Św. Szymon słupnik starszy

7. STYCZNIA

ŻYWOT ŚWIĘTEGO SYMEONA, SŁUPNIKA STARSZEGO.

(żył około r. 380.)

 

 

Źródło: Żywoty Świętych Pańskich Starego i Nowego Testamentu z dzieła Ks. Piotra Skargi, T. I, 1880r.

 

 

Znany jest po całym świecie żywot Symeona Świętego, a że tak jest cudownym, iż wszelkie władze natury ludzkiej przechodzi, ze zdumieniem opowiadać go będą. Ludzie rzeczom, które słyszą, wierzyć radzi wtedy, skoro miarkują, że to samo uczynić by mogli; ale cokolwiek nad siły swoje być rozumieją, temu wiary swej odmawiają. Do tych więc mówię jedynie, którzy biegłymi w rzeczach Boskich będąc, pojmują i wiedzą, że Pan Bóg w tych, co Mu wiernie i z miłością służą, cuda niepojęte rozumowi naszemu dla okazania Swej Wszechmocy sprawia. Nie jest w możności człowieka ani zadaniem jego naśladować życie tego Świętego Wyznawcy Pańskiego, musimy go jednak podziwiać, a w nim uwielbiać  Potęgę Tego, który go Łaską Swoją wspierał.

Symeon urodził się na granicach Cylicji, w miasteczku Syfan, i w pierwszych latach młodości, trudnił się pasieniem owiec Ojca swojego. Pewnego razu, mając wtedy lat trzynaście, wszedł do kościoła i usłyszał te słowa Ewangelii Świętej: „Błogosławieni, którzy płaczą, albowiem oni będą pocieszeni; błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądają“. I spytał stojącego obok siebie staruszka, jakoby sobie skarb taki mógł kupić? — Osiągnie Błogosławieństwo takie, odpowie starzec, kto wyrzekłszy się świata, umartwiony w bogomyślności, wieść będzie żywot. — I padły te słowa na dobrą rolę. Słysząc to Symeon, do drugiego pobiegł kościoła, i krzyżem leżąc przed Ołtarzem Pańskim, błagał Pana Boga, aby mu drogę do zbawienia ukazał. Tak długo modląc się, zasnął, i miał widzenie, jakoby kopał jakieś głębokie fundamenta, i słyszał głos mówiący: ,,Trzeba głębiej kopać“. Kopał więc dalej, a mniemając, że już dosyć, przestali kopać; aleć w net usłyszał drugi raz: „Kop jeszcze głębiej“. I brał głębiej. To się kilkakroć powtórzyło, aż kopiąc usłyszał: „Już przestań, a jeśli chcesz budować, róbże ustawicznie, bo bez ciągłej pracy nic nie zarobisz“. I posłuchał Symeon, a fundament głęboki do żywota cnotliwego i dziwnego założył. Niebawem wstąpił do klasztoru, gdzie surowością życia, wzgardzeniem i poniżeniem samego siebie, postępem w cnotach i pobożnością, prześcignął wkrótce wszystkich zakonników. Gdy inni poszcząc co trzeci dzień jadali, on tylko raz w tygodniu brał posiłek, i takie wymyślał sposoby trapienia swego ciała, że przełożeni obawiając się, ażeby drudzy towarzysze jego nie chcieli go naśladować z utratą zdrowia i życia, kiedy napomnienia ich nie pomagały, kazali mu klasztor opuścić. Błąkał się Symeon po pustych miejscach, gdy po dniach pięciu, ci, co go wydalili, użaliwszy się nad nim, wysłali dwóch braciszków za jego wyszukaniem. Znaleziono go w głębokim rowie, i z trudnością stamtąd wywlókłszy, na powrozie do klasztoru odprowadzono. Ale tam Święty nie długo już przebywał; znalazłszy bowiem pusty domek pod wyniosłą górą obok miasteczka Talissy, w nim przez trzy lata zamknięty przemieszkał, pomnażając się w pobożności. Gdy nadszedł post wielki, Święty umyślił na wzór Mojżesza, Eliasza, a mianowicie Chrystusa Pana, całe owe dni czterdzieści, nie jedząc ani pijąc, przepościć. Chcąc zaś tern ściślejszym odosobnienie swoje uczynić, kazał się zamurować, wziąwszy tylko dziesięcioro chleba i miarę wody, by się posilać, gdy będzie potrzeba. Po dniach czterdziestu Bassus, który go był zamurował, przyszedł, a wykuwszy drzwi do niego, znalazł Symeona na wpół umarłego bez mowy i ruchu. Ocucił go wtedy, dał mu Najświętszy Sakrament, a orzeźwiony pokutnik święty, przyjął dopiero posilające pokarmy. Odtąd już zawsze post wielki przez lat 28 tak pościł; zwykle pod ten czas w początkach stojący się modlił; potem gdy siły nie dozwalały, siędzący, a nareszcie leżąc, na pół żywy, pacierze odmawiał.

Po trzech latach przeniósł się Symeon na szczyt skalistej innej wysokiej góry, i aby z niej nie schodzić, a myśli z Nieba nie spuszczać, przykuł się do niej za nogę długim żelaznym łańcuchem. Gdy go biskup Melecjusz nawiedził, zgromił mu ten postępek, mówiąc: — „Że człowiek wolą i rozumem, a nie łańcuchem krępować się powinien”. — I wnetże Symeon rozkuwać się kazał.

Sława świętości jego tak się rozchodziła, że z rozmaitych stron świata zbiegano się do niego z chorobami i różnymi cierpieniami, a on wszystkich pocieszonych i uzdrowionych odprawiał. Dotąd jeszcze we Włoszech uwielbiają go, a obrazki jego po swoich warsztatach rzemieślnicy stawiają.

Gdy mnóstwo ludu schodziło się do niego po błogosławieństwo, a każdy chciał go się dotknąć, wyrządzając mu cześć wielką, on ażeby jej uniknąć, postawił sobie słup wysoki na łokci 40, a na nim komórkę na dwa łokcie, obszerną, w której przez 30 lat przetrwał. Święci Ojcowie zakonni z pustyni, chcąc się przekonać, czy prawdziwie Duch Boży postępowaniem jego kieruje, wyprawili do niego posłów z zapytaniem: „Dlaczego nie idzie drogą innych Ojców Świętych, ale nowej tak niesłychanej ku okazaniu swej Panu Bogu miłości szuka?” I dodali to polecenie posłom: — „Jeśli gotów będzie zejść ze słupa, zostawcie mu wolność pozostania na nim, bo tym posłuszeństwem dowiedzie dostatecznie, że tę srogą wojnę przeciw sobie z Pana Boga zaczął; gdyby zaś zleźć nie chciał, mocą go stamtąd sprowadźcie”. Przybywszy doń posłowie owi, oznajmili mu co im było polecone, i zejść mu ze słupa kazali. Lecz gdy Święty ściągnął nogę, aby im być posłusznym, oni zawołali: „Niech cię Pan Bóg wspomaga mężu święty, wytrwaj tak aż do końca, twoje posłuszeństw o pokazuje nam, że postanowienie twoje jest z Pana Boga“.

Pobudzeni jego anielskim żywotem, poganie z dalekich stron przybiegali i pod słupem jego bałwochwalstwa się zarzekali, a Wiarę Chrystusową przyjmowali. Jeden saraceński rotmistrz prosił go, aby jego krewnego dotkniętego powietrzem uzdrowił. Gdy mu go przyprowadzono, rzekł do niego Święty: —Zarzeknij się błędów pogańskich. — Co skoro ten uczynił, spytał go: — „Wierzysz w Boga Ojca, Jedynego Syna Jego, i Ducha Świętego?” — „Wierzę”. — I rzekł: „Jeśli wierzysz wstań”. I wstał ów zarażony, i był zdrowym, i z rozkazu Świętego wziął onego rotmistrza na swe ramiona, i odniósł go tam, gdzie mu polecono. Niezliczone też inne cuda czynił, a z ducha prorockiego, jakim go Pan Bóg obdarzył, wiele rzeczy przyjść mających, na parę lat pierwej przepowiadał. Cesarz Teodozjusz, królowa Perska, królowa Izmaelitów, modlitw i błogosławieństwa jego dla siebie wzywali.

Alić najdziwniejszą była cierpliwość Symeona. Ustawicznie się modlił, a najwięcej stojący. W dni Świąt uroczystych podniósłszy ręce do góry, dniem i nocą na modlitwie, snem i pracą niezwyciężony, w ten sposób przetrwał. Jedną nogę tak staniem uszkodził, iż z niej ciągle szła ropa, ale ból modlitwy jego nie powstrzymał. Przyszedł raz kapłan jeden do niego i zapytał: — „Powiedz mi czy ty jesteś człowiekiem z ciała, czyli nie? Słysząc że ani jesz ani śpisz, a to człowiekowi właściwym nie jest! Kazał Symeon drabinę przystawić, a gdy kapłan wszedł na słup kazał mu Święty dotknąć się ciała swego i wrzodu, z którego ropa ciekła. Poprzestał na tym kapłan, zwłaszcza gdy usłyszał, że Święty raz na dzień jada. Łaskawość i łagodność jego była taka, że z każdym, czy z kmieciem czy z panem, z równie ochotną twarzą rozmawiał.

Dwa na dzień kazania miewał z wielką wymową i nauką duchowną, upominając ludzi, aby najwięcej w niebo patrzyli, a ziemskimi dobrami gardzili. Po kazaniu, prośby każdego słuchał, czym mógł wszystkim pomagał, spraw y i poróżnienia godził, pogańskie, żydowskie i heretyckie błędy zwyciężał; królów i panów chrześcijańskich, tam, gdzie należało przestrzegał, a starostów i urzędników królewskich ku miłości Bożej i obronie Kościoła pobudzał. W takich to pracach i anielskim żywocie, w rozmaitych, a wielkich utrapieniach lat 69 przetrwawszy, umarł jako zwykle człowiek. Ciało jego chciał Leon, cesarz, do Carogrodu zabrać, ale Antiochianie nie dopuścili tego, sprowadzili je do swego miasta, aby im było murem i obroną w potrzebach i niebezpieczeństwach, przez zasługi Zbawiciela naszego Jezusa Chrystusa. Amen.

 

 

Uwaga.

 

 

Ani tak wielkiej chęci i miłości ku Panu Bogu nie mamy, ani tak wielkiej, a osobliwej Łaski Jego na tak cudowny Żywot, ale widzimy jak wiele człowiek może Mocą Tego, Który go posila. Nie bez Przejrzenia Bożego, a z wielkim pożytkiem naszym spełniali dzieła zasługi swojej, Święci i Męczennicy Pańscy. I tak, jako Pan Bóg prorokom Swoim rozkazywał: Izajaszowi, aby boso chodził, Ezechielowi, aby długo na jeden bok leżał, Jeremiaszowi, aby okowy żelazne i drewniane nosił, a wołał i ludzi do pokuty pobudzał, tak i nam też stawia przed oczy wymowne wzory, na których ćwiczyć się mamy w pokorze, do życia pokutnego pobudzać, pomnąc na mnogie grzechy nasze. Wpatrujmy się przeto w ten oto żywot Symeona Świętego, który wyniszczeniem samego siebie, tak głębokie cnót nieprzebranych kopał fundamenta. A my, co czynimy, aby cześć przynieść Panu naszemu? Oto najlżejszy krzyżyk przeciwności, z taką znosimy trudnością, jak byśmy nie wiedzieli, ile to z sobą należałoby nam walczyć, by oczyszczone pokornym życiem dusze, godnymi uczynić tej nieśmiertelnej Chwały, do jakiej Pan Bóg powołać nas raczył.

 

 

 

 

 

 

 

  © salveregina.pl 2023

Newsletter

Otrzymaj za darmo: Niezbędnik modlitewny za dusze czyśćcowe.
Jeśli chcesz otrzymywać żywoty świętych, codzienne rozmyślania, modlitwy za dusze czyśćcowe, nowenny przed świętami, wypełnij poniższy formularz.
Zaznacz: *
Regulamin *