Św. Kolumban opat

21 Listopada.

Żywot Św. Kolumbana, opata.

(żył około roku 560.)

 

 

 

 

Źródło: Żywoty Świętych Pańskich Starego i Nowego Testamentu z dzieła Ks. Piotra Skargi, T. VI 1880r.

 

 

Kolumban Święty urodził się w Irlandii, gdzie szczęśliwie przyjąwszy nauki, piękny, wdzięcznego wejrzenia młodzieniec, zwracał na siebie do tego stopnia uwagę niewiast, że i sam obałamucony, niemałe z samym sobą staczał walki; gdy pewnego razu poprowadzony do samotnie zamkniętej w celi świątobliwej jednej mniszki, usłyszał z ust jej te słowa: — Ja tu z miłości Chrystusa 15 lat już siedzę, opuściłam dom i ojczyznę, światu się nie pokazuję i aby sideł jego uniknąć, gdybym była mężczyzną, puściłabym się za morze. Dziwię się przeto, że ty młodzieńcze pozostając między swoimi, spodziewasz się ujść pokus, które Samsona, Dawida i tylu innych uwiodły! Radzę więc tobie, uciekaj co prędzej od drzwi piekielnych.

Poruszony głęboko tym, co usłyszał, młodzieniec nie namyślał się długo, pożegnał swych towarzyszy i pośpieszył raz jeszcze uścisnąć matkę. Tu serce rodzicielki bolesną stawiło mu zaporę; w chwili, gdy się z nią miał rozstać, padła stroskana krzyżem na progu i puścić go nie chciała. Lecz on i przez nią, i przez próg przeskoczył, mówiąc: — Chrystus powiedział: „Kto więcej ojca i matkę miłuje niżeli mnie, nie jest mnie godzien”, bądź dobrej myśli matko, bo i tobie to na pożytek wyjdzie. — I udał się najpierw do świątobliwego męża jednego, Sinellus zwanego, przy którym się w znajomości Pisma Świętego wyćwiczył, a stamtąd poszedł do klasztoru Benchor i mnichem został. Tam w pokucie i umartwieniach wiódł życie, które go wzorem zakonników czyniło. Po niejakim zaś czasie, uczuł żywe pragnienie poświęcenia się roznoszeniu Nauki Chrystusowej pomiędzy pogan. Przełożony klasztoru, który go bardzo miłował, widząc w nim szczerą gorliwość prawdziwego Sługi Bożego, przydał mu dwunastu mocnych w duchu zakonnych towarzyszy i wyprawił ich na święte żniwo Pańskie.

Między onymi towarzyszami wielka była miłość i pokora, a wszyscy jednym ożywieni byli duchem: jedna w nich była wola, jedno serce, jedno umiarkowanie i cichość. Próżnowaniem się brzydzili, leniwego wszyscy karali, żaden nic swego nie miał, kto od drugiego był obrażony, cierpliwością to uspokoił; słowem, anielski prawie żywot wiedli, a wszyscy miłowali Kolumbana, który ich dziwnie do cnoty przykładem i wymową swoją pobudzał.

Przebywszy morze, pobożni wędrowcy zaszli do Francji, gdzie Wiara Chrześcijańska wśród wojen wewnętrznych a przy opieszałości biskupów, wielce się była zachwiała, o pokutujących też rzadko posłyszeć można było. Gromadka świętych zakonników udała się wprost do króla Sygeberta i w obecności jego opowiadając swoją naukę, tak mu się spodobali, że nie chcąc puszczać ich dalej prosił, aby według upodobania swego wybrali sobie na jego ziemi puste jakie miejsce, które im chętnie na mieszkanie odda. Mężowie ci zażądali, aby im dozwolono na puszczy Vosgesow w miejscu Anagrata zwanym zamieszkać; i tam osiadłszy, w wielkiej nędzy i głodzie żyli.

Raz dla brata chorego nie mając kawałka chleba, udali się na modlitwę. Aż tu niebawem Pan Bóg pomoc im zesłał: człowiek jeden przywiózł im dostatek chleba i jarzyn, mówiąc: — Przyszło mi na myśl, abym was na puszczy szukał i tym opatrzył. I człowiek ten nie odszedł bez pociechy, bo mając żonę od roku chorą, zalecił ją modłom świętych braci, i za powrotem do domu zastał zupełnie zdrową. Drugim razem, gdy od dni dziewięciu samymi ziołami i korą z drzew żyli, opat Karonteku taki głos we śnie usłyszał: „Nieś żywność Kolumbanowi na puszczę“. I ocknąwszy się, kazał swemu szafarzowi żywności na muły nabrać i tam ją powieźć. Szafarz drogi nie wiedział, puścił więc muły same i prosto go do Kolumbana powiodły. Wsławili się przeto bardzo owi Słudzy Pańscy, zewsząd niesiono im jałmużny, i o zleczenie wielu chorób proszono. A Kolumban modląc się za nich, wszystkich Mocą Chrystusową uzdrawiał.

Czasu jednego, przechodzącego się po puszczy i rozmyślającego nad Pismem Świętym, opanowała myśl dziwna: od kogo by lepiej cierpieć, od bestii czy od ludzi? I uznał sam w sobie, że lepiej od zwierza zginąć, niżeli żeby ludzie grzechem się zabijali. Gdy tak sobie rozumował, 12-tu wilków obskoczyło go dokoła, a Kolumban nie ruszając się z miejsca, powtarzał tylko: — Pan Bóg jest pomocą moją w niebezpieczeństwie.— I wilki powąchawszy sukni jego, odbiegły. Już Święty stamtąd wesoło odchodził, gdy raptem usłyszał wrzask Swewów, rozbójników; ale i tych się nie uląkł i spokojnie szedł dalej. Innym znów razem ujrzał pod skałą jakąś jaskinię; wszedł do niej i znalazł tam ogromnego niedźwiedzia, i nie strwożony tym wcale, wyjść mu precz kazał. Wyszło zwierzę i więcej tam nie wracało. Tak to Świętym i bestie są posłuszne, a wszyscy boją się tego, kto się boi Pana Boga. Kolumban chronił się często na modlitwie i rozmyślanie do owej jaskini, jabłkami się tylko leśnymi i korzonkami żywiąc. A spod skały, w której siedział, modlitwą swoją wyprowadził wodę, która tam dotąd wytryska.

Gdy mu uczniów przybywało., bo i najwyższych stanów ludzie synów mu swoich na owo anielskie życie oddawali, założył Mąż Święty nie zbyt odlegle stamtąd klasztor wielki Luxovium zwany, gdzie niegdyś były stare zamki i łaźnie pogańskie. W nim wielu braci osadził; lecz gdy i tu cisnących się do niego pomieścić nie mógł, zbudował drugi klasztor Fontana zwany, i mądrą, a roztropną Regułę zakonnikom tym napisał.

Posiadał Kolumban ducha prorockiego w wysokim bardzo stopniu. Gdy raz zdała od klasztoru długo na puszczy w tajemnym ustroniu swoim przebywał, poznał duchem Bożym, iż w Luxovium tak wielu braci choruje, że zaledwie ich mała liczba na posługi zdrowych została. Pośpieszył przeto do nich, rozkazał chorym, ażeby wstali, a zboże na chleb młócili, co gdy z wielkim posłuszeństwem i wiarą uczynili, niezwłocznie ozdrowieli. Będąc także na puszczy, kazał raz towarzyszącemu mu bratu Gallusowi, aby mu z rzeki Brusa zwanej, ryb przyniósł. Ten poszedł do innej rzeki, i z próżnymi wrócił rękami. Strofowany za swe nieposłuszeństwo, poszedł tam gdzie mu kazano i obficie ryb ułowił. W czasie przypadłego w tej części kraju głodu, Święty raz dwoma bułkami chleba i trochą piwa, wielką liczbę zgłodniałych braci nakarmił. A gdy już zakonnikom wszelkiego zbrakło pożywienia, uprosił im u Pana Boga pełną komorę zboża.

W owym to czasie właśnie, dwaj bracia, Teodebert i Teodoryk podzieliwszy się państwem, królowali z babką swą Brunchildą, złą bardzo niewiastą, we Francji. Rad wielce był Teodoryk, iż miał w swym kraju Św. Kolumbana i często go nawiedzał. Mąż Święty chcąc mu tę łaskę odpłacić, upominał go o złe jego obyczaje i zagroził mu, iż jeśli żony nie pojmie jak należy, Pan Bóg mu potomstwa odmówi, i nad to jeszcze surową dotknie go karą. Obiecał król posłuchać jego rady, lecz okrutna Brunchilda złorzecząc Kolumbanowi, odradziła to wnukowi, nie chcąc aby prawowita królowa przeszkadzała jej w rządzeniu państwem i pierwszeństwo tam nad nią miała. Żadne więc prośby, groźby i przedstawienia Świętego, nic nie wskórały, a Brunchilda burząc przeciw niemu panów, robiąc starania u biskupów, aby Regule jego i mnichom uwłaczali, tyle sprawiła, że Teodoryk sam pojechał do klasztoru Luxovium, chcąc inkwizycję względem żywota i reguły Świętego czynić, i ludziom świeckim do klasztoru, pomiędzy zakonników wolny przystęp otworzyć, pod utratą dobrodziejstw jakich z łaski jego Zakon używał. Oparł się temu stanowczo Kolumban Święty, mówiąc: iż na skażenie i pogwałcenie Reguły, dla żadnych w świecie dobrodziejstw ludzkich nie zezwoli. Teodorykowi zaś przepowiedział, iż królestwo jego upadnie, a on wraz z swoim rodem zginie.

Skazał go wtedy król na wygnanie z kraju wraz z ojczystymi towarzyszami jego. I tak, Mąż Święty przepędziwszy na owej puszczy lat 20-cia, z własnym i wielkim braci swych żalem, opuścić ją musiał. Płynąc z powrotem do Wielkiej Brytanii, pobożni podróżni tak sobie ciągle wiatr mieli przeciwny, że kapitan okrętu upatrując w ich obecności jedynie, tyle uporczywą w żegludze swej przeszkodę, wyrzucił ich wszystkich na ląd. Zaledwie to uczynił, okręt podniósł się na morze i popłynął, a straż towarzysząca zakonnikom widząc, iż nie było co sprzeciwiać się Woli Bożej, zostawiła ich w spokoju.

Czczono odtąd powszechnie Męża Świętego we Francji i jałmużny mu dawano. Klotariusz zaś będąc podówczas królem Soissonu, przyjął go z wielkim poszanowaniem i prosił, aby w jego państwie zamieszkał. Ale Kolumban nie zgodził się na to, nie chcąc być przyczyną niezgody między nim, a Teodorykiem; a jednocześnie przepowiedział mu, że po upływie trzech lat, wszystko królestwo w jego się ręku zjednoczy. Długo potem włóczył się pielgrzym Święty po Francji, szukając sposobnej pory na udanie się między narody pogańskie, Chrystusa Pana nie znające. Przyszedłszy wreszcie nad rzekę Ren, a następnie dostawszy się do Niemiec, mnóstwo bałwochwalców do uznania Pana Boga prawdziwego przywiódł i ochrzcił. Znalazł się potem u miasta Brigantium (Bregenz) w bliskości jeziora Konstancyjskiego, i gdy wielkim przyciśnięty był głodem, bo przez trzy dni z towarzyszami swymi nic nie jadł, Pan Bóg napędził im ptaków, które po ziemi chwytali i wyborne mieli z nich pożywienie.

Tymczasem ziściło się proroctwo męża Bożego: Klotariusz II-gi po śmierci Tierrego II-go zawojował Austrazję, wszystkie trzy części Francji połączył w jedną całość, synów i wnuków Brunchildy wymordować, a ją samą najpierw na wielbłądzie zelżywie oprowadzać, a potem u końskich ogonów uwiązaną, włóczyć i tak rozszarpać kazał.

Opuściwszy Kolumban i niemiecką ziemię, do Włoch się puścił. Wdzięcznie przyjęty od Aygulfa, króla Longobardów, duży wpływ pismami i nauką swoją między arianami wywierał, a gdy mu dano w górach Appeninu miejsce Bobium nazwane, wkrótce tam klasztor swej Reguły założył. Przybyły do niego od króla Klotariusza znakomite posły, usiłujące go skłonić, aby do jego państwa powrócił. Ale pustelnik święty uczynić tego nie chciał, napisał tylko do króla, potępiając niektóre grzechy jego, a prosząc ażeby braci jego duchownej dobrze czynił, a Służbę Bożą pomnażać nie przestawał. Król list ów miał we czci wielkiej, i we wszystkim według woli proroka starał się postępować. Kolumban zaś rok w Bobium przemieszkawszy, przeniósł się do Nieba, gdzie wiecznie panuje Bóg nasz Jezus Chrystus, Któremu Chwała na wieki wieków. Amen.

 

 

Pożytki duchowne.

 

 

Godnym jest uwielbienia męstwo i stałość Świętego Kolumbana, który chroniąc się od grożących mu ponętami swoimi pokus światowych, porzucił wszystko, przebył między innymi najtrudniejszą walkę z wrodzonym dla matki uczuciem, i poszedł tam, gdzie mu wiara jego wskazywała jedyną dla duszy deskę ratunku i bezpieczeństwa. Żadne go też na tej drodze nie zrażały ciężkości: przetrwał głód, prześladowanie, groźby i napaści ludzi i bestii, a stateczności jego nic nie zachwiało.

Bądźmy równie mężnymi i stałymi, gdy idzie o dochowanie najdroższego skarbu naszego, prawości duszy i czystości sumienia: nie kalajmy się odwetem względem tych, którzy niekiedy srogie wyrządzili nam krzywdy. Złóżmy ofiarę niedostatków naszych u Stóp obnażonego na krzyżu Zbawiciela. A jeśli jak ten Święty boimy się Pana Boga, bądźmy jak on ostrożnymi, unikajmy wszelkiej okazji moralnego, choćby drobnego upadku, a czyli to kwieciem usłaną, czy to ciernistą drogą, podążajmy wytrwale do owego wielkiego, ostatecznego celu, gdzie w upojeniu rozkoszy sprawiedliwego zatoną bóle i nędzy wspomnienia.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

© salveregina.pl 2023