Św. Wojciecha Marcin

11 listopada.

Żywot Św. Marcina, biskupa Turonenskiego.

(żył około roku 400.)

 

 

 

 

Źródło: Żywoty Świętych Pańskich Starego i Nowego Testamentu z dzieła Ks. Piotra Skargi, T. VI, 1880r.

 

 

Św. Marcin przyszedł na świat w mieście Sabarii w Panonii, teraźniejszych Węgrzech 320 r. Rodzice jego byli poganami, a ojciec służył w wojsku rzymskim i syna też do tego stanu sposobił.

Ale Marcin inne miał skłonności i dążenia; serce jego od najpierwszej młodości wiodło go do Pana Boga i Jego Służby. W 10-tym przeto roku życia swego, wbrew przekonaniu, ma się rozumieć pogańskich swych rodziców, został katechumenem, przygotowując się do przyjęcia Wiary Chrześcijańskiej. W 12-tu latach chciał się udać na puszczę, lecz słabość wieku nie byłaby życia takiego zniosła.

Wyszedł tymczasem dekret cesarski powołujący synów starych żołnierzy do wojska. Wydał więc ojciec i Marcina Świętego liczącego wtedy lat 15-cie. Służąc najpierwej pod Konstantynem, a następnie pod Julianem, cesarzami, młodzieniec trzy lata przed Chrztem swoim w wojennym strawił zawodzie. Wśród zepsutych obyczajów obozowego życia, zachował Marcin nieskażoną cnotę: skromny, pokorny, cierpliwy, w jedzeniu i piciu nad podziw wstrzemięźliwy, pełen miłości ku towarzyszom którym wszelakie oddawał przysługi, zjednał sobie serdeczną u wszystkich życzliwość. Żołd zaś swój cały na wspieranie ubogich wszelkiej nędzy obracając, jakoby słuchał już Ewangelii, bynajmniej o jutrze dla siebie nie myślał.

Zdarzyło się pewnego razu, iż w czasie ostrej zimy wjeżdżając do miasta Ambijani dzisiejszego Amiens, spotkał w bramie nagiego, żebrzącego u mijających go zmiłowania. Nikt go nie wspomógł; a on tym więcej wzruszony myślą, iż go Pan Bóg jego jałmużnie zachował, nie mając nic innego przy duszy, przeciął mieczem płaszcz swój żołnierski na dwoje i połowę dał ubogiemu, a drugą sam na siebie zarzucił. Następnej zaraz nocy, ujrzał we śnie Chrystusa Pana odzianego ową połową jego płaszcza, i usłyszał mówiącego do Aniołów którzy Go otaczali: “Marcin Chrztu czekający, tą suknią mnie okrył”. Wspomniał Pan na te słowa swoje: ,,Coście jednemu z tych najmniejszych uczynili, Mnieście uczynili” i potwierdził je ukazaniem się młodzieńcowi w owej jałmużnej szacie. Nie wzbiło go to bynajmniej w pychę, uznał on w swym uczynku Łaskę i Dobroć Pana Boga, a doszedłszy lat 18-tu Chrzest Święty przyjął.

Chciał Marcin niezupełnie, potem zawód wojskowy, porzucić, aby się Służbie Bożej poświęcić. Ale właśnie rozpoczynała się wojna i co chwila oczekiwano wielkiej bitwy. Gdy przeto upominał się u cesarza Juliana Apostaty by go od służby swojej uwolnił, jako tego, który się już zobowiązał Chrystusowi Panu służyć, usłyszał od niego w odpowiedzi: – Z to czynisz nie z nabożeństwa, bo jutro ma być bitwa. – Na to mu Święty: – Jeśli nie Wierze mojej ku Bogu, ale bojaźni to przypisujesz, oto jutro bez zbroi pierwszy stanę do boju, i w Imię Pana Jezusa przez wojsko się nieprzyjacielskie przebiję. Przyjął to oświadczenie prześladowca Chrześcijan i czuwać kazał, aby go dotrzymał. Nazajutrz przysłali Gallowie do cesarza o pokój, prosząc i poddając mu się ze wszystkim; a tak Pan Bóg przez zasługi Świętego sługi Swego i krwi rozlewu i osobę jego oszczędził.

Porzuciwszy wtedy wojskowość, udał się Marcin do Hilarego Świętego, biskupa piktawskiego (Poitou), którego odgłos świątobliwości słynął daleko, i poddał się duchownemu jego kierownictwu. Ten oceniwszy wysokie zalety człowieka, chciał go po niedługim czasie kapłanem uczynić, lecz przez pokorę wymówił się z tego Święty, wyjednawszy sobie w zamian u mistrza swego pozwolenie udania się do ojczyzny, dla pozyskania prawdziwemu Panu Bogu, w ślepocie pogańskiej żyjących rodziców. W podróży tej Marcin napadnięty został przez rozbójników, którzy nie odbierając mu życia, związanego, w nadziei może okupu, zdali go straży jednego ze swoich. Ten wdawszy się z nim w rozmowę i dowiedziawszy się, że jest Chrześcijaninem, tyle obejściem i świętymi Naukami jego zniewolony się uczuł, iż wraz ze swym więźniem porzuciwszy knieję złoczyńców, oświecony w Wierze Świętej, przykładnym został Chrystusowym wyznawcą.

Przybywszy mąż Boży do Panonii, matkę szczęśliwie do Chrztu Świętego przywiódł. Ojca nawrócić nie mógł, wielką jednakże liczbę pogan Wierze Świętej pozyskał. Zastał on tam był właśnie szerzący się arianizm, i mocno przy Wierze w Bóstwo Trójcy Przenajświętszej obstając, tak gromił owo kacerstwo Bóstwa Chrystusowi Panu zaprzeczające, iż wiele od nich za to ucierpiał, a nawet napadnięty raz przez nich, publicznie i straszliwie zbity został.

Powrócił on niezadługo do Francji, lecz nie zastawszy w Piktawie Św. Hilarego, którego byli Arianie wygnali, udał się do Mediolanu we Włoszech i tam w klasztorze osiadł. Lecz i stąd wypędził go wkrótce pewny biskup ariański. Przybrawszy sobie wtedy do towarzystwa pobożnego kapłana jednego, schronił się wraz z nim na wyspę Gallinaria, gdzie czas niejaki zostając, korzonkami tylko i ziołami się żywił. Powrócił wreszcie Hilary Święty na swe biskupstwo; o czym dowiedziawszy się Marcin, pośpieszył do Piktawy i w bliskim miasta klasztorze zamieszkał. Miał on tam powierzonego swej pieczy młodego poganina, którego nauką swoją do Chrztu Świętego sposobił, a kiedy pewnego razu wydalił się na dni kilka z klasztoru, młodzieniec ów zachorował i umarł. Przyszedłszy Święty do domu, zastał katechumena na marach, i zdjęty wielką boleścią wyrzucał sobie, iż tak bez Chrztu Świętego odrodzenia zszedł z tego świata. Upadł wtedy na kolana i gorąco się modląc, a ciało jego polewając łzami, błagał Pana Boga, aby mu życie przywrócił. Ledwie wyszło dwie godziny, umarły ożył i niezwłocznie ochrzczony został, a cud ten rozniósł tym więcej sławę znanego już z swej świątobliwości Marcina.

W tej porze właśnie umarł był w Turonie biskup, i lud wraz z duchowieństwem Marcina jednomyślnie na biskupstwo obrali. On żadną miarą zgodzić się na to nie chciał, zamknął się w swej komorze i podstępem jedynie, wzywając niby do chorej, wywiedziono go stamtąd. Pochwycili go natenczas wierni, do kościoła poprowadzili, a biskupi niezwłocznie święcenie mu dali.

Wyniesiony na wysokie dostojeństwo kościelne, sługa Boży nie zmienił w niczym sposobu życia pokornego zakonnika, a okraszał je raczej wszelkimi cnotami duszpasterza. Przybudowawszy sobie przy kościele komorę, o ile mu zbywało czasu od służby kościelnej lub załatwiania spraw diecezji, przepędzał go w niej zamknięty, na modlitwie i czytaniu, a rozmyślaniu ksiąg świętych. Ale że i tam od napływu ludzi pokoju nie miał, o dwie mile od miasta nad rzeką Loarą zbudował klasztor, w którym wolne od zajęć obowiązkowych czasy, jakoby na puszczy w wielkiej ostrości żywota przepędzał. Gromadzili się do niego pobożniejsi kapłani i znaczna liczba uczniów, która w niedługim czasie 8o-ciu dobiegła. Wszyscy z kolei stawiali sobie maleńkie chatki drewniane, w których pod przewodnictwem Św. Marcina, nadzwyczaj umartwione, pokutne i doskonałe w cnoty, wiedli życie. Młodsi też pisali i pracowali, podczas gdy starsi modlitwą się zajmowali, i święte to zgromadzenie takiej dosięgło sławy, że wszystkie miasta potrzebujące biskupa lub innych urzędników duchownych, ubiegały się, aby ich z grona uczniów Św. Marcina dostać.

Święty wszelako nie usuwał się od ludzi, o ile go potrzeba kościoła lub pomoc zbawienia ludzkiego przyzywała. Wychodząc między pogany dla ich nawracania, znalazł się pewnego razu w miejscu, gdzie owi bałwochwalcy wielkiemu drzewu jednemu jakoby bóstwu cześć oddawali. I nauczając ich Wiary Świętej starał ich się nakłonić, ażeby go ścięli. Opierali się mocno temu, aż nareszcie taki położyli mu warunek: Stań po tej stronie, na którą drzewo paść powinno, gdy je ścinać będziemy, jeśli cię nie zabije, wszyscy w Boga twojego uwierzymy. – Zgodził się na to Marcin Święty, poganie raźno siekiery do drzewa przyłożyli, a gdy się chylić poczęło, postawili tam Świętego. Ten nieporuszony, Krzyżem je Świętym przeżegnał, i wnetże w przeciwną stronę padło i o mało ich samych nie pozabijało. Zdumieni takim cudem poganie, obecni wszyscy porzucili swe bałwany, a nauczeni i ochrzczeni, w miejscu, gdzie stało drzewo, kościół i klasztor wznieśli.

Innym znów razem nie dopuszczało mu pogaństwo zburzyć ich bałwochwalczej świątyni. On trzy dni modląc się i poszcząc prosił Pana Boga, aby mu pomocy swej użyczył. I pełen w Nim ufności, poszedł tam znów ze swoimi, świątynię z fundamentu obalił, ołtarze w gruzy obrócił; a poganie patrząc na to, jak obezwładnieni, ruszyć się nie mogli,74 i chwaląc Pana Boga Chrześcijańskiego, wszyscy się nawrócili.

W leczeniu chorych szczególnej mu Pan Bóg udzielał mocy i Łaski: żaden bez uzdrowienia od niego nie odszedł: a Słowo Boże takimi popierane cudami, obfite przynosiło owoce. Obchodząc swą diecezję, w bliskości miasta Karnotu napotkał licznie zebranych na polu pogan, którzy się tam zeszli, jedynie aby go widzieć. Wzdychajạc Marcin Święty nad ich duchownym ubóstwem, zaczął im z zapałem mówić o Zbawicielu świata. Wtem nadbiegła niewiasta z płaczem wielkim i ukazując mu umarłego synaczka, prosiła by go swą modlitwą ożywił. Wziął Święty dziecię na ręce, pomodlił się i żywe matce oddał; a cały tłum ludu wykrzyknąwszy: – Prawy jest Bóg Chrześcijański! – Wiarę Świętą przyjął.

Rozmowy Świętego biskupa toczyły się zwykle o wzgardzie świata i o przedmiotach duchownych. A począwszy od monarchów i panów, wszyscy w nim czcili cnoty Świętego i widzieć go pragnęli. On z każdym z nich pięknie i bez pochlebstwa wychodził, niekiedy przyszłe przepowiadając im koleje, które się zawsze później spełniły. Wkrótce po objęciu biskupstwa miał Marcin Święty sprawę kościelną u cesarza Walentyniana. Ten podburzony przez swą żonę ariankę, nie chciał uczynić zadosyć żądaniu Świętego, a nawet puszczać go do siebie nie kazał. Uciekł się biskup Święty do modłỏw i postów, a po dniach kilku poszedł na dwór cesarski, i nie spotkawszy żadnego oporu, ukazał się przed cesarzem. Walentynian obruszony, iż go do niego wpuszczono, nie podniósł się nawet z siedzenia na jego przywitanie. Wtem raptem ni stąd ni zowąd, wybuchnął ogień z pod krzesła jego, a zdumiony tym i przerażony, pomiarkował się ze czcią przyjął biskupa świętego i spełnił wszystko o co go prosił.

Mając lat osiemdziesiąt, puścił się jeszcze Święty Sługa Boży na załatwienie spraw niektórych kościoła kondateńskiego w swej diecezji. I zaspokoiwszy co należało, zachorował tam, a wiedząc, iż miał skończyć, oznajmił to otaczającej go braci. Oni płacząc rzewnie wołali: – Nie opuszczaj nas, ojcze! Komuż nas tu zostawisz? Przyjdą wilki drapieżne, i złupią trzodę twoją! Wiemy, że za Chrystusem tęsknisz, ale On tobie nie zginie; zmiłuj się raczej nad nami! – Mąż Święty wzruszony ich łzami, wzniósł oczy do Nieba i przemówił: – Panie! jeślim tu jeszcze potrzebny ludowi Twemu, nie wymawiam się od pracy; wszakże stań się Wola Twoja! I leżąc na popiele i włosiennicy, z modlitwą na ustach Panu Bogu ducha oddał, i króluje z Nim w nieskończonym weselu, na wieki wieków. Amen.

 

 

Pożytki duchowne.

 

 

Jakim to pokutnym i umartwionym życiem, jakim udoskonaleniem usposabia Pan Bóg tych, których na narzędzia swej względem ludzi Łaski i Dobroci przeznacza! Pamiętajmy więc, że jeśli poczciwie żyjąc, doznajemy tu jednak prześladowania i niesprawiedliwości, nie tylko wypłacamy się nimi Panu Bogu za wiele grzechów naszych, ale nadto cierpliwie takowe znosząc w duchu pokuty, wysłużymy też sobie może Łaskę, że i nasz przykład i nasze życie na co się komu przyda, a my w ten lub w ów sposób ofiarę cierpień i niedostatków naszych Panu Bogu poniesiemy.

Krótki tu żywot, wszystko na świecie jest czczym mamidłem, jest nim nawet owa potrzeba serca kochającego, która tu nigdy zaspokoić się nie da. Wszystko tu jest ową siłą szatańską, która mrzonkami świata zwalczyć nas usiłuje. Walczmy więc przeciwko niej odważnie i statecznie, pokonać jej się nie dajmy, a kochając, czyniąc dobrze i cierpiąc w pokorze, wsparci bezustanną modlitwą, wytrwajmy w cnocie do końca, a zostaniemy zwycięzcami.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

© salveregina.pl 2023

Newsletter

Otrzymaj za darmo: Niezbędnik modlitewny za dusze czyśćcowe.
Jeśli chcesz otrzymywać żywoty świętych, codzienne rozmyślania, modlitwy za dusze czyśćcowe, nowenny przed świętami, wypełnij poniższy formularz.
Zaznacz: *
Regulamin *