Kazania o Męce Pańskiej.

 

 

Kazanie III.

 

 

Źródło: Ks. Tomasz Dąbrowski – Kazania o Męce Pańskiej na trzy posty 1907r.

 

 

„Chrystus cierpiał za nas, zostawując wam przykład, abyście naśladowali tropy jego… który grzechu nie uczynił, ani znaleziona była zdrada w uściech Jego. Który, gdy Mu złorzeczono, nie złorzeczył; gdy cierpiał, nie groził, lecz się poddawał niesprawiedliwie sądzącemu” (1. Piotr 2. 21).

 

 

Najmilsi! W miasteczku Sinope, leżącym nad Czarnym Morzem, żył mąż święty, imieniem Fokas. Dom i mały ogród był całym majątkiem, a ogrodnictwo zatrudnieniem jego. W owym czasie prześladowano Chrześcijan w całym rzymskim państwie, a Św. Fokasa oskarżono także, że był gorliwym Chrześcijaninem. Żołnierze wysłani ku pojmaniu Fokasa nie znali go z twarzy, ani nie wiedzieli, gdzie mieszka. Przypadkiem weszli oni do domu Świętego i zastali go modlącego się w ogrodzie. Kogo szukacie? zapytał Fokas. Żołnierze odpowiedzieli: Przyszliśmy z rozkazu starosty, aby odszukać niejakiego Fokasa, gorliwego Chrześcijanina, który skazany jest na śmierć. Może go znasz, ale wiesz, gdzie mieszka, to wskaż nam. Sługa Boży, wysłuchawszy tej mowy, nie przeraził się nią, przeciwnie pragnąc cierpieć i umrzeć dla Chrystusa Pana, rzekł do żołnierzy: Ja jestem Fokas, którego szukacie! I pojmawszy związali męża świętego i zawiedli do starosty, który go stracić kazał.

W zachowaniu się Św. Fokasa, w jego dobrowolnym oddaniu się w ręce wrogów, widzimy naśladowanie tego, co się dawno przedtem w ogrodzie oliwnym wydarzyło. Pan Jezus wiedział przecie jako Bóg Wszechwiedzący, wiedział pewnie i niewątpliwie, że żydzi postanowili zabić Go; wiedział, że wyślą zgraję służalców, aby Go pojmać: wiedział, że ci służalcy rzucą się Nań, jako się rzuca dziki zwierz na zdobycz swą, — a mimo to, choć mógł, nie uchyla się od pojmania, owszem sam wychodzi naprzeciw i dobrowolnie oddaje się w ręce wrogów.

Otóż przypatrzmy się dziś dokładniej pojmaniu Zbawiciela, jako też Cierpieniom, które przebył za nas u Annasza, a potem u Kajfasza, w nocy z czwartku na piątek.

O miłościwy Panie! Niech Męka Twoja Boleścią przejmie serca nasze, niech je skruszy, niech poprawi, niech miłością ku Tobie, a posłuszeństwem dla Przykazań Twych napełni.

Uproś nam tej Łaski Przenajświętsza Bogarodzico, Ciebie błagamy słowy Św. Bonawentury:

Zdrowaś Marya, Boleści pełna, Ukrzyżowany z Tobą. Łzawaś Ty między niewiastami i łzawy Owoc Żywota Twego, Jezus. Święta Maryo, Matko Ukrzyżowanego, módl się za nami krzyżującymi Syna Twego, teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen.

 

Część pierwsza.

 

Najmilsi! W tym że czasie, kiedy Pan Jezus krwawym potem pocił się w Ogrójcu, stanął Judasz zdrajca na czele sług arcykapłana, uzbrojonych w kije i miecze, i przy świetle pochodni puścił się do Ogrodu Oliwnego. W drodze taki im dał znak: „Któregokolwiek pocałuję, Ten jest, imajcie Go, a wiedźcie ostrożnie” (Mar. 14. 44). Gdy zgraja weszła do ogrodu skończył Pan właśnie modlitwę Swą, pobudził Uczniów, i rzekł: „Wstańcie! pójdźmy, oto się przybliżył, który Mnie wyda” (Mat. 26. 46). Apostołowie wstali i otoczyli Mistrza, aby byli świadkami całego zdarzenia. Jakoż po chwili zjawił się Judasz i pocałunkiem zdradliwym wskazał towarzyszom swym tego, którego pojmać mieli. Pan Jezus upomniał Judasza bardzo miłościwie, mówiąc: „Przyjacielu, po coś przyszedł?” a potem zwróciwszy się do zgrai zapytał: „Kogo szukacie? Odpowiedzieli Mu: Jezusa Nazareńskiego” (Jan 18. 4-5). A Chrystus Pan odrzekł: „Jam jest!” Jakby piorunem rażeni, padli wszyscy na ziemię. Lecz Ten, który ich Wszechmocnym Słowem obalił, pozwolił im też powstać. I spytał ich znowu: „Kogo szukacie? A oni odpowiedzieli: Jezusa Nazareńskiego. Odpowiedział Jezus: Powiedziałem wam, żem Ja jest” (Jan 18. 7-8). „Wyszliście jako na zbójcę z mieczmi i kijmi. Gdym na każdy dzień bywał z wami w kościele, nie ściągnęliście rąk na Mnie, aleć ta jest godzina wasza i moc ciemności” (Łuk. 22. 52).

Widząc własnymi oczyma, jako się słudzy rzucają na Mistrza, porwał się Piotr do miecza, i odciął jednemu tj. Malchusowi ucho, a choć Zbawiciel w obliczu całej zgrai uzdrowił ranę, cud ten nie wzruszył, ani nie powstrzymał bezbożników. I pojmali Go i związali, a Apostołowie opuściwszy Mistrza wszyscy uciekli.

Najmilsi! Ewangelia nie opisuje nam wprawdzie, jak Pana powrozami skrępowanego z Ogrójca do miasta prowadzono, ale podanie wiarogodne określa ten pochód jako bardzo bolesny i zniewagi pełny. Upojeni radością szturhali służalcy Zbawiciela i popychali i ciągnęli pośród pośmiewiska i drwin. Kilkakroć Pan potknął się i upadł, a oni Go włóczyli po ziemi. W mieście zaś pobudził zgiełk i blask latarni śpiących mieszkańców, i wielu wybiegło z domów, aby się przypatrzyć temu pochodowi, i pomóc lżyć i bluźnić Temu, Któremu poprzedniej niedzieli śpiewali: Hosanna! Synowi Dawidowemu. Blady, zmieniony, obity i zelżony stanął wreszcie Pan przed bramą Annasza, teścia arcykapłana Kajfasza.

Annasz nie rządził narodem w owym roku. I czemuż więc stawią Pana Jezusa przed nim? Jaki mają w tym zamiar? Zgraja wie to dobrze, że Annasz spokrewniony z arcykapłanem, że ma wielkie znaczenie i wpływy, że im do zgładzenia Zbawiciela dopomóc może, jego wtedy pomijaniem zrażać nie wypada, owszem pożyteczniej jest, pozyskać dla tej nieczystej sprawy. Stają tedy i wprowadzają związanego do pałacu Annasza.

Annasz ucieszony poniżeniem Tego, za którym niedawno wszystek lud biegał, — zadaje Mu pytania. Gdzie są Twoi Uczniowie? Twoi liczni wielbiciele? Gdzie Twoje Królestwo? Powiedz, Kto Ci dał prawo nauczać? — Jaka jest Twoja Nauka? Pan Jezus o Uczniach nic nie mówił, bo jeden Go wydał, a tamci uciekli; — co do Nauki zaś rzekł: „Jam jawnie mówił światu, Jam zawsze uczył w bożnicy i kościele, gdzie się wszyscy żydzi schadzają, a w skrytości nicem nie czynił. Co Mnie pytasz? pytaj tych, którzy słuchali, com im mówił: oto ci wiedzą, com Ja mówił” (Jan 18. 20).

Po tych słowach przystąpił do Pana sługa pewien, a chcąc się przypodobać Annaszowi, uderzył Zbawiciela silną pięścią w twarz, mówiąc: „Tak odpowiadasz najwyższemu kapłanowi?” (Jan 18. 22). O Najświętsze Oblicze Jezusowe! Aniołowie z zachwytem Cię oglądają, — a podły służalec ośmiela się, znieważać Ciebie? O ręko szatańska, któż cię uzbroił i skierował ku Twarzy Zbawiciela? Ojcze Niebieski, czemu nie uschła ta zuchwała prawica, która się dopuściła tak niesłychanej zbrodni? Zaprawdę, mógł Pan zaraz pomścić się krzywdy Swej, ale nie chciał. Przeciw złości użył łagodności, — rzekł bowiem: „Jeślim źle rzekł, daj świadectwo o złem, a jeśli dobrze, czemu Mnie bijesz?” (Jan 18. 23). Annasz nie skarcił nawet sługi, lecz po tej zniewadze odesłał Pana Jezusa do Kajfasza.

I ruszył tłum prowadzący Zbawiciela dalej, i stanął przed pałacem Kajfasza, gdzie już cała Rada żydowska czekała, aby swego Mesjasza sądzić. I wprowadzono Pana związanego przed Radę i rozpoczął się sąd, ale jaki? Wszystkie okoliczności głośno świadczą, że sądem tym nie kierowała, jakby się spodziewać
należało, sprawiedliwość, lecz zawiść i złość. Najpierw zaczął się sąd nie w dzień, ale o północy, czego żadne prawo nie dozwala. Potem sądzili Go faryzeusze i kapłani żydowscy, a więc nie sędziowie bezstronni, lecz sami interesowani, którzy niedawno jawnie wyznali: „Jeśli Go tak zaniechamy, wszyscy Weń uwierzą” (Jan 11. 48), a nas opuszczą. Nadto występują tu sami najęci świadkowie, którzy w oskarżeniach swych tak się wikłają, że nawet arcykapłan uważa świadectwa te jako pozbawione wszelkiej wagi. W końcu wzywa Kajfasz, przewodnik Rady, Pana Jezusa do przysięgi, a choć Pan przysięgą uroczystą stwierdza, że jest Mesjaszem i Synem Bożym, — zapada wyrok potępienia. Wszyscy — tak pisze Święty Ewangelista Marek, — „osądzili Go w innym być śmierci” (Mar. 14. 64). Nie znalazł się więcej ani jeden, który by się na tę niesprawiedliwość oburzył, wszyscy aż do jednego zawyrokowali, że wszelka inna, choćby najsurowsza kara za mała, że kara śmierci ma być zapłatą niewinności!

Najmilsi! Co się w sercu Pana działo, — trudno opowiedzieć. Czuć się niewinnym, a być osądzonym; czuć się czystym, jak kryształ, a być skazanym, i to skazanym na śmierć, — tę boleść pojmie należycie chyba ten, kto sam takie koleje przebył.

A do tej boleści — przyłączyła się jeszcze druga. W tym samym czasie bowiem, gdy w izbie sądowej zapada wyrok śmierci — w sieniach Piotr, głowa Apostołów, — przyjaciel Pański — zapiera się Mistrza po trzykroć. Pan Jezus jako wszystko wiedzący, widzi to, słyszy słowa Piotra, a miecz boleści przeszywa serce Jego. I spełniły się na Panu przepowiednie Proroków: „Oddaliłeś ode Mnie znajomych i bliskich” (Ps. 87. 19). „Samem tłoczył prasę, a z narodów nie masz męża ze mną” (Ks. Iz. 63, 3).

Po zapadłym wyroku śmierci, po zaparciu się Piotra, nastąpiła nowa męka, nowe katowania. Aby dekret śmierci stał się prawomocnym, aby mógł być wykonanym, należało wpierw uzyskać potwierdzenie starosty rzymskiego Piłata. — W nocy nie wolno było udawać się z tą sprawą do starosty, lecz należało wyczekiwać rana. Z tej przyczyny wywiedziono Pana z izby sądowej na podwórze Kajfasza, i tu pośród dzikiego żołdactwa musiał Zbawiciel poczekać resztę nocy. I przebył parę strasznych, okropnych godzin, żołnierze bowiem naigrawali się Zeń i plwali Nań. I zakryli Twarz brudną szmatą i bili Oblicze Jego mówiąc: „Prorokuj nam Chrystusie, kto jest, który Cię uderzył?” (Mat. 25, 68). „I wiele innych rzeczy, pisze Św. Łukasz, bluźniąc mówili przeciw Niemu” (Łuk. 22, 65). Wiele innych rzeczy, tj. słów, tak szpetnych i obrzydłych, że Ewangelista nawet wyrazić ich nie śmie.

Takiemu poniżeniu, takim obelgom poddał się Pan, aby nas upadłych podnieść. Rozmyślajmyż w pobożności serca opowiedziane dziś katusze jeszcze głębiej, i naśladujmy tropy Jego.

 

Część druga.

 

1) Najmilsi! Święty Bernard zastanawiając się nad pojmaniem Pana Jezusa w Ogrojcu, napisał takie słowa: O Królu królów, o Panie panujących! Ty, Który masz władzę związywania i rozwiązywania, sam powrozami skrępowany jesteś jakoby największy zbrodniarz. Gdy patrzę na twe więzy, drżę cały i w zdumienie popadam. Zaiste! jest się nad czym zdumiewać. Jeżeli mocny Samson, związany przez Filistynów, obudziwszy się rozerwał powrozy jakoby nić słabą, tym łatwiej mógł Zbawiciel uwolnić się z krępujących Go więzów, a przecież tego nie uczynił. Czemu zaś powrozy przyjął i nosił, objaśnia nam Św. Bernard w następujący sposób:

Te powrozy, które Pana krępowały, mówi tenże Doktor Kościoła, to grzechy nasze. W Ogrójcu przyjął Zbawiciel winy całego świata na Siebie, i chciał za nie dać Ojcu Swemu zadośćuczynienie. Od tej chwili stał On wobec Boga Ojca jako winowajca, jako jeden za wszystkich. Więc i krępować i wiązać dał się Najświętszy, aby od więzów piekielnych mógł być wolny nawet najgrzeszniejszy.

Podobnie nie przemoc żydów narzuciła te powrozy na Pana Jezusa, bo nieudolna słabość ludzka nie mogła skrępować Wszechmocy Bożej. Miłość Pana Jezusa ku nam, miłość bezgraniczna, niepojęta, ta pozwoliła nałożyć na się więzy, aby nas wydobyć z pęt szatańskich. O duszo chrześcijańska! Wielbij wtedy i wysławiaj te powrozy i sznury, które Zbawiciela uczyniły niewolnikiem, abyś ty był wolnym.

Ale te więzy Chrystusowe jeszcze więcej mówią. One cię uwolniły z więzów grzechu, to prawda, lecz spytaj siebie, czy świeże grzechy’ świeże namiętności, ciebie nie krępują? Niestety! Daliśmy się podobno szatanowi uwikłać w nowe sidła.

Trzy są główne pęta, którymi on niebacznych znowu skrępował. Jednych opanował przez pychę, bo na nic się nie oglądają, byle siebie wywyższyć; drugich chciwością, bo nie dbając o duszę, gonią tylko za groszem; trzecich zmysłowością, bo służą ciału i chuciom jego. Tym sposobem staliśmy się na nowo niewolnikami szatana. Jako wtedy Prorok Izajasz wołał do miasta Jerozolimy: „Rozwiąż, związki szyi twojej, pojmana córko Syonu” (Ks. Iz. 52, 2), tak i ja wskazując na sznury i powrozy, którymi się Pan pozwolił skrępować, wołam do was: „Zerwijcie pęta grzechu, pęta pychy, chciwości i zmysłowości, które was krępują, — przez skruchę i Spowiedź i pokutę, abyście się znowu stali dziećmi miłymi Ojcu, Który jest w Niebiesiech”.

Te więzy i powrozy Chrystusowe dają nam wreszcie jeszcze jedno upomnienie. One choć nie mają ust, mówią przecie: Chrześcijaninie, twój Zbawiciel nosił chętnie sznury z Miłości ku tobie, a ty czemu jarzmo Chrystusowe ze siebie zrzucasz? Zbawiciel Twój skrępowany dla ciebie nie narzekał, że Mu powrozy przykre są, a ty czemu narzekasz, że przepisy, że Przykazania Chrystusowe trudne są i nieznośne? Nosił Pan więzy z Miłości ku Tobie, niechże wzajemna miłość skłoni ciebie, do noszenia jarzma przezeń na cię włożonego. Jako Św. Paweł pisze sam o sobie: „Ja Paweł więzień Jezusa Chrystusa” (Efez. 3, 1), tak każdy Chrześcijanin powinien być więźniem Chrystusowym, to znaczy winien na sobie nosić więzy jego Ewangelii. „Weźcie jarzmo Moje na się, mówi nam
Zbawiciel, a znajdziecie odpoczynek duszom waszym” (Mat. 1,. 29), czyli innymi słowy, znajdziecie pokój duszy, szczęście doczesne i wieczne.

2) Najmilsi! Opisałem już w pierwszej części, że z powrozami na rękach, z twarzą obitą przez niegodziwego żołnierza, stanął Zbawiciel przed sądem najwyższej Rady żydowskiej. Jaki ten sąd był, słyszeliście. Grzesznicy potępili Najświętszego, winowajcy niewinnego! Pan Jezus przyjął wyrok ze spokojem i rzekł: „Odtąd ujrzycie Syna Człowieczego siedzącego na Prawicy Mocy Bożej i przychodzącego w Obłokach Niebieskich” (Mat. 26, 64).

Takich sądów i my się często dopuszczamy. Wszak nieraz wzorem Kajfasza pociągamy Boga do odpowiedzialności, mówiąc: Czemuś Boże jednemu dał więcej, drugiemu mniej? Czemu dobrym źle, a złym dobrze się powodzi?’ Czemuś uczynił tak, a nie inaczej? Liche stworzenie przetrząsa Wyroki Boskie: stworzenie domaga się od Stwórcy, aby się tłumaczył; stworzenie rzuca wyrok potępienia na Mądrość Nieskończoną. Powstrzymaj człowieku zuchwały zapędy nierozumne i zamilknij! „Czemu się nadyma przeciw Bogu duch twój, że wypuszczasz z ust twych takowe mowy?” (Job. 15, 13). Zaczekaj, aż Syn Człowieczy przyjdzie w obłokach sądzić świat, a wtedy przekonasz się, żeś niesłusznie bluźnił i potępiał Pana; wtedy zawołasz: „Sprawiedliwyś Panie i Sąd Twój prawy” (Ps. 119/118/, 137).

Częściej jednak, niżeli Boga, sądzimy i potępiamy bliźnich naszych. Jako Kajfasz z Radą żydowską na podstawie fałszywych świadectw wydał wyrok na P. Jezusa, tak i my na podstawie mylnych wiadomości, bez dowodów, niekiedy nawet ze złości, krzywdzimy bliźnich niesprawiedliwymi sądami. Wada ta jest szkodliwa i bardzo grzeszna, bo Pan Jezus przecie wyraźnie powiedział: „Coście uczynili jednemu z tych braci Moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mat.
25, 40). Nie sądź wtedy, ani potępiaj nikogo dorywczo, ani z pozoru, ani bez jasnych dowodów, a choćbyś się nawet przekonał, że grzesznym jest brat twój, okaż się wyrozumiałym przez pamięć na własną ułomność. Nie sądź, nie potępiaj, bo „sąd bez miłosierdzia tym, którzy nad bliźnim miłosierdzia nie mają” (Jak. 2, 13).

Kiedy zaś ludzie ciebie potępią, nie smuć się, ale wejrzyj raczej w sumienie, czyś winien, czy nie. W wypadku winy, popraw się, — a w razie niewinności wejrzyj na Zbawiciela i powiedz sam sobie: Jeżeli Pana, na którym nie było zmazy najmniejszej, potępiono, jakoż może być uczeń nad mistrza? Znieś dla Miłości Jego tę przykrość, i pomnij na owe słowa Pisma: „Błogosławieni jesteście, gdy ludzie mówić będą wszystko złe przeciwko wam. Radujcie się i weselcie, albowiem zapłata wasza obfita jest w Niebiesiech” (Mat 5. 11).

3) Wreszcie na chwilę jeszcze zwróćmy uwagę na tor, co Pan przebył po wyroku śmierci. Św. Jan Złotousty tak rzecz opisuje: Owej nocy bramy piekielne rozwarły się, a lucyfer sam z tłumem szatanów wyszedł, aby wszystką złość swą wywrzeć na Chrystusie. Piekłem stał się dom Kajfasza, a słudzy jego szatanami. W istocie! plwać na Twarz Najświętszą i wiązać oczy i bić po Obliczu, i kazać prorokować: kto bije, to robota prawdziwie szatańska!

Najmilsi! I dzisiaj są jeszcze ludzie, którzy tę robotę szatańską dalej prowadzą, którzy językiem bluźnierczym szydzą sobie z osoby Chrystusa Pana i Bóstwa Jego; którzy błotem miotają na Tajemnice Wiary i Święte zwyczaje Kościoła; którzy śmieją się z czystości, drwią z wierności małżeńskiej, ze Spowiedzi i Ewangelii. Nie są że oni podobni do owych żołnierzy, którzy plwali na Twarz Zbawiciela?

Są i tacy, którzy gdyby mogli, zawiązaliby Panu Bogu oczy, aby na ich życie nie patrzył, — dopuszczają się występków tak spokojnie i bezpiecznie, jak gdyby Bóg nie widział tego, co czynią. Oni na wzór owych żołnierzy igrają sobie z Bogiem, jakoby ze stworzeniem ślepym i głuchym, z Bogiem powiadam, u Którego ciemności są widne, jako dzień, a noc jasna, jako światło słoneczne. Pan Jezus przewidział Okiem Swym Wszechwiedzącym i takich grzeszników, aby więc zmazać ich winę, daje na się plwać, pozwala się znieważać, pozwala żołnierzom igraszkę ze siebie czynić.

O Najmiłościwszy Panie! Który nikogo nie odpychasz i nikim nie gardzisz, jakoż się odwdzięczymy za to podziwu godne poświęcenie się Twoje? Bierzesz na się więzy i kajdany, aby rozerwać kajdany grzechów; dajesz się policzkować, aby nas zasłonić od policzków szatańskich; przyjmujesz w milczeniu dekret potępienia, aby nas od wiecznego wybawić; wystawiasz się na ostatnie pohańbienie, aby naszą hańbę zmyć.

Niechże Ci będzie cześć i chwała za wszystkie za nas wycierpiane katusze! Obyśmy my nauczyli się znosić kajdany, policzki, ludzkie potępienia i wszelkie przykrości dla Ciebie, Któryś naprzód to wszystko za grzechy nasze znosił.

O Panie! „Odwróć Oblicze Twoje od grzechów moich, a zgładź wszystkie nieprawości moje” (Ps. 51/50/, 11). Amen.

 

 

 

 

 

 

 

© salveregina.pl 2023