Wszyscy Święci

11. LUTEGO

ŻYWOT ŚW. JANA KALIBITY.

 

 

Źródło: Żywoty Świętych Pańskich Starego i Nowego Testamentu z dzieła Ks. Piotra Skargi, T. I, 1880r.

 

Był w Rzymie zacny bardzo i bogaty człowiek, dowódca wojsk cesarskich, imieniem Eutropius, który  z żoną swą Teodorą miał trzech synów. Dwóch z nich obrócił na usługi rzeczypospolitej, a trzeciego, Jana oddał na ćwiczenie się w naukach. Ten z przyrodzenia bystrego będąc umysłu, szybkie i niepospolite czynił w nich postępy. Pewnego razu, gdym miał już lat 12 zaszedł do domu, gdzie on się uczył zakonnik z tych, co przez umartwienie, klęczący tylko lub siedzący nieco snu używali. Dążył on do Jeruzalem, w celu spełnienia uczynionego ślubu. Serce pacholęcia upodobało go sobie niezmiernie; zaczął go więc rozpytywać o jego żywot i sprawy, prosząc i zaklinając na Miłość Pana Boga, aby wracając do swego klasztoru, zabrał go z sobą i nauczył, jakoby się mógł Panu Bogu podobać, a niebezpieczeństwa zbawienia i marnej tego świata miłości uniknąć.

Słysząc mądre, a Ducha Świętego pełne słowa młodzieniaszka, obiecać musiał zakonnik, że wróci po niego. On tymczasem uprosił rodziców, aby mu dali pięknie napisaną i kosztownie oprawioną Ewangelię Świętą, i tak się w niej rozkochał, że się całej prawie na pamięć wyuczył. Powrócił też i zakonnik, a nie mogąc żadnym sposobem odwieść Jana od jego zamiaru, zabrał go z sobą mimo wiedzy rodziców, przed którymi młodzieniaszek zataił swe postanowienie, lękając się, by z wielkiego przywiązania do syna, nie wzbronili mu oddać się Służbie Bożej. Gdy wtedy oba do klasztoru przybyli, przełożony ujrzawszy Jana, rzekł do niego: — Bardzoś młody, synu miły, a u nas jest zwyczaj, iż musi pierwej czas jakiś przypatrzyć się zakonowi, pokucie jego i pracy ten, kto do nas chce wstąpić. Wtedy on dopiero tonsurę bierze. — Ale młodzieniec tak prosił bardzo, tyle ukazał ufności w Panu Bogu, wiary i wytrwałości, że wreszcie przyjął go starszy, błogosławiąc młodości jego. I nie zawiódł się na nim: młodziuchne chłopię, szybkie w ćwiczeniach duchownych czyniąc postępy, tak łacno przywykł do zakonnego życia, iż w dzień i w nocy, więcej jak inni poświęcał czasu modlitwie; pościł nadzwyczaj surowo, po parę dni nie przyjmując żadnego posiłku, oprócz Komunii Przeświętej Ciała i Krwi Pańskiej, i inne ciężkie zadawał sobie pokuty. Przełożony powściągać go w tym musiał, powtarzając: — Młody bardzo jesteś, za wiele umartwiasz twe ciało, gdy siły i zdrowie stracisz, mniej Służbie Bożej i ludzkiej pożytecznym będziesz. — Po sześciu latach spędzonego tam w takim żywocie czasu, opanowała Jana tak żywa za oglądaniem rodziców tęsknota, taki dręczył go smutek na myśl boleści, jaką byli dotknięci skutkiem niewiadomości, co się z nim działo, że postanowił powrócić do domu. Przełożony zaś i zakonnicy widząc strapienie jego i wycieńczenie, ze łzami błogosławiąc, wyprawili go w Imię Boże.

W podróży tej towarzyszył Janowi jakiś żebrak, z którym on lepszą swą suknię na gorszą jego zamienił. Kiedy przyszedł na miejsce, z którego dom ojca swego mógł ujrzeć, padł na kolana i zawołał rozrzewniony: — Panie Jezu Chryste, nie opuszczaj mnie! Oto już dom rodziców moich. Proszę Cię, daj mi pokonać tę pokusę. Spraw, bym nie ten mój postępek nie pozbawił Twej Łaski, i żebym na tym miejscu obraną śmiercią umarł! — I podszedł aż pod drzwi ojca, gdzie usiadł, i całą noc jak żebrak przepędził. Gdy rano wyszedł sługa i chciał go stamtąd usunąć. — Proszę, Jan rzecze, zmiłuj się nade mną; jestem człowiek ubogi, nic złego nie uczynię; dozwól niech tu w tym kącie zostanę. Tę Łaskę Pan Bóg ci hojnie zapłaci. — I zostawił go sługa w spokoju. Wtem ukazali się rodzice jego przed sienią. Skoro ich ujrzał Jan Święty, łzami się zalał i rzekł sam w sobie: — Otóż i na rodziców moich patrzę, a ta pokusa nie zachwiała mnie w Służbie Bożej. Nie opuszczaj mnie, Panie Jezu Chryste! — I leżał cicho w kącie. Ojciec zwróciwszy uwagę na niego, posyłał mu jedzenie z własnego stołu, mówiąc: — Cierpliwy to jakiś ubogi, co tak na zimnie i deszczu wytrwa; może Pan Bóg dla niego, nad nami się zlituje, i dla tego posłał go tu, abyśmy przezeń zbawienia dostąpili. A kto wie, czy też Jan, syn nasz. na takie nie zszedł ubóstwo? Czyńmy miłosierdzie nad tym nędzarzem, jak byśmy radzi, aby takowe dla niego ludzie czynili. — I pamiętał o nim, a zasilał go wszelką jałmużną. Matka przeciwnie, ujrzawszy go wstrząsnęła się z obrzydzenia i rzekła z gniewem: — Nie mogę patrzeć na tego żebraka; odsuńcie go na stronę, bo chodzić tędy nie będę w stanie. — Mocą go wtedy na bok odwlekli. A gdy ów stary sługa wyszedł znowu na dziedziniec, zawołał nań żebrak święty: — Tyś mi panie najpierwszy miłosierdzie pokazał, każ mi jaką budkę postawić, ażeby pani patrzeć na mnie zmuszona nie była, skoro tu wyjdzie; a i od zimna schronienie w niej mieć będę. — I wnetże uzyskał to, o co prosił. Ojciec tymczasem jak zwykle, codziennie posyłał mu jedzenie, które on ubogim rozdawał, sam zaś tak dręczył się postem, że na wynędzniałym wszystkie kości policzyć można było.

Po trzech latach takiego życia, widząc go już doskonałym i dojrzałym dla Nieba, ukazał się Janowi we śnie Pan Jezus, i oznajmił mu dzień jego śmierci. Skoro się ocknął zawołał: ,,Dziękujęć, Panie, żeś mnie pomiędzy Twe sługi poczytać raczył. Pomnij, błagam Cię, na rodziców moich, a racz zapomnieć ich grzechy, boś Ty cierpliwy i miłosierny!” I przyzwawszy owego sługę, prosił, by w Imię Jezusa Chrystusa pani domu, która go od wrót odegnać kazała, nawiedzić go teraz przyszła; ma jej bowiem pilnie coś ważnego powiedzieć. Ale ona, gdy jej to doniesiono rzekła: — Ja nań i patrzeć nie mogę, a iść bym do niego miała? — I powtórzyła to mężowi, który ją zachęcił, mówiąc: — Idź miła żono, nie gardź ubogim, bo ubogich Pan Bóg sobie upodobał. — A gdy ona jeszcze zwłóczyła, posłał Jan Święty drugi raz do niej z tymi słowy: — Po trzech dniach umrę, jeśli do mnie nie przyjdzie, nigdy tego nie odżałuję. — Usłyszawszy to Teodora, niezwłocznie przynieść go do siebie kazała, a on zakryty dla niepoznania, rzecze: — Zapłaci się już jałmużna wasza, jako Pan w Ewangelii Świętej obiecał: „Coście uczynili jednemu z tej braci Mojej najmniejszej, Mnieście uczynili”. A ja też jako ubogi, nic wcale nie posiadając, chcę wam upominek zostawić, ale mi pod przysięgą obiecaj, że mnie w tej szacie, którą noszę, i na tym miejscu, gdzie moja chatka stoi, pogrześć każesz, bom ja niegodzien lepszego miejsca i odzienia. — Co gdy mu pani z chęcią przyrzekła, podał jej ową pisaną Ewangelię, mówiąc: — To moja na tym świecie światłość i obrona, a na wiecznym tobie i mężowi twojemu pociecha. —

Obejrzawszy tę księgę Teodora, pobiegła z nią do męża, widząc, że bardzo jest podobna do tej, którą niegdyś synowi swemu dali. On poznał ją natychmiast, i oboje pospieszyli do Jana, prosząc: — Obowiązujemy cię na Boga w Trójcy Jedynego, powiedz nam skąd masz tę księgę, a jeśli nie mógłbyś nam dać wieści jakich o synu naszym Janie?— A on nie mogąc znieść dłużej serdecznej boleści, zawołał: — Jam jest Jan, syn wasz, i to jest Ewangelia, którąście mi dali. Wprawdzie, stałem wam się przyczyną żywego smutku, ale ona mnie nauczyła znosić cierpliwie słodkie jarzmo Chrystusa. — Usłyszawszy to rodzice, padli u wezgłowia jego, i przez trzy godziny tak płakali, że się niebawem cały Rzym o tym, co się stało, dowiedział. Pan Bóg dając zapłatę cierpliwości Jana, a nie chcąc by żywot jego światem się skaził, tegoż dnia jeszcze powołał go do Siebie. Matka zapomniawszy danej obietnicy, ciało święte w złote szaty ubrać kazała. I wnetże sama powietrzem rażona, gwałtownie zachorowała. Aż kiedy ojciec wspomniawszy na zrobione przyrzeczenie, kazał dopełnić wszystko według woli syna, Teodora niebawem powróciła do zdrowia. Na grobie Jana Świętego rodzice jego zbudowali kościół, i wielkie skarby na ubogich rozdawszy, sami w pokoju żywota dokonali za przyczyną tego syna, który w Jezusie Chrystusie i świat i siebie zwyciężył na cześć Panu Bogu w Trójcy jedynemu. Amen.

 

 

Uwaga.

 

 

„Rzadka rzecz jest, mówi Ambroży Święty, pokora w młodym podziwienia godna, bo kiedy lata kwitną, a siły rosną, i krew się też burzy, i hardości przybywa, a o chęć do poniżenia i o pokorę trudno. Wszakże żaden wiek nie jest tyle sposobny do przyswojenia sobie cnót chrześcijańskich, jak wiek młodzieńczy. Duch Święty z upodobaniem wlewa Swe Dary w te dusze, świeżo Chrztem Świętym odrodzone, gdy miękkie jeszcze serce z łatwością do wszystkiego, co piękne i dobre nagiąć się daje. Bodajby tylko wychowanie troskliwe i bogobojne krzewić umiało w tych niewinnych naczyniach owe ziarno przedziwne, które weń z dobrą naturą Pan Bóg wsieje! Najwznioślejsze i najważniejsze to dzieło poruczone jest rodzicom lub tym, którzy ich zastępują, i biada im jeśli dobrowolnie zaślepieni, lub powodowani własnym interesem, fantazją, czy namiętnością, zapominają, że z dziecka nie cacko, ale urobić mają człowieka, za którego kiedyś przed Panem Bogiem odpowiadać będą!

 

 

 

 

 

© salveregina.pl 2023

Newsletter

Otrzymaj za darmo: Niezbędnik modlitewny za dusze czyśćcowe.
Jeśli chcesz otrzymywać żywoty świętych, codzienne rozmyślania, modlitwy za dusze czyśćcowe, nowenny przed świętami, wypełnij poniższy formularz.
Zaznacz: *
Regulamin *