Świętych Medarda i Gotarda

7 Czerwca.

Żywot Świętych Medarda i Gotarda, braci i biskupów.

(żyli około roku 540.)

 

 

 

 

Źródło: Żywoty Świętych Pańskich Starego i Nowego Testamentu z dzieła Ks. Piotra Skargi, T. III, 1880r.

 

 

Święci Medard i Gotard, bracia bliźnięta, urodzili się we Francji, w powiecie Noyon, w małej wiosce Salancja zwanej. Pobożnie i w dobrych wychowani obyczajach, szczęśliwie przyjęli nauki, a Pan Bóg niewinną ich młodość Łaską Swoją ozdabiał. Medard od lat dziecinnych szczególne ku ubogim okazywał miłosierdzie. Cokolwiek posiadał, wszystko na jałmużny obracał; ujrzawszy raz ślepego, obdartego żebraka, zdjął z siebie kosztowną szatę którą mu matka uszyła była, i nie bacząc że ją to rozgniewać może, darował ją biedakowi. Innym razem strzegąc na polu koni ojcowskich, spotkał człowieka dźwigającego na sobie siodło i rząd na konia. Dowiedziawszy się iż mu koń zdechł na drodze, dał mu jednego z powierzonych sobie, obiecując pacholęciu, iż się usprawiedliwi z uczynionego daru przed ojcem. Niedługo potem, wezwano Medarda na obiad, i jednocześnie puścił się deszcz wielki, aż tu sługa ujrzał unoszącego się nad chłopięciem ogromnego orła, który rozpostarłszy skrzydła, osłonił go jakby parasolem i odprowadził do domu. Oznajmił to ów sługa rodzicom i domownikom młodzieńca, którzy wybiegłszy naprzeciw niego, znaleźli iż tak w istocie było. Wyznał też Medard przed ojcem, jak podarował konia, ale gdy przyszło stado całe policzyć, przekonano się że nie brakowało żadnego. Pokazał Pan Bóg tymi cudami jak bardzo miłą mu była jałmużna chłopczyny; a rodzice patrząc na ową dziwną nad dziecięciem swoim Opiekę Boską, taić miłości swej ku niemu dłużej nie chcieli. Synu miły, rzekli mu, używaj dobra naszego, a rozdawaj dla miłości Pana Boga jak własne, abyśmy byli uczestnikami tej Łaski Bożej, jaką w tobie widzimy. – Trafiło się razu jednego, iż był z ojcem na granicy pola, o które swarzyli się między sobą sąsiedzi. On spostrzegłszy kamień na roli, pobiegł, stanął na nim i zawołał: Oto granica! Umilkli wszyscy na głos ten, i na tym poprzestali. A w tejże chwili ujrzano wyciśniętą w kamieniu onym stopę, jakby na potwierdzenie Boskie tej zgody. Kamień ów po dziś dzień jeszcze przechowują.

Gotard Święty naśladował brata swego w pobożności, miłosierdziu dla ubogich i we wszelkich ku cnocie i sprawiedliwości dążeniach. Czym uszczęśliwieni rodzice, powierzyli ich obu świętobliwemu biskupowi Vermond, aby ich jakby własnych synów, na godnych sług Bożych wychował. Szybkie czynili postępy bracia święci w nauce Pisma Świętego i innych; a zebrawszy zapas wysokiej bojaźni Bożej, posłuszeństwa, miłości Pana Boga i bliźniego, wyćwiczywszy się w modlitwie, postach i rozmyślaniu Dobrodziejstw Boskich, obydwaj razem na kapłaństwo wyświęceni zostali. O ile w tym stanie przyjemną Panu Bogu była ich służba, niejednokrotnie cudami to objawiał. Pewnego razu ukradł złodziej Medardowi Świętemu wołu, u którego szyi był dzwonek uwiązany, i odjąwszy go zachował głęboko w słomę. Lecz dzwonek ów póty dzwonił, aż sąsiedzi domyślili się iż im złodziejstwo jego oznajmiał; za ich tedy poradą, poszedł złodziej, wyznał winę i przeprosił kapłana świętego.

Przytaczają też, iż kiedy król Franków Klotariusz, dobra biskupstwa Vermond zrabował, przez trzy dni wozy, które zdobycz unosiły, ruszyć z miejsca nie mogły; aż król uznając grzech swój w zdzierstwie rzeczy kościelnych, posłał do Medarda, prosząc aby ich rozgrzeszył, a oni wszystko powrócili Kościołowi.

Wsławionego takimi Łaski Bożej oznakami, jako też wszelkich cnót i mądrości zasługą, skłoniono Medarda Świętego do przyjęcia osieroconej w Vermond biskupiej stolicy. Długo, z głębokiej pokory, odpychał mąż Boży urząd ten od siebie. Wszakże raz go przyjąwszy, z poświęceniem obowiązki na siebie włożone, spełniał. Podwoił czujności nad prowadzeniem dusz ludzkich ku Panu Bogu. Mądry i opatrzny w radzie, cierpliwy w nieszczęściu, w rozmyślaniu Zakonu Bożego i w modlitwie ustawiczny, o ubogich większe jak dawniej miał staranie, a broniąc od grzechu powierzone sobie owieczki, wszystkich nauką i przykładem ku dobremu pobudzał. Za jego to pasterstwa napady Wandalów, Gotów i Hunnów pustosząc Francją, miasto Vermond zniszczyły, strasze na niewinnych ludzi wywierając okrucieństwa. Mąż święty natenczas przeniósł stolicę biskupią do Noyon, miasta w miejscu bezpieczniejszym między górami i lasami położonego, a zarazem żyźniejszą mającego ziemię.

Tam gdy zbudował kościół katedralny i zaprowadził w nim Służbę Bożą, drugie na niego nałożono jarzmo. Zmuszono go do przyjęcia biskupstwa wakującego w Tournai, i za zezwoleniem Papieża Hermizdy, obydwoma diecezjami razem zarządzał. Zastał tu jeszcze wielu pogan, i trudno sobie wyobrazić, ile przy nawracaniu owego zuchwałego ludu wycierpiał; ilekroć przezeń pojmany i na śmierć był skazany. Ale Pan Bóg go wybawił, błogosławiąc wiernej pracy jego, bo w krótkim czasie poczet ich wielki do Chrztu Świętego przywiódł, i po piętnastu latach mało ich już w bałwochwalstwie zostało.

Po tylu i tak zbawiennych trudach, nadeszła pora w której miał stawić się po nagrodę przed Panem i Sędzią swoim. W ciężką zapadłszy chorobę, troskliwie upominał nawiedzających go, do miłości Pana Boga i bliźniego, do wzgardy świata tego i wytrwania w Wierze Świętej, do chronienia się grzechu jako największego nieszczęścia, a do pełnienia wszelkich dobrych uczynków, jako jedynego skarbu, który człowiekowi na wieczny żywot towarzyszy. Król Klotariusz podążył za innymi do łoża umierającego świętego biskupa, prosząc o jego błogosławieństwo. Udzielił mu go Święty, i w obecności króla oddał Panu Bogu ducha 8 Czerwca 360 r., przeżywszy przeszło sto lat wieku.

Nad ciałem jego światłość niezwykła przez dwie godziny widzianą była przez wszystkich, A ślepy jeden mar jego dotknąwszy, zleczony został. Sam król Klotariusz wniósł ciało jego z biskupami do kościoła w Soissons, gdzie go wśród niewymownego płaczu ludu, pogrześć kazał tymczasem. Postanowił bowiem król osobny kościół Św. Medardowi wystawić; i zgromadzał już kosztowne w tym celu materiały, gdy wpadłszy w śmiertelną chorobę, zmuszony był zdać ten obowiązek na syna swego Sygeberta, który go wiernie wypełnił. I kościół pod wezwaniem Św. Medarda zbudowawszy, szczodrobliwie go opatrzył, godnymi kapłanami osadził, i tam ojca zwłoki położywszy, sam pogrzebiony też został.

Gotard Święty wyświęcony jednocześnie z bratem na biskupa w Rouen, pomimo silnego oporu jaki stawiał, lękając się odpowiedzialności przed Panem Bogiem za wypełnianie ciężkich obowiązków, które na siebie przyjmował; położył też wysokie w Kościele zasługi. Resztę pogan zamieszkujących jego diecezję do Chrztu Świętego przywiódł. Wielki wpływ na pobożność i obyczaje poddanego sobie ludu wywierał, szczególnym odznaczając się miłosierdziem dla ubogich i strapionych. On to króla Klotariusza nawrócił; a będąc duszą toczących się obrad na soborze w Orleanie, znakomite w sprawie Kościoła położył zasługi. Tegoż dnia co i brat jego święty zakończywszy doczesne życie, pochowany najpierw w katedrze Rueńskiej, następnie przeniesiony został do kościoła Św. Medarda w Soissons, gdzie w braciach świętych czczony jest Bóg i Pan nasz Jezus Chrystus na wieki wieków. Amen.

 

Uwaga.

 

Jak owe łupiestwo na sprzętach Służbie Bożej poświęconych spełnione, jak ów dzwonek, który ogłaszał kradzież złoczyńcy, tak i każdy postępek nasz, którym krzywdę bliźniemu czy to słowem, czy uczynkiem wyrządzamy, dopóty dręczyć będzie sumienie nasze, dopóty nie dopuści pokoju i swobody myślom i uczuciom występnego człowieka, dopóki tenże krzywdy nie nagrodzi, dopóki nie powróci szkody. Głos to Boży raz zewnętrznie, drugi raz w głębi duszy ostrzega nas, iżeśmy przewinili, i pociąga nas ku usprawiedliwieniu.

 

 

 

 

 

© salveregina.pl 2023