11 Maja
Żywot Św. Jana z Damaszku.
(żył około roku 740.)
Źródło: Żywoty Świętych Pańskich Starego i Nowego Testamentu z dzieła Ks. Piotra Skargi, T. III, 1880r.
Gdy Agarenowie, którzy się potem z Turkami zmieszali, Damaszek miasto w Syrii opanowali, i wielkie nad Chrześcijanami wywierali okrucieństwa, rodzice Jana taką u tych pogan znaleźli łaskę, iż nie tylko wolno im było wszelkie Wiary Chrześcijańskiej obrządki otwarcie spełniać, ale nadto ojca jego starostą w mieście i sędzią uczynili. Godnym on się pokazał tej Łaski Bożej, gdyż będąc bogatym, potrzeby więźniów i nieszczęśliwych wszelkimi opatrywał sposoby, okrywał ich, pocieszał i karmił, lub ich na wolność, gdy mógł wypuszczał. A kiedy mu Pan Bóg dał syna, jawnie go ochrzcił i Janem nazwał, sam zaś bardzo pobożnym i uczonym będąc prosił Pana Boga, aby dziecko jego od zgubnych saraceńskich obyczajów ustrzegł, a wychować mu go pozwolił ku czci i Chwale Swojej.
Gdy wtedy jak to się często powtarzało, saraceni czyniąc wycieczki na chrześcijańskie kraje pojmanych więźniów do Damaszku przyprowadzali, razu jednego przywiedli z sobą mnicha, włocha, imieniem Kozmas. Ujrzał go ojciec Jana i kiedy smutnego i płaczącego rozpytywać zaczął, co jego, który już wzgardził światem, o taki frasunek przyprawiać mogło? Mnich mu odpowiedział, iż tym jedynie się troszczy, że wielką posiadając naukę, nikogo uczestnikiem jej nie zostawi, a umiejąc tak wiele i mając Dary Boskie, skarb ten zakopany z nim, zginąć musi. Słysząc to mąż zacny, uprosił sobie więźnia tego u króla i wolnością go udarowawszy, wychowanie mu syna swego powierzył.
Im więcej bystry z przyrodzenia umysł młodzieńca rozwijał się nabywanymi wiadomościami, tym Jan sam siebie za niższego uważał; jak oto drzewo rodzajne, które im więcej dźwiga na sobie owocu, tym się niżej do ziemi chyli. Umiał on opanować swe namiętności, poskramiać gwałtowność młodych popędów i myśli, zakładając w swéj duszy grunt owej doskonałości prawego chrześcijanina, którą później żywot jego tak jaśniał.
Poznawszy Kozmas, iż uczeń święty tchnący wysoką Mądrością Bożą, już go prawie w naukach wyzwolonych przechodzi, oznajmił ojcu, że za całą nagrodę dla siebie prosi, aby l dawszy mu suknię zakonną odesłał go do klasztoru Św. Sabby, gdzieby swe serce życiu pokutnemu i rozmyślaniu rzeczy Boskich poświęcił. Szlachetny mąż zasmucony tym rozstaniem, nie sprzeciwił się wszelako woli zakonnika i stosownie do życzenia, do Laury go odesłał. Wkrótce potem umarł ojciec Św. Jana, a saraceni na opuszczone przezeń urzędy powołali syna, więcej jeszcze przyczyniając mu dostojeństw.
Wtenczas to cesarz Leo Izaurykus podniósł był herezję obrazoburstwa, o czym posłyszawszy Jan Święty pisał do wielu znajomych sobie Chrześcijan, dowodząc im mądrze, iż odpowiednio podaniu apostolskiemu, obrazy w kościele stawiane i czczone być mają. Listy jego mieszając zamiary heretyków, potwierdzały katolickie wywody, co widząc cesarz, uczyniwszy naradę z otaczającymi go pochlebcami, kazał udać pismo Jana, w którym tenże jakoby zdradą, chciał go ściągnąć do Damaszku, dla podania mu w ręce miasta. List ten naśladujący zupełnie rękę Jana, posłał cesarz królowi saracenów, który rozgniewany tym bardzo, przywołał go do siebie i ukazał mu dowód jego zdrady. Poznał Jan całą chytrość postępku Izauryka; ale daremnie się wymawiał; gniewliwy pan nie słuchając żadnych tłumaczeń, prawą mu rękę uciąć i na rynku wysoko zawiesić kazał. Jan Święty w bólu wielkim pomocy Pana Boga wzywając, wieczorem posłał do króla z prośbą, aby mu oddał uciętą rękę; co gdy otrzymał, gorące modły słał do Matki Bożej o uzdrowienie owej prawicy, którą jako obrońca świętych obrazów utracił, a którą poświęcić pragnął rozszerzaniu pismem sławy Przenajświętszej Panny i prawowiernej Nauki Kościoła. Tak w płaczu modląc się, a przykładając rękę, jakoby usnął w znużeniu. I zdało mu się iż obraz Matki Bożej przemówił do niego: „Uzdrowiona jest ręka twoja, czyńże jakoś obiecał. W tejże chwili ocknął się i znalazł rękę zleczoną. Dowiedziawszy się król o tym, przyzwał Jana Świętego do siebie, a widząc co się stało, wykrzyknął: Niestety! niewinnie i niesprawiedliwie cię skarałem usłuchawszy potwarzy; odtąd pierwszym cię w moim domu uczynię i nic bez twojej rady dziać się w państwie nie będzie. – Lecz Święty wielbiąc Miłosierdzie Boże nad sobą, padłszy na kolana przed królem, wymógł na nim, iż mu pozwolił dwór i stan świecki opuścić, i w klasztorze chrześcijańskim zamieszkać. Wszystką wtedy majętność swoją ubogim i na kościoły rozdał, a sam ogołocony z wszelkiego mienia, za nagim Chrystusem Panem do klasztoru Św. Sabby się puścił. Starszy z miłością go tam przyjął, a razem naznaczył mu mnicha, starca biegłego w rzeczach duchownych, aby mu był przewodnikiem w ćwiczeniu zakonnym.
Surowe i ścisłe bardzo od mistrza swego odebrawszy ustawy, młodzian święty wyrabiał w sobie z całym zapałem cnoty wysokie, które poskramiając w nim żądze cielesnego człowieka, duchem w Panu Bogu żyć go uczyły. Obok głębokiej bogomyślności, pokory i zaprzania siebie, nauczył się posłuszeństwa, które granic nie miało. Gdy mu co rozkazano, ani językiem ani myślą się nie sprzeciwił, wiedząc iż nie ma zasługi kto uczynkiem wolę starszych pełniąc, usty i sercem odmawia i szemrze. Chcąc ów starzec doświadczyć raz Jana Święty, kazał mu urobione przez braci koszyki nieść na sprzedaż do Damaszku, naznaczając mu cenę dwa razy większą jak warte były i rozkazując, by ich inaczej nie dawał. Ochotnie poniósł swój towar w daleką drogę Jan Święty i niepoznany, chodził po mieście, a wszyscy się z niego śmiali, gdy tak drogo koszyki cenił.
Az nareszcie poznał go jeden, i dla jałmużny ubogi towar mu zapłacił. A Święty z wysługą do klasztoru powrócił i pieniądze starcowi oddał.
Prosił go raz brat jeden w niebytności mistrza jego, aby mu wierszyk jaki na pocieszenie w smutku w jakim go śmierć krewnego pogrążyła złożył. Wzbraniał się tego Jan Święty nie mając pozwolenia duchownego ojca; znaglony jednak prośbą ułożył go i śpiewał w swej celi, gdy starzec nadszedł. Zgromiony Święty iż śmiał to bez pozwolenia jego uczynić, upadł mu do nóg, opowiadając jak się rzecz miała i błagając odpuszczenia. Lecz rozgniewany starzec wyrzucił go z celi jako przestępcę, niegodnego nadal ani towarzystwa ani ćwiczenia jego. Wspomniawszy wtedy natenczas Jan jak Adam z Raju za nieposłuszeństwo wygnany został, stanął przed celą jego i rzewnie płakał, żebrząc Łaski i miłosierdzia. Aż drudzy bracia nasłani przezeń do mistrza, wyjednali mu tyle, iż jeśli pragnie do swej celi powrócić, niech pierwej najpodlejsze miejsca klasztoru całego z największych plugastw oczyści. Wstydząc się powtórzyć to Janowi, bracia smutni odeszli, lecz gdy pilnie ich rozpytywał i zrozumiał o co chodziło, bez odwłoki wziął miotłę i ręką ową cudownie zleczoną, ochędożył raźno co mu wskazano; po czym na pierwsze swe miejsce był przywrócony. Wzruszony mistrz tą pokorą, dziękował Panu Bogu za takiego ucznia i całując go z uczuciem, łzami rozrzewnienia oblewał. Jan zaś głęboko tym upokorzony, do nóg mu padał z płaczem o darowanie winy błagając.
Mistrz ten po niejakim czasie usłyszał w głębi duszy jakoby Głos Boży mówiący do siebie: „Czemu rzece płynąć nie dopuszczasz, a źródła słodkiej wody na ochłodę dusz ludzkich puszczać nie każesz? Zrozumiał starzec iż tu o Janie Świętym mówiono i przyzwawszy go rzecze: O synu posłuszeństwa Pana Chrystusowego, czymeś się sam napoił i nakarmił, tym i drugich obdarzaj! Wargi twoje niech mówią mądrość, uweselaj Jeruzalem słodkim pieniem i nauką twoją, poniżyłeś się z pokory, wstąpże teraz już na górę z posłuszeństwa, a opowiadaj dobre nowiny Ewangelii duszom Kościoła Chrystusowego!
Od tego czasu Jan Święty oddał się pisaniu śpiewów i rytmów kościelnych, a oraz modlitw pełnych namaszczenia Ducha Świętego. Pisał bardzo wiele przeciw heretykom, zwłaszcza obrazoborcom, księgi o prawej katolickiej wierze i inne wielkiej nauki dzieła, którymi się po dziś dzień Kościół Boży karmi. Biskup Jerozolimski uczynił go był kapłanem, lecz on pilnując własnego zbawienia powrócił do klasztoru, księgi swoje przeglądał i poprawiał, nad wykorzenianiem wad własnych coraz usilniej pracował, a po tak świętobliwie i pożytecznie przepędzonym żywocie, przeniósł się do Chrystusa Pana, Którego już nie w obrazach, ale w Chwale Niebieskiej z Ojcem i z Duchem Świętym czci na wieki wieków. Amen.
Uwaga.
Ciężka to była dla ludów epoka owego kacerstwa obrazoborskiego. Wyrzucano z kościołów, rąbano i znieważano wizerunki Chrystusa Pana, Matki Boskiej i Świętych Pańskich, twierdząc, iż bałwochwalstwem była cześć jaką Im oddawano. Zapominali z umysłu owi kacerze, iż ani płótno ani drzewo nie odbierało pokłonu wiernych. Odbierały go tylko wielkie i święte postacie jakie nam przedstawiały. Zapominali oni, iż zaprzeczając powadze Apostolskiego Kościoła i zakłócając pokój i jedność jego, sprzeciwiali się i wierze prawdziwej i owej miłości chrześcijańskiej, będącej znamieniem nieodzownym wyznawców Chrystusa Pana. Wszakże i Łukasz Święty malował wiele, a między innymi, obraz Najświętszej Dziewicy. Jest też podanie kościelne: iż Abagarus król Edysseński chciał mieć wizerunek Pana naszego i posłał malarza do Niego w tym celu; a gdy malarz dla jasności Oblicza Jego utrafić Go nie mógł, sam Pan chustę na twarz przyłożył i obraz na niej wybity Agabarowi posłał. Że też nie wszyscy czytać umieją, ojcowie nasi obrazy mieć chcieli, które by zastępując czytanie opisów, Dobrodziejstwa nam Boskie na pamięć przywodziły, a uwagę i serca nasze pociągały ku świętości i naśladowaniu tych, których przedstawiały.
© salveregina.pl 2023