29 Lutego.

 

 

(Żył około Roku Pańskiego 1787).

 

 

Źródło: Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku opracowane podług Ks. Piotra Skargi TJ, Ojca Prokopa Kapucyna, Ojca Bitschnaua Benedyktyna i innych wybitnych autorów wyd. III, 1937r

 

 

PRZEKAŻ 1.5% PODATKU
na rozwój Salveregina. Bóg zapłać
KRS: 0000270261 z celem szczegółowym: Salveregina 19503

 

 

A

lfons Maria, urodzony w Neapolu w roku 1696, był synem kapitana austriackiego Liguorego, szlachcica wysokiego rodu, i Anny Cavalieri, zacnej i cnotliwej niewiasty. Przy kołysce jego wypowiedział św. Franciszek Hieronim wieszcze słowa: „Dziecię to długo żyć będzie, zostanie Biskupem i zdziała wiele dla Chwały Boskiej“.

Jak ściśle słuchał chłopczyna nauk i przestróg pobożnej matki, tego dowiódł przy zabawie, w której wygrana padła na niego. Skoro bowiem przegrywający zarzucił mu oszukaństwo, oddał mu pieniądz wygrany i rzekł z oburzeniem: „Skąd-że ci przyszło na myśl, iżby ktoś mógł się dopuścić obrazy Pana Boga dla nędznego grosza?“ Natychmiast wyszedł z komnaty, wyjął medalik Matki Boskiej z zanadrza i zmówił modlitwę.

W czasie uczęszczania do szkół i w latach uniwersyteckich oddawał się modlitwie, chodził regularnie na nabożeństwo, komunikował co tydzień i klęczał przed Przenajświętszym Sakramentem; mimo tego postępy miał w naukach tak świetne, że licząc ledwie lat 17, uzyskał tytuł doktora prawa i należał do najzawołańszych adwokatów. Stosując się do życzenia rodziców, brał udział w życiu towarzyskim i odznaczał się uprzejmością, delikatnością obejścia, a nade wszystko pobożnością. Anielski jego tryb życia powszechnie był znany; nigdy nie opuszczał nabożeństw i modlitw publicznych; wzruszającą była jego miłość Najświętszej Panny, którą nazywał „ukochaną Matką“. Nigdzie nie wychodził, nie poprosiwszy Jej uprzednio o błogosławieństwo; nigdy nie wracał, nie oddawszy czci Jej obrazowi; nigdy nie rozpoczynał pracy lub zatrudnienia ważniejszego, nie zawezwawszy Jej pomocy; za wybiciem każdej godziny, przerywając zajęcie, odmówił „Zdrowaś Marya“, i to z taką szczerością, przejęciem i prostotą, że obcy ze zdumieniem i uwielbieniem nań patrzeli. Wysocy dygnitarze ubiegali się o jego przyjaźń, znamienite rodziny pragnęły spowinowacić się z nim węzłem małżeńskim, a ojciec jego cieszył się nadzieją, że księżniczka Teresa, córka księcia Pressicco, zostanie jego synową, gdy wtem naraz wszystko wzięło inny obrót. — Alfons podjął się obrony w pewnym procesie, a przekonawszy się o sprawiedliwości sprawy, oddał się jej całą duszą. W terminie wyłuszczył rzecz tak jasno, że wszyscy mu przyklaskiwali. Wtem zwrócił przeciwnik baczność jego na jeden wyraz, który uszedł Alfonsa uwagi, a zmienił cały pogląd. Alfons przyznał się do omyłki i zawoławszy: „O sławny świecie, znam cię teraz! Lepiej być ostatnim sługą Kościoła, aniżeli pierwszym sędzią trybunału“, opuścił salę sądową na zawsze.

Zdecydowany poświęcił się stanowi duchownemu, pragnął wyświęcić się na księdza, ale temu oparli się stanowczo ojciec i krewni. Alfons zwyciężył wreszcie, oświadczywszy, że Pan Bóg go powołuje, a Rozkazu Jego słuchać należy, przyjął tonsurę i przywdział rewerendę. Zaręczona z nim księżniczka poszła za jego przykładem i wstąpiła do klasztoru. Gdy ojciec zobaczył na nim duchowną sutannę, przez cały rok nie przemówił do niego ani słowa.

Alfons oddał się gorliwie nauce teologicznej, przyjął w kościele farnym obowiązki ministranta, uczył w niedziele dzieci katechizmu i pisał pieśni nabożne dla ludu. Arystokratyczny motłoch Neapolu wyśmiewał się z niego, ale Alfons cieszył się, że może być „rzecznikiem Boga“, otrzymał w trzydziestym roku życia swego święcenia kapłańskie i przyłączył się do gromadki księży, odbywających misje dla prostego ludu. Na kazania jego proste, jasne i serdeczne, zbierał się lud gromadnie i słuchał ich z wielkim zajęciem; co zasiał na ambonie, to pielęgnował i polewał starannie w konfesjonale. Pewnego razu zawiodła ciekawość ojca jego do kościoła, w którym Alfons prawił kazanie. Mowa ta wywarła na nim tak potężne wrażenie, że zawołał donośnym głosem: „Synowi memu dopiero zawdzięczam poznanie Pana Boga!“ W domu uściskał Alfonsa serdecznie i przeprosił go za to, że się opierał jego powołaniu do stanu duchownego.

 

Święty Alfons Liguori.

Święty Alfons Liguori.

Alfons z bólem serca widział moralne zaniedbanie ludu i nieuctwo jego w rzeczach dotyczących Wiary, mianowicie po wsiach, i powziął zamiar założenia kongregacji duchownej, której zadaniem miało być zapobieżenie złemu. Wśród łez, postów, ćwiczeń pokutnych, narad z Biskupami i uczonymi mężami dojrzała owa myśl jego. Gdy jednak przystąpił do jej urzeczywistnienia, doznał tysiącznych przeszkód, mianowicie od strony ojca, który go błagał ze łzami, aby go na stare lata nie opuszczał. Alfons ukląkł przed nim i trzymając przed nim krucyfiks, rzekł: „Ten mnie powołuje do pracy, podjąć ją winienem, niechaj tobie i mnie Pan Bóg dopomoże“. Po tych słowach pożegnał ojca; ostatnia i najboleśniejsza walka trwała tylko trzy godziny.

W roku 1732 zamieszkał w Scali w lichym domku z dziesięciu kapłanami i trzema braciszkami, aby odbywać misje dla najniższych i najwięcej zaniedbanych warstw ludu. Tymczasem ostygła ochoczość i dobra wola jego towarzyszów tak szybko, że wszyscy go opuścili, oprócz dwóch; było to srogim ciosem dla Alfonsa. Przeciwnicy szydzili z niego, mówiąc, że daremne są jego wysilenia i że Pan Bóg jego usług nie potrzebuje. Na to odpowiedział: „Tak jest, On mnie nie potrzebuje, ale ja Jego, i mam nadzieję, że mi dopomoże“. Nie omylił się w nadziejach swych; niezadługo bowiem zgromadziła się około niego tak spora gromadka zacnych i gorliwych księży, że nie tylko nie przerwał misji, ale założył dwa nowe domy. Towarzystwu temu nadał nazwę „Kongregacji Zbawiciela Świętego“ (Redemptorystów), a oddawszy je pod Opiekę Najświętszej Panny, nadał mu regułę, którą zatwierdził Papież Benedykt XIV w roku 1749. Odtąd poczęło się błogie działanie nowego zakonu, obfitującego w jak najzbawienniejsze skutki. Duszą zgromadzenia był przez lat 30 jego założyciel i zajmował się nim gorliwie i czynnie.

Upodobało się Panu Bogu włożyć na jego barki nowe brzemię księcia Kościoła. Papież Klemens XIII mianował go Biskupem diecezji św. Agaty. Ze szczerym przeto smutkiem pożegnał Alfons braci zakonnych i zasiadł na Stolicy Biskupiej. Objeżdżając ustawicznie diecezję, miewał kazania, czuwał pilnie nad wykształceniem księży, pisał dzieła teologiczne, piastował godność zwierzchnika Zakonu, a oprócz tego odmawiał codziennie z domownikami pacierz dzienny, wieczorny i Różaniec Święty.

Niezwykłe owe wysilenia, jako brzemię lat i cierpienia bolesne złamały siły jego. Dwóch Papieży po sobie prosił o zwolnienie z urzędu Biskupiego, ale Klemens XIII odpowiedział mu: „Imię i sława twoja starczy do zawiadywania diecezją“, a Klemens XIV: „Jedna modlitwa twoja na łożu cierpienia zmówiona, więcej korzyści przyniesie twym owieczkom, aniżeli dziesięć wizytacji diecezjalnych“. Poddał się Alfons woli Bożej i czynił, co mógł, mimo sił upadających. Wtedy tamtędy wchodził jeszcze na ambonę; sam widok jego był kazaniem, zwilżającym oczy zgromadzonych w świątyni; pracował nawet na łożu boleści, aż nareszcie Pius VI wysłuchał prośby jego i przyjął rezygnację starca osiemdziesięcioletniego.

Uniesiony radością podążył do domu misyjnego w Nocerze i jako zakonnik był jeszcze czynnym przez lat blisko dwanaście, ale były to lata pełne smutku i boleści. Najpierw trapiły go wątpliwości co do Wiary Świętej, przeto dnie i noce płakał z obawy, czy nie utracił Łaski Bożej. Nie mniej dokuczył mu jeden z braci zakonnej, szerzący niesnaski i nieporozumienia między towarzyszami, skąd większa część księży odstąpiła Alfonsa, potwarze go się czepiły i utracił przychylność Papieża. Miarę złego dopełnił szatan, wmawiając w niego, że on sam winien wszystkiemu złemu, jakie dotyka Zakon. Ale wstawienie się Matki Boskiej uchyliło złe, a Pan Bóg Sam przyrzekł mu przywrócić pokój w Zakonie przezeń założonym i pobłogosławić jego działania.

W roku 1784 już nie mógł wychodzić z celi; zaniewidział i ogłuchł całkowicie i nie mógł wyleżeć w łóżku. Siedział dzień i noc w krześle poręczowym, z głową zwieszoną, opartą o niski stolik — istny obraz nędzy, ale i zdania się na Wolę Bożą. Wielu przychodziło oglądać świętobliwego męża i budować się cierpliwością jego. W ostatnich dniach jego życia dołączyła się do choroby febra, przepowiadając bliski zgon. Gdy mu podawano Komunię Świętą, szepnął z rozjaśnionym obliczem: „Otóż moja nadzieja“ i umarł dnia 1 sierpnia 1787. Liczne pisma Św. Alfonsa, aprobowane powagą Kościoła, są rzeczywistym skarbem dla uczonych i prostaczków.

 

Nauka moralna.

Często przychodzi nam w życiu Świętych podziwiać, jakim sposobem tak wiele zdziałać potrafili? Tak np. Święty Alfons mimo ustawicznych wytężających prac, mimo ciężkich chorób, napisał około 60 dzieł rozmaitej treści, na których napisanie potrzeba by wyłącznie całe długie życie poświęcić. Tłumaczy się to tym sposobem, że Święci nigdy nie próżnowali, ani nie odpoczywali, a z każdej chwili korzystać umieli. Bywało nieraz, że Św. Alfons cierpiał nieznośny ból głowy; wówczas przykładał sobie lewą ręką na głowę kawałek zimnego marmuru, prawej tymczasem używał do pisania.

Ażeby więc na podobieństwo Świętych umieć skorzystać z każdej chwili, potrzeba sobie urządzić porządek dzienny, który się stanie regułą życia; wtenczas wszystkie czynności, choćby były trudne, staną się łatwymi, bo przejdą w zwyczaj. Wypełniając bowiem czynności dzienne w swoim czasie, wypełnia się je dobrze i dochodzi się do doskonałości. Kto zaś doskonale i sumiennie swą pracę wykonuje, skarbi sobie zasługi i Łaski u Pana Boga.

Chrześcijanin, który się zaczyna opuszczać w Służbie Bożej i opieszale wypełnia praktyki pobożne, nabiera do nich wstrętu i kończy na zupełnym lenistwie. Wtedy zwraca się ku stworzeniom, ku rozkoszom świata, lecąc na oślep w przepaść występku, w przepaść tym głębszą, im wyższego stopnia doskonałości już doszedł. Ileż to dobrego moglibyśmy na Chwałę Boga zdziałać, gdybyśmy mniej czasu na zabawę poświęcali! gdybyśmy mniej o sobie i o wygodach swoich, a więcej o Służbie Boga i o wiecznym szczęściu myśleli. Szczęśliwy wtedy Chrześcijanin, który się trzyma zakreślonego planu na drodze doskonałości i od niego nie odstępuje. Serce jego gorliwością płonie, gdyż Opatrzność Boża włożyła weń wszystkie Dary Swoje. Zaiste, wszystko możemy z gorliwością, a nic bez takowej! Kto jest wierny w dobrych postanowieniach, ma też dobre, spokojne sumienie i cieszy się doskonałym szczęściem; każda praca w dziennym porządku zda mu się łatwą, jarzmo Pańskie słodkie i lekkie; największe poświęcenie zmienia się dla niego w słodkie pociechy. Człowiek punktualny w swych obowiązkach spełnia każdy najmniejszy uczynek z nadnaturalnej pobudki, a przez to nadaje mu wartość i gromadzi w krótkim czasie niesłychane skarby dla Nieba. Codziennie więc rano, po obudzeniu się ze snu, odnawiaj dobre przedsięwzięcia swoje i pobudzaj się do korzystania z każdej godziny.

 

Modlitwa.

Boże, Któryś lud Twój wierny, dla wskazywania mu drogi zbawienia Błogosławionym Alfonsem, wielkim Sługą Twoim obdarzył, spraw miłościwie, prosimy, abyśmy posiadając go jako mistrza życia chrześcijańskiego na ziemi, zasłużyli sobie mieć go przyczyńcą w Niebie. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który króluje w Niebie i na ziemi. Amen.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

© salveregina.pl 2024