31 Grudnia
Żywot Św. Sylwestra, Papieża.
(żył około roku 330).
Źródło: Żywoty Świętych Pańskich Starego i Nowego Testamentu z dzieła Ks. Piotra Skargi, T. VI 1880r.
Święty Sylwester, syn Rufina zacnego i zamożnego obywatela rzymskiego, odebrał od lat dziecinnych chrześcijańskie wychowanie, które później uzupełnione zostało przez uczonego i bardzo świętobliwego kapłana, imieniem Cvryna.
Doszedłszy Sylwester lat młodzieńczych, odznaczał się prawdziwą i żywą pobożnością, która otwierając serce jego na wszelką nędzę ludzką, uczyniła go istną opatrznością ubogich i nieszczęśliwych. Wspomagał ich, chorych po mieszkaniach nawiedzał i pielęgnował, a przybywających do Rzymu pielgrzymów w domu swym gościł. Między tymi przyjmując raz u siebie jednego ze sławnych opowiadaczy Słowa Bożego, Tymoteusza z Antiochii, z największą służył mu miłością. A skoro ten dla Wiary Chrystusowej do której już wielu bardzo był przywiódł, od starosty rzymskiego umęczony został, ciało jego z czcią wielką pogrzebał. Mniemając starosta jakoby w domu gospodarza znaczne pieniądze po męczenniku zostały, pojmał i uwięził Sylwestra, grożąc mu mękami jeżeliby mu ich nie wydał. A on mu rzekł te słowa z Ewangelii: „Tej nocy po duszę twoją przyjdą, a tego czym mi grozisz, nie spełnisz“. Zafrasował się tą mową starosta, a nazajutrz jedząc rybę udławił się i umarł. Przeraziło to mocno wszystkich jego domowników, Sylwestra natychmiast z więzienia wypuścili, a sami niezwłocznie Wiarę Chrześcijańską przyjęli.
Odzyskawszy wolność, a wiodąc zawsze bardzo świętobliwe życie, zwrócił Sylwester na siebie uwagę Papieża Marcelina, który go na wstąpienie do stanu duchownego namówił, i mającego już lat 30 kapłanem wyświęcił. Oddając się z całą gorliwością swym obowiązkom, walcząc wytrwale z pojawiającymi się podówczas Donatystami, od których wiele bardzo ucierpiał, szerząc Wiarę Świętą z prawdziwie apostolskim poświęceniem i miłością, uzyskał tak wysokie uznanie, że po śmierci Melchiora papieża, duchowieństwo jednogłośnie obrało w jego miejsce Sylwestra.
Zajaśniał mąż Boży na swej stolicy wszystkimi cnotami wzorowego pasterza. Kościół też właśnie pod ten czas, w początkach panowania Konstantyna, doznawał niejakiej swobody. Cesarz ten po odniesionym nad Maksencjuszem zwycięstwie, które przypisywał Znakowi Krzyża Świętego, który mu się w czasie boju ukazał, otwarcie Chrześcijan popierał. Gdy jednak prowadząc wojnę z ubiegającymi się o jego koronę: Maxyminem i Lucjuszem, sam się udał do wojska, senat pogański prześladowanie na Chrześcijan wznowił; skutkiem czego Sylwester, który wstępując na Stolicę Apostolską, nie tylko gotów był jak jego poprzednik- ponieść śmierć męczeńską, ale jej nawet z upragnieniem czekał; Sylwester mówię, widząc się jeszcze potrzebnym swym owieczkom w tak burzliwej dla Kościoła porze, uszedł tajemnie z Rzymu, i ukrył się na jednej z gór okolicznych, Soraktes zwanej.
Tymczasem cesarz Konstantyn ciężko zachorował. Od stóp do głowy strasznym pokryty trądem, żadnej na wielką swą niemoc nie znajdował rady. Przyzwani z Persji lekarze, nie przynieśli mu najmniejszej ulgi; nareszcie bałwochwalscy kapłani poradzili mu, że jeśli chce przyjść do zdrowia, niech z krwi małych dziateczek kąpiel sobie uczyni. Zgodził się na to cesarz, wielką liczbę drobnych dzieci do kapitolu sprowadził, dzień już był naznaczony w którym niewinne ofiary pomordowane być miały; gdy usłyszawszy jęki i narzekania zbiegłych tam matek, żywą litością w zruszony, zaniechał stanowczo okrutnego zamiaru, matkom dzieciny powrócił, a na wynagrodzenie doznanego przestrachu, hojnie je obdarzył.
Nocy następnej miał Konstantyn takie widzenie: Stanęli przed nim dwaj poważni mężowie, których kiedy zapytał, kto są? odpowiedzieli: „Jesteśmy Piotr i Paweł, Apostołowie Jezusa Chrystusa, Który nas przysyła, abyśmy ci wskazali jakiej masz użyć kąpieli, aby nie tylko cielesnego, ale i dusznego dostąpić zdrowia. Tyś niewinnym dziatkom doczesne życie darował, a Bóg tobie chce darować wieczne. Przyzwij do siebie biskupa Sylwestra, który się przed tobą w górze Soraktes ukrywa, a słuchaj i wykonaj czego cię nauczy“. Święci zniknęli, a cesarz się ocknął, i nie bawiąc, szukać Sylwestra rozkazał. Przywiedziono go wkrótce. Konstantyn z wielką czcią przyjął go i zapytał: — Są-li u was jacy bogowie, których zowią Piotr i Paweł? — Jeden jest u nas Pan Bóg tylko, cesarzu, odpowie Święty, Który Niebo i ziemię stworzył, a ci których mianujesz są tylko sługami Chrystusa Pana, których Neron twój poprzednik, dla zbawiennej nauki jaką głosili pozabijał. — Prosił wtedy cesarz, aby mu ich wizerunki pokazał, a gdy je zobaczył, przyznał, iż takich przez sen widział. Spytał go natenczas cesarz jaka to jest ta kąpiel, która mu zdrowie przywrócić miała? Papież mu odpowiedział, iż jest nią Chrzest Święty, który i ciało jego z trądu oczyści i duszę zbawi. Nauczył go następnie Zasad Wiary Chrystusowej, kazał mu złożyć powagę i przybory cesarskie, a czyniąc pokutę, za grzechy żałować, pogańskie świątynie pozamykać, chrześcijańskim więźniom wolność przywrócić, jałmużny i wszelkie miłosierne uczynki pełnić, pościć przez dni siedem i na ziemi sypiać. Co gdy cesarz obiecał i pełnić rozpoczął, dnia siódmego ochrzcił go Święty. W tejże chwili trąd opadł z niego, tak, że łuszczyny zostały w naczyniu, w którym Konstantyn, stosownie do zwyczaju pierwotnego Kościoła, stał w wodzie, gdy go chrzczono. A gdy na nowo —nawróconego szatę białą kładziono, rzekł cesarz do otaczających go dworzan: — Uczułem Rękę z Nieba ściągniętą, która mnie dotykała.
Za przykładem cesarza lud się gromadnie nawracał; szerzyła się Nauka i sława Imienia Chrystusowego. Konstantyn Wielki ku czci Zbawiciela kościół niebawem zbudował, a wyznawcom Jego wielkie w całym państwie swoim swobody nadał.
Gdy upokorzone takim postępowaniem Konstantyna, przycichło pogaństwo, podnieśli głowę żydzi, a nie mogąc ani z Sylwestrem, ani z cesarzem nic począć, udali się do matki jego Heleny która natenczas w Bitynii przebywała, prosząc jej, aby wywiodła z błędu syna, który jakkolwiek dobrze uczynił, że poobalał bałwany, źle wszakże robi, że człowiekowi z ich narodu, Chrystusowi Panu, a nie ich bogu uzdrowienie swe poczytywał. Doniosła to Helena cesarzowi, a ten rozkazał, aby co najrozumniejszych żydów do Rzymu przysłała, i sama przyjechała rozmówić się o tym z Sylwestrem.
Pomiędzy przybyłymi na wezwanie Konstantyna żydami, znajdował się uczony bardzo w Piśmie, a zarazem czarnoksiężnik, nazwiskiem Zambry. On to rozpoczął publiczną rozprawę z Sylwestrem Świętym, lecz kiedy rozumowaniem jego zwyciężony się widział, do innego uciekł się środka. Kazał oszust przyprowadzić dzikiego wołu i oświadczył, iż na poparcie prawdy, którą utrzymuje, pokaże moc boga swego, gdy wół, skoro mu Imię Boskie do ucha wymówi, zaraz zdechnie; czego Sylwester nigdy nie dokaże. Przyzwolili na to słuchacze, i rzeczywiście, stało się jak czarnoksiężnik powiedział. A żydzi krzyknęli: — Wygraliśmy!
Gdy powróciło milczenie, Św. Sylwester rzekł do tryumfującego rabina: — Wszak Pismo Święte mówi: „Jam Bóg jest, który zabijam i który ożywiam“, jeżeliś tego wołu Mocą Bożą zabił, przywróć mu życie Mocą tego Samego Boga. Jeśli tego nie sprawisz, a ja go Mocą Chrystusową ożywię, uznać wszyscy musicie, że nie żydowska, ale Chrystusowa Wiara jest prawdziwą. — Na co gdy żydzi przystali, Sylwester Święty wezwał Imienia Chrystusowego, rozkazał, aby wół powstał, a bydlę dźwignąwszy się w tejże chwili żywe i zdrowe, z dzikiego tak się stało łaskawym, że go i trzymać i wiązać nie było potrzeba.
Na widok tego cudu żydzi upadli do nóg Papieża, Wiarę Świętą i oni, i Helena, matka cesarza i wiele innych przyjęło, wysławiając wielkość Pana Boga Chrześcijańskiego! Święty Sylwester mógł się odtąd swobodniej oddawać rządom Kościoła Bożego. Bacząc na pierwsze, niezbędne jego potrzeby, zgromadził najpierw sławny Sobór w Nicei, z trzystu przeszło najświętobliwszych i najuczeńszych biskupów złożony, na którym potępiono kacerstwo Ariusza, zaprzeczającego Bóstwa Jezusowi Chrystusowi. Podobny później zwołany był w Rzymie, a za nim inne jeszcze, gdzie zwykle konieczne i najpożyteczniejsze dla Kościoła postanowienia uchwalane bywały. Na koniec pełen zasług, przeżywszy na papiestwie lat 24, po długich pracach spoczął Sylwester w Panu r. 335. Ciało jego złożono na cmentarzu Pryscylli, a dusza otrzymała zapłatę w Niebie, gdzie jest Wiekuista Chwała Trójcy nieogarnionej Bogu Jedynemu, na wieki wieków. Amen.
Uwaga.
Przebiegając tak długi szereg Świętych Pańskich, uwielbiać musimy owe nieogarnione Miłosierdzie Boskie, które tak cudownymi, czyli nadprzyrodzonymi, a często uzmysłowionymi ze względu na przyrodzoną słabość naszą sposoby, przeprowadzało ludzkość z ciemnoty zmysłowości i barbarzyństwa, do życia prawdą i duchem. Widzimy też tu także, jak wszyscy stanowiskiem i bogactwem możniejsi nawracając się do Prawego Pana Boga, wznosili Mu wspaniałe kościoły dla największej Jego Chwały. Dziś nie będąc w możności naśladować ich w tym względzie, miejmy na pamięci, że najwspanialszym mu kościołem jest człowiek, który duszą i sercem, myślą i uczynkiem czci i chwali Pana Boga swojego. Takie przybytki, ubodzy jak i bogaci budujmy w duszy Panu naszemu. A przebywającego pomiędzy nami w Najświętszym Sakramencie Miłości, błagajmy, aby je Darami Swej Łaski ubogacał i wieczną kiedyś w Przybytku Niebieskim obdarzył nas Chwałą. Amen.
© salveregina.pl 2022