Święci Lupicyn i Roman

28 Lutego.

ŻYWOT ŚWIĘTYCH LUPICYNA I ROMANA.

(żyli około r. 570.)

 

 

 

 

Źródło: Żywoty Świętych Pańskich Starego i Nowego Testamentu z dzieła Ks. Piotra Skargi, T. I, 1880r.

 

 

Urodzeni w diecezji Lyońskiej we Francji, Lupicyn i Roman, bracia rodzeni, z pieluch prawie od Pana Boga na Świętą Służbę Jego wybrani, nigdy po Chrzcie Świętym sukni niewinności swej grzechem nie pokalali. Od pierwszej młodości kochając się w Panu Bogu i żyjąc w Jego bojaźni, w naukach wyćwiczeni, skoro dorośli, a ojciec ich do małżeństwa nakłaniał, żadnym sposobem zezwolić nie chcieli na nie, i obydwaj do końca życia rodziców, przy nich pozostali. Po ich śmierci dopiero chcąc sobie odjąć wszelkie do grzechu pobudki, a ułatwić zbawienie, porzucili rozrywki i dostatki światowe, a wziąwszy z sobą Żywoty Ojców na puszczy przez Kasjana, w zamiarze wiernego naśladowania sposobu życia pierwszych Pustelników egipskich, udali się na puszczę zwaną Loryńską, na granicy Burgundii i Niemiec będącą, i zaszedłszy na dziką i wysoką górę Jura, tam w dolinie zwanej Kondat, chatki sobie zbudowali, korzonkami i ziołami żyli, nad dziełami Miłosierdzia Bożego i wielkimi Prawdami Wiary Świętej rozmyślając, a w Chrystusowym ubóstwie i w życiu anielskim, siebie i swe za świat cały modlitwy Panu Bogu ofiarując. Resztę czasu na uprawę kawałka pola i na czytanie Żywotów Świętych obracali.

Widząc ich męstwo nieprzyjaciel zbawienia, wygnać ich stąd zamierzył. We dnie i w nocy gdy się modlili, nie wiedzieć skąd kamienie jak gradem na nich rzucane, ciężkie zadawały im rany; tak iż młodzi żołnierze Pańscy nie mogąc wytrwać i bólu i niepokojów, jakie im to sprawiało, puścili się z powrotem do domu. Po drodze w ubogiej jednej gospodzie, będąca tam niewiasta poznawszy w nich Sług Bożych, zapytała ich skąd przybywają? Odpowiedzieli jej ze wstydem: iż nie mogąc wytrwać na życiu pustelniczym doznawanych tam niepokojów, powracają do domu. — Żołnierze Boży, rzecze im niewiasta, należało wam być mężnymi, a nie ustępować czartom, których Święci Pańscy z Pomocą Boską porażają, gdy im śmiały i wytrwały opór stawiają. — Zawstydziły ich te słowa, i żałując, iż się nastraszyć, a od dobrej i świętej rzeczy tak łatwo odwieść dali. — Zgrzeszyliśmy! — rzekli, i przeżegnawszy się, powrócili na puszczę.

Tu znowu powtórzyły się poprzednie nagabywania, ale gdy mężnie trwając na modlitwie, zachwiać się już nie dali, Pan Bóg doświadczywszy ich stałej cierpliwości, spokojność im przywrócił. Rozeszła się po niejakim czasie sława, słodkiego ich i świętobliwego żywota.

Naszło się do nich niemało ludzi, którzy sposobu podobania się Panu Bogu, uczyć się od nich chcieli. Zbudowali więc sobie klasztor, który Dantyszkon nazwali, a który stał się początkiem tak później słynnego opactwa Kondackiego Św. Klaudiusza. Tam to własnymi rękami na wyżywienie swe pracowali. Skoro zaś pomnażała się ich liczba, zbudowali i drugi klasztor w mieście Lakone, już na niemieckiej ziemi. Dwaj bracia święci, obchodzili oba klasztory z kolei, ucząc dróg Bożych i ostrożności w nabywaniu zbawienia tych, co się tam tak pilnie garnęli. Różniły się charaktery tych braci. Lupicyn, wstrzemięźliwy bardzo w jedzeniu i piciu, co trzeci dzień tylko brał posiłek, a gdy pragnienia doznał, kładł obie ręce w wodę, i dziwna rzecz, gasił tym sposobem pragnienie. Surowym był dla braci którymi rządził, a niewieściego spotkania mocno unikał. Roman przeciwnie, łagodniejszego usposobienia, błogosławił każdego, kogo napotkał, chcąc miłym być wszystkim, w każdym swoim uczynku. Lupicyn będąc starszym nad wszystkimi, zabiegał ich potrzebom i wyżywieniu, którego prócz pracy własnej, hojnie dostarczały im jałmużny.

Gdy razu pewnego przyszedł do klasztoru w Niemczech, a bracia byli w polu u roboty, ujrzał w kuchni rozmaite potrawy i ryby dla nich przygotowane. I uznawszy być niewłaściwym, żeby zakonnicy tak delikatnych potraw używali, kazał wnieść kocioł wielki, włożył weń wszystko razem i gotował tak w wodzie, mówiąc: — Niechaj to bracia jedzą, a do rozkoszy nie lgną, bo ta im wielce w Służbie Bożej przeszkodzi.— Co tak obraziło braci, Że niebawem 12 z nich opuściło klasztor, do świata powracając. Dowiedziawszy się o tym Roman, wyrzucał bratu, iż swoją surowością Sługi Boże rozproszył. — Nie miej mi tego za złe, odpowie Lupicyn; przeczyściło się zboże Pańskie, a plewa na stronę odeszła, dwunastu hardych ludzi, w których Pan Bóg nie mieszkał. — A Roman płakał, mówiąc: — Mam w Panu Bogu nadzieję, że nie odsunie od skarbu swego tych, dla których tyle ucierpieć raczył. — I tak się modlił o ich upamiętanie, iż wszyscy żałując za swój postępek, powrócili do świętobliwego życia; a nadto, każdy z nich miał swych osobnych uczniów, i osobny klasztor fundował.

Roman trwał zawsze w swej prostocie i w czynieniu dobrze; modlitwą swoją cudownie chorych uzdrawiał. Idąc pewnego razu nawiedzać braci, zaszedł na noc do szpitala trędowatych; a umywszy nogi dziewięciu, których tam znalazł, położył się przy nich, nie brzydząc się wcale ich trądem. Gdy się wszyscy pospali, wstał Roman, i gorąco się pomodliwszy dotknął jednego ze śpiących, który natychmiast oczyszczony został. Tak samo i z drugim postąpił i z równym że skutkiem. Wtem ocknęli się zleczeni, a ujrzawszy się zdrowymi, zbudzili innych, aby i oni takie dobrodziejstwo u Świętego sobie zjednali. Takoż i tam tych uleczył; a nauczywszy bojaźni Bożej, pożegnał ich i udał się do Genewy. Tam poprzedzili go już byli, znani miastu całemu owi nieuleczalni trędowaci; rozgłosili cud na nich dokonany; i kiedy Św. Roman zbliżał się do miasta, biskup z całym duchowieństwem i ludem wyszedł na jego spotkanie, i z wielką wprowadził go tam uroczystością.

Oznaką czci takiej przerażony Święty, nie zatrzymując się prawie, na swą pustynię, powrócił.

Lupicyn, bardzo już stary będąc, poszedł do Hilperyka, króla Francuskiego, prosząc go, ażeby materialne potrzeby zgromadzenia, którego Święty był ojcem duchownym, opatrzyć raczył. — Dam wam wsi i winnice, król rzecze. — Nie chcemy się tym bawić, ani być bogatymi, odrzekł Święty w pokorze; Królestwa Bożego tylko, i Sprawiedliwości Jego szukamy. Prosimy was jedynie o gotowe jakie dochody. — Król kazał im dawać rocznie 300 miar pszenicy, odpowiednią ilość wina i sto dukatów na suknie, który to dochód stale już pobierali ich następcy.

Obaj bracia w późnej starości rozstali się z tym światem. Lupicyn leży w klasztorze; Roman Święty z własnej woli na górze przed klasztorem pogrzebiony. Na grobie jego wielki wzniesiono kościół, do którego schodząc się zewsząd ludzie, cudowne pociechy w potrzebach swoich odnoszą. Na cześć Panu Bogu wiecznie królującemu. Amen.

 

 

 Pożytki duchowne.

  

 

Widzimy jak dwóch braci, dwie różne, a jednak dobre i święte mają natury: Jeden mniej przystępny i smutny, drugi wesoły i rozmowny; jeden surowszy, a drugi łaskawszy. A jednak oba dobrzy, oba Panu Bogu mili, oba Duchem Świętym rządzeni, oba się kochali, jeden drugiego rozumiał; i pracując oba w jednakiej ku Panu Bogu miłości, doskonałe wydawali owoce swej pracy; każdy w swój sposób przykładając rękę do wspólnego ku Chwale Bożej dzieła! I my też nie zrażajmy się obyczajami i naturą brata naszego, jeśli się różnią od naszej. ,,Nośmy brzemię jeden drugiego“, jak mówi Św. Paweł Apostoł, bo inaczej zgody nie będzie, i często w urzeczywistnieniu najpożądańszych zamiarów naszych, sami sobie na zawadzie staniemy.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

© salveregina.pl 2024