Św. Leonard z Porto-Mauricio

5 Listopada.

Żywot Św. Leonarda z Porto-Mauricio.

(żył około roku 1720.)

 

 

 

 

Źródło: Żywoty Świętych Pańskich Starego i Nowego Testamentu z dzieła Ks. Piotra Skargi, T. VI, 1880r.

 

 

Św. Leonard urodził się w Porto-Mauricio, w północnych Włoszech 1676 r. Ojciec jego Dominik Kazanuowa, właściciel małego okręciku, miał kilkoro dzieci, które tak pobożnie wychował, iż z czterech synów jego trzech wstąpiło do zakonu Braci Mniejszych Św. Franciszka, a córka jedyna do Klarysek w Siennej. Leonard od najmłodszego wieku objawiał wielką pobożność, i rówieśników swoich do niej pociągał. Lubił zgromadzać ich w małej kapliczce Matki Boskiej za miastem, tam im prawił kazanie, zachęcał do czci Najświętszej Maryi Panny, i co dzień prawie Różaniec Święty z nimi odmawiał. Oddany do szkół chłopczyna, wielkie w naukach czynił postępy, a gdy przeszedł niższe klasy, wezwany od stryja swego do Rzymu, nie tylko tam w pierwszym naukowym zakładzie świetnie wyższe kursy ukończył, ale i taką zajaśniał cnotą i obyczajów skromnością, iż go drugim Alojzym Gonzagą przezwano. Wtedy on już powziął zwyczaj tak się co wieczór obliczać z swoim sumieniem, jak żeby tejże nocy miał umrzeć, i skoro mu takowe cokolwiek wyrzucało, szedł zaraz do Spowiedzi Świętej.

Miał Leonard zaledwie lat 21, kiedy wstąpił do Zakonu Braci Mniejszych Reformatów Reguły Św. Franciszka. Pilność w jak najściślejszym zachowaniu jej przepisów, gorąca miłość Pana Boga i Przeczystej Jego Rodzicy, nadzwyczajny Dar modlitwy, nieustanne umartwienia ciała, uczynność niezmordowana w usługach bliźniego, a zaparcie samego siebie i posłuszeństwo bez granic, czyniły go wzorem cnót i świętobliwości najwyższej. Gdy po ukończeniu nauk teologicznych wyświęcony już został na kapłana, rozbudziła się w sercu jego tak silna o zbawienie bliźnich gorliwość, iż domagał się u przełożonych aby go wysłano na misję między pogany, gdzieby roznosząc światło Ewangelii Świętej, i śmierć męczeńską mógł ponieść.

Lecz Pan Bóg inaczej nim pokierował; przełożeni w własnym kraju misjonarzem mu być kazali. Odbywał więc Święty misje swe we Włoszech, przenosząc się z miejsca na miejsce pieszo i boso o żebranym chlebie, żadnej, ponad ścisłe utrzymanie życia nie przyjmując jałmużny. Sam wszędzie mawiał kazania, dzieci do pierwszej Komunii Świętej sposobił i spowiadał, a gdy gdziekolwiek dłużej się nieco zatrzymał, gromadziło się koło niego i do stu tysięcy słuchaczy. Wtedy urządzano mu na polu kazalnicę, a mocą Bożą zarówno ci co byli obok jego osoby, jak i najdalej stojący, najdoskonalej go słyszeli.

Po pięciu latach bezustannej a tak utrudzającej na misjach pracy, Leonard Święty ciężko zapadł na piersi, wychudł jak istny szkielet, i lekarze zawyrokowawszy, że jest w ostatnim stopniu suchot, zaledwie parę tygodni naznaczali mu życia; gdy raptem objawiła mu się Najświętsza Panna, uzdrowiła go cudownie, i Święty przez lat 40 jeszcze w tenże sam sposób bliźnim służył.

Poświęcając się z tak doskonałym oddaniem dobru dusz ludzi na świecie żyjących, nie zapomniał też mąż Boży i o zakonnej swej braci, a nabywszy przekonania że wielu z pomiędzy nich wzdychało za całkowitym odosobnieniem, korzystając ze względów jakie miał u Kozmy III. księcia Toskańskiego, założył w jego państwie na miejscu odludnym klasztor, któremu nadał ustawy przez Papieża Klemensa XI. zatwierdzone, i w nim kilkunastu zakonników osadził, aby tam odpowiednio życzeniu swemu w pokucie i bogomyślności, jako na puszczy utajony wiedli żywot. Sam Święty corocznie długie odprawiał w nim rekolekcje, po czym znowu jak zwykle na misje wychodził. Wśród tego wszystkiego przebywał często Leonard i w Rzymie, gdzie różne pobożne stowarzyszenia i bractwa pozakładał. A mając wielkie do Matki Bożej nabożeństwo, i przypisując Jej Łasce i Pośrednictwu doznawane od Pana Boga Dobrodziejstwa, wszystkich przykładem i słowem swoim do Jej czci zachęcał.

Przedmiotem jego pobożnych rozmyślań, była zwykle Męka Pańska, a w niej szczegóły zaszłe w drodze Pana Jezusa, gdy Go na Kalwarię wiedziono I zauważywszy jak kazania o tej świętej tajemnicy wielkie na słuchaczach wywierały skutki, ułożył nabożeństwo zwane Drogą Krzyżową, i zaprowadził takowe najpierw w Rzymie, w ogromnym gmachu Kolizeum zwanym, a za czasów prześladowania Chrześcijan, przelaną tam krwią wielu tysięcy Męczenników uświęconym. W Kolizeum wtedy gromadził Leonard Święty całe tłumy słuchaczy, którym opowiadając szczegóły ostatnich chwil Zbawiciela, odprawiał z nimi drogę krzyżową. Nabożeństwo to wielce upowszechnione później, Papież Benedykt XIV. odpustami nadał. Od tego to Świętego także początek wziął zwyczaj, a następnie założone zostało bractwo: Nieustającej czci Najświętszego Sakramentu, które, powstałe we Włoszech, rozeszło się z czasem po innych krajach.

Odbywając z kolei misję swą w Bononii, zachorował lekko Leonard Święty, a wspomniawszy sobie, iż przyrzekł Papieżowi, że w Rzymie umrze, niezwłocznie pospieszył do tego miasta. Przybywszy tam do swojego klasztoru Św. Bonawentury, w śmiertelną już zapadł chorobę, a po przyjęciu Ostatnich Sakramentów Świętych i budującej do braci przemowie, rozstał się z tym światem, idąc po nagrodę swych prac i trudów 1741 roku.

Pius IX. w poczet go Świętych zaliczył. My zaś za przyczyną Św. Leonarda uprośmy sobie u Pana Boga Łaskę, aby jak on na misjach, tak my w wszelki nadarzający nam się sposób, mową i uczynkiem bliźnim naszym służyli, mianowicie tam gdzie ich duszom zbawienny pożytek przynieść możemy, na cześć i Chwałę Pana Boga w Trójcy Świętej Jedynego. Amen.

 

 

Pożytki duchowne.

 

 

Przebiegnijmy tu jeszcze pokrótce cechy świętości Leonarda Świętego. Kochał gorąco Pana Boga, a więc bał się Go czymkolwiek obrazić, mając zawsze na pamięci wolę i przykazania Jego. Kochał prawdziwie bliźniego, a więc z całym poświęceniem szukał jego dobra; ale szukał go nie w schlebianiu jego zarozumiałości, przywidzeniom lub upodobaniom zepsutej jego natury, lecz raczej w udoskonaleniu jego moralnym, przez rozwinięcie w nim cnót i przymiotów, które go tu i na wieki uszczęśliwić miały. Pełnił on wreszcie święcie i najgorliwiej obowiązki stanowiska swojego, bez czego świętobliwości nigdy się nie dosięgnie. Taki to już porządek rzeczy Mądrość Boża zaprowadziła na świecie; ta oto mądrość, która skinieniem swoim wielkość w proch rozsypie, a z najlichszego ziarnka pyszne wyprowadzi owoce.

I zaiste, cóżby to było, gdyby , dajmy na to matka rodziny najszczytniejsze wytwarzała pomysły swej wyobraźni, a zaniedbywała pielęgnowania i troskliwego wychowywania swych dziatek; gdyby pani domu zaprzątała sobie głowę instytucjami, pomyślność jej sąsiadom i ludzkości w jej przekonaniu przynieść mającymi, a nie myślała o tym, jak ład i porządek w własnym domu zaprowadzić, jak sumiennym i roztropnym w swym wydziale zajęciem stać się szlachetną trudów męża swego wspólniczką, jak sługi i czeladkę swoją w karbach przyzwoitego stosunku utrzymać, jak ich przyuczać do porządku i pracy, do uczciwego i pilnego ich obowiązków pełnienia; jak macierzyńskim wreszcie i rozumnym nimi kierowaniem, wyprowadzić ich kiedyś na zacnych i pożytecznych, a Panu Bogu miłych ludzi! O, tak jest, a nie inaczej, ścisłe tylko z miłości Pana Boga wypełnianie powinności w zakresie przez Opatrzność nam naznaczonym, gorliwość w szukaniu środków ku temu nam służyć mogących, słowem, wyzuwanie się z własnych upodobań i zachcianek własnej fantazji, by wiernie spełniać tylko Wolę Bożą; te były odwiecznie, te są i teraz, i te jedynie będą aż do skończenia świata warunki uświętobliwienia człowieka. Zwyczaje tylko i obyczaje epoki, w której żył Święty, stan i stopień oświaty jego, odmienne mniej więcej w zachowaniu się jego cechują piętno.

 

 

 

 

 

 

 

 

© salveregina.pl 2023

Newsletter

Otrzymaj za darmo: Niezbędnik modlitewny za dusze czyśćcowe.
Jeśli chcesz otrzymywać żywoty świętych, codzienne rozmyślania, modlitwy za dusze czyśćcowe, nowenny przed świętami, wypełnij poniższy formularz.
Zaznacz: *
Regulamin *