Św. Monika

4 Maja.

Żywot Św. Moniki.

(żyła około r. 369).

 

 

 

 

 

Źródło: Żywoty Świętych Pańskich Starego i Nowego Testamentu z dzieła Ks. Piotra Skargi, T. III, 1880r.

 

 

Monika Święta urodzona w Afryce 332 r., z rodziców zacnych i pobożnością słynących Chrześcijan, zawdzięczała głównie wychowanie swoje, starej cnotliwej osobie, która niegdyś jej ojca jeszcze na swym ręku nosiła, a dzisiaj córkom jego staranie swoje poświęcała. Stateczna i bardzo uczciwych obyczajów niewiasta, pilnie bacząca na ich postępowanie uważała też i na to, ażeby oprócz przy obiedzie lub wieczerzy, nie tylko wina, ale i wody nie piły, bojąc się, że skoro im to w zwyczaj wejdzie, a kiedyś pod własną władzą wino mieć będą, porzucą wodę, a wina nadużyć będą mogły. Pomimo tej ostrożności, zdarzyło się, iż Monika posyłana przez rodziców tam, gdzie staczali wino, kosztować go się nauczyła, a pomału do tego przyszło, iż i po całym, kubku wypijała. Nikt się nawet tego nie domyślał; aż razu jednego, kiedy się posprzeczała ze służącą, która z nią po wino chodziła, służąca w gniewie nazwała ją pijaczką. Czym tak się zawstydziła Monika, tak do serca przymówkę tę wzięła, iż od owego czasu wina zupełnie pić zaprzestała. Mamy w tym przykład, iż o ile pochlebcy szkodzą, o tyle nieprzyjaciele z gniewu nieraz prawdę mówiąc, często pożyteczni bywają tym, którzy taką naukę na korzyść swoją obracać umieją. Gdy już dorosła Monika, oddaną została w małżeństwo Patrycjuszowi poganinowi, człowiekowi gwałtownemu, gniewliwemu i dość nagannych obyczajów. Od razu młoda małżonka usiłowanie swoje skierowała ku temu, ażeby go łagodnością, uległością i wszelkimi cnotami pozyskać Panu Bogu. Doznawane od niego przykrości i krzywdy w cierpliwości znosiła, unoszącemu się gniewem, nigdy ani słowem ani uczynkiem się nie sprzeciwiła, czekała aż ochłonie, a wtedy ukazała mu dopiero, iż do gniewu przyczyny nie miał. Takie postępowanie piękną ją i wdzięczną w oczach męża czyniło. Dziwiły się znajome jej niewiasty, tak spokojnemu i zgodnemu ich pożyciu; nieraz użalały się same przed nią na własnych mężów, od których często wielce musiały ucierpieć. Uczyła je Monika, iż zawierając związki małżeńskie, przyjęły na siebie obowiązek znoszenia w cierpliwości przywar mężów swoich. Nie sprzeczka zatem, ale pokorne milczenie w chwili uniesienia męża, jedynym jest środkiem uleczenia go z tej wady. A że sama postępowała wedle rad jaki je drugim dawała, tak powszechny zjednała sobie szacunek, cześć i zaufanie, iż znajome i sąsiadki w sporach i nieporozumieniach pomiędzy sobą, w niej szukały pośrednictwa, jej wyrokowi poddawały się zupełnie. Ona nie powtórzyła nigdy tego, czemu stronę przeciwną dotknąć lub rozjątrzyć mogła; ale owszem, mówiąc to tylko co zbliżyć zwaśnionych i zgodę między nimi utwierdzić miało, zawsze nieprzyjazne strony pojednała z sobą. Złe sług języki, ściągnęły były na Monikę niezadowolenie matki jej męża. Niebawem jednak łagodną cierpliwością i dobrocią swoją, nie tylko pozyskała w całej sile serce matki, która sługom surowe nakazała milczenie, ale nadto w domu jej wielka miłość i zgoda zakwitły. Tyle cnót i przymiotów świątobliwej małżonki, jej przykład i modlitwy; otworzyły oczy Patrycjuszana błędy jego. Uznał on prawdziwość Wiary, która żonę jego tak doskonałą czyniła, został Chrześcijaninem z imienia i uczynków, i umarł odrodzony Panu Bogu wzniosłą miłością chrześcijańskiej niewiasty i żony. Zostawszy wdową Monika, poświęciła się zupełnie najtroskliwszemu wychowaniu trojga dzieci: córki i dwóch synów jakimi ją Pan Bóg obdarzył. Augustyn zwłaszcza zostający dotąd pod wpływem ojca jeszcze podtenczas poganina i uwikłany w błędy pogańskie, stał się przedmiotem szczególnych jej niepokojów i starań. Młody, bystry i żywy, rzuciwszy się w otchłań świata, przystał do sekty manichejczyków i ani prośby, ani łzy i przedstawienia matki, do Wiary Świętej przywieść go nie zdołały. Błagając ona we dnie i w nocy Pana Boga, aby mu światło Prawdy Swej światło pokazał,  a lękając się, by wpływ filozofów pogańskich większą go jeszcze nie zarażał ślepotą; czy to do Rzymu, czy  gdziebądźkolwiek się udał, wszędzie za nim jechała, czuwając nad nim i ufając nieskończenie Miłosierdziu Bożemu, iż ją pocieszyć raczy. Miała też widzenie we śnie, które niemało utwierdziło ją w tej ufności. Stała smutna jakoby prostej drodze i przyszedł do niej młodzieniec jasny i piękny, pytając czemu się tak bardzo smuciła? Ona odpowiedziała: Iż śmierci dusznej swego syna płacze. — A on jej rzekł: „Bądź dobrej myśli, gdzieś ty jest tam i on będzie“. I obróciwszy się ujrzała Augustyna stojącego na tejże co i ona drodze. Pocieszona niewymownie tym widzeniem, tym gorętsze modły słała do Pana Boga, podwoiła umartwienia i dobre uczynki, Łaskę wypraszając nawrócenia dla ukochanego dziecięcia. Tymczasem Augustyn udał się do miasta Kartaginy dla objęcia katedry profesora wymowy w sławnej Akademii tamtejszej. Poszła Monika za nim, a czuwając z wielką miłością nad synem i łzami się zalewając, chwytała wszelkie sposoby jakimi by mu Prawdy dać poznać mogła. I gdy pewnego razu rozmawiała o nim z jednym świętobliwym biskupem, usłyszała od niego te uspakajające i prorocze słowa: „Idźże, a tak żyj jakoś poczęła, a być nie może, aby syn łez takich, miał zginąć”. Wtem Augustyn niezadługo opuścił Kartaginę, tajemnie przed matką uchodząc na Rzymu do Mediolanu, znowu dla nauczania wymowy.

Monika dowiedziawszy się o tym puściła się morzem do Włoch, a kiedy straszliwa powstała burza podczas gdy była na okręcie, modlitwom jej tylko, przypisano szybkie jej uspokojenie. Dosięgła nareszcie ta Święta matka kresu utrapień swoich. Augustyn Święty przybywszy do Mediolanu zaciekawiony odgłosem sławy Ambrożego Świętego, począł uczęszczać na jego kazania, a coraz więcej nabierając w nich upodobania, szukał sposobu zbliżenia się do jego osoby. I w rozmowach biskupa świętego, w naukach jego, tyle dla wielkiego umysłu i serca swego znalazł światła i szczęścia, iż nie tylko wkrótce z rąk jego Chrzest Święty przyjął, ale też razem do duchownego stanu wstąpił, osobliwym osobliwym sługą Bożym zostając.

Monika Święta mieszkając w bliskości klasztoru, gdzie się syn jej znajdował, służyła zgromadzeniu całemu, opatrując jego potrzeby i w pokornym posłuszeństwie tych jakoby duchownych Ojców swoich zostając. Aż gdy Augustyn Święty zamierzył powrócić do swej ojczyzny w Afryce, matka puściła się z nim w tę podróż i za przybyciem do portu zwanego Ostia, czekali pomyślnego wiatru ażeby wypłynąć. Tam to siedząc nad morzem, miała ona z swym synem Augustynem, sławną ową rozmowę o Niebieskiej Ojczyźnie, o szczęściu wybranych, o dziwnych i wielkich Sprawach Boskich na ziemi, morzu i Niebie. A wpatrując się oczyma i duszą w piękny świat Boży, w zapale ku rzeczom niebieskim, zawołała: — Synu miły, dla mnie już nic nie ma na tym świecie pożądanego. Pragnęłam trochę pomieszkać na nim, abym cię przed śmiercią Chrześcijaninem widziała. Hojniejszy był Pan Bóg dla mnie niżelim się spodziewała, bo nie tylko cię Chrześcijaninem, ale katolikiem i sługą Bożym oglądam. I cóż tu więcej w tym ciele mam czynić. W parę dni potem zachorowała i czując zbliżającą się godzinę śmierci, rzekła do synów: — tu mnie pogrzebcie; ciało moje zawsze zostając w obecności Pana Boga, gdziekolwiek spocznie,  zmartwychwstanie wraz z innymi na Sąd Ostateczny. Proszę tylko, abyście u Ołtarza Pańskiego zawsze i wszędzie o mnie pamiętali. — Tymi słowy powstrzymała Święta gorliwe chęci młodszego syna Nawigiusza, który ją zamierzał w grobie ojca swego w Afryce pochować.

Zasnęła w Panu szczęśliwie 387 roku. Gdy nad umarłą Psalmy z płaczem śpiewano: „Zdało nam się – mówi Augustyn Święty — jakoby niewłaściwym było oddawać się smutkowi wielkiemu przy pogrzebie tej, o której nie wątpimy, znając niewinność i świętość jej życia, iż do lepszego przeszła żywota“. Ciało Św. Moniki złożone najpierw w Ostii, przeniesione zostało później do Rzymu, gdzie w kościele Św. Augustyna spoczywa.

 

Uwaga.

 

O mądra i szczęśliwa matka, która nie tylko człowieka światu, ale i Niebu rodzi Świętego! Rozmiłowana w Panu Bogu, na którego dusza jej patrzała jako na ostateczny koniec wszechrzeczy, nie ubiegała się ona za honorami ani za dostatkiem, znikomościami tej ziemi, ale jedynie szukała drogi cnoty i zbawienia dla ukochanego dziecięcia. I szczęśliwa, za Niebem wzdychając umiera, gdy je zostawia w posiadaniu Prawdy Odwiecznej, przykładnym Chrześcijaninem, gorliwym Bożym sługą. I czymże ta matka święta, ta żona nieporównana zdobyła tyle Łaski u Pana nad pany? Oto prawdziwa i żywa jej wiara, czyniąc ją doskonałą w każdym uczynku, w wypełnieniu każdego obowiązku; czystość nieskalanego żadnym brudem serca, łzy jej wreszcie i pełne ufności w Panu Bogu modły, wyjednały jej tę niezrównaną rozkosz i sławę, iż nie tylko wszystkim wokoło siebie i na wieki światu, wzorem małżonek i matek pozostała, ale nadto powierzone sobie przez Opatrzność istoty, męża i syna, czystymi i świętymi Panu Bogu oddała.

 

 

 

 

 

 

 

© salveregina.pl 2023