15 marca
Żywot Św. Wulfrana, biskupa.
(żył około r. 700.)
Źródło: Żywoty Świętych Pańskich Starego i Nowego Testamentu z dzieła Ks. Piotra Skargi, T. II, 1880r.
Wulfran, syn żołnierza na dworze króla francuskiego Dagoberta i Klodoweusza, w naukach i katolickim wychowaniu ćwiczony, z młodości się już badaniu Pisma Świętego oddawał, a gdy lat męskich doszedł, po stopniach Służby Bożej na kapłaństwo wstąpił. Rozmyślając zawsze o śmierci i o Sądzie Bożym, na którym z dobrymi uczynkami ukazać się musimy, mienie swe całe klasztorowi Fontanella nazwanemu oddał; po czym dla wielkich cnót swoich biskupem Soissońskim obrany został. Był to człowiek ogniem Miłości Bożej pałający, cierpliwy i skromny, ludzki i przystępny; a powierzone sobie owce modlitwą i nauką karmiąc i opatrując, sam wypełniał zawsze to, czego uczył. Od lat kilku zarządzając już biskupstwem, pobudzony Natchnieniem Bożym, wziął z sobą kilku sposobnych ku temu towarzyszy z klasztoru Fontanella, i udał się do Fryzji w ziemi niemieckiej, dla krzewienia tam między pogaństwem Wiary Chrystusowej. Pobłogosławił mu Pan Bóg w tej wielkiej, a świętej pracy; wielu wszelkiego stanu ludzi Chrzest Święty przyjęło, a Rodbodus, książę i pan tej ziemi, swobodnie wszędzie kazać im dozwolił. Skutkiem czego, i syn jego własny światło Ewangelii Świętej przyjął i po Chrzcie, w białej jeszcze szacie niewinności, do Wiecznej Ojczyzny podążył. Był we Fryzji między innymi ten służby szatańskiej zwyczaj, iż w każde święto pogańskie człowiek jeden losem wybrany, ofiarowany być miał bogom albo przez powieszenie, albo przez utopienie. Zdarzyło się tedy, iż kiedy niesiono małe pacholę na ofiarę, której Rodbodus miał być obecny, Św. Wulfran zastąpił drogę idącemu tam ksiąźęciu, prosząc, by okrucieństwa tego nad niewinnym nie czynił, a takim grzechem czci czartowi nie wyrządzał. Ale Rodbodus użyć się nie dał, dowodząc, że prawa swego przestąpić nie może. Lud też ustąpić nie chciał, mówiąc biskupowi: — Jeżeli go twój Chrystus od śmierci wybawi, wtedy go Jemu darujemy na wieki. — Niechże się dzieje Święta Jego Wola, rzekł Święty. I w oczach pogan i Chrześcijan pilnie się przypatrujących, powieszono pacholę, które przez dwie godziny na powrozie wisiało.
Mąż Boży tymczasem gorąco się modlił, żeby Pan Bóg dziecię wyzwolił, a ku oświeceniu ciemności pogańskiej, moc swoją wsławił. Zaledwie skończył modlitwę, powróz zsunął się z szyi pacholęcia, które zdrowe zupełnie na ziemię padło. Powiadało ono, że mu się zdało, jakoby był zasnął, a pasem biskupim przez piersi był przewiązany, i dlatego bez uszkodzenia wisiał. Wielu na cud ten patrzących pogan, do trzody Bożej się przyłączyło, a pacholę to, któremu na imię było Owo, wychowane poczciwie w Wierze Świętej przez biskupa, później kapłanem zostało. W jakiś czas potem Wulfran Święty dwóch synaczków wdowy, gdy ich bogom na ofiarę topić miano, cudownie znowu od śmierci wybawił. Położono ich na miejscu, gdzie przypływając morze, zabrać ich miało. Starszy 7-mio letni, młodszego pięć lat mającego podniósł na rękach, obawiając się, aby przystępująca woda od razu go nie zatopiła. Kiedy poganie z krwią zimną przypatrywali się temu, biskup Święty żywym politowaniem zdjęty, gorącą słał do Boga modlitwę. W tym morze przybliżywszy się nieco, polało dziatki, i wstecz się cofnęło, zostawiając je na miejscu. Że zaś przystęp do nich był tylko przez odnogę morską, biskup przeżegnawszy się, wszedł w morze, i ani się zanurzywszy, ani sukni nie zmaczawszy, dziatki stamtąd wyprowadził i matce strapionej oddał. Po czym wyuczone Wiary Świętej od biskupa, i ochrzczone, wielkimi Sługami Bożymi zostały.
Widokiem tego cudu apostolskiego, wielka się liczba dusz Panu Bogu przyczyniła; a Wulfran Święty coraz ich więcej nauką, żywotem swoim, i tym podobnymi Mocy Bożej świadectwami, Wierze Świętej zjednywał. Kusił się często mąż Święty o pozyskanie Panu Bogu samego księcia Rodbodusa; a wiele mu przywodząc uwag ku jego upamiętaniu, straszył go przy tym bliską śmiercią i wiecznym potępieniem, jeśliby nie uwierzył. W przeciwnym zaś razie obiecywał mu w Królestwie Bożym nieprzebrane rozkosze. Już zdał się być zmiękczony i gotował się do przyjęcia chrztu świętego Rodbodus, gdy przystąpiwszy do przygotowanej w tym celu wody, zaklinać zaczął biskupa, żeby mu prawdę powiedział, gdzie jest więcej książąt i szlachty Fryzyjskiego narodu, czy w niebieskiej owej krainie, którą mi obiecujesz, powiada, czy też tam, gdzie są wieczne ogień i męki? Na to rzekł biskup: — Wszyscy którzy poznawszy Chrystusa Pana, jednak bez wiary w Niego, i bez Chrztu z tego świata zeszli, Przybytku Chwały Jego oglądać nie będą. Kto zaś uwierzy i ochrzci się, ten Królestwa Bożego dostąpi na wieki. — A Rodbodus zawołał: — Wolęż ja być w towarzystwie przodków moich książąt Fryzyjskich, niżeli z trochą ubogich w owym Królestwie Niebieskim siedzieć! — To mówiąc, od Chrztu Świętego uciekł. Mniemał ów ciemny poganin, iż bogacze chwałę, państwo i dobre mienie, ponieść z sobą na tamten świat mogą. Ale inne są Sądy Boże, bo ci ubodzy dla Chrystusa Pana wzgardzeni, ci żebracy tu poniżani, a w cnoty bogaci, owi na sercu przynajmniej ubodzy, tam właśnie królować będą; a panom tego świata, którzy ubogimi Pana Chrystusowymi gardzili własną zasycając się pychą, wszystko odjęte zostanie.
Po niejakim czasie zachorował Rodbodus i miał sen dziwny: Ujrzał postać w wielkim majestacie, w złotych szatach, z koroną drogimi kamieniami sadzoną, a która przejmowała go bojaźnią. Postać ta rzecze do niego: — Nie daj się zwodzić mocny mężu, ani odstępuj od wiary przodków twoich, bo ja tak im jak i tobie dziwnie rozkoszne mieszkanie zgotowałem. Oba z Wulfranem dajcie mi posłów waszych, a ja ukażę im one pałace wspaniałe, które was czekają. — I książę we śnie wezwawszy niby Wulfrana, skłonił go, że wyprawił diakona swojego, ażeby obecnością własną dał świadectwo prawdzie, a pogaństwo uchronił od omamienia, jakiem nieprzyjaciel zbawienia ludzkiego, chciał ich od niej odwrócić. Gdy oba wysłańcy wyszli za miasto, spotkał ich jakiś w postaci ludzkiej, który wyprowadził ich na szeroką drogę pięknymi marmurami sadzoną. I ujrzeli z daleka dom złoty, do którego ulica złotem i drogimi kamieniami usłana. Gdy w dom ten weszli, a obaczyli dziwną jego wspaniałość i tron w nim wielce kosztowny, rzekł im ów przewodnik: — Ten ci jest pałac i ta stolica, którą księciu Rodbodowi da Pan Bóg po jego śmierci. — Nadzwyczaj podziwiony tym diakon, rzecze: — Jeżeli to jest Pana Boga Wszechmocnego Dzieło, niech trwa na wieki, a jeżeli szatańskie niech wnetże zginie! — To mówiąc, gdy się przeżegnał Krzyżem Świętym, on człowiek i pałac przepadł i w błoto się obrócił, a oba świadkowie błądząc trzy dni po bezdrożach, powrócili do miasta. Sen ten wzruszył nieco Rodboda, lecz pomimo to trwając dalej w swym błędzie, w parę dni potem umarł. Zbawienniejszego wszakże doznali wrażenia liczni poganie, którym widzenie księcia opowiedziane zostało. Wielu z nich przyjęło Wiarę Świętą, a między innymi, i ów mniemany wysłannik księcia nazwiskiem Ingomarus, w Chrystusa Pana uwierzył, a potem udał się nawet na żywot doskonały do klasztoru Fontanella za Świętym Wulfranem, który powróciwszy na swą ziemię i zdawszy biskupstwo, tam w posłuszeństwie, a chowaniu zakonnych ustaw, świętego życia dokonał r. 720. Był to wielki tego świata wzgardziciel, co mu królowie i panowie dawali, to wnet ubogim rozdawał. Nigdy wielkiemu ani bogatemu z bojaźni utracenia względów jego, prawdy nie zamilczał, ale przeciwnie, upominał, ostro gromił i karał przewinienia, a do jałmużny i dobrych uczynków zachęcał skutecznie. Cudami też tak po śmierci jak i za życia słynął. Jego więc polecając się modlitwom, chwalmy Stworzyciela Nieba i ziemi, królującego na wieki. Amen.
Uwaga.
I dziś ów straszny wróg rodu ludzkiego łudzi i do największego obłędu umysłowego prowadzi tych, którzy nie kierując się Prawidłami Wiary Świętej, jakie Najwyższa Doskonałość słabej naturze naszej nakreśliła, nie pomnąc, że umysłowi naszemu założyła granice; podnieceni własną pychą, wytwarzają sobie teorie i zasady, jakie najwięcej schlebiają ich skłonnościom. Jedna tylko Religia Chrześcijańska straży Kościoła zlecona, wystarcza wszelkim stanom i wiekom, niezmienną zawsze zostając; jedna Ona utrzymuje wszystkich w owej przedziwnej jedności ducha, jedyną żywotną karmionego prawdą. Każda inna, jako i pojedynczy rozum w Osobistych pojęciach, a raczej marzeniach swoich szukający oparcia, prędzej czy później, brak owego stałego gruntu uczuć musi. Iluż to podobnych Rodbodusów napotyka się na świecie!
© salveregina.pl 2023