Św. Jozafat i Barlaam

27 Listopada

Żywot Św. Jozafata, króla indyjskiego i Barlaama.

(żyli około roku 750.)

 

 

 

 

Źródło: Żywoty Świętych Pańskich Starego i Nowego Testamentu z dzieła Ks. Piotra Skargi, T. VI 1880r.

 

 

Gdy się w Indii rozeszło słowo Ewangelii Świętej, największa część przyjmujących ją ludzi rzucała nadzieję uciech i korzyści tego świata, a garnęła się do zakonnego i pustelniczego żywota. Wielu z nich opuszczało dwory królewskie, a ubogimi i wzgardzonymi się stając, uciekało na puszcze. Król indyjski Awennir, bałwochwalca, widząc jak się krzewiła Wiara Święta podniósł prześladowanie na Chrześcijan, zwłaszcza na mnichów i bardzo ich wiele wygubił. Król ten mając jednego syna, urodziwego, szlachetnego i do wszystkiego dobrego skłonnego, imieniem Jozafata, radził się wieszczów co by kiedyś z niego być miało? A jeden z nich za Objawieniem Boskim powiedział mu: iż ma być Chrześcijaninem i posiąść wielkie owo Królestwo Niebieskie.

Wziął król te słowa do serca; zamknąwszy wtedy synaczka w swym pałacu, tak go wychowywać kazał, żeby go wieść żadna ani o Chrześcijanach, ani o śmierci, ani o ubóstwie, ani o żadnej tego świata nędzy nie doszła; ażeby skrępowany dobrami tej ziemi, za niebieskimi przez Chrześcijan ukazywanym i nie tęsknił. Wszystkim zaś mnichom w trzech dniach pod gardłem opuścić królestwo kazał. Chowano wtedy młodzieńca jak zalecone było, ćwicząc go wszakże w egipskich i etiopskich naukach, w których znakomitej doszedł biegłości. Gdy atoli dorastał, a pilnie dopytując się sługi, dowiedział się, iż mu ani wychodzić, ani z ludźmi obcować nie dozwalano dlatego, żeby uwagi jego na nędzę ludzką nie zwrócić w obawie, żeby nie został Chrześcijaninem, powtórzył Jozafat swe zapytania odwiedzającemu go ojcu, który mu rzekł: — Nie chcę byś patrzał na to, co by cię na tym świecie zasmucić mogło. — Bardziej mnie to więzienie trapi, syn powie, jak gdybym co zasmucającego zobaczył. — Zrozumiał ojciec to jego uczucie i pozwolił mu konne czynić wycieczki, ale otoczonym zawsze być musiał wielkim orszakiem jezdnych, którzy by wszelkie przykre spotkanie sprzed oczu jego usuwali.

Owa myśl i rada poganina króla, który chciał tym sposobem synowi swemu niebo z ziemi uczynić, na nic się przydać nie mogła. Ujrzał Jozafat z dała ślepego trędowatego, a dowiedziawszy się, co to było, zrozumiał, iż to nie radzi cierpią ci na których to przypada, i zafrasował się tą myślą. Ujrzał znowu innym razem zgrzybiałego starca i dowiedział się, że miał umrzeć, że każdy podlega śmierci, a nikt nie wie kiedy go spotka; i smucił się wielce, mówiąc sobie: więc i ja umrzeć muszę, a co gorsza nie wiem kiedy? I ja też w proch się obrócę, a nikt tu o mnie nie wspomni. A kto wie, jest może świat inny i życie inne po śmierci? I zatapiając się w podobnym rozważaniu trwożył się bardzo w duszy i często z wiernym sługą swoim rozmawiał o tym, rady u niego szukając. A on mu ukazywał Chrześcijan, jako ludzi, którzy sami tylko na takie rzeczy radę znają i nie tylko nie lękają się śmierci, ale z weselem na nią idą.

W tymże czasie natchnął Pan Bóg serce pewnego starego, w Drogach Pańskich wyćwiczonego pustelnika i kapłana imieniem Barlaama, który z ziemi Sennaar puścił się morzem do Indii, a posłyszawszy w mieście króla Awennira, co się tam działo, starał się zbliżyć do Jozafata, i w tym celu zapoznawszy się z owym wiernym jego sługą, powiedział mu, iż posiadał kosztowną jedną perłę, która ma moc, iż ślepym wzrok, głuchym słuch, niemym mowę, chorym zdrowie przywraca, a mądrością obdarza, i temu kto ją posiadł wszystko dać może. Opowiedział sługa Jozafatowi rozmowę swą z cudzoziemcem, która wielce zajęła młodzieńca. Sprowadził przeto starca do siebie i zapytawszy go o tak szacowną perłę, usłyszał z ust jego przypowieść z Ewangelii Świętej o nasieniu: jako ziarno siejącego, jedno padło na drogę, gdzie zdeptane zostało; drugie pomiędzy ciernie, które je zagłuszyły; inne na opoczystą ziemię, gdzie nie mogąc się zakorzenić, zginąć musiało; ostatnie wreszcie padłszy na dobrą ziemię, obfite wydało plony. I upominał go starzec, aby jeśli chciał oglądać ową szacowną perłę, starał się stawać ziemią dobrą, jedyne pożądane obiecującą mu korzyści. A słodką i mądrą wymową swoją, przypowieściami i podobieństwami rzeczy trudne ułatwiając, tak mu ich rozumienie rozjaśnił, a wolę i serce jego skruszył, iż królewicz naukę jego ową nieoszacowaną perłą być uznał, w niej się rozmiłował i Prawdzie Świętej uwierzył.

Nauczał go potem Barlaam o marności i wzgardzie tego świata ukazując mu z Pisma Święte doskonałość chrześcijańską i serce jego do cnót jakich wiara wymaga, zapalając. Rozpytywał go dalej młodzieniec o żywot jego na puszczy i o towarzyszy jego? A on mu rzekł: — Pokarmem naszym są owoce i zioła, sąsiedzi czasem chleb nam przynoszą, i ten jako Dar Boży, przyjmujemy. Szaty nasze są z wełny i z włosiennic grubych, w lecie i w zimie jednostajne. — A gdy go prosił królewicz aby mu je pokazał, odzieniem świeckim obecnie przysłonięte, skoro je ujrzał, skoro zobaczył ciało mnicha sczerniałe, postami wysuszone, zapłakał Jozafat i rzekł: — Wybawiłeś mnie z niewoli szatańskiej, dziękuję ci za tę Łaskę. Uczyń mi teraz drugą, weź mnie z sobą na taki żywot; chcę się od świata wyzwolić, Chrzest Święty przyjąć i twoim zostać naśladownikiem i towarzyszem. — Stanie się tak, ale później; odpowie starzec, teraz ochrzczę cię i zostawię, a mam w Panu Bogu nadzieję, iż kiedyś razem w Niebie mieszkać będziemy. — Niech i tak będzie, rzekł królewicz ze łzami, a nabrawszy skarbów ode mnie, zanieś je twej braci. — Ubogim bogaci dają, a nie ubodzy bogatym, rzekł Barlaam, najostateczniejszy z mych towarzyszy bogatszy jest od ciebie. Ci co tu dla Chrystusa Pana dobra ziemskie opuszczą, bogatymi w Niebie zostają, a najmniejszy Dar Niebieski droższy jest niż wszystkie świata skarby. Pieniądze są do grzechu pobudką i jako węże z zanadrza je wyrzucamy. Chcesz-li ażebym płazy, które oni nogami podeptali, do braci mojej na nowo zaniósł? — I nauczywszy go jak się miał do Chrztu Świętego przygotować, ochrzcił go w dniu naznaczonym, a Mszę Świętą odprawiwszy w przygotowanym na to miejscu, dał mu Najświętsze Ciało i Krew Pańską.

Nauczywszy tak wszystkiego i do pobożnego życia upomniawszy królewicza, którego często nawiedzał tajemnie, pożegnał go Barlaam, zostawił mu w upominku włosiennicę, o którą go prosił, a sam powrócił na swą puszczę. Długo płakał po nim Jozafat, rady jego wypełniał i bardzo świątobliwy wiódł żywot. Tymczasem król, ojciec jego dowiedział się, że syn został Chrześcijaninem i mocno tym strapiony, przyzwał pierwszego pana z pomiędzy swych dworzan, oznajmując mu co się stało i zasięgając rady jak sobie miał w tym wypadku postąpić? — Na to rzekł mu Arachis: —Syna twego łatwo na dawną drogę zwrócimy, gdy Barlaama pojmamy, a jeżeli jego nie znajdziemy, jest tu podobny do niego naszej sekty pustelnik Nachor; jemu z nim mówić każemy, a skoro go przekona, syn twój się nawróci mniemając, że rozmawiał z prawdziwym Barlaamem.

Pomysł ten dziwny podobał się królowi; wysłał więc samego Arachisa z małym pocztem ludzi na wyszukanie Barlaama, ale ten nigdzie nie mogąc się o nim dowiedzieć, bo pustelnicy schronienia jego wydać nie chcieli, pojmał ich w liczbie siedemnastu i poprowadził do króla. Lecz i tam nic na nich nie wymógł, a kiedy przeciw ich nauce powstawał, a oni ze śmiałością jej bronili, języki im pourzynać, oczy powyłupiać, ręce i nogi poobcinać kazał; za ich wyznanie, męczeńską dając im koronę.

Gdy im się ta rada nie powiodła, do drugiej się rzucili; zmówili się z Nachorem i związanego, pod imieniem Barlaama przywiedli. Doszło to do Jozafata, który gorzkie łzy nad losem mistrza swego wylewał, biezwiędną jednak czując w swym sercu otuchę. Król przede wszystkim użył namowy i groźby, ażeby syna od Wiary Świętej odstraszyć, lecz kiedy ten mądry, a śmiały odpór mu dając, gotowym się być nawet na cierpienie dla Chrystusa Pana pokazał, ojciec miłując go bardzo, nie chciał się do srogości uciekać i rzekł mu tylko: — Jeśli Barlaam mędrce moje przegada, wolny będziesz, a Chrześcijanom zostawię swobodę obstawania przy ich zakonie, a jeżeli przeciwnie się stanie, ty musisz przyzwolić na to czego ja żądam po tobie.

Zebrali się wtedy na dysputę: z jednej strony mędrcy pogańscy, a z drugiej przy Nachorze, mniemanym Barlaamie, pewien gorliwy Chrześcijanin Barachiasz. Zasiadł król, a u nóg jego w celu przysłuchiwania się ich wywodom, zasiadł Jozafat i do mniemanego Barlaama w te odezwał się słowa: — Ty wiesz jakoś mnie nauczył; jeżeli dobrze twoją naukę poprzesz, a tym oto mędrcom królewskim pokonać się nie dasz, ja przy niej i przy Chrystusie Panu zostanę; a jeżeli się prawda po ich stronie pokaże, ręką moją własną język ci urżnę i rozsiekawszy, psom cię wyrzucę, iżeś mnie śmiał zwodzić. — Zastraszony tą groźbą Nachor, widząc, iż śmierci nie ujdzie jeśli Wiary Chrześcijańskiej do końca bronić nie będzie, odmienił serce, i jak ów prorok fałszywy Balaam, który lud Boży przyszedł przeklinać, a Pan Bóg nie dopuszczając przekleństwa, w usta jego błogosławieństwa włożył, tak i ten też umyśliwszy jako prawy Chrześcijanin o zakon się Boży zastawiać, Duchem Świętym wiedziony, tak mądrze ganił bogi pogańskie, a tak wywodził rozumnie Prawdę Chrześcijańską, iż mu jej przeciwnicy nic odpowiedzieć nie mogli i przy zwycięstwie została.

Zawstydził się król, a syn rzekł do niego: — Widzisz królu, po czyjej stronie jest Prawda, uczyńże sprawiedliwość wyznawcom Chrystusowym, a Barlaam niech na noc do mego pałacu idzie, żeby mu krzywdy jakiej nie uczyniono. —  Zezwolił król na to, Jozafat zaś znalazłszy się z nim sam na sam przemówił w te słowa: — Mniemasz, żeś mnie oszukał, a ja wiem, iżeś jest gwiazdmistrz Nachor, a nie Barlaam. Czemuś się to poważył takiego fałszu? A że ci Pan Bóg złego wykonać nie dał, a język twój na Chwałę Imienia Swego obrócił, pokłoń się Panu, za któregoś się zastawiał! — Skruszony bardzo na sercu Nachor, upokorzywszy się przed królewiczem uszedł tajemnie z miasta, a uciekając się do pokuty, pobiegł na puszczę pomiędzy Chrześcijan i tam się ochrzciwszy, w dobrym, pobożnym żywocie wieku swego dokonał.

Król od czasu owej dysputy, w której bogowie jego obronić się nie umieli, mniej o nich rozumieć począł. Pobudzony jednak przez nieprzyjaciela zbawienia naszego, nie przestał zastawiać synowi swojemu sideł, w które go chciał uwikłać, aby go do opuszczenia Wiary Świętej przywieść. Często walczył młodzieniec z owymi pokusami, a kiedy raz długą modlitwą i pasowaniem się z sobą znużony zasnął, widział przez sen Chwałę Niebieską dobrym, a męki wieczne złym zgotowane; i ocknąwszy się, nową się uczuł wzmocniony do takiej walki z samym sobą siłą. Teodas zaś, którego król obecnie za narzędzie do pokonania oporu syna swego używał, przekonującymi słowy jego zwyciężony, zapalił się do Chrystusa Pana, księgi swe czarnoksięskie zniszczył i uszedłszy na pustynię, gdzie był Nachor, w pokucie wielkiej Wiarę Świętą przyjął.

Król nie wiedząc już jak sobie miał z synem poczynać, z porady Arachisa dał mu w zarząd połowę państwa i wolność. Uweselony odmianą taką Jozafat, nie chcąc drażnić ojca, mimo swej chęci objął połowę królestwa. Zaczął od tego pobożny książę, iż w swej stolicy na wszystkich wieżach znamię Krzyża Świętego powznosił; następnie kościoły chrześcijańskie budował, a bałwany obalał. Zbiegali się do niego z gór i pustyń biskupi, kapłani i lud pobożny, a on w pokorze ich przyjmując, szczepił z nimi Wiarę Świętą tak szczęśliwie po całym państwie, iż wkrótce wszystkich sobie poddanych do niej obrócił; łaskawością, hojnością i ludzkością wielką przyciągając ich do Pana Boga. Tak to podwładni za przykładem swych panów ku dobremu się garną.

Rosło królestwo Jozafata, a zmniejszało się państwo Awennira. Ten patrząc na cnoty i postępki syna, tknięty Łaską Bożą, upamiętał się, oznajmił radnym swym panom, że chce pójść w jego ślady i samego listownie o tym zawiadomił. Któż wypowie jako się uradował Jozafat? Nie odwlekając przeto pośpieszył do ojca, nauczył go Zasad Wiary Świętej i ochrzcił, a król zdawszy mu całkowite królestwo, wkrótce potem na ręku jego w wielkiej skrusze i pobożności żywot swój zakończył. Przyprowadziwszy Jozafat całe swe państwo do uznania i przyjęcia Służby Boga Żywego, uczynił sejm z panami swymi i otworzył im się z dawno powziętym zamiarem opuszczenia królestwa, a udania się na żywot mniski. Oznajmienie to niezmiernym napełniło smutkiem wszystkich miłujących go poddanych, nikt na to przyzwolić nie chciał. Ale on zostawiwszy im na piśmie przestrogi i nauki jak się sprawować mieli, zaleciwszy, aby na jego miejscu cnotliwego Chrześcijanina Barachiasza na tronie posadzili, sam jeden potajemnie uciekł. Puścili się za nim w pogoń dworzanie i dogoniwszy, przywiedli na powrót do pałacu prosząc i zaklinając, aby ich i państwa swego nie porzucał. A on powtarzał: próżno się Woli Bożej sprzeciwiacie, ja Jej posłusznym być muszę. Barachiasz lepiej ode mnie rządzić wami będzie umiał. — I skłoniwszy do przyjęcia po nim władzy, silnie opierającego się temu Barachiasza, sam mu koronę włożył na głowę, na tronie go swoim posadził i święte, a mądre dawszy mu jeszcze ustnie napominania, pieszo, w wielkim ubóstwie, a pełen radości, wyszedł z swego królestwa. Lud go wszystek prowadził, aż gdy noc zaszła, a młodzieniec sam pozostał, w pierwszej zaraz gospodzie zdjął z siebie pańskie suknie, oddał je ubogiemu jako ostatnią swoją jałmużnę, a włosiennicę przez Barlaama mu zostawioną na siebie wziąwszy, bez chleba i bez grosza w drogę się puścił.

Dostawszy się Jozafat na puszczę, dwa lata w wielkiej nędzy, ziołami się tylko żywiąc, tam przebył, wielkie jak Św. Antoni przezwyciężył pokusy, nim mu dał Pan Bóg znaleźć Barlaama na pustyni w ziemi Semnauryckiej. Któż wypowie wspólną ich radość na to spotkanie, rozmowy pełne pociechy o tym, co po rozstaniu z sobą przebyli? Mieszkali tak oba razem lat kilka. Jozafat w życiu anielskim z każdym dniem większe czynił postępy. Pełen wesela Ducha Świętego, na czuwaniu, modlitwie i postach czas trawiąc, w owej perle, dla której tron opuścił ukochać, i od wszelkich skaz namiętności ustrzec z się umiał.

Dochodził już Barlaam lat stu wieku swojego, gdy oznajmił towarzyszowi zbliżającą się godzinę swego zejścia, i dawszy mu jeszcze zbawienne nauki, odprawił Mszę Świętą, nakarmił go przeczystym Ciałem i Krwią Pańską i sam szczęśliwie na jego ręku Panu Bogu ducha oddał. Jozafat od tej chwili ostrzejszy i czujniejszy jeszcze nad sobą wiodąc żywot, w jaskini mistrza swego 35 lat przepędził. Miał on lat 25 kiedy się rozstał z królestwem, — i wiele dusz Panu Bogu pozyskawszy, moc szatańską Łaską Bożą skruszywszy, szczęśliwie też przeniósł się do wieczności. Ciało jego i Barlaamowe król Barachiasz z czcią wielką, a radością ludu przeniósł do kościoła przez Jozafata jeszcze zbudowanego. Tam wielkie cuda i Dobrodziejstwa Boskie odnosili ludzie, a wiele nawracało się pogan. Wszyscy zaś w świętych postępkach Jozafata i Barlaama wysławiali Pana Boga, Którego jest Panowanie i Chwała na wieki wieków. Amen.

 

 

Pożytki duchowne.

 

 

Jak król ten indyjski pragnący szczęścia ukochanego syna, nadaremnie najdziwaczniejszych w swej ślepocie używał sposobów, aby go z Drogi Duchem Bożym wskazanej sprowadzić, tak równie ślepym, a ciężką na siebie odpowiedzialność biorącym jest ten, kto wiedziony własnymi widokami lub idąc za popędem chorobliwej swej wyobraźni, narzuca z góry powołanie tam „gdzie tylko Panu Bogu Jednemu stanowić wolno. W wszelakim stanie zarówno uświęcić się możemy, gdyż wszyscy zarówno do świętości powołani jesteśmy, bylebyśmy tylko Przykazaniom Bożym posłuszni, miłować Pana Boga, a nad sobą samymi czuwać i pracować chcieli.

Rodzice przeto którzy na doskonałych Zasadach Bożych wychowali swe dziatki, którzy starają się kształcić prawdziwie ich umysł i serce, a słowem i przykładem rozwijać w ich duszach wszelkie cnoty chrześcijańskie, rodzinne i społeczne, rozwijać wszelkie przymioty odpowiednie stanowisku jakie zajmują; rodzice tacy mówię, niech z całym spokojem i ufnością złożą ich losy w ręce Pana Boga. Gdziekolwiek On ich postawi, da im z pewnością moc i Łaskę do godnego i cnotliwego wywiązania się z obowiązków do ich stanu przywiązanych, na czym istotna zasługa, a za nią świętość człowieka zawisła.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

© salveregina.pl 2023