Wszyscy Święci

23 Czerwca.

Żywot Św. Marianny z Egnii.

(żyła około r. 1186.)

 

 

 

 

 

Źródło: Żywoty Świętych Pańskich Starego i Nowego Testamentu z dzieła Ks. Piotra Skargi, T. III, 1880r.

 

 

Święta, o której mówić zamierzamy, ze średniego stanu, lecz z bardzo zamożnych rodziców idąca, urodziła się w Belgii w miasteczku Nivella, w biskupstwie Leodyńskim (Louvain) położonym, 1177 roku. Szczególną Łaską Bożą obdarzona od lat najmłodszych, w wieku gdy jej rówieśniczki w ubiorach i rozrywkach przyjemności szukały, ona gorejąc miłością Pana Boga, nabożeństwu duszą całą oddana, próżnościami tymi gardząc, zapowiadała ową wysoką światłość, którą zajaśnieć później miała, a maleńką będąc jeszcze, skoro zakonną lub pobożną jaką spotkała osobę, nie mogąc innym sposobem okazać jej czci swojej, biegła i ślady nóg jej całowała.

W czternastym roku rodzice wydali ją za mąż, ale odmiana stanu w niczym nie zmieniła świętych uczuć Marii, owszem, na coraz szersze pole umartwień z każdym dniem wstępowała. Ostry, węzłowaty powróz tajemnie na ciele nosząc, a długie noce na pracy dla ubogich i na modlitwie trawiąc, na gołych tylko deskach krótkiego zażywała spoczvnku. Tan, mąż jej, równie pobożny i cnotliwy młodzieniec, nie tylko nie sprzeciwiał się takim jej zwyczajom, lecz zniewolony jej słodyczą w obejściu, łagodnością w obcowaniu z domownikami i roztropnością we wszelkich sprawach, naśladować ją usiłował. Oboje w kwiecie młodości, niedługo po pobraniu się uczynili ślub przed Bogiem żyć jako brat z siostrą, i wzgardziwszy światem i wymaganiami jego, wszystko co posiadali ubogim rozdali. Świat ich nazwał szalonymi, a oni nieodmiennie w czystości i ubóstwie pracując na zbawienie, tym więcej odbierali darów od Boga, iż dla miłości Jego przemijające opuszczali dobra. 

Całym ubraniem Marii czy to w zimie, czy w lecie, były: skromna suknia, płaszcz, a pod wszystkim włosienica. Żywiła się rąk własnych pracą, a to jej pożywienie tak niezmiernie szczupłym było, iż prawdziwie, tylko nadprzyrodzonym sposobem przy życiu utrzymywać ją mogło. Modlitwą ustawiczną zajęta, przy Mszy ś. lub rozważając Mękę Pańską, nieutulonymi zalewała się łzami. W milczeniu też kochała się bardzo, i bywały długie przeciągi czasu, w których i słowa do ludzi nie przemówiła, ćwicząc się z coraz większym upodobaniem w tej wielkiej cnocie, która nauczyła ją oceniać właściwie całą grzeszną częstokroć próżność rozmów ludzkich. Jak mogła najczęściej spowiadała się ta, która nie tylko śmiertelnym, jak świadczy jej spowiednik, ale też nigdy i powszednim znaczniejszym nie zmazała się grzechem. Do Sakramentu Ciała i Krwi Chrystusowej z najżarliwszą przystępowała miłością i bywało niekiedy, iż pokarm ten święty zasycał jej duszę i ciało, tak, że po dni kilka żadnego innego przyjmować nie chciała. Wtenczas miewała owe zachwycenia, w których pojąc się nad ziemskimi rozkoszami, przejrzywała, że tak rzeknę, owe głębokie tajemnice niebieskie, które jak Paweł Święty mówił, żadnym językiem ludzkim wypowiedzieć się nie dadzą.

Oboje małżonkowie dobrymi uczynkami zajęci, gdy założono szpital trędowatych blisko miejsca, gdzie mieszkali, poświęcili się najtroskliwszej usłudze tych nieszczęśliwych od których uciekali wszyscy. Poważny układ Marianny, wesołym i słodkim ożywiony wejrzeniem, patrzących do skruchy i do nabożeństwa pobudzał. Razu jednego Gwido, prałat z Kamaraku, jadąc z drugim towarzyszem, chciał Świętą nawiedzić po drodze. Śmiał się z niego kanonik, mówiąc: — Chcesz muchy gonić, jako byś nigdy niewiasty nie widział. — I gdy odszedłszy na stronę rozmawiał z innymi, uprzykrzyło mu się nareszcie czekać i zbliżył się do Gwidona, przypominając mu, iż czas było jechać dalej. Wtem ujrzał twarz Świętej, stanął jak wryty i z miejsca ruszyć się nie chciał. Spostrzegłszy to Gwidon, uśmiechnął się i rzekł: — Pójdź, alboś nigdy niewiasty nie widział? — Nie wiedziałem, odpowie mu towarzysz, aby twarz i rozmowa Świętych, moc taką miała.

Posiadała Marianna Święta i ducha prorockiego, i dar leczenia wszelkich niemocy znakiem Krzyża Świętego, ukrywała to jednak z wielkiej pokory, bo zasmakowawszy w Chrystusie Panu i sławie jaką wybranym W niebie zgotował, brzydziła się jak błotem sławą ludzką. A gdy przez głęboką miłość ku bliźniemu cudowną pomoc mu niosła, rozum jej zanurzony w światłościach doskonałości Boskich, ukazywał jej tym jaśniej czem sama z siebie, jak nikczemną była. 

Kazania i wykładów Pisma Świętego z wielką pilnością słuchać zwykła, i kapłanom dar kaznodziejstwa tak duszom zbawienny, modłami swymi u Pana Boga wypraszała. Choroby najuciążliwsze z rzadką znosiła cierpliwością; dziwiła się gdy człowiek niezliczonymi skażony grzechami, przyjmować ich nie chce jako miłej Panu Bogu odpłaty, i boleść jej to serdeczną sprawiało, gdy się kto smucił jej cierpieniem, lub się za jej zdrowie modlił.

Gdy kto w rzeczach duchownych zasięgał jej rady, na modlitwie najpierwej rozmówiwszy się z swym Panem, nieomylnie najtrafniejszą i zbawienną mu dała. Pytał jej raz kapłan o zdanie, czy miał poprzestać na jednym miernym beneficjum, czy przyjąć drugie które mu ofiarowano? Święta pomyślawszy, rzekła: – Oszpecisz się łakomstwem, a na drugie obciążysz, utrudniając sobie samemu postęp duchowny, a duszom bliźnich potrzebną pomoc. — Usłuchał jej kapłan, i przy jednym pozostał. Wielu osób skryte myśli i uczucia objawiał jej Pan Bóg; wtedy mądrymi słowami leczyła owe ludzkie ułomności, które tak łatwo do upadku zupełnego prowadzą. 

Kiedy się zbliżał czas jej zejścia, o którym od lat kilku wiedziała, przeniosła się na mieszkanie do Egnii, o dwie mile odległej od miejsca gdzie dotąd była. Tam znajdował się kościół Panny Maryi z Egnii, do którego częste pielgrzymki z towarzyszką swą Klemencją niegdyś pieszo odpraw iała. Osiadłszy tu, teraz śmierci już czekać i w kościele Św. Mikołaja pogrzebioną być postanowiła, i stąd to imię Marianny Egnijskiej odniosła.

Im bliżej była kresu, tym większymi pociechami przepełniało się jej serce; głos Oblubieńca brzmiał bezustannie w jej myśli: „Pójdź wybrana moja, najmilsza moja, ukoronowana będziesz! Na rok przed śmiercią w ciężką zapadła chorobę, z której się już nie podniosła. Przez cały rok ten w poniedziałki nic nie jadała, mówiąc, iż w poniedziałek umrze. Gdy już czas zejścia nadchodził, Święta w radosnym uniesieniu, całe trzy dni i nocy pięknym i silnym głosem śpiewała na Chwałę Panu Bogu wysokie i niesłychane Tajemnice Niebieskie, Pisma Świętego i nauki kościelnej z Ducha Świętego idącej, objawiając. Bez namysłu, jakoby z księgi czytała, w łacińskim języku, który jej był obcym, wysławiając w cudnym śpiewie swym Trójcę w jedności i jedność w Trójcy; przebiegała Tajemnice Starego i Nowego Zakonu, Psalmów, Natury ludzkiej Chrystusa Pana: potem przeszła do Przeczystej Dziewicy, do Aniołów, Apostołów i innych Świętych Bożych; nareszcie wszystkich przyjaciół swych w Panu Bogu, przed Panem wspominała. Gdy trzy dni upłynęły na ciągłych tych i gorejących miłością Bożą pieniach, kazała Marianna łóżko swoje przed ołtarzem w kościele ustawić, i zwoławszy kapłanów i braci, rzekła: — Śpiewanie minęło dla radości, która ma przyjść, nadchodzi jeszcze płacz dla cierpienia i śmierci; jeść mi już nic nie dajcie. — I rozdawszy swe nabożne książki, mocno znów cierpieć zaczęła. Często tylko Ciało Pańskie przyjmowała i wiele przyszłych rzeczy w tej chorobie przepowiedziała. Na cztery dni przed zgonem, twarz jej nabrała blasku i rzadkiej piękności, a oczy wzniósłszy w górę, szeptała po cichu: — O jakoś piękny, Królu nasz, Panie! — I chwaląc Pana Boga, spokojnie w dzień Św. Jana Chrzciciela świat ten opuściła roku 1213, przeżywszy lat 36 i poszła tam gdzie jest żywot bez śmierci, radość bez smutku, bezpieczność bez bojaźni, odpocznienie bez pracy i wiek bez końca, przez Pana naszego Jezusa, Który wśród Świętych Swoich panuje z Ojcem i z Duchem Świętym na wieki wieków. Amen.

 

Uwaga.

 

Mistyczny związek Świętych Pańskich z Panem Bogiem, uwydatnia się osobliwiej w niektórych z tych wybranych sług Jego. Jako i w tej Świętej, widzimy w nich tak całkowite pochłonięcie ciała przez ducha, iż zapominamy o więzach, które ich do ziemi przykuwają, a przedstawia nam się tylko owa potęga błogosławionego ich z Pana Boga i w Panu Bogu istnienia, które jest wyobrażeniem i początkiem onego królowania jakie Zbawiciel sprawiedliwym Swym Wyznawcom, w Przybytku Wiecznej Chwały obiecał. Zważmy jednak, że ci Święci jakkolwiek duchem w przestworzach niebieskich żyjący, nie pominęli choćby jednej sposobności wysługiwania się ciałem Panu Bogu swojemu, i najsłodsze ziemskie uczucia i związki obracali na przysporzenie Mu Chwały.

 

 

 

 

 

© salveregina.pl 2023

Newsletter

Otrzymaj za darmo: Niezbędnik modlitewny za dusze czyśćcowe.
Jeśli chcesz otrzymywać żywoty świętych, codzienne rozmyślania, modlitwy za dusze czyśćcowe, nowenny przed świętami, wypełnij poniższy formularz.
Zaznacz: *
Regulamin *