, w którym jedyną upatrywał dlań siłę, wydał postanowienie, aby synowie jego do zwykłych ślubów zakonnych: pokory, czystości, ubóstwa i posłuszeństwa, dołączyli ślub nieprzyjmowania żadnych godności kościelnych, chyba w imię posłuszeństwa, na wyraźny rozkaz Papieża.
© salveregina.pl 2023