24 Grudnia
Żywot Świętych Eugenii, Prota i Hiacynta, Męczenników.
(Żyli około 260 roku).
Źródło: Żywoty Świętych Pańskich Starego i Nowego Testamentu z dzieła Ks. Piotra Skargi, T. VI 1880r.
Święci o których opowiadać będę, żyli za panowania cesarzów rzymskich, Waleriana i Galliena, którzy to ósme prześladowanie przeciw Chrześcijanom wznowili.
Święta Eugenia urodziła się w Rzymie z rodziców pogańskich. Ojciec jej Filip, mianowany wielkorządcą Egiptu, zamieszkał w Aleksandrii, a poznawszy niepospolite zdolności, wielkie objęcie swej córki, sam też kochając się w naukach, przydał jej najlepszych mistrzów, którzy ją w nich tak wysoko wyćwiczyli, że i w rzymskiej i w greckiej wymowie biegła, i z najznakomitszym i też ówczesnym i filozofami na równi stawiana była. Obdarzona szlachetniejszą podniosłością umysłu i serca, dopełniła dziewica wykształcenia swojego czytaniem dzieł poważnych i pouczających. Między innymi, wpadły jej w ręce z Rozrządzenia Bożego, listy Świętego Pawła, będące częścią ksiąg Nowego Testamentu. Te wniosły do jej duszy nieznane jej dotąd światło. Tknięta Łaską Bożą, poznała Prawdę, Pana Boga Jedynego, postanowiła zostać Chrześcijanką, a pobudzona tym, co ów Święty Apostoł o zaletach dziewictwa pisze, ślubowała też swoje Panu Bogu.
Obdarzona wielkimi przymiotami i niepospolitą urodą, gdy miała lat 16, kilku z pierwszej, a znakomitej urodzeniem i bogactwy młodzieży, ubiegało się o jej rękę. Dziewica odmowną wszystkim dawała odpowiedź, a ojciec jakkolwiek pragnął widzieć ją zamężną, przymusem wcale nie nalegał na to.
Nie wiedział on bynajmniej, co było przyczyną takiego w córce oporu, nie domyślał się wcale, że była Chrześcijanką, a jako pełen zacności i prawości człowiek, poznawszy i oceniwszy wielkie cnoty Chrześcijan, tajemnie sprzyjał im bardzo. Widziała to dobrze Eugenia, skrycie więc w prawdzie, ale śmiało brała udział we wszystkich obrzędach religijnych, jakie wtedy Chrześcijanie w ukryciu odbywali. Znając zaś, że prawdziwa pobożność nakazuje miłosierdzie, jakie bądź miała pieniądze, wszystkie na wspieranie ubogich obracała. A gorącą ku Panu Bogu zapalając się miłością, pragnęłaby była wszystkich, począwszy od swych najbliższych, do poznania i wielbienia Go pociągnąć.
Pan Bóg błogosławiąc świętym jej zamiarom, taką ku ich urzeczywistnieniu obrał drugą: W liczbie domowników swoich miała Eugenia dwóch pogan: Prota i Hiacynta, wielkiej pobożności i poczciwości ludzi. Przepędziwszy oni życie w domu jej rodziców, wypiastowali ją samą i wielce do niej przywiązani byli. Pewnego razu, towarzysząc jej na przechadzkę w stronę, gdzie po wsiach i przedmieściach Chrześcijanie mieszkali, usłyszeli jak zgromadzeni w jednym domu wierni, śpiewali te słowa psalmu Dawida: „Wszyscy bogowie pogańscy są szatanami, ale Pan niebiosa uczynił”. Zwróciły one uwagę Prota i Hiacynta, z czego szczęśliwie korzystając Eugenia, wykładać im poczęła fałsz i nicość bogów pogańskich, pilnie ich ucząc, iż tylko Panu Bogu Jednemu cześć się prawdziwa należy i nakłaniając ich, aby zostali Chrześcijanami, przygotowując sobie na ziemi, błogosławiony z swym Stwórcą w Niebie żywot. Słowa dziewicy którą jej słudzy kochali i szanowali, trafiły do przygotowanego już na takie prawdy poczciwym życiem ich serca, i nawróceni w głębi duszy, czekali tylko aby cnotliwa ich pani podała im sposób w jaki by Chrześcijanami zostać mogli.
Był podówczas biskupem heliopolskim niejaki Helenus, człowiek żywotem, nauką i cudami wsławiony, który ślepym wzrok, a chromym i niemocnym chód i zdrowie Imieniem Chrystusowym przywracał. Pewnego razu, czarownik jeden Zareas wyzwawszy go na publiczną dysputę, tak obelżywymi i gorszącymi słowy prawdę zagłuszyć usiłował, że Helenus wielki ogień naniecić rozkazawszy, zawołał: — Tego nauka lepszą się być ukaże, który w tym ogniu nie zgorzeje. — Lud rad bardzo na to zezwolił, i na żądanie Zareasa, Helenus pierwszy weń poszedł, uczyniwszy świętą modlitwę. A kiedy w nim najlżejszej nawet nie odniósł szkody i Zareas pomieszany ustępować mu począł, lud wepchnął go w ogień i wielce już poparzony byłby w nim zginął, gdyby go był Helenus przez litość z niego nie wyrwał.
Wiedząc dobrze Eugenia, że w domu ojca swego jakkolwiek tak na Chrześcijan łaskawego, zawsze jednak cesarskiego urzędnika, ani powziętego względem sług jego zamiaru do skutku nie doprowadzi, ani też oni wiary swej ukryć przed nim nie będą mogli, wykonała myśl którą jej najżywsza gorliwość o zbawienie dusz jej staraniem pozyskanych Panu Bogu podała. Ostrzygła sobie włosy, przebrała się po męsku i wraz z pokojówkami swymi opuściwszy tajemnie dom ojca, udała się do biskupa Helenusa, nie wyjawiając mu wcale kim była i o pożądaną pomoc duchowną go prosząc. Nauczył ich Wiary Mąż Święty i ochrzcił, a gdy właśnie nadszedł był od cesarza rozkaz jak najsurowszego obchodzenia się z Chrześcijanami, biskup chcąc ich lepiej ukryć, wyprawił ich do klasztoru w górach leśnych, daleko od miasta położonego, gdzie już inni ukrywali się zakonnicy, a w którym poprzednio sam był przełożonym.
Świętobliwa Eugenia uchodząc tam zawsze za mężczyznę, nie tylko w owej surowej szkole cnót wszystkich do takiej przyszła doskonałości, że przewyższała najpobożniejszych zakonników, ale nadto pracując ciągle w naukach, między innymi w przeciągu lat dwóch wyuczyła się na pamięć Starego Nowego Testamentu. A zakonnicy towarzysza swego tak cenili wysoko, że gdy w trzy lata po jej tam przybyciu przełożony klasztoru umarł, ją w miejsce opróżnione jednogłośnie przełożonym obrali.
Cuda jakie tam święta dziewica czyniła, rozsławiły ją w dalekie strony. Przyniesiono do niej pewnego razu znakomitą jedną panią z Aleksandrii, imieniem Melancja, która śmiertelną złożona chorobą, modlitwą jej niezwłocznie uleczona została. Przewrotna jednak i złych obyczajów niewiasta, widząc w Świętej mężczyznę tak się nim zajęła, że poważyła się poddać mu myśl, aby porzuciwszy Zakon, pojął ją za żonę. I kiedy chciała go namowami i bogactwami swymi złudzić, Święta surowo ją zgromiła, nakazała jej milczenie i odprawiła do domu. Melancja wrąc gniewem i zemstą powróciła do Aleksandrii, udała się natychmiast do wielkorządcy Filipa i nie domyślając się, że był ojcem Eugenii, włożyła na nią potwarz, jakoby przełożony tego klasztoru chciał ją porwać, uciec z nią i mimo jej woli do tajemnego z nim małżeństwa zmusić. Potwarz taka rzucała plamę i na Chrześcjian i na stan zakonny, zmusiła więc Eugenię do odkrycia prawdy.
Oburzony tym, co słyszał Filip, kazał przystawić niezwłocznie do siebie związanego zakonnika winowajcę, wraz ze wszystkimi mnichami, w liczbie których byli Prot i Hiacynt. Melancja w ich obecności powtarzała przed sądem swe oskarżenie; lud zgrzytał zębami i o pomstę wołał, sędzia miał już straszny wyrok na spotwarzonego wygłosić, gdy Eugenia ku przywróceniu sławy Chrześcijanom i prawdzie, upadła do nóg ojcu i wyjaśniając rzecz całą, rzekła: — Ojcze mój, widzisz przed sobą własną twą córkę, która dla zbawienia tych oto sług twoich, Prota i Hiacynta, opuściła i dom swój i rodzinę. — Na te słowa zdumienie wielkie ogarnęło wszystkich; ojciec i bracia poznali Eugenię przepełnieni radością, podczas kiedy hańbą okryta Melancja, czym prędzej wysunęła się z pomiędzy sarkającego na nią zgromadzenia. Rodzina Świętej przyjęła wkrótce potem Wiarę Chrześcijańską, co gdy się odniosło do cesarza, Filip złożony z wielkorządztwa, zastąpiony został na nim przez Terencjusza Lezjusza, który go jako Chrześcijanina, w własnym jego zamku zamordować kazał. Nim to jednak nastąpiło, mąż ten cnotliwy i ludziom miły, wiele bardzo pogan do Chrztu Świętego przywiódł i całą majętność swoją między ubogich rozposażył.
Poznana już Eugenia osiadła wraz z swą rodziną w Rzymie. Wiele tam pierwszych domów niewiast nawróciła, i z łączącymi się z nią dziewicami w bogomyślności jak zakonnica mieszkając, świątobliwy bardzo pędziła żywot. Prot i Hiacynt w Rzymie także zamieszkali i wielką słynęli pobożnością i cnotą. Aż po latach kilku, oskarżeni, iż jako Chrześcijanie, wiele osób z pogaństwa do swej Wiary prowadzą, pojmani zostali i kazano im w świątyni Jowisza pokłon bałwanom uczynić. Ale na ich modlitwę bałwan w proch się rozsypał, czym oburzony Niceusz starosta, ściąć ich kazał 11-go września 262 roku.
We trzy miesiące później pojmano Eugenię, która poprowadzona do świątyni diany i zmuszana do oddania pokłonu jej posągowi, zamiast ulec ich żądaniu, część świątyni modlitwą swą obaliła. Dowiedziawszy się o tym cesarz, kazał ją z uwiązanym u szyi kamieniem w Tyber wrzucić, ale wnet kamień się urwał, a ona zdrowa wypłynęła. Wrzucono ją potem w ogień, lecz i ten jej nie obraził. Morzono ją głodem w ciemnicy, ale i tam ją Pan Bóg szczęśliwie zachował. Na koniec w tymże więzieniu ucięto jej głowę w dniu Narodzenia Pańskiego, który wraz z męczennikami wysławia na wieki wieków. Amen.
Uwaga.
Niezwykłe postąpienie Eugenii w przepędzeniu kilku lat życia w męskim zakonie, tłumaczy się prostotą wielkiej, głębokiej, żywej pierwszych Chrześcijan Wiary, jakiej już wiek dzisiejszy nie zostawi nam przykładów. A jeśliby w naszych czasach nie uszło już niewieście, nawet w najświętszym celu podobnego chwycić się środka, to przynajmniej możemy i powinniśmy naśladować jej gorliwość w zajęciu się potrzebami ciała, a cóż dopiero potrzebami duszy sług naszych? Poświęcając nam oni pracę i wszystkie prawie chwile życia swojego, mają prawo niezaprzeczone do tego z naszej strony interesu i współczucia, które nakazuje nam odwzajemniać im się, przez oświecanie i uszlachetnianie tych młodszych braci naszych w Chrystusie Panu.
© salveregina.pl 2022