29 Grudnia
Żywot Św. Tomasza, arcybiskupa Kantorberyjskiego.
(Żył około roku 1170).
Źródło: Żywoty Świętych Pańskich Starego i Nowego Testamentu z dzieła Ks. Piotra Skargi, T. VI 1880r.
Święty Tomasz, syn Gilberta Becket, znakomitego pana anglo-saksońskiego, urodził się w Londynie roku 1119 w dniu Św. Tomasza Apostoła. Matką jego była córka najpierwszego emira tureckiego, która za powracającym po wojnie krzyżowej z niewoli saraceńskiej Becketem do Anglii przybyła, tam została Chrześcijanką, a wkrótce i żoną ojca Tomasza. Młodo osierociałe, szczęśliwymi darami uposażone od Pana Boga dziecię, przyjęło z czasem wysokie wykształcenie. Nieposzlakowanej czystości obyczajów, charakteru prawego, wielce bystrego rozumu, a przy tym wdzięcznej wymowy; twarzy wesołej z powagi wyrazem a nader urodziwy, wielkie młody Tomasz miał między ludźmi wzięcie. Sam on też jak się zdawało, pragnął sięgnąć po dostojeństwa; a tymczasem bawiąc na wsi, na myślistwie i innych odpowiednich wiekowi swemu rozrywkach
czas trawił.
Wśród tego, poznał młodzieńca arcybiskup kantorberyjski Teobald, a oceniwszy wielkie zdolności jego i cnoty, wziął go do swego boku, pokochał bardzo i w najważniejszych sprawach państwa i domu, rady jego używał. Zalecił go potem Teobald królowi Henrykowi II., który uznając niepospolite przymioty i mądrość jego, na coraz wyższe stawiał go urzędy, a wreszcie kanclerzem państwa swego mianował; która to dostojność pierwszą jest w Anglii po królu. Bogactwa jakie po rodzicach odziedziczył, pomnażała codziennie hojność królewska; to też w spaniałość dworu Tomasza, o pierwszeństwo niejako z dworem pana jego iść mogła. Przy tym wszystkim mąż zacny nie zapomniał, że był Chrześcijaninem , z wielką szczodrotą świadczył jałmużny ubogim, a cześć i wierność z jaką służył królowi, zjednały mu serdeczną miłość i zaufanie monarchy. Toteż gdy w tym właśnie czasie umarł arcybiskup Teobald, król, który zamyślał ukrócić niektóre przywileje duchowieństwa, postanowił wynieść na tę godność Becketa, człowieka, na którego jak mu się zdało, mógł i w tym względzie liczyć. Lecz gdy mu zwierzył się z tego, Tomasz mu rzekł: — Jeśli mnie zrobisz biskupem panie, pierwszym obowiązkiem moim będzie, bronić Praw Kościoła. — Wyniesiony mimo to na arcybiskupstwo, całe swe serce na Służbę Bożą obrócił. Złożył kanclerstwo, zmienił zupełnie cały tryb życia, oddał się obowiązkom urzędu swego, a pełen Łaski Bożej, pokutny w umartwieniu i bogomyślny żywot pędząc, przyjął Zakon i Regułę Kanoników Regularnych, aby się tym lepiej w cnocie i duchu ukrzepić. Czynne zaś miłosierdzie świętego męża takie przybierało rozmiary, że mu nie starczało już prawie na wspomaganie ubóstwa.
Takie postępowanie wielkiego biskupa, wzbudziło przeciw niemu zazdrosnych i między duchownymi, których zepsute obyczaje naprawiał i karcił, i między świeckimi, którzy zagrabiając posiadłości kościelne, upominać się o takowe nie dali. Nieśli przeto niecne skargi przeciw niemu do króla, który znając uczciwość i szlachetność Becketa, żadnego do nich nie przywiązywał znaczenia. Bliżej dopiero tycząca go okoliczność miała sprowadzić ów nieszczęsny pomiędzy nimi przedział, który króla najwierniejszego przyjaciela, a kraj i Kościół najzacniejszego obywatela i sługi pozbawił.
Dziad króla panującego wydał był niektóre prawa, wolności Kościoła przeciwne. Wykonaniu ich oparło się duchowieństwo i ustawy odrzucone zostały. Król Henryk Il-gi postanowił je wzbudzić, i zebrawszy wszystkich biskupów i prałatów swego państwa zażądał, aby dawne ustawy, prawa i zwyczaje królestwa potwierdzili i zachowali. Bał się tu jakiej zasadzki Tomasz Święty; wszakże gdy go wierni niektórzy królewscy upewnili, iż król żadnych przeciw swobodom Kościoła nie myśli wznawiać postanowień, a prosili go ze łzami, aby dla załatwienia trudności z królem, przychylił się do jego żądania, zezwolił Tomasz Święty, a za nim wszyscy biskupi. Kiedy wszakże król zawezwał, aby ustawy dziada jego, ustawami Klarendońskimi zwane, odczytane i pieczęcią arcybiskupa stwierdzone były, poznał Św. Tomasz podstęp, i czyniąc wyznanie wierności swej ku Panu Bogu i Kościołowi Jego, rzekł: — Póki dusza moja w ciele, tego nie uczynię.
Trudno wyrazić jakie Mąż Święty odtąd prześladowania od króla i od sług jego znosił. Aczkolwiek prawda, złe obyćzaje kaziły duchowieństwo, dopuścić jednak arcybiskup nie chciał, aby je świecka ręka karała, i całą sądowniczą nad nim władzę, tylko Stolicy Apostolskiej przyznawał. Król publicznie powstawał za to na niego, groził i coraz uszczuplał mu dochodów, czym ośmieleni dworzanie jego obrócili się także przeciw niemu. Chciał Tomasz Święty ustąpić i wyjechać do Rzymu, ale go nie puszczono. I gdy Henryk żadnej pozornej do gnębienia go przyczyny znaleźć nie mógł, zawezwał go, aby mu zdał liczbę z niektórych dochodów królewskich, którymi zawiadywał kiedy był kanclerzem, a z których on już poprzednio dostatecznie się sprawił. Leżał natenczas Tomasz ciężko chory, i przestrzegali go niektórzy biskupi i dworzanie nawet królewscy, aby się tam nazajutrz zaraz nie kwapił, bo król ma groźne względem niego zamiary. Nie zważał on jednak na to, wstał, odprawił Mszę Świętą i w komży z krzyżem w ręku poszedł na pałac królewski. Radził mu jeden z biskupów, aby arcybiskupstwo złożył, a nie wystawiał się na niebezpieczeństwo; a on mu rzekł: — Nie dlategom je przyjął, aby je w chwili niebezpieczeństwa porzucić, ale żeby samemu poświęcić się za nie.—
Nie wysłuchawszy go nawet wcale, król niezwłocznie skazał go na więzienie. Apelował Sługa Boży do Stolicy Apostolskiej, mówiąc: — Owca pasterza, uczeń mistrza, a syn ojca swego sądzić nie może. Jak złoto żelazo, tak stan kapłański wszystkie stany przewyższa. — Henryk zostawił go wolnym, lecz kiedy Becket z pałacu wychodził, ciskali nań wszyscy na wzgardę czym mogli i wołali: — Zdrajca królewski! zdrajca! — Znosił to wszystko mężnie z wiarą i cierpliwie, mąż mocny, a powróciwszy do siebie, z tak wielkiej liczby dworzan, znalazł ich tylko sześciu pozostałych, resztę bojaźń króla rozproszyła. Przyzwał wtedy ubogich, zjadł z nimi przygotowaną dla tamtych wieczerzę, a wiedząc, iż nazajutrz miał być wzięty do więzienia, w nocy z dwoma zakonnikami i z jednym sługą uszedł skrycie, a wydostawszy się z Anglii, do Rzymu się puścił. I dla miłości Kościoła Chrystusowego, z możnego i bogatego tak się stał ubogim, iż w tej podróży ledwie mu starczyło za co nająć osiołka, i o żebranym chlebie wędrował.
Henryk wyprawił wtedy czym prędzej poselstwo do papieża Aleksandra III., wielkimi potwarzami obrzucając Tomasza. Papież wszelako znając jaki to był człowiek i jakie było jego postępowanie, niczemu nie uwierzył, a gdy go ujrzał przybyłego do Rzymu, uściskał go ze łzami i za mężną
obronę Praw Kościoła dziękował. Chciał Tomasz w ręce jego złożyć arcybiskupstwo, ale mu Papież tego nie dopuścił, twierdząc, że wkrótce wszystko uspokoić się miało. A nim to nastąpić mogło, posłał go do klasztoru Pontyniaku we Francji. Dowiedziawszy się o tym wszystkim król Henryk, całą rodzinę jego z majętności wyzuwszy, z kraju wygnał.
Ale Pan Bóg wejrzał na boleść sprawiedliwego, który się i tą ciężką nędzą z drogi swej zwrócić nie dał. Król francuski Ludwik VII przygarnął krewnych jego do siebie, i hojnie ich wspierał. A gdy Henryk zagroził swym gniewem zakonnikom Pontyniaku, jeśliby go dłużej u siebie zatrzymać chcieli, Mąż Święty nie dopuszczając, aby z jego przyczyny zakon miał cierpieć, opuścił go, i sam też znalazł u Ludwika wspaniałomyślny przytułek. Cztery lata odtąd przebył Tomasz Święty w klasztorze zwanym Columba, wielkiemu oddając się nabożeństwu, na surowej wśród najcięższych umartwień pokucie. Rzadka noc była, której by na modlitwie, czytaniu ksiąg świętych i na dyscyplinowaniu się nie strawił, służąc i ludziom i bogomyślności w pokorze wielkiej.
Po siedmiu latach wygnania, Papież i król Ludwik pojednali go z królem angielskim, który mu i stolicę jego i wszystko przywrócił. Wiedział wszakże Mąż Święty z objawienia Bożego, iż ostatek żywota w wielkich miał strawić uciskach, a w końcu za Kościół i sprawiedliwość, i krew swą
nawet przelać. Rychło ta przepowiednia sprawdzać się poczęła; potwarcy i nieprzyjaciele jego na nowo króla jątrzyć przeciw niemu poczęli za to, że ich o zdrożne i występne postępowanie upominał. Król posłał mu zakaz, aby się do żadnego z większych miast królewskich nie wydalał, gdyż wszędzie swą obecnością spokojność zakłóca. Sam zaś bezustannie drażniony, często wywnętrzając się z niezadowolenia swojego w obecności dworzan, zawołał raz w uniesieniu: — Co ja to za nikczemne mam sługi! ja ich obsypuję łaskami, a oni dopuszczają, aby jeden klecha mieszał moją spokojność!
Usłyszeli to między innymi, czterej możni, z królem spowinowaceni panowie. A że właśnie tylko, co arcybiskup rzucił był klątwę na jednego z dworzan królewskich za wielkie jego występki, korzystali ze wzburzenia jakie to sprawiło, zebrali poczet najgorszego życia ludzi, i oznajmiając im, że król kazał zabić arcybiskupa, pośpieszyli niezwłocznie do Kantorbery. Stanąwszy przed zacnym mężem, niegodni ci panowie najniesłuszniejsze wymówki czynić mu poczęli. A gdy mu wyrzucali, jak się ośmielił sługę królewskiego wykląć; a on odpowiedział, że wyklina, to jest: odsuwa od uczestnictwa Łask Kościoła tych, którzy ani Prawom Jego być posłuszni, ani też ze swych złości powstać nie chcą, na te słowa napastnicy dobyli mieczów, grożąc mu zamordowaniem. Co widząc mężny stróż Kościoła, rzekł: — Mieczów się waszych nie lękam, i więcej ja pragnę męczeństwa, niżeli wy mojej śmierci. — Nie śmiąc wtedy zbrodniarze rzucić się na niego w przytomności sług jego, wyszli, dom
otoczyli, i wszyscy zbrojni razem dobywać się doń zaczęli. Gdy księża i inni uciekali gdzie mogli, Tomasz Święty ustąpić stamtąd nie chciał, i mocą tylko zawleczono go do kościoła. Lecz gdy go zamykać chciano, on na to nie zezwolił, mówiąc: — Nie broni się Kościoła jak zamków i obozów, ale cierpiąc wytrwać mamy! — Wtem wpadli do kościoła mordercy wołając: — Gdzie zdrajca arcybiskup? — A Święty ukazując się, rzekł: — Oto jestem; nie zdrajca, ale kapłan; gotów umrzeć za Tego, Który mnie Krwią Swoją odkupił, i Który mi z narażeniem życia sprawiedliwości bronić każe. — Rozgrzesz! wykrzyknęli, tych których żeś wyklął. — Nie rozgrzeszę, odpowie, bo nie uczynili zadosyć za swoje występki. — Zabijemy cię! zawołają. — Gotów jestem, rzecze, byleby śmierć moja swobodę i spokój Kościołowi przyniosła. Ale rozkazuję wam w Imieniu Bożym, abyście żadnego z mych domowników nie tknęli. — Na te słowa rzucili się mężobójcy na niego chcąc go wyciągnąć z kościoła, lecz żadną miarą ruszyć go z miejsca nie mogli. Jeden z nich wtedy wielką mu zadał w głowę ranę. Skłonił ją Święty jak na modlitwę, i wzniósłszy ręce w górę, Panu Bogu, Matce Jego Przeczystej i Św. Dionizemu Kościół i sprawiedliwość polecał. Wtem , drugie uczuł cięcie, ale się jeszcze z miejsca nie ruszył. Aż kiedy po raz trzeci tak głowę jego miecz przeciął, iż mu po twarzy krew z mózgiem spłynęła, przykląkł Święty na kolana wyrzekł jeszcze: — Dla Imienia Twego, Panie, gotów żem umrzeć. — I domordowany, Panu Bogu ducha oddał 29 grudnia 1171 roku. Na ciele jego długą znaleziono włosiennicę. Dom Męczennika zrabowano, a przyjaciół z mienia odartych, z Anglii wygnano. Żył Św. Tomasz lat 53, a wielkimi słynącego cudami, Papież Aleksander w poczet Świętych zaliczył.
Henryk II. mimowolną, jak piszą, przyczyną śmierci Św. Tomasza, przyciśnięty wielu troskami, dotknięty klątwą kościelną, czynił surową na grobie jego pokutę. Z pokorą wielką boso i na wpół obnażony szedł do kościoła, padł na kolana przede drzwiami, a udawszy się na miejsce, gdzie Święty poległ, zalał się łzami gorzkiego żalu; przy grobie jego jawną uczynił Spowiedź przed biskupami, iż tak upornie Świętego prześladował, nigdy go wszakże nie każąc zabijać; cofnął ustawy klarendońskie; wreszcie pochylając się nad pomiecionym grobem obnażył plecy, podał biskupom dyscyplinę, którą każdy z nich, a następnie osiemdziesięciu obecnych temu mnichów, z kolei trzykrotnie go uderzyło; i został rozgrzeszony.
Siedział potem na gołej ziemi, boso do domu powrócił, i nic nie jedząc, noc całą na modlitwie strawił. Pocieszył go jeszcze na czas jakiś Pan Bóg, za przyczyną Świętego Męczennika; wszakże później, król ten w ciężkich zgryzotach życia dokonał.
Uwaga.
Jak mądre i szlachetne pełnienie obowiązków wysokiego dostojnika, czyniło Tomasza wielkim mężem stanu i obywatelem kraju; tak wierność i wytrwałość jego w zadosyć uczynieniu obowiązkom Sługi Bożego, a duszpasterza, dopełniły miary zasług, które razem uczyniły zeń Świętego. Tak to do każdego stanowiska przywiązane są odpowiednie jak widzimy obowiązki, a z tych nikomu pod utratą wszelkiej zasługi, wyłamywać się nie wolno, mówiąc, że on nie do tego stworzony, i że w tym lub owym położeniu dopiero byłby doskonałym. Znał lepiej co mu do zbawienia potrzeba, Ten, który go stworzył, a człowiek dobrej woli stara się tylko rozpoznać Duchem Bożym, co do niego w stanie w jakim go Pan Bóg postawił, należy, i to ku największej Chwale Jego wypełniać. I wtedy to pewnym być może, iż Pan Bóg który od niego tego, a nie czego innego wymagał, przyjmie łaskawie jego serdeczne usiłowania, policzy troski, cierpliwie zniesione cierpienia, walki i trudy, i zapłaci takowe pokornej, świętej zasługi nagrodą. „Szukajcie Królestwa Bożego i sprawiedliwości Jego, a reszta przydana wam będzie“, rzekł Chrystus Pan.
© salveregina.pl 2022