Nauka o nierozumnej i fałszywej ofierze za umarłych

 

 

Źródło: Wołanie pozagrobowe 1915

 

 

Rzadko kto nie widział, co się dzieje na cmentarzu, wieczorem w dzień Wszystkich Świętych i w dzień Zaduszny. Ile tam setek tysięcy lamp się żarzy, ile świeć sterynowych się pali, ile tam drogich wieńców, kwiatów, ile pieniędzy, może nieraz napracowanych ciężką pracą, wydaje się na obkadzenie własnej próżności i zaślepienia, które nie pozwolą sięgnąć wzrokiem w głąb duszy, zbadać istotę obcowania z umarłymi braćmi. Z punktu widzenia estetycznego, ta cmentarna iluminacja, przypominająca pogańskie obrzędy przodków, jest bardzo ładną i wesołą zabawką, której nasza próżność nie pozwala się wyrzec; atoli z punktu widzenia, nauki chrześcijańskiej, podobne iluminacje, zawzięcie przez nas konserwowane, poniżają nas wobec nieprzyjaciół Kościoła Świętego i ośmieszają głębokie i Święte Tajemnice, Niepokalanej Nauki Zbawiciela. Nigdzie bowiem nie jest napisano, że dusze cierpiące wzywają nas, byśmy zwiększali ich cierpienia teatralnymi efektami łechcącymi naszą próżność, byśmy iluminacją urządzaną niekiedy z pomocą krzywdy, wyrządzonej bliźniemu, chwalili tylko siebie i swój aktorską pomysłowość.

 

 

 

 

Dość często drwimy z zabobonów i głupich obrzędów pogan, podziwiając ich bezmyślność. Brak samokrytycyzmu nie pozwala nam wiedzieć, że my to samo czynimy, co poganie, z tą tylko różnicą, że nasze zabobony są więcej estetyczne i ponętne dla zmysłów, lecz w samej istocie, niczym się nie różnią od pogańskich. Nie forma stanowi religię, lecz dobre uczynki, wypływające ze skruszonego serca, pałającego szczerą miłością Pana Boga i bliźniego. Między Chrześcijaninem a poganinem jest ta różnica, że pierwszy kocha Pana Boga – jako Ducha Wszechrzeczy, a drugi czci bezduszną i martwą materię. Poganin swój kult materii objawia za pomocą cyrkowych sztuk, a Chrześcijanin czci Pana Boga całą swą duszą i uczynkami; w duchu i w prawdzie.

Człowiek posiadający zdrowy rozsądek i odczuwający szczerą potrzebę ratowania dusz czyśćcowych nie będzie przypatrywał się dziełu swej próżności, nie będzie się bawił blaskiem żarzących się lampionów i palących się świec na mogiłach braci, cierpiących niewysłowione męczarnie, nie będzie szukał swego „ja” w płomieniach świata, wzniesionych pychą i próżnością, nie będzie się cieszył swą obłudną ofiarnością, czynioną tylko z musu, dla oka ludzkiego, dla zadość czynienia pogańskiej tradycji, lecz na widok tych czarnych i nieoświeconych mas, mających pretensję do szerszej inteligencji, a urządzających gody na cmentarzach, gdzie panuje wieczny smutek, gdzie grobowce jęczą błagalną prośbą, gdzie nawet trawka i drzewa głucho szemrają na widok tej profanacji ducha, serdecznie będzie płakał.

 

 

 

 

Gdyby to czynił ciemny i szary lud, tonący w przesądach zamierzchłej przeszłości, nie wywoływałoby to takiego zdziwienia. Lecz tę starorzymską iluminację urządza przeważnie inteligencja chełpiąca się swą dojrzałością… Obstawiają mogiły setkami lampionów, upiększają wieńcami i kwieciem, i zadowoleni z siebie, oraz przekonani, że zadość uczynili obowiązkom wspomagania dusz czyścowych; siedzą nad mogiłami i cieszą się jak małe dzieci, od czasu do czasu płacząc, podrażnieni egzaltacją teatralną…

A powiedzieć im, aby te pieniądze, które wydają na zbyteczne i ośmieszające pamięć zmarłych braci upiększenia grobów, ofiarowali nędzarzom, konającym powolną głodową śmiercią, aby za te grosze, które idą z dymem na cześć bezmyślności zakupili Mszę Świętą za umarłych, nakarmili głodnych, napoili pragnących, odziali nagich, z gniewem odpowiedzą, że tak musi być, bo to tradycja – i to jeszcze święta i niepokalana tradycja. Rzadko kto chce ratować dusze środkami wskazanymi, wskazanymi przez Kościół Święty, rzadko kto pragnie wyrzeczeniem się swego „ja” i serdecznym miłosierdziem nieść ulgę duszom w Czyśćcu cierpiącym… Każdy woli kadzić pod nosem tradycji i zaślepienia… A wszak ten, który mniema, że konserwowaniem tradycji zbawia dusze cierpiące, że ukrytą niechęcią do miłosierdzia, upozorowaną błyskotkami, zdobywa sobie Błogosławieństwo Boże, okłamuje samego siebie i tonie w obłudzie… I czyż nie lepiej otwarcie przyznać się do tego, że nie chcemy ratować dusz czyśćcowych, że nie chcemy podzielić się cierpieniem bliźnich i czynić miłosierdzia niż chińską iluminacją zniesławiać Chrystusa Pana i bezcześcić groby cierpiących braci, łaknących ofiary ducha, a nie kuglarstwa?

 

 

 

 

Chcemy tanim kosztem kupić zbawienie… Jedna świeczka, zapalona na mogile zapomnianej duszy czyśćcowej nie zdoła swym płomieniem wyżebrać Miłosierdzia Bożego. Trzeba ofiary, bo bez ofiary, bez miłosierdzia, bez zaparcia się samego siebie nie ma i nie będzie zbawienia. Daremne okłamywanie! Uczynki nasze sądzą nas. Te same świece, które skwapliwie zapalamy na cmentarzu, aby dogodzić ogółowi, łaknącemu podniecającego zmysły widowiska, zapominając o obowiązkach naszych względem bliźnich, o tym, że każdy miłosierny uczynek oświeca cierpiące dusze radością, koi ich straszne cierpienia, te same świece, które chwilowe pocieszają i podniecają nas grobowym blaskiem, będą paliły nas w przyszłym życiu, będą przyczyną naszych mąk i udręczeń moralnych.

Powstaje więc słuszne podejrzenie, że nasz ogół tylko udaje Katolików, bo uczynki przemawiają za tym. Można szczerze wnioskować, że wśród nas kwitnie prawdziwy faryzeizm.

Jedno z dwojga: czy uznajemy, że to wszystko, co nam Kościół Święty podaje, jest Prawdą, czy też sądzimy, że wskrzeszenie pogańskiego fetyszyzmu i faryzeizmu dopełnia Naukę Zbawiciela i ułatwia zbawienie. Jeżeli wierzymy, że Ewangelia Święta jest Prawdą Odwieczną, że nieśmiertelne myśli licznych Świętych i Męczenników, którzy kroczyli w Ślady Zbawiciela, pochodzą od Pana Boga, więc powinniśmy coraz więcej zmuszać siebie do spełnienia tego, co nam każe sumienie i Kościół Święty, a nie wzorować się na tych, którzy wierzą z interesu i w obłudzie szukają zbawienia.

Jeżeli chcemy chlubić się zupełnym zwycięstwem Nauki Zbawiciela, powinniśmy dobrymi uczynkami i przykładem żywej Wiary, tej Wiary, którą pałali liczni Męczennicy Kościoła Świętego, upokarzać naszych nieprzyjaciół. I kogo my chcemy oszukać swoją obłudną pobożnością, teatralną manifestacją udanej żałoby i obłudnej chęci ratowania dusz czyśćcowych? Pana Boga nie zdołamy oszukać, bo On widzi najskrytsze myśli nasze, bo nasza obłuda nie zdoła pozbawić Go ani Wszechmocy, ani Sprawiedliwości… Więc sami siebie oszukujemy… W ciasnym zaślepieniu nie widzimy, że sami sobie gotujemy cierpienia, nie wiemy, że nasza obłuda będzie naszym katem… Przed Sprawiedliwością Bożą nie zdołamy zasłonić płaszczykiem faryzeizmu. Raj zdobywa się ofiarą, Golgotą, a nie szumną reklamą faryzeizmu.

 

 

 

 

 

 

© salveregina.pl 2023